Święty Krzyż: Ponad 500 Skautów Europy
Ponad pięciuset Skautów Europy przybyło w ostatnią sobotę września do świętokrzyskiego sanktuarium. Tegoroczny zlot odbywał się pod hasłem: „Ty masz słowa życia wiecznego”. Pielgrzymka rozpoczęła się czuwaniem i adoracją Najświętszego Sakramentu, zaś dnia następnego, w niedzielę, wędrownicy wraz z towarzyszącymi im duszpasterzami wzięli udział w porannej Mszy świętej po brzegi wypełniając bazylikę. Była to już trzydziesta edycja pielgrzymowania wędrowników do najstarszego polskiego sanktuarium.
Święty Krzyż to najstarsze polskie sanktuarium narodowe. Klasztor benedyktyński miał tutaj ufundować Bolesław Chrobry w 1006 roku. W opactwie na szczycie Łysicy przechowywane są relikwie Drzewa Krzyża Świętego. Najpierw byli tutaj obecni benedyktyni. W wyniku kasaty na wniosek zaborcy rosyjskiego majątki kościelne zostały przejęte przez państwo pozostające pod protektoratem carskiej Rosji. W 1936 roku do opieki nad sanktuarium zostali zaproszeni Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej. Objęli część zabudowań klasztornych z bazyliką, które podnieśli z ruiny. Od upadku reżimu komunistycznego w Polsce nieprzerwanie starali się o powrót do sakralnego charakteru: skrzydła zachodniego, w którym mieściło się najpierw więzienie carskie, a potem więzienie polskie, a także tzw. szpitalika pobenedyktyńskiego. W 2023 roku obiekt klasztorny na Świętym Krzyżu powrócił do swoich pierwotnych granic i przeznaczenia. Wraz z reintegracją zabudowań klasztornych na Świętym Krzyżu nie zmienił się dotychczasowy prawny zakres ochrony przyrody na tym obszarze, jak również ochrona zabytków.
W klasztorze na Świętym Krzyżu znajduje się dom nowicjatu Polskiej Prowincji Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej.
(kj)
Z listów św. Eugeniusza
NIE JEST CNOTĄ MÓWIENIE WSZYSTKIEGO, CO SIĘ MYŚLI
Ojciec Telmon był utalentowaną osobą z niezwykłym zapałem misyjnym i bezgraniczną energią, ale był też porywczy i nie zawsze pomyślał, zanim się odezwał. Zdarzało się, że obrażał ludzi.
Trzeba, żeby o. Telmon pohamował swój charakter; ma czterdzieści lat, dużo talentów i gorliwości; czy byłoby możliwe, żeby zmarnował tyle dobrych zalet przez brak umiarkowania. Niech raz na zawsze zrozumie, że nie jest cnotą mówienie wszystkiego, co się myśli. Są względy, które trzeba umieć zachować, nawet wtedy, gdyby się uważało, że ma się sto razy rację. Jest tyle środków, żeby skłonić ludzi do zmiany zdania; ale nigdy nie można obrażać. Wszystko jest stracone, gdy się kogoś urazi. Słyszałem, że zraził on biskupa koadiutora jakimś listem, który mu napisał.
List do ojca Eugèna Guiguesa w Kanadzie, 20.07.1847, w: PO I, t. I, nr 86.
"Wielkie talenty są najpiękniejszymi i często najbardziej niebezpiecznymi owocami ludzkiego drzewa. Wiszą na najcieńszych gałązkach, które łatwo urwać" - Carl Jung.
Komentarz do Ewangelii dnia
Ludzie, których spotykamy, coraz częściej nie są zainteresowani Panem Bogiem. Każdego dnia dostrzegamy ludzką obojętność, a nawet pogardę na sprawy wiary i duchowego życia. Nie wolno wtedy biadolić ani tracić ducha. Będąc blisko Boga, dając czytelne świadectwo swoim życiem, możemy być pewni, że wielokrotnie staliśmy się ważnymi drogowskazami dla niejednego człowieka. Idąc pod sztandarem Jezusa, mimo ludzkich porażek, jesteśmy zawsze zwycięzcami. Tak nam dopomóż, nasz Boże Wszechmogący.
