"Q&A" z duszpasterzem powołań [LIVE]

W sobotę 29 maja 2021 roku - na zakończenie tygodnia modlitw o powołania oblackie, zapraszamy na Live z o. Janem Wlazłym OMI - duszpasterzem powołań Polskiej Prowincji. Spotkanie rozpocznie się na profilu Facebookowym Prowincji o godzinie 20.00.


Transmisja sakramentu święceń z Obry

W sobotę 29 maja w Wyższym Seminarium Duchownym Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej w Obrze odbędzie się Eucharystia, podczas której abp Stanisław Gądecki udzieli sakramentu święceń diakonom i alumnom naszego scholastykatu. Ze względu na ograniczenia pandemiczne ilość uczestników liturgii jest ograniczona. Przygotowano jednak transmisję, dzięki której będzie możliwość śledzenia uroczystości (wystarczy kliknąć w poniższy baner).

(pg)


Przychodzili do tawerny, żeby słuchać jego audycji radiowych. Fenomen o. Victora Lelièvre'a OMI

Pochodził z Francji – urodził się 1876 roku w ubogiej i bardzo pobożnej rodzinie rzemieślniczej. Czworo rodzeństwa zmarło przy porodzie. Victor, który również nie cieszył się zbyt dobrym zdrowiem, był oczkiem w głowie rodziców. Matka zaszczepiła w nim nabożeństwo do różańca i drogi krzyżowej. Sam później przyzna, że nauczył się modlić dzięki pobożności matki. Ulubioną zabawą małego Victora było organizowanie procesji z dziećmi sąsiadów.

6 czerwca 1886 roku ma 10 lat. Jest w podobnym wieku, co św. Jan Bosko, który doświadczył pierwszej wizji Jezusa i Maryi we śnie, w podobnym wieku, co św. Maksymilian Maria Kolbe, który zobaczył dwie korony: czystości i męczeństwa. 6 czerwca Victor przyjmuje pierwszą komunię świętą i słyszy głos Jezusa: „Przyjdź i pójdź za Mną”. Dziecko dzieli się tym doświadczeniem z matką, ale ona nie zwraca na to uwagi. Od tego dnia charakter chłopca radykalnie się zmienił – stał się wycofany, spokojny i refleksyjny.

W 1896 roku wstępuje do nowicjatu Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. Święcenia prezbiteratu przyjmuje 24 czerwca 1902 roku w święto Jana Chrzciciela – patrona francuskojęzycznych Kanadyjczyków. Śluby wieczyste składa we wspomnienie św. Anny 26 lipca 1902 roku. Święta Anna jest patronką prowincji Quebec, do której młody oblat niebawem trafi.

W dniu Mszy prymicyjnej w rodzinnym Vitré ojciec Victora da mu jedną radę: „Mów tak, aby świat biednych ciebie zrozumiał”. Od tego momentu młody oblat nigdy nie będzie przywiązywał większej uwagi do błędów gramatycznych, które mu się przydarzały. Powtarzał, że Ewangelia jest najważniejsza: „Ewangelia jest głównym kluczem dobrego Pana, jest kluczem, który otwiera serca„.

Godziny Święte dla tysięcy robotników

W 1903 roku młody ojciec Lelièvre trafia do Kanady. Ma dołączyć do dziesięcioosobowej wspólnoty oblackiej, odpowiedzialnej za parafię Najświętszego Zbawiciela w Quebecu. Tworzy ją ponad 13 000 wiernych, głównie robotników z pobliskich fabryk obuwia.

Dwa lata później zwraca się do 50 kobiet z parafii, prosząc, aby w pierwszy piątek miesiąca przyprowadziły na godzinną adorację Najświętszego Sakramentu przynajmniej po 10 osób. Marzył o pół tysięcznej „straży honorowej” Najświętszego Serca Pana Jezusa. Miesiąc później na Godzinę Świętą przyszło 1 826 osób. Liczba adorujących Najświętszy Sakrament będzie systematycznie wzrastać.

