Bodzanów: Roraty [ZDJĘCIA, WIDEO]

Duszpasterstwo w dużych parafiach ma swoje blaski. Jednym z nich jest duża ilość wiernych w kościele. Inaczej wygląda to na małych parafiach, gdzie często posługuje jeden kapłan. Taką wspólnotą jest parafia pw. św. Józefa Robotnika w Bodzanowie koło Głuchołaz w diecezji opolskiej, gdzie proboszczem jest o. Mariusz Legieżyński OMI.

(pg/zdj. M. Tomczak OMI)


Ruszyła rejestracja na Festiwal Życia 2024

Na początku wakacji do Kokotka na Śląsku znów zjadą tłumy młodych ludzi z całej Polski i nie tylko. Na stronie www.bilety.festiwalzycia.pl dostępne są już karnety tygodniowe dla uczestników indywidualnych, rejestracja dla grup ruszy na początku stycznia. Na razie nie zostało ogłoszone hasło najbliższej edycji ani zespoły, jakie pojawią się na scenie, ale nie oznacza to, że za festiwalowymi kulisami nic się nie dzieje.

Przygotowania do kolejnego festiwalu ruszyły praktycznie od razu po zakończeniu tegorocznej edycji. Najpierw zbieraliśmy wnioski i pomysły na kolejny rok, a od września regularnie spotykamy się w gronie współorganizatorów z kilku diecezji i zakonów. Mamy już koncepcję tematyki i postaci przewodniej, planujemy też niewielkie, choć istotne zmiany w programie, tak aby festiwal w przyszłym roku był jeszcze lepszy – zapowiada o. Tomasz Maniura, misjonarz oblat, duszpasterz młodzieży i główny organizator Festiwalu Życia.

Te informacje, a także line-up koncertów i nazwiska prelegentów organizatorzy odsłonią na początku przyszłego roku, dlatego wczesna rejestracja to propozycja dla największych fanów Festiwalu Życia oraz wszystkich tych, którzy niezależnie od szczegółów wiedzą już, że początek wakacji chcą spędzić w Kokotku. Nie warto jednak zwlekać z zapisami, bo tym razem pojawiły się trzy progi cenowe dla karnetów tygodniowych:

  • od 8 grudnia – 590 zł,
  • od 8 maja 2024 – 690 zł,
  • od 8 czerwca 2024 – 750 zł.

Wszystkie szczegóły są dostępne na stronie Festiwalu Życia – www.festiwalzycia.pl. Więcej materiałów i aktualności pojawia się w mediach społecznościowych festiwalu.

Festiwal Życia – najlepszy tydzień w życiu?

Festiwal Życia od 2018 roku organizowany jest w Kokotku, dzielnicy Lublińca na Śląsku, w klimatycznym otoczeniu lasu i stawu. Postacią przewodnią każdej edycji wydarzenia jest wybrana postać biblijna. W programie są m.in. koncerty największych gwiazd polskiej muzyki, konferencje znanych prelegentów, kilkadziesiąt różnorodnych warsztatów, a także ekstremalny bieg przez wodę, błoto i piasek. A oprócz tego – codzienne Msze święte, rozmowy w grupach dzielenia i całodobowa adoracja Najświętszego Sakramentu.

Impreza porównywana do największych festiwali muzycznych – tyle że w katolickim wydaniu – co roku na początku lipca przyciąga tysiące młodych ludzi z Polski i zagranicy. Ostatnie edycje zebrały mnóstwo pozytywnych opinii i odbiły się szerokim echem w ogólnopolskich, nie tylko religijnych mediach, wzbudzając masę pozytywnych reakcji.

Dla wielu uczestników festiwal to najlepszy tydzień, na który czekają cały rok, co otwarcie deklarują. Wraz z rozwojem wydarzenia rośnie nie tylko ogólna frekwencja, ale także liczba zagranicznych uczestników festiwalu. Do Kokotka ściąga Polonia z całego świata – od Kanady, poprzez różne kraje europejskie, aż po Australię.

Młodzi przyjeżdżają, żeby poczuć tę ogromną wspólnotę ze swoimi rówieśnikami, którzy wierzą tak samo jak oni i przed którymi nie muszą niczego udawać. Przyjeżdżają też rodzice z dziećmi, którzy przemierzają nieraz pół świata, żeby pokazać im żywy, młody Kościół. W rozmowach wielokrotnie powtarzają, że w swoim miejscu zamieszkania nie mają sposobności, by tego doświadczyć – podkreśla Szymon Zmarlicki, rzecznik medialny Festiwalu Życia.

Wcześniej rekolekcje i Sylwester w klimacie Festiwalu Życia

Zanim w wakacyjnym Kokotku znów wyrośnie potężna scena i ogromne pole z setkami namiotów, organizatorzy zapraszają na mocne podsumowanie minionych 12 miesięcy i taneczne wejście w rok 2024.