Poznań: Relikwie Mario Borzagi OMI trafiły do Polski
29 i 30 września w Trydencie przedstawiciele Prokury Misyjnej, w tym redakcji „Misyjnych Dróg” i portalu misyjne.pl, otrzymali relikwie głównego patrona kaplicy Domu Misyjnego – bł. Mario Borzagi OMI. Przekazała je rodzona siostra błogosławionego. Wydarzenie relacjonuje misyjne.pl.
„O Jezu, proszę Cię, abym w ścisłym i prawdziwym sensie tego słowa, mógł się stawać zakonnikiem, kapłanem, misjonarzem i apostołem Twego Najświętszego Serca, i męczennikiem” – pisał w swoim dzienniku Mario. Urodził się 27 sierpnia 1932 r. w Trydencie. W 11. roku życia wstępuje do Niższego Seminarium Duchownego w Drenie. Z powodu wojny dwa lata później kończy tę szkołę, po jej przeniesieniu, w Trydencie, gdzie kontynuuje naukę – aż do chwili rozpoczęcia studiów teologicznych. W wieku 20 lat wstępuje do Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. 21 listopada 1953 r. w Ripalimosani składa pierwsze śluby zakonne. W oblackim domu studiów w San Giorgio Canavese, poprzez studium i modlitwę, przez cztery lata przygotowuje się do podjęcia misji ad gentes, od lat będącej jego ukrytym marzeniem. Po złożeniu ślubów wieczystych, 21 listopada 1956 r., zbliża się do „kapłaństwa – jak napisze – tak jak matka do momentu urodzenia dziecka”. I kontynuuje: „Chcę ukształtować w sobie wiarę i miłość doprawdy głęboką i wręcz granitową: inaczej nie mogę być męczennikiem” (1 lutego 1957).
24 lutego 1957 r. przyjmuje święcenia kapłańskie. Uroczystą prymicję odprawia w niedzielę 28 kwietnia w katedrze trydenckiej – jego macierzystej parafii. 2 lipca 1957 r. otrzymuje obediencję do Laosu, a 31 października wyrusza z Neapolu z pierwszą grupą włoskich misjonarzy oblatów – choć chciał pierwotnie pracować w Arktyce. 25-letni Mario jest najmłodszym w tej pierwszej grupie misjonarzy. Po trwającej cały miesiąc podróży docierają do Laosu. W Paksane, niedużym miasteczku nad brzegiem rzeki Mekong, niedaleko od stolicy Vientiane, spędza pierwszy rok swej misjonarskiej „przygody”, oddając się nauce języka laotańskiego, aby móc jak najszybciej wejść w kontakt z miejscową ludnością i móc jej zwiastować Dobrą Nowinę. W swoim „Dzienniku człowieka szczęśliwego” (edycja z 1985-86, uzupełniona w 2005) oraz w obfitej korespondencji przesyłanej z Laosu kreśli obraz swej duszy i opisuje życie na trudnej misji, którą jeszcze bardziej uciążliwą czyniła partyzantka komunistyczna. Pod koniec 1958 r. dociera do wspólnoty chrześcijańskiej w maleńkiej wiosce hmongów Kiucatiam. Oddaje się formowaniu katechistów, odwiedza rodziny, przygarnia i otacza opieką chorych, którzy nieustannie tłoczą się u jego drzwi.
Zobacz błogosławionych utrwalonych na filmie [WIDEO]
W niedzielę 24 kwietnia 1960 r. po mszy św. wychodzi mu naprzeciw grupa kilku Hmongów, ponawiając prośbę o udanie się do ich wioski w Pha Xoua. Udanie się tam oznaczało trzy dni marszu po wyboistych, górskich drogach lasów tropikalnych. Dzień później, w poniedziałek 25 kwietnia, o. Mario wyrusza w drogę w towarzystwie młodego katechisty, Pawła Thoj Xyooj. Z tej podróży już nigdy nie powrócą. Poszukiwania podjęte natychmiast po ich zniknięciu nie dały żadnej odpowiedzi. Świadectwa nagromadzone od samego początku, a przede wszystkim w tych ostatnich miesiącach, potwierdzają to, co było wiadome od zawsze: zamordowanie obydwu przez komunistyczną partyzantkę Pa-thet Lao. Mario nie zginął od razu. – Wykrwawiał się, a jego krew zrosiła tę ziemię – jak mówi jego rodzona siostra Lucia. Miał wówczas 27 lat.
