Diego Saez OMI: Jeżeli dziś jesteśmy oblatami, to dzięki temu doświadczeniu Eugeniusza
Było to 200 lat temu, 15 sierpnia 1822 roku. Zgromadzenie Misjonarzy Prowansji (znane później jako Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej) powstało zaledwie sześć lat wcześniej i już jednak pomimo kilku lat istnienia przeżywało pierwszy kryzys. Dziś możemy być pewni, że jeśli jesteśmy oblatami i członkami oblackiej rodziny, to właśnie dzięki temu szczególnemu doświadczeniu, którego doznał św. Eugeniusz.
Rzeczywiście po pierwszych miesiącach i latach pojawiły się już normalne napięcia związane z codziennym, wspólnym życiem. Na początku działalności misyjnego stowarzyszenia wszystko było piękne. Oprócz wysokiego ideału życia, jaki sobie postawili, nowością dla wszystkich było życie we wspólnocie. Ta nowość przyniosła też entuzjazm, energię i chęć zrobienia wszystkiego jak należy.
Niektóre doświadczenia z naszego własnego życia pomagają nam zrozumieć tę sytuację: na przykład, kiedy zostajemy wysłani na misję do nowego kraju lub nowego kontekstu kulturowego lub społecznego, albo kiedy musimy rozpocząć nową posługę, entuzjazm wypełnia serce misjonarza, ponieważ chce on wiedzieć wszystko, chce oddać się wszystkim ludziom i zaoferować swoje najlepsze talenty, aby rozpocząć to nowe dzieło; pierwsze lata (trzy?, pięć? osiem?) życia małżeńskiego to lata entuzjazmu wobec nowego życia, które para rozpoczyna: wspólne życie, z jego nowymi zwyczajami i harmonogramami, pragnienie budowania wspólnej przyszłości, zmiana w pracy, narodziny pierwszych dzieci...
Ale nieuchronnie, gdy minie początkowy entuzjazm i poczucie nowości, przychodzi zwykłe życie ze swoimi zwykłymi codziennymi napięciami... I tu zaczyna się sprawdzian wierności i prawdziwej miłości: ofiarność w misji, która nie jest już nowa i wobec ludzi, których wady już znamy (a oni znają nasze), współżycie małżonków, w którym każdy dzień jest bardzo podobny do poprzedniego itd. Przy zwykłym życiu jasny i oczywisty ideał początku łatwo zaczyna blednąć i wydaje się być tylko marzeniem.
Jednakże refleksje i problemy misjonarzy podsycały także czynniki zewnętrzne: reaktywowano wiele diecezji, które kilka lat wcześniej, w wyniku rewolucji francuskiej, zostały zlikwidowane, a teraz biskupi tych nowych diecezji potrzebowali powrotu księży, którzy musieli opuścić te terytoria. Wśród nich byli kapłani, którzy zdecydowali się utworzyć Stowarzyszenie Misjonarzy Prowansji. Który głos naprawdę wyraża głos Boga wobec każdego misjonarza - czy to głos biskupa czy przełożonego misjonarzy Eugeniusza de Mazenoda?
Tak więc z jednej strony wzrosły wewnętrzne napięcia w stowarzyszeniu misjonarzy, ponieważ znikła już nowość życia wspólnego i misyjnego. Z drugiej strony wielką presję na misjonarzach wywierały okoliczności zewnętrzne. Zaczęły się pojawiać problemy. Te napięcia faktycznie pojawią się kilka miesięcy później, gdy Ojciec Święty Pius VII mianuje wujka Eugeniusza, kanonika Fortunata de Mazenoda, biskupem Marsylii. Ten ostatni postawił warunek, aby jego bratanek, Eugeniusz de Mazenod oraz jego najbliższy współpracownik, Henryk Tempier, zostali jego wikariuszami generalnymi. Utajone już napięcie między misjonarzami przerodziło się wówczas w otwartą eksplozję wzajemnych oskarżeń i wyrzutów.
Dzięki zdarzeniom Bożej Opatrzności Najświętsza Maryja Panna dzięki szczególnej łasce, którą wspominamy w dniu dzisiejszym, postanowiła przygotować serce Eugeniusza oraz serca jego najwierniejszych misjonarzy do podjęcia oblackiego powołania.
