Oblaci w Senegalu o owocach papieskiej wizyty w Afryce
Ojciec Bruno Favero OMI przybył do Senegalu w 1992 roku, zaraz po wizycie Jana Pawła II w tym kraju. Przez trzydzieści lat obserwował dość konsekwentny rozwój regionu, ale pełen napięć politycznych i społecznych na południu, w Casamance.
W każdej misji, do której jeździłem, nie było prądu ani wody pitnej, a teraz jest prawie wszędzie. Zwłaszcza w szkolnictwie widać postęp – wyjaśnia zakonnik – postęp, który dotarł do prawie wszystkich dzieci i młodzieży, przynajmniej w niektórych rejonach. Z religijnego punktu widzenia ta podróż Następcy Piotra pozostawiła pragnienie otwartości wobec muzułmanów, a dialog z czasem stał się rzeczywiście trochę bardziej otwarty, w pewnym sensie oficjalny.
Dialog, jedno z kluczowych słów, które zaznaczyło również obecność papieża Franciszka w ostatnich tygodniach między narodami dwóch krajów, w których konflikt przybrał charakter chroniczny.
W Kongu wpływ był bardzo polityczny, papież natychmiast postawił kropkę nad „i” – komentuje Favero – a słowa „zostawmy Afrykę Afrykanom i nie plądrujmy jej” były bardzo mocne, rozumiane również tutaj w Senegalu jako niezwykłe przesłanie w czasie, gdy wymagania ekonomiczne wobec mocarstw zachodnich są bardzo wysokie.

Wysiłki mające na celu zapewnienie środków do życia wpływają na duszpasterstwo. Favero wspomina również o geograficznych realiach Mali i Burkiny, gdzie „ten dyskurs jest głęboko odczuwalny”. Wyraża wielkie uznanie wobec apelu, jaki Papież skierował do Kościoła afrykańskiego o wierność i zaangażowanie, którym czasem grozi niebezpieczeństwo bycia trochę w tle ze względu na wysiłki egzystencjalnego utrzymania.
Trzeba ciężko pracować, aby żyć i w tym sensie duszpasterstwo może ucierpieć. Dlatego zaproszenie do podstawowych wartości życia kapłańskiego, duszpasterskiego i zakonnego było bardzo ważne. W Sudanie Południowym wezwanie do współistnienia we wszystkich aspektach jest przede wszystkim ważne dla społeczeństwa, które od dawna jest kuszone przez nacjonalistyczne porywy lub w każdym razie przez interesy jakiegoś lobby. "Jest to fakt, który dotyczy również naszego regionu”.
Casamanca to pas lądu na południe od Senegalu, gdzie wciśnięta jest Gambia, Favero przybywa tam od 1999 roku. Tutaj, po prezydenturze Senghora, sytuacja drastycznie zmieniła się na początku lat 80.:
Po części z powodu problemów gruntowych, po części z powodu przemieszczania się personelu administracyjnego z różnych regionów, po części z powodu poczucia dumy narodowej podsycanej przez charyzmatycznego przywódcę, który stał u steru kraju.
Favero podsumowuje lata napięć wybuchem pragnienia niepodległości, naznaczonym eskalacją i wyrównaniem rachunków między różnymi wioskami i grupami aż do końca lat 90.

Bliskość Gambii i Gwinei Bissau nasiliła to zjawisko, ponieważ bazy rebeliantów Ruchu Demokratycznych Sił Casamanca (MFDC) znajdowały się na granicach i senegalskim siłom zbrojnym nie było łatwo interweniować w tym rejonie.
Byłem obecny właśnie w tamtym okresie aż do 2000 roku. Od 2004 roku sytuacja na granicy z Gwineą znacznie się poprawiła, potem w drugiej dekadzie lat 2000 Ruch wygasł.
Negocjacje pokojowe pod auspicjami Wspólnoty Sant'Egidio miały miejsce w 2012 roku, kiedy prezydent Sall zapowiedział, że region ten byłby poligonem doświadczalnym dla zaawansowanej polityki decentralizacji:
Na granicy Gambii wciąż istnieją bazy separatystyczne – dodaje Favero – ale teraz zajmują stanowiska bardzo odległe od ideologicznych z przeszłości: poświęcają się uprawie narkotyków, konopi, wycinaniu lasów. Od zeszłego roku armia senegalska intensywnie interweniowała na niektórych obszarach, aby uwolnić niektóre terytoria.
