10 sierpnia 2021

MIŁOŚĆ WYCISKA CHARAKTER W MOJEJ DUSZY, JEST ONA NIEZNISZCZALNA

We Francji istnieje tradycja wysyłania życzeń z okazji Nowego Roku (w innych częściach świata ta tradycja jest związana ze świętami Bożego Narodzenia). Eugeniusz odpowiada na życzenia noworoczne przesłane przez ojca Courtèsa. Był jednym z członków Stowarzyszenia Młodzieży w Aix-en-Provence i jednym z pierwszych nowicjuszy, który w 1817 roku przyłączył się do misjonarzy. Miał szczególne miejsce w sercu Eugeniusza:

Z niewypowiedzianą przyjemnością, mój drogi Courtes’ie, czytałem list, który dopiero co napisałeś do mnie z okazji Nowego Roku. Potrzebowałem z twoich ust usłyszeć uczucia, które wobec mnie wypowiadasz, one odpowiadają tym, których nigdy nie przestałem żywić do ciebie. Miłość wyciska charakter w mojej duszy, ona jest niezniszczalna. To odpowiedź na wszystko.

List do Hipolita Courtèsa, 04.01.1843, w: EO I, t. X, nr 785.

Całe życie Eugeniusza upływało w miłości, ostateczna odpowiedź na każdą sprawę brzmiała w następujący sposób: miłość do Boga i do bliźnich.


Piesza Pielgrzymka Lubelska na Świętym Krzyżu

Już po raz 43. uczestnicy Pieszej Lubelskiej Pielgrzymki na Jasną Górę dotarli do najstarszego polskiego sanktuarium narodowego na Świętym Krzyżu. Eucharystii w bazylice przewodniczył bp Artur Miziński – Sekretarz Generalny Konferencji Episkopatu Polski. Nawiązując do hasła tegorocznej pielgrzymki – „Eucharystia – prawdziwe życie” – w kazaniu przypominał o znaczeniu Eucharystii w życiu chrześcijanina.

Eucharystia jest nie tylko wezwaniem do miłości, ale pozwala nam uczestniczyć w miłości samego Boga – mówił biskup pomocniczy archidiecezji lubelskiej – Mamy być dla siebie dobrzy i miłosierni, mamy sobie przebaczać, bo Chrystus nam przebaczył, powinniśmy naśladować Chrystusa.

Wchodząc na świętokrzyską górę pątnicy mieli okazję do wyciszenia, wielu z nich skorzystało ze stojących w Świętokrzyskim Parku Narodowym przydrożnych kapliczek drogi krzyżowej.

Na szlaku 43. Lubelskiej Pieszej Pielgrzymki. Pątnicy dotarli na Święty Krzyż

Opublikowany przez Radio Lublin Niedziela, 8 sierpnia 2021

(pg/zdj. Pielgrzymka Lubelska)


Katowice: Wyjazd ewangelizacyjny dla ubogich i bezdomnych. Możesz pomóc!

Wspólnota Dobrego Pasterza na co dzień współpracuje w pomocy osobom, których życie wyrzuciło na margines społeczeństwa. W ramach jej działania funkcjonuje Punkt Misyjny oraz Klub Wysoki Zamek w Katowicach. Organizują również inicjatywę „Zupa w Kato”, rozdając pożywienie w centrum miasta. We wspólnocie posługują Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej. To obecność, możliwość rozmowy z osobą duchowną, posługa sakramentalna. Jedną z inicjatyw duchowych są spotkania „Solidarni z Ubogimi” na katowickiej Koszutce. Bez stygmatyzacji osoby bezdomne i ubogie mogą spędzić czas w kościele na adoracji Najświętszego Sakramentu oraz uczestniczyć we Mszy świętej.

W dniach 20-22 sierpnia br. wspólnota organizuje wyjazd ewangelizacyjny do domu stowarzyszenia w Góralach k. Częstochowy. Celem jest spędzenie czasu z ubogimi w wymiarze większym niż kilka godzin dziennie. Dla osób w trudnej sytuacji życiowej jest to także okazja do zmiany środowiska, otwarcia się i wydłużonej modlitwy. W domu znajduje się kaplica.

