28 października 2021

NIE CHCEMY WYCHOWYWAĆ LUDZI DO OBSŁUGIWANIA PARAFII

Przez wiele lat niższe seminaria duchowne były normalnym zjawiskiem w Kościele: były to szkoły prowadzone przez diecezje lub zgromadzenia zakonne dla chłopców, którzy myśleli o powołaniu kapłańskim lub zakonnym. Oblaci pierwsze niższe seminarium otworzyli przy sanktuarium w Notre-Dame de Lumières.

...Dom, który został założony w Lumières, ma na celu przygotowanie kilku młodych ludzi do wstąpienia do nowicjatu dla misji diecezjalnych i zagranicznych. Nie zniósłbym, gdyby ten dom, dla jakiegoś innego motywu, choć trochę by się oddalił od swego wyznaczonego celu. Ich zajęcia dotyczą wyłącznie nauczania kościelnego. Cały czas wszyscy noszą sutannę. Poprzednio pięciu z ich współuczniów zostało wysłanych do nowicjatu; wielu z tych, którzy dzisiaj są w Lumières, pójdzie również w tym kierunku. Kiedy zauważa się, że jest ktoś, kto nie ma powołania, odsyła się go do domu. Pod tym względem jesteśmy w tym bardziej surowi. Chodzi o to, aby dom uniknął całkowicie ducha i charakteru pensjonatu – wszyscy ci młodzi ludzi, których wychowujemy do specjalnego powołania, nie płacą nawet za wyżywienie. Z pewnością mamy inne zamiary niż danie bezpłatnego wychowania dzieciom powołanym do jakiegokolwiek zadania w świecie. To ten rodzaj dobra, którego nie możemy i nie chcemy czynić, nie więcej jak i to, że nie chcemy wychowywać ludzi do obsługiwania parafii.

List do rektora akademii w Nîmes, 03.11. 1843, w: EO I, t. XIII, nr 101.

Eugeniusz podkreśla, że celem naszych domów formacyjnych jest wychowanie braci zakonnych i kapłanów-misjonarzy, których głównym zadaniem nie jest posługa duszpasterska w parafii, ale wychowanie misjonarzy, obojętnie w jakich znajdą się okolicznościach. Ta sama zasada odnosi się do członków rodziny mazenodowskiej: powołaniem każdego jest bycie współpracownikiem misjonarzy a nie tylko bycie zwykłym pomocnikiem ojca.


Akcja "kapusta" w oblackim seminarium [wideo]

Przy obrzańskim scholastykacie funkcjonuje ogród warzywny i gospodarstwo. Pomagają one w zapewnieniu świeżych artykułów do seminaryjnej kuchni i przynajmniej częściowej niezależności w funkcjonowaniu instytucji. Część spośród wyrobów klerycy wytwarzają sami. Nadszedł czas na kiszoną kapustę…

Kiszenie kapusty 2021

Kiszenie kapusty

Opublikowany przez WSD Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej w Obrze Środa, 27 października 2021

27 października 2021

W MOICH POSTANOWIENIACH ZAWSZE DOMINOWAŁO WSPÓŁCZUCIE, NADAL WYŚWIADCZAŁEM MU DOBRODZIEJSTWA

Poniższy fragment z dziennika Eugeniusza ukazuje nam uwagę, jaką zwracał na członków oblackiej rodziny oraz jego troskę o tych, którzy niewłaściwie postępowali. Ojciec Reinaud w 1830 roku złożył oblację i prze 13 kolejnych lat był wspaniałym profesorem w seminarium na Korsyce oraz w Marsylii. Był również bardzo ambitny, miał nadzieję, że zostanie biskupem i często był nielojalny w dążeniu do swoich celów. Eugeniusz napisał w swoim dzienniku:

Absolutnie mu nie odpowiedziałem, ponieważ czyniąc to najpierw musiałbym podjąć usunięcie go ze zgromadzenia, które zniesławił wyznawanymi przez siebie zasadami, wypowiedziami i swoim zachowaniem. Jeśli w rachunku jego ambicji pojawia się błąd, to rzeczywiście jest to kara boska. Pomylił się, jeśli uwierzył, że daliśmy się oszukać jego dwulicowości. Niestety, znamy wszystkie intrygi i jeśli przyłożyłem rękę do jego odejścia, to dlatego, aby uniknąć nieuniknionego skandalu, który za niedługo by wybuchnął, gdybym tylko zawahał się z podjęciem decyzji. Czy szaleniec nie mówił, że został wezwany do innych zadań niż zawężony krąg, w który został wtłoczony?

