27 października 2020

DAŁEM UPUST MOJEMU SERCU, BY MÓC NIEDOSKONALE WYRAZIĆ TO, CO PRZEŻYŁEM TAK DOGŁĘBNIE, ŻE NIGDY NIE ZDOŁAM TEGO WYPOWIEDZIEĆ.

Będąc wikariuszem generalnym swojego wujka biskupa Fortunata musiał twardą ręka zarządzać diecezją, aby ją oczyścić z wielu nieprawidłowości i narzucić pewną dyscyplinę duchownym, którzy od ponad 20 lat nie mieli obecnego na miejscu biskupa i na terenie swoich parafii sami byli niczym niezależni biskupi.

I dziękuję Bogu, że raczył mnie oświecić w tej sprawie przez srogie doświadczenia.

Mówiłem sobie w swej próżności, że chociaż wiele osób nagle powstało przeciw mnie, kierując się niesprawiedliwym i nagannym uprzedzeniem, to tylko dlatego, iż nie rozumieją mnie. Ufałem, że mniej pochodziło to z zazdrości czy nienawiści, jakie wzbudzić mogą pożyteczne pomysły i zbawienne, a konieczne reformy. Et vidi quod hoc quoque esset vanitas. Czy nie byłem lekceważony, pogardzany, wyszydzany, oczerniany, nienawidzony przez tych, którzy dobrze mnie znali lub przynajmniej mieli okazję mnie poznać, bo żyli pod jednym dachem i wiedzieli o mych poczynaniach, którzy nie tylko byli świadkami mej nadzwyczajnej dobroci, lecz jej doświadczali, wyróżniani darem mego serca. Vanitas vanitatum et omnia vanitas et vidi quod hoc quoque esset vanitas. Co mi przyszło do głowy pisać to wszystko? Eructavit cor meum. Dałem upust sercu, by móc niedoskonale wyrazić to, co przeżyłem tak dogłębnie, że nigdy tego nie zdołam wypowiedzieć. Czas powrócić do naszego Dziennika.

 

Dziennik, 31.03.1839, w: EO I, t. XX.


26 października 2020 roku

NIE SPODZIEWAM SIĘ ŻADNEJ LUDZKIEJ WDZIĘCZNOŚCI.

Eugeniusz postanawia, że pomimo odrzucenia, będzie kochał ludzi, gdyż tego oczekuje się od sług Boga.

Każdy, po wykorzystaniu swej sfery uczuć i sił fizycznych stosownie do miary, jaką otrzymał, z całą prostotą powinien rzec: servi inutiles sumus, quod debuimus facere fecimus. Tę zasadę odnosiłem zawsze do Boga i do tego, co czyni się, służąc Mu, lecz potrzebowałem głębszej refleksji, by tę samą zasadę odnieść także do ludzi lub przynajmniej, by zrozumieć, co jeszcze im się należy poza ścisłym obowiązkiem chrześcijańskiej miłości.

Następnie dziękuje Bogu za otrzymany dar współczucia dla cierpiących oraz za wolę, aby wspaniałomyślnie im służyć.

Bo nawet w tym byłem w błędzie. Jeśli bardziej niż inni odczuwam ich nieszczęścia, a moje serce wzrusza się na samą myśl o ich niedoli, gdy rozważam to w sobie, jeżeli doświadczam niekiedy udręki i wielkiego bólu na samą wieść, że jakaś nieznana mi rodzina dotknięta nieszczęściem jest opuszczona, jak śmierć matki, która osierociła gromadkę dzieci, czy ból matki po stracie syna lub córki, muszę przyznać, iż są to rzadkie oznaki dobroci, a jednocześnie są czystym darem Boga.

Eugeniusz, wyładowawszy się, uspokaja się i przyznaje, że wszystko, co czyni, powinien czynić z miłości do Boga i ludzi a nie dla nagrody.

Ta tak cenna wrażliwość wynika z mego sposobu bycia, z kondycji ludzkiej, jaką obdarzył mnie Bóg, stwarzając mnie tym, kim jestem, i takim, jaki jestem. Dlaczego miałbym pragnąć, by ludzie byli mi za to wdzięczni. Byłaby to zbyt ziemska nagroda za całkowicie darmowy dar Pana. I chociaż te wyjątkowe uzdolnienia mogą być niekiedy uciążliwe, jeśli jednak znajdzie się ktoś inny posiadający je w takim stopniu, to cieszę się, że mogę je mieć, i nawet w chwilach goryczy odczuwam prawdziwe szczęście. Nie spodziewam się więc żadnej ludzkiej wdzięczności, liczyć na nią znaczyłoby narażać się na rozczarowanie, czego mogę uniknąć z góry, wyrzekając się jakiejkolwiek odpłaty.