Wyjeżdżamy do naszego Domu Życia w Góralach, aby pobyć z nimi więcej niż godzinkę, chcemy towarzyszyć im w tym czasie w przygotowaniu posiłków i innych czynnościach dnia. Chcemy spotykać się z nimi na modlitwie, dzielić świadectwem i słowem Bożym, aby otwierali serca na działanie Ducha Świętego. Chcemy słuchać ich historii życia i razem szukać rozwiązań, jak wyjść z trudnej sytuacji… po prostu chcemy pobyć przed Panem z nimi i być dla nich z miłością… – wyjaśniają organizatorzy.

Docelowo wyjazd skierowany jest od osób, które są w stałym kontakcie ze wspólnotą. Już organizowana jest pomoc materialna w postaci ubrań, obuwia, środków higienicznych.

Chodzi o ubogich, w dużej mierze bezdomnych oraz tych, którzy już każdego dnia walczą o trzeźwości, pracę, mieszkanie i poukładanie życia.

Organizację i przebieg wyjazdu można wspomóc, kontaktując się z Punktem Misyjnym przy ul. Opolskiej 9 w Katowicach: wdp.katowice@gmail.com, tel. kom.: 735 088 864.

(pg/zdj. WDP Katowice)


9 sierpnia 2021

CZY DLA SERCA BISKUPA NIE JEST TO POCIESZAJĄCY WIDOK?

Biskup de Mazenod cierpiał widząc, że mieszkańcy Marsylii nie mogą żyć w odpowiednich warunkach. Pewnego razu, widząc przechodzącą grupę osób prowadzących rozwiązłe życie, wyraził swój smutek z ich powodu:

Niemożność dotarcia do tak wielu żyjących jak oni, ból z powodu bezsilności by odwieść ich od występku i wyrwać od zguby, to było powodem mej udręki i smutku.

Dziennik, 22.04.1839, w: EO I, t. XX.

W jaki sposób mógł zbliżyć się do tych owieczek ze swojej owczarni? Skoro nie był w stanie zgromadzić tak wielkiej liczby dusz za pomocą zwyczajnych środków, zaprosił wiele osób do tworzenia bractw, aby dotrzeć do tych warstw społecznych, będących poza strukturami parafii i odpowiedzieć na ich potrzeby. Lista jest wspaniałym świadectwem więzi pasterza z owczarnią, zwłaszcza z najbardziej opuszczonymi i oddalonymi do Kościoła. Przy pomocy niezwiązanych z parafiami organizacji dobroczynnych i charytatywnych mógł wyciągnąć swą miłosierną dłoń. Utworzył i wspierał łańcuch osób, dzięki którym mógł wyrazić swoją pasterską bliskość z tymi, którzy najbardziej jej potrzebowali. Święcąc nowy klasztor sióstr, w swoim dzienniku napisał budującą refleksję:

Czy dla serca biskupa nie jest pocieszający widok jak wokół niego, pośród tej wielkiej liczby mieszkańców, gdzie kiełkuje tyle wad, gdzie tylu chrześcijan żyje w normalnym stanie apostazji rozwijają się mniej lub bardziej liczne wspólnoty, ale wszystkie przeniknięte najlepszym duchem, które aby powiedzieć w ten sposób stanowią przeciwwagę dla tak wielkiej liczby niegodziwości, która nieustannie przyzywa bożego gniewu, aby go złagodzić świętością ich życia. To prawdziwe wynagrodzenie, jakie należy złożyć Panu. Tam są sprawiedliwi, którzy, gdyby się znaleźli, zachowaliby Sodomę od trawiących płomieni, które to grzeszne miasto obróciły w proch.

Dziennik, 27.12.1842, w: EO I, t. XXI.


Gorzów Wlkp: Warsztaty fotograficzne dla młodzieży

Stowarzyszenie św. Eugeniusza de Mazenoda, działające przy oblackiej parafii w Gorzowie Wielkopolskim, organizuje warsztaty fotograficzne dla młodzieży. Spotkania odbywać się będą w dniach 11-13 sierpnia br. w godzinach 11.00-15.00 w Przystani za Wartą. Warsztaty dofinansowano ze środków Województwa Lubuskiego.

Warsztaty fotograficzne dla młodzieży to nasza propozycja na aktywne i kreatywne spędzenie wakacji. Uczestnicy skorzystają z 10 godzin zajęć pod okiem doświadczonych fotografów. Co ciekawe, warsztaty prowadzić będą również młodzi ludzie - niewiele starsi od naszych uczestników. W czasie zajęć będziemy mówić o historii fotografii, rodzajach sprzętu, ustawianiu odpowiednich parametrów, ale też podpowiemy jak zrobić dobre zdjęcie smartfonem. Efektem warsztatów będzie sesja zdjęciowa do biuletynu "Łączą nas ludzie i miejsca" - tłumaczą organizatorzy warsztatów.