Rzeczywiście, w obliczu wszystkich prób i napięć zwykłego życia, które już się pojawiały, możemy sobie łatwo wyobrazić pytanie, które mogło zrodzić się w umysłach i sercach świętego Eugeniusza i pierwszych oblatów: czy nie pomyliliśmy się, zakładając Zgromadzenie? Czy może być tak, że założenie tego stowarzyszenia nie było tak naprawdę wolą Boga, ale naszym ludzkim domniemaniem? Logicznie rzecz biorąc, naturalną konsekwencją tych pytań byłoby dla św. Eugeniusza jak najszybsze zamknięcie domu misyjnego i odesłanie misjonarzy, z których każdy wróciłby do swojego miejsca pochodzenia. To jest pytanie, które przychodzi nam bardzo łatwo do głowy, gdy stajemy w obliczu prób...
15 sierpnia 1822 roku święty Eugeniusz napisał:
Wierzę, że Jej także zawdzięczam szczególne uczucie, jakiego dziś doznałem – nie powiem, że bardziej niż kiedykolwiek, ale na pewno bardziej niż zwykle. Nie określę go dokładnie, bo zawiera wiele spraw. Wszystkie one dotyczą jednak tylko jednego przedmiotu – naszego drogiego Stowarzyszenia. Wydawało mi się, że widzę, że namacalnie wyczuwam, iż zawiera ono zalążek bardzo wielkich cnót, że będzie mogło dokonać niezmiernego dobra. Uważałem je za dobre. Wszystko mi się w nim podobało. Kochałem jego reguły, jego statuty. Jego posługa wydawała mi się wzniosła i tak naprawdę jest. Dostrzegałem w nim zapewnione, a nawet – jak mi się zdawało – niezawodne środki służące zbawieniu
(List do ojca Henryka Tempiera, PO I, t. 6, nr 86).
W pewnym sensie wierzę, że Niepokalana Dziewica dała naszemu Założycielowi kilka chwil, aby spojrzał na Zgromadzenie tym samym spojrzeniem, co Jezus, który nie tylko widzi teraźniejszość, ale także pozwala nam zajrzeć w przyszłość, jak to uczynił sam Jezus ze swoimi uczniami: "Czyż nie mówicie: Jeszcze cztery miesiące, a nadejdą żniwa? Oto powiadam wam: Podnieście oczy i spójrzcie na pola, jak bieleją na żniwo. Żniwiarz otrzymuje już zapłatę i zbiera plon na życie wieczne" (J 4,35-36).
A co widział święty Eugeniusz, gdy Najświętsza Panna pozwoliła mu na takie właśnie spojrzenie? Święty Eugeniusz zobaczył, że pomimo wszystkich prób i trudności, założone przez niego zgromadzenie dzięki łasce Bożej będzie miało błogosławioną przyszłość, że nasze stowarzyszenie przyniesie wiele owoców i że będzie trwało. Tak więc święty Eugeniusz zrozumiał, że nasze zgromadzenie jest naprawdę dziełem Bożym. Możemy powiedzieć, że w pewnym sensie Matka Boża udzieliła świętemu Eugeniuszowi łaskę oglądania nas, oblatów i oblackiej rodziny w 2022 roku. Jesteśmy potwierdzeniem tej wizji, którą miał święty Eugeniusz i która zachęcała go do pójścia naprzód. W mniejszym lub większym stopniu nasze kraje, miasta i wioski były ewangelizowane przez oblatów. W rzeczywistości, były i są do dzisiaj całe kraje (lub przynajmniej całe populacje), gdzie my, oblaci, zapewnialiśmy jedyną obecność Kościoła. Byliśmy ewangelizowani przez oblatów, których znaliśmy, a także zostaliśmy powołani do współpracy w ewangelizacji innych.
Tak więc, wspominając doświadczenie z 15 sierpnia 1822 roku, wierzę, że Dziewica Maryja mówi do nas wszystkich dzisiaj, oblatów i członków rodziny oblackiej, że Pan wciąż na nas liczy. Pan zna już nasze słabości, nasze ludzkie, a może i materialne ubóstwo, nasze napięcia w życiu wspólnotowym, nasze znużenie rutyną codzienności... Te sytuacje są tylko potwierdzeniem, że to Pan i tylko On, a nie nasza inteligencja czy nasza misyjna zuchwałość, czyni nasze życie i naszą misję owocną i ma moc, by nadal naszą rodzinę uczynić owocną przynajmniej na kolejne 200 lat, albo na tyle, na ile Pan zechce nam jej udzielić.
