Komentarz do Ewangelii dnia

Uczeń Chrystusa jest szczególnie zobowiązany być z Jego Matką. Ona, poprzez „testament” z Krzyża, staje się i naszą Matką. „Oto Matka Twoja”, w tych słowach Mistrza jest zawarte całkowite oddanie. „Totus Tuus”- cały Twój. Tak wybrzmiało w życiu św. Jana Pawła II zawierzenie Maryi. Przyjęcie Maryi do siebie jest niezwykłym darem i zarazem tajemnicą szczególnej obecności i działania Boga przez Maryję i w Maryi. Ona, Matka najlepiej nas zna i wszystko rozumie, Ona jest z nami w każdy czas. A zatem i my bądźmy z Nią. Bądźmy, pamiętajmy i czuwajmy.

(S. Stasiak OMI/zdj. Flickr - Erick Opena


Luksemburg: Poświęcenie figury św. Józefa

We wspomnienie św. Józefa, rzemieślnika, w oblackiej wspólnocie polonijnej w Luksemburgu poświęcono figurę św. Józefa. W ten sposób ofiarowano przez wstawiennictwo patrona ludzi pracy codzienne zmagania Polaków pracujących na obczyźnie. Uroczystej Eucharystii przewodniczył i słowo Boże wygłosił o. Daniel Jeżak OMI.

W kazaniu przewodniczący liturgii przypomniał dokumenty Kościoła poświęcone postaci Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny.

Kościół czerpiąc z Objawienia Bożego zawsze wskazywał na wartość pracy. Dzięki temu powstały piękne dokumenty, jak choćby dwie encykliki. Pierwsza Leona XIII “Rerum novarum”, oraz encyklika św. Jana Pawła II “Laborem exercens”. Właśnie nasz wielki święty przypomniał podstawowe chrześcijańskie prawdy takie jak: Człowiek jest pracy podmiotem, dlatego nie może być traktowany jak przedmiot. Praca jest dla człowieka, a nie człowiek dla pracy. Praca nie jest zwykłym towarem.

Wskazując na postać św. Józefa przypomniał, że miał on okazję towarzyszyć wzrostowi Jezusa dzień po dniu. Jest to również wskazówka dla wierzących, aby nie przedkładać innych rzeczy nad najważniejsze – bycie przy Chrystusie.

św. Eugeniusz: „Jestem głęboko przekonany, że ciało świętego Józefa jest już w chwale”

Po kazaniu odczytano specjalny pamiątkowy dokument i poświęcono figurę św. Józefa, a następnie zainstalowano ją w świątyni.

(pg/oblaci.lu)


Ewa Krawczyk: "Oblaci mnie przygarnęli, oni mi pomogli' [WIDEO-ŚWIADECTWO]

Na rozpoczęcie 40. Zjazdu NINIWY w Grotnikach koło Zgierza z młodzieżą spotkała się Ewa Krawczyk – żona śp. Krzysztofa Krawczyka – należąca do miejscowej wspólnoty parafialnej, prowadzonej przez misjonarzy oblatów. Podzieliła się ze zgromadzonymi świadectwem swojej wiary i życia. Nie zabrakło odniesień do małżeństwa i twórczości jednego z najwybitniejszych piosenkarzy polskiej sceny muzycznej.

Grotniki: Rozpoczął się 40. Zjazd NINIWY [GALERIA]

Krzysia nie ma trzy lata. Nie powiem, że jest mi lekko, jest mi ciężko. Ale tylko dlatego, że na swojej drodze spotkałam oblatów, oni postawili mnie na nogi. Wszyscy tylko czekali, kiedy ja się stoczę, wezmę jakieś narkotyki, jakaś wóda, bo w takiej sytuacji, w jakiej ja się znalazłam, gdzie hejtów było na mnie miliony – nie wiadomo, z jakiego powodu, gdzie ludzie pisali o mnie niestworzone rzeczy, pluli na mnie, nie wiadomo, za co, nie znając mnie – oni mnie przygarnęli, oni mi pomogli, na każdą godzinę byli do mojej dyspozycji – wyznała Ewa Krawczyk.

Nawiązując do życia wiary, podkreślała:

Chodzę do kościoła, jestem co tydzień, modlę się, proszę Matkę Bożą o pomoc i Ona mi ją daje. Bez modlitwy, bez jej pomocy nie dałabym rady – dodała.

