Lubliniec: Betlejemskie Światło Pokoju

Do oblackiej parafii w Lublińcu dotarło Betlejemskie Światło Pokoju. Płomień do klasztoru przynieśli harcerze z 18 Drużyny Harcerskiej z Lublińca. Tegorocznej akcji towarzyszy hasło: "Czyńmy pokój".

Światło odebrał o. Mariusz Piasecki OMI, wikariusz parafii (zdj. 18 Drużyna Harcerska w Lublińcu)

Idea zrodziła się w 1986 roku. Światło zapalane w grocie Narodzenia w Betlejem każdego roku przewożone jest do Wiednia, gdzie w katedrze przekazywane jest skautom i dalej do sąsiednich krajów. Polscy harcerze otrzymują płomień ze Słowacji – trafia on dalej do polskich miast i miejscowości. Przekazywany jest także m.in. na Litwę czy Ukrainę. Tradycyjnie stawia się je na wigilijnym stole.

(pg)


Po co pielgrzymować do Kodnia? [AUDIO]

W kolejnej audycji „Tyś naszą Królową” o. Mariusz Bosek OMI wraz z pracownikami świeckimi sanktuarium opowiadali o pielgrzymach, którzy przybywają do Królowej Podlasia. Nie zabrakło także świadectwa, co daje styczność z charyzmatem misjonarzy oblatów.

(pg)


Komentarz do Ewangelii dnia

Poprzez tajemnicę „nawiedzenia” św. Elżbiety przez Maryję, która dopiero co została Matką Wcielonego Słowa Boga, rozprzestrzenia się na cały świat ogromna radość Boga i Maryi. Aby dopuścić ją do siebie, wystarczy otworzyć się przez wiarę, na nieustanne działanie Boga w naszym życiu i przebyć drogę z Dzieckiem, z Tą, która uwierzyła. Chrześcijanin nosi w sobie zawsze dwa wymiary wiary: łączność z Bogiem i służbę innym. Wszystko idealnie zespolone: w życiowej jedności wykluczającej przewagę jednego wymiaru nad drugim. Panie nasz, niech radość Twego „nawiedzenia” z Maryją ożywi sens tego adwentowego czasu. Abyśmy nie dali się pokusom tego świata, żyjąc zbyt płytko i dość powierzchownie przeżywali tajemnice Twego narodzenia.

(S. Stasiak OMI)


Bruksela: Kanoniczna instalacja superiora delegatury

Ojciec Damian Kopyto OMI, 11 listopada br. został mianowany przez superiora generalnego Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej o. Luisa Ignacio Rois Alonso, OMI, nowym wyższym przełożonym Delegatury Polskiej Prowincji Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej we Francji i Beneluksie. Posługa ta wiąże się z odpowiedzialnością za zakonną jurysdykcję w wyżej wymienionych krajach oraz za oblatów, domy zakonne, jak również reprezentacją i administracją delegatury.

Nowy superior jest szesnastym przełożonym oblackiej jednostki jurysdykcyjnej w krajach Beneluksu i Francji. Początkowo był to dystrykt, następnie wiceprowincja a obecnie delegatura Polskiej Prowincji. Ojciec Damian Kopyto OMI zastąpił na tym stanowisku ojca Władysława Walaszczyka OMI. Dekret nominacyjny odczytał ojciec Andrzej Korda OMI, przełożony domu prowincjalnego w Poznaniu.

Nowy superior Delegatury Francja-Beneluks z radą (zdj. D. Kopyto OMI)

Prawo zakonne misjonarzy oblatów precyzuje, że superior delegatury ma na terenie swojej jurysdykcji władzę wyższego przełożonego z wyjątkiem spraw zarezerwowanych przełożonemu, któremu delegatura podlega. W zarządzaniu pomaga mu rada złożona przynajmniej z dwóch członków. Dlatego 6 grudnia superior generalny potwierdził również nową administrację delegatury. W skład rady weszli kolejno ojcowie: Andrzej Lachowski OMI – pierwszy radny, Marek Adamczuk OMI – drugi radny, Aleksander Doniec OMI – trzeci radny i Władysław Walaszczyk OMI – czwarty radny.

Po kanonicznym objęciu urzędu po praz pierwszy zebrała się rada delegatury, która wybrała ekonoma. Jego zatwierdzenie wymaga, zgodnie z art. 116 Konstytucji i Reguł, potwierdzenia prowincjała z radą. Zastępcą ojca Damian został mianowany ojciec Marek Adamczuk OMI pełniący obowiązki drugiego radnego.