Dziennik, 31.03.1839, w: EO I, t. XX.


Wyższe Seminarium Duchowne w Obrze [droncast]

Misjonarze oblaci przybyli do Obry w 1926 roku. Wcześniej byli tutaj cystersi (1231-1836). W gmachu klasztornym mieści się Wyższe Seminarium Duchowne Polskiej Prowincji. Od 1946-2016 roku mury seminaryjne opuściło ponad pół tysiąca prezbiterów, którzy posługują w Polsce i na misjach. Oprócz formacji zakonno-kapłańskiej, funkcjonuje tutaj parafia pw. św. Jakuba Większego z dwoma zabytkowymi kościołami – murowaną świątynią parafialną, wchodzącą w skład kompleksu klasztornego oraz drewnianym kościołem pw. św. Walentego.

(pg)


Antoni Bochm OMI: "Europa w tym momencie naprawdę staje się ziemią misyjną"

Jaka jest sytuacja oblatów w Europie? Czy stary kontynent jest jeszcze misyjny? O nowej ewangelizacji w mediach oraz perspektywach dla Europy i Polski – z o. Antonim Bochmem OMI – byłym Prowincjałem Polskiej Prowincji, obecnie Radnym Generalnym na Europę, rozmawia o. Paweł Gomulak OMI.

o. Antoni Bochm OMI

o. Paweł Gomulak OMI: Czy Europa jest jeszcze misyjna? Czy ma ducha misyjnego?

o. Antoni Bochm OMI: W wielu miejscach Europa ma ducha misyjnego, widzimy, że wielu misjonarzy z Europy ciągle pracuje na różnych kontynentach i ciągle są wysyłani. To na pewno. Chociaż ten duch czasami gaśnie, ale nie z winy tego, że nie ma w ludziach tego ducha, tylko, że możliwości personalne są takie, a nie inne. I to są warunki zewnętrzne, które tak jakby przygaszają ducha misyjnego. Myślę, że w księżach, zakonnikach i ludziach świeckich ciągle istnieje duch misyjny. To jest choćby pomoc materialna, która ciągle jest przekazywana do wielu krajów spoza Europy. To jest wielki znak. Mamy Prokurę Misyjną w Polsce, ale również w Irlandii, Niemczech, Włoszech itd. Ciągle pomagają. Myślę, że odpowiedź na te potrzeby Kościoła jest ciągle duża.

Skoro zatem brakuje personelu, powołań, czy zatem Europa staje się kontynentem misyjnym, w sensie: potrzebującym pomocy z zewnątrz?

Tutaj bym przywołał słowa papieża Franciszka z audiencji generalnej w czasie kapituły 2016 roku, gdzie powiedział, że „każda ziemia jest ziemią misyjną”. Myślę, że Europa w tym momencie naprawdę staje się ziemią misyjną. Widzimy to coraz bardziej nawet w Polsce, ale jeśli chodzi o kraje zachodnie – ludzi tak naprawdę wierzących, albo przynajmniej przychodzących do kościoła – to jest niewielki procent, to jest 10%. Czyli ta aktywność misyjna musi być bardzo duża, żeby tych ludzi z powrotem przyciągnąć do Pana Boga, już teraz nie mówię do Kościoła, ale do Pana Boga.

To jest praca o wiele cięższa, niż w krajach, do których idziemy z pierwszą ewangelizacją. Reewangelizacja jest o wiele trudniejsza niż ewangelizacja.

(cathopic)

Tak więc to już jest ziemia misyjna i ja bym powiedział, że nawet bardziej ziemia misyjna niż kraje afrykańskie, Ameryka Południowa, Azja (też wiadomo, że jest tu nikły procent chrześcijan). To jest praca o wiele cięższa, niż w krajach, do których idziemy z pierwszą ewangelizacją. Reewangelizacja jest o wiele trudniejsza niż ewangelizacja. Ktoś, kto wierzył – przestał wierzyć – i teraz ponownie go przekonać – to jest bardzo niełatwym, tu powiedziałbym świadectwem. Ale jest to ziemia misyjna.

