Kanada: W Ontario kościoły znów będą zamknięte
Późnym popołudniem 16 kwietnia 2021 roku rząd kanadyjskiej Prowincji Ontario wprowadził nowe zaostrzenia odnośnie sytuacji pandemicznej. Dotkną one miejsca kultu, które po 19 kwietnia zostaną praktycznie zamknięte. Decyzje spowodowane są radykalnym wzrostem zachorowań na COVID-19, jaki zanotowano w przeciągu ostatnich 10 dni.
Od 19 kwietnia 2021 r. nowe restrykcje odnośnie wszystkich parafii w prowincji Ontario - powracamy w naszym kościele do sytuacji jaką mieliśmy od grudnia do marca - napisali w ogłoszeniach misjonarze oblaci z Mississauga, największej parafii polonijnej na świecie.

W komunikacie wydanym przez kardynała Thomasa Collinsa - ordynariusza archidiecezji Toronto - możemy zauważyć, że limit 10 wiernych, włączając w tę liczbę kapłanów, posługujących i wiernych, de facto uniemożliwia publicznego sprawowania sakramentów.
W tę niedzielę kościoły otwarte ostatni raz przez następne 6 tygodni. Bądźmy z Panem! - napisał na swoim profilu o. Janusz Błażejak OMI.
To sytuacja niezwykle trudna dla wierzących, tym bardziej, że niecały miesiąc temu władze Ontario dopuściły obecność w miejscach kultu 15% wiernych w przeliczeniu na powierzchnię obiektu.
Zobacz: [Kanada: Oblaci z prowincji Ontario działają na rzecz otwarcia miejsc kultu. Zapadła decyzja rządu prowincji]
Misjonarze oblaci dostosowali duszpasterstwo polonijnej wspólnoty do wymogów obecnej sytuacji. W najbliższą niedzielę - ostatnią z udziałem wiernych - będzie również rozdzielana komunia święta dla tych, którzy nie mogli być fizycznie obecni w świątyni. Sakrament będzie udzielany w podobny sposób, gdy wszelkie celebracje publiczne będą zawieszone. Niemniej jednak kościół pozostanie otwarty do prywatnej modlitwy wiernych. Nowe obostrzenia mogą potrwać przynajmniej do maja br.
Jednocześnie, jak informuje o. Wojciech Stangel OMI z oblackiej parafii w Winnipegu, w Prowincji Manitoby nie zdecydowano się jeszcze wprowadzić nowych ograniczeń.
(pg)
Aix-en-Provence. Ojczyzna Misjonarzy Oblatów MN
Trochę więcej niż dwieście lat temu w Prowansji „urodzili się” oblaci. Po stu latach trafili do Polski. Ich francuska ojczyzna pachnie lawendą i aromatycznymi ziołami. Oblaci mieszkają tu nadal.
Dobrze jest wyjść na spacer po Aix-en-Provence już o 5 rano. Latem to najlepsza pora do zwiedzania. Jest chłodno. Słońce dopiero wschodzi. Łagodny mistral przynosi zebrane na prowansalskich polach zapachy lawendy, oliwek i aromatycznych ziół, a także zapach ryb i owoców. Ulice miasta są puste. Tłumy turystów pojawią się dużo później. Na głównej alei można jednak spotkać studentόw. Nonszalanckim krokiem – nie tylko ze zmęczenia – wracają do siebie, radośnie śmiejąc się i głośno rozmawiając. Niektóre bary są jeszcze otwarte. Afterparty.

Miasto studentów i artystów
Po drodze do domu studenci lubią przysiąść na schodach przed kościołem Misji. Tam można dokończyć nocne rozmowy, wypić do końca otwartą puszkę piwa i umówić się na kolejny wieczór. W mieście liczącym 35 tysięcy studentόw miejsc do spotkań towarzyskich nie może zabraknąć. Studenci od lat zajmują ciągle te same puby lub pijalnie wina. Każdy mieszkaniec miasta wie, w którym miejscu spędzają wieczory studenci literatury, gdzie należy szukać tych z nauk politycznych lub studentόw prawa – chociaż tych ostatnich można spotkać prawie wszędzie. Liczący blisko 10 000 studentόw wydział prawa należy do najbardziej prestiżowych we Francji. Liczące 150 000 mieszkańców Aix zdaje się być miastem sędziόw, adwokatόw, notariuszy i studentόw prawa. Nie brakuje również artystów z Wyższej Szkoły Muzycznej lub z Akademii Sztuk Pięknych. Aix jest cenionym ośrodkiem kultury. Paul Cezanne, François Marius Granet, Joachim Gasquet czy Darius Milhaud pochodzący z tego miasta i tu tworzący są artystami światowej sławy.