Oby Bóg już wtedy wymierzył sprawiedliwość temu złemu członkowi! Zaoszczędziłby nam wiele kłopotów. Ale w moich postanowieniach zawsze dominowało współczucie, nadal wyświadczałem mu dobrodziejstwa do tego stopnia, że co roku daje mu bardzo znaczną sumę, aby żywić jego matkę oddającą się nałogom i dostarczyć jej wszystkiego, czego potrzebuje. Nie mowię o kosztach podróży do Lyonu i gdzie indziej, a w końcu o wszystkim, co można byłoby uczynić dla najcenniejszego i najgodniejszego członka zgromadzenia, którego jego złe serce przeklinało, czego przy wielu okazjach dał dowód… Z bólem piszę te zdania.

Dziennik, 23.10.1843, w: EO I, t. XXI.

Ostatecznie w następnym roku został wydalony ze zgromadzenia. Został kapłanem diecezjalnym i pracował na Cejlonie, gdzie również podejmował działania, włączając w nie oblatów, aby móc zostać biskupem. Kolejny raz się nie udało!

Zastanawiałem się nad słowami: Ale w moich postanowieniach zawsze dominowało współczucie, nadal wyświadczałem mu dobrodziejstwa. Pomimo błędów, jakie popełniali oblaci, Eugeniusz ciągle kroczył drogą współczucia, aby im pomóc w nawróceniu. Jeśli to nie pomagało, nie miał innego wyboru, jak tylko odwołania się do surowszego rozwiązania, jakim było wydalenie.


A. Madej OMI (Turkmenistan): Najradośniejsza ze wszystkich nowin…

Jest jednym z dwóch kapłanów katolickich na obszarze całego Turkmenistanu. Obecność oblatów jest możliwa dzięki umowom dyplomatycznym Watykanu. Z o. Andrzejem Madejem OMI rozmawiałem podczas uroczystości odpustowych w Kodniu, głosił tam kazania. Wieczorem usiedliśmy w oblackim klasztorze, aby porozmawiać o Maryi, islamie, ewangelizacji, laicyzacji w Polsce.

o. Andrzej Madej OMI, Superior Misji „Sui Iuris” w Turkmenistanie

Paweł Gomulak OMI: Pracujesz w kraju muzułmańskim, dominującą religią jest islam. Do Matki Bożej islam odnosi się z szacunkiem. Czy pomaga to jakoś w codzienności? Stanowi jakąś płaszczyznę spotkania z muzułmanami?

Andrzej Madej OMI: Bardzo przeżyłem wizytę w Domku Maryi w Efezie. Prawa część tej kapliczki jest dla chrześcijan, lewa dla muzułmanów. Jednocześnie jedni i drudzy modlą się. Muzułmanie czczą Ją jako matkę proroka Jezusa, my Jej oddajemy cześć jako Bogurodzicy. Maryja zaprasza wszystkich do swego domu. W dialogu międzyreligijnym ma to znaczenie. Ona jest jak  pomost, pomaga się spotykać chrześcijanom z muzułmanami. Ojciec Rafał Chilimoniuk OMI przed kilku laty wybudował grotę na podwórzu naszej misji w Aszchabadzie. To raduje, gdy spotykasz modlące się przy grocie także muzułmanki.

Zobacz: [A. Madej OMI: W Turkmenistanie misja zaczyna się od rozmowy]

Jakie jest Twoje doświadczenie maryjności w życiu oblackim?

Najpierw w ogóle w moim życiu, a potem w „oblackim życiu”, dobrze? Urodziłem się w dzień Maryi, w sobotę, w miesiącu różańcowym czyli w październiku, w miasteczku, w którym jest ukoronowany obraz Zwiastowania Najświętszej Panny Maryi. Zostałem ochrzczony podczas nabożeństwa różańcowego, moja chrzestna matka miała na imię Maria, chodziłem w dzieciństwie na odpusty maryjne… w moim życiu dużo się dzieje w związku z Maryją, na przykład w dni świąt maryjnych. To nie przypadek. Odczytuje to jako znak – Maryja mi pomaga. Ojciec Antoni Matura OMI, pochowany w Kodniu, mój pierwszy superior w junioracie w Markowicach na Kujawach był wielkim czcicielem Maryi, był niewolnikiem Maryi. Na swej ręce nosił rodzaj łańcuszka, który symbolizował niewolnictwo. Jest jak wiemy taki nurt pobożności maryjnej – oddania się Maryi w niewole. Dzisiaj to razi niektóre uszy: niewolnik! My wierzymy, że im bardziej człowiek jest oddany Maryi, tym większą cieszy się wolnością. Bóg nigdy i nikogo nie zniewala. Nikt nie daje tyle autentycznej wolności człowiekowi, ile jej daje sam Pan Bóg – największą wolnością z ludzi cieszyła się Matka naszego Zbawiciela. W sanktuarium w Kodniu pod płaszczem Matki Bożej Kodeńskiej mieszkałem w latach 1980-1984. Czy to nie Ona sprawiła, że przed 30 laty zostałem wysłany jeszcze dalej – z zachodniego brzegu Bugu na wschodni brzeg? Najpierw nad Dniepr, a potem nad brzeg Pustyni Karakumskiej.