Zapytam o rzeczywistość Boga i Kościoła. Dlaczego chodzi przede wszystkim o to, aby ktoś uwierzył bardziej w Boga nawet, niż przyszedł do Kościoła?

Czasami idziemy może stopniowo – uwierzyć w Boga, a potem przyciągnąć go do Kościoła. Nie chciałbym teraz rozdzielać, że będziemy się cieszyć, bo ktoś uwierzył w Boga, ale w kościele go nie widzimy. W tym momencie trzeba by było zadać sobie pytanie, czy on wierzy, czy nie. Ponieważ idziemy z Ewangelią, która nas jednak nawołuje, żebyśmy byli we wspólnocie wierzących. Tu ja bym tego nie rozdzielał. Czasami wygląda to jakby stopniowo, uwierz w Pana Boga, a potem mimo wszystko będziemy cię do wspólnoty Kościoła przyciągać i do Kościoła także wołać. Ale to jest może to stopniowanie. Nie chciałbym rozdzielić tego. Wierz w Boga, Kościół sobie podaruj – tego bym absolutnie nie chciał powiedzieć. Nie tędy droga, przestalibyśmy być wierni Ewangelii.

(cathopic)

Z drugiej strony, mamy też taki obraz Europy. Coraz częściej w Polsce widzimy, że mamy w Kościele ludzi ochrzczonych, ale tak naprawdę niewierzących, czyli brakuje tej relacji z Panem Bogiem. Jak temu zaradzić?

Głoszenie przede wszystkim – konstytucje nam to nakazują i Pan Jezus ciągle nas wzywa, żeby głosić słowo Boże. Ale też to, co wiemy od papieża Pawła VI: świadectwo naszego życia. Czasami nasze niekonsekwentne życie, czyli coś głosimy, a potem nie żyjemy według tego – to też może być przeszkoda, żeby ci ludzie przyszli do Kościoła. Dlatego myślę, że świadectwo naszego życia, w którym pokażemy, że my wierzymy w Pana Boga i potem to, co głosimy, że rzeczywiście tym będziemy żyli – to może też być metoda, czy sposób na to, żeby ludzi przekonać do Kościoła i do Pana Boga. Tu myślę, tych niekonsekwencji jest dużo.

Spytam teraz o świat oblacki, konkretnie świat oblacki regionu Europy. Gdyby przeprowadzić głębszą analizę świata oblackiego Europy, jak on teraz wygląda?

Z jednej strony trzeba się cieszyć i możemy być dumni, ponieważ jak jeżdżę po różnych prowincjach, to spotykam naprawdę wielu misjonarzy, którzy wrócili teraz na starość, z powodów zdrowotnych itd. – w niektórych prowincjach większość oblatów to są misjonarze, którzy wrócili i którzy wykonali piękną pracę w krajach misyjnych. To jest ta radość, że możemy być dumni z tego, co zrobiliśmy. W wielu krajach to oblaci zakładali Kościoły.

Klasztor macierzysty oblatów w Aix-en-Provence (Francja)

Z drugiej strony jest też taki smutek, ponieważ w niektórych prowincjach większość oblatów to są osoby starsze. Przykładowo Francja, gdzie ¾ oblatów jest w domach dla starszych oblatów. Prowincja belgijsko-holenderska, gdzie średnia wieku jest ponad 80 lat. To jest jednak smutne. Duch misyjny jest, ale już czasami nie ma sił. Chcieliby jeszcze coś zrobić, ale czasami brakuje sił.

W niektórych prowincjach większość oblatów to są misjonarze, którzy wrócili i którzy wykonali piękną pracę w krajach misyjnych. (…) W wielu krajach to oblaci zakładali Kościoły.

Oczywiście, w Polsce jest jeszcze dużo młodych oblatów i jest dużo energii, ale widzimy ilość powołań, która też spada. Strach zagląda w oczy, co będzie za 15, 20 lat? Oby się nie stało to, co widzimy w innych krajach Zachodu.

W piątek, wraz z oblatami z całego świata, dyskutowaliśmy na temat naszej obecności w mediach, wskazując, że media są nowym kontynentem ewangelizacji. My z powołania idziemy tam, gdzie ludzie mają najmniejszy kontakt z Kościołem. Co można powiedzieć na temat tej nowej perspektywy misyjnej, która się otwiera w świecie cyfrowym, medialnym? Jak wygląda to w regionie Europy?

