"Złoty Tam-Tam" - książka Władysława Kozioła OMI o pracy wśród Gidarów w Kamerunie

Książka "Złoty Tam-Tam", autorstwa o. Władysława Kozioła OMI, to zbiór opowiadań i wspomnień misjonarza oblata z pracy wśród Gidarów w północnym Kamerunie.

Wśród Gidarów z północnego Kamerunu przeżyłem prawie trzydzieści lat. Pod strzechami ich chat, a co najważniejsze w ich sercach, zostawiłem cząstkę siebie, chyba dość sporą, Przyjechałem do nich z dalekiego kraju, aby głosić im Ewangelię o Bogu Człowieku, który jest Drogą, Prawdą i Życiem.

Pewnego razu powiedzieli mi: Jesteś naszym przyjacielem!

Władysław Kozioł OMI - ur. 1951 rok, pierwsze śluby zakonne złożył w 1971 roku, a święcenia prezbiteratu otrzymał w czerwcu 1977 roku. Długoletni misjonarz w Kamerunie. Jednym ze znaczących jego osiągnięć była praca nad tłumaczeniem Pisma Świętego na język gidarski. Z jego inicjatywy powstało Centrum Tłumaczeń Gidarskich.

(pg)


#sharePost (5 marca) - Katastrofa

„Był pewien gospodarz, który założył winnicę”.

Gospodarzem jest Bóg. Hojny Stwórca, który nie ma w sobie nic z chciwości i zazdrości ziemskich posiadaczy. Wszystko oddaje do dyspozycji ludziom. Jednak człowiek zdaje się z podejrzliwością patrzy na Boga: czy rzeczywiście Bóg daje mi wszystko? Takie wątpliwości zostały zasiane w jego umyśle już w raju.

Winnica to obraz Izraela. To lud, który Bóg wybrał jako swoją szczególną własność. To Jego najdroższy skarb. To przedmiot dumy i radości. Tę winorośl Bóg przeniósł z Egiptu i zasadził ją w Ziemi Obiecanej. Daje jej wszystko.

(pixabay)

Konstruowanie winnicy wymaga jednak wiele inteligencji, trudu, cierpliwości i miłości (troski). Z taką troskliwością i cierpliwością Bóg kształtował swój wybrany lud. Po licznych zabiegach wydał on owoce wierności i stał się ludem kapłańskim pośród pogan, tzn. by inne narody mogły dzięki niemu poznać prawdziwego.

Jednak katastrofa, czyli zazdrość zniszczyła wszystko.

„Wtedy posłał inne sługi, więcej niż za pierwszym razem, lecz i z nimi tak samo postąpili”.

Bóg nie potrafi się zmęczyć ciągłym wzywaniem do opamiętania. Bez ustanku wzywa do nawrócenia. Jednak mnożą się pomysły na okrutne postawy wobec sług, których On posyła. Warto zwrócić uwagę, że złość rolników wobec gospodarza narasta, ich początkowa chciwość i lekceważenie praw Gospodarza, przeradzają się stopniowo w nienawiść i agresję aż do morderstwa.

(pixabay)

Słowo Boże przynosi mi przestrogę – „Nie bądź chciwy”. Jednocześnie radzi – „Bądź wdzięczny”. Nie odrzucaj Bożych napomnień do nawrócenia. Przestań trwać w grzechu, który może stać się dla mnie i ciebie przyczyną wielkiej katastrofy.


Łukasz Krauze OMI – misjonarz ludowy (rekolekcjonista), wychowawca w Wyższym Seminarium Duchownym Misjonarzy Oblatów MN w Obrze.

 

(pg)


5 marca 2021

TO SZCZĘŚCIE MIEĆ WOKÓŁ SIEBIE TAK DROGIE MI OSOBY.

Podczas jednych z nielicznych wakacji spędzonych z matką i rodziną siostry, Eugeniusz w pochwalnym tonie opisuje swoje wrażenia. Było to ostatnie spotkanie rodziny z siostrzeńcem Louisem, który był umierający. Dwie siostry Ludwika umarły jako nastolatki, jego śmierć zabiera w wieku 26 lat. Przeżyje jedynie dwójka rodzeństwa - Eugène i Césarie.