Odbudowa, służba zdrowia, szkoły, towarzyszenie uchodźcom Znajomość lat krwawego konfliktu zmusiła ojca Favero i jego zgromadzenie do priorytetowego zaangażowania się w towarzyszenie uchodźcom w ich drodze powrotnej. W miarę postępu rozminowywania zakonnicy pomagali w odbudowie całych wiosek.
Zajmowaliśmy się głównie zdrowiem, wiejskimi aptekami, szkołami; chodziło o odzyskanie całej gospodarki tego obszaru. Byliśmy na czele odbudowy, rozprowadzaliśmy pomoc. Ludzie, zarówno chrześcijanie, jak i muzułmanie, wierzyli nam i mogliśmy kontynuować działalność. Wznowiliśmy katechezę i zaangażowanie duszpasterskie – mówi – zwłaszcza z kobietami w zakresie animacji i promocji kobiet.
(VaticanNews.va/tł. pg)
Z listów św. Eugeniusza
WTOREK 1 TYGODNIA WIELKIEGO POSTU
"Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, zanim jeszcze Go poprosicie" (Mt 6, 8).
To prawda, że zawsze pokładałem całą ufność w dobroci Bożej. Jak ojcu mówiłem, codziennie składałem świętą ofiarę w tej intencji. Ustawicznie wzywałem świętej Dziewicy i wszystkich świętych, ale szczególnie najwyższego Pośrednika, na którego chwałę są poświęcone wszystkie nasze zamiary. A muszę powiedzieć, że nigdy tak się nie modliłem, nigdy również nie modliłem się z taką pociechą (skutek absolutnej, ale synowskiej ufności) do tego stopnia, że mówiłem do naszego Pana tak, jak ośmielałem się wierzyć, że robiłbym to, gdybym miał szczęście żyć wówczas, gdy On chodził po ziemi, aby na niej rozsiewać dobrodziejstwa i każdemu udzielać tego, o co prosił.
List do ojca Tempiera, 16.02.1826 r., w: PO I, t. VII, nr 224.
Komentarz do Ewangelii dnia
Trwając w atmosferze nawracania, czyli porządkowania sfer życia naszego i zwracając się ku Stwórcy, potrzebujemy pomocy w wypowiadaniu tego, co nosimy w sercu. Pan Jezus uczy nas jak mamy formułować nasze pragnienia i na co trzeba położyć szczególny akcent. Nie gadatliwość, nie zalew słów, ale pogłębione i umocnione spojrzenie na naszego Ojca, który jest w Niebie i pełnienie Jego świętej woli. Odkrywanie, że On jest naszym Ojcem i „potrzebuje nas” do bycia w pełni szczęśliwym. On to zaprasza nas do przypominania sobie i życia tymi słowami, jakie ku Niemu wypowiadamy. Zapewne w tym pomoże nam i post, i jałmużna. Jak mawiała św. Matka Teresa: "Owocem ciszy jest modlitwa. Owocem modlitwy jest wiara. Owocem wiary jest miłość. Owocem miłości jest służba. Owocem służby jest pokój". Modlitwa to nie tylko trwanie „na łączach” z Bogiem, ale to też działanie w Jego mocy i pod Jego natchnieniem. „Przeto czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie Nie bądźcie zgorszeniem ani dla Żydów, ani dla Greków, ani dla Kościoła Bożego, podobnie jak ja, który się staram przypodobać wszystkim pod każdym względem nie szukając własnej korzyści, lecz dobra wielu, aby byli zbawieni”(1Kor 10,31-33). Niech słowa świętego Pawła pomogą i nam bardziej przeżywać nasze modlitwy w duchu większej miłości i oddania na rzecz Bożego Królestwa.
Przewodnicy Świętokrzyscy na Świętym Krzyżu
Przewodnicy Świętokrzyscy świętowali Międzynarodowy Dzień Przewodników Turystycznych w Sanktuarium Relikwii Drzewa Krzyża Świętego. Eucharystii w ich intencji przewodniczył superior miejscowej wspólnoty zakonnej – o. Marian Puchała OMI. Słowo do zebranych skierował o. Krzysztof Czepirski OMI – rektor bazyliki.
