Mieczysław Hałaszko OMI: "Młodzi wiedzą, że tu nas znajdą i że mamy dla nich czas w tym pędzącym świecie"

Nie ma dnia podobnego do siebie. Zazwyczaj niełatwo jest nam wszystkim naraz się spotkać. Jesteśmy na modlitwie i odkrywamy, że bez Boga nie potrafimy żyć. Jesteśmy tu z młodymi i dla młodych. Oni wiedzą, że nas tu znajdą, że są tu bezpieczni, że znajdą tu przestrzeń na budowanie relacji z Bogiem i ludźmi, i że my mamy dla nich czas - możemy przeczytać oblackim dwumiesięczniku "Misyjne Drogi".

Najkrócej naszą misję wśród młodych można ująć następująco: robić to, czego inni nie robią, ale na wspólnym fundamencie. Fundament to wiara i praktyki życia zakonnego. Jak w każdym oblackim domu mamy plan dnia dotyczący modlitwy i wspólnotowego przeżywania różnych wydarzeń. Tyle teorii. Na papierze wygląda to dobrze, ale różnorodność zajęć i ich specyfika, czasami też zmęczenie, a niekiedy i lenistwo, czynią ten regulamin teoretyczną zasadą. Jednak modlitwa, dobre relacje z oblatami i młodymi oraz współpraca są cały czas fundamentalne. Doświadczamy tego i przekonujemy się, że bez Boga nie byłoby Oblackiego Centrum Młodzieży. Że bez Niego nie mielibyśmy siły, aby być z młodymi i dla młodych 24 h na dobę.

Kokotek: XIX Krajowe Forum Duszpasterstwa Młodzieży

Dusza, ciało i kalendarz

Wspólnotę naszego domu oblackiego tworzy pięciu oblatów kapłanów i jedna osoba we wstępnej formacji. Często jesteśmy pytani o to, jak duża jest nasza parafia. Oczywiście parafia jest bardzo mała i tylko jeden z nas jest jej duszpasterzem, i to on najczęściej „chodzi do kościoła”. Trzon wspólnoty to trzech oblatów posługujących w Oblackim Centrum Młodzieży Niniwa, oddalonym o kilkaset metrów od naszego domu. Każdy z nas składa się z duszy, ciała i „kalendarza”. Jak w zwyczajnym duszpasterstwie, wszystko tu dzieje się w tym samym czasie i jak wszędzie – w kokotkowskiej wspólnocie też wszystko ciągle jest na poziomie planowania, ustalania, informowania, organizowania i wreszcie realizacji. Udaje się jednak na kolejny miesiąc wywiesić na tablicy ogłoszeń ramowy plan zajęć poszczególnych oblatów. Ponieważ życie jest żywe, to bywa że co innego jest w planie, a co innego w realizacji.

Laptop, telefon i samochód

Codzienność misji w naszej wspólnocie to regularny żywy kontakt ze świeckimi współpracownikami, którzy pracują w naszym centrum. Codziennością jest też laptop, telefon i samochód. Bycie dla grup młodych i dla poszczególnych osób, organizowanie Festiwalu Życia, Wolontariatu Misyjnego, wypraw rowerowych, wydarzeń powołaniowych, akcji z dziećmi i młodzieżą, wyjazdów i różnych spotkań formacyjnych, zarządzanie ośrodkiem (w tym restauracją i hotelem) oraz jego rozbudowa… To wszystko wiąże się z przeprowadzeniem setek rozmów telefonicznych, mnóstwem przesłanych e-mailem informacji i z licznymi wyjazdami. W związku z tym rozkład czasowy posługi w ciągu dnia jest dostosowywany bardziej do możliwości czasowych młodych ludzi – kosztem rytmu życia domu zakonnego. Jesteśmy tu przecież dla nich.