Prezentacja książki
W Trydencie, dzień przed przekazaniem relikwii, odbyła się prezentacja kolejnej książki o bł. Mario pt. „Identikit”, autorstwa Fabio Ciardiego OMI i Paolo Damasso. Pierwszy autor opublikował nieznane jeszcze teksty błogosławionego, a drugi historię jego zdjęć, począwszy od dzieciństwa, aż po czasy spędzone na misjach. Prezentacja zgromadziła sporo członków wspólnoty nazywającej się „Przyjaciółmi Ojca Mario”, na czele z jego rodzoną siostrą Lucią Borzagą. Obecny na prezentacji był arcybiskup Trydentu Lauro Tisi. Mówiono o zwyczajności błogosławionego, o pragnieniu męczeństwa, jakie było w nim od zawsze, o czci Eucharystii i modlitwie, o otwartości na świeckich i o ludzkiej stronie. Był bardzo energiczny, ciekawy świata, miał wiele pomysłów, a także palił papierosy (co udokumentowano w książce na jednym ze zdjęć archiwalnych) i lubił trydenckie wino.
Utwór zainspirowany życiem oblata męczennika [WIDEO]
Przekazanie relikwii
Nie znaleziono do tej pory miejsca z ciałem bł. Mario. Pozostały po nim: pamiętniki, pierwsza sutanna uszyta przez matkę krawcową, inne pojedyncze pamiątki. Przekazanie relikwii nastąpiło w domu rodzinnym Borzagów. Najpierw została odprawiona msza św. w mieszkaniu bł. Mario, które zamieszkuje jego siostra Lucia. Uczestniczyła w niej właśnie ona, oblaci z Polski i Włoch oraz grono najbliższych przyjaciół Luci. Po Eucharystii nastąpiło odcięcie fragmentu pierwszej sutanny bł. Mario. Siostra tłumaczyła, że była ona przedłużana, gdyż oblat był jeszcze młody, gdy ją otrzymał. Ma wiele zaszyć, gdyż była cerowana po licznych wypadkach na rowerze, skuterze czy po wdrapywaniu się na płoty i ściany. Przedstawiono wszystkie pamiątki pozostałe po o. Mario, wspominano różne historie, a później pokazano jego szkołę, miejsca zabaw i kościół, w którym był ministrantem. Najciekawsze były wspomnienia rodzonej siostry o nim z okresu dzieciństwa, dorastania i wczesnej dorosłości.
List siostry
Lucia Borzaga napisała specjalny list na pergaminie, który podpisała w obecności zgromadzonych, a który został dołączony do relikwii. Zaczyna się on cytatem błogosławionego: „My, misjonarze, jesteśmy stworzeni w taki sposób: wyruszanie w drogę jest dla nas normalnością, wędrówka jest dla nas koniecznością, jutro drogi będą naszymi domami, a jeśli będziemy zmuszeni, żeby się zakotwiczyć w jakimś miejscu, przekształcimy go w drogę prowadzącą do Boga”. Relikwie zostały przekazane do kaplicy Domu Misyjnego znajdującego się przy Domu Prowincjalnym w Poznaniu. Kaplica ta jest pod wezwaniem bł. Mario Borzagi OMI i oblackich męczenników z Laosu i jest pierwszą pod tym wezwaniem, po beatyfikacji męczenników laotańskich, która odbyła się 11 grudnia 2016 roku w Vientianie – stolicy Laosu.
Z listów św. Eugeniusza
BĘDĄ ROZTROPNI, KIEDY BÓG WSKAŻE NAM, CO POWINNIŚMY ROBIĆ NA JEGO WIĘKSZĄ CHWAŁĘ
W miarę jak misja oblacka szybko się rozwijała, rosło zapotrzebowanie na misjonarzy. Działalność powołaniowa ojca Léonarda sprowadziła nowych oblatów, którzy byli bardzo entuzjastyczni. Eugeniusz szanował ich wolę co do celu ich posługi: we Francji czy na misjach zagranicznych. Był także przekonany, że będą szlachetni i odpowiedzą na największe potrzeby.