Jako kustosze naszego sanktuarium bardzo się cieszymy, że wybraliście to miejsce na świętowanie Międzynarodowego Dnia Przewodników Turystycznych. Wszyscy jesteśmy świadomi niezwykłości tego miejsca, która wypływa nie tylko z tysiącletniej historii opactwa benedyktyńskiego, ale nad wszystko z obecności Relikwii Drzewa Krzyża Świętego, na którym umarł nasz Pan i Zbawiciel Jezus Chrystus. Święty Krzyż to niezwykłe miejsce tajemnicy i mocy płynącej z Krzyża naszego Pana, z tajemnicy Odkupienia i Zbawienia całego świata. W tym czasie Wielkiego Postu, gdy myśli nasze zwracają się ku Jerozolimie, właśnie wypełniają się Misteria Paschalne: Męki, Śmierci i Zmartwychwstania naszego Pana – mówił o. Marian Puchała OMI. – Przyprowadzając tutaj rzesze pielgrzymów i turystów jesteśmy świadomi odpowiedzialności jaka na nas spoczywa, że tutaj zwracamy uwagę nie tylko na piękno architektury i sztuki, piękno przyrody, ale nade wszystko na dzieje naszego zbawienia. I nie lękajcie się mówić o tym turystom, głosić krótką katechezę, dawać świadectwo swojej wiary i prowadzić do kaplicy Relikwii Krzyża Świętego.
Po modlitwie odbyło się spotkanie na korytarzu klasztornym.
(pg/Święty Krzyż)
Warsztaty muzyczne Festiwalu Życia
Na warsztatach muzycznych przez cały miniony weekend uczestnicy uczyli się grać i śpiewać hymny Festiwalu Życia oraz hymn tegorocznych Światowych Dni Młodzieży pod okiem profesjonalnych muzyków tworzących zespół festiwalowy. Oprócz wokalistów w warsztatach uczestniczyli również muzycy grający na gitarze elektrycznej, basowej, ukulele czy perkusji.
Nauczyliśmy się rzeczy, które dwa czy trzy dni wcześniej wydawały nam się w ogóle nie do ogarnięcia, nie wiedzieliśmy, że można tyle rzeczy zrobić z muzyką. Mogę powiedzieć, że bardzo mocno rozwinęła się moja świadomość muzyczna. Więcej słyszę, zupełnie inaczej słucham teraz muzyki – opowiada Łukasz z Boronowa, basista parafialnego zespołu Na Twoją Chwałę.
Ruszyła rejestracja na Festiwal Życia 2023
Z kolei na zajęciach wokalnych uczestnicy uczyli się między innymi tego, jak rozgrzewać struny głosowe i jak śpiewać na głosy, żeby cały zespół dobrze brzmiał.
Najbardziej podobało mi się w warsztatach to, że prowadzący poświęcali czas każdemu indywidualnie, więc mogliśmy zaśpiewać solowe fragmenty – dodaje Krzysztof z Koszęcina, który uczestniczył w sekcji wokalnej, ale marzy też o nauce gry na saksofonie.
Usatysfakcjonowani rezultatami warsztatów byli również ich prowadzący.
Nie spodziewałem się, że będzie tak dobrze! Zagraliśmy pięć dotychczasowych hymnów, niektóre z nich są dość trudne, ale okazało się, że zagraliśmy mega energetyczny i uwielbieniowy koncert, z czego jestem strasznie szczęśliwy – mówił na gorąco tuż po zakończeniu warsztatów Adam Szewczyk, który prowadził sekcję instrumentalną.
Całość zakończyła się w niedzielę koncertem w kaplicy Świętych Młodzianków, na którym uczestnicy warsztatów wraz z prowadzącymi wystąpili przed publicznością, prezentując efekty trzech dni pracy.