Od 28 do 31 grudnia w Oblackim Centrum Młodzieży NINIWA (Lubliniec, ul. Posmyk 5) odbędą się rekolekcje Alfa i Omega z pogłębionymi rozważaniami tematyki ostatniej edycji Festiwalu Życia. A w sylwestrową noc – szalona zabawa, którą poprowadzi DJ Tomek Cichy znany z rozkręcania festiwalowych imprez integracyjnych. W programie przewidziana noworoczna Msza św. po północy, dużo dobrej muzyki i dobrego jedzenia oraz tańce do rana.

Szczegóły i zapisy na stronie www.niniwa.pl.


Święty Krzyż: Dzień skupienia o bł. Józefie Cebuli OMI

W domu nowicjatu na Świętym Krzyżu wspólnota domowa i nowicjacka przeżywały dzień skupienia poświęcony postaci błogosławionego ojca Józefa Cebuli OMI. Polski zakonnik i męczennik z Mauthausen został beatyfikowany przez Jana Pawła II 13 czerwca 1999 r. W Polskiej Prowincji trwa dziękczynny jubileusz z okazji 25. rocznicy beatyfikacji.

Ojciec Lucjan Osiecki OMI i nowicjusze (zdj. OMI Święty Krzyż)
Być świętym, to najpierw być człowiekiem - bł. o. Józef Cebula OMI [WIDEO]

Tematyka dnia skupienia oparta była na haśle obchodów jubileuszowych w Polsce: "Być świętym, to najpierw być człowiekiem". Kazania wygłosił o. Lucjan Osiecki OMI, członek komitetu przygotowującego obchody w Polskiej Prowincji. Wymownym momentem skupienia było nabożeństwo drogi krzyżowej, podczas której uczestnicy mieli okazję trzymać krzyż oblacki ojca Cebuli we własnych rękach. Podczas Eucharystii kończącej dzień skupienia kaznodzieja wskazywał, że tak jak Chrystus pozostawił po sobie Krzyż, którego fragmenty znajdują się w miejscowym sanktuarium, tak po ojcu Cebuli również posiadamy znak jego oblacji - czyli całkowitego oddania Bogu.

(pg/L. Osiecki OMI/zdj. OMI Święty Krzyż)


Św. Mikołaj dla uchodźców wojennych

Sto rodzin uchodźców z terenów objętych walkami na Ukrainie otrzymało pomoc świąteczną w Obuchowie. Oprócz słodyczy dla dzieci, święty Mikołaj rozdawał także środki higieny osobistej oraz czystości. W Obuchowie znajdują się rodziny m.in. z: Chersonia, Bachmutu, Agieniwki, Ługańska i Krematorska. Pomoc zorganizowała organizacja „Dobry Brat Polska-Ukraina”.

(pg/zdj. S. Jankowski OMI)


"Pragnienie zostania księdzem było we mnie od dzieciństwa" [ŚWIADECTWO]

Jacob Msughter Mgbangun poznał misjonarzy oblatów w swojej rodzinnej parafii w Nigerii. Kilka lat później wstąpił do seminarium w Kamerunie. W zeszłym roku został wybrany jako jeden z dwóch kandydatów na studia do Wyższego Seminarium Duchownego Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej w Obrze. W grudniu 2022 roku przyleciał do Polski. „Było zimno, a na ziemi leżał śnieg, który zobaczyłem po raz pierwszy w życiu” – opowiada Karolinie Binek na misyjne.pl.

W obrzańskim scholastykacie (zdj. archiwum prywatne)

Nazywam się Jacob Msughter Mgbangun. Urodziłem się 7 października 2001 roku w monogamicznej rodzinie, w której było sześcioro dzieci. Jestem najstarszym synem moich rodziców. Pochodzę z Makurdi, stolicy stanu Benue, który leży w środkowo-wschodniej Nigerii.

Zostałem ochrzczony 23 kwietnia 2002 roku w parafii pw. Świętej Marii w North Bank w rejonie Makurdi. Tutaj również 23 kwietnia 2011 roku przyjąłem sakrament pierwszej Komunii świętej, a sakrament bierzmowania w parafii pw. Chrystusa Króla w Ichwa, 11 marca 2018 r., z rąk bp. Wilfreda Chikpa Anagbe CMF, biskupa diecezji Makurdi w stanie Benue w Nigerii.

Naukę rozpocząłem w wieku 6 lat, w roku szkolnym 2007/2008 w szkole podstawowej przy University of Agriculture Staff School Makurdi. Świadectwo jej ukończenia (FSLC) uzyskałem w roku 2012/2013. W następnym roku rozpocząłem naukę w szkole średniej w Demonstration Secondary School Makurdi. Tutaj zdałem egzaminy i uzyskałem świadectwo edukacji podstawowej (BECE), a od 2016 do 2019 roku uczyłem się w KADNA Secondary School Naka, Gwer West, gdzie po zdaniu egzaminów uzyskałem maturę (WAEC).

Od dzieciństwa należałem do grup działających w parafii, wśród których były grupy: młodzieżowa pod nazwą Katolicka Organizacja Młodzieży Nigerii, ministranci, lektorzy, Legion Maryi oraz grupa różańcowa. Jako dziecko uwielbiałem mecze piłki nożnej i siatkówki, przebywanie z przyjaciółmi, słuchanie muzyki… oraz zabawę w księdza. Myślę, że to ucieleśniało moje pragnienie zostania księdzem. Od czasu do czasu miałem postanowienia i motywacje, by nim zostać, ale także pokusy i zniechęcenia, które mnie chciały od tego odwieść.