Boże Narodzenie w oblackiej wspólnocie w Kokotku (zdj. Wspólnota Niniwa)
Poświęcenie kaplicy Oblackiego Centrum Młodzieży w Kokotku [zdjęcia]

Miejsce, które ma służyć

Staramy się też być obecni (przede wszystkim w niedziele) w parafiach w różnych miejscach Polski. Jest to uczestnictwo w zwyczajnej ewangelizacji, ale też przy okazji jest to działanie informacyjne. Kierujemy nasze słowa w parafiach przede wszystkim do młodych, aby odkryli i korzystali z miejsca i dzieła, które jest dla nich w Kokotku. Specyfiką życia i posługi tutejszej wspólnoty jest to, że przez cały rok jest z nami kandydat do życia zakonnego w Zgromadzeniu Misjonarzy Oblatów MN. Nie żyje on obok nas, ale z nami. Mamy być jego formatorami, ale i on nas w pewien sposób kształtuje. Dodaje też jakości życiu zakonnemu. Gdy pochłaniają nas różnego rodzaju posługi i zajęcia, to życie zakonne nie zamiera, bo on jest w kaplicy domu zakonnego.

Być dla młodych

Jesteśmy tu, aby służyć młodym. Nie da się tego robić „według grafiku” – to nie jest tak, że jesteśmy z nimi np. od 8 do 18 czy do 20. A potem zamykamy się w pokojach na cztery spusty. Życie jest żywe. To bycie z nimi 24 h na dobę, i to nie tylko w Kokotku. Młodzi wiedzą, że tu nas znajdą i że są tu bezpieczni i że mamy dla nich czas w tym pędzącym świecie. Nasz dom jest otwarty, i otwarta jest w nim kaplica z Najświętszym Sakramentem. Jesteśmy w nim my. Wychodzimy, czekamy.

Każdy dom zakonny ma przełożonego. Obecny przełożony ma ogromne szczęście, dlatego że przy tak wspaniałych współbraciach jacy tworzą wspólnotę oblacką w Kokotku, jako jedyny mam możliwość w pełni wykorzystać cały urlop, może nawet i z naddatkiem.

(misyjne.pl)


Z listów św. Eugeniusza

NIECH NASZE SERCE PAŁA.

"I mówili nawzajem do siebie: «Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?»" (Łk 24, 32).

Załamani i udający się do Emaus uczniowie stracili sens życia. Ten, na którym oparli swoje nadzieje umarł i znikło wszystko, co im ukazywał. Nie ma już marzeń ani inspirujących ideałów. Czas, aby wrócić do siebie i się zamknąć.

Łukasz opisuje, jak zdali sobie sprawę, że nieznajomy szedł razem z nimi, wszedł w ich doświadczenie i otworzył im oczy. W tym opisie rozumiemy sens Wielkanocy: Jezus Chrystus żyje i wchodzi w rzeczywistość naszego życia. Wielkanoc to otwarcie oczu, serca i życia na Jego obecność.

Jak uczniowie pozwólmy, aby wyjaśniał nam słowo i rozpalał nasze serca w codzienności.

Eugeniusz swoje życie poświęcił tłumaczeniu Dobrej Nowiny o zbawieniu tym, którzy jej najbardziej potrzebowali. On i jego misjonarze pragnęli, aby pałały serca wszystkich, którzy ich słuchali. Zaproszenie wyrażone w Regule z 1818 roku jest aktualne także i dzisiaj.

Musimy stanowczo starać się tylko o pouczenie ludzi..., nie zadowalać się łamaniem im chleba Słowa, ale im go przeżuwać, słowem, tak postępować, aby wychodząc po naszych kazaniach, nie podziwiali głupio tego, czego nie zrozumieli, ale żeby wracali zbudowani, poruszeni, pouczeni i zdolni powtórzyć w łonie swojej rodziny to, czego z naszych ust się nauczyli.

Czasami czujemy się jak uczniowie, którzy chcieli zamknąć się w odosobnieniu w Emaus. Otwórzmy oczy, aby rozpoznać obecność zmartwychwstałego Jezusa przy nas. Spędźmy nieco czasu z Jego Ewangelią. Kiedy łamiemy chleb słowa, On pomaga nam go przeżuwać i rozpala nasze serca.