(niniwa.pl)
4,8 ton pomoc od oblatów z Niemiec dla Ukrainy
Do centralnego magazynu pomocy humanitarnej Polskiej Prowincji w Zahutyniu dotarł transport z Prokury Misyjnej z Niemiec. To dar Prowincji Środkowoeuropejskiej dla udręczonej Ukrainy. Blisko 5 ton darów to głównie odzież, obuwie, środki higieniczne, koce, pościele i przedmioty potrzebne do codziennego funkcjonowania. W rozładunku jak zawsze pomają parafianie oblackiej wspólnoty w Zahutyniu.
Rok wojny-rok pomocy
(pg/zdj. K. Bucholc OMI)
Od uzdrowienia po wolontariat na Madagaskarze
Ewelina i Ula Blinstrub to siostry bliźniaczki, zaangażowane we wspólnoty charyzmatyczne, które spędziły miesiąc na Czerwonej Wyspie. O historiach, których tam doświadczyły i niesprawiedliwościach chwytających za serce rozmawia z nimi Karolina Binek.
Karolina Binek: Jak to się stało, że bliźniaczki z Polski zaczęły ewangelizować na Madagaskarze?
Ula: Pięć lat temu miałam poważne problemy z uchem. Wtedy też razem z siostrą pojechałam na rekolekcje charyzmatyczne. Jedna z osób powiedziała podczas tego wydarzenia, że wśród tych dwóch tysięcy osób jest ktoś, kto ma problemy z prawym uchem, słyszy charakterystyczny pisk. I mówiła, że wierzy, iż zaczyna się moje uzdrowienie. Byłam w szoku, bo ta osoba nie miała prawa tego wiedzieć. W sercu powiedziałam jednak: „Boże, jeżeli to jest o mnie, to przyjmuję to uzdrowienie”. Kiedy kolejnego dnia byłam u laryngologa, okazało się, że prawie wszystko jest w porządku i nie potrzebuję żadnego zabiegu. Od tego momentu ja i moja siostra zaczęłyśmy jeszcze bardziej zbliżać się do Boga. Zaczęłyśmy budować z Nim osobistą relację i czytać słowo Boże oraz uczyć się rozpoznawać Jego głos. Nie trzeba w to wierzyć. Niemniej, to wydarzenie zmieniło naszą historię.
Ewelina: Myślę, że można powiedzieć, że pięć lat temu nawróciłyśmy się, poznałyśmy żywego Boga. Nasza wiara stała się czymś więcej niż chodzeniem do kościoła tylko z tradycji. Kiedy czytałyśmy 16. rozdział Ewangelii wg św. Marka, w którym jest napisane: „Na chorych będą kłaść ręce, i ci odzyskają zdrowie”, w naszych sercach pojawiło się pragnie- nie, aby działać w ten sposób. Dołączyłyśmy do wspólnoty, a dwa lata temu pojechałyśmy na kolejne rekolekcje. Podczas jednej z modlitw uwielbienia przyszedł do mnie obraz Afryki wraz z jej wyspami. W czasie przerwy po jednej z konferencji podszedł do nas brat zakonny – oblat Daniel, który od 30 lat mieszka na Madagaskarze – i zaprosił nas do siebie, by i tam dzielić się świadectwami, modlić o uzdrowienie i głosić Ewangelię. Trochę to trwało, ale we wrześniu tego roku udało nam się wreszcie dotrzeć na Madagaskar.

Inny kontynent, inny klimat, inna kultura, inna mentalność mieszkańców. Domyślam się, że pierwsze dni na Madagaskarze mogły być dla Was trudne.
Ula: Zaskoczyła nas nawet pogoda, bo okazało się, że w nocy jest tylko 13 stopni Celsjusza, a przecież większość z nas myśli, że to taka ciepła wyspa – wyjechałyśmy w wakacje, kiedy u nich jest zima. Poza tym trudno było nam zrozumieć i pogodzić się z biedą, która była bardzo widoczna nawet w stolicy. Szczególnie widać ją na ulicach, gdzie pomiędzy ludźmi chodzącymi pieszo, ciągnącymi wózki na plecach i jadącymi tuk-tukami, raz po raz pojawia się drogi samochód. A obok niewielkich domków ludzi żyjących naprawdę skromnie mieszczą się duże wille. Jeśli natomiast chodzi o mentalność Malgaszy, to nie spodziewałyśmy się, że są aż tak „otwarci duchowo”. Bo dość powszechne jest, że w niedzielę idą na mszę, w piątek na spotkanie wspólnoty, a w sobotę do szamana.
