23 stycznia 2018

ŻADEN KAPŁAN NASZEGO PANA JEZUSA CHRYSTUSA NIE MOŻE BYĆ WIDZEM I NIC NIE ROBIĆ, KIEDY ZBAWICIEL LUDZI NA NOWO PRZEŻYWA SWĄ MĘKĘ.

W Marsylii władze państwowe domagały się usunięcia krzyży przy drogach publicznych. To część antyreligijnych prześladowań we Francji, które napotkały na wielki sprzeciw, bowiem podobnie jak jeszcze w dzisiejszych czasach tio zniewaga męki Jezusa.

Zgodnie z naszym obowiązkiem, obroniliśmy święte drzewo krzyża nie tylko chciano nam je zabrać, ale usiłowano wykonać to naszymi rękami. Dwukrotnie burmistrz przysyłał do nas członka rady miejskiej, aby skłonił nas do tego świętokradztwa, pod pretekstem uniknięcia rzezi w mieście. Domyślacie się z pewnością, co odpowiedzieliśmy i z jakim oburzeniem odrzuciliśmy tę nikczemną propozycję – spisek złych ludzi nie udał się. Jednakże, jeżeli w dalszym ciągu bezbożność będzie się szerzyć bez przeszkód, gorszące knowania mogą trafić na podatny grunt. Mimo to z całą mocą należy stwierdzić, że apostołowie Jezusa Chrystusa nigdy nie staną się wspólnikami tej wielkiej zbrodni ani widzami nowej męki Zbawiciela ludzi.

List do Jeana-Baptiste Mille, 19.03.1831, w: EO I, t. VIII, nr 387.


Misjonarz oblat niósł olimpijską pochodnię w Seulu

Zadzwonił telefon z Koreańskiego Komitetu Olimpijskiego. Myślałem, że wreszcie ktoś dostrzegł moją umiejętność jazdy na rowerze. Ale przecież na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich nie ma takiej dyscypliny – pomyślał najpierw włoski misjonarz oblat, Vincenzo Bordo OMI.

Organizatorzy Igrzysk wybrali misjonarza oblata, by dostąpił godności niesienia olimpijskiej pochodni w sztafecie przed rozpoczęciem Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Pjongczangu. Ojciec Bordo myślał najpierw, że to pomyłka, ponieważ nie jest Koreańczykiem. W słuchawce telefonu usłyszał jednak słowa: „To nie pomyłka. Idea Igrzysk to idea braterstwa, dlatego księdza obecność nas ucieszy”.

Ojciec Vincenzo Bordo OMI jest misjonarzem ze Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej i swoją misję wypełnia właśnie wśród Koreańczyków. Wraz z innymi prowadzi Ośrodek Pomocy dla Ubogich. Zaproszenie do niesienia pochodni olimpijskiej było dla oblata zaskoczeniem. Temat imigrantów w Korei kojarzy się głównie z przemocą, kradzieżami, degradacją społeczną, przeciwko której występuje o. Bordo.

Od początku pracy w Korei doświadczył uprzedzeń ze strony innych, nie tylko dlatego, że jest migrantem, ale również dlatego, że do Ośrodka lgną tłumy ludzi biednych, co nie wszystkim się podoba. – Przez około rok błąkałem się pomiędzy posterunkiem policji, prokuratorem i sądem z powodu fałszywych oskarżeń. Oskarżano mnie o wszystko: kradzież pieniędzy, a nawet wykorzystywanie seksualne dzieci z Ośrodka. Ale ten, kto mnie oskarżył, jest teraz w więzieniu, a ja jestem tutaj, by nieść olimpijski płomień – mówi ojciec Vincenzo Bordo OMI.

Ośrodek dla Ubogich w Seulu rozrasta się. To 550 posiłków każdego dnia, hostel dla bezdomnych, mały warsztat dla bezrobotnych i cztery rodzinne domy dla bezdomnych dzieci. Aby poradzić sobie ze wszystkimi obowiązkami, w Ośrodku stale zaangażowanych jest 600 wolontariuszy, 5000 dobroczyńców, 40 młodych pracowników społecznych, nauczycieli, doradców i pracowników administracyjnych.

Miejsce to powstało w odpowiedzi na skrajne ubóstwo i biedę mieszkańców Seulu, jednak nikt się nie spodziewał, że zdobędzie tak dużą popularność. Ojciec Bordo znany jest z kreatywności duszpasterskiej. W Roku Miłosierdzia (2016) objeżdżał kraj autobusem, w którego drzwiach znajdowała się Brama Miłosierdzia. To wyróżnienie – zaproszenie do niesienia ognia olimpijskiego, było przejawem docenienia jego pracy.