W obliczu trudności misji i naszego stanu życia, w naszych umysłach i sercach spontanicznie nasuwa się pytanie: czy warto podejmować wysiłek? Doświadczenie świętego Eugeniusza sprzed 200 lat zaprasza nas dzisiaj do spojrzenia nie tylko na nasz świat oczami ukrzyżowanego Zbawiciela (por. Konstytucje i Reguły Zgromadzenia, 4), ale także na nasze zgromadzenie, do spojrzenia wyżej i głębiej na całe dobro, które Bóg pomimo naszych słabości uczynił i nadal przez nas czyni, i do dziękczynienia za to wszystko. Święto to jest więc okazją do odkrycia wartości naszego najbardziej specyficznego ślubu jako oblatów - ślubu wytrwałości (por. Konstytucje i Reguły, 29), ponieważ przeżywając nasze cierpienia i radości w wielkiej zażyłości z naszą Matką (por. Konstytucje i Reguły, 10), znajdziemy siłę do wytrwania nawet pośród trudności i sprzeczności, które są częścią życia.
Niech ta uroczystość napełni nas radością i nadzieją, gdyż wszystkie nasze potrzeby powierzamy Najświętszej Maryi Pannie, a Ona, Matka Miłosierdzia, Matka i Królowa oblatów, przedstawi je swojemu Synowi, naszemu Panu.
(o. Diego Saez OMI, postulator generalny Zgromadzenia)
Uroczystości w Lourdes [wideo,zdjęcia]
W sanktuarium Matki Bożej z Lourdes we Francji odbyły się uroczystości odpustowe, którym przewodniczył kard. Jean-Marc Aveline z Marsylii. Poprzedziło je nocne czuwanie modlitewne oraz procesja ze świecami. Wideo i zdjęcia dzięki uprzejmości o. Krzysztofa Zielendy OMI – polskiego kapelana w Lourdes.
Oblaci i Lourdes – zapomniane związki z objawieniami św. Bernadety Soubirous
(pg)
W domu generalnym świętowano 200. rocznicę Uśmiechu Maryi
W uroczystość Wniebowzięcia Maryi w domu generalnym misjonarzy oblatów w Rzymie świętowano 200. rocznicę szczególnej łaski umocnienia, jakiej doświadczył św. Eugeniusz ze strony Maryi – Opiekunki Zgromadzenia. Mszy świętej w obecności figury, w której Matka Boża miała się do Założyciela uśmiechnąć, przewodniczył o. Louis Lougen OMI, przełożony generalny oblatów.
200 lat od “Uśmiechu Maryi” – wyjaśnia o. Kazimierz Lubowicki OMI
.
(pg/zdj. OMIWorld)
Kanada: Polonijna pielgrzymka dotarła do Midland [zdjęcia]
Do Sanktuarium Pierwszych Męczenników Kanadyjskich dotarła największa polonijna pielgrzymka. W sumie przybyło ponad 6 500 tysiąca Polaków. Część z pielgrzymów dotarła tutaj w 40. pieszej pielgrzymce, która mogła odbyć się po dwóch latach przerwy, spowodowanej obostrzeniami pandemicznymi.
Pielgrzymi do Midland przybywali już w sobotę. Byli to przede wszystkim uczestnicy 40 Pieszej Pielgrzymki, którzy do sanktuarium szli już od poniedziałku. Po trudach pielgrzymiego szlaku potrzebowali odpoczynku, aby jak najlepiej przeżyć niedzielne uroczystości. Było w nich widać radość i zadowolenie z tego, że podjęli to wyzwanie, aby pieszo dotrzeć do tego cudownego miejsca, niosąc w sercach intencje swoje, swoich bliskich i tych wszystkich, którzy prosili ich o modlitwę. Zdecydowana większość pielgrzymów dotarła na miejsce w niedzielę rano – wyjaśnia o. Janusz Błażejak OMI, Przewodniczący Konferencji Polskich Księży na Wschodnią Kanadę.