Wspominając Wasz wyjazd na Madagaskar, piszecie na Instagramie, że zaskoczyło Was również tak wiele drzwi otwartych przez Boga.
Ewelina: Tak, bo choć zupełnie się tego nie spodziewałyśmy, to zdarzało się, że do domu naszej malgaskiej gospodyni przychodziło kilkanaście osób, by modlić się razem z nami. Pewnego dnia przyszła też Monika, która miała problemy z nadciśnieniem i chciała, byśmy pomodliły się za jej zdrowie. Podczas modlitwy wstawienniczej w tej intencji przyszedł mi do głowy obraz małego, białego malgaskiego domku. Kiedy ją o niego zapytałam, to okazało się, że ta kobieta w jednym z miast buduje parafię. Jednak, ze względu na brak funduszy, na razie ten domek jest kościołem. A że Moni- ka zajmuje się tym już od dłuższego czasu, to zaczęła czuć się wypalona i modlić do Boga, żeby jej pomógł. Po spotkaniu z nami doszła do wniosku, że Bóg rzeczywiście widzi jej zmagania i chce, by kontynuowała swoje dzieło.

Ula: To są takie momenty z wyjazdu, które chwytają za serce. Wśród nich jest także historia związana z młodymi chłopakami z jednego z biedniejszych regionów Madagaskaru. Zaprosiłyśmy ich do wspólnej modlitwy. Niektórzy chłopacy zdążyli wcześniej uciec, więc udało nam się pomodlić tylko z kilkoma. I chociaż ci młodzi ludzie pochodzili z trudnych rodzin, mogli mieć prawdopodobnie za sobą już pierwsze kradzieże i raczej na co dzień daleko im było do kościoła, to wszyscy otwierali swoje serce na modlitwę, przyjmowali ją i byli bardzo poruszeni. I mimo że to dla nas bardzo miłe i też umacniające w wierze, to swoim działaniem chciałyśmy pokazać przede wszystkim, że to nie my jesteśmy wyjątkowe, ale to miłość Jezusa jest wyjątkowa.
W Waszych historiach można zauważyć, że Madagaskar to kraj kontrastów. Są niewielkie domki z palm, a obok nich duże wille. I są ludzie żyjący w skromnych warunkach, którzy chodzą wszędzie pieszo. Co czuje się, widząc takie różnice? Bo chyba nie jest łatwo się do tego przyzwyczaić?
Ula: Miałyśmy w sobie dużą niezgodę na to. I trudno nam było oswoić się z tym, że mamy bardzo mocno w sercach osoby ubogie, a na przykład zostałyśmy zaproszone na wystawny obiad do kogoś zamożnego. Ale z czasem okazało się, że to też była część Bożego planu. Zostałyśmy posłane do ludzi ubogich, ale i do tych mających duże wpływy w mieście. Bo przecież te wspólne spotkania z zamożnymi mogą przynieść wiele dobrych owoców i pomóc osobom żyjącym w trudniejszych warunkach.
Ewelina: Z tym kontrastem wiązały się przeżycia, których nie zapomnimy. Miałyśmy okazję być w jednym z najbardziej ubogich regionów Madagaskaru, gdzie w czasie pory deszczowej ludzie we własnych chatach chodzili w błocie. Mamy ten widok przed oczami i wielkie poczucie nie- sprawiedliwości. Ale dzięki takim sytuacjom i wspólnym modlitwom z mieszkańcami tamtejszych terenów mimo wszystko cieszyłyśmy się, że udało nam się tam dotrzeć i że Bóg nie zapomniał o tych ludziach i wciąż widzi trudności, z którymi zmagają się na co dzień. A my teraz, po powrocie do Polski, jeszcze bardziej doceniamy i jesteśmy wdzięczne za wszystko, co mamy. Dziś wiemy też, że pobyt na Madagaskarze nie był naszym ostatnim misyjnym wyjazdem.