Siedziba przedstawicielstwa Stolicy Apostolskiej w Aszchabadzie (fot. R. Chilimoniuk OMI)

W Turkmenistanie pracujesz już 25 lat. Myślę, że człowiek współczesny jest jednak mocno nastawiony na sukces, bo wkłada określony wysiłek i chce od razu widzieć owoce. Czy warto być obecnym w kraju, w którym nie ma jakiegoś boomu nawróceń?

Dokładniej, to idzie dopiero 25. rok. Tak, ewangelizacja ma inne miary, niż miary doraźnych sukcesów. Każdy dzień przeżyty na misji daje nam zwycięstwo. Nie mierzy się ono tylko liczbą nawróceń czy chrztów. Wiele razy jechaliśmy około tysiąca kilometrów w jedną stronę, żeby odwiedzić jedną chrześcijankę na granicy z Uzbekistanem, aby pomodlić się z nią, porozmawiać, utwierdzić ją w wierze. Można oczywiście pytać: czy to się opłaci? Tyle trudu, podróżować w upalne dni, czy nie warto by było lepiej zainwestować czas, siły, pieniądze? Rodzą się takie pytania. Ewangelizacja na szczęście nie mierzy się sukcesami. Tu wchodzą w grę inne wartości – każdy człowiek ma bezcenną wartość w oczach Pana Boga. Dla jednego z nas Jezus by dał się ukrzyżować…

Zobacz: [A. Madej OMI: Wierzącym w Boga w jakiejś mierze widniej żyć]

Obaj pochodzimy z Lubelszczyzny, gdzie wiara jest jeszcze wpisana w pewien kod kulturowy. Jednocześnie Polskę określa się jako najszybciej laicyzujący się kraj Europy. Może jakieś recepty, podpowiedzi, jakaś analiza człowieka, który stąd wyrasta, żyje w Turkmenistanie i widzi, co dzieje się w Polsce?

Podczas urlopów księża zapraszają mnie na pomoc duszpasterską, z kazaniem, żeby opowiedzieć o misjach. Cieszę się, że mogę dawać świadectwo o Kościele misyjnym, gdyż jest w nim prostota, zaufanie do Boga, świeżość, pewne ryzyko ewangeliczne… zaprawdę, misje to wiosna Kościoła. Przychodzą tez dzieci i ludzie młodzi, jest nadzieja! Zwykle jednak o naszej pracy misyjnej mówię tylko pół kazania. Drugą połowę poświęcam innemu pytaniu: temu, jak my, oblaci Maryi Niepokalanej, z perspektywy Azji odkrywamy na nowo chrześcijaństwo!

(zdj. R. Chilimoniuk OMI)

To jest dar misji dla misjonarzy, więc dzielę się tym odkryciem. Nowymi oczami patrzymy na naszą wiarę, którą dziedziczymy od tysiąca lat z górą. Jednym słowem – może nigdy z takim entuzjazmem nie dawałbym świadectwa o Jezusie Chrystusie i o Jego Ewangelii, jak teraz próbuję to czynić, mając za sobą doświadczenie wielu spotkań z innymi religiami. Na nowo odkrywam prawdę i specyfikę chrześcijaństwa: jaki piękny jest Jezus, jaki prosty i piękny jest Kościół katolicki! Nie ma takiego drugiego Boga, nie ma Zbawiciela w żadnej innej religii. Chciałbym zajść do każdej świątyni w Polsce, żeby to powiedzieć ludziom: sami nie wiemy Kogo posiadamy!!! Jezusa Chrystusa z Nazaretu, Syna Bożego!!!