Komentarz do Ewangelii dnia

Zmartwychwstały Jezus przyłącza się do zrezygnowanych i zawiedzionych Apostołów, odpowiadając na wątpliwości, które rodzą się w ich sercach. Podąża za nimi, dostrzegając potrzebę umocnienia ich w wierze. Czasem i my dajemy się oszukać, że zostaliśmy pozostawieni sami z beznadzieją i ciężarami nie do uniesienia. Ważne jest, żeby się nie zamknąć w sobie, lecz być otwartym na Słowo Boże i Eucharystię. Tak, w tych tajemnicach Bóg najbardziej i najpewniej daje nam Siebie poznać, a tym samym odnaleźć siebie samych, czyli swoją tożsamość: kim jesteśmy i dokąd mamy zmierzać.


O oblackiej misji z młodymi - spotkanie z generałem [ZAPOWIEDŹ]

Na sobotę 3 czerwca br. planowane jest spotkanie Superiora Generalnego, Komisji ds. Misji z Młodymi oraz poszczególnych grup lokalnych młodych z całego świata. Celem jest prezentacja Przewodnika dotyczącego misji oblatów z młodymi oraz wymiana bieżących doświadczeń. Zaplanowane jest dwugodzinne spotkanie z symultanicznym tłumaczeniem na trzy oficjalne języki Zgromadzenia - angielski, francuski i hiszpański. Poszczególne grupy lokalne młodych związanych z oblackim charyzmatem proszone są o wypełnienie krótkiego formularza, konieczne jest wskazanie lidera, który w imieniu wspólnoty weźmie udział w wydarzeniu - KLIKNIJ

(pg/zdj. OMIWorld)


Ukraina: Kapelani znów ruszyli na Wschód

Na Ukrainie trwa próba ukonstytuowania regularnej posługi kapelańskiej w wojsku. Na razie duchowni z różnych Kościołów dojeżdżają do żołnierzy na zasadzie wolontariatu, chociaż potrzeba większej duchowej opieki wysuwana jest ze strony samych walczących za Ukrainę. Najwięcej kapelanów jest z Kościoła prawosławnego. W Kościele rzymskokatolickim za koordynację pracy kapelanów odpowiedzialny jest bp Paweł Honczaruk, ordynariusz diecezji charkowsko-zaporoskiej. Wśród grupy kapelanów-ochotników jest o. Vadym Dorosh OMI, który przed wstąpieniem do misjonarzy oblatów, służył w siłach zbrojnych. Wraz z grupą z Chrześcijańskiej Służby Ratunkowej ponownie udał się na wschodni front walk.

(pg/V. Dorosh OMI)


Katowice: Orkiestra Kameralna Scholi Liturgicznej [WIDEO]

W oblackiej wspólnocie parafialnej na katowickiej Koszutce trwał nabór do scholi liturgicznej. W wyniku starań m.in. o. Macieja Organa OMI, wikariusza parafii, powstała Orkiestra Kameralna Scholi Liturgicznej. Pierwszy występ nowej formacji nastąpił podczas Wigilii Paschalnej.

(pg)


Śmigus-dyngus w oblackiej parafii [WIDEO]

W oblackiej polonijnej parafii w Toronto doszło do niecodziennej sytuacji. Przed wejściem do kościoła odbyła się wodna bitwa. Być może przechodnie byli lekko zszokowani, ale w polskiej tradycji Poniedziałek Wielkanocny związany jest ze Śmigusem-dyngusem.