Ewa Krawczyk podczas spotkania z młodzieżą w Grotnikach

Żona śp. Krzysztofa Krawczyka opowiadała o odkrywaniu powołania do małżeństwa, o tym jak poznała Krzysztofa i jak wyglądało ich życie. Nawiązała również do ostatnich chwil życia męża:

On walczył o życie, bo bardzo chciał żyć. Myślę, że on nie wiedział, że odchodzi na tamten świat. On kochał Jezusa i zawsze chciał z Nim się spotkać, ale też chciał żyć – wspominała.

Młodzież miała okazję zadać pytania gościowi specjalnemu wieczoru rozpoczynającego zjazd w Grotnikach. Nie zabrakło pytań dotyczących twórczości Krzysztofa Krawczyka.

My przed śmiercią Krzysztofa graliśmy wszystkie juwenalia. Mieliśmy na widowni, jeszcze cztery lata temu, 40-50 tysięcy młodzieży w waszym wieku, młodzież stała i śpiewała wszystkie piosenki Krawczyka od A do Z. To nieprawdopodobny fenomen. Drugiego takiego piosenkarza nie ma w Polsce, który ściągnął tyle młodzieży na juwenalia, co Krzysztof Krawczyk, mając 71 czy 72 lata w tym czasie – wspominała żona Krzysztofa Krawczyka.

Całe spotkanie można zobaczyć poniżej:


Komentarz do Ewangelii dnia

„Bóg potrafi przemienić w miłość nawet najtrudniejsze i najbardziej przytłaczające rzeczy w naszym życiu. Najważniejsze, byśmy pozostali «wszczepieni» w winorośl Chrystusa” (papież Benedykt XVI). Kluczowe trwanie w nauce naszego Mistrza zapewnia nam uczniom ogrom mocy do wypełniania każdego dnia woli Ojca. Podejmowanie wysiłku w tym, aby trwać i bardziej ufać Bogu, jest niewątpliwie ważną receptą na prawdziwe szczęście w radości, pokoju i wolności w pełnym wymiarze. Stawajmy się ludźmi żywej nadziei, pełni radości służąc sobie wzajemnie.

(S. Stasiak OMI)


Grotniki: Rozpoczął się 40 Zjazd NINIWY [GALERIA]

W oblackiej parafii w Grotnikach koło Zgierza rozpoczął się jubileuszowy zjazd młodzieży oblackiego duszpasterstwa NINIWA. Hasłem letniego spotkania jest „Niech zaiskrzy”. Przyjechało kilkuset młodych z całej Polski. Pierwszy wieczór był momentem zawiązania wspólnoty. Gościem specjalnym była Ewa Krawczyk – miejscowa parafianka i żona śp. Krzysztofa Krawczyka. Wraz z proboszczem wspólnoty – o. Piotrem Paśko OMI – przywitała młodych w Grotnikach oraz złożyła świadectwo wiary. Młodzi mieli okazję zadać pytania gościowi wieczoru. Po odśpiewaniu Apelu Jasnogórskiego uczestnicy spotkania udali się na spoczynek do rodzin, które przyjęły młodzież pod dach.

Wśród gości spotkania będą: bp Andrzej Przybylski oraz Prowincjał Polskiej Prowincji. Nie zabraknie aktywności w terenie oraz czasu wyciszenia i modlitwy.

Więcej zdjęć i w większej rozdzielczości można zobaczyć poniżej:

(pg)


Rzym: Śluby wieczyste Sławomira Zbierańskiego OMI [GALERIA]

W kaplicy domu generalnego w Rzymie siedmiu kleryków międzynarodowego scholastykatu złożyło śluby wieczyste. Uroczystości przewodniczył superior generalny – o. Luis Alonso OMI. Wśród profesów był należący do Polskiej Prowincji kl. Sławomir Zbierański OMI. Polską Prowincję reprezentował wikariusz prowincjalny – o. Bartosz Madejski OMI.

Sławomir Zbierański OMI: „Po wielu rozterkach, przejściach i mimo niepewności, przylgnę do Pana Jezusa już na stałe”

Oblaci składają cztery śluby uroczyste – posłuszeństwa, ubóstwa czystości i wytrwania w Zgromadzeniu.