"Oblaci", czyli kto?

Moja ojczyzna chrześcijańska i muzułmańska

Nigeria to kraj leżący w Afryce Zachodniej, nad Zatoką Gwinejską, a jego nazwa pochodzi od rzeki Niger. Stolicą jest Abudża. Posiada wiele rezerwatów dzikiej przyrody. Na obszarach chronionych, takich jak Park Narodowy w Cross River i Park Narodowy w Yankari, znajdują się wodospady, gęste lasy deszczowe, sawanna i rzadkie siedliska ssaków naczelnych. Mój kraj nazywany jest często „Gigantem Afryki”, ponieważ jest on najludniejszym krajem w Afryce, żyje tu około 250 różnych grup etnicznych. W połowie roku 2023 szacowana populacja Nigerii wynosiła 223 804 632 ludzi, co odpowiada 2,78% całkowitej populacji świata. Językiem urzędowym jest język angielski, ale Nigeryjczycy porozumiewają się także w swoich miejscowych narzeczach, a jest ich ponad 500!

Nigeria składa się z 36 stanów i federalnego terytorium stołecznego. Jednym ze stanów, z którego ja pochodzę, jest Benue. Stan Benue to jeden z północno-środkowych stanów Nigerii, liczący około 4 253 641 mieszkańców. Stan wywodzi swoją nazwę od rzeki Benue, która jest drugą co do wielkości rzeką w Nigerii, po rzece Niger. Zamieszkuje go lud Tiv (do którego należę) oraz Idoma i Igede. Religią, którą tutaj wyznaje większość mieszkańców jest chrześcijaństwo, jednak mieszkają tu także wyznawcy islamu.

Podczas animacji misyjnej w Polsce (zdj. Karolina Binek/Misyjne Drogi)

Mój kraj bardzo długo był kolonią brytyjską, a niepodległość uzyskał 1 października 1960 roku. Nigeria jako państwo powstała po różnych zamieszkach w 1976 roku, kiedy powstało siedem nowych stanów, które dołączyły do tych, które już były. Proces ten trwał aż do roku 1996 – kiedy to ostatecznie utworzono w Nigerii 36 jednostek administracyjnych.

Podstawą gospodarki Nigerii jest rolnictwo i eksploatacja złóż ropy naftowej. Dodam jeszcze, że w Nigerii bardzo rozwinięty jest przemysł filmowy, a kinematografia nigeryjska nazywana jest Nollywood i jej produkcja jest drugą na świecie, zaraz po Bollywood.

Fryzjer i oblat

Pragnienie zostania księdzem było we mnie od dzieciństwa, ale nie znałem różnicy między misjonarzami a księżmi diecezjalnymi.

Moja droga do oblackiego życia zakonnego rozpoczęła się w 2013 roku, kiedy spotkałem pierwszych oblatów podczas uroczystości ustanowienia  mojego pierwotnego kościoła pw. Chrystusa Króla w Ichwa jako parafii. Już rok później zacząłem oficjalnie aspirować do Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej pod opieką ojca Gabriela Obi, który był wówczas nowym proboszczem, i Godwina Iorkyaa, który był wówczas diakonem. Mimo że starałem się przez te wszystkie lata praktyki, to list aplikacyjny pisałem dopiero w 2019 roku, ponieważ musiałem zdać najpierw maturę. Ten rok  jest dla mnie niezapominany, ponieważ 22 września napisałem prośbę o przyjęcie mnie do Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów, a w międzyczasie uczyłem się fryzjerstwa. W kwietniu 2020 r. razem z innymi kandydatami pisałem egzamin, który był jakby konkursem, lecz jego zdanie dawało mi szansę do wstąpienia do Oblatów. Z łaską Bożą znalazłem się w gronie dwóch przyjętych do prenowicjatu i 26 czerwca oficjalnie otrzymałem list przyjęcia i list polecający od mojego proboszcza, którym był wówczas ojciec John Francis Ekpo OMI.

Od tego momentu zaczęły pojawiać się u mnie trudności, nie pochodziły one jednak od rodziców, bo miałem ich zgodę na to, aby zostać kapłanem. Były to trudności finansowe, lecz Bóg w swojej wielkiej dobroci przyszedł nam z pomocą i nawet kilkoro ludzi dobrego serca zwróciło się do nas i ofiarowało nam swe wsparcie. Udało mi się też zdobyć paszport międzynarodowy, kupić trochę ubrań, mszał rzymski, brewiarz i wiele innych potrzebnych mi rzeczy.

Do Kamerunu pojechałem 31 sierpnia 2020 roku razem ze współbraćmi pochodzącymi ze wschodu i północy Nigerii. Niestety językiem urzędowym w Nigerii jest język angielski, więc aby nasza formacja dawała efekty w Kamerunie, gdzie językiem urzędowym jest język francuski, musieliśmy się nauczyć tego języka.