Ceńmy naszą wiarę!!! Od 30 lat nie mieszkam w Polsce… ale ćwierć wieku pośród muzułmanów. Wiem, co mówię. Byłem także w wielu świątyniach innych religii w Azji… Dziękuję Bogu, że jestem katolikiem, dziękuję Bogu za Jezusa Chrystusa. Dziękujmy za to Bogu, my w Kościele nad Wisłą! Jezus jest jedynym Panem i Zbawicielem człowieka. Kościół katolicki – to jest nasz najpiękniejszy dom. Jesteśmy żywymi kamieniami Pańskiego Domu. Jezus jest kamieniem węgielnym tej świątyni, naszej wspólnoty! W tej wspólnocie rozbrzmiewa Ewangelia – jest ona najradośniejszą ze wszystkich nowin. Czy my to cenimy? Ach…

(zdj. OMIWorld)

Wiele by mówić: na koniec powiem o tym, co mnie najbardziej boli i przeraża. Europa dwa tysiące lat składała na ołtarzu Chrystusa, Baranka Bożego.

Teraz, jak widać, wiele świątyń chrześcijańskich pustoszeje. Jedne są zamykane, inne zamienia się na świątynie innych religii… czy to nie znaczy, że gdy chrześcijanie nie będą już więcej składać Bogu w ofierze eucharystycznej Jezusa Chrystusa, Baranka Bożego, to… ta pustka będzie zastąpiona innymi ofiarami?

Tak! Oczywiście, że będą wtedy wyznawcy innych religii składać na ołtarzach świątyń chrześcijańskich… ofiary ze zwierząt. Czyli powróci się do pogaństwa lub do składania krwawych – ofiar tak, jak w Starym Testamencie… Czy to was nie przeraża?

Zobacz: [Andrzej Madej OMI: „Im mniej jest Boga w człowieku, tym mniej jest człowieka w człowieku!”]

W Liście do Hebrajczyków jest słowo Boże o tym, że gdy Bogu składa się ofiarę z Jego Syna, to już nie potrzeba składać innych ofiar, nie potrzeba już niczego zabijać… Chrystus raz ofiarujący się Bogu i ludziom na Krzyżu, czyni zadość… on wystarczy… by zbawić wszystkich ludzi.


O. Andrzej Madej OMI urodził się w 1951 r. w Kazimierzu Dolnym. Po maturze wstąpił do Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. W 1977 przyjął święcenia prezbiteratu. Studiował filozofię w Wyższym Seminarium Duchownym Misjonarzy Oblatów MN w Obrze i w Krakowie, teologię na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie i Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Był bliskim współpracownikiem założyciela Ruchu Światło–Życie, ks. Franciszka Blachnickiego.

W latach 80. zasłynął jako rekolekcjonista i duszpasterz młodzieży. Był inicjatorem spotkań ekumenicznych w Kodniu oraz ewangelizacji podczas festiwalu rockowego w Jarocinie. Od 1997 jest przełożonym Misji “Sui Iuris” w Turkmenistanie. Jest z powołania katolickim księdzem i poetą. Od 1984 r. wydał kilkanaście zbiorów wierszy i prozy.

Jest m. in. laureatem za rok 2019 Medalu „Benemerenti in Opere Evangelizationis”, nagrody przyznawanej przez Komisję Episkopatu Polski ds. Misji za to, że “cierpliwie i z miłością głosi Ewangelię i prowadzi dialog ekumeniczny. Jest autorem poczytnych publikacji książkowych”.


Dzień z misjonarzami na Białorusi [wideo]

Jak wygląda praca misjonarzy na wschodzie Białorusi? Zobaczcie sami!


26 października 2021

OJCIEC MI MÓWI, ŻE TAM NIE MA DUSZ NAJBARDZIEJ OPUSZCZONYCH

Zgromadzenie oblatów Maryi Niepokalanej powstało, aby ewangelizować ubogich i to przede wszystkim na terenach wiejskich. Tak też na początku było w Kanadzie. Eugeniusz tymczasem postanowił, że konieczne jest, aby wspólnota istniała także w dwóch wielkich miastach: w Montrealu i w Qubecku. Te wspólnoty umożliwiłyby finansowanie pracy tych, którzy posługują na ternach wiejskich.

Zależałoby mi, abyśmy się osiedlili w Quebecu i Montrealu… Biorąc pod uwagę tendencję, jaką mają wszystkie zgromadzenia, sta­re i nowe, aby osiedlić się wszędzie, nie można nie dążyć do tak ważnego celu. Ojciec mi mówi, że tam nie ma dusz najbardziej opuszczonych. Tak, ale osiedlając się tam, zdobywacie środki przyjścia z pomocą duszom naj­bardziej opuszczonym, nie licząc tego, że zrobicie również dużo dobrego tym duszom, które chociaż nie są opuszczone, to jednak nie mniej tego potrzebują.  