Sumie odpustowej przewodniczył bp Andrzej Dziuba z diecezji łowickiej. W homilii podkreślił, że łaska, której dostąpiła Maryja, zaowocowała w Jej życiu miłością wobec bliźniego będącego w potrzebie. Kaznodzieja podkreślał radosny wymiar chrześcijaństwa. Po Mszy świętej hierarcha przez ponad dwie godziny udzielał indywidualnego błogosławieństwa Polakom przybyłym do Midland.
Sanktuarium Męczenników Kanadyjskich znajduje się w archidiecezji Toronto. Wzniesione na początku XX wieku miejsce kultu poświęcone jest sześciu męczennikom jezuickim i dwóm osobom świeckim, którzy zginęli na misji w Wendake. Jest to jedno z dziewięciu sanktuariów narodowych Kanady.
(pg/J. Błażejak OMI/ks. Norbert Pikuła)
Kodeń: "Ludzie pokoju przychodzą tu, do Maryi, Matki Jedności"
Na kodeńskiej kalwarii odbyła się suma odpustowa, której przewodniczył ordynariusz siedlecki – bp Kazimierz Gurda. Eucharystię poprzedziła procesja z Najświętszym Sakramentem z kodeńskiej bazyliki.
Zebranych w Kodniu przywitał gospodarz miejsca – Prowincjał Polskiej Prowincji. Mszę świętą z biskupem siedleckim koncelebrowali – archimandryta omoforny obrządku bizantyjsko-białoruskiego i wizytator apostolski dla swego obrządku na Białorusi – o. Sergiusz Gajek, Prowincjał Polskiej Prowincji oblackiej – o. Paweł Zając OMI, kustosz kodeńskiego sanktuarium – o. Krzysztof Borodziej OMI, dziekan dekanatu terespolskiego – ks. Mirosław Krupski oraz duchowieństwo różnych obrządków katolickich. W Mszy świętej uczestniczyli parlamentarzyści oraz przedstawiciele władz samorządowych.
W kazaniu pasterz Kościoła Siedleckiego często nawiązywał do znaczenia kodeńskiego sanktuarium i jego historii.
Ona jest tu obecna w obrazie, którego historia, jest nam wszystkim znana. Od czasu jego się tu pojawienia, za przyczyną księcia Mikołaja Sapiehy, nazywamy go obrazem Matki Bożej Kodeńskiej. I jest on rozpoznawalny przez wiernych w Kościele w Polsce i przez wiernych w Kościele w świecie. Został także umieszczony w kościele w Busso, w Czadzie, w Afryce, gdzie misjonarzem był tam ksiądz z naszej diecezji, ks. Stanisław Tymoszuk. Od prawie 400 lat towarzyszy Maryja w kodeńskim obrazie wiernym zamieszkującym ziemie nad Bugiem. Zamieszkującym na jednym jak i na drugim jego brzegu. Towarzyszy wiernym obrządku łacińskiego, unickiego, jak i prawosławnego. Towarzyszy wydarzeniom radosnym i trudnym, które mają miejsce w rodzinach, w społecznościach, w krajach. Jak bardzo była czczona Maryja w kodeńskim obrazie, jak bardzo była związana ze swym ludem, świadczy fakt, że już 300 lat temu, bo 15 sierpnia 1723 roku, Jej obraz został ozdobiony koronami papieskimi, ufundowanymi przez Kapitułę Bazyliki św. Piotra w Rzymie. Była to trzecia z kolei koronacja obrazu Matki Bożej, po Częstochowie i Trokach, w Rzeczpospolitej Obojga Narodów. To już wówczas Maryja w kodeńskim obrazie nosiła tytuł Pani Podlasia, Matki Jedności.