– Rozumiem bardzo dobrze, że gdy przybywa nieznajomy, początkowo się go boimy, ponieważ jest inny od nas, mówi językiem, którego nie rozumiemy, je jedzenie, które inaczej pachnie, a na dodatek modli się do Boga. Ale papież Franciszek mówi: „Ważne jest, aby promować kulturę spotkania i otwartości na drugiego człowieka jako naszego brata. Ważne, by szanować historię, jej słabe i mocne strony, a także nasze ludzkie ograniczenia” – kończy o. Vincenzo Bordo OMI, który niósł olimpijski ogień.

Foto:  Fot. FB / Vincenzo Bordo

Źródło: https://ekai.pl/misjonarz-oblat-niosl-olimpijska-pochodnie-w-seulu/

(kz)


22 stycznia 2018

ZGROMADŹCIE SIĘ WOKÓŁ DOBREGO ZBAWCY, KTÓRY MIESZKA WŚRÓD WAS.

Pisząc do wspólnoty w Szwajcarii Eugeniusz zachęca wszystkich, aby ciągle pamiętali o obecności Zbawiciela pośród nich – zwaszcza w związku z wszystkimi profanacjmi symboli religijnych a nawet Komunii, jakie miały miejsce we Francji.

...O Boże! Zgromadźcie się wokół dobrego Zbawcy, który mieszka wśród was, otoczcie większą miłością i troskliwością Jego boską osobę, często ze czcią dotykajcie ołtarza, gdzie on się znajduje, i ukorzcie się przed nim, aby wypełnić wszystkie należne mu obowiązki i zaświadczyć, chociażby zewnętrznie, o chęci naprawienia tylu zniewag, jakich doznaje we Francji. Nie tylko jego obraz jest profanowany, nawet jego ciało zosta­ło rzucone pod nogi i pożarte przez potwory w kościele Saint-Louis w Paryżu. Drżę jeszcze, mówiąc wam o tym.

List do Jeana-Baptiste Mille, 19.03.1831, w: EO I, t. VIII, nr 387.


Abp Wiktor Skworc odprawi Mszę za śp. bpa Juretzko

16 stycznia 2018 r. zmarł, pochodzący z parafii WNMP w Radzionkowie - Rojcy, biskup Eugeniusz Juretzko. W najbliższą niedzielę, 21 stycznia, o godz. 12.00 metropolita katowicki abp Wiktor Skworc odprawi w parafii jego pochodzenia Mszę św. za zmarłego śp. Biskupa.

Do modlitwy za Zmarłego metropolita katowicki zaprasza kapłanów, siostry zakonne, wiernych świeckich a w sposób szczególny wszystkie środowiska misyjne.

Bp Eugeniusz Juretzko OMI urodził się w Radzionkowie 25 grudnia 1939 jako drugie z czworga dzieci w rodzinie górnika Teodora i Marii z d. Skop. Ojciec Eugeniusza był miłośnikiem muzyki i należał do górniczej i parafialnej orkiestry dętej, a przez pewien czas był nawet jej dyrygentem. Eugeniusz uczył się gry na skrzypcach w Szkole Muzycznej w Tarnowskich Górach, a następnie doskonalił swoje muzyczne zdolności w Niższym i Wyższym Seminarium Duchownym prowadzonym przez oblatów.

Po ukończeniu szkoły podstawowej wstąpił do Niższego Seminarium Duchownego w Tarnowskich Górach. Udział w rekolekcjach głoszonych w parafii przez oblata o. Alfreda Rozynka sprawiły, że wybrał Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej i 7 września 1955 rozpoczął nowicjat na Świętym Krzyżu. W 1958 roku złożył egzamin maturalny. Następnie studiował teologię w Wyższym Seminarium Duchownym w Obrze. Święcenia kapłańskie z rąk abp. Antoniego Baraniaka otrzymał w Poznaniu 17 maja 1964. Po święceniach został skierowany do Lublińca, gdzie odbył roczne studium pastoralne. Następnie pracował w parafiach w Kędzierzynie, a od 1966 roku w Obrze.

W tym samym czasie Yves Plumey OMI, biskup rozległej diecezji Garoua z północnego Kamerunu, zwrócił się z prośbą o polskich oblatów. Pierwsza grupa złożona z czterech oblatów wyjechała z Polski 1 maja 1969 był wśród nich obrzański wikariusz o. Eugeniusz Juretzko (pozostali: Czesław Szubert, Tadeusz Krzemiński i Józef Leszczyński). W Paryżu doskonalił znajomość języka francuskiego. Po ukończeniu kursu, 2 stycznia 1970 wyjechał na misje do Kamerunu.