Nie można uprawiać pobożności prywatnej bez Mszy świętej

25 czerwca 1903 roku ojciec Lelièvre udaje się z ostatnią posługą do umierającego. Mężczyzna wybitnie nie wylewał za kołnierz.

Znajduję mojego biedaka leżącego nie na swoim łóżku, ale na materacu, na środku pokoju. Po kilku wezwaniach zapraszam matkę i płaczące dzieci, aby odpoczęły, a potem podaję umierającemu krucyfiks do pocałunku. Otwiera szeroko oczy i odpowiada na moje pozdrowienie:

– Ty jesteś ojcem od Najświętszego Serca? Wiesz, piję bez umiaru, ale jestem czcicielem Najświętszego Serca.

– Naprawdę? A jednak powiedziano mi, że nie chodzisz na Mszę świętą.

– To prawda, ale nie mogę, ojcze. Sprzedałem moje niedzielne ubranie za alkohol. Nadal mam moje ubranie robocze, kombinezon. Odkąd wprowadziłeś nabożeństwo do Serca Jezusa, jestem tam w każdy pierwszy piątek. Staję z tyłu, niedaleko kropielnicy. Wstyd mi w kombinezonie iść do przodu.

Młody misjonarz powraca do klasztoru i po rozmowie z proboszczem zostaje zorganizowana dodatkowa Msza święta dla robotników w ubraniach roboczych. Ojciec Lelièvre wpada do pobliskiej fabryki i nie zważając na protestanckie kierownictwo, zatrzymuje linię produkcyjną. W swoim stylu nakłania mężczyzn, aby zaraz po skończeniu pracy udali się do kościoła na Godzinę Świętą. Tego wieczora świątynia była pełna po brzegi. Styl kaznodziejski ojca Victora okazał się sukcesem. Nie krytykował, nie krzyczał: „Moje kazanie, to była tylko rozmowa, inaczej wyszliby za drzwi„.

Choć inicjatywa ojca Lelièvre – Mszy świętych dla robotników, spotkała się z kpinami wyższych warstw społecznych Quebecu, okazało się, że robotnicy masowo zaczęli prosić o spowiedzi. Uprzedzając nieco fakty, warto zaznaczyć, że w 1951 roku w ciągu jednego wieczora po spowiedzi do komunii przystąpiło przeszło 50 tysięcy osób. Pewien ksiądz z Quebecu wspomina:

Żaden ksiądz nie zmusił nas do pracy jak ojciec Lelièvre. Spowiadaliśmy całe popołudnia lub wieczory w naszych parafiach. Radio wszędzie ogłaszało godziny święte i spowiedzi, a my musieliśmy iść… W parku jeszcze tego samego wieczoru były dyżury: czekała tam na nas setka konfesjonałów, w razie potrzeby dostawiano kolejne niedaleko ołtarzy. Widziałem arcybiskupa Roya, siedzącego skromnie w konfesjonale na placu zabaw – jak najbardziej pokorny wikary czekał na swoją godzinę Mszy przy ołtarzu. Tak się złożyło, że na sto konfesjonałów stała kolejka na dwadzieścia cztery godziny!

Kult Serca Pana Jezusa

Wielkim sprzymierzeńcem ojca Victora okazał się kardynał Bégin. Wraz z oblatem 24 czerwca 1908 roku poprowadził uroczystość wzniesienia pierwszego w prowincji pomnika Najświętszego Serca Pana Jezusa. W przeciągu kilku lat powstały setki podobnych: w parafiach, fabrykach, na placach. Ojciec Lelièvre nie wyobrażał sobie praktykowania wiary tylko prywatnie, czy nawet ograniczania jej jedynie do obszaru kościoła. Naciskał na świadectwo w przestrzeni publicznej.

Oblat zaczyna organizować procesje w święto Najświętszego Serca Pana Jezusa. Poprzedzają je misje parafialne, rekolekcje i tridua. Wkrótce rodzi się praktyka dekorowania domów na trasie. W 1917 roku uczestniczy w niej 20 000 osób. W 1920 roku, gdy procesja przebiega obok parlamentu prowincji Quebec, uczestniczy w niej cały rząd.