Uroczystość ślubów wieczystych w Kamerunie (zdj. OMI Kamerun)

Oficjalny prenowicjat rozpoczął się 31 października 2020 r. mszą świętą, którą sprawował ojciec prowincjał z prowincji Kamerun. Formacja w prenowicjacie trwała dziewięć miesięcy, a składała się na nią wspólna modlitwa, praca, sport, duszpasterstwo, lekcje z oblatami, wycieczki oraz dwutygodniowy staż w parafiach.

Prenowicjat był dla mnie rokiem pełnym dobrych, a zarazem szokujących doświadczeń; był rokiem spotkania z Chrystusem, a także z braćmi pochodzącymi z różnych narodowości i kultur, rokiem wypełnionym nauką języka francuskiego i wieloma innymi rzeczami. Wypada mi podkreślić, że rok prenowicjatu charakteryzował się także serdecznością i braterstwem panującym pomiędzy współbraćmi i formatorami, krótkim czasem zajęć bożonarodzeniowych, festiwalami, wieczorami kulturalnymi, rekreacją, zajęciami duszpasterskimi i wycieczkami. Były też wizyty przyjaciół i wiele różnych ciekawych wydarzeń, ale były też i silne chwile zwątpienia, strachu i smutku, zwłaszcza w obliczu odejścia niektórych naszych kolegów na początku roku, a także reorientacji innych na jego koniec. Rok prenowicjatu oficjalnie zakończył się 21 maja 2021 roku, świętem św. Eugeniusza de Mazenoda (założyciela oblatów).

Po co oblaci? Kowboje czy misjonarze...

Po prenowicjacie zostałem przyjęty do nowicjatu. Przyjechałem do niego dopiero po dwóch miesiącach wakacji, czyli 1 sierpnia 2021 r. Oficjalne wstąpienie do nowicjatu odbyło się jednak dopiero 14 sierpnia, po rekolekcjach przygotowawczych.  Nowicjat był rokiem w pełni kanonicznym i obejmował także przebywanie trzy tygodnie w parafii, aby doświadczyć życia oblackiego w okresie wielkanocnym.  Podobnie jak w prenowicjacie i ten rok był naznaczony pracą fizyczną, życiem duchowym, kierownictwem duchowym, rekolekcjami, kursami oraz sesjami wewnętrznymi i między innymi nowicjuszami. Oprócz tych wydarzeń był też czas dla nas bardziej znaczący i niezapomniany, czyli moment przyjęcia sutanny na zakończenie nowicjatu. Ale były też trudne chwile, pokusy, smutki i wątpliwości. Nowicjat zakończył się 8 września złożeniem pierwszych ślubów zakonnych; odtąd moją drogą do kapłaństwa jest ubóstwo, czystość, posłuszeństwo i wytrwałość.

Wysłany do Polski

Przed złożeniem ślubów dotarła do mnie wiadomość z rady prowincjalnej Prowincji Kamerun, że zostałem wybrany i wysłany przez prowincję jako drugi kandydat na studia do Polski. Moje pierwsze wrażenia to był przede wszystkim strach związany z poznawaniem nowej kultury i strach przed spotkaniem z nowym, dość skomplikowanym językiem, ale bez wahania zgodziłem się, licząc na łaskę Bożą. Bez zbędnych opóźnień musieliśmy ze współbratem z Kamerunu od razu zdobyć wizę. W tym celu za zgodą mistrza nowicjuszy i przełożonego prowincjalnego udałem się ze współbratem Jeanem Rostandem Hulboro do Nigerii, aby dopełnić procedur wizowych. Niestety za pierwszym razem wiz nie dostaliśmy, wróciliśmy więc do Kamerunu i pomyślałem sobie, że jeśli chodzi o wyjazd do Polski, to już  jest koniec, bo polecono nam rozpocząć filozofię w stolicy Kamerunu Jaunde. Po miesiącu i kilku tygodniach spędzonych w Jaunde, a dokładniej 30 października, zadzwonił do nas ojciec Ludwik Stryczek OMI, wikariusz prowincjalny, z prośbą, abyśmy ponownie pojechali do ambasady Nigerii, gdyż mamy wyznaczony nowy termin wizyty na 9 listopada.  Pojechaliśmy więc znowu do Nigerii i tym razem dzięki łasce Bożej i wsparciu ojca Ludwika dostaliśmy wizę. Będąc w Makurdi, skorzystałem z okazji i spotkałem się z rodziną. Nie było już czasu na wakacje, wróciliśmy więc do Kamerunu, aby przygotować się do podróży.