O. Eugeniusz został oddelegowany do utworzenia nowej misji w rozwojowej miejscowości Figuil. W 1979 roku przeniósł się do misji w Lam. W Lam pozostał tylko trzy lata, gdyż w roku 1979 powierzono mu urząd superiora polskiej delegatury w Kamerunie. W 1982 roku abp. Y. Plumey mianował go wikariuszem biskupim, a nowy arcybiskup Garoua, kard. Christian Turni uczynił go wikariuszem generalnym archidiecezji. Pełniąc ten urząd nie zaprzestał pracy misyjnej: od 1982 roku był odpowiedzialny za misyjny sektor Boula-lbib. 12 czerwca 1991 papież Jan Paweł II ustanowił go biskupem nowo powołanej do życia diecezji - Yokadouma. Wybrał sobie jako zawołanie Panie, oto jestem! A w herbie wpisał kilof i młot. Rada Miasta Radzionków 2009 roku nadała mu tytuł Honorowego Obywatela Miasta Radzionków. 25 kwietnia 2017 papież Franciszek przyjął jego rezygnację z kierowania diecezją. Bp Juretzko powrócił do Polski i zamieszkał w klasztorze w Lublińcu. Zmarł 16 stycznia 2018 w Lublińcu. (biogram za encyklo.pl)

Źródło: http://www.archidiecezja.katowice.pl/informacje-biezace/9157-mzap

(kz)


Refleksje o bpie Juretzko - pisze o. Adam Hetman OMI

W dniach, kiedy gorąco myślimy o naszym współbracie biskupie, który odszedł do Pana, o. Adam Hetman OMI dzieli się z nami wspomnieniami o ojcu Eugeniuszu Juretzko.

Biskup Eugeniusz Juretzko OMI był dla mnie i w sercu wciąż jest wzorem oblata. Patrząc na jego osobę nie widziałem na pierwszym miejscu biskupa, lecz ojca. Czyli kogoś bliskiego i kochanego. A przede wszystkim jest dla mnie misjonarzem par excellence. Czyli osobą, która miała serce wielkie jak świat. Święty Eugeniusz, nasz Założyciel, zachęcał, aby odważyć się na wszystko. I tym, który to zrealizował, był z pewnością nasz zmarły współbrat.

Jeśliby ktoś zwróciłby się do mnie z prośbą, aby pokazać mu, kto w naszych czasach zrealizował ideały Ojca Założyciela, wskazałbym mu bez chwili zwątpienia ojca biskupa. Jeśli bym spotkał jakąś młodą osobę, która zastanawiałaby się czy warto zostać oblatem, z przekonaniem odpowiedziałbym: „Spójrz na życie ojca biskupa, a przekonasz się, że warto”. I jeśli by, ktoś nie wiedział, na czym polega w praktyce charyzmat oblacki, z radością pokazałbym na ojca biskupa, który ten charyzmat w sposób doskonały realizował. A gdy w przyszłości ktoś zapyta mnie o oblata, który zapisał się w mojej pamięci i sercu, z dumą opowiem takiej osobie o ojcu biskupie.

Moje poznawanie tego najwybitniejszego oblata pochodzącego z naszej polskiej prowincji mogę podzielić na trzy etapy. Pierwszy etap, to czas gdy spotykałem biskupa Eugeniusza w nowicjacie i seminarium. Tym, co mnie przede wszystkim uderzyło w tym okresie to jego wielka pokora i skromność. Spotkałem następcę apostołów, który doskonale wiedział, że był sługą Chrystusa.

Drugi etap miał miejsce wtedy, kiedy odbywałem swój staż misyjny w Kamerunie. Miałem wówczas okazję uczestniczyć w święceniach kapłańskich, których udzielał ojciec biskup oraz przyjechać do Yokadouma, gdzie zostałem osobiście zaproszony do rezydencji biskupiej. W tym czasie odkryłem, jak ojciec biskup jest blisko ludzi, i jak bardzo jest przez nich kochany. Zobaczyłem również jak piękną pracę wykonują oblaci na tamtych terenach.