(pg)


Kanada: To największa taka pielgrzymka na świecie. Przybywają tutaj do Kukum Pana Jezusa

To jedyna taka pielgrzymka na świecie. Nad Jezioro św. Anny przybywają dziesiątki tysięcy przedstawicieli Pierwszych Narodów Kanady. W dawnych latach przychodzili pieszo, pokonując setki i tysiące kilometrów. W naszych czasach jest łatwiej, choć od dwóch lat pielgrzymka odbywa się wirtualnie z powodu pandemii. W pamięci o tym miejscu kryje się wiara przekazywana z pokolenia na pokolenie, którą podejmuje kolejna generacja jako największy skarb, który jest częścią ich rodzimej kultury.

(zdj. archiwum L. Kwiatkowskiego OMI)

Paweł Gomulak OMI: Na czym polega fenomen tych pielgrzymek i wyjątkowość Jeziora św. Anny?

Leszek Kwiatkowski OMI: Każdego roku pielgrzymka do Jeziora Świętej Anny gromadzi około 30-40 tysięcy rodzimych mieszkańców Kanady. Przyjeżdżają tutaj: Cree, Dene, Blackfeet, Sioux, Ojibwa, Mohawk, Metysi… Jest to największe religijne spotkanie miejscowych mieszkańców w całej Kanadzie.

Wszystko rozpoczęło się w roku 1844, kiedy to księża diecezjalni, Jean-Baptiste Thibault i Joseph Bourassa, założyli tu misję. W roku 1855 misjonarze oblaci objęli misję, a jednym z pierwszych oblatów w niej pracujących był ojciec Albert Lacombe. Od tego czasu, misja nadal jest prowadzona przez oblatów, mimo że wiek misjonarzy w Kanadzie z każdym rokiem się wydłuża i coraz bardziej się starzejemy.

Pierwsza pielgrzymka odbyła się w 1889 r. Jezioro to było znane dla rdzennych mieszkańców jeszcze przed przybyciem misjonarzy jako miejsce specjalnej łaski Bożej i miejsce uzdrowień. W języku Sioux jezioro nazywa się „Wakamne” (Boże Jezioro).

Pierwsi misjonarzy byli francuzami i wielu z nich miało szczególną pobożność do św. Anny. W tamtym czasie najprawdopodobniej nie zdawali sobie sprawy, że „babcia” w tutejszej kulturze ma bardzo ważne miejsce – babcia i dziadek są najważniejszymi osobami w rodzinie i w całej społeczności. Dziadkowie maja niesamowity szacunek, są oni przykładem mądrości, doświadczenia, cierpliwości i miłości. Często najstarsze dziecko jest oddawane na wychowanie do dziadków. Dziś dziadkowie wychowują większość swoich wnuków, ponieważ rodzice borykają się z nałogami. Tak wiec, przedstawiciele Pierwszych Narodów bardzo szybko zaakceptowali św. Annę jako babcię Chrystusa i swoja babcię.

Jednym z charakterystycznych obrazów pielgrzymek są ludzie tłumnie stojący w wodzie…

Przychodzą tutaj każdego roku, by złożyć swoje troski, choroby i problemy przy jej figurze, a ona jako dobra babcia wstawia się za nimi u swego wnuka, Chrystusa. Podczas pielgrzymki jezioro jest święcone przez jednego z biskupów i wtedy wszyscy wchodzą do wody, łącznie z biskupami i kapłanami, modląc się o uzdrowienie nie tylko fizyczne, ale też z nałogów czy problemów rodzinnych.

Od dwóch lat pielgrzymka jest wirtualna z powodu Covid19. Ale to nie przeszkadza, by całe rodziny przyjeżdżały tutaj, modląc się do „Kukum” (babcia w języku Cree). Biorą wodę z jeziora i proszą o błogosławieństwo.

Wielu z nich nie opuściło pielgrzymki od dzieciństwa, wiernie przyjeżdżając przez 60 czy 70 lat. W życiu ludów rodzimych Kanady nauka dzieci odbywa się przez przykład starszych, tak wiec każdego roku przyjeżdżają cale rodziny. Dzieci uczą się o tym miejscu i o kochającej babci – św. Annie. W przyszłości to oni będą przywozić swoje dzieci i tak tradycja jest przekazywana z pokolenie na pokolenie.