Zgodnie z wymogiem prawa kościelnego, nowy wyższy przełożony złożył przysięgę wierności przy objęciu urzędu wykonywanego w imieniu Kościoła (kan 833, n 5-8), a także wyznanie wiary zgodnie z formułą Kongregacji Nauki Wiary.

Po raz pierwszy superior delegatury pełni jednocześnie funkcję Koordynatora Duszpasterstwa Polskiego w Belgii. Ojciec Damian jest także proboszczem kościoła pw. św. Elżbiety w Brukseli i duszpasterzem w Leuven. Należy do Polonijne Rady Rodziny przy Delegacie Konferencji Episkopatu Polski ds. Duszpasterstwa Emigracji Polskiej.

Delegatura jest zgrupowaniem kilku wspólnot miejscowych, posiadającym osobowość prawną. Delegatura jest prowincjalną, jeśli zależy od jakiejś prowincji albo od grupy prowincji, a generalną, jeśli zależy od zarządu centralnego. We wszystkich przypadkach delegatura posiada niezbędną autonomię i utrzymuje więzy administracyjne z instancjami, od których zależy – wyjaśnia konstytucja 110.

Oblacka Delegatura we Francji i Beneluksie podlega Prowincji Polskiej. Obecnie należy do niej 24 oblatów. Główną misją i posługą jest duszpasterstwo pośród polskich emigrantów.

(dk)


„Misyjne Drogi” o zaangażowanych świeckich

W kolejnym wydaniu „Misyjnych Dróg” przedstawiono świeckich na misjach, którzy aktywnie uczestniczą w życiu Kościoła i współorganizują jego działalność. Bardzo często wspierają duchownych na terenach, gdzie ci na co dzień nie są dostępni. Głoszą katechezy, przewodniczą liturgiom Słowa, rozdają Komunię św., asystują narzeczonym, gdy ci udzielają sobie sakramentu małżeństwa, prowadzą pogrzeby, remontują, budują, przewodzą małym wspólnotom w buszu, sawannie czy interiorze.

Pamiętam takie sytuacje z Afryki, jest tak i w Ameryce Łacińskiej. Na końcu mszy św. président parafii lub też katechista przedstawia ogłoszenia. Mówi, co zrobiono, co trzeba zrobić, a czasem pyta o to zebranych. Tak to działa. Ksiądz "nie robi" wszystkiego, o wszystkim nie musi wiedzieć, wszystkiego nadzorować – napisał w edytorialu redaktor naczelny Marcin Wrzos OMI. - Przeżywamy w kraju rok liturgiczny pod nazwą: "Uczestniczę we wspólnocie Kościoła". Musi się w nas dokonać zmiana polegająca na przejściu od modelu klienckiego/kibicowskiego/widzowskiego do modelu uczestniczącego, współodpowiedzialności za Kościół. Bo "uczestniczyć" to "być czegoś aktywną częścią", i to świadomie. To przejście, jak uważam, dokonało się już na misjach. Zaskakująco pomaga w tym niewielka liczba duchownych, bo ksiądz nie przyjedzie, nie zorganizuje i nie zwoła. To świeccy organizują życie miejscowego Kościoła. Głoszą katechezy, przewodniczą liturgiom Słowa, asystują narzeczonym, gdy ci udzielają sobie sakramentu małżeństwa, prowadzą pogrzeby, rozdają Komunię św., remontują, budują, przewodzą wspólnotom. To właśnie im będziemy towarzyszyć na ich misyjnych drogach. Może czegoś się od nich nauczymy i ich modele zaimplementujemy do Kościoła w kraju? – zauważył.

Autorzy tekstów na łamach „Misyjnych Dróg” (m.in. prof. Jarosław Różański OMI, Józef Maciołek SVD, Marceli Ryszard Gęśla OFM, Bożena Noga FMM) opowiadają o miejscowych ludziach, którzy są zaangażowani w życie Kościoła, mają świadomość bycia jego ważną częścią. Ekspertami wydania są: Edward Augustyn, Monika Białkowska, bp Radosław Zmitrowicz, dr Aneta Rayzacher-Majewska oraz dr Józef Wcisło OMI. W dwumiesięczniku można przeczytać opracowanie na temat pierwszego zgromadzenia plenarnego Synodu o Synodalnosci (Michał Jóźwiak) oraz o najnowszych papieskich adhortacjach Laudate Deum i C’est la confiance (prof. UKSW Wojciech Kluj OMI).