W zamku prowadziliśmy życie wspólnotowe. Dla mnie był to budujący widok, gdy tyle chrześcijańskich dusz zebranych wokół mnie pociągały czarem swoich cnót i najbardziej cennymi zaletami. Nasza zacna mama w wieku osiemdziesięciu lat to wzór tradycyjnych obyczajów rodzinnych, wiernie wypełniająca wszystkie swoje obowiązki religijne. Ona i moja siostra codziennie recytują oficjum brewiarzowe z godnym podziwu skupieniem i nabożeństwem. Moja siostra to prawdziwy anioł pobożności. Kobieta, która mężnie, z heroiczną odwagą zniosła srogie doświadczenia losu, okrutną stratę swych dzieci, opłakiwanych przez nas wszystkich; jej męstwo nie wykluczało jej kobiecej wrażliwości. Mój szwagier to najbardziej szlachetny człowiek, jakiego znam. Brakowało mu tylko tego, czego na prośby jego dzielnej i mądrej żony i nas wszystkich Pan raczył udzielić, to znaczy aby był praktykującym katolikiem, bo do spraw religii odnosił się zawsze z największym szacunkiem.

A co mam powiedzieć o moim siostrzeńcu Louisie, którego świątobliwe życie jest pełne ideałów? Eugène, jego brat, zachwyca nas wszystkich i przekonaliśmy się, że zasłużył na pochwałę, jaką pod jego adresem skierował o. Pillon, rektor kolegium w Brugelette. Co do Césarie, wszyscy, którzy ją znają, zgodzą się ze mną, że wyróżnia się zarówno swą uprzejmością, jak i dobrocią, i że jest uosobieniem doskonałości, gdy chodzi o jej umysł, jej serce i cechy charakteru. To szczęście posiadania wokół siebie tak drogich mi osób jest zmącone i zmieszanie z goryczą, gdy patrzę, jak cierpi nasz biedny Louis…

Dziennik, 16.09.1841, w: EO I, t. XX.


Misyjny Hell's Kitchen - Wąż, waran, szczur z termitiery, a może boulu? (Afryka)

Wyjeżdżając na misje, misjonarze zderzają się nie tylko z innym klimatem, kulturą, językiem, ale także kuchnią. Tradycje kulinarne w różnych krajach są niekiedy bulwersujące i trudne do zaakceptowania. Na swojskiej kiełbasie, przysyłanej z Polski, misjonarz nie wyżyje. Poza tym, spotykając się z ludźmi, bardzo często dzieli z nimi także posiłki. Misjonarz je to, co jedzą ludzie, wśród których posługuje. Niekiedy miejscowi chcą uraczyć go jakimś przysmakiem, ale najczęściej kosztuje z nimi zwykłego jedzenia, które przygotowują na co dzień.

Kameruńska mamałyga – bulu z sosem

Czasem to nie wiedziałeś, co jesz w sosie – wspomina, śmiejąc się, o. Stanisław Jankowicz OMI, wieloletni misjonarz w Kamerunie. Podstawowym pożywieniem ludów pod saharyjskich jest bulu (fr. boulu) – mąka z prosa rzucana na gotującą się wodę, odpowiednik polskiej porki, albo mamałygi. Podawana była z sosem, bardzo często z kawałkiem mięsa z kury, kozy mięsnej, bądź wołowiny.

Jak byłem sam przez lata w niektórych misjach, przeważnie obiadu nie gotowałem – wspomina ojciec Jankowicz – po Mszy świętej, po katechezie, po omawianiu spraw, jeszcze przez około trzy godziny leczyłem ludzi w cieniu drzewa, miałem bardzo dużo lekarstw. W tym czasie kobiety w każdej wiosce przygotowywały bul z sosem. Było to krępujące, ale nie mogłem odmówić. Zawsze jedzenie bardzo smaczne.