Dwa domy
Do wielkich postaci tego miasta należy również św. Eugeniusz de Mazenod, założyciel Zgromadzenia Misjonarzy Oblatόw Maryi Niepokalanej. Ojciec Eugeniusza był prawnikiem. Ludzie zwracali się do niego z szacunkiem należnym prezesowi głównej izby rachunkowej Prowansji. Karol Antoni de Mazenod należał bez wątpienia do najbardziej wpływowych obywateli miasta w pierwszej połowie XIX w. Jego żona, Maria Rόża Joannis, była córką bogatego mieszczanina, profesora królewskiej akademii medycznej. Dom de Mazenodów znajduje się przy Cours Mirabeau 53, głównej
ulicy miasta. Nad wejściem do domu urząd miejski umieścił napis: „W tym domu, 1 sierpnia 1782 roku, urodził się święty Eugeniusz de Mazenod, założyciel Misjonarzy Prowansji – Oblatόw”. Państwo de Mazenodowie oraz ich dwoje dzieci, Eugeniusz i Eugenia, mieli do dyspozycji 12 służących. Wczesne dzieciństwo Eugeniusza to czas beztroski. Niestety rewolucja francuska sprawiła, że de Mazenodowie musieli opuścić Francję. Przyszły założyciel oblatόw powrócił do Aix w wieku 19 lat i zamieszkał w domu należącym do rodziny mamy, przy Rue Papassaudi 2. Mieszkał tam dwa razy, od powrotu z wygnania do momentu wstąpienia do seminarium w Paryżu i od powrotu z Paryża do dnia założenia Misjonarzy Prowansji.

Wśród młodych kominiarzy
Od Cours Mirabeau do Rue Papasaudi dochodzi się wąskimi ulicami starego miasta. Jest to dzielnica, w której znajdują się luksusowe sklepy. Ceny tutaj są tak samo wysokie jak w Paryżu. W czasach św. Eugeniusza przy Rue Papasaudi mieszkali bogaci właściciele kamienic. Na ulicach jednak widać było żebrakόw, nędzarzy, ubogich handlarzy i służących. Wśród ubogich byli też młodzi chłopcy z Sabaudii, którzy przybyli do Aix, aby czyścić kominy. Wykorzystywani przez zamożnych właścicieli kamienic, spali na ulicach. Nikt się nimi nie zajmował, byli zdani na siebie samych. To dla nich Eugeniusz założył stowarzyszenie młodych kominiarzy. Spotykał ich codziennie, zmierzając do kościoła św. Magdaleny.

Ówczesny skandalista
Idąc do tego kościoła od strony Rue Papassaudi, przechodzi się przez plac, na którym znajduje się budynek sądu okręgowego. Podczas rewolucji i w czasach napoleońskich egzekucje publiczne wykonywane były przed gmachem tego sądu. Właśnie tam została stracona Germaine – młoda dziewczyna skazana na śmierć przez powieszenie za dokonanie aborcji. Nie było w tym nic nadzwyczajnego, gdyż kodeks Napoleona przewidywał w takich przypadkach najwyższy wymiar kary. Czymś zupełnie wyjątkowym było natomiast to, że w dniu egzekucji ksiądz de Mazenod udzielił jej rozgrzeszenia i towarzyszył jej w drodze na szubienicę, ściskając w garści krzyż i nieustannie modląc się o zbawienie jej duszy. Inni księża odmόwili jej spowiedzi, gdyż według zasad jansenizmu przestępca skazany na śmierć nie miał prawa do rozgrzeszenia. Dla pobożnych mieszkańców Aix zachowanie młodego księdza było po prostu skandalem.