Objazd o. Leonarda dostarczył dość dużą liczbę kandydatów, którzy pragną ewangelizować Dzikich. Przyjmując ich, nie zobowiązałem się, że nigdy nie zatrudnię ich w innych posługach. Oczywiście będę miał jak największy wzgląd na ich zamiłowanie, ale będą roztropni, kiedy Bóg wskaże nam, co powinniśmy robić na Jego większą chwałę.
List do ojca Eugèna Guiguesa w Kanadzie, 20.07.1847, w: PO I, t. I, nr 86.
Słowa Bena Carsona: "Myślę, że jednym z kluczy do przywództwa jest uznanie, że każdy ma dary i talenty. Dobry lider nauczy się wykorzystywać te dary w tym samym celu" z pewnością odnoszą się do stylu przywództwa Eugeniusza. Niech hojność w dzieleniu się naszymi talentami będzie znakiem rozpoznawczym naszej mazenodowskiej rodziny.
Komentarz do Ewangelii dnia
Modlitwa do Anioła Stróża jest dla wielu jedną z pierwszych nauczonych w życiu. Przyjaciel dzieciństwa jest nadal przyjacielem dorosłych o sercu dziecka. Bóg dzieli się z aniołami i świętymi swoją troską o ludzi. Anioł Stróż jako wysłannik i sługa Boga dyskretnie asystuje nam w dobrych poczynaniach i chroni przed złym. Święty ojciec Pio z Pietrelciny miał tak bliską więź ze swoim aniołem stróżem, że nawet znał jego imię i mógł go widzieć. Aniele Boży stróżu (…) zawsze przy mnie bądź.
Święta Teresa od Dzieciątka Jezus Patronką Misji za sprawą oblatów…
14 grudnia 1927 r. papież Pius XI ogłosił św. Teresę od Dzieciątka Jezus Patronką Misji. Idea takiego patronatu zrodziła się w sercu kanadyjskiego Misjonarza Oblata Maryi Niepokalanej, Ovide Charlebois OMI, biskupa wikariatu apostolskiego Keewatin, który w momencie powstania, w 1910 r., sięgał aż do bieguna północnego. Krótko po kanonizacji św. Teresy, w 1925 r., bp Charlebois przebywał w Montrealu, przechodząc rekonwalescencję po dłuższej chorobie. Odwiedził go przyjaciel, pan Paul Lionel Bernard, który był jednym z najbardziej zaangażowanych świeckich w modlitwy i starania o beatyfikację i kanonizację młodej karmelitanki. Bernard pragnął uzyskać podpis bpa Charlebois pod listem dziękczynnym do papieża Piusa XI za dar kanonizacji.
Podczas tego spotkania oblacki misjonarz zasugerował, by zorganizować nową petycję do Stolicy Apostolskiej – właśnie w sprawie ogłoszenia św. Teresy Patronką Misji. Sprawy potoczyły się szybko – wkrótce wraz z bpem Charlebois dwunastu kanadyjskich biskupów misyjnych Zachodu i Północy podpisało taką prośbę do papieża. W marcu 1926 r. papież petycję przyjął życzliwie, lecz po konsultacji z prefektem Kongregacji Rozkrzewiania Wiary, kard. Van Rossum, poproszono o dalsze wyjaśnienia – czy chodziłoby o patronat nad kanadyjskimi misjami, czy misjami na całym świecie…? W tym ostatnim przypadku Stolica Apostolska oczekiwała, by podobną prośbę podpisali także biskupi misyjni z innych krajów. Bp Charlebois zaangażował się więc w dalszą promocję tej idei. Do marca 1927 r. uzyskano ponad 200 podpisów biskupów z całego świata. Listy poparcia biskupów-misjonarzy, zebrane w pięknej oprawie i ozdobione ilustracjami przekazano Piusowi XI 14 października 1927 r. Pozytywna decyzja Ojca Świętego, podjęta w listopadzie, została ogłoszona 14 grudnia 1927 r. Św. Teresa od Dzieciątka Jezus, która całe zakonne życie spędziła w karmelu w Lisieux, została ogłoszona Patronką Misji.