W sobotę, 10 grudnia 2022 r., dwa dni po święcie Niepokalanego Poczęcia NMP, nadszedł dzień wyjazdu.  Wstaliśmy już o 3:00 w nocy, żeby się przygotować i jechać na lotnisko, skąd wystartowaliśmy około 6:30 rano. Noc spędziliśmy na lotnisku w Casablance w Maroku.  Następnego dnia o godzinie pierwszej w nocy polecieliśmy dalej do Frankfurtu w Niemczech, a stamtąd innym samolotem do Polski. Wreszcie, około godziny 8:00 dotarliśmy do Krakowa. Było to w niedzielę, 11 grudnia 2022 roku. Było zimno, a na ziemi leżał śnieg, który zobaczyłem po raz pierwszy w życiu. Potem w towarzystwie współbrata Douglasa i diakona Adama, którzy przyjechali po nas z naszej obrzańskiej wspólnoty, po kilkugodzinnej jeździe samochodem dotarliśmy około 20:00 do celu naszej podróży. Obra powitała nas śnieżnym wieczorem, a obrzański klasztor ciepłym klimatem.

Moje pierwsze wrażenia i strach

Jak każdy na obcej ziemi, również i ja miałem pierwsze przemyślenia i wrażenia na temat Polski i Polaków. Niezbędne jest jednak rozpoczęcie od kwestii języka, który jest pierwszym krokiem do integracji z nieznaną kulturą. Już wcześniej słyszałem, a potem sam odkryłem, że język polski jest wyjątkowo trudny w porównaniu do innych języków, których się uczyłem (angielskiego i francuskiego). Po drugie, klimat i warunki pogodowe również budziły mój strach, co wynikało z tego, skąd pochodzę. Po trzecie: jedzenie. Jako Nigeryjczyk pochodzący z tak zwanego „Koszyka Żywności Narodu” obawiałem się, że nie znajdę tu smacznych i tradycyjnych dań, które lubiłem w swoim kraju.  Po czwarte, zastanawiałem się, jak zostanę postrzegany przez ludzi w „białym kraju”.  Miałem tu na myśli kwestię koloru skóry i różnorodności kulturowej. Pomimo różnych obaw i późniejszych wrażeń bez problemu i szybko zintegrowałem się ze wspólnotą i parafianami oraz zostałem życzliwie przyjęty przez współbraci. Przyzwyczaiłem się do polskich posiłków i po kilku dniach bardzo mi one smakowały i muszę przyznać, że polska kuchnia jest wyjątkowo smaczna. W Polsce najbardziej podoba mi się ochrona kulturowa i religijna. Odkryłem też, że prawie 90% historii kraju nie da się opowiedzieć bez nawiązania do Kościoła katolickiego. Polacy są mili, wiem to po swoim doświadczeniu, jakie miałem w czasie wizyt w kilku polskich rodzinach. Jednak do tej pory, po dziesięciu miesiącach, najtrudniejszy jest dla mnie mimo wszystko język.

Nauka języka polskiego

Zaczęliśmy zajęcia z języka polskiego już kilka dni po naszym przyjeździe. Zajęcia odbywały się z panią Barbarą Bajon. Razem z nami uczył się także Dominik, prenowicjusz z Kanady. Na początku mieliśmy zajęcia dwa razy w tygodniu, a po miesiącu trzy razy.

Naukę polskiego zaczęliśmy od bardzo podstawowego poziomu, czyli alfabetu, uczenia się po polsku czytania liczb, godzin, upływającego czasu, poruszania się w przestrzeni, poznawania znaczenia różnych polskich nazw oraz wymowy trudnych polskich głosek. Prowadziliśmy krótkie dialogi, a z upływem czasu coraz dłuższe konwersacje. Powoli poznawaliśmy też tajniki polskiej koniugacji i deklinacji… Oprócz dni, w których były zajęcia, każdy miał swój czas na naukę osobistą. Organizowaliśmy także weekendowe studia ze współbratem, co przyspieszyło proces uczenia się. Na początku nic nie rozumieliśmy, kiedy mówił nasz nauczyciel, ale mieliśmy nadzieję, że pewnego dnia będzie lepiej. I tak było! Nauka ogólna była trudna, ale to, co sprawiło mi największą trudność w czasie kursu językowego, to odmiana polskich rzeczowników.

Po sześciu miesiącach nauki odkryłem, że nastąpiła poprawa, ale nie byłem zadowolony, gdy porównałem swoje doświadczenia z tym, jak szybko nauczyłem się języka francuskiego.

Kurs filozofii rozpoczęliśmy 29 września już jako studenci pierwszego roku WSD, czyli po dziewięciu miesiącach kursu językowego. Nauka nigdy nie była łatwa i wciąż się uczymy, ponieważ „uczenie się to proces”.

Życie w seminarium

W seminarium kierujemy się planem, który obejmuje czas na pobudkę, modlitwę, posiłki, rekreację, naukę, pracę, sport itp. Obecnie w seminarium pełnię funkcję pracownika parku i infirmerii. W parku chodzi o to, żeby wszędzie było czysto i schludnie. W infirmerii zaś chodzi o noszenie jedzenia i leków chorym współbraciom. Jestem bardzo zadowolony z tych prac i zadań.  Aby zachować formę, często gramy ze współbraćmi w piłkę nożną, spacerujemy lub jeździmy na rowerze. Dla naszego duchowego wzrostu mamy mszę świętą, adoracje, nabożeństwa, czytania duchowe i kierownictwo duchowe. W ramach formacji intelektualnej uczestniczymy w zajęciach z filozofii, Biblii, teologii, łaciny, języka angielskiego i wielu innych przedmiotów. A dla relaksu mamy przynajmniej jeden dzień w miesiącu przeznaczony na wycieczkę.