Te prawie 400 lat zamieszkiwania Maryi pośród swego ludu w Kodniu, było bardzo bogate w wydarzenia, które dotykały to miejsce. Należy tu przypomnieć pożar Kodnia i kościoła w roku 1680, z którego obraz wyszedł nietknięty przez ogień; zabranie obrazu z Kodnia i przewiezienie go do Częstochowy w roku 1875. Na Jasnej Górze był przechowywany przez 52 lat. Miejsce w którym się znajdował, wszyscy Podlasiacy znali. I pomimo tak dużej odległości, Panią Podlasia nawiedzali. Tam w Częstochowie przed Jej kodeńskim obrazem się modlili. Maryja w 1927 roku powróciła na swe miejsce do Kodnia przez Warszawę, gdzie obraz zatrzymał się w katedrze przez dwa miesiące. Do Siedlec został przewieziony nocą z 4 na 5 lipca. Od 10 lipca do 18 sierpnia przebywał w katedrze siedleckiej, a od 18 sierpnia Maryja w kodeńskim obrazie rozpoczyna swoją drogę powrotu, swa pielgrzymkę, przez tereny diecezji podlaskiej do Kodnia, gdzie przybywa 4 września, witana przez podlaskich wiernych jak Królowa. Powróciła do Kodnia i od tego czasu Króluje na podlaskiej ziemi. I jest Matką Jedności. Ona łączy wszystkich uczniów swego Syna. Łączyła kiedyś, łączy i dzisiaj. Łączyła zwaśnione rodziny, łączyła podzielone społeczności, łączyła skłócone narody. To jest Jej misja, którą tu nad Bugiem ma do wypełnienia i ją wypełnia – podkreślał biskup Gurda.
Kodeń, z obrazem Matki Bożej, Matki Jedności, jeszcze bardziej niż dotychczas staje się sanktuarium, do którego przybywają pielgrzymi różnych narodowości i różnych wyznań. Staje się ważny dla krajów Europy Środkowej i Wschodniej. Ona tu, tak jak od prawie 400 lat przyjmowała każdego, tak i teraz czeka na każdego, kto do Niej przybędzie, kto się do Niej zwróci. O tej charakterystycznej cesze sanktuarium kodeńskiego, mówił o. Paweł, obecny prowincjał ojców oblatów, kustoszy kodeńskiego sanktuarium, w rozmowie z Ojcem Świętym Franciszkiem, z racji poświęcenia nowych koron, przygotowanych na jubileusz 300. lecia od pierwszej koronacji. Ojciec Święty Franciszek był tym, można by powiedzieć, charyzmatem kodeńskiego sanktuarium bardzo zainteresowany. Dzisiejszy świat, podzielony politycznie i religijnie, potrzebuje jedności. O tę jedność woła. Wołają o nią nie tylko dwa zwaśnione narody prowadzące wojnę; Rosja i Ukraina, ale wszystkie kraje sąsiednie wraz z naszą Ojczyzną, bo wiemy doskonale czym wojna jest i nikt jej nie pragnie. Dlatego ludzie pokoju przychodzą tu, do Maryi, Matki Jedności, aby razem z Nią burzyć wszelkie podziały, by budować jedność. Ona będzie nas słuchać i dzięki Niej otrzymamy upragniony pokój.
Hierarcha podkreślił, że najbliższy czas w diecezji jest okresem przygotowania do wielkiego wydarzenia, jakim będzie 300. rocznica koronacji obrazu Matki Bożej. Z tej okazji przygotowano nowe korony, które są wotum wdzięczności wielu pielgrzymów, którzy tutaj przybywają.
Ten rok będzie rokiem jubileuszowym, będzie rokiem przygotowania do tego ważnego dla sanktuarium kodeńskiego, dla naszej diecezji i dla Kościoła w Polsce, wydarzenia. Przygotujemy się do niego przez nasza modlitwę i przez obecność tu w sanktuarium w Kodniu.
Maryja tu, na ziemi pomaga nam budować jedność, budować pokój. Zależy Jej na tym, aby nasze ziemskie życie było na miarę uczniów Chrystusa. Ale także i o tym mówi nam dzisiejsza Uroczystość, Ona jest znakiem naszego przyszłego życia. Ona została, dzięki zasługom Chrystusa wzięta z ciałem i duszą do nieba. Jest razem z Nim, jest Królową wszystkich zbawionych, świętych i błogosławionych. W Niej Jezus ukazuje nam znak, kim my będziemy, także, dzięki Niemu, dzięki Jego łasce, dzięki Jego miłości. On pragnie nas mieć, podobnie jak swą Matkę, u siebie, przy sobie. Ceną dzięki której możemy wejść w przestrzeń jego miłości i w tym życiu i w wieczności jest nasze „fiat” wobec Bożego słowa. Nasze: niech się nam stanie według twego słowa, według Twojej woli. Maryja przez swe życie i przez swą postawę wobec Bożego Słowa, które w Jej łonie stało się Ciałem, uczy nas pielgrzymować drogą wiary. Ta droga prowadzi do zbawienia, ona prowadzi do nieba. Tam się z Nią spotkamy – zakończył kazanie bp Kazimierz Gurda.