W 223. numerze „Misyjnych Dróg” czytelnicy znajdą rozmowy: z prof. Aleksandrem Bańką i abp. prof. Henrykiem Muszyńskim, prymasem seniorem, o synodalności i przechodzeniu do modelu świadomego i zaangażowanego uczestnictwa w Kościele. W czasopiśmie znalazło się miejsce na dwa fotoreportaże.

W trakcie jazdy podziwiam widoki islandzkich fiordów, wodospadów, jezior, pól lawowych i skąpanych w słońcu gór, a zwłaszcza wygasłych wulkanów – wśród nich majestatyczny Snaefell, pokryty czapą lodowcową. Juliusz Verne wspominał, że jest w nim ukryte przejście do wnętrza ziemi – to fragment zapisków pierwszych dni duszpasterzowania na Islandii Damiana Wyżkiewicza CM.

Natomiast drugi reportaż, z Meksyku o życiu parafii z zaangażowanymi świeckimi napisał Piotr Ewertowski.

W kolejnym wydaniu czasopisma nie brakuje działu „Przyjaciele Misji”, a także informacji dotyczących prowadzonego przez redakcję projektu „Misja Szkoła”. Jak zwykle jest też szesnastostronicowa wkładka dla dzieci „Misyjne Dróżki Dreptaka Nóżki” – tym razem z opowieściami z Ghany. Opublikowano także felietony Elżbiety Adamiak i ks. Andrzeja Draguły. Na łamach pisma czytelnicy zachęcani są też do korzystania z internetowego portalu misyjnego www.misyjne.pl.

„Misyjne Drogi” to prawie stustronicowy dwumiesięcznik wydawany od 1983 r. w Poznaniu przez Zgromadzenie Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. Do publicystów piszących na jego łamach zalicza się o. Jarosława Różańskiego OMI, Tomasza Terlikowskiego, prof. Eugeniusz Sakowicza, o. Andrzeja Madeja OMI, Elżbietę Adamiak, ks. Artura Stopkę oraz ks. Andrzeja Dragułę. Celem redakcji jest kreatywna i ciekawa prezentacja działalności misyjnej Kościoła, treści religioznawczych, podróżniczych i antropologicznych. „Misyjne Drogi” to czasopismo misyjne o największym nakładzie i objętości w Polsce, dostępne jest także w wolnej sprzedaży.

(mw/misyjne.pl)


Ojciec Święty przyjął rezygnację bp. Wilhelma Stecklinga OMI

Zgodnie z przepisami prawa kanonicznego ordynariusz diecezji Ciudad del Este w Paragwaju złożył rezygnację ze względu na wiek. Ojciec Święty Franciszek przyjął rezygnację bp. Wilhelma Stecklinga OMI i jednocześnie mianował nowego biskupa. Został nim Pedro Collara Noguera.

(zdj. OMIWorld)

Pragnę podziękować Bogu za moje powołanie chrześcijańskie, kapłaństwo i powołanie do biskupstwa. Wszystkie trzy powołania przyjąłem z pragnieniem służenia Kościołowi w jego wyjątkowej misji, istniejącej, aby zbawić świat i wypełnić Boży plan wobec nas. Zwracając się do wiernych naszej diecezji, obejmującej Alto Paraná i Canindeyú, doceniam wasze ciepłe przyjęcie, otwartość w dialogu, a przede wszystkim wasze świadectwo miłości do Pana, Dziewicy Maryi i Kościoła. Było to widoczne w silnym zaangażowaniu w przemieniającą moc chrześcijańskiej miłości. Chociaż mógłbym szczególnie podziękować wielu osobom i grupom, chcę podkreślić dług Kościoła wobec księży, którzy poświęcili swoje życie wyłącznie służbie Panu i swoim bliźnim - mówił w katedrze ustępujący biskup.

Heinz Wilhelm Steckling urodził się 23 kwietnia 1947 roku. Wstąpił do Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. Pierwsze śluby zakonne złożył w 1967 roku. Studia filozoficzno-teologiczne odbył w Hünfeldzie i Moguncji. Święcenia kapłańskie przyjął w swojej rodzinnej parafii w Spexard niedaleko Gütersloh dnia 20 lipca 1974. W tym samym roku otrzymywał swą pierwszą obediencję do późniejszej wiceprowincji Pilcomayo i wyjechał do Paragwaju. Na misjach był również odpowiedzialny za formację w oblackim prenowicjacie. W latach 1986-1992 pełnił funkcję prowincjała. W 1992 roku Kapituła Generalna powołała go na urząd asystenta superiora generalnego misjonarzy oblatów. Po mianowaniu ojca Marcello Zago OMI na sekretarza Kongregacji Ewangelizacji Narodów i zakończeniu jego kadencji Kapituła Generalna wybrała go w 1998 na generała. Funkcję tę pełnił przez dwie kadencje do roku 2010. Po zakończeniu posługi jako superior generalny powrócił do pracy misyjnej w Paragwaju. W 2014 roku papież Franciszek mianował go biskupem diecezji Ciudad del Este w Paragwaju.