Nie bez znaczenia dla idei bpa Ovide Charlebois było doświadczenie należącego do jego jurysdykcji zakonnej o. Arsene Turquetila OMI, który w 1912 r. został przezeń posłany do Arktyki, z celem założenia pierwszej stałej katolickiej misji wśród Inuitów (Eskimosów) nad Zatoką Hudsona. Przyjęcie przez Inuitów wiary katolickiej, które dokonało się po pięciu latach pozornie bezowocnej pracy misjonarzy, o. Turquetil przypisywał szczególnemu wstawiennictwu św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Oblackiego misjonarza Inuitów oraz Małą Tereskę łączyło odrobinę geografii, choć święta, jak wiadomo, na misje nigdy nie wyjechała. Arsene Truquetil pochodził bowiem z diecezji Bayeux, do której należała miejscowość Lisieux. Stąd jego szczególne nabożeństwo do świętej karmelitanki oraz trwająca do dziś tradycja w arktycznej diecezji Chruchill-Hudson Bay, której o. Turquetil był pierwszym biskupem: po każdej Mszy św. Inuici zanoszą krótkie wezwanie: Jezusie, Maryjo, Józefie, Tereso od Dzieciątka Jezus – módlcie się za nami.
Opr. Paweł Zając OMI, na podstawie M.J.H. Lajeunesse OMI, Sainte Thérèse de Lisieux Patronne Spéciale des Missions et des Missionnaires, w: Esquimaux. A nos missionnaires héroïques les Oblats de Marie Immaculée et les Sœurs Grises, Quebec 1955.
Janusz Napierała OMI: Mój różaniec
Niestety w Nazarecie nie było wielkich szkół rabinackich, choćby takiej, do której uczęszczał św. Paweł u stóp Gamaliela w Jerozolimie (Dz 22,3). Zresztą była kobietą… nie przyjęliby Jej.
Jednak potrafiła szukać odpowiedzi… pytać, słuchać, a potem rozważać w swoim sercu (Łk 1,29.2,19) i okazywało się, że zna właściwe odpowiedzi…
Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!
Ostatnio ktoś zapytał mnie: Skąd ojciec to wszystko wie?
Musiałem się zastanowić.
Niestety, niewiele ostatnio czytam. (Wiem. Zaniedbanie. Poprawie się…)
Nie siadałem u stóp żadnego Gamaliela… bez szans na dr… prof. … hab. …
Ale właśnie – skąd się wzięło w mojej głowie to… czy tamto???
Skąd … to mam? I co za mądrość… przecież ja tylko cieśla??? (por. Mk 6,2)
Ano tak… były jeszcze przecież te otwarte i darmowe wykłady dla /…/ właśnie… dla kogo???
Chciałem napisać, że dla takich jak ja…, co to egzaminów wstępnych do tych wyższych i elitarnych by nie zdali… i na czesne by nie uzbierali.
Ale przypomniałem sobie że przecież często w ławie… na klęcznikach… obok mnie i ci wielcy siadali… rektorzy i ich asystenci, specjaliści od trudnych do zrozumienia pewnych spraw (por. 2 P 3,16)
Ciekawe dlaczego przychodzili… co ich tam przyciągało…?
Może to była odmiana, ucieczka od ich grubych i mądrych ksiąg, nad którymi ślęczeli? Wystarczyło przyjść, usiąść, słuchać, a potem rozważać w swoim sercu…, bo tutaj w jednym prostym zdaniu to, co inni setkami trudnych słów w swojej mądrości opisywali…
A może były takie atrakcyjne bo krótkie? Co to w końcu 20 minut w ciągu całego dnia?
A może chodziło o wykładowców?
Tylko kto właściwie tam nauczał? Dziwne to grono…
Ten którego właściwie nie widać i nie słychać… tylko niekiedy poczuć można, jak delikatne tchnienie na policzkach…??? (por. 1 Krl 19,12) lub pojawiał się jak błysk… język jakby z ognia, nad którymś z nas… a potem on już jakiś inny… jakby w nim płonął… (Dz 2,3nn.)
Albo Ten z rodu cieśli i Jej… Pani Rektor… bo to w końcu Jej szkoła…
Sam nie wiem…, dlaczego tam chodzę…, bo przecież nie tylko dlatego, że niekiedy rzeczywiście w ułamku sekundy… tajemne sprawy stają się tak oczywiste… rozświetlone blaskiem Jego Ognia…, a może chodzi o to, iż niekiedy najpiękniejsze i najlepsze były te chwile, gdy mogę po porostu usiąść i wpatrywać się w ich twarze… ich życie… pytać, słuchać, a potem rozważać w swoim sercu…
Czas na kolejny wykład… dziś sobota, zaraz… zaraz, o czym to ma być?