(pg/zdj. J. Błażejak OMI)


Święty Krzyż: Prezentacja unikatowego rękopisu

W wielkanocny poniedziałek w świętokrzyskiej bazylice miała miejsce uroczysta prezentacja wyjątkowego dzieła. „Spicilegium”, to ponad 800 stronicowy rękopis francuskiego benedyktyna Gerarda Lefebvre de Lassus, ostatniego bibliotekarza opactwa łysogórskiego, który w 1797 osiadł na Świętym Krzyżu uciekając przed Rewolucja Francuską. Złożony z siedmiu tomów o skomplikowanej strukturze wewnętrznej jest w istocie wypisem z tego wszystkiego, co Lefebvre widział w świętokrzyskiej bibliotece, a co uważał za godne utrwalenia i sporządzenia tak długich notatek. „Spicilegium” przez dziesiątki lat było uważane za zaginione. Jego kopię odnaleziono w archiwum w Brnie, które przechowuje zbiory dawnego opactwa benedyktyńskiego w Rajhradzie.

Sądzimy, że samych rękopisów średniowiecznych, czyli do końca XV wieku mogło być w bibliotece świętokrzyskiej około tysiąca woluminów – mówi prof. Krzysztof Brach. Natomiast do momentu kasaty w 1819 roku, w świetle szacunkowych obliczeń, mogła liczyć 8-9 tys. woluminów wraz ze starodrukami. Więc była to olbrzymia biblioteka, niestety w większości stracona. Dlatego te wypisy, które sporządził Gerard Lefebvre de Lassus w swoim „Spicilegium” to jest absolutny unikat. To jest jedyne świadectwo godne studiów naukowych o takiej wartości poznawczej, którego nie jesteśmy w stanie w inny sposób zastąpić, bo oryginały nie istnieją. Więc posługujemy się wiernymi wypisami, które sporządził człowiek niezwykle dobrze wykształcony, wywodzący się z najlepszego, bo francuskiego środowiska intelektualnego, promieniującego na całą Europę. Dlatego to „Spicilegium” ma taką wartość i zdecydowaliśmy się na taką nobilitację tego rękopisu, aby wydać to w formie monumentalnego reprintu, podobizny, rękopisu, czyli kolorowej fotokopii z komentarzami naukowymi.

Prezentacja została przygotowana i transmitowana przez Radio Kielce, zaś uświetnił ją koncert organowy i chór „Echo Łysicy”.

(kj)


Komentarz do Ewangelii dnia

W smutku i płaczu pogrążona, ta która tak bardzo miłowała Mistrza z Nazaretu, staje przed pustym grobem. Zmieszana i pełna rozpaczy, że po śmierci Pana Jezusa jeszcze nie pozostawiono Jego ciała w spokoju. Ukradziono ciało, czy raczej przeniesiono w inne miejsce? Dylematy Marii Magdaleny, jakie ją wówczas trapią. Kiedy spotyka powstałego z martwych Pana Jezusa nie rozpoznaje Go, dopiero kiedy Pan Jezus wypowiada jej imię, rozpoznaje ona swojego Mistrza. Każde spotkanie z żywym Bogiem jest wyjątkowe i niepowtarzalne, dotyka człowieka w jego beznadziei i smutku. Jedynie Pan zna nas po imieniu i potrafi swoim słowem dotknąć i przemienić nasze serce i całe życie. Owocem takiej przemiany jest moc świadectwa wobec innych, którym głosi się, co Pan uczynił i jak przemienił mój ból i strach. Jest to początek ewangelizacji, a więc ufnego i odważnego przekazywania tego, co jest naszym udziałem w spotkaniu ze Zmartwychwstałym.

 

(zdj. Aleksander Iwanow. Chrystus ukazuje się Marii Magdalenie)


Paweł Gomulak OMI: Przespane święta...

Jeden z moich współbraci zadał mi kiedyś pytanie, wokół którego kluczyli nawet liturgiści:

Skoro Triduum Paschalne to najważniejsze święto w całym roku liturgicznym, to dlaczego nie ma obowiązku uczestnictwa w tych uroczystościach?