Wśród najuboższych
Za czasόw Eugeniusza do kościoła św. Magdaleny, jednego z najpiękniejszych w mieście, przychodzili głόwnie arystokraci i bogaci urzędnicy. Liturgia sprawowana była w języku łacińskim, pomimo że wόwczas blisko 80% mieszkańców miasta posługiwało się tylko dialektem prowansalskim. W Środę Popielcową w 1813 r. Eugeniusz zebrał w kościele św. Magdaleny nic nieznaczących ludzi, tych, po których niczego nie można się spodziewać, bo są beznadziejni. Młody, gorliwy kapłan przemόwił do nich tymi słowami: „Ubodzy Jezusa Chrystusa, udręczeni, nieszczęśliwi, cierpiący, chorzy, pokryci ranami, wy wszyscy przygnębieni nędzą, moi drodzy bracia, bracia najmilsi posłuchajcie mnie. Jesteście dziećmi Bożymi, braćmi Jezusa Chrystusa, współdziedzicami Jego wiecznego królestwa, wybraną cząstką Jego dziedzictwa. Jesteście, jak mówi święty Piotr, narodem świętym, jesteście królami, jesteście kapłanami, w pewnym sensie jesteście bogami. Jedynie Bóg jest godzien waszej duszy, jedynie Bóg może zaspokoić wasze serce”. Eugeniusz spoglądał na człowieka oczyma Boga.

Żyć miastem
Dzisiaj przed kościołem św. Magdaleny prawie codziennie można spotkać uczniόw z pobliskiego liceum św. Katarzyny. Młodzież doskonale wpisuje się w krajobraz tego tętniącego życiem placu, który trzy razy w tygodniu zamienia się w targowisko warzyw, owoców i przypraw prowansalskich. Można tam też kupić sery, suszone ryby i pyszne kanapki z szynką. W kościele św. Magdaleny modlili się kiedyś członkowie stowarzyszenia młodzieży chrześcijańskiej, którego założycielem był Eugeniusz. W marcu 1814 r. wyprosili – przed figurą Matki Bożej Łaskawej – cudowne uzdrowienie ich kapelana umierającego na tyfus. Wracając do zdrowia, ksiądz Eugeniusz de Mazenod zrozumiał, że sam nie podoła, że do realizacji swojego dzieła potrzebuje współpracowników. Postanawia więc założyć wspólnotę, która de facto powstała 25 stycznia 1816 r. Zadaniem wspólnoty było głoszenie misji parafialnych mających na celu odbudowanie Kościoła – w sensie duchowym i materialnym – zniszczonego przez rewolucję. Misje były głoszone w języku prowansalskim. W 1818 r. Misjonarze Prowansji zakładają wspólnotę w Notre-Dame du Laus – sanktuarium położonym w Alpach. W ten sposób wychodzą poza granice Prowansji. W 1826 r. Misjonarze Prowansji stają się Oblatami Maryi Niepokalanej. Świat staje przed nimi otworem. Pierwsze misje poza granicami Francji zostały podjęte w Kanadzie, następnie w Afryce Południowej, na Cejlonie i później coraz dalej i dalej… Od stu lat pracują w Polsce. A w Aix-en-Provence bez zmian: łagodny mistral przynosi zebrane na prowansalskich polach zapachy lawendy, oliwek i aromatycznych ziół, a także zapach ryb i owoców morza. Tu oblaci mają swój dom i pierwszą ojczyznę.
(K. Zielenda OMI/misyjne.pl)
N. Ventriglia OMI: "Skoro pielgrzymi nie mogą przybyć do Lourdes, Lourdes musi dotrzeć do pielgrzymów"
Do Lourdes powróciła modlitwa nieustanna w grocie objawień. Jest to reakcja na zaostrzenie obostrzeń sanitarnych. Sanktuarium pozostaje co prawda otwarte, ale mogą do niego przybyć jedynie wierni, którzy żyją w promieniu 10 km. Ruch pielgrzymkowy został więc wstrzymany.
Jak mówi jeden z kapelanów sanktuarium o. Nicola Ventriglia OMI, do nieustannej modlitwy skłonili poniekąd kapelanów sami wierni, a zwłaszcza ci, którzy regularnie odwiedzali Lourdes. To od nich zaczęły napływać prośby, by zanieść konkretną intencję przed figurę Matki Bożej, w ich imieniu zapalić w grocie świeczkę. Sanktuarium wyszło na przeciw tym oczekiwaniom. Dziś na jego stronie internetowej (www.lourdes-france.org) można składać intencję, zamawiać Msze, a także prosić o zapalenie świeczki. Na żywo można też śledzić modlitwy i Eucharystie, które są sprawowane w grocie objawień.