Posłuchaj całego kazania biskupa Kościoła Siedleckiego:
Na zakończenie liturgii głos zabrał o. Krzysztof Borodziej OMI, kustosz kodeńskiego sanktuarium. Podziękował za tak liczną obecność oraz zaprosił na najbliższe wydarzenia w Kodniu. Przed błogosławieństwem biskup Kościoła Siedleckiego tradycyjnie pobłogosławi kwiaty i zioła, które wierni przynieśli ze sobą.
(pg)
Kodeń: Nocne czuwanie i oblacka Pasterka
Nocne czuwanie przed tzw. Oblacką Pasterką poprowadził o. Dariusz Galant OMI. Zachęcił zebranych do przyjęcia szkaplerza kodeńskiego. Na jego odezwę odpowiedziały setki pielgrzymów.
Tradycyjną Mszę świętą o północy celebrowali misjonarze oblaci, którzy w trakcie odpustu posługiwali przede wszystkim w sakramencie pokuty i pojednania. Przewodniczył jej o. Józef Wcisło OMI, który obchodzi jubileusz 25. lecia święceń prezbiteratu. W kazaniu ojciec Krzysztof Ziętkowski OMI przypomniał tajemnicę tzw. Uśmiechu Maryi, którego doświadczył św. Eugeniusz.
Posłuchaj całego kazania o. Krzysztofa Ziętkowskiego OMI:
(pg)
Tłumy wiernych na kodeńskim odpuście
Mszy świętej wigilijnej uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny przewodniczył bp Grzegorz Suchodolski – biskup pomocniczy diecezji siedleckiej. Zgromadziła ona ogromne tłumy wiernych. Zanim jednak ruszyła procesja z bazyliki kodeńskiej z kopią cudownego obrazu, purpurat zatrzymał się przed oryginalnym wizerunkiem na chwilę modlitwy.
Na kodeńskiej kalwarii tradycyjnie odbyła się salwa honorowa z działa bractwa kurkowego. Biskupa powitali przedstawiciele parafii oraz Prowincjał Polskiej Prowincji.
Hierarcha nawiązując do doświadczenia wejścia pielgrzymki siedleckiej na Jasną Górę, podczas którego usłyszeli niewybredne komentarze młodych, opuszczających kluby nocne, kontynuował:
Tak wygląda nasze dzisiejsze społeczeństwo. Jest cywilizacja życia i cywilizacja śmierci. Dla jednych skarbem jest wiara, dla drugich skarbem jest kult tego, co nazywamy neopogaństwem. I często to są członkowie tych samych rodzin. Dlatego mamy tak wiele niepokoi w sercu, bo te podziały z roku na rok, zamiast gasnąć, ciągle się pogłębiają. I widzimy, jak wiele jest zagrożeń. Jak wiele osób atakuje to, co święte, to co Boże. A wielu po cichu dokonuje swojej kościelnej apostazji, nie wypisując się oficjalnie, ale w sercu gasząc ten płomień wiary, który zaczął płonąć w momencie chrztu świętego i później przy dużej trosce rodziców, wspólnot parafialnych, duszpasterzy był podtrzymywany przez kolejne sakramenty chrześcijańskiej inicjacji i przez wielką pracę formacji duchowej.
Kaznodzieja pytał zgromadzonych o świadomość fundamentu osobistego życia. Wskazywał na zagrożenia, które szczególnie dotykają rodzinę.
I dlatego potrzebujemy takich uroczystości, jak ta. Potrzebujemy takich spotkań, jak to. Spotkań z Maryją, a przez Maryję z Bogiem samym – przekonywał hierarcha – Potrzebujemy na nowo takiej szkoły formacji sumień. Potrzebujemy umocnienia w dobrym. Potrzebujemy czasu na właściwe postanowienia dotyczące mojego życia duchowego, religijnego, rodzinnego i społecznego na cały kolejny rok.
Przyrównał obraz Matki Bożej Kodeńskiej do starotestamentalnej Arki Przymierza.