List do ojca Jeana Baptiste Honorata, 07.10.1843, w: EO I, t. I, nr 27.

 

Przypomnienie, że najubożsi to nie tylko ci, którzy są ubogimi pod względem materialnym. Ubodzy to przede wszystkim ci, którzy nie znają Jezusa Chrystusa, który jest Zbawicielem.


J. Różański OMI: Misyjność - co to w ogóle znaczy?

„Bądźmy we wszystkich regionach ziemi w permanentnym stanie misji” – pisze papież w adhortacji Evangelii gaudium. Co to właściwie znaczy? Odpowiedzi poszukał misjolog – o. Jarosław Różański OMI.

Mówienie słowem i życiem o tym, Kim jest Jezus Chrystus sięga samych początków chrześcijaństwa. Z tymi początkami wiąże się też czasownik „ewangelizować”, który w Nowym Testamencie oznacza „głosić przesłanie radości”, odnosząc to do osoby Jezusa Chrystusa. Dzieło ewangelizacji realizują apostołowie poprzez ustne głoszenie, które prowadzi do chrztu i bierzmowania (sakramenty) oraz do świadectwa życia. Obrazuje to mandat misyjny Chrystusa, dany uczniom po zmartwychwstaniu: „I rzekł do nich: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15); „czyńcie uczniów ze wszystkich narodów, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego” (Mt 28,19-20). Przez wieki uczniowie Jezusa na wiele sposobów realizowali to wezwanie Mistrza. Różnie je nazywano: „przyprowadzanie nowych ludów na łono świętej matki Kościoła”, „rozkrzewianie wiary”, czy „nawrócenie pogan”.

Zobacz: [Po co oblaci? Kowboje czy misjonarze...]

Misje – specjalne przedsięwzięcia 

Słowo „misja” („posłanie”) zaczęło upowszechniać się w słownictwie kościelnym począwszy od założenia Towarzystwa Jezusowego przez św. Ignacego Loyolę. Szybko zaczęto je rozumieć także jako posłanie do tych, którzy nie słyszeli jeszcze o Chrystusie. Podział na „misję wewnętrzną” i „misję zewnętrzną” utrwalił się w epoce kolonializmu, kiedy to pod pojęciem „misji zewnętrznej” rozumiano duszpasterstwo w krajach zamorskich.

Wraz z rozwojem „misjologii” – nauki o działalności misyjnej Kościoła – zaczęto uściślać terminologię. Podobnie jak w wielu innych dziedzinach nauki, mających własne terminy techniczne, nie zawsze tożsame z potocznym rozumieniem danego słowa, tak samo i w misjologii termin „misje” (w liczbie mnogiej) ma specyficzne, ściśle określone znaczenie. Zostało ono ukształtowane i sprecyzowane szczególnie w dokumentach Soboru Watykańskiego II oraz w dokumentach papieskich z XX w. Misyjnej działalności Kościoła poświęcony jest w całości soborowy dekret Ad gentes, w którym czytamy, że „misjami nazywa się specjalne przedsięwzięcia, które wysłani przez Kościół głosiciele Ewangelii, idąc na cały świat, podejmują celem wykonania zadań głoszenia Ewangelii i zakładania Kościoła wśród narodów lub grup społecznych jeszcze niewierzących w Chrystusa” (DM 6).

Jedna misja – różne formy działalności 

Terminy precyzuje także św. Jan Paweł II w encyklice Redemptoris missio. Mówi on w niej o jednej misji (posłannictwie) Kościoła, w której rodzą się różne formy działalności. Najbardziej oczywiste w naszych warunkach jest „duszpasterstwo” prowadzone w już istniejących wspólnotach chrześcijańskich, które posiadają odpowiednie i solidne struktury kościelne, gdzie także kultura w dużej mierze przeniknięta jest wartościami chrześcijańskimi. Dalej ta sama encyklika mówi o nowej ewangelizacji, prowadzonej w krajach o chrześcijaństwie dawnej daty. W krajach tych całe grupy ochrzczonych utraciły żywy sens wiary albo wprost nie uważają się już za członków Kościoła, prowadząc życie dalekie od Chrystusa i od Jego Ewangelii. Trzecia sytuacja mówi o „misjach” w liczbie mnogiej, a odnosi się do narodów, grup ludzi, środowisk społeczno-kulturowych, w których Chrystus i Jego Ewangelia nie są znane, albo w których brakuje wystarczająco dojrzałych wspólnot chrześcijańskich. To jest w ścisłym sensie misja ad gentes (RMis 33).