Gaudiose Hébert – założyciel Konfederacji katolickich pracowników Kanady – podkreślał, że dzieło ojca Lelièvre było o wiele bardziej skuteczne, niż późniejsze programy socjalne, m.in. przeciwdziałania przemocy domowej:

Praca zapoczątkowana w Saint-Sauveur przez ojca Lelièvre’a przyniosła nam ogromne dobro. Godzina uwielbienia w pierwszy piątek była dla klasy robotniczej pokojowym spotkaniem, podczas którego szliśmy szukać prawdy w miłości i pokoju, w sprawiedliwości. Najświętsze Serce zlitowało się nad tłumem. Zebrał razem robotników i dyrektorów. Ugasił nienawiść i uleczył wiele ran. Odkąd Najświętsze Serce zostało ukazane, wywyższone, głoszone w Ewangelii i Eucharystii, pojawił się nowy duch w naszej klasie robotniczej.

Jednocześnie wokół oblata gromadzi się mniejsza grupa ścisłych współpracowników. To mężczyźni, którzy pomagają mu w organizowaniu pierwszopiątkowych czuwań. Oni sami szukają czegoś więcej. Wielu z nich zaczyna korzystać z kierownictwa duchowego. Na ich prośbę, 28 grudnia 1918 roku, ojciec Lelièvre zakłada Komitet Najświętszego Serca Pana Jezusa. Jego istnienie organizowało mężczyzn w praktycznym działaniu, ale podstawą było uporządkowanie serca i modlitwa. Oblat zaszczepiał w nich miłość do Eucharystii, nabożeństwo do Męki Pańskiej i umiłowanie różańca. Roczna formacja zwieńczona była zamkniętymi rekolekcjami, obowiązkiem prenumeraty gazety katolickiej oraz dodatkową godziną adoracji w każdy czwartek tygodnia: „Trzymajmy się godziny świętej, to podstawa naszej pracy”.

Dom Jezusa Robotnika

Robotnicy coraz częściej zwracają się do ojca Lelièvre z prośbą o konkretną drogę formacji. Chcą przeżywać rekolekcje zamknięte, podobnie jak członkowie Komitetu Najświętszego Serca Pana Jezusa. Kilku mężczyzn wysłano początkowo do domu rekolekcyjnego prowadzonego przez jezuitów. Inicjatywa okazała się totalnym fiaskiem. Zbyt wygórowany styl kaznodziejski jezuitów okazał się niezrozumiały dla klasy robotniczej. Dodatkowym utrudnieniem był pięciodniowy rozkład rekolekcji – pozbawiał robotników i ich rodziny tygodniowej pensji.

Latem 1921 roku ojciec Lelièvre przekształca pomieszczenia przy klasztorze oblatów na Dom Jezusa Robotnika. Program rekolekcji jest dostosowany do możliwości klasy robotniczej. Dwa pełne dni podzielone na: kazania, krótkie medytacje do przeprowadzenia w samotności, wiele wspólnych modlitw, Godzina Święta z Eucharystią, procesja. W pierwszych rekolekcjach uczestniczy 114 mężczyzn, jeden z nich odkrywa powołanie do kapłaństwa.

Dziesięć lat później rodzi się konieczność budowy nowego ośrodka, przez który w ciągu 30 lat przejdzie 60 000 rekolektantów. Za życia ojca Lelièvre z rekolekcji zrodziło się przeszło 200 powołań do życia kapłańskiego i zakonnego – w tym 83 późniejszych misjonarzy oblatów.

Fenomen ojca Lelièvre

Nie mógł pochwalić się zdolnościami krasomówczymi. Zresztą w pierwszej formacji oblaci długo zastanawiali się, czy dopuścić go do ślubów wieczystych i święceń. Niemniej jednak jego prosta posługa kaznodziejska przynosiła głębokie i trwałe nawrócenia. Wielokrotnie spotykał się z krytyką jego kaznodziejstwa ze strony wykształconych teologów, którzy zarzucali mu monotonię treści i brak prawd teologicznych w przepowiadaniu.