(pg)


Komentarz do Ewangelii dnia

Scena Zwiastowania dzieje się w codzienności życia Maryi w Nazarecie. Bóg przychodzi przez swojego anioła. Szczególny moment przychodzenia Boga do każdego z nas ma miejsce w codzienności, tak jak w życiu Maryi.
 Maryja w tej scenie wydaje się słuchać całą sobą. Nie tylko w jej głowie odbijają się słowa anioła, ale jednocześnie słucha sercem, czego wyrazem jest jej zmieszanie. Jej odpowiedź wypływa z jej słuchania. Przegląda poruszenia swego serca i próbuje je zrozumieć. Nie boi się zadawać trudnych pytań Bogu.
 Maryja ostatecznie wypowiada swoje fiat. Będąc uważną na przychodzącego do Niej w codzienności Boga, wyraża zgodę na to, co się w jej życiu wydarzy. Nie jest pewna, czy wszystko rozumie, ale ufa Bogu. Takie prowadzenie w ostatnich dniach Adwentu: wyciszenie, zasłuchanie i rozważanie w sercu. Niech Boża Opatrzność przez te dni nas przeprowadzi, abyśmy niczego nie zagubili, ani nie przeoczyli.

(S. Stasiak OMI, zdj. Matthias Stomer, Zwiastowanie)


Mariusz Zańko: "Wiara pokazuje, że jest coś ponad, coś co daje siłę i nadzieję"

"Wraz z rozwojem otaczającego nas dobrobytu, rozwija się duchowa pustynia koncentrująca się na tym, co ziemskie. Wiara pokazuje, że jest coś ponad, coś co daje siłę i nadzieję" - mówi Mariusz Zańko, sekretarz Gminy Kodeń.

W kodeńskiej bazylice (zdj. archiwum prywatne)

Paweł Gomulak OMI: Czym dla Ciebie jest wiara?

Mariusz Zańko: Wiara to dla mnie system wartości będący drogowskazem, aby starać się dążyć do prawdziwego spotkania z Bogiem w Jezusie Chrystusie. Wiara to moja siła, która pozwala przetrwać trudne momenty i moc do budowania dobra. Dziś, wraz z rozwojem otaczającego nas dobrobytu, rozwija się duchowa pustynia koncentrująca się na tym, co ziemskie. Wiara pokazuje, że jest coś ponad, coś co daje siłę i nadzieję. Wiara pozwala mi starać się być lepszym człowiekiem .

Twoje obowiązki zawodowe związały Ciebie z Kodniem. Sercem Kodnia jest Sanktuarium Matki Bożej Kodeńskiej. Kiedy odkryłeś to miejsce?

Zawsze podkreślam, że za dar pracy na stanowisku sekretarza Gminy Kodeń jestem wdzięczny dla naszej Królowej Jedności. Podświadomie czuję, że to Ona mnie tu ściągnęła z Włodawy. Od ośmiu lat swoją pracą staram się dla Niej i dla Kodnia odwdzięczać. Oczywiście sanktuarium było znane mi wcześniej, ale wtedy przyjeżdżałem na odpusty, teraz samochodem pielgrzymuję do Kodnia z Włodawy prawie codziennie.

Kodeń: 300 lat papieskiej koronacji cudownego wizerunku Matki Bożej Kodeńskiej

Sanktuarium Matki Bożej Kodeńskiej to rzeczywiście serce Kodnia, ale również duchowa stolica Polesia i Południowego Podlasia. Jako samorządowcy na czele z wójtem Gminy Kodeń staramy się robić wiele, aby ten nadbużański gród był jeszcze piękniejszy i jeszcze bardziej przyjazny dla mieszkańców i pielgrzymów. Zrewitalizowane centrum Kodnia przed bazyliką, modernizacja infrastruktury drogowej, budowa Centrum Rekreacyjno - Turystycznego, zagospodarowanie Placencji, likwidacja reliktów komunistycznych, nowe pomniki: Powstania Styczniowego i Odzyskania Niepodległości, Jarmark Sapieżyński to projekty budujące patriotyczny Kodeń z wielkim potencjałem historycznym i turystycznym. Dobra współpraca z misjonarzami oblatami pozwala rozwijać teren wokół sanktuarium i Kodeń. Cieszymy się, że możemy wspierać coroczne odpusty i że mogliśmy pomóc przy wielkich uroczystościach 300-lecia Koronacji Obrazu Matki Bożej Kodeńskiej. Aktualnie pracujemy wspólnie nad inwestycją związaną z odnowieniem elewacji kościoła św. Anny w Kodniu wraz z udzieleniem dotacji pozyskanej przez Gminę Kodeń z Rządowego Programu Odbudowy Zabytków. Nasze wsparcie zostanie przekazane również na remont Bramy Unickiej i cerkwi w Zabłociu bo widzimy potencjał Gminy Kodeń z pięknymi zabytkami sakralnymi, niezwykłą wielokulturowością oraz przywiązaniem do patriotyzmu, wiary i tradycji.