Permanentny stan misji 

By nie mylić tych rzeczywistości Jan Paweł II raz jeszcze wyjaśnia w następnym punkcie Redemptoris missio, iż szczególność tej misji ad gentes wynika z faktu, że jest ona skierowana do niechrześcijan. „Należy więc starać się, by to zadanie specyficznie misyjne, które Jezus powierzył i codziennie na nowo powierza swemu Kościołowi, nie stało się w końcu rzeczywistością zniwelowaną w misji globalnej całego Ludu Bożego, a zatem zaniedbywaną czy zapomnianą” (34).

(zdj. A. Juchniewicz OMI)

W adhortacji apostolskiej Evangelii gaudium papież Franciszek nie definiuje misji ad gentes, ale wyraźnie widać, że odchodzi od geograficznego pojmowania misji, na rzecz człowieka potrzebującego Ewangelii. Stąd zachęca: „bądźmy we wszystkich regionach ziemi w permanentnym stanie misji” (nr 25). W adhortacji nie pojawia się termin misjonarz, a jednak słowa „misje”, „misyjny” pojawiają się często, zawsze w kontekście czegoś dobrego, radosnego, gorliwego, podstawowego. I tak papież mówi o misyjnym nawróceniu, które nie może pozostawić rzeczy w takim stanie, w jakim są (nr 25). Marzy o „opcji misyjnej”, zdolnej przemienić wszystko, aby zwyczaje, style, rozkład zajęć, język i wszystkie struktury kościelne stały się odpowiednią drogą bardziej dla ewangelizowania współczesnego świata, niż do zachowania stanu rzeczy” (nr 27). Wskazuje, że parafia jest centrum stałego misyjnego posyłania (nr 28). „Komunia misyjna” kojarzy mu się z ideałem pierwszych wspólnot chrześcijańskich, gdzie wierzących ożywiały jedno serce i jeden duch (nr 31). Zaś „duszpasterstwo w kluczu misyjnym wymaga rezygnacji z wygodnego kryterium duszpasterskiego, że zawsze się tak robiło”, prowadząc wszystkich do śmiałości i kreatywności stylu i metod ewangelizacyjnych swojej wspólnoty (nr 33). To poszukiwanie form przepowiadania jest codziennym zadaniem wierzących. „Chodzi o niesienie Ewangelii osobom, z którymi każdy ma do czynienia, zarówno najbliższym, jak i nieznanym. Jest to nieformalne przepowiadanie słowa, które może się dokonywać podczas rozmowy, a także to, które podejmuje misjonarz odwiedzający jakiś dom. Być uczniem znaczy być zawsze gotowym, by nieść innym miłość Jezusa, a dzieje się to spontanicznie w jakimkolwiek miejscu, na ulicy, na placu, przy pracy, na drodze” (nr 127). Nie można bowiem – zdaniem papieża – opisać i skatalogować wszystkich form przepowiadania Ewangelii, wszystkich form zaangażowania chrześcijan.

 

(misyjne.pl)

 


Portal misyjne.pl świętuje 5. urodziny

W Niedzielę Misyjną, 23 października 2016 r., rozpoczął działalność portal misyjne.pl. Przez 5 lat redakcja przybliżała czytelnikom temat misji, prześladowania chrześcijan, a także informowała o wydarzeniach z życia Kościoła.

W Tygodniu Misyjnym w 2016 r. rozpoczął działalność portal misyjne.pl. Nie rozpoczynał od zera – bazuje na 35 latach doświadczenia oblackiego dwumiesięcznika „Misyjne Drogi”. Redakcja skupiła się na tematyce misyjnej, ale szybko okazało się, że czytelnicy chcą szerszego spojrzenia na sprawy wiary i Kościoła.

Zrozumieliśmy, że misje to nie tylko misje ad gentes – czyli posługa misjonarzy na terytoriach, które nie znają Chrystusa. Każdy z nas jest wezwany do bycia misjonarzem i dlatego postanowiliśmy na portalu opowiadać o Kościele, o społeczeństwie, o człowieku. Mówimy o sprawach ważnych, które dzieją się tu i teraz, ale sięgamy też głębiej, by pokazywać wierzącym, ale i poszukującym, czym jest wiara i Kim jest Bóg. Zajmujemy się dialogiem międzyreligijnym i międzykulturowym – opowiada o. Marcin Wrzos OMI, redaktor naczelny portalu misyjne.pl i „Misyjnych Dróg”.