Trzeci etap poznawania zaczął się niedawno, tutaj w Lublińcu. Wtedy, kiedy schorowany biskup zamieszkał w naszym domu zakonnym oraz również wtedy, kiedy przebywał w szpitalu. W tych ostatnich miesiącach w sposób szczególny nawiązałem osobiste relacje z ojcem Eugeniuszem. Rozmawialiśmy na temat misji oraz czasami dzwoniliśmy do ojca Alojzego Chrószcza OMI, który posługuje w Gari Gombo, czyli w miejscu, gdzie w lutym miał zacząć mieszkać biskup. Ojciec Alojzy przesyłał mi zdjęcia pokazujące etapy budowy nowego domu dla biskupa. Następnie pokazywałem je biskupowi, który cieszył się, że zamieszka w tak ładnym domu. Warto dodać, że powstał on również dzięki bezinteresownej pracy mieszkańców, którzy chcieli w ten sposób wyrazić swoją wdzięczność względem swojego pasterza. Niedawno temu dom ten został ukończony.

W tym czasie zobaczyłem również, z jak wielką pogodą ducha podchodził biskup do cierpienia, i że nigdy nie narzekał, nie chciał być ciężarem dla innych. Ale przede wszystkim zobaczyłem, jak bardzo żył na co dzień misjami w Kamerunie. Można powiedzieć, że ciałem był obecny w Polsce, lecz sercem wciąż w Yokadouma. Pomimo pogarszającego się stanu zdrowia, był wciąż przekonany, że poleci do Kamerunu. Miał wykupiony bilet na drugiego lutego oraz wiele pomysłów na dalsze swoje misyjne życie. Nie dopuszczał myśli, że może zostać tutaj w Polsce. Niedługo ciało tego wielkiego misjonarza i apostoła pigmejów spocznie w jego ukochanej kameruńskiej ziemi. I z pewnością nie zostanie zapomniany ani w naszej prowincji, ani w swoje diecezji Yokadouma.

Jestem naprawdę szczęśliwy, że poznałem ojca biskupa oraz poczytuje to sobie za wielki przywilej, że mogłem spotykać się z nim przez ostatnie miesiące jego życia. Z pewnością jego osoba wpłynęła na kształt mojego oblackiego życia, i mam nadzieją, że w przyszłości będzie wciąż wpływała.

(ah)


19 stycznia 2018

PROSIŁBYM BOGA O UTOPIENIE MNIE W CIEPŁEJ WODZIE CELEM UKARANIA ZA TAKIE LENISTWO.

Spotkanie wspónoty dla wszystkich poza jednym członkiem zakończyło się sukcesem.

Jedynie ojciec [Martin], niemający ani odwagi, ani zdrowego rozsądku, uważa, że trudno mu połączyć zadaną pracę z wymaganą przeze mnie systematycznością. Z takimi apostołami nie zdobyto by świata. Wydaje mi się, że gdybym w wieku dwudziestu pięciu lat tak postępował, poprosiłbym Boga o utopienie mnie w ciepłej wodzie celem ukarania za takie lenistwo.

List do o. Hipolita Courtèsa, 06.03.1831, w: EO I, t. VIII, nr 386.

Gorliwość Eugeniusza, który płonął żarliwą milością do Zbawiciela i chciał, aby jego oblaci dzielili się nią między sobą i z najbardziej opuszczonymi nie była w stanie pojąć, że komuś brakuje miłości i gorliwości


Kolejne efekty prac w Gdańsku

Po niemal sześciu miesiącach od rozpoczęcia robót rozbierane jest rusztowanie ze znacznej części kościoła oblackiego w Gdańsku. Dzięki temu można zobaczyć już pierwsze efekty pracy konserwatorskiej.

Od pewnego czasu funkcjonuje też już nowa kotłownia. Prezentujemy garść zdjęć z postępów w pracach rewitalizacyjnych.

Prosimy o modlitwę za bezpieczeństwo i dobre owoce przedsięwzięcia.

(kz)


17 stycznia 2018

WIECIE, ŻE JESTEM OJCEM I TO JAKIM OJCEM!

Wiecie, że jestem ojcem, i to jakim! Nie wystarczy mi cząstka przeznaczona dla przełożonego.

Od dnia założenia zgromadzenia Eugeniusz miał poczucie duchowego ojcostwa. Powiedział o tym scholastykom, z którymi w Billens przeżył kilka szczególnych tygodni. Zauważamy ten duchowy aspekt ojcowskiej miłości. Okazywał ją Bogu i wykorzystywał w służbie dla Kościoła, a nie tylko dla osób.