(zdj. archiwum prywatne)

Od roku nosisz oblacki szkaplerz. Czym dla Ciebie jest? Jak wpływa na Twoje życie, wiarę?

Rzeczywiście, od roku szkaplerz Serca Pana Jezusa i Matki Bożej Kodeńskiej jest ze mną. W trudnym okresie związanym z moim zdrowiem oddałem się pod opiekę Sercu Jezusa i Matki Bożej i jednocześnie wyraziłem chęć służenia Im. Dzięki szkaplerzowi czuję to wsparcie jeszcze większe, ale również zobowiązanie do postępowania zgodnie z przykazaniami. Jestem tylko człowiekiem, również ze swoimi błędami, złością i grzechami, ale szkaplerz motywuje mnie do bycia lepszych chrześcijaninem. Wcześniej zdarzało mi się opuścić niedzielną mszę - od kiedy mam szkaplerz, regularnie uczestniczę we wszystkich niedzielnych i świątecznych nabożeństwach i dużo częściej odmawiam różaniec. Czuję się też jeszcze bardziej związany z oblatami, kustoszami kodeńskiego sanktuarium. Teraz mam dwa zaprzyjaźnione zakony: paulinów z Włodawy i oblatów z Kodnia. Zresztą historia Matki Bożej Kodeńskiej też łączy te dwa zakony. W końcu Matka Boża Kodeńska otrzymała schronienie również u paulinów na Jasnej Górze.

Czy wiedzieliście, że istnieje oblacki szkaplerz?

Gdybyś miał zaprosić do Kodnia w jednym zdaniu?

Patriotyczny Kodeń to bogactwo dziejów i piękna przyroda, to duchowa stolica Polesia i Południowego Podlasia, gdzie niebo styka się z ziemią. Warto tu przyjechać, aby pokłonić się przed Cudownym Obrazem, otrzymać łaski oraz uzdrowienie duszy i ciała.

Kodeń z perspektywy drona [WIDEO]

(pg)


Komentarz do Ewangelii dnia

Zachariasz nie przepraszał za to, że nie wierzył. W końcu był w odpowiednim miejscu: w najświętszym domu Pana, wszędzie unoszący się dym kadzielny. Była to chwila łaski w świętych pomieszczeniach. Nawet anioł mu się ukazał. Jeśli jakiś człowiek został przygotowany na specjalne przesłanie, to był to Zachariasz. Mimo to wątpi. Nie wierzy. On przecież wszystkie przykazania Boże wypełniał, a wbrew temu jego zaufanie nie zaprowadziło go w pewnym momencie do żywej wiary. Cóż zatem? Bóg w Swoim zamyśle „podprowadza” niejako Zachariasza dalej i pomaga mu zobaczyć więcej w jego „niemocie”. Zachariasz poprzez niemożność mówienia, więcej słyszy. Tym samym dzięki słuchaniu i rozważaniu „rodzi się” jego wiara. Odnajduje na nowo w sobie ten „ukryty” skarb żywej wiary.

(S. Stasiak OMI/zdj. Dorotheum, Archanioł Gabriel i Zachariasz)


Karol Chmiel OMI: "Chcę dzielić się z innymi tym, co sam przeżyłem"

W jaki sposób najlepiej prowadzić roraty dla dzieci? Jak sprawić, żeby Adwent nie był dla nich tylko czasem przeczekania, ale też aktywnego działania? I co dzisiaj najbardziej ciekawi młodzież na lekcjach religii? Na te oraz na wiele innych pytań w rozmowie z Karoliną Binek z misyjne.pl odpowiedział Karol Chmiel OMI.

Karolina Binek (misyjne.pl): W jaki sposób Ty przeżywałeś roraty jako dziecko? Jakie masz swoje pierwsze wspomnienia związane z Adwentem?