Naszą arką, Arką Przymierza jest Maryja. Ten tytuł przysługuje Jej także w Litanii loretańskiej: Arko Przymierza, módl się za nami. Ona także jest tym obrazem bliskiej obecności Boga przy nas. W czasach Starego Testamentu, tam, gdzie była Arka Przymierza, tam było Boże błogosławieństwo. Tam Bóg stawał po stronie swojego ludu. Dzisiaj, tam, gdzie jest Maryja, tam jest Boże błogosławieństwo. Tam Bóg staje po stronie swojego ludu. Dlatego ma Ona tak wielu czcicieli. Tak wiele oddanych osób, które na różny sposób kultywują kult maryjny.
Biskup przypomniał podstawowe formy nabożeństwa do Matki Bożej.
Wyznajemy tym samym wiarę, że czcząc tę Arkę Nowego Przymierza, zyskujemy Boże błogosławieństwo i Bożą ochronę, zwłaszcza na te czasy cywilizacyjnej walki i niepokoju, który wypełnia przede wszystkim nasze serca.
Nawiązując do starotestamentalnej Arki Przymierza, biskup Suchodolski mówił dalej:
Być wiernym Arce Przymierza, to strzec Dekalogu w swoim życiu. To zawalczyć zwłaszcza o to przykazanie, z którym mi jest najtrudniej, żeby mieć jednego Boga, a nie wielu bogów. Żeby służyć Bogu, a nie mamonie. Żeby słuchać tylko prawdziwych proroków, a nie tych fałszywych, obiecujących szczęście za trzydzieści, czy za tysiąc srebrników, albo za ileś tam euro. Naśladować Maryję, to znaczy wytrwać w przymierzu, które ja zawarłem z Bogiem od momentu mojego chrztu. Ponowić przykazania i zobowiązania chrzcielne. A chrzest to także wspólnota Kościoła, do której zostałem włączony. To nie zrezygnować z tej wspólnoty w moim życiu codziennym, a zwłaszcza w moim życiu niedzielnym.
Największym skarbem strzeżonym przez Maryję i skarbem, który powinien być strzeżony przeze mnie, to jest relacja osobista z Jezusem. Nieustanne wołanie: Jezu, jesteś moim Panem i zbawicielem. Jezu, ufam Tobie. Nieustanne przyjmowanie Jezusa w darze słowa, z którym przychodzi i w darze Jego prawdziwego Ciała i najdroższej Krwi w komunii świętej. To są te wewnętrzne momenty, w których ta moja wewnętrzna arka przymierza ożywa i staje się na nowo arką mojego Pana. Mam być takim żywym tabernakulum.
Posłuchaj całego kazania biskupa Grzegorza Suchodolskiego:
(pg)
W kodeńskim sanktuarium rozpoczęły się uroczystości odpustowe
Sumą sprawowaną w bazylice kodeńskiej rozpoczęły się dwudniowe uroczystości odpustowe. Eucharystii przewodniczył o. Paweł Zając OMI, Prowincjał Polskiej Prowincji misjonarzy oblatów. Kazanie wygłosił o. Krzysztof Ziętkowski OMI, misjonarz ludowy z Kędzierzyna-Koźla, który jednocześnie jest tegorocznym kaznodzieją odpustowym.
Towarzyszy nam tak bardzo ważna intencja, wyrażona słowami pokornej modlitwy: Maryjo, Matko pokoju, módl się za nami! – wskazał na początku kazania ojciec Ziętkowski, przywołując hasło tegorocznych uroczystości odpustowych.
Jako że pierwszy dzień kodeńskiego odpustu przypadł w niedzielę, liturgia Słowa zaczerpnięta została z XX Niedzieli Zwykłej roku C. W nawiązaniu do Ewangelii, która mówi o tym, że Jezus nie przyszedł przynieść pokoju, ale ogień na ziemię, kaznodzieja wskazywał:
Mówi nie tylko o tym, że toczy się gdzieś wojna między dwoma państwami, mocarstwami, ale że ten rozłam dosięga rodziny, najbliższych relacji, rodziców do dzieci; choćby tej, o której żartobliwie mówimy, czy stała się przysłowiową – relacji teściowej i synowej. Ale ten podział dosięga jeszcze głębiej, bo każdego ludzkiego serca.