Wspólne spożywanie posiłku jest bardzo ważne. Nawet mijając ludzi jedzących, należy zatrzymać się, przysiąść do nich – jeśli człowiek jest głodny, może zjeść tyle, ile potrzebuje, ale zawsze musi przynajmniej spróbować.

Bulu – fr. boulu (zdj. A. Chrószcz)

Mięso dla ludzi jest bardzo ważne, wprawdzie hodują małe stada kóz mięsnych, czy drobiu, ale przeważnie są one trzymane na znaczące okazje. Praktycznie poluje się na wszystko – węże, szczury (wśród nich istnieje różnorodność gatunków – rzadko poluje się na szczury pospolite), krokodyle, warany, a nawet małpy…

Misjonarz wspomina sytuację z Figuil, kiedy siostry zakonne przywiozły z południa Kamerunu mięso małpy. Na północy generalnie nie poluje się na te ssaki. Mięso ma posmak słodkawy.

A wiedzą ojcowie, co jedliście? – spytała siostra. My z Frankiem Chrószczem nie wiedzieliśmy, co nam podały – wspomina ojciec Jankowicz. Nie chciałam ojcom mówić, żebyście po prostu posmakowali.

Na południu kraju mięso małpy uważane jest za specjał.

Stanisław Jankowicz OMI

Bezpiecznym mięsem jest drób. Ludzie ofiarowują misjonarzom kury. Często przynoszą je w podzięce za odwiezienie do szpitala, czy pomoc po ukąszeniu np. węża.

Ojciec Stanisław wspomina żartobliwe stwierdzenie jednego z katechetów: „Brzuch misjonarza to cmentarz dla naszych gidarskich kur”.

Na kolację będzie szczur polny…

Ojciec Alojzy Chrószcz OMI, który posługuje w Figuil, ostatnio na kolację dostał upieczone szczury polne, zupełnie inne od naszych europejskich. Gryzonie mieszkały w rozległej termitierze obok misji. Zazwyczaj poluje się na nie, wkładając do otworów kopca płonące gałęzie, jeden z nich zostawia się otwarty, aby złapać uciekające szczury. Tym razem jednak zajęto się sprawą w sposób bardziej cywilizowany – termitierę rozkopano, a przyszły posiłek złapano, upieczono i zapakowano. Mięso ze szczura polnego jest ponoć bardzo dobre i bezpieczne.

Czerwona Wyspa, a może wyspa ryżu?

Na Madagaskarze podstawą wyżywienia jest ryż. Zdarza się zjedzenie węża, czy jeża, ale podstawą jest ryż – podkreśla o. Wiesław Chojnowski OMI.

Ludzie jedzą też fasolkę. Gotują liście, z których robią wywar, a następnie polewają ryż.

Porcje takiego posiłku są sowite. Misjonarz wspomina zabawną sytuację, gdy zasugerował, żeby do ryżu dodać jakieś inne składniki:

Można by dodać jakieś warzywa, czy inne rzeczy – ze względu na witaminy. Ale jak to? – usłyszał – To w ryżu tego wszystkiego nie ma?

Nie ma się co dziwić, skoro czasownik „jeść” to w jęz. malgaskim: „mihinam-vary”, czyli dosłownie „jeść ryż”.

Oczywiście na Czerwonej Wyspie można znaleźć też bardziej zróżnicowane dania: masikita – rodzaj szaszłyków; ravitoto – liście manioku, gotowane z wieprzowiną i olejem; hena ritra – mięso duszone z ziołami; kitoza – mięso pocięte na długie paski i następnie suszone; romazava – danie jednogarnkowe z wołowiny i warzyw liściowych; czy wreszcie różnego rodzaju owoce morza. Niemniej jednak misjonarze posługują głównie wśród najuboższych, dla których podstawą wyżywienia jest właśnie ryż.