Przede wszystkim, znowu wrócę do kapituły z 2016 roku, gdzie kapituła wyraźnie nam nakazuje wykorzystanie mediów do ewangelizacji. „Media i misje” – był taki tytuł, czyli to jest wyraźna zachęta, nawet nakaz, żebyśmy z mediów korzystali, bo wiemy, że ludzie tam są. My poprzez media musimy do nich docierać. Wielu ludzi teraz w kościele nie mamy, ale możemy z nimi nawiązać kontakt poprzez media. I oni też chętnie się z nami kontaktują, także na pewno jest to jeszcze pole do zagospodarowania.

Zobacz: [„Media to nie przyszłość, to teraźniejszość” – oblaci z całego świata dyskutowali nad obecnością w social-mediach]

Zanim powiem o Europie, to muszę powiedzieć, że Polska Prowincja może być z siebie dumna. W Polskiej Prowincji w mediach robi się dużo. Powiedziałbym nawet, że w Zgromadzeniu jesteśmy w czołówce. W prowincjach na świecie próbuje się coś robić, ale to są takie próby niewielkie.

Kapituła wyraźnie nam nakazuje wykorzystanie mediów do ewangelizacji. (…) Wielu ludzi teraz w kościele nie mamy, ale możemy z nimi nawiązać kontakt poprzez media. I oni też chętnie się z nami kontaktują, także na pewno jest to jeszcze pole do zagospodarowania.

W niektórych prowincjach w Europie też się coś dzieje. Na przykład Włosi próbują coś robić, ale oczywiście to jest o wiele bardziej nieśmiałe, mają też czasopismo misyjne, stronę internetową, która jest dosyć aktywna, ale już na przykład: portal internetowy, czy – jak my mamy – koordynatora… Chyba w żadnej innej prowincji nie ma kogoś takiego, jak koordynator ds. medialnych. Mimo, że kapituła to nakazywała, żeby wyznaczyć kogoś, aby każda prowincja miała taką osobę odpowiedzialną. Czasami jest ktoś, ale ma trzy tysiące innych zajęć. Niektóre prowincje praktycznie nie mają nic. Jeśli przy parafii jest jakaś strona parafialna, to tylko po to, żeby przekazać ogłoszenia parafialne. Irlandia dosyć mocno działa i tu też trzeba powiedzieć, że mają mianowanych zarówno oblata, jak i osobę świecką na pełen etat, która jest odpowiedzialna za media. Próbują coś robić i wydaje się, że dosyć dużą ilość osób ogarniają swoją działalnością poprzez media. Także, jak najbardziej to trzeba wykorzystać.

Nie można ukryć, że Polska staje się jednym z najszybciej laicyzujących się państw w Europie. Zapewne jako Polak i wywodzący się z naszej prowincji, widzi Ojciec te przemiany, które dokonują się w polskim Kościele i społeczeństwie. Może jakieś prognozy, patrząc na doświadczenie krajów zachodnich, które są już zsekularyzowane?

Czy najszybciej? Najszybciej to Irlandia się zmieniła, ale Polska idzie rzeczywiście bardzo szybkim tempem w kierunku sekularyzacji. To się dzieje na naszych oczach, bo my pamiętamy Kościół jeszcze sprzed 20 lat – pełno ludzi, pełno młodzieży, dzisiaj tej młodzieży jest niewiele. Jest rzeczywiście ten lęk. W czasie rekolekcji, które teraz głosiłem [rekolekcje roczne dla oblatów – przyp. red.] mówiłem: Musimy przekształcić wiele naszych działań. Na przykład parafia. Parafia nie może być tylko dla ludzi, którzy przychodzą do kościoła. My musimy oddziaływać na zewnątrz. W jaki sposób? To jeszcze należy opracować.

Reklama misji parafialnych w komunikacji miejskiej – Czechy 2019 rok
Zobacz: [Korzenie charyzmatu oblackiego – pierwsza misja święta w Czechach]

Mówiłem o rekolekcjach, pamiętamy kongres [prowincji] z 2015 roku, gdzie mówiło się o opracowaniu nowej formy rekolekcji – nie tylko w kościele, ale docierać też do tych ludzi, których nie ma w kościele. Żeby to były nasze misje, nasze rekolekcje. Nie doszliśmy jeszcze do tego, czyli właściwie niewiele się zmieniło pod tym względem. Ale jeśli nie będziemy podejmowali tych różnych prób, innych niż to, co teraz robimy – to nie znaczy, że to, co robimy jest złe – ale może za mało, to obudzimy się za 10 lat i zobaczymy, że będzie u nas tak, jak na Zachodzie.