Gdybyście mogli posłuchać pod drzwiami, jak mówię o was, lub przeczytać, co o was piszę, zrozumielibyście, kim dla mnie jesteście, ale wy to przecież wiecie i przed dobrym Bogiem rozliczy­cie mnie z moich uczuć. Wasze zalety, poświęcenie dla chwały Bożej i oddanie służbie Kościołowi staną się moją chlubą i radością pośród zgro­madzenia świętych; w głębi serca już się tym cieszę, błogosławię was, polecając się jak zawsze waszym modlitwom i pamięci.
Raz jeszcze z Bogiem, moje dzieci.

List do Jeana-Baptiste Mille, 24.01.1831, w: EO I, t. VIII, nr 383.


16 stycznia 2018

JAKŻE BYŁBYM SZCZĘŚLIWY, GDYBYM MÓGŁ KONTYNUOWAĆ JE Z WAMI!

Pisząc do młodych scholastyków Eugeniusz nadal snuje swoje wspomnienia o pierwszych dniach życia wspólnotowego Oblatów.

Stołem ozdabiającym nasz refektarz były deski ułożone obok siebie na dwóch starych beczkach. Od chwili złożenia ślubu ubóstwa nigdy nie mieliśmy szczęścia tak intensywnie go zakosztować.

Wówczas oblaci nie składali jeszcze ślubów zakonnych. Śluby złożą kilka lat później, gdy będą chcieli żyć w „stanie doskonałości”.

Nie przypuszczaliśmy, że było to preludium do osiągnięcia stanu do­skonałości, kiedy to żyliśmy w sposób tak mało doskonały. Uważam, nie bez przyczyny, że było to ubóstwo zamierzone, ponieważ aby z nim skończyć, wystarczyłoby przywieźć potrzebne rzeczy od mojej matki; wyciąg­nęliśmy stąd wniosek, że od tej chwili dobry Bóg ukierunkowuje nas na zalecenia ewangeliczne, które w przyszłości miały być podstawą naszych ślubów zakonnych, chociaż wtedy jeszcze o tym nie myśleliśmy. Stosując te zalecenia, poznaliśmy ich cenę.

Eugeniusz wspomina o radości z powodu tego wydarzenia i chce ją przeżyć z młodymi oblatami:

Zapewniam was, że cały czas byliśmy radośni; powiem więcej: ten nowy styl życia stanowiący ogromny kontrast z tym, co pozostawiliśmy za sobą, powodował, że często śmialiśmy się z niego naprawdę z całego serca. Zawdzięczam to miłe wspomnienie świę­tej rocznicy pierwszego dnia naszego wspólnego życia. Jakże byłbym szczęśliwy, gdybym mógł kontynuować je z wami!

List do Jeana-Baptiste Mille, 24.01.1831, w: EO I, t. VIII, nr 383.

Jakże byłbym szczęśliwy, gdybym mógł kontynuować je z wami! – do każdego z nas dzisiaj mówi również: żyjcie entuzjazmem pierwszych dni waszego powołania oraz charyzmatem i duchowością, jaka nam zostawił.


15 stycznia 2018

JUTRO OBCHODZĘ ROCZNICĘ TEGO DNIA, KIEDY TO SZESNAŚCIE LAT TEMU OPUSZCZAŁEM DOM RODZINNY, UDAJĄC SIĘ NA MISJĘ.

W obliczu prześladowań, wszelkiego rodzaju zawodów i strat, ajkie Eugeniusz poniósł w ciągu dwóch lat przypomina jedno z najważniejszych wydarzeń w naszym oblackim życiu. To dzień, w którym rozpoczęła się oblacka przygoda, gdy z niesamowitą prostotą i w ubóstwie, ale tekże z wielką radością, odkrył plan Boga wobec stowarzyszenia.

Jutro obchodzę rocznicę tego dnia, kiedy to szesnaście lat temu opusz­czałem rodzinny dom, udając się na misję. Ojciec Tempier uczynił to kilka dni wcześniej. Nasza siedziba nie była tak okazała jak zamek w Billens, a w porównaniu z waszym niedostatkiem, mieliśmy o wiele gorszą sytua­cję. Moje niewygodne łóżko umieszczono w wąskim przejściu prowadzącym do biblioteki, która wtedy była dużym pomieszczeniem służącym za sypialnię ojcu Tempierowi i drugiemu, ale jego nazwiska nawet nie wy­mieniamy pośród nas stanowiła ona również naszą salę wspólnotową. Za całe oświetlenie służyła nam tylko jedna lampa, jak szliśmy spać, stawiali­śmy ją na progu drzwi, tak aby korzystali z niej wszyscy.

List do Jeana-Baptiste Mille, 24.01.1831, w: EO I, t. VIII, nr 383.