Opole: "Gdy wszystko idzie źle, mamy ich - oblatów" [WIDEO]

https://www.facebook.com/oblaciOpole/videos/329041006583709


Sławomir Zbierański OMI: "Po wielu rozterkach, przejściach i mimo niepewności, przylgnę do Pana Jezusa już na stałe"

Oblatów poznał dzięki swojemu koledze i braciom, którzy jeździli na rekolekcje do Markowic. Gdy kolega był na trzecim roku seminarium – odszedł ze zgromadzenia. Podobnie jeden z jego braci. “Sam więc bałem się tego, co będzie ze mną w przyszłości” – opowiada Sławomir Zbierański OMI w rozmowie z Karoliną Binek z misyjne.pl. Dzisiaj w domu generalnym misjonarzy oblatów w Rzymie oblat złożył śluby wieczyste. I – jak podkreśla – jest to dla niego znak przylgnięcia do Pana Jezusa już na stałe.

Sławek poznał oblatów przez swojego brata Sebastiana, który z kolei dowiedział się o tym zgromadzeniu za sprawą swojego kolegi Łukasza, który był ministrantem w rodzinnej parafii chłopaków.

Łukasz był bardzo cichym, spokojnym i pobożnym chłopakiem. Kiedyś przejeżdżał drogą obok kościoła w Markowicach, wstąpił do niego i tam poznał oblatów. Znajdowało się w tym miejscu również Niższe Seminarium Duchowne. Łukasz postanowił pojechać tam na rekolekcje i zaprosił na nie mojego brata. Pamiętam, że żegnaliśmy przed tym wyjazdem Sebastiana jakby wyjeżdżał na jakieś misje. Ale wrócił, poznał tam oblatów i spodobało mu się tak bardzo, że pojechał do Markowic jeszcze kilka razy, a po pewnym czasie wraz z nim zaczął jeździć również Szymon, mój drugi brat. Pewnego razu zabrali na rekolekcje także mnie. Byłem wtedy w piątej klasie szkoły podstawowej. Na rekolekcje można było jeździć dopiero od gimnazjum. Ale dyrektor sekretariatu powołań ojciec Krzysztof Jurewicz OMI sam zaproponował, żebym dołączył do braci. Jednocześnie też był on pierwszym oblatem, którego poznałem – opowiada Sławek.

Błażej Gawliczek OMI: Droga powołania nie zawsze jest oczywista [ŚWIADECTWO]

Na trzecim roku

Łukasz z czasem wstąpił do nowicjatu, a Sebastian, który był od niego o trzy lata młodszy, postanowił wstąpić do Niższego Seminarium Duchownego misjonarzy oblatów w Markowicach. Został nawet do niego wstępnie przyjęty. Okazało się jednak, że szkoła ta została zamknięta i Sebastian dołączył do zgromadzenia dopiero od nowicjatu. Sławek z kolei za poleceniem oblatów zdecydował się pójść do NSD w Częstochowie.

Gdy Sebastian był w nowicjacie, a Łukasz na trzecim roku w seminarium, to z niego odszedł. To był dla mnie szok. A kiedy ja wstąpiłem do nowicjatu, to Sebastian był na trzecim roku. I Sebastian też odszedł. Sam więc bałem się tego, co będzie ze mną w przyszłości – mówi mój rozmówa.

Sławek długo zastanawiał się też, czy aby na pewno wstąpić do oblackiego seminarium czy też zdecydować się na seminarium diecezjalne. Ze względu na działania misyjne oraz na wspólnotę zdecydował się jednak na pierwszą z tych opcji.

Naturalna kolej rzeczy

Nadszedł wreszcie ten wyczekany dzień wstąpienia do nowicjatu na Świętym Krzyżu. Tam Sławka zawieźli rodzice, którzy po drodze postanowili jeszcze kupić meble ogrodowe. Ich podróż tak się przedłużyła, że pojawili się na miejscu dopiero po godzinie 22, choć mieli być tam najpóźniej o 18.