To, do czego papież też nawołuje: nie konserwacja, ale ewangelizacja. Musimy wychodzić, musimy się pokazać na zewnątrz. Wiem, że też jest trudno teraz, ponieważ antyklerykalizm też jest dosyć duży i gdziekolwiek się pojawimy, to próbuje się nas jednak skrytykować i pokazać, jak jesteśmy niedobrzy. Ale mimo wszystko musimy podejmować ryzyko i wychodzić, bo nie wygląda to najlepiej.

Jakieś słowo do Polskiej Prowincji?

Ducha nie gaście, czyli zawsze trzeba mieć nadzieję. Tej nadziei mimo wszystko jest w nas dużo, bo Pan Jezus jest z nami. Jeśli będziemy słuchać Jego głosu, to w tym głosie jest wiele optymizmu. Trzeba go mieć.

Druga rzecz, na pewno Kościół w pewnym sensie też się oczyszcza i jeśli chodzi o życie nasze – księży, zakonników, ale też ci, którzy przestają do Kościoła chodzić, być może oni nigdy tak naprawdę wiary nie mieli – tu też w pewnym sensie się oczyszcza. Być może potem oddziaływanie wspólnoty wierzących będzie silniejsze. To będzie wspólnota zgromadzona wokół Pana Jezusa, a nie wspólnota, która tylko z tradycji przychodzi. Bądźmy pełni nadziei. Nadzieja!

Dziękuję za rozmowę.


o. Antoni Bochm OMI – ur. 1969, pochodzi z archidiecezji katowickiej. W 1992 roku wstąpił do Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. Śluby wieczyste złożył w 1994 roku w Rzymie, podczas odbywania studiów teologicznych na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim. Święcenia prezbiteratu przyjął w 1999 roku. Ukończył studia doktoranckie z zakresu katechetyki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. W latach 2008-2014 rektor Wyższego Seminarium Duchownego w Obrze. Od 2014 roku był Prowincjałem Polskiej Prowincji. Podczas Kapituły Generalnej w 2016 roku powołany na urząd Radnego Generalnego na Europę. Mieszka w domu generalnym w Rzymie.


"Media to nie przyszłość, to teraźniejszość" - oblaci z całego świata dyskutowali nad obecnością w social-mediach

Blisko 20 oblatów z całego świata, pośród nich świeccy związani ze światem mediów oblackich, rozmawiało przy pomocy platformy internetowej Zoom na temat obecności Kościoła i Zgromadzenia w świecie medialnym. Punktem wyjścia była refleksja na temat czasu pandemii COVID-19, szczególnie w okresie lockdown'u, który przeżywał niemal cały świat. Treści związane z wiarą niosły nadzieję i łagodziły doświadczenie samotności.

Zobacz: [#JesteśmyzWami - Oświadczenie polskich oblatów na czas pandemii koronawirusa (wideo)]

Ten czas zmusił nas do zaangażowania w media - mówił jeden z oblatów.

Media to nie przyszłość, to teraźniejszość - mówił inny z misjonarzy.

W panelu dyskusyjnym, który prowadził o. Shanil Jayawardena OMI z domu generalnego w Rzymie, odpowiedzialny za media Zgromadzenia, uczestniczyli również przedstawiciele z Polski: o. Marcin Wrzos OMI wraz z Michałem Jóźwiakiem (misyjne.pl), a także o. Paweł Gomulak OMI - Koordynator medialny Polskiej Prowincji. Gościem spotkania był prowincjał - o. Paweł Zając OMI.

Kilka dni temu podobny panel zorganizowano na temat duszpasterstwa powołań i pracy z młodzieżą. Z Polskiej Prowincji uczestniczyli w nim m.in.: o. Paweł Wyszkowski OMI (Delegatura na Ukrainie i w Rosji) oraz o. Dominik Ochlak OMI.

(pg)


23 października 2020

NIEZALEŻNIE OD TEGO, CO MI MÓWIŁ O TYM MÓJ NIEŚWIADOMY UMYSŁ, PRZYWILEJ, BY BYĆ KOCHANYM PRZEZ LUDZI, NALEŻY WYŁĄCZNIE DO BOGA.

Kontynuujemy naszą refleksję nad wielkanocnym wpisem do dziennika i widzimy Eugeniusza, jak rozważa trudną lekcję, którą musiał pojąc, kiedy prostodusznie sądził, że skoro kochał ludzi i z miłością do nich podchodził, ci również będą go kochali.  Tej lekcji udzielili mu niektórzy mieszkańcy Marsylii.