To zabawne, ale odkąd spowiadam, zawsze słyszę te same grzechy. Zmień swoje grzechy, a ja zmienię moje Ewangelie – odpowiadał z uśmiechem na ustach ojciec Lelièvre.

Spójrz na wiszącego tam Chrystusa. Oskarżali Go o to, że przez całe życie się powtarzał. A co On mówił? Kocham cię, kocham cię. Miłujcie się wzajemnie jak Ja kocham Ojca i jak On kocha Mnie.

W latach 40. i 50. audycje radiowe, które prowadził, okazały się fenomenem. Robotnicy, których nie stać było na zakup odbiornika radiowego, przychodzili tłumnie do tawern i pubów, aby słuchać jego konferencji. Bardzo często prosili, aby właściciel czy barman podgłośnił radio, a w lokalu zapadała głucha cisza wśród słuchających.

Proboszcz jednej z wiejskich parafii wspomina:

Nie rozumiem waszego ojca Lelièvre. Może wygłosić trzypunktowe kazanie: ogłosić sprzedaż ławek, grę w karty czy zbiórkę, a ludzie będą gromadzić się w konfesjonałach.

Opozycja wobec oblata była tak wielka, że skargi kierowano nawet do Stolicy Apostolskiej. W obronie ojca Lelièvre stanął prowincjał oraz arcybiskup Quebecu – kardynał Villeneuve.

Jego treścią jest Ewangelia, wszystkie [kazania] są tymi samymi słowami naszego Pana, jeśli to nie wystarczy dla niektórych, wystarczy Bogu – mówił oblacki prowincjał.

Ofiaruję swoje życie za Zgromadzenie

Ojciec Lelièvre pracował ponad swoje siły. W 1949 roku ma 74 lata – głosi m.in.: 107 rekolekcji dla blisko 6 000 rekolektantów w Domu Jezusa Robotnika, 15 Godzin Świętych w różnych parafiach, sześć misji świętych, trzy nabożeństwa czterdziestogodzinne, trzy tridua i 25 kazań okolicznościowych, pięć serii rekolekcji kapłańskich, trzy nowenny w radiu oraz trzy do dziesięciu kazań w trakcie dwudziestu niedziel.

W czerwcu 1953 roku z powodu stanu zdrowia po raz pierwszy nie może uczestniczyć w procesji z okazji święta Najświętszego Serca Jezusa. W styczniu 1954 roku doznaje zatoru mózgu. Jak wielu świętych zaczyna doświadczać nocy ciemnej – przez trzy miesiące uważał się za potępionego z powodu grzechów zaniedbania. Po tym czasie odnajduje głęboki spokój i ostatnie lata spędza w Domu Jezusa Robotnika.

W 1956 roku po raz ostatni uczestniczy w procesji ku czci Najświętszego Serca. Ma 80 lat. Cieszył się tak wielkim szacunkiem, że tłum chciał otrzymać ostatnie błogosławieństwo z rąk świętobliwego oblata. Żandarmeria nie była w stanie zapanować nad napierającą masą ludzi. Wsiadając do samochodu, ojciec Lelièvre odwraca się i ze smutkiem mówi: „Nie ja, nie ja: Najświętsze Serce!”

Zmarł o świcie 29 listopada 1956 r., samotnie, ponieważ chwilę wcześniej odesłał na odpoczynek zmęczonego oblata, który przy nim czuwał. Kilka dni wcześniej był u niego z wizytą prowincjał. Ojciec Lelièvre powiedział mu wtedy:

To Zgromadzenie przychodzi do mnie w twojej osobie… Jakże ono było dobre, że mnie przyjęło! Kiedy mnie przyjęło, nic nie znaczyłem, a ono mi pozwoliło głosić Ewangelię… Ofiaruję swoje życie za Zgromadzenie… Głosiłem Najświętsze Serce z całej duszy i bez obłudy…

10 marca 2006 roku w Rzymie rozpoczął się jego proces beatyfikacyjny.