Pracuje Ojciec nadal wśród rdzennej ludności Kanady, która boryka się ze swoimi problemami. Jezioro św. Anny było też świadkiem odważnych i pokornych słów przeproszenia w 1991 roku z ust przełożonych prowincji oblackich w Kanadzie.

Rodzimi mieszkańcy Kanady borykają się dziś z wieloma problemami. Nałogi, rozbite rodziny, brak tożsamości i życie w społeczeństwie XXI wieku niszczy tych ludzi. Powody tego stanu są złożone, jednym z nich jest kolonialna przeszłość ze szkołami rezydencjalnymi. Przez wiele lat, za sprawa rządu, dzieci były odbierane rodzicom, by ich wcielić do społeczeństwa z europejska mentalnością. To zniszczyło ich język, kulturę i tożsamość. Dziś odkrywane są groby dzieci, które zmarły w tych szkołach i często rodziny nawet o tym nie wiedziały. Jest to bardzo bolesna karta w historii Kanady i nasza – misjonarzy oblatów. Mass-media nie pomagają w tej sprawie, manipulując faktami i tylko podburzając opinię publiczną. Około 30 kościołów zostało spalonych.

Prosimy o modlitwę w naszej intencji. Wielu oblatów nie miało nic do czynienia z nadużyciami szkół rezydencjalnych, przeciwnie, byli blisko najuboższych, wspierali ich, poświecili całe życie dla ewangelizacji Kanady, a dziś są oni uważani jako niszczyciele i mordercy. Są to bolesne uogólnienia. Oblaci mają jednak świadomość cierpienia ludności rodzimej oraz udziału zakonników ze swego Zgromadzenia w tej historii. Z pokorą szukają dróg pojednania, kontynuując posługę wśród ludności rodzimej. Wielu jej przedstawicieli darzy misjonarzy szacunkiem i życzliwością.

 

(pg/zdj. L. Kwiatkowski OMI, Misyjne Drogi)


Rozpoczęła się probacja w Aix. Uczestniczy w niej czterech młodych oblatów z Polski

W domu macierzystym Zgromadzenia w Aix-en-Provence rozpoczęła się letnia sesja formacyjna dla przyszłych profesów wieczystych. Oblaci w pierwszej formacji przybyli do Prowansji, aby jeszcze mocniej doświadczyć miejsca, gdzie narodziła się nasza rodzina zakonna oraz pogłębić swoją znajomość św. Eugeniusza de Mazenoda. Uczestniczy w niej 13 młodych oblatów z trzech domów formacyjnych: Obry (Polska), Vermicino (Prowincja Śródziemnomorska) oraz Międzynarodowego Scholastykatu w Rzymie. Probacja potrwa przez trzy najbliższe tygodnie. W jej trakcie uczestnicy spotkania będą poznawać miejsca związane ze św. Eugeniuszem w jego rodzinnym mieście oraz Marsylii, gdzie był biskupem.

(pg/zdj. Ł. Krauze OMI, OMI Aix)


Ron Rolheiser OMI: Igrzyska, bieda i Eucharystia...

Kto cieszy się sympatią Boga? Za kogo szczególnie powinniśmy się modlić? Dla kogo powinniśmy prosić Boga o błogosławieństwo? Trwają igrzyska olimpijskie. Widzimy tam najzdrowsze ciała na świecie, pięknie ozdobione kolorowym spandexem, z młodzieńczymi uśmiechami. Igrzyska Olimpijskie to święto zdrowia. Nie ważne, co może je otaczać lub kryć się w cieniu sportowej rywalizacji (komercja, ambicja, nielegalne narkotyki, cokolwiek), naszą pierwszą reakcją na igrzyska może być tylko okrzyk: „Wow! Jakie to piękne! To mówi coś wspaniałego o życiu i o Bogu”.

(zdj. pixabay)

Co więcej, widzimy tam nie tylko sportowców. Otaczają ich spektakularne lokale warte miliardy dolarów, kraj-gospodarz prezentujący swoje najlepsze sieci telewizyjne, które emitują na cały świat barwne relacje, a wszędzie starannie wykalkulowany pokaz młodości, zdrowia, urody i zamożności, jakby to tylko one napędzały nasz świat.