Zobacz: [Pierwszy opis objawień w Lourdes powstał na prośbę oblata - spisała je św. Bernadeta Soubirous]
Jak tylko francuskie władze zaostrzyły lockdown, rektor sanktuarium natychmiast nam oznajmił, że my jako kapelani musimy zrobić to, co do nas należy. Skoro pielgrzymi nie mogą przybyć do Lourdes, Lourdes musi dotrzeć do pielgrzymów. I tak przywrócona została nieustanna modlitwa od 8. rano do godz. 20. Kapelani modlą się zatem w grocie, w różnych językach, sprawują Eucharystie, odmawiają różaniec, Regina Coeli… W ten sposób zapewniamy wszystkich, którzy są związani z tym sanktuarium, że my trwamy za nich w modlitwie, prosimy Niepokalaną o wszystkie łaski, o które oni sami chcieliby Ją poprosić - przyznaje Misjonarz Oblat Maryi Niepokalanej.
Ojciec Ventriglia przypomniał słowa rektor sanktuarium, ks. Oliviera Ribadeau Dumas, że epidemia bynajmniej nie zachwiała naszej wiary, ale wręcz przeciwnie jeszcze bardziej ją wzmogła. Wyjaśnił, że Lourdes zawsze było ostoją nadziei i oporu, a w tym czasie postać św. Bernadety przemawia do nas z jeszcze większą mocą.
Ona była bowiem przykładem czystości serca i wytrwałości pośród różnych przeciwności. Jest ona wzorem i natchnieniem również dla nas kapelanów, którzy jak Mojżesz wyciągamy w modlitwie ręce w imieniu pielgrzymów z całego świata.
(pg/vaticannews.va)
Nowa witryna poświęcona kl. Alfonsowi Mańce OMI - kandydatowi na ołtarze
Wystartowała witryna internetowa manka.oblaci.pl, poświęcona postaci kleryka Alfonsa Mańki OMI (1917-1941). Ten młody oblat i scholastyk zginął śmiercią męczeńską w obozie koncentracyjnym w Mauthausen-Gusen. Pozostawił po sobie "Dzienniczek duchowy", który zawiera zapis jego rozwoju duchowego oraz pragnienia świętości. Trwają przygotowania do rozpoczęcia jego procesu beatyfikacyjnego.
Zobacz: [Kleryk Alfons Mańka OMI - uparty na świętość]
Na stronie manka.oblaci.pl znajdziemy nie tylko życiorys oblackiego kandydata na ołtarze, ale także artykuły i opracowania, które zostały opublikowane do tej pory na jego temat, m.in. cały cykl nagranych tematycznych fragmentów z jego "Dzienniczka duchowego", który ukazywał się w ramach oblackich rozważań na wielki post w 2020 roku na stronie oblaci.pl oraz niniwa.org, a także w mediach społecznościowych. Wśród propozycji do wykorzystania, na stronie znajduje się konspekt katechezy o Alfonsie Mańce, przygotowany przez proboszcza parafii w Lisowicach, gdzie urodził się przyszły męczennik. Znajdziemy także różne nabożeństwa w oparciu o pisma ascetyczne młodego oblata.
Śledząc witrynę manka.oblaci.pl mamy okazję dowiadywać się coraz to nowszych informacji ze stanu przygotowania jego procesu beatyfikacyjnego, nad którym ze strony naszej prowincji czuwa o. Lucjan Osiecki OMI, Wice-postulator.
Przeżył 23 lata - mówi o kleryku Alfonsie ojciec Lucjan Osiecki OMI - W tym czasie zafascynował się Jezusem, zafascynował się swoim powołaniem Misjonarza Oblata Maryi Niepokalanej i pragnął od samego początku swojej drogi zakonnej dążyć do świętości.
(pg)
16 kwietnia 2021
WIELKI PIĄTEK: NIECH SIĘ STANIE JEGO ŚWIĘTA WOLA, NAWET GDYBY TO NAS MIAŁO KOSZTOWAĆ ŻYCIE!
Niech się stanie jego święta wola, nawet gdyby to nas miało kosztować życie!
W dzienniku Eugeniusz ukazuje swoje cierpienie w łączności z cierpieniem Jezusa na Krzyżu.
Wielki Piątek. Już dawno nieuleczalna choroba mojego umiłowanego Louisa przybiła mnie do krzyża, dzisiaj musiałem tam wyzionąć ducha wraz z Bożym Barankiem, który za nas oddał się w ofierze. Podczas gdy wyszedłem na chwilę, aby udzielić sakramentu bierzmowania pewnemu umierającemu, do kurii wszedł pan de Boisgelin; jego obecność wystarczyła, aby mnie powiadomić o rozdzierającej informacji, której od dawna się spodziewaliśmy. Był wczoraj przy swoim synu, gdy ten Stwórcy oddał swoja piękną duszę. To w tej samej godzinie, kiedy byłem tutaj przy ołtarzu, składając za niego Najświętsza Ofiarę, niestety!, już nie o uzdrowienie jego ciała, ale o najdoskonalsze uświęcenie jego duszy.