 

Ciąg dalszy nastąpi…

(pg)


#sharePost (4 marca) - Pytanie o motywacje moich codziennych obowiązków

Trudno, abyśmy podczas codziennej pracy, wykonywanych czynności, wypełniania poleconych nam obowiązków w pracy, wśród obowiązków domowych, pytali się o motywacje, dla których spełniamy to, co jest aktualnie naszym zadaniem. Dzieje się tak zarówno
w sprawach domowych jak i zawodowych. Bywają jednak chwile, kiedy ogrom nawału pracy, obowiązków, czy spraw, które mamy aktualnie do zrealizowania, sprawiają, iż zatrzymujemy się w miejscu i w postawie bezradności pytamy: o co tak naprawdę chodzi, w tym moim codziennym, przysłowiowym „urwaniu głowy”?

W życiu chrześcijanina okazją do takiego „przyhamowania”, „zatrzymania się” w pędzie codzienności, jest niewątpliwie przeżywany przez nas wielki post. Dziś, w święto św. Kazimierza, królewicza, Jezus wypowiada do nas takie słowa: „Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję” (J 15,14). Spróbujmy w świetle tych właśnie słów odczytać stan owego przysłowiowego „urwania głowy”, pośród naszego zabiegania w codziennych obowiązkach.

Może warto, abyś wciągu 24 godzin, jakie przynosi ci dzisiejszy dzień życia, wybrał sobie choćby małą chwilkę i zastanowił się nad motywacją, dla której chcesz wykonać to, co masz w planach. Czy w tych motywacjach znajdzie się miejsce na stwierdzenie, że to, co zamierzasz dziś uczynić, będzie spełnione ze względu, na to, iż jesteś przyjacielem Jezusa, a i On widzi w Tobie przyjaciela, ponieważ wypełniasz to, do czego Cię powołał?

W rozważanej przez nas Ewangelii przewija się prawda o tym, że to nie my wybraliśmy Jezusa, ale On nas wybrał. Mało tego, przeznaczył nas na to, abyśmy szli i owoc przynosi (por. J 15,16). Czy to, co dziś będę robił, co będzie moim zadaniem, jako: matki, żony, ojca, męża, dziecka, kapłana, zakonnika, siostry zakonnej, osoby w sile wieku, a może zmęczonego staruszka, ma szansę, by przynieść owoc wypływający z przesłania, że Jezus mnie wybrał do tego zadania – i to w konkretnym celu – by owoc mojego zaangażowania trwał, to znaczy: prowadził mnie w ostatecznym rozrachunku do świętości i był zasługą na niebo?

Próbujemy czasem zapanować nad wszystkim, co dzieje się wokoło nas i dziwimy się, że nie dajemy rady. Pytanie: czy da się wszystko mieć pod kontrolą? Może warto, wypełniając codzienne zadania, w pierwszej kolejności spróbować pozyskać Chrystusa – to znaczy współpracować z Jego łaską. Wszystko inne będzie realizowało się we właściwy sposób, z właściwą sobie dynamiką. Taką postawą cechowało się życie św. Kazimierza, patrona dnia dzisiejszego, który jako syn królewski nie zatracił sprzed oczu serca, w pędzie ówczesnego mu świata, osoby Jezusa Chrystusa, ale jedność z Panem stawiał na pierwszym miejscu, wtedy wszystko inne układało się samo, bo miało zwornik – Jezusa Chrystusa.


Michał Tomczak OMI – misjonarz ludowy (rekolekcjonista), duszpasterz pielgrzymów w Sanktuarium Relikwii Drzewa Krzyża Świętego na Świętym Krzyżu, spowiednik i kierownik duchowy w nowicjacie Misjonarzy Oblatów MN, absolwent Szkoły Wychowawców Seminariów Duchownych i Nowicjatów w Krakowie u Księży Salwatorianów. Należy do wspólnoty zakonnej na Świętym Krzyżu.

 

(pg)


4 marca 2021

JAKIEGO DOZNAJĘ SZCZĘŚCIA, KIEDY ROZDAJĘ CIAŁO CHRYSTUSA CZŁONKOM CAŁEJ MOJEJ RODZINY.