(pg)


S. Kazek OMI: Gdyby miał wybierać jeszcze raz, wybrałby Madagaskar [WIDEO]

Ojciec Stanisław Kazek OMI od 28 lat pracuje na Madagaskarze. Z okazji tygodnia modlitw o powołania oblackie opowiada o tym, jak odkrywał powołanie misyjne, jak wielkie znaczenie ma świadectwo wiary w rodzinie i parafii. Jako młody chłopak widział uroczystości pożegnania misjonarzy w oblackiej parafii w Lublińcu. Opowiada też o posłudze na Madagaskarze.

(pg)


Przez 46 lat wygłosił 514 misji parafialnych i rekolekcji [WIDEO]

Ojciec Józef Niesłony OMI jest misjonarzem ludowym (rekolekcjonistą). Z okazji trwającego tygodnia modlitw o powołania oblackie publikujemy wywiad-rzekę z oblatem, którego pasją jest głoszenie słowa Bożego. Ojciec Józef wspomina też dawne czasy – nowicjatu, posługi, wyjątkowych oblatów… Zdradza też nietypowe sytuacje, które zaskoczyły go podczas posługi rekolekcyjnej:

(pg)


śp. W. Hryniewicz OMI: "Jestem teologiem modlącym się, a nie tylko piszącym o Bogu i Jego świecie"

Był teologiem w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Szukał, stawiał niekiedy prowokacyjne pytania. Zawsze posłuszny Kościołowi. Teologię – jak sam się zwierzał – prowadził na kolanach. Dziś mija rocznica śmierci jednego z najwybitniejszych teologów naszych czasów – o. prof. Wacława Hryniewicza OMI. Przypominamy wywiad, jakiego udzielił o. Marcinowi Wrzosowi OMI w 2013 roku w „Misyjnych Drogach”.

Jestem teologiem modlącym się, a nie tylko piszącym o Bogu i Jego świecie (…) Modlę się pracą teologa.

Marcin Wrzos OMI: Czy Ojciec jest człowiekiem dialogu?

Wacław Hryniewicz OMI: Autentyczny dialog i prawdziwa rozmowa to zjawiska nieczęsto spotykane. Widać to obecnie jak na dłoni w polskiej rzeczywistości. Bez szczerego dialogu trudno o porozumienie, przezwyciężenie agresji oraz narastających konfliktów i napięć. Byłbym zarozumialcem, gdybym sam sobie wystawiał świadectwo, że jestem człowiekiem dialogu. To jest nauka na całe życie. Na takie określenie trzeba zasłużyć sobie trudem wielu lat. Odpowiem tak: usiłuję być człowiekiem dialogu, wciąż się tego uczę, a to nie jest łatwa umiejętność. Dialog uczy! Wiele lat oddanych ekumenii i dialogowi z prawosławiem pomogło mi kształtować postawę dialogu w sobie samym. Trzeba najpierw przezwyciężyć podział we własnym umyśle i sercu, stać się człowiekiem wolnym od uprzedzeń, niechęci i stereotypów w myśleniu o innych chrześcijanach, wyznawcach innych religii i niewierzących. To naprawdę niełatwe zadanie otwierać się na myślenie i duchowość innych, dostrzegać obecność Boga w ich inności. Długie doświadczenie podziału i rozbicia przynagla do szukania prawdziwie ekumenicznej mądrości, bycia człowiekiem dialogu i chrześcijaninem dzisiaj. Kto nie dopuszcza do siebie prawdy wyznawanej przez innych, łatwo staje się ofiarą fanatyzmu i ekskluzywizmu. Bez wzajemnego przenikania się świadomości i otwartości na innych sami skazujemy się na wewnętrzne zubożenie. Kontakt z innymi skłania do większej szczerości wobec siebie. Pozwala uświadomić sobie własne niedostatki, to zaś jest pewną formą ewangelicznej skromności i ubóstwa przed obliczem Boga. Dzięki innym stajemy się bardziej krytyczni wobec siebie i bardziej otwarci na wymagania Ewangelii. Dzięki innym możemy bardziej być sobą.