– Portal jest tworzony w duchu oblackim – ma ukazywać działalność Kościoła, ze szczególnym uwzględnieniem misji, w tym misji zgromadzenia. To również miejsce, w którym czytelnik może znaleźć publicystyczny komentarz do informacji z życia publicznego. Chcemy rzetelne informować o bieżących wydarzeniach społecznych w kraju i na świecie – podkreśla ojciec Wrzos. Na początku portal odwiedzało miesięcznie 40 tys. osób, dziś jest ich średnio pół miliona, a bywają miesiące, w których portal odwiedza ponad milion unikalnych użytkowników.

(zdj. Justyna Nowicka)

Nowe studio

W marcu redakcja przeprowadziła się do nowej siedziby, a w październiku tego roku udało się oddać do użytku studio nagrań, które powstało w ramach projektu finansowanego przez Fundację BGK.

To nasza „wisienka na torcie”. Bardzo zależało nam na tym, by móc zaoferować czytelnikom nową formę materiałów w jak najlepszej jakości. Podkasty i filmy cieszą się coraz większą popularnością w wirtualnej przestrzeni, więc chcemy za tym podążać i proponować coś więcej niż tylko teksty. Jedno jest jednak niezmienne, że naszą misją jest dobre dziennikarstwo – dzieli się Michał Jóźwiak, redaktor prowadzący portalu misyjne.pl.

Misjonarze pracujący w różnych zakątkach świata prowadzą u nas swoje blogi, co sprawia, że często mamy informacje z pierwszej ręki. O różnych obliczach konfliktów społecznych i działaniu lokalnego Kościoła dowiadujemy się właśnie od nich – dodaje Sebastian Zbierański.

Temat na dwa tygodnie

Na misyjne.pl poza bieżącymi wiadomościami można znaleźć wiele materiałów, wywiadów, felietonów i reportaży, które przygotowują dziennikarze portalu. W ostatnim czasie redakcja zaproponowała Czytelnikom zgłębianie konkretnych tematów w tzw. dwutygodniach.

Przez dwa tygodnie staramy się pokazywać różne aspekty danego tematu związanego z Kościołem. Chcemy jakieś zagadnienie ugryźć z różnych stron, nie boimy się też tego, co dla Kościoła może być trudne. Nasi dziennikarze, a także autorzy zewnętrzni, przygotowują szereg ciekawych materiałów, które wierzącym i poszukującym mogą rozszerzyć perspektywę – mówi Hubert Piechocki, jeden z dziennikarzy misyjne.pl.

Część dziennikarzy redakcji misyjne.pl

W cyklu dwutygodni zgłębiany był już m.in. temat relacji Kościoła i polityki, młodych w Kościele czy modlitwy

Redakcja przygotowuje także nową, ulepszoną wersję witryny, która będzie uwzględniać materiały przygotowywane przez dziennikarzy w studiu – podkasty i filmy. Poza nowościami redakcja planuje też kontynuowanie organizowanych od lat inicjatyw – m.in. „Misjonarza na Post” czy projektu „Misja Szkoła”. Portal misyjne.pl proponuje odbiorcom wyjątkowy system zamawiania intencji mszalnych online. Wierni mogą drogą elektroniczną, w ramach specjalnie zaprojektowanego systemu, zamówić mszę św. pojedynczą, czy np. tzw. gregoriankę. Intencje mszy św. są odprawiane przez ojców w krajach misyjnych bądź w domu oblackim w Poznaniu, gdzie mieści się siedziba redakcji, która jest częścią Prokury Misyjnej.

Czasopismo „Misyjne Drogi” oraz portal misyjne.pl są wydawane przez Zgromadzenie Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. W dziele ewangelizacji redakcja współpracuje z pasterzami Kościoła, a szczególnie z Komisją Episkopatu Polski ds. Misji, Radą Episkopatu Polski ds. Dialogu Religijnego oraz Papieskimi Dziełami Misyjnymi. W 2018 r. redakcja została nagrodzona medalem „Benemerenti in opere evangelizationis” za szczególne i wybitne zasługi w dziele misyjnym. Wyróżnienie to przyznawane jest przez Komisję KEP ds. Misji. Redakcję nagrodzono w kategorii „informacja medialna”. To samo wyróżnienie przyznano za inicjatywę „Misjonarz na Post”.