Siostrzeniec Eugeniusza, Louis Boisgelin, studiował, aby zostać jezuitą, ale poważnie zachorował. To trzecie dziecko siostry Eugeniusza, które umrze w młodym wieku. Louis został odesłany do domu na wypoczynek, Eugeniusz dołącza do niego na osiem dni:

Jakiego doznaję szczęścia, kiedy rozdaję Ciało Chrystusa członkom całej mojej rodziny. Jest w tym coś boskiego, nadprzyrodzonego i tylko z trudem usiłuję powstrzymać łzy, tak mocno czuje to moje serce.

Dziennik, 14.09.1841, w: EO I, t. XX.


Z. Halemba OMI: "Nigdy nie myślałem o drodze kapłańskiej" - w lipcu wyjeżdża na misje do Inuitów w Kanadzie

Nigdy nie myślałem o drodze kapłańskiej, daleko mi było do tego, dopiero rekolekcje ignacjańskie zmieniły moje życie – przypomniał o. Zbigniew Halemba OMI, podczas prelekcji o misjach w północnej Kanadzie.

Zakonnik poprowadził wykład po Mszy św. 28 lutego w parafii pw. św. Józefa w Gorzowie Wielkopolskim, w dniu prowadzonej zbiórki funduszy na wsparcie misji „Ad Gentes”.

Zbigniew Halemba OMI (zdj. profil społecznościowy)

Przy gorzowskiej parafii św. Józefa znajduje się dom zakonny, a obok wielu wspólnot spotykają się także Przyjaciele Misji Oblackich, których opiekunem duchowym od kilku miesięcy jest o. Halemba, przygotowujący się w tym roku do wyjazdu na misje do Eskimosów. Jednak organizacja wyjazdu uzależniona będzie od światowej sytuacji epidemicznej. O. Halemba przyjął już pierwszą dawkę szczepienia.

Zakonnik w rozmowie z KAI powiedział, że po studiach odczuł bardzo mocne doświadczenie Boga, po rekolekcjach ignacjańskich, które odbywały się 8 dni w ciszy.

Pierwszą myśl, która nadeszła, zbagatelizowałem, tłumaczyłem, że jest pod wpływem emocji. Jednak w ciągu roku tak się wszystko układało, że poznałem oblatów. Potem poczułem, że chciałbym zostać misjonarzem – to było pierwsze pragnienie wyjazdu na misje i oddanie się Panu Bogu – stwierdził o. Halemba.

Zakonnik powiedział, że następnie wybrał oblatów Niepokalanej i znowu odbył rekolekcje powołaniowe, poznał oblacką grupę młodzieżową Niniwa.

Ostatecznie wstąpiłem do nowicjatu aby sprawdzić czy to jest ta droga. Okazało się, że Pan Bóg tak chce i ja też tak chcę. Następnie ukształtowało się pragnienie wyjazdu do północnej Kanady, chociaż wcześniej o tej misji nie myślałem. Jest tak jak Pan Bóg prowadzi, wierzę w to głęboko – zapewnił zakonnik.

Podczas prelekcji, w której uczestniczyło kilkunastu członków Przyjaciół Misji, opiekun duchowy zwrócił uwagę, że najczęściej ten temat kojarzony jest z Afryką, przypomniał, że w północnej Kanadzie misje zapoczątkowane zostały w XVIII w. Nie były one łatwe w kraju, w którym cywilizacja niedawno się rozpoczęła. Obecnie Eskimosi, którzy mieszkali w igloo i żywili się surowym mięsem, prowadzą życie rodzinne w domach, a zakupy robią w prawdziwych sklepach, w których towary są takie jak w innych państwach.

Bolączką na pewno jest to, że rząd kanadyjski udziela dużego wsparcia socjalnego rodzinom, a w związku z tym ludzie otrzymują pieniądze na życie i nie muszą pracować. Dużym problemem jest uzależnienie od narkotyków, edukacja polega głównie na opiece nad dziećmi i młodzieżą, notuje się także wiele samobójstw. Zatem praca misjonarzy jest tam potrzebna nie tylko do szerzenia wiary ale również do włączania się osób duchownych do codziennego życia tubylców i ukazywania im jego sensu.