Aby wyjaśnić głębię słów Chrystusa, ojciec Ziętkowski przywołał słowa św. Ambrożego:
Należy się sprawom Bożym pierwszeństwo przed ludzkimi. Jeśli potrzeba się wywiązać ze swych obowiązków względem rodziców, to o ileż bardziej względem Twórcy tych rodziców, za których ty wdzięcznym być musisz.
I to jest ten Boży porządek, porządek Dekalogu – kontynuował dalej kaznodzieja – Najpierw jest pierwsza tablica, która wzywa nas do miłości Boga (…) I kiedy będziemy to zachowywać, to będzie nam łatwiej wypełnić przykazania z drugiej tablicy.
Pan Jezus mówi, że przyszedł rzucić ogień na ziemię. I jakże pragnie, aby on już zapłonął. To jest ogień Ducha Świętego. (…) I On nam pomaga zrobić porządek z występkami, które żyją wspólnie w jednym domu. Pomaga odsunąć się od towarzystwa dawnych występków, zerwać związki z marnotrawnym potomstwem, bo podział jest w ludzkim sercu, w twoim i moim. Tam może być świętość, cnota, a może być przywiązanie do grzechu, wady – i toczy się nieustanna walka. Duch Święty pozwoli nam spalić to, co jest śmieciami. To, co zanieczyszcza nasz wewnętrzny dom, aby był miejscem pokoju.
I teraz możemy popatrzeć w przyszłość, świętując już uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. To pokazuje nam, pielgrzymom tej ziemi, dokąd zmierzamy, bo nie do Kodnia, to byłoby za krótko – do samego nieba. Maryja została wzięta do nieba z ciałem i duszą, bo cały człowiek jest przeznaczony do życia, nie na śmierć.
Nawiązując do dzieła stworzenia i odkupienia, kontynuował:
Miłość jest najbardziej żywotną siłą we wszechświecie, bo miłość nie może umrzeć. Miłość nie tylko wszystko przetrzyma, ale nigdy się nie skończy. I kiedy Chrystusa dosięgła śmierć, to ona nie miała się na czym zatrzymać, nie miała czego już mu zabrać, bo wszystko było rozdane dla nas, ludzi. Bo tym jest miłość, dawaniem siebie. Wyzbyciem się egoizmu. Jezus przez Ducha wiecznego złożył siebie w ofierze, doskonałej ofierze przebłagania, aby oczyścić nasze serca z martwych uczynków.
Tą drogą nie tylko podążył najpierw sam Pan Jezus, za Nim Jego Matka, na drodze krzyżowej, na kalwarii, ale tylu świętych i błogosławionych.
Kaznodzieja podkreślał, jak wiele dobra i miłości dawali ludzie w tym trudnym czasie, w którym żyjemy. Nawiązał do wyciągniętej dłoni wobec uchodźców wojennych. Wskazał na codzienne poświęcenie wielu ludzi, także wojska, którego święto patronalne przypada w uroczystość Wniebowzięcia Maryi.
Uczcić Maryję, to znaczy spełnić Jej prośbę z Kany Galilejskiej: Zróbcie wszystko, cokolwiek powie wam Jezus. I do tych próśb, do tej modlitwy także: Maryjo, Matko pokoju, módl się za nami, dołączmy w naszych sercach, sumieniach, prośbę samego Jezusa. On nas o coś prosi na początek tego odpustu. „Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, żeby on zapłonął”. Pozwól Jezusowi, by rozpalił twoje serce duchem miłości, pokoju, Duchem Świętym.
Posłuchaj całego kazania o. Krzysztofa Ziętkowskiego OMI:
Przez cały dzień do Kodnia zmierzali pielgrzymki, również te piesze. Do bazyliki tworzyła się kolejka, ponieważ każdy z pątników chciał przejść na kolanach wokół Jej wizerunku. Najliczniejsze piesze pielgrzymki przybyły z:
- Piszczaca – 430 osób
- Wisznic i okolic – 360 osób
- Terespola – 300 osób
- Łomaz – 200 osób
- Sławatycz – 160 osób
- Horbowa – 110 osób
- Huszczy – 100 osób
- Tucznej – 95 osób
Były także grupy z: Matiaszówki, Gęsi i okolic, Dołhobrodów i Lacka, Wólki Dobryńskiej, Małaszewicz, Białej Podlaskiej, Zadybska czy Rossosza, a także grupa Wojowników Maryi z Międzyrzeca Podlaskiego.
(pg)