Tyle interesujących rzeczy byłoby do powiedzenia w tej sprawie! Co innego jednak stanowi sedno mych rozważań, chcę bowiem powiedzieć, że od wczesnych lat pielęgnowałem miłość, którą w najwyższym stopniu darzyłem swych przyjaciół.

Utwierdzałem się w przekonaniu, iż zasługuję na odwzajemnienie takim samym uczuciem ze strony tych, którym życzyłem tyle dobra, a których z nadmiaru uczucia chciałem miłować nawet więcej. Niezależnie od tego, co mi mówił o tym mój nieświadomy umysł, przywilej, by być kochanym przez ludzi, należy wyłącznie do Boga. Umysł mój trwał w błędzie, cokolwiek by przedstawiał, by rościć prawo do wdzięczności innych. Ludzie błądzą, gdy okazują się niewdzięczni, niesprawiedliwi, gdy obojętnie przyjmują świadczone im dobro lub propozycję pomocy, ale ja nie mam prawa uskarżać się na ten nieład. Podobna zasada dotyczy uczuć i skłonności serca, jaka odnosi się do działania i służby.

 

Dziennik, 31.03.1839, w: EO I, t. XX.


Tydzień Misyjny: Oficjalny zwiastun filmu "Wierzyć". Producentami są misjonarze oblaci [wideo]

“Wierzyć” podejmuje temat prześladowań za wiarę na Ukrainie w trzech okresach historii, latach: 20-tych, 30-tych i 50-tych. Generalnym producentami filmu jest katolicka telewizja “EWTN Ukraina” z jej dyrektorem – o. Aleksandrem Zielińskim OMI. Scenariusz napisał o. Paweł Wyszkowski OMI. Do projektu zaproszono znanych aktorów Ukrainy.

Chcę, żebyś zapamiętał, za jaką cenę była zachowana wiara – mówi głos lektora w oficjalnym zwiastunie filmu.

Jednym z bohaterów filmu jest Sługa Boży o. Ludwik Wrodarczyk OMI, który zginął za wiarę. Trwa jego proces beatyfikacyjny.


O śp. ojcu Norbercie mówią... [świadectwa]

Podczas przygotowania do kazania o śp. o. Norbercie Sojce, o. Mieczysław Hałaszko OMI zgromadził kilka świadectw o zmarłym oblacie. Pokazują one niezwykłość człowieczeństwa i kapłaństwa, które przeżywał zmarły:

Ponad trzydzieści pięć lat temu jako studentka dowiedziałam się o grupie oazowej, która  działała u oblatów na Popowicah i o możliwości przyjścia na spotkanie. Zadziwiło mnie, ilu młodych ludzi tam przychodzi, jak bardzo młodzież jest rozmodlona, zachwyciły mnie śpiewy, świadectwa życia z Bogiem, rozmowy o Biblii, ale też wiele śmiechu i radości. Poznałam wtedy ojca Norberta Sojkę. Kiedyś pojechaliśmy nawet do mojej rodzinnej wioski z rekolekcjami ewangelizacyjnymi. Te  rekolekcje były wielkim przebudzeniem wiary dla wielu rodzin, zmieniły także życie mojej rodziny. Moi rodzice przyjęli do swojego serca Jezusa, oddali mu życie, mój tata po wielu, wielu latach wrócił do Kościoła. Ojciec Norbert był zawsze bardzo wesołym Księdzem, lubił z nami zostawać po spotkaniu, czy po porannej Mszy Świętej, pytał: jak tam w szkole? Żartował, interesował się nami.

Z jednej strony, jak to z młodzieżą bywa, było wesoło i dużo śmiechu, ale całkiem  na poważnie szukaliśmy naszej drogi życiowej, pytaliśmy Pana, rozeznawaliśmy powołanie, doświadczaliśmy pomocy ze strony Ojca. Zawsze można było porozmawiać, powiedzieć o swoich problemach. Ojciec Norbert dla młodzieży organizował Święta Młodych, mieliśmy wówczas szansę spotkać innych młodych ludzi z oblackich parafii, wspólnie się pomodlić, porozmawiać, śpiewać, czytać Słowo Boże.