Karol Chmiel OMI: Najbardziej cieszyłem się na lampiony. I właściwie nawet nie pamiętam, żebym przeżywał bardziej jakikolwiek inny element Adwentu. Byłem raczej zaaferowany tym, że nie zgasło mi światełko. A później już skupiałem się przede wszystkim na Bożym Narodzeniu.

W mojej rodzinnej parafii na każde roraty musieliśmy przygotować serduszko z zapisanym na nim dobrym uczynkiem. Pamiętam, że razem z bratem niemal ścigaliśmy się w tym, kto lepiej wysprząta pokój. Ale dziś z perspektywy dorosłej już osoby zastanawiam się nad tym, w jaki sposób można sprawić, żeby dzieciom Adwent nie kojarzył się tylko z tymi obowiązkami, za które mogą otrzymać nagrodę w postaci wylosowanej figurki, ale żeby zdawały sobie też sprawę z tego, na co przede wszystkim czekają w tym wyjątkowym czasie?

To jest dobre pytanie, na które wciąż szukam odpowiedzi. Bo w tym roku prowadzę moje pierwsze roraty i jestem za nie w pełni odpowiedzialny. Postanowiłem, że będę mówił dzieciom przede wszystkim o tym, że bardziej chodzi w czasie Adwentu o spotkanie z Jezusem niż o to, co robią na zewnątrz. Choć trzeba przyznać, że na pewno rzeczy „zewnętrzne”, takie jak lampiony czy te serca z dobrymi uczynkami, mogą sprawić, że ten czas zapadnie lepiej dzieciom w pamięć i będzie dla nich bardziej atrakcyjny.

Kokotek: Święcenia prezbiteratu Karola Chmiela OMI [RELACJA]

Długo przygotowywałeś się do pierwszych rorat, za które jesteś odpowiedzialny?

Wstępny plan mieliśmy omówiony z siostrą Celestyną, która organizuje je razem ze mną, już jakiś czas temu. Natomiast kazania przygotowuję sobie z dnia na dzień.

Masz swoje sposoby na to, żeby dzieci nie rozpraszały się podczas mszy? Jak najlepiej wzbudzić w nich zainteresowanie?

Dobrze się sprawdza jeden sposób – mówię dzieciom, że teraz się pobawimy i że wyciągamy przed siebie palec wskazujący. I ten palec tak wędruje, wędruje, wędruje i dotrze w końcu do ust i zapada cisza. Przez chwilę się to rzeczywiście sprawdza, ale w kościele jeszcze tego nie próbowałem. Bo wiadomo, że skupienie nie jest najmocniejszą stroną najmłodszych. Ale też raczej nie o to aż tak bardzo chodzi. Ważniejsze jest, żeby zaangażowały się w kazanie dialogowane i przeżyły podczas mszy spotkanie z Jezusem. A wtłaczanie im do głowy jakichś intelektualnych dogmatów to nie taki dobry pomysł.

Co chciałbyś najbardziej przekazać dzieciom w czasie tego Adwentu?

Że są ważni dla Pana Boga, że On na nich czeka, że zawsze jest gdzieś tam obok nich. Chciałbym też pokazać im pozytywny obraz Pana Boga i wyjaśnić, że to nie jest surowy sędzia, tylko ktoś, kto ich kocha, ktoś, dla kogo są ważni i że nie jest tylko tak, że to Bóg powinien być dla nich ważny, ale też na odwrót. Myślę, że to bardzo ważne, żeby mieć obraz Boga, któremu na nas zależy.

To słowa, które warto przekazywać dzieciom na co dzień, a nie tylko w czasie Adwentu.

Na pewno, szczególnie, że Adwent jest czasem uprzywilejowanym, podczas którego na roratach można dzieciom przemycić więcej takich informacji.

W jaki sposób możemy sprawić, że dzieci przeżyją też Adwent aktywnie, że nie będzie to dla nich tylko czas przeczekania do Bożego Narodzenia?

Sam się będę tego teraz tego uczył razem z nimi, bo nie mam jeszcze doświadczenia w prowadzeniu rorat. Chcę natomiast, żeby mieli poczucie, że też tworzą te roraty, że są zaangażowani, chociażby poprzez przynoszenie lampionów i przechodzenie z nimi. Takich zadań angażujących podczas rorat może być dużo – dzieci będą też rozmawiały ze mną podczas kazania. I nie będzie to żaden wykład. Bo dla nich nie ma to większego sensu, a myślę, że spotkanie, w którym aktywnie uczestniczą może przynieść dużo lepsze owoce.