Tekst pochodzi z "Misyjnych Dróg"
(misyjne.pl)
Święty Krzyż: VIII Pielgrzymka w Intencji Trzeźwości
W pierwszy piątek Wielkiego Postu w Świętokrzyskim Sanktuarium odbyła się VIII Pielgrzymka w Intencji Trzeźwości. W tym dniu pątnicy mieli okazję uczestniczyć w jednym z dwóch nabożeństw drogi krzyżowej. Pierwsze odbyło się na krużgankach klasztornych – poprowadził je o. Bogusław Harla OMI, duszpasterz pielgrzymów. Drugie wyruszyło Drogą Królewską z kościoła w Nowej Słupi.
Wydarzenie odbyło się w ramach 56. Tygodnia Modlitw o Trzeźwość Narodu. Eucharystii wieńczącej pielgrzymkę przewodniczył Biskup Kielecki Jan Piotrowski. W homilii nawiązał do rocznicy rozpoczęcia wojny na Ukrainie.
To nic nowego. Tam, gdzie wyrzuca się Chrystusa ze swojego życia, tam nie może być porządku i ładu. Armaty i czołgi same nie strzelają, musi być w tym człowiek. To jest wojna złego człowieka z dobrym. (..) Można postawić sobie pytanie, czy alkoholizm jest grzechem, czy nałogiem? Jedno jest pewne. Nikt nie planuje być alkoholikiem. A jednak bywa, że jest to bardzo trudne, wtedy rzeczywiście staje się grzechem. Pojawiają się grzechy pogardy, nienawiści, zdrady, lenistwa.(..) Gratuluję wam, że jesteście i chcecie być razem. Walczcie o siebie, bo jest o co walczyć. Nadszedł czas wspólnego pielgrzymowania przez życie trzeźwe i dobre, szlachetne i pełne nadziei. Niech każdy z was wybierze najlepszą drogę, taką, jakiej potrzebuje. Maryja, Matka Bożego Syna, niech was owocnie prowadzi – mówił hierarcha.
(pg/kw/Radio Kielce)
Kijów: Punkt grzewczy w oblackim kościele
W niedzielę 26 lutego ordynariusz łacińskiej diecezji kijowsko-żytomierskiej na Ukrainie poświęcił w Kijowie pomieszczenia punktu grzewczego w oblackim kościele św. Mikołaja. Będzie on służył ludności w momentach przerw w dostawie ciepła i służył jako schron w sytuacjach zagrożenia. Biskup Witalij Krzywicki przewodniczył Eucharystii w oblackim kościele, a następnie dokonał poświęcenia piwnic świątyni, które przez miesiące były oczyszczane i osuszane przez wiernych wraz z duszpasterzami.
Ponadto w ostatnich miesiącach w podziemiach kościoła dwa razy w tygodniu o godzinie 16.30 istnieje możliwość dla potrzebujących zjedzenia gorącego i smacznego barszczu oraz napicia się gorącej herbaty – wyjaśnia proboszcz parafii, o. Paweł Wyszkowski OMI. – Dla odwiedzających punkt grzewczy w dolnej części świątyni podłączone są urządzenia grzewcze, a także utworzono rezerwę wody pitnej. Pomieszczenia wyposażone są również w toalety. Już nie pierwszy miesiąc odwiedzającymi kościół są dzieci ze szkoły muzycznej nr 10, którzy mają swoje lekcje w budynku byłej plebanii, gdyż w czasie alarmów powietrznych stale korzystają z piwnic kościoła, prowadząc tam nawet zajęcia z muzyki.
Z okazji rocznicy tragicznej napaści Rosji na Ukrainę przygotowano okolicznościową wystawę ukazującą działalność parafii w czasie wojny. Ekspozycja będzie czynna do 19 marca br. Punkt grzewczy będzie czynny codziennie 14.00-18.00.
(pg/pw/zdj. P. Wyszkowski OMI)
Z listów św. Eugeniusza
PONIEDZIAŁEK 1 TYGODNIA WIELKIEGO POSTU
"Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnie uczyniliście" (Mt 25,40).
Będą mieli pełne miłości serca wobec biedy ubogich, będą uważali się za szczęśliwych, mogąc zaspokoić potrzeby cierpiących członków Jezusa Chrystusa.
Regulamin dla członków Stowarzyszenia Młodzieży Chrześcijańskiej z 1816 r, w; PO I, t. XV, nr 135.