Rzeczywiście, nie potrafiłem odpowiedzieć. Zresztą nie jestem ani liturgistą ani prawnikiem. Ale nie lubię pytań bez odpowiedzi. Zadowalające mnie rozwiązanie objawiło się podczas tegorocznych świąt. Spędzałem je w swojej wspólnocie zakonnej w Lublińcu. Każdego dnia kościół parafialny wypełniał się prawdziwym tłumem ludzi, głównie ludzi młodych. Przecież nie mieli obowiązku, a jednak przychodzili tłumnie i w ogromnym skupieniu śledzili każdy gest liturgiczny, zasłuchani w każde słowo, które padało w te wyjątkowe dni. Wigilia Paschalna trwała w Lublińcu dwie i pół godziny, nie wszyscy mogli usiąść. Patrzyłem na ludzi, którzy z pewnością cierpieli, stojąc przez ponad dwie godziny, a jednak byli, chcieli być…

Przespane święta…

Zmartwychwstanie można przespać. W moim domu rodzinnym zawsze uczestniczyliśmy w całym Triduum Paschalnym. To było coś naturalnego. Jako małe dzieci czekaliśmy na zakończenie Wigilii Paschalnej, bo wtedy wracaliśmy do domu i po okresie postu paschalnego próbowało się wędliny i mięsa. Skoro zabrzmiało „Alleluja”, zaczęła się radość ze Zmartwychwstania Chrystusa. Nie w niedzielę rano, ale w sobotę w nocy.

Dzisiaj rozmawiałem z jedną znajomą, która po raz pierwszy udała się na celebrację Wigilii Paschalnej. To najstarsza liturgia Kościoła, pełna symboliki, znaków. Bogata liturgia słowa ukazuje koronkowe dzieło zbawienia dokonane przez Boga w Chrystusie.

Nigdy nie przeżyłam czegoś tak wyjątkowego – mówiła. – Ciemny kościół i świeca symbolizująca Chrystusa. Ten, który rozprasza nasze ciemności. Potem długie czytania. Po raz pierwszy tak mocno do mnie docierały. I wreszcie jak zabrzmiało „Alleluja”, poczułam niesamowitą falę wzruszenia i radości.

Grób Pański w Lublińcu

Jednak tę noc można przespać. Wielu wierzących przychodzi dopiero w Niedzielę Zmartwychwstania. Czy ich wiara jest gorsza? Z pewnością nie, ale wydaje się, że przespali coś niesamowitego, wyjątkowego. Przyszli po fakcie…

Alleluja i z powrotem do grobu…

Już jako dziecko zadawałem sobie to pytanie. Dlaczego po Wigilii Paschalnej Jezusa z powrotem wkłada się do grobu? Była to dla mnie niekonsekwencja. W niedzielę rano, gdy szliśmy na rezurekcję, znowu widzieliśmy Chrystusa w grobie i kapłan nagle ogłaszał, że zmartwychwstał. Przecież Zmartwychwstał już kilka godzin wcześniej!

Studiując potem teologię, zrozumiałem, że to kuriozum w polskim Kościele pojawiło się w czasach zaborów, kiedy nie wolno było organizować procesji wieczorem, wtedy również celebracje Triduum przesunęły się na wcześniejsze godziny. I tak niestety zostało, choć czasy zaborów już dawno trafiły do podręczników historii. Większe zrozumienie dała mi lektura watykańskiej instrukcji dotyczącej celebracji tego czasu w Kościele. Jeszcze bardziej umocniłem się w przekonaniu, że procesja rezurekcyjna bezwzględnie powinna następować bezpośrednio po Wigilii Paschalnej.

Kilkanaście lat temu miałem okazję przeżywać Wigilię Paschalną ze wspólnotą benedyktynów w Biskupowie na Śląsku Opolskim. Mały kościół otoczony cmentarzem. Liturgię rozpoczynaliśmy bardzo późno. Kiedy wychodziliśmy z procesją rezurekcyjną na zewnątrz, powoli świtało. I to niesamowite wrażenie, gdy kroczyliśmy pośród grobów, śpiewając: „Tego dnia Chrystus Zmartwychwstał…”. Coś niesamowitego.