Tak więc w niebie jest ten, który był naszą pociechą na ziemi. Straciliśmy tyle talentów, tyle cnót, tak dobry charakter. Zmarł jeden z najpiękniejszych kwiatów w naszej koronie, zniknęła cząstka naszego bytu; bo czyż nie żyjemy w przedmiotach naszej czułości?
... Moje biedne serce, połóż kres wszelkim myślom narzekania; tylko Bóg jest Panem swoich stworzeń; On nimi kieruje według przenajświętszej i godnej miłości woli. Ach! Tak, niech się stanie jego święta wola, nawet gdyby to nas miało kosztować życie!
Dziennik, 25.03.1842, w: EO I, t. XXI.
Gdańsk: W kwietniu do św. Józefa będą pielgrzymować zakochani
W oblackim kościele pw. św. Józefa trwają comiesięczne spotkania, związane ze Specjalnym Rokiem św. Józefa. Każdego 19. dnia miesiąca gromadzą się na modlitwie różne grupy, aby prosić o wstawiennictwo tego świętego. W kwietniu odbędzie się czuwanie dla narzeczonych, zakochanych oraz osób szukających dobrego współmałżonka. W tym miesiącu spotkanie animować będzie ks. Andrzej Pradela - Archidiecezjalny Duszpasterz Kobiet i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Brzemiennej w Matemblewie. To jedno ze słynnych miejsc pielgrzymkowych dla Kaszubów i mieszkańców Trójmiasta. Młodzież prosi tutaj m.in. o dobrego męża i żonę.
Ze względu na ograniczenia pandemiczne ilość miejsc w gdańskim kościele oblatów jest ograniczona. W czuwaniu można uczestniczyć zdalnie, dzięki transmisji: KLIKNIJ
(pg)
Bangladesz: Przeszło 50 osób, poruszonych świadectwem chrześcijan, przyjęło chrzest
8 marca 2021 roku, rozmawiając z Jugenem Kisku, zobaczyłem w jego oczach łzy radości – mówi o. Ajit Victor Costa OMI, superior Delegatury oblackiej w Bangladeszu.
Tego dnia Jugen wraz z 53. innymi mieszkańcami miejscowości Shahabajpur przyjęli chrzest święty. Stali się członkami miejscowej wspólnoty parafialnej pw. św. Pawła (diecezja Rajshahi). Podczas uroczystości 35. nowo ochrzczonych osób otrzymało sakrament bierzmowania, a 18 małżeństw naturalnych stało się związkami sakramentalnymi. Wszyscy należą do grupy etnicznej Santal.
Jugen jest „manjiharam” – przewodniczącym swojej wioski. Jako dziecko udało mu się dostać do katolickiej szkoły podstawowej wraz z internatem, którą prowadzili księża z Papieskiego Instytutu ds. Misji Zagranicznych. W szkole nigdy nie proszono go o zmianę swojej tradycyjnej wiary, systemu wierzeń przodków, w którym dorastał. Jugen był pod ogromnym wrażeniem prostego stylu życia, hojności, dobroci, modlitwy i wrażliwości kapłanów prowadzących szkołę z internatem. Wiele lat później, kiedy założył rodzinę i urodziły mu się dwie córki oraz syn, zaczął marzyć o zostaniu katolikiem.
Do decyzji Jugena przyczynił się oblat, o. Ranjit Costa, który w 2017 roku pomagał jego najstarszej córce w przygotowaniu do zawarcia małżeństwa z katolikiem. Udzielił jej sakramentu chrztu oraz pobłogosławił małżeństwo młodych. Uroczystość zgromadziła tłum mieszkańców Shahabajpur. Wszyscy byli świadkami piękna chrześcijańskiego małżeństwa i wielu z nich wyraziło pragnienie zostania chrześcijanami. Rozpoczęła się katechizacja chętnych. W międzyczasie zmienił się miejscowy proboszcz, a na jego miejsce został skierowany o. Rocky Costa OMI, który kontynuował przygotowanie do chrztu w trakcie pandemii COVID-19.