Niestety, zdrowie, uroda i zamożność sprawiedliwie się nie rodzą, choć są rozdzielane po równo, bez faworyzacji. Przełącz jeden lub dwa kanały w telewizorze, a zobaczysz odwrotnie: programy informacyjne pełne obrazów cierpienia, biedy, niesprawiedliwości, głodu, zniszczeń, milionów uciekających przed przemocą, milionów żyjących w nędzy i milionów żyjących bez nadziei u naszych granic na całym świecie. To właśnie możemy wyraziście zobaczyć w wiadomościach. To, czego nie widzimy, to miliony chorych, miliony bezrobotnych, miliony ofiar przemocy i nadużyć, miliony cierpiących na różnego rodzaju fizyczne i psychiczne problemy oraz miliony chorujących na nieuleczalne choroby, którym grozi nieuchronna śmierć. Co te życia i ciała mówią w porównaniu z życiem i ciałami naszych olimpijczyków? Dobre pytanie.

(zdj. pixabay)

Jak ocenić ten pozornie gorzki kontrast między tym, co widzimy na igrzyskach olimpijskich, a tym, co widzimy w wiadomościach ze świata? Gdzie nas to ustawia pod względem naszej modlitwy i współczucia? Czy cierpienie biednych tak duchowo przyćmiewa zdrowie bogatych, że nasze serca i modlitwy mają objąć tylko biednych? Jeśli tak, czy nie rzuciłoby to negatywnego światła na cudowne dary, jakimi są: zdrowie i dobrobyt?

Zobacz: [Ron Rolheiser OMI: „Dlaczego zostaję w Kościele?”. Niezwykle pokorna i głęboka odpowiedź]

Możemy się wiele nauczyć z modlitw podczas Eucharystii. W czasie Mszy świętej kapłan ofiarowuje Bogu dwa elementy, którymi są chleb i wino, prosząc Boga, aby pobłogosławił je jednakowo. Reprezentują one dwa bardzo różne aspekty naszego świata i naszego życia. Cytując Pierre’a Teilharda de Chardina:

W pewnym sensie prawdziwą materią, która ma być konsekrowana każdego dnia, jest rozwój świata w tym dniu – chleb odpowiednio symbolizuje to, co udaje się wytworzyć stworzeniu, wino (krew) to, co powoduje, że stworzenie ginie w wyczerpaniu i cierpieniu w trakcie tego wysiłku.

W istocie modlitwa ofiarna prosi o podwójne błogosławieństwo Boże dla wszelkiego stworzenia, wznosimy dzisiaj do Ciebie wszystko, co jest na tym świecie, zarówno radości, jak i cierpienia. Ofiarujemy Tobie chleb ze światowych osiągnięć, tak samo jak ofiarujemy Ci wino jego porażki, krew wszystkiego, co jest zmiażdżone, gdy te osiągnięcia się dokonują. Ofiarujemy moc naszego świata, naszych bogatych, sławnych osobistości, naszych sportowców, artystów, gwiazdy filmowe, przedsiębiorców, naszą młodzież, osoby zdrowe i wszystko, co jest kreatywne oraz tętniące życiem – nawet jeśli jednocześnie ofiarujemy Ci tych, którzy są słabi, chwiejący się, starzejący się, zmiażdżeni, chorzy, umierający i prześladowani. Ofiarujemy Tobie wszystkie przejawy piękna, przyjemności i radości tego życia, nawet gdy stoimy przed Tobą pod krzyżem, potwierdzając, że Ten, który został wykluczony z ziemskich przyjemności, stał się kamieniem węgielnym wspólnoty. Ofiarujemy Ci silnych wraz ze słabymi, prosząc Cię, abyś pobłogosławił obu, a następnie rozciągnął nasze serca, aby oni, tak jak Ty, mogli trzymać i błogosławić wszystko, co istnieje. Oferujemy Ci zarówno cuda, jak i bóle tego świata, Twojego świata.

(zdj. cathopic)

Bóg ma uprzywilejowaną miłość do biednych, cierpiących, chorych i słabych, my też musimy. Nasza wiara zapewnia nas, że ubodzy wchodzą do Królestwa łatwiej niż bogaci i silni. Jednak, choć to prawda, nie oznacza to, że jakoś źle jest być zamożnym, zdrowym i silnym. Z pewnością niosą ze sobą niebezpieczeństwa. Bycie młodym, zdrowym, silnym, atrakcyjnym fizycznie i utalentowanym jest często (choć nie zawsze) receptą na zarozumiałość, która postrzega własne życie jako bardziej wyjątkowe niż życie innych. Niewiele osób dobrze wykorzystuje niezwykłe dary.