Jestem Panu Bogu bardzo wdzięczna, ze dał mi taką szansę w młodym wieku poznać Go i jestem wdzięczna za osoby, które postawił na mojej drodze. Dzisiaj ze wzruszeniem dziękuję Panu Bogu za Ojca Norberta, który na Popowicach zostawił swój ślad, był dla Nas w tamtym czasie kimś, kto pokazywał nam na Jezusa, kto nam towarzyszył, był z nami, pokazywał Drogę.

Modlę się, aby Pan dał Mu Niebo.

Barbara Rotte z Wrocławia-Popowic

 

Często mawiał: „zobacz, jaki świat jest piękny” - i zarażał tym zachwytem.

Ciągle myślał, co zrobić, żeby więcej ludzi zbliżyło się do Chrystusa -  założył mnóstwo wspólnot,  organizował pielgrzymki,  zainicjował  gazetkę parafialną, gromadził wokół Kościoła dzieci i młodzież, miał czas na rozmowy i spotkania…

Kochał swoje kapłaństwo - służył nim z zapałem i radością.

Troszczył się o parafian- był dla nas jak ojciec, znał nas, interesował się naszym życiem, dawał rady i pomagał.

Był otwarty, chętnie się dzielił, był hojny - niejeden z parafian ma w domu pamiątkę od ojca Norberta.

Był pełen humoru- żartował, śmiał się, najbardziej po powrocie z rekolekcji kapłańskich.

Nade wszystko kochał swojego Zbawiciela - często mawiał:  „Życie bez Chrystusa jest jak studnia bez wody”.

Dbał o piękno Kościoła i parafii - zostawił po sobie kapliczki maryjne i ogromny krzyż milenijny przy rondzie.

Angażował nas w liturgię, pragnął, byśmy czerpali z jej uroku i żyli Słowem Bożym

Dziękował Bogu za nas. A ja dziękuję, że mogłam spotkać o. Norberta i uczestniczyć w Jego kapłaństwie.

Joanna Rawska z Kędzierzyna-Koźla

Był człowiekiem czynu - wiedział, że wszelkie racje są próżne, jeśli ich czyn nie wypełni.

Andrzej Prochera

 

Ś.p. O. Norbert był kimś, kto zmieniał mentalność parafian i człowiekiem, któremu nie szło odmówić, gdy o coś prosił.

Dla niego parafia to wspólnota wspólnot. Zachęcał i pomagał w ich powstawaniu. Zachęcał do otwarcia się na życie i bardzo się cieszył z każdego poczętego dzieciątka. To z pewnością dzięki jego modlitwie jest tyle wielodzietnych rodzin we wspólnotach.

Współorganizował i wyjeżdżał razem z rodzinami na tzw. Wakacje z Bogiem.

Dla niego być proboszczem to nie tylko być gospodarzem kościoła i placu kościelnego, ale wszystkich ulic, placów i zaułków. Potwierdził to, kiedy zaczął wdrażać w życie swe pomysły i zbudował: 3 kapliczki Matki Boskiej oraz grotę M.B. z Lourdes a także krzyż oblacki na placu kościelnym.

Z czasem, mimo ciężkiej choroby i trudności z poruszaniem się, zawsze był gotowy, by służyć. Sprawował Eucharystię, posługiwał jako spowiednik.

Z wielką pokorą znosił swoje cierpienie i nawet mimo niedomagań, potrafił darzyć uśmiechem, był bardzo hojny.

Józef Szymura z Katowic

O ojcu Norbercie po raz pierwszy usłyszałem, gdy byłem w klasie maturalnej i mój kolega z tejże klasy - parafianin oblacki, ja z parafii diecezjalnej - chciał wstąpić do seminarium diecezjalnego. Ale bardzo bał się ojcu Norbertowi przyznać, że nie zostanie oblatem. Zatem nie przyznał się i otrzymał opinię do seminarium oblackiego. Z tą opinią powędrował do Opola, do diecezji. To tylko znak, jak bardzo ojciec Norbert kochał Zgromadzenie oblatów i nawet nie pomyślałby, że ktoś do oblatów z jego ręki nie poszedł.

o. Paweł Zając OMI

Chciałbym też w imieniu wszystkich pokoleń wikarych, to było kilkudziesięciu oblatów, którzy współpracowali z proboszczem Norbertem, czy w Laskowicach, czy w Kędzierzynie-Koźlu, czy w Katowicach. To była duża radość współpracy. On nam nie narzucał, że mamy coś robić - nie wydawał rozkazów. Po prostu dzieliliśmy się obowiązkami, ale widzieliśmy jego gorliwość, jego zapał, jego pasję, taką duszpasterską. I to się nam udzielało, nie trzeba było kontrolowania, nie trzeba było jakiś nakazów. On po prostu zarażał entuzjazmem, pomysłowością, twórczością duszpasterską.