W dniu 8 marca 2021 roku mieszkańcy Shahabajpur otrzymali sakramenty: chrztu, bierzmowania, Eucharystii oraz zawarli sakrament małżeństwa. Uroczystościom przewodniczył biskup Gervas Rozario, ordynariusz diecezji Rajshahi. Obecni na niej byli: o. Ajit Costa OMI (przełożony oblackiej Delegatury), o. Rocky Costa OMI (proboszcz), o. Lintu Areng OMI (wikariusz parafii), osoby konsekrowane i kilka osób zaproszonych z innych katolickich wiosek.
Podobnie jak św. Józef, Jugen jako chłopiec śnił kiedyś o przyjęciu Jezusa do swojego życia. W roku św. Józefa spełniło się jego od dawna upragnione marzenie. Cała wioska przyjęła Jezusa ze „łzami radości”.
W 2009 r. oblaci utworzyli w Shahabajpur parafię pw. św. Pawła, rdzenną parafię z zaledwie 9. wioskami. Dzięki silnej ewangelizacji misjonarzy wśród wspólnot Santal, Uraon i Pahari, parafia obsługuje dziś 33. wioski. Kilka innych małych miejscowości również uczestniczy w katechumenacie. Każdego roku społeczność jednej lub dwóch osad staje się katolikami. Najdalsza wioska znajduje się 35 kilometrów od centrum. Ponieważ w większości z nich nie ma zbudowanych kościołów, oblaci często korzystają z domu wójta na celebrację Eucharystii i nabożeństw. Mieszkańcy marzą o tym, aby mieć własny, mały wiejski kościół do kultu. Ufają Opatrzności Bożej.
(pg/omiworld)
15 kwietnia 2021
ZA TRZY DNI JEZUS MIAŁ ZMARTWYCHWSTAĆ… NASZ BÓL BĘDZIE TRWAŁ TAK DŁUGO JAK NASZE NĘDZNE ŻYCIE!
Eugeniusz opisuje ostatnią wizytę u umierającego siostrzeńca:
Nie mogąc przedłużyć mojego pobytu w Awinionie, musiałem rozstać się z Louisem ze smutnym i pozbawionym nadziei sercem, że zobaczę go zdrowego. To błogosławione dziecko przez kilka chwil chciało porozmawiać ze mną na osobności; aby mi powiedzieć o swoim ojcu i jego bracie. Jakże był wzruszający w tym, co mi powiedział; nigdy nie słyszałem, jak mówił w ten sposób!
Niech jako zadośćuczynienie za moje grzechy Pan raczy przyjąć wszystkie okrutne cierpienia, które znoszę z powodu wszystkich drogich obiektów mojej czułości. Któż może wypowiedzieć, jak cierpiałem podczas tej rozmowy, w czasie której to błogosławione dziecko zachowywało spokój i anielski pokój, który go nie opuszcza. Gdy chodzi o mnie, quotidie morior, to słuszna prawda w całym tego słowa znaczeniu.
Być może uścisnąłem go po raz ostatni, błogosławię go i wyrwałem się, zadając sobie największy gwałt, że najprawdopodobniej już nigdy go nie zobaczę. Moja siostra zrobiła tak samo i z taką samą siłą duszy, w swoim sercu kumulując cały swój smutek, aby delikatnie potraktować wrażliwość jej syna, który opanowywał swoje uczucia, tak samo jak my wewnętrznie składał Bogu swoją ofiarę i na zewnątrz nie pokazywał niczego, co działo się w jego duszy. Ach!, męko mojego Boga! Ach!, Najświętsza Maryjo Panno! Za trzy dni Jezus miał zmartwychwstać… Nasz ból będzie trwał tak długo jak nasze nędzne życie! Fiat voluntas tua!
Dziennik, 08.02.1842, w: EO I, t. XXI.
Misyjne smaki: Przysmaki Inuitów w Arktyce Kanadyjskiej
Zamieszkują arktyczne i subarktyczne obszary Kanady Północnej, Grenlandii, Alaski i Syberii. Przez długi czas nazywano ich Eskimosami, jednak termin miał charakteryzować ludność w pejoratywnym świetle, jako „zjadacze surowego mięsa”. Obecnie używa się słowa Inuici od terminu „inuk” – osoba oraz „inuit” – ludzie. Na tych skrajnie niekorzystnych dla człowieka terenach żyją od blisko 4 500 lat. Pionierami ewangelizacji Inuitów w Kanadzie Północnej byli Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej.