Po co misjonarze oblaci składają śluby zakonne? [WIDEO]

Plany na przyszłość

„Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia  świata” (Mt 20,19). Podążając za tym zaproszeniem Chrystusa i podejmując decyzję o zostaniu misjonarzem, nie mam żadnych konkretnych planów na przyszłość. Nie oczekuję, że będę pracował w jakimś konkretnym miejscu. Jestem gotowy udać się tam, dokąd Kościół głośno wzywa swoich szafarzy, którym powierzył najdroższe sprawy swego boskiego Oblubieńca (oblackie Konstytucje i Reguły).

Może to być Polska, może to być Kanada, a nawet Afryka…

(misyjne.pl)

 

 


Wrocław: 48. Festiwal Barbórkowy Chórów Akademickich

W oblackiej parafii na wrocławskich Popowicach odbył się finałowy koncert 48. Festiwalu Barbórkowego Chórów Akademickich. Wystąpiły chóry akademickie Politechniki Śląskiej w Gliwicach i Politechniki Wrocławskiej, w akompaniamencie Orkiestry Symfonicznej Zespołu Szkół Muzycznych im. Stanisława Moniuszki w Wałbrzychu.

(pg/zdj. wroclaw.oblaci.pl)


Bruksela: Spotkanie Wojowników Maryi

Przy oblackim duszpasterstwie polonijnym w Belgii działają grupy modlitewne Wojowników Maryi. To wspólnota zrzeszająca mężczyzn, którzy pragną budować swoje życie na Bogu, wzorem takiego wzrastania jest dla nich Maryja. W oblackiej wspólnocie w Belgii odbyło się spotkanie formacyjne. Mszy świętej przewodniczył o. Aleksander Doniec OMI – moderator grupy. Konferencję katechizmową wygłosił o. Paweł Zając OMI z domu zakonnego w Warszawie. Comiesięczne spotkania są również okazją do integracji wspólnoty.

(pg/zdj. Duszpasterstwo polskie misjonarzy oblatów w Brukseli)


Niezwykła ikona na adwent

W Pracowni proroka Jeremiasza powstała niezwykła ikona ukazująca Chrystusa przed tajemnicą Wcielenia. Ikona: Jezus Chrystus - Święta Cisza lub Święte Milczenie to idealna propozycja do kontemplacji tajemnic adwentowego oczekiwania.

Ikona Chrystus Święta Cisza lub Święte Milczenie (zdj. Pracownia proroka Jeremiasza)
Jarosław Kędzia OMI: „Wychowałem się w parafii, która przez kilka wieków była parafią unicką”

Jest to postać Chrystusa przed tajemnicą Wcielenia, zanim Chrystus stał się człowiekiem, Syn Boży istniejący zanim przyjął ciało z Maryi Dziewicy, żył w niebie i to życie z Ojcem symbolizują skrzydła które postać posiada. Zawsze kiedy w ikonografii pojawiają się skrzydła jest to wyraz, że ta postać nie posiada fizycznego ciała. Jezus przedstawiony ze skrzydłami jest wyrazem pregzystencji Słowa Bożego. Bóg wypowiada swojego Syna i posyła go na świat. Zanim Chrystus przyszedł na świat, żyje w Ojcu i właśnie ta ikona przedstawia tę egzystencję Syna Bożego w Trójcy Świętej - wyjaśnia o. Jarosław Kędzia OMI, twórca ikony. - Dwa kolory rombów mówią o dwóch rzeczywistościach przenikających się: boskiej i ludzkiej. W Chrystusie są dwie natury boska i ludzka. Stichar – charakterystyczny dla tej ikony jest strój Chrystusa, strój sługi świątynnego, usługującego do Boskiej liturgii sługi cerkiewnego. Dłonie skrzyżowane na piersiach to gest pokory, oddania i służby. W taki sposób wschodni chrześcijanie przystępują do komunii. Jest to znak przyjęcia woli Bożej, jest to ten moment w którym Chrystus mówi: "Tak", przyjmując misję służenia człowiekowi. Wyraża wolę przyjęcia ludzkiego ciała i odkupienia rodzaju ludzkiego na Golgocie. Uczmy się od Chrystusa milczenia, bo tylko w ciszy możemy usłyszeć delikatny głos Boga.

(pg/zdj. Pracownia proroka Jeremiasza)


W oblackiej parafii zainaugurowano Centrum Polonijne KUL w Kanadzie

105 lat uniwersytetu zobowiązuje, zwłaszcza że przetrwanie tego czasu, momentami trudnego historycznie, uczelnia zawdzięcza ludziom z całego świata, w tym Polonii – podkreślił ks. prof. Mirosław Kalinowski, rektor KUL, otwierając Kongres Języka Polskiego w Kanadzie.

Wydarzenie w oblackiej parafii pw. świętego Maksymiliana Kolbego w Mississaudze, zainaugurowało obecność Centrum Polonijnego KUL w Kanadzie.