Trzeba najpierw przezwyciężyć podział we własnym umyśle i sercu, stać się człowiekiem wolnym od uprzedzeń, niechęci i stereotypów w myśleniu o innych chrześcijanach, wyznawcach innych religii i niewierzących.

(zdj. Iwona Burdzanowska)

Porozmawiajmy o podstawowym dialogu chrześcijanina – z Bogiem. Powinien być on wpisany głęboko w jego serce. Jak wygląda Ojca modlitwa? Czy często Ojciec się modli?

To bardzo intymne i osobiste pytanie. Jestem teologiem modlącym się, a nie tylko piszącym o Bogu i Jego świecie. Celebracja Eucharystii przez wiele lat w kościele akademickim KUL uczyła mnie cieszyć się Bogiem, wiarą i nadzieją, cieszyć się wiarą innych i dziękować za nią, polecać innych dobremu i miłującemu Bogu. Codziennie rano i wieczorem dziękuję Mu za cudowny dar istnienia, za to, że w ogóle jestem. Cenię modlitwę spontaniczną, a ta dopada w miejscu najbardziej nawet nieoczekiwanym – nie tylko w kontakcie z pięknem przyrody, ale na przykład w oczekiwaniu na windę w bloku, w zatłoczonym autobusie, przy biurku i komputerze. Moją pracę traktuję także jako modlitwę. Modlę się pracą teologa.

Zobacz: [Nieznana poezja śp. o. Wacława Hryniewicza OMI]

Dialogu boi się ten, kto jest podejrzliwy, nieufny i nie potrafi uczyć się od innych. Dialog jest naturalnym sposobem świadczenia o prawdzie Ewangelii. Jezus chętnie prowadził dialog z ludźmi, którzy stawiali Mu pytania oraz z tymi, którym pytania zadawał On sam.

Czy dialog ma granice? Czy każdy duchowny, teolog powinien podejmować dialog z wszystkimi ludźmi – szczególnie niewierzącymi, czy poszukującymi Boga? Może jest granica – moment, w którym już nie warto rozmawiać?

Dialog jest naturalnym sposobem świadczenia o prawdzie Ewangelii. Jezus chętnie prowadził dialog z ludźmi, którzy stawiali Mu pytania oraz z tymi, którym pytania zadawał On sam. A byli wśród nich także ludzie innych religii i kultur. Dialog trzeba podejmować wszędzie tam, gdzie on jest potrzebny, także wśród swoich współwyznawców. W naszych czasach to nie tylko dialog z ludźmi innego wyznania chrześcijańskiego, ale także dialog z wyznawcami innych religii oraz z niewierzącymi. Granicą dialogu jest niezdolność do jego prowadzenia. Zawsze warto rozmawiać o sprawach istotnych. Dialogu boi się ten, kto jest podejrzliwy, nieufny i nie potrafi uczyć się od innych. Trzeba się uczyć się także od wroga, jak mówi mądre łacińskie przysłowie.

Oblat ma powołanie misyjne. To zakonnik z definicji otwarty na ludzi, których spotyka. Czy powołanie oblackie pomaga Ojcu w prowadzeniu dialogu ekumenicznego, w dialogowaniu z innymi chrześcijanami?

Podstawowym zadaniem misyjnego Zgromadzenia misjonarzy oblatów jest głoszenie Ewangelii ubogim. „Ubodzy” dzisiaj to zwłaszcza ludzie, którzy utracili nadzieję i poczucie sensu życia. Kto traci nadzieję, traci również radość, a ta jest naszą siłą w życiu. Program nowej ewangelizacji jest obecnie skierowany do wszystkich, zwłaszcza jednak chyba do tych, którym brakuje radości z wiary, światła nadziei i poczucia sensu istnienia. Swoje poszukiwania teologiczne traktuję jako pomaganie takim ludziom w odnalezieniu nadziei. To jest moje powołanie i moja droga.