Ziemia, na której nic nie rośnie
Przez większość roku ziemia skuta jest lodem, a na powierzchni zalega śnieg. Nie ma tutaj lasów – praktycznie nic nie rośnie ze względu na warunki atmosferyczne. Choć dzisiaj w każdej miejscowości są sklepy, w których można zaopatrzyć się niemal we wszystko, to jednak dostawy uzależnione są od transportu lotniczego. Przez wieki Inuici żyli z polowań, do dnia dzisiejszego sięgają po tradycyjne produkty, które umożliwiały im życie i przetrwanie w tych ekstremalnych warunkach.
Najbardziej powszechnym zwyczajem typowym dla Inuitów jest może nie co, ale jak jedzą – zdradza o. Daniel Szwarc OMI z misji w Naujaat i Coral Harbour – Tradycyjnie Inuici jedzą mięso i ryby na surowo. W Arktyce nie ma drzew, nie ma wiec jak rozpalić ognia. Używano wprawdzie wydrążonych w kamieniach lamp olejowych (tzw. kudlik), jednak nie było to wystarczające, by przyrządzać potrawy mięsne czy ryby. Poza tym surowe, zamrożone mięso rozgrzewa. Człowiek po prostu czuje się cieplej po zjedzeniu mrożonek.
Krajobraz ze szczątkową roślinnością w trakcie krótkiego lata
Poluje się niemal na wszystko: golce arktyczne (ryby z rodziny łososiowatych), renifery, woły piżmowe, zające polarne, morsy, foki, wieloryby, czy niedźwiedzie polarne. W przypadku tych ostatnich, nie wszystkie części zwierzęcia nadają się do spożycia – ze względu na specyficzną dietę drapieżnika, niektóre partie mięsa są dla człowieka trujące. Jego wątroba zawiera zbyt duże stężenie witaminy A. Oczywiście rodzi się pytanie, podnoszone przez organizacje ochrony zwierząt i środowiska, czy człowiek powinien nadal polować na zwierzęta w Arktyce.
Nie jest tajemnicą, iż najbardziej oddane trosce o przyrodę są ludy pierwotne, czyli te, które żyją jeszcze w uzależnieniu od otaczającego je środowiska, a nie od technologii wyprodukowanej przez człowieka. Tezę tę potwierdza fakt, że najbardziej nieprzyjaznym środowiskiem dla życia człowieka jest środowisko miejskie, czyli to, które człowiek sam zbudował. Niestety, wiąże się z tym również fakt, iż większość ekologicznych aktywistów, którzy często żyją właśnie w miastach, nie ma pojęcia o przyrodzie i życiu zwierząt – podkreślają misjonarze.

Kiedyś miejscowa kobieta zapytała mnie, czy w Polsce też mamy niedźwiedzie – tłumaczy o. Daniel Szwarc OMI – Odpowiedziałem, że bardzo niewiele i tylko w górach, bo resztę wybiliśmy. Odpowiedziała z zazdrością, że też by chciała, aby tutaj tak można było. Niestety, niedźwiedzie polarne nie mają nic wspólnego z pięknymi zdjęciami i obrazkami białych misiów, gotowych do przytulenia, które propagują ekoaktywiści. Spotkanie z niedźwiedziem polarnym może zakończyć się tylko jednym – śmiercią. Jest też coraz więcej niedźwiedzi, które przychodzą do wiosek. Co się wtedy robi? Próbuje się niedźwiedzia odstraszyć, jeśli to nie pomaga, trzeba go zabić. Warto zapytać, dlaczego przychodzą do wiosek. Istnieje teoria, że z powodu globalnego ocieplenia i topnienia lodów niedźwiedzie te nie mają co jeść i szukając pożywienia, zbliżają się do osad ludzkich. Gdyby to była prawda, to wszystkie niedźwiedzie przychodzące do naszych wiosek, musiałyby być wychudzone. Ja jedynie raz widziałem wychudzonego niedźwiedzia – było to w ogrodzie zoologicznym w Winnipegu…

Maktak – skóra wieloryba
Największym przysmakiem wśród Inuitów jest skora z wieloryba – wyjawia misjonarz z Arktyki.
Na tym obszarze poluje się na trzy rodzaje tych ssaków. Są to wieloryby białe, narwale i olbrzymie wieloryby grenlandzkie.
Skóry z tych zwierząt morskich również je się na surowo. Są one bardzo twarde. Tłuszcz, który do nich przylega, jest jeszcze twardszy – tak więc przed spożyciem trzeba je pokroić na bardzo małe kawałki – dopowiada ojciec Szwarc.