(zdj. KUL)

Mississauga jest jednym z najliczniej zamieszkałych przez Polonię miast w Kanadzie, a parafia pw. św. Maksymiliana Kolbego jest jedną z największych polonijnych parafii na świecie. Jeszcze do niedawna, do parafii, w której posługują misjonarze oblaci z Prowincji Wniebowzięcia NMP, należało blisko 40 tysięcy osób deklarujących polskie pochodzenie. Tutaj też, powstał jeden z najprężniej działających oddziałów Towarzystwa Przyjaciół KUL poza granicami Polski. Miejsce organizacji Kongresu nie było więc przypadkowe.

Studium KUL dla Polonii i Polaków za granicą poszerza swą działalność, wychodzi poza Europę i dociera do Ameryki Północnej, Stanów Zjednoczonych, Kanady i wreszcie sięga do Brazylii. Cieszymy się, że z potencjału uczelni chce korzystać Polonia na całym świecie – podkreślał rektor KUL, ks. prof. Mirosław Kalinowski. – Już w 1918 r. pierwszy rektor KUL ks. Idzi Radziszewski wskazywał, że jednym z zadań katolickiej wszechnicy jest odpowiadanie na potrzeby Polaków rozsianych po całym świecie dodał rektor KUL. Ks. prof. Mirosław Kalinowski nawiązał również do czasów powojennych. – Dopiero po II wojnie światowej, KUL zaczął rozwijać się naukowo i dydaktycznie. Jest otwarty na dyskusję z każdym i zaproszeni do niego są  wszyscy. Należy jednak pamiętać, że przymiotnik katolicki zobowiązuje do poszanowania wartości, które pielęgnował Karol Wojtyła – Jan Paweł II. To on z katedry naukowej KUL przeszedł na katedrę  w Rzymie, do Stolicy Piotrowej – przypomniał rektor KUL.

Ks. prof. dr hab. Mirosław Kalinowski, rektor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego (zdj. KUL)

Nowy rozdział

Marek Manturowicz, prezes kanadyjskiego oddziału Towarzystwa Przyjaciół KUL, podkreślił że otwiera się nowy rozdział współpracy na rzecz Polonii w Kanadzie.

W przesłanych do uczestników słowach minister Jan Dziedziczak, Pełnomocnik Rządu RP ds. Polonii i Polaków za granicą powiedział, że projekt edukacyjny i oferta KUL dla Polonii jest świetną formą utrzymywania polskości poza granicami kraju, zwłaszcza, że dociera za ocean.

Organizacji Kongresu gratulował organizatorom Witold Dzielski, Ambasador Nadzwyczajny i Pełnomocny RP w Kanadzie:

Cieszę się, że KUL tak aktywnie rozwija swoją ofertę edukacyjną. Sam, przez blisko 10 lat mojej kariery zawodowej byłem nauczycielem i wykładowcą i realizowałem tę wyjątkową, kluczową dla młodych ludzi misję nauczania. Obecność i prezentowana dziś w Kanadzie oferta KUL pokazuje jakim uznaniem cieszą się tutejsze szkoły i organizacje polonijne. Ich działalność i rola w podtrzymywaniu polskości jest nie do przecenienia – podkreślił ambasador.

Ofertę działań KUL dla Polonii przedstawił dr hab. Janusz Bień, prof. KUL, dyrektor Centrum Polonijnego KUL, które organizuje Studium KUL dla Polonii i Polaków za granicą, zaś o ogromnym zainteresowaniu środowisk polonijnych mówił dr Wojciech Wciseł, Koordynator Studium.

Do udziału w trzeciej edycji zapisało się już ponad 1500 osób z 30 krajów, w tym ponad 60 osób z Kanady, głównie z Toronto, Ottawy i właśnie Missisaugi. Chęć udziału w kursach zgłosiły kolejne osoby uczestniczące w Kongresie, dlatego specjalnie dla nich przedłużyliśmy rejestrację do 18 grudnia – poinformował dr Wojciech Wciseł, Koordynator Studium KUL dla Polonii i Polaków za granicą, z-ca dyrektora Centrum Polonijnego KUL.

Msza św. w oblackiej parafii w Mississaudze (zdj. KUL)

Kongres Języka Polskiego w Kanadzie, zorganizowany przez Centrum Polonijne KUL, Fundację Rozwoju KUL i kanadyjski oddział Towarzystwa Przyjaciół KUL, przy wsparciu Zgromadzenia Oblatów z Prowincji Wniebowzięcia NMP, dofinansował, w ramach projektu „Promocja języka polskiego wśród Polonii kanadyjskiej”, Instytut Rozwoju Języka Polskiego im. Świętego Maksymiliana Marii Kolbego ze środków Ministra Edukacji i Nauki w ramach programu „Inicjatywy wspierające zadania Instytutu Rozwoju Języka Polskiego im. Świętego Maksymiliana Marii Kolbego 2023″.