(zdj. PAP/Mirosław Trembecki)

Podstawowym zadaniem misyjnego Zgromadzenia misjonarzy oblatów jest głoszenie Ewangelii ubogim. „Ubodzy” dzisiaj to zwłaszcza ludzie, którzy utracili nadzieję i poczucie sensu życia (…) Swoje poszukiwania teologiczne traktuję jako pomaganie takim ludziom w odnalezieniu nadziei. To jest moje powołanie i moja droga.

Czy według Ojca są obszary, w których Kościół dziś sobie nie radzi w dialogu z otaczającym światem?

Wystarczy wczytać się w soborową konstytucję „Gaudium et spes”, aby zdać sobie sprawę z naszej nieporadności, naszych przeoczeń, zaniedbań i win. Nie muszę wchodzić w szczegóły.

Wróćmy do dialogu człowieka z Bogiem. Niedawno przeżywał Ojciec chorobę nowotworową, sam mówi o sobie jako o kimś na końcu ziemskiej drogi… Czy dialog z Bogiem zmienia się w obliczu ciężkiej choroby i śmierci? Czy nadzieja pozwala rozwiać strach przed nieznanym, przed odejściem?

Owszem, w obliczu śmierci dialog się intensyfikuje, ale jest to często dialog bez słów, dialog przybliżania się w ciszy do największej tajemnicy życia. Różnie z ludźmi bywa, ale w moim przypadku nadzieja kazała mi przyjmować odejście ze spokojem i z pogodą ducha. Tyle o nadziei pisałem i wciąż piszę… Jakże więc miałoby być inaczej? Trzeba odejść, aby podziękować Stwórcy za łaskę istnienia i pracowitego życia. A jeżeli w czymś zawiodłem, to się do tego przyznam i poproszę o przebaczenie. Oto w paru słowach moja postawa wobec tajemnicy życia i śmierci. Światło przychodzi skądinąd.

Zobacz: [Kodeń: Uroczystości pogrzebowe o. prof. Wacława Hryniewicza OMI – zdjęcia, relacja]



prof. Wacław Hryniewicz OMI urodził się 23 lipca 1936 roku w Łomazach (diecezja siedlecka). Pierwsze śluby zakonne w Zgromadzeniu Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej złożył 8 września 1953 roku w Markowicach, a święcenia prezbiteratu przyjął 26 czerwca 1960 roku w Obrze z rąk bp. Juliusza Bieńka – biskupa pomocniczego diecezji katowickiej.

Był wybitnym teologiem i ekumenistą, znawcą teologii prawosławnej. Przez wiele lat związany z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim Jana Pawła II w Lublinie. Współtworzył Instytut Ekumeniczny KUL, będąc jego wieloletnim dyrektorem (do 2005 roku). Konsultor Sekretariatu ds. Jedności Chrześcijan w Watykanie (1979-1984), Międzynarodowej Komisji Mieszanej do Dialogu Teologicznego między Kościołem rzymskokatolickim i Kościołem prawosławnym (1980-2005) oraz członek Komisji Episkopatu ds. Ekumenizmu (1980-2005). Autor wielu artykułów naukowych oraz książek teologicznych.

Otrzymał szereg nagród: im. księcia Konstantego Ostrogskiego (Białystok-Supraśl 1994), im. św. Brata Alberta (Warszawa 1994), im. Jana Długosza (Kraków 2004), im. Ks. Józefa Tischnera (Kraków 2005), a także odznaczeń: medal im. Anny Kamieńskiej (Gdańsk 1994), Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski (Warszawa 2004), medal 100-lecia Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego (Lublin 2018).

(pg)


Siedlce: Oblaci i świeccy rozmawiali o przeżywaniu charyzmatu św. Eugeniusza

Dobrze było zobaczyć, że tworzymy wielką rodzinę. To był błogosławiony i bardzo potrzebny czas – podsumowuje spotkanie przygotowawcze do kongresu świeckich w Zgromadzeniu Monika z Poznania – Pobyt na spotkaniu przygotowawczym do Kongresu był czasem, gdzie mogliśmy dzielić się doświadczeniem z własnych parafii. Usłyszeć, że każdy z nas ma pragnienie bardziej poznawać życie św. Eugeniusza i żyć jego charyzmatem.