(misyjne.pl)


Na Świętym Krzyżu postawiono krzyż morowy

W najstarszym polskim sanktuarium narodowym na Świętym Krzyżu zainstalowano sześciometrowy krzyż morowy wykonany ze stali i onyksu. Ma on upamiętniać ofiary pandemii koronawirusa oraz być dziękczynieniem za ocalenie życia w czasach zarazy. W specjalnej kapsule złożono również świadectwa i podziękowania wiernych. Głównym inicjatorem instalacji krzyża był wojewoda świętokrzyski Zbigniew Koniusz, ideę poparli biskupi: sandomierski i kielecki oraz przełożony oblackiej wspólnoty na Świętym Krzyżu.

(zdj. diecezja sandomierska)

Krzyż morowy odsłonięto 24 października 2021 roku na pamiątkę światowej pandemii choroby Covid-19. Na świecie zmarło z tego powodu 5 milionów ludzi, w Polsce 76 tysięcy. Dziękujemy Boże za opiekę nad naszą ojczyzną w trudnym czasie pandemii, za miliony ocalonych oraz godną śmierć tych, których wirus pokonał.

Uroczystościom w bazylice świętokrzyskiej w Niedzielę Misyjną przewodniczył ordynariusz diecezji sandomierskiej – bp Krzysztof Nitkiewicz. Zgromadziły one wielu wiernych, a także parlamentarzystów, przedstawicieli władz samorządowych oraz służb mundurowych.

W kazaniu pasterz Kościoła sandomierskiego przypominał, że wiedza w walce z chorobami nie wyklucza się z ufnością w Opatrzność Bożą. Przypominał jednocześnie, że są ludzie, którzy chcą wymazać duchowy aspekt egzystencji człowieka.

Kult krzyża pozostaje dla wielu osób niezrozumiały. Obecne czasy wyraźnie nie sprzyjają wierze w Boga. Coraz trudniej jest odróżnić dobro od zła. Kto dzisiaj wierzy w piekło, bierze na serio perspektywę potępienia, czy w ogóle w życia wiecznego? Więc i krzyż bywa nie po drodze. Każdy pretekst jest dobry, żeby był on jak najmniej widoczny.

Ciemności są rajem dla tych, którzy mają złe intencje. Gdy przestaje istnieć Bóg, obumiera także człowiek. Dlatego jak mówi Flannery O’Connor „do głuchego trzeba krzyczeć, a temu, kto jest prawie ślepy, należy pokazywać wielkie i szokujące obrazy” – mówił hierarcha – Spójrzmy na krzyż! Będzie to dla nas umocnieniem wiary oraz przesłaniem ratującym przed zatraceniem i prowadzącym do zbawienia.

Na zakończenie liturgii o. Marian Puchała OMI odczytał okolicznościowe przesłanie premiera polskiego rządu. Następnie zgromadzeni udali się do południowego zejścia, aby pobłogosławić krzyż morowy.

Historia stawiania krzyży morowych w Polsce sięga drugiej połowy XVI w. Były one nazywane cholerycznymi lub karawakami, bo wywodzą się z hiszpańskiego miasta Caravaca. Miały chronić miasta i wsie, dlatego ustawiano je nie tylko na placach kościelnych, ale także na rozstajnych drogach.

(pg/zdj. OMI Święty Krzyż)


25 października 2021

ZAŁATWIAJMY SWOJE SPRAWY TAK, JAK UWAŻAMY: HAŃBA TEMU, KTO ŹLE O TYM MYŚLI

Eugeniusz radzi oblatom w Kanadzie, aby skupili się na sprawach najważniejszych, a nie zabiegali o uznanie ludzi.

Chciałbym następnie, żebyście wszyscy, zarówno jedni, jak i drudzy, skoncentrowali się bardziej na waszych wewnętrznych relacjach. Co za obłęd opanował was wszystkich, aby każdemu opowiadać o swoich sprawach. Bądźcie uprzejmi, ale bardzo powściągliwi. Załatwiajcie swoje sprawy, nie przejmując się tym, co inni o tym pomyślą. Często przekazuje mi ojciec opinię takich czy innych księży. Nie obchodzi mnie to, co oni mogą pomyśleć. Dokąd byśmy doszli, gdybyśmy się tak radzili tylu krótkowzrocznych ludzi? Do czego się mieszają? Czy to nie jest zabawne widzieć ich zaniepokojonych słusznością podróży tego z naszych ojców, którego wyście wysłali na kapitułę generalną? W jednym z listów mówił mi ojciec, że musiał się tłumaczyć, dlatego, jak itd. Po co taka uprzejmość? Jeszcze raz, załatwiajmy swoje sprawy tak, jak uważamy: hańba temu, kto źle o tym myśli.

List do ojca Jeana Baptiste Honorata, 07.10.1843, w: EO I, t. I, nr 27.