- Zwiastowanie
- Nawiedzenie św. Elżbiety
- Narodzenie Jezusa
- Ofiarowanie Jezusa
- Odnalezienie Jezusa w świątyni
o. Janusz Napierała OMI – misjonarz ludowy (rekolekcjonista) z domu zakonnego w Kędzierzynie-Koźlu.
Duchowość oblacka: Codzienny różaniec jest częścią oblackiej reguły
Jedną z praktyk pobożnościowych wpisanych w oblacki charyzmat jest odmawianie modlitwy różańcowej. Konstytucja 36. misjonarzy Niepokalanej podkreśla:
W zjednoczeniu z Maryją Niepokalaną, wierną Służebnicą Pana, prowadzeni przez Ducha Świętego będą pogłębiać swoją zażyłość z Chrystusem. Z Nią będą rozważać tajemnice Wcielonego Słowa, szczególnie w modlitwie różańcowej.
15 sierpnia 1951 roku o. Léo Deschâtelets OMI sprecyzował bardzo wymownie cel oblackiego charyzmatu:
Stać się oblatem Maryi Niepokalanej, to znaczy […] w pewnym sensie wcielić się w Maryję, aby z Nią rodzić Jezusa w duszach, nauczając słowem i przykładem, kim jest Chrystus.
Mój różaniec - świadectwo zakonnika
Intuicja Założyciela i generałów Zgromadzenia znalazła swoje odzwierciedlenie w nauczaniu św. Jana Pawła II, który w liście apostolskim Rosarium Virginis Mariae podkreślał, że modlitwa różańcowa nie jest modlitwą recetatywną, ale kontemplacyjną. Każda dziesiątka stanowi zatem przestrzeń czasu, w której – oczyma Maryi – wpatrujemy się w kolejną tajemnicę życia Chrystusa. Nie chodzi zatem tyle o słowa, ale o serce. Stąd różaniec jest bardziej chrystocentryczny niż maryjny.
Co ciekawe, aż do końca XIX wieku oblaci Maryi Niepokalanej odmawiali codziennie 18. tajemnic różańcowych. Do każdej z trzech części (radosna, bolesna, chwalebna – tajemnice światła dołączył do różańca św. Jan Paweł II) dodano po jednej tajemnicy:
- przed piątą tajemnicą radosną rozważano adorację Jezusa przez aniołów, pasterzy i mędrców;
- przed piątą tajemnicą bolesną medytowano tajemnicę o Jezusie znieważanym;
- przed piątą tajemnicą chwalebną kontemplowano Jezusa, który zasiada po prawicy Ojca;
W ten sposób odmawiano różaniec aż do kapituły generalnej w 1893 roku.
W pierwszych latach formacji przypominano, że:
Głównym nabożeństwem ku Jej czci jest różaniec odmawiany wspólnie. Musimy więc lubić to ćwiczenie, oddawać mu się z serdecznym nabożeństwem, starać się wywiązywać z niego jak najtroskliwiej. Przez nie będziemy spłacać dług miłości wobec Maryi.
Dziś różaniec stanowi codzienną praktykę pobożnościową każdego misjonarza oblata Maryi.
(pg)
Komentarz do Ewangelii dnia
Często bywa tak, że jesteśmy świadkami jak inni rzucają „słowa na wiatr”. Niestety czasem to my nie wywiązujemy się ze swoich zobowiązań, bywamy krnąbrni i przekorni. Zanim coś zrobimy, rozdrażnimy tylko siebie i innych. Albo dużo mówimy, a mało z tego wynika. Przypomina to obecny czas przedwyborczy. Dużo „gadania”, a mało słuchania i naprawdę realizowania i traktowania poważnie „rzucanych” obietnic. Do którego syna z Ewangelii jest nam bliżej? Pomyślmy i pomódlmy się, abyśmy mieli odwagę być jak inny syn. Syn Boga Żywego - Jezus Chrystus. W Nim wszystko względem Ojca było na „tak”. Nie „zatwardzajmy” serc, pozwólmy działać Bogu w nas i przez nas.