Mimo że było tak późno, to wspólnota i tak dobrze i bardzo miło nas przyjęła. Pamiętam też taką sytuację, że pomagałem mistrzowi nowicjatu w przynoszeniu wszystkiego do stołu i zaproponowałem, że pomogę mu zrobić kawę. Na co on odpowiedział: Synku, siadaj. Od jutra się zacznie dla ciebie praca. Atmosfera dzięki temu też jeszcze bardziej się rozluźniła. Chociaż miałem okazję poznać mistrza nowicjatu już wcześniej na rekolekcjach i był u mnie w domu kilka razy, jak z resztą rzesza oblatów. Poza tym ja bardzo często jeździłem odwiedzać Sebastiana, gdy był w zgromadzeniu. Znałem wielu oblatów i wysłanie papierów do nich było dla mnie już wręcz naturalną koleją rzeczy, gdy już zdecydowałem się na nasze zgromadzenie – dodaje Sławek.

Jeden wieczór pełen momentów

Jeden z momentów życia oblackiego, który jest dla Sławomira bardzo ważny to misje ludowe w San Ferdinando di Puglia, o których opowiada tak:

Jestem osobą bardzo nieśmiałą. Ale bardzo chciałem pojechać na misje ludowe i zobaczyć, jak to wygląda oraz poznać misjonarskie życie od podszewki. Podczas tej misji chodziliśmy do różnych szkół i zaczepialiśmy ludzi na ulicy. Opowiadałem tam swoją historię. W ramach misji odbywało się też wydarzenie, które w wolnym tłumaczeniu oznacza „Światełko w nocy”. Zaczynało się ono o godzinie dwudziestej w sobotę. Podczas niego trwała adoracja. Tam też osoby, które przyszły, dostawały świeczkę i kartkę, na której miały napisać to, co chcą powiedzieć Panu Bogu i co miało pozostać tylko pomiędzy daną osobą a Nim. Poza tym był też przygotowany fragment Pisma Świętego, który z kolei miał stanowić odpowiedź Pana Boga dla ludzi. Nim to nastało, poszedłem w piątkowe popołudnie wraz z jednym ojców, kandydatem do zgromadzenia oraz z dziewczyną z oblackiej parafii do szkoły. Wchodzę do tej szkoły, patrzę na uczniów, którzy wyglądają jakby nie chcieli tam być, podobnie też nauczycielka i zastanawiam się, jaki jest sens mojej obecności w tym miejscu. Zagadujemy do nich, a po drugiej stronie dosłownie ściana. Moja historia nie zrobiła na nich żadnego wrażenia. Później przyszedł czas na pytania. I jeden z uczniów, Francesco powiedział, że księża są źli i dziwni. Na to ojciec, który z nami był, zapytał go, ilu zna księży,tak osobiście, a on odpowiedział, że jednego. Wspomnieliśmy więc o tym, że nie warto nikogo oceniać, że jeśli ktoś miał złe doświadczenia z jedną osobą, to nie znaczy, że będzie tak z innymi i poszliśmy z poczuciem, że nie bardzo się udało. Tymczasem później zauważyłem Francesco, który wchodzi do kościoła na „Światełko nocy”. Dopiero co mówiłem do siebie, że nie ma sensu być w jego klasie, bo to nic nie da. To było dla mnie niesamowite doświadczenie, Powiedziałem mu „Super, że jesteś” i okazało się, że nie dość że był sam, to później jeszcze namówił do przyjścia do kościoła nawet swojego kolegę. Drugi z momentów tej nocy jest związany z tym, że wraz z jednym chłopakiem chodziliśmy cały wieczór po mieście namawiając ludzi, by wstapili na adoracje do Kościoła i przez cały czas nikt nie zdecydował się wstąpić. Dopiero w ostatnich minutach rozmawiałem z trzema dziewczyami, które nie chodziły do kościoła na co dzień, by teraz akurat wstąpiły, a jedyny argument jaki użyłem, to zaproszenie, by spotkać Pana Jezusa obecnego w tym czasie na ołtarzu. Później towarzyszyłem tym dziewczynom i widać było że było to dla nich rzeczywiście spotkanie z Nim. Po ich wizycie w kościele odprowadziłem je na plac i wróciłem do kościoła, by samemu się pomodlić, wcześniej byłem przejęty tymi dziewczynami. Wróciłem więc i ujrzałem Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie i tak jakoś wzruszenie mnie dopadło z powodu tego co się chwilę wcześniej stało. Wzruszenia dopełnił widok, jak Francesco, ten który mówił tak źle o księżach  idzie do jednego z ojców i prosi o możliwość, by się wyspowiadać. Wtedy dotarło do mnie, że ja nic nie wiem a Pan Bóg jest wielki.