Miękkie chrześcijaństwo

Od lat obserwuję pewną tendencję. Roraty przesuwamy na wieczór, bo rano przychodzi mało ludzi. Pomijając fakt, że tradycyjnie chodzi o Mszę o świcie i ma to swoje znaczenie w wielu wymiarach. Robimy co najmniej trzy Pasterki, choć tradycyjnie była to Msza o północy. A rezurekcję, pomimo że powinna być zwieńczeniem Wigilii Paschalnej, robimy w niedzielę rano. Nie wspomnę już o tzw. Mszach dla dzieci, gdzie niekiedy opuszcza się część liturgii słowa i organizuje recital muzyczny, dziwiąc się potem, że wierni nie potrafią włączyć się w śpiew zgromadzenia liturgicznego. Liturgia jest pierwszą nauczycielką wiary Kościoła. Każdy gest ma swoje znaczenie i otwiera przed nami nowe perspektywy, pozwala nam lepiej zrozumieć, przeżyć.

Lubliniec

Podczas Wigilii Paschalnej patrzyłem na rodzinę z małymi dziećmi w pierwszych ławkach. Dzieci, które z niesamowitym zaciekawieniem spoglądały na to, co się dzieje. Podobnie jak kiedyś moja siostrzenica podzieliła się, jak uczestnicząc w roratach, była zafascynowana mozaiką ciemności i światła w kościele. To ma sens! Liturgia uczy nas wiary, pozwala nam przeżyć.

Często tłumaczymy się, że ludzie nie przyjdą, bo za późno, bo za długo. Tylko czy to dobry kierunek duszpasterstwa? Może lepiej pomóc zrozumieć, przeżyć, doświadczyć, zadbać o piękne celebracje. Tegoroczne Triduum w Lublińcu umocniło moją wiarę. Młoda dziewczyna, która z wypiekami na twarzy uczestniczyła w długich, ale starannie przygotowanych uroczystościach.

Chodzi o miłość

Powracając do pytania mojego współbrata. Nie wiem, czy taka była intencja Kościoła. Nie da się budować miłości metodyką zakazów i nakazów. Litera prawa zabija, mówi św. Paweł (zob. 2 Kor 3,6). A Chrystus przyszedł po to, abyśmy stali się dziećmi Bożymi (por. J 1,12). Relacja między rodzicami a dziećmi opiera się na miłości. Najważniejsze święta naszej wiary pozostają kwestią miłości, a nie obowiązku. Jeśli ktoś przychodzi na Triduum – nie dlatego, że musi, ale dlatego, że chce – ma szansę doświadczyć czegoś wyjątkowego.

Od blisko dziewięciu lat zajmuję się pracą w mediach. Najpierw jako rzecznik sanktuarium maryjnego w Kodniu, a teraz jako odpowiedzialny za przekaz medialny w Polskiej Prowincji. Dlatego siłą rzeczy śledzę informacje i tendencje w portalach katolickich. „Czy tego dnia musisz iść do Kościoła” – paradygmat przekazu katolickich dziennikarzy przy okazji najważniejszych świąt. Prawo w miejsce miłości i widać to, gdy rozwinie się sekcję komentarzy, bo ludzi to, delikatnie mówiąc, denerwuje. Ale liczą się clickbajty…

To miłość odsłania i tłumaczy najwięcej – nie nakazy.


Paweł Gomulak OMI – misjonarz ludowy (rekolekcjonista), ustanowiony przez papieża Franciszka Misjonarzem Miłosierdzia. Studiował teologię biblijną na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Opolskiego. Koordynator Medialny Polskiej Prowincji, odpowiedzialny za kontakt z mediami i wizerunek medialny Zgromadzenia w Polsce. Członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Pasjonat słowa Bożego, w przepowiadaniu lubi sięgać do Pisma Świętego i tradycji biblijnej. Należy do wspólnoty zakonnej w Lublińcu.