Ojciec Halemba przekazywał informacje o pracy misyjnej w Kanadzie w oparciu o relacje współbraci-oblatów: Łukasza i Daniela oraz bp. Wiesława Krótkiego, który jest ordynariuszem tamtejszej diecezji Churchill - Zatoki Hudsona.

Święcenia prezbiteratu w Obrze w 2020 roku (zdj. Archiwum OMI)

Ojciec Zbigniew Halemba (ur. 1988) rok temu otrzymał święcenia kapłańskie. Do Gorzowa Wlkp. skierowany został na rok. W lipcu br. ma wyjechać na misje do północnej Kanady, ale jak twierdzi, nie wiadomo czy w tych pandemicznych warunkach się to uda. Ukończył informatykę na Uniwersytecie Opolskim, uzyskując tytuł inżyniera. Rok pracował w zawodzie, a następnie zdecydował się pójść do zgromadzenia, przez rok był w nowicjacie. Potem 6 lat w Wyższym Seminarium Duchownym Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej w Obrze.

Powołaniem wspólnoty Przyjaciele Misji Oblackich jest duchowe i materialne wspieranie Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej w kraju i za granicą. Wspólnota modli się każdego dnia za misjonarzy i ludzi, wśród których oni pracują; ofiaruje w tej intencji swoje cierpienia, radości, dobre uczynki i zamawia Msze św. Przyjaciele Misji wspierają także finansowo działalność misyjną oblatów Niepokalanej.

(KAI)


LIVE z misjonarzem - o. Mariusz Kasperski OMI, Madagaskar [TRANSMISJA]

Już dziś o godzinie 19.00 zapraszamy na live z o. Mariuszem Kasperskim OMI – superiorem Delegatury na Madagaskarze. Wśród tematów podejmowanych przez misjonarza będzie posługa na Czerwonej Wyspie oraz sytuacja pandemiczna w kraju. Zachęcamy do zadawania pytań w transmisji Facebookowej. Spotkanie będzie crosspostowane na profilu Polskiej Prowincji, jak również w poniższym linku:

Ojciec Mariusz Kasperski Piotr Sylwester Pisarek

Opublikowany przez Niniwa Środa, 3 marca 2021

Ewakuacja Popowic we Wrocławiu. Oblacka parafia niezagrożona

Podczas budowy Portu Popowice przy ul. Białowieskiej we Wrocławiu znaleziono blisko półtorametrową bombę lotniczą z czasów II wojny światowej. Niewybuch waży 250 kg. W związku z zagrożeniem dla życia ludzi, sztab kryzysowy postanowił o ewakuacji blisko 5 000 mieszkańców Popowic, na których znajduje się oblacka parafia pw. Najświętszej Maryi Panny Królowej Pokoju. Operacja saperska planowana jest na czwartek, 4 marca br.

Jak informuje proboszcz parafii - o. Jerzy Ditrich OMI - nabożeństwa w kościele odbędą się w zaplanowanych godzinach. Wspólnota oblacka nie została objęta planem ewakuacji, prawdopodobnie ze względu na fakt, że kościół i klasztor oddzielone są od potencjalnej strefy wybuchu budynkiem wieżowca.

(pg/zdj. wroclaw.pl)


Wielki post na Syberii - relacja o. Karola Lipińskiego OMI [WIDEO]

Życzę wszystkim jak najlepszego przeżycia tego okresu. Ten okres wielkiego postu on w sobie ma jakiś, nawet gdy człowiek jakoś tak bardzo się nie angażuje, ale sam nastrój tego czasu jakoś się tak czuje – tłumaczy misjonarz – niech będzie dobrym przygotowaniem do świąt wielkanocnych, naszych najważniejszych świąt, dzieła naszego Odkupienia.

Zachęca jednocześnie do korzystania z dwóch tradycyjnych nabożeństw, które pomagają nam czas pokutny przeżyć.

Wierszyna Wielki Post 2021

Wierszyńskie wieści dzięki o. Lukas Chrunik

Opublikowany przez wierszyna.pl Wtorek, 2 marca 2021

(pg)