Profesi wieczyści otrzymają oblacki krzyż (zdj. arch. S. Zbierańskiego OMI)
Oblackie „know-how”: Dlaczego oblaci noszą stale krzyż oblacki?

Misja Włochy

Misja, o której zostało wspomniane miała miejsce we Włoszech, gdyż właśnie tam od trzech lat na Uniwersytecie Gregoriańskim studiuje Sławek. Propozycję tę złożył mu superior w Obrze. Najpierw zapytał go o to, jak czuje się ze swoim powołaniem i czy jest go pewny. Kleryk odpowiedział, że jest zachwycony życiem oblackim, ale co do pewności – nie wie, co odpowiedzieć, bo jego brat miał te same odczucia, był świetnym klerykiem i odszedł na trzecim roku. Następnie usłyszał pytanie, czy chciałby złożyć śluby czasowe na przyszły rok, na co odparł bez wahania, że tak.

I właśnie wtedy superior powiedział, że ma dla mnie propozycję i że chce, żebym pojechał na studia do Rzymu. Byłem w szoku. Nie wiedziałem, co myśleć. Ale przemodliłem to wszystko i przegadałem ze swoim kierownikiem duchowym. Porozmawiałem też z Mateuszem, który był na szóstym roku i niedługo wcześniej wrócił z Rzymu. Namówiony przez niego, przez Sebastiana, rodzinę i po przemodleniu tej decyzji, zgodziłem się. Później jeszcze dowiedziałem się, że razem ze mną wyjedzie inny kleryk – Światosław, z czego też bardzo się ucieszyłem – przyznaje oblat.

Ofiarować na zawsze

1 maja 2024 roku Sławomir złożył w Rzymie śluby wieczyste, które – jak podkreśla – są dla niego przede wszystkim potwierdzeniem tego, co od lat w głębi serca pragnie.

(zdj. P. Gomulak OMI)
Dlaczego oblaci składają czwarty ślub - wytrwania w Zgromadzeniu?

Choć nie zawsze było dla niego oczywiste, że ten moment będzie miał miejsce. Po pierwszym roku spędzonym w Rzymie oblat przeżył bowiem kryzys. Wrócił akurat z praktyk w Hiszpanii i poczuł, jak wszystko zaczyna w nim gasnąć. Skupił się wtedy przede wszystkim na nauce, na tym, żeby być dobrym studentem i na graniu w piłkę nożną. Porzucił wspólnotę, spędzał czas głównie samemu. Wtedy też Sławkowi zmienił się kierownik duchowy. Minęło trochę czasu, zanim z nowym kierownikiem się dopasowali. Czuł się bardzo samotny we wspólnocie i miał wrażenie, że właściwie nikt go nie rozumie. Tęsknił bardzo do domu. Chciał odejść ze zgromadzenia. Ale sam sobie powtarzał, żeby jeszcze trochę poczekać, że nie po to przeszedł już tak wiele, by teraz rezygnować. Niedługo później wydarzyły się wspomniane już misje. I Sławek powoli zaczął znów czuć, że jest na swoim miejscu.

Odczytuję to jako łaskę Bożą, że nie odszedłem ze zgromadzenia. Dlatego złożenie ślubów to tym bardziej dla mnie duża radość. Po wielu rozterkach, przejściach i mimo niepewności, przylgnę do Pana Jezusa już na stałe. Chcę mu się ofiarować na zawsze – mówi Sławomir Zbierański.

(misyjne.pl)


Komentarz do Ewangelii dnia

Praktyka życia duchowego przypomina pracę w ogrodzie. Trwanie i wzrastanie w Chrystusie potrzebuje: światła – Słowa Bożego, wody – Ducha Świętego, nawozu – sakramentów pokuty i Eucharystii, przycinania – umartwienia, nieustannej walki z wadami – pielenia chwastów. To jest praca permanentna, na całe życie. Kiedy zachwycimy się pięknem zadbanego ogrodu i odrzucimy dalszą pracę, wtedy ogród wkrótce zdziczeje, zarośnie chwastami. Pan Jezus także naucza, że Ojciec jest tym, który uprawia. On robi najważniejszą pracę – daje wzrost. My mamy stawać się pomocnikami boskiego Ogrodnika.

(S. Stasiak OMI)