Rozmawiamy o roratach z udziałem dzieci i o kazaniu skierowanym do dzieci. Jednak czasami spotykam się z opinią, że takie msze nie mają sensu. Co Ty o tym myślisz?

To zależy, bo z jednej strony – jeżeli dorośli przychodzą na msze z udziałem dzieci i jedyne kazania, których słuchają, to są te kazania dialogowane z dziećmi, to dla dorosłych rzeczywiście nie ma to sensu. Ich wiara zostaje wtedy infantylna i na poziomie dziecka. Natomiast właśnie dla dzieci rzeczywiście ma to sens. Nawet jeżeli nie dowiedzą się podczas kazania niczego odkrywczego, to mogą się poczuć zaangażowane w mszę. To też istotne, czy dziecko jest tylko biernym słuchaczem, czy też jest aktywnie zaangażowane w liturgię. Bo jeśli rzeczywiście w niej uczestniczy, to jest szansa, że coś do nich dotrze, że coś z niej zapamiętają. Często też pomagają w tym rekwizyty. Gdy ksiądz wyłącznie mówi – to dzieci się rozpraszają, taka jest przecież ich natura.

Masz swoje patenty na kazania dla dzieci, które się dobrze sprawdzają?

Na pewno jednym z takich patentów jest wspomniane już wykorzystanie rekwizytów. Teraz na roratach będziemy mieć na przykład czapkę kapitana, bo będziemy opowiadać o Kościele jako o łodzi, którą możemy dopłynąć do Pana Boga. A właśnie we wspólnocie do Niego idziemy i się razem z Nim spotykamy. Kiedyś – kiedy jeszcze jako kleryk prowadziłem rekolekcje – miałem ze sobą rękawicę ze skóry foki, które okazały się prawdziwym hitem. Dzieci na przykład mogły je sobie podawać, kiedy odpowiadały na zadane przeze mnie pytania. Dzięki temu bardzo się angażowały. Poza tym często pytam je o rzeczy codzienne i im bliskie, na przykład o to, czy były kiedyś w ogródku, czy wiedzą, jak wygląda jakiś krzew. I później poprzez to mogę nawiązać na przykład do winorośli.

Oprócz dzieci współpracujesz też z młodzieżą, prowadzisz dla nich chociażby lekcje religii. Jacy są dzisiejsi młodzi ludzie?

To jest dla mnie trudne pytanie, bo nie chciałbym dokonywać żadnych uogólnień, nie chcę odwoływać się do żadnych stereotypów. Niemniej jednak – dzisiejsza młodzież na pewno przeżywa wiele rzeczy. Jest bardziej wrażliwa niż na przykład moje pokolenie. Szukają również relacji i chcą je budować na bazie autentyczności. Czasami nie potrafią, ale chcą się tego uczyć. Jestem więc daleki od tego, żeby mówić – jak niektórzy – że dzisiejsza młodzież jest straszna i okropna. Na pewno natomiast przed nami – dorosłymi – jest duże wyzwanie, żeby im pomóc, szczególnie po pandemii, która sprawiła, że młodym jest jeszcze trudniej.

Co młodych ludzi najbardziej dzisiaj ciekawi? Czego chcą się od Ciebie dowiedzieć, kiedy prowadzisz z nimi lekcje?

Najbardziej zainteresowała ich katecheza, która dotyczyła emocji. Widziałem wtedy ich żywe zainteresowanie. Natomiast na treści religijne są raczej obojętni. Nie ma w nich wtedy ciekawości takiej, jak wtedy, kiedy na przykład rozmawiamy o obrazie samego siebie, o tożsamości lub płciowości. Z tego wszystkiego wyłania nam się obraz, że młodzi potrzebują poczucia, że nie są sami ze swoimi emocjami, że jest w porządku, jeśli coś przeżywają tak, a nie inaczej. Ważne jest dla nich, żeby zostali przyjęci takimi, jakimi są.

Zatem, w jaki sposób, poza tymi tematami, które ich najbardziej interesują, przekazać im też wiedzę z katechizmu i jeszcze nią ich zainteresować?