Od uroczystości św. Eugeniusza de Mazenoda do niedzieli Zielonych Świąt wspólnota oblacka w Siedlcach gościła blisko 20-osobową grupę świeckich z całej Polski. Przyjechali tutaj, aby z misjonarzami oblatami pochylać się nad charyzmatem Zgromadzenia, dzielić się własnym zaangażowaniem i kreślić propozycję kierunków na przyszłość. Spotkanie było jednocześnie etapem przygotowań do ogólnoświatowego kongresu świeckich stowarzyszonych z oblatami, który odbędzie się w przyszłym roku.

Ojciec Piotr Darasz OMI – gospodarz spotkania, podkreśla, że jego wyjątkowość polegała między innymi na tym, że grupa była wielopokoleniowa: małżeństwa w różnym wieku, młodzież, dzieci. Duszpasterz zaznacza, że wydarzenie zbiegło się z poświęceniem i oddaniem do użytku Domu św. Eugeniusza, który ma służyć społeczności lokalnej także w wymiarze wielopokoleniowym.

Zobacz: [Siedlce: Otwarcie Domu św. Eugeniusza]

Ruszyliśmy do Siedlec na robocze spotkanie „świeckich żyjących charyzmatem oblackim św. Eugeniusza de Mazenoda”. Wyszły z tego piękne rekolekcje z 3-minutową nauką medytacji sulpicjańskiej, której efekty zostaną na całe życie. Spotkanie z ludźmi, a ilu ludzi tyle historii. I delikatna nauczka, żeby się nie nastawiać, ale być otwartym na działanie Ducha Świętego i jak powiedział o. Piotr Darasz, „nie zasłaniać sobą Pana Boga” – wspominają Bożena i Dariusz Miśtalowie z Iławy.

Jak wyjaśnia siedlecki proboszcz, chodzi przede wszystkim o to, aby każdy realizował powołanie do świętości w takim stanie życia, jaki prowadzi. Duchowość oblacka ma wiele do zaproponowania. Na spotkaniu zaczęła się konkretyzować sprawa wydania modlitewnika oblackiego dla osób świeckich.

Koordynator Polskiej Prowincji ds. inicjatyw współpracy ze świeckimi – o Bartosz Madejski OMI – podkreśla, że spotkanie było bardzo owocne. Jak zaznacza, żeby cokolwiek zrobić, trzeba się spotkać, wzajemnie poznawać i słuchać.

Charyzmat św. Eugeniusza de Mazenoda jest darem Ducha Świętego, a „ludzie świeccy są wezwani do udziału w nim zgodnie ze swoim stanem życia” (R 37a). Wierzę, że takie spotkania umocnią poczucie przynależności do oblackiej rodziny osób świeckich, przyczynią się do głębszego przeżywania przez nich wiary oraz wzmocnią poczucie współodpowiedzialności za Kościół. Natomiast oblatów jeszcze bardziej otworzą na współpracę z nami i pomogą im postrzegać nas jako prawdziwych członków oblackiej rodziny i partnerów w ewangelizacji, a nie tylko odbiorców lub drobnych graczy w całej oblackiej misji – podsumowuje spotkanie Małgorzata Mazur z Katowic.

To był niesamowity weekend, podczas którego doświadczyłam jednego z elementów charyzmatu oblackiego – wspólnoty. Ważne były dla mnie słowa o. Piotra Darasza, który dzielił się z nami swoim doświadczeniem zawierzenia Maryi – dopowiada Katarzyna Jączyńska ze Wspólnoty Dobrego Pasterza w Katowicach.

(pg)


Uroczystości pogrzebowe śp. Jerzego Kalinowskiego OMI [GALERIA]

Mszę pogrzebową w parafii pw. św. Piotra w Garoua odprawił abp Faustin Ambassa Ndjodo. Śp. o. Jerzy Kalinowsko OMI spoczął w oblackiej kwaterze miejscowego cmentarza.