Potrawa jest dobrym źródłem witaminy C, naskórek wieloryba posiada 38 mg tej witaminy na 100 g masy. W tłuszczu z kolei zawarta jest witamina D. Skóra z wieloryba używana była także przez brytyjskich eksploratorów tych terenów – stanowiła ochronę przed zapadnięciem na szkorbut.

W dawnych czasach dla Inuitów polowanie stanowiło nie tylko źródło pożywienia, ale również budowało więzi społeczne. Chociaż dzisiaj dostęp do większości produktów żywnościowych zapewniony jest przez sklepy, polowanie na wieloryba stanowi nadal czynnik wspólnototwórczy, w którym uczestniczą także oblaci. Takie wyprawy organizuje się jednak rzadko.
Od kilku miesięcy 16 myśliwych przygotowywało się do tej wyprawy. Słuchali rad starszych i doświadczonych myśliwych, przygotowywali harpuny, liny i specjalne noże. Teraz pakują rzeczy osobiste i prowiant do czterech lodzi. Gdy wszystko jest gotowe, wychodzą jeszcze na brzeg i proszą o modlitwę i błogosławieństwo: „Naalagaq Anirnialuk, qinuvvigiliqpaptigit, takkua angunasuktiuniaqtut saimmaqtitauquplugi arviqsiungniaqtut…” – odmawiam słowa błogosławieństwa w miejscowym języku: „Panie Boże, prosimy Cię, pobłogosław tych myśliwych, którzy wypływają na połów wieloryba” – pisał w 2016 roku o. Daniel Szwarc OMI.
Upolowanego ssaka trzeba w miarę szybko podzielić na mniejsze części. Wiąże się to z tym, że zapach mięsa przyciąga do wioski drapieżniki (wilki i niedźwiedzie polarne), które są zagrożeniem przede wszystkim dla ludzi. Co ciekawe, części upolowanego zwierzęcia rozdawane są za darmo. Taki zwyczaj panuje wśród Inuitów – za zdobycz się nie płaci. Wierzą, że ich hojność powróci do nich z nawiązką. Każda osoba w wiosce może wziąć tyle skóry, ile potrzebuje. Część przekazywana jest do innych osad. Po polowaniu odbywa się uczta dla całej społeczności.
Igunak – zgniłe mięso
Chyba najbardziej specyficznym daniem wśród Inuitów jest tzw. Igunak, czyli zgniłe mięso. Najpopularniejsze jest to z upolowanego morsa, ale może to być jakiekolwiek mięso (ryby, skóra z wieloryba). Po upolowaniu morsa, dzieli się go na małe kawałki, a mięso wraz ze skórą zawija się w rulony i zakopuje pod kamieniami. Tutaj leżakuje przez kilka miesięcy, a w trakcie zimy wykopuje się je i spożywa. Oczywiście przyrządzenie takiego dania wymaga wprawy, ze względu na możliwość zachorowania na botulizm, czyli zatrucie tzw. jadem kiełbasianym.
Zapach jest bardzo mocny, również po spożyciu, a mięso takie wprost rozpływa się w ustach – wyjaśnia o. Daniel Szwarc OMI.

Osobiście mogę powiedzieć, że wszystkich tych potraw próbowałem i nigdy nie miałem problemów żołądkowych po spożyciu – dodaje misjonarz oblat z Arktyki – Igunak nie jest czymś, do czego chętnie bym wrócił, ale skóra z wieloryba jest rarytasem, a okazyjnie zamrożone caribou czy ryby, też smakują.
Osobliwości żywieniowe
Ojciec Marek Pisarek OMI, który na co dzień mieszka w Yellowknife – stolicy kanadyjskich Terytoriów Północno-Zachodnich, wspomina takie potrawy jak: gotowany niedźwiedź polarny; surowe, mrożone karibu (renifer kanadyjski) – ale są także takie dania, których zjedzenie wymaga przełamanie pewnej bariery kulturowej, np. oko renifera, czy jeszcze ciepłe nerki wraz z krwią ze świeżo upolowanego karibu. Misjonarz, które wcześniej pracował przez wiele lat na Białorusi, zadbał o zapas bardziej swojskich smaków.

Obecny Prowincjał Polskiej Prowincji – o. Paweł Zając OMI, który wśród Inuitów odbywał staż pastoralny jako diakon, tam też przyjął święcenia kapłańskie, wspomina inną dość popularną potrawę:
Najdziwniejsze wspomnienie ze względu na smak, to zjedzenie surowej wątroby foki – przyznaje.
(pg/misyjne.pl)