Jak najbardziej próbuję przemycać też te treści merytoryczne. Ale zwykle trudno prowadzi się typową katechezę, której treści trafiają do ludzi wierzących . Bo bądźmy szczerzy – w szkole większość uczniów jest tak naprawdę niewierząca. Nawet jeśli zdarzą się jakieś pojedyncze osoby, to tak naprawdę ¾ klasy ostatni raz w kościele była na swojej pierwszej Komunii kilka lat temu. Treści katechizmowe w środowisku szkolnym są trudne do przekazania ze względu na to, że to jest środowisko, które się szybko zmienia, a wolno przychodzi mu ewangelizacja. Dlatego wydaje mi się, że ważniejsze jest, żeby z młodymi po prostu zbudować jakąś relację i przy okazji przemycać im podstawową wiedzę nawet o tym, o czym mówiliśmy na początku – że są ważni dla Pana Boga i że On jest dla nich Ojcem, a nie surowym sędzią.

Pamiętam lekcje religii z jednym księdzem, który przyszedł do mojej klasy z założeniem, że nas wszystkich nawróci i że wszyscy zaczną od razu chodzić do kościoła. Ale bardzo szybko te założenia zderzyły mu się z rzeczywistością. Ty też miałeś na początku takie zamiary?

Na pewno katecheza zderza się z rzeczywistością. Wiadomo, że każdy chciałby osiągnąć sukces w tym, co robi. Zwłaszcza, jeśli widzi w tym jakąś wartość i jest dla niego ważne, by być blisko Pana Boga. Ale ja sam raczej nie zakładałem, że teraz na katechezie zaczną się spektakularne nawrócenia. Na razie jestem na etapie budowania relacji, próby dotarcia do młodych i poznania ich, żeby nasze lekcje to nie było tylko moje gadanie, ale żeby stworzyła się z tego dwustronna relacja.

Nie denerwujesz się czasami, kiedy uczniowie zupełnie Cię nie słuchają, rozmawiają o czymś innym albo chodzą po klasie?

Czasami oczywiście się denerwuję. Ale ważne jest, żeby wyjść trochę ponad to, żeby sobie uświadomić, że oni też mnie sprawdzają, chcą dowiedzieć się, na ile mogą sobie pozwolić. To też chyba jest wpisane w ich rozwój, w to, co obecnie przeżywają i w ich dojrzewanie. I tutaj właśnie pojawia się moje zadanie jako dorosłego – żeby w to wszystko tak do końca nie wejść, żeby panować nad swoimi emocjami i przyjąć tę młodzież, nawet jeśli stwarza niekomfortowe warunki pracy.

U mnie po tym księdzu, który miał wielkie plany nawracania nas, przyszedł drugi ksiądz, który na pierwszej lekcji powiedział, że jeśli chcemy z nim porozmawiać, to on zawsze jest dla nas dostępny i że może zostać po lekcjach, że możemy z nim po prostu pogadać nawet o pierdołach. Czy Ty też starasz się taki być dla młodzieży?

Tak. Mamy nawet specjalną godzinę przeznaczoną na konsultacje, podczas której uczniowie mogą przyjść do nauczycieli i z nimi porozmawiać. Nikt jeszcze z tego nie skorzystał. Ale ja za to staram się rozmawiać z młodymi – chociażby w duszpasterstwie NINIWA, które prowadzę.

Pokonał nowotwór, ospa pokrzyżowała mu święcenia.[ROZMOWA]

Z naszej rozmowy – i z tej części dotyczącej rorat dla dzieci, i z tej o katechezie – wyłania się konieczność przekazania młodym ludziom prawdy, że są ważni dla Boga. Widzę też, że masz ubraną bluzę Festiwalu Życia, na którym miałam okazję być w tym roku. Bardzo mnie dotknęło, że podczas momentu dzielenia się świadectwami młodzi często wspominali, że jest dla nich ważne to, aby mieć świadomość, że są przez Boga kochani i że komuś na nich zależy. Czy te świadectwa i doświadczenia związane z Festiwalem miały także wpływ na to, czym teraz starasz się kierować w swojej posłudze duszpasterskiej?

To wszystko jak najbardziej wypływa też z mojego doświadczenia, z czasu, kiedy jeszcze sam należałem do duszpasterstwa jako uczestnik, a nie jako duszpasterz. Dla mnie ten motyw nadal jest ważny w relacji z Bogiem, więc tym, co sam przeżyłem, chcę dzielić się z innymi. Jest to dla mnie o tyle ważne, że na swoim przykładzie widzę, jak wielką ma to wartość.

Hasło naszego dwutygodnia tematycznego dotyczącego Adwentu brzmi: „Adwent – na kogo czekamy”. Myślę, że naszą rozmową pokazaliśmy też, że to nie jest tak, że tylko my czekamy na Boże Narodzenie, ale że i Bóg czeka na nas.

– Tak. To zawsze działa w dwie strony.

(misyjne.pl)