Zobacz: [Ronald Rolheiser OMI – O utracie wiary przez młodych, „nocy ciemnej” wiary i dorastaniu do wieczności – wywiad]

Mimo tego musimy ponownie podkreślić, że Bóg uśmiecha się pozytywnie, z dumą i satysfakcją do życia w miejscach, w których ono kwitnie, jest zdrowe, młode, utalentowane i fizycznie atrakcyjne. Bóg uśmiecha się do naszych olimpijczyków. Preferencyjna miłość Boga do biednych nie neguje Jego miłości do silnych. Jak dobry rodzic, Bóg jest dumny ze swoich nadmiernie utalentowanych dzieci, chociaż dziecko, które cierpi, darzy szczególnym uczuciem.

Podczas każdej Eucharystii wznosimy do Niego zarówno naszych olimpijczyków, jak i uchodźców u naszych granic.


Ron Rolheiser OMI, znany ze swojego humoru, szczerości i mądrości, jest popularnym mówcą w dziedzinie współczesnej duchowości. Dorastał w dużej, kochającej się rodzinie na farmie w Saskatchewan, a święcenia kapłańskie otrzymał w 1972 r. Pełnił funkcję rektora Oblate School of Theology w San Antonio w Teksasie. Jest autorem ponad 15 książek, w tym bestsellerowej pozycji: “Modlitwa. Nasza najgłębsza tęsknota”. Jego najnowsze książki to “Wrestling with God” [polski tytuł: “Zmagania z Bogiem. Wiara w czasach niepokoju”], “Domestic Monastery” [Domowy klasztor – przyp. tłum.] oraz “Bruised & Wounded: Struggling to Understand Suicide” [Posiniaczony i zraniony: Walka o zrozumienie samobójstwa – przyp. tłum.]. Rolheiser tworzy także popularne kolumny wydawnicze, które pojawiają się w wielu katolickich gazetach na całym świecie.

 

 

 

 

 

(tł. pg/ronrolheiser.com)


Ukraiński film "Wierzyć" w półfinale międzynarodowego festiwalu filmowego

Produkcja telewizji EWTN Ukraina według scenariusza o. Pawła Wyszkowskiego OMI – film „Wierzyć” – zakwalifikował się do półfinału Międzynarodowego Festiwalu Filmowego „Kino i Ty”, który odbędzie się w dniach 2-5 września 2021 roku nad Morzem Azowskim w Mariumpolu na Ukrainie. Produkcję zgłosiła do konkursu Delegatura Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej na Ukrainie i w Rosji. Film „Wierzyć” podejmuje temat prześladowań za wiarę na Ukrainie w trzech okresach historii, latach: 20-tych, 30-tych i 50-tych. Jednym z bohaterów jest Sługa Boży o. Ludwik Wrodarczyk OMI.

Zobacz: [Na planie zdjęciowym filmu „Wierzyć”]

(zdj. FilmFreeway)

Sługa Boży o. Ludwik Wrodarczyk OMI – urodził się 25 sierpnia 1907 w Radzionkowie, polski Misjonarz Oblat Maryi Niepokalanej. Po święceniach kapłańskich w 1933 roku, pracował jako wikariusz w parafii pw. św. Anny w Kodniu (1934-1936), następnie pełnił funkcję ekonoma w klasztorze w Markowicach na Kujawach, u boku bł. o. Józefa Cebuli OMI. W dniu 29 sierpnia 1939 roku został administratorem parafii pw. św. Jana Chrzciciela w Okopach (diecezja łucka, w województwie wołyńskim). Kiedy na Ukrainie rozpoczął się pogrom ludności polskiej przez oddziały Ukraińskiej Armii Powstańczej (UPA), pomimo nalegań parafian, aby ukrył się w lesie, pozostał ze swoimi wiernymi. Pojmano go 6 grudnia 1943 roku o godzinie 22.00 przed ołtarzem w kościele parafialnym w Okopach, gdy bronił Najświętszy Sakrament przed profanacją. Na jego oczach zabito 18 letnią dziewczynę i 90-letnią kobietę, które chciały go ochronić. Wyprowadzono go w okolice Karpiłówki, gdzie w sposób bestialski został zamordowany. Miejsca pochówku nie udało się ustalić.

(pg)