(KAI)


Utwór zainspirowany życiem oblata męczennika [WIDEO]

Utwór „Aż do końca” nawiązuje do historii życia bł. o. Mario Borzagi OMI włoskiego misjonarza, który zginął śmiercią męczeńską w Laosie. Tekst i muzykę skomponował Antonio Armieri.

Tutaj w kliku linijkach zawarta jest historia człowieka szczęśliwego – można usłyszeć w utworze.

Mario Borzaga urodził się w Trydencie 27 sierpnia 1932 r. W wieku 11 lat wstąpił do diecezjalnego Małego Seminarium, później kontynuował studia w Wyższym Seminarium do I roku teologii. W wieku 20 lat wstąpił do Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. 21 listopada 1953 r. złożył pierwsze śluby i powrócił do studiów teologicznych w scholastykacie oblackim w San Giorgio Canavese (Turyn). Przez cztery lata przygotowuje się na studium i modlitwie do misji ad gentes, o której marzy od dawna. 21 listopada 1956 r. składa śluby wieczyste. Kilka miesięcy później napisał: „Zbliżam się do kapłaństwa niczym matka oczekująca narodzin… Pragnę formować we mnie głęboką wiarę i miłość, twarde niczym granit; bez tego nie będę mógł być męczennikiem…”.

24 lutego 1957 r. został wyświęcony na księdza; Msza prymicyjna została odprawiona w niedzielę 28 kwietnia w katedrze Trydentu, jego parafii. 2 lipca otrzymał swoją obediencję do Laosu. 31 października, razem z pierwszą grupą włoskich oblatów, wyrusza z Neapolu do Laosu. Mając zaledwie 25 lat jest najmłodszym w całej ekspedycji.

Po miesiącu podróży dociera do Paksane, gdzie zaczyna rok adaptacji: nauka języka, zwyczajów laotańskich itd. Na stażu w Keng Sadok stara się jak najszybciej wejść w kontakt z osobami, którym może głosić Dobrą Nowinę. Jego „Dziennik człowieka szczęśliwego” (opublikowany w 1985–1986 później w 2005) i jego obfita korespondencja pozwalają odkryć niezwykle trudną i złożoną misję.

Zobacz błogosławionych oblatów z Laosu utrwalonych na filmie [WIDEO]

W grudniu 1958 r. o. Mario Borzaga OMI został wysłany do wioski Kiucatiam (Louang Prabang). W służbie wspólnocie chrześcijańskiej plemienia Hmong, zajmuje się formacją katechistów, odwiedzinami rodzin i opieką nad chorymi, którzy każdego dnia pukają do jego drzwi. W niedzielę 24 kwietnia 1960 r. po Mszy św., Hmongowie z Pha Xoua przyszli do niego. Poprosili o odwiedzenie ich wioski, która znajduje się trzy dni drogi pieszo przez lasy i górskie polany.

Mario przygotowuje się w pośpiechu do wyprawy misjonarskiej na piętnaście dni, zanim nadejdzie pora deszczowa. Wyrusza 25 kwietnia i towarzyszy mu młody katechista Paul Thoj Xyooj. To będzie podróż bez powrotu. Poszukiwania rozpoczęte po zaginięciu dwóch wędrowników nie dadzą żadnych rezultatów. Świadectwa zebrane od samego początku, ale przede wszystkim w ciągu ostatnich lat potwierdzają tylko to, co od początku było pewnością dla Hmongów: dwaj apostołowie zostali schwytani i zgładzeni przez członków partyzantki. W wieku 27 lat o. Mario Borzaga spotkał się ze Stwórcą. Czyż nie napisał w swoim dzienniku: „Ja również jestem wybrany dla męczeństwa?”.

Każdego dnia, nigdy nie brakuje nam ludzi chorych, o których trzeba się troszczyć; wiele godzin spędzonych w tym ćwiczeniu miłości i cierpliwości… Jest nas około 15 ludzi tutaj w misji – ojców, studentów i katechistów, włączając kobiety i dzieci – którym musimy zapewnić chleb, albo raczej powszedni ryż… Ponadto dyrektywy Propaganda Fide wymagają, aby każdy misjonarz spędził przynajmniej dziesięć dni w miesiącu wśród pogan, aby ich ewangelizować: to nie pozostawia mi niemal żadnego czasu na spoczynek na laurach… Ale praca taka, jak ta, jest warta tego; Pan błogosławi naszym skromnym wysiłkom. Co się tyczy wojny, nasza strefa jest ciągle spokojna od kiedy otwarto drogę przechodzącą przez naszą wioskę z Vientiane do Louang Prabang; obecnie rebelianci trzymają się z dala od przejezdnych dróg. Mówi się, że odczuwa się zagrożenie; dlatego możesz zobaczyć naszych ludzi trzymających straż nad wioską w czasie nocy. Co do nas, idziemy naprzód bez lęku; zatrzymamy się tylko, jeśli Pan tak zadecyduje. Potrzebujemy tylko łaski Boga. Co się tyczy reszty, nawet jeśli nasze potrzeby materialne są ogromne, każdego dnia te rzeczy wydają się ze wszystkiego zbyteczne.

List bł. Mario Borzagi do wujka, księdza, 6 stycznia 1960 r.

(pg)