Mamy do dzisiaj tyle wspomnień, tyle anegdot, tyle radości, a przede wszystkim taki przykład, jak można być zaangażowanym duszpasterzem.

o. Bartosz Madejski OMI

 

Zobacz:[Lubliniec pożegnał śp. o. Norberta Sojkę OMI]

Zobacz: [Katowice: Uroczystości pogrzebowe śp. o. Norberta Sojki OMI]

(pg)


Katowice: Uroczystości pogrzebowe śp. o. Norberta Sojki OMI

W kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa na katowickiej Koszutce odbyła się Msza św. pogrzebowa za śp. o. Norberta Sojkę OMI. Poprzedziła ją modlitwa różańcowa w intencji zmarłego. Eucharystii przewodniczył biskup pomocniczy archidiecezji katowickiej – Marek Szkudło, wśród koncelebransów był obecny o. Paweł Zając OMI – prowincjał. Modlitwa zgromadziła najbliższą rodzinę zmarłego misjonarza, kilkudziesięciu oblatów z Polski i zagranicy, prezbiterów diecezjalnych, osoby konsekrowane oraz parafian z Koszutki, Laskowic i Kędzierzyna-Koźla, którzy żegnali swojego proboszcza. Byli także przedstawiciele grup młodzieżowych, które zakładał we Wrocławiu ojciec Sojka – dziś już dorośli, którzy chcieli pożegnać swojego duszpasterza.

Był niezwykłym człowiekiem, jest niezwykłym człowiekiem, wspaniałym oblatem i wybitnym, charyzmatycznym duszpasterzem – wspominał zmarłego w kazaniu o. Mieczysław Hałaszko OMI – Był duszpasterzem z krwi i kości.

Cytując świadectwa osób, które na swojej drodze życia spotkały ojca Norberta, kaznodzieja rysował duchowy i duszpasterski portret zmarłego oblata.

Przebywał ostatnie trzy lata w Lublińcu, wśród tych, którzy cierpią, ale cały czas pragnął, by jego życie było zjednoczone z Jezusem Chrystusem. Sprawował każdego dnia Eucharystię, zainicjował adorację Najświętszego Sakramentu, by wtedy, kiedy ktoś odzyska tyle mocy, by mógł przyjść, pomodlić się – żeby miał taką okazję.

Przed obrzędem ostatniego pożegnania słowo do zebranych skierował o. Lucjan Osiecki OMI – superior wspólnoty lublinieckiej. To tutaj – na oblackiej infirmerii – ojciec Norbert spędził ostatnie trzy lata swojego życia.

Ostatnim etapem jego życia była nasza wspólnota w Lublińcu. Etap bardzo ważny, wieńczący całe życie (…) Tam w Lublińcu już nie był proboszczem, już nie był budowniczym kościoła, był po prostu chorym, cierpiącym, chorym człowiekiem, kapłanem. Etap bardzo ważny. Wszystko się kończy, cała aktywność, już nikt nic od ciebie nie chce – masz tylko swoją chorobę, kapłaństwo i śmierć. Świętej pamięci ojciec Norbert również na tym etapie szedł za Jezusem. Wcale to nie jest etap beznadziejny. Jest to etap bardzo ważny, bo kto z Jezusem jest złączony w czasie swojej aktywności, zadań, ten potrafi również być zjednoczony z Jezusem, gdy tej aktywności już nie ma.

Ordynariusz Polskiej Prowincji dziękował Bogu za dar życia i powołania zmarłego oblata. W imieniu oblatów złożył kondolencje najbliższej rodzinie, podkreślając więzy, jakie łączyły ojca Norberta z rodziną.

Dziękujemy ojcu Norbertowi za wszystkie pełnione posługi, za gorliwość kapłańską, zakonną – mówił prowincjał.

Podziękował również biskupowi Markowi Szkudle za obecność i przewodniczenie Ofierze Mszy świętej. Wskazał, że w każdym miejscu misjonarze oblaci traktują Kościół lokalny, w którym posługują, jakby to była ich własna wspólnota, w której wyrośli i żyją. Tak właśnie pracował w Katowicach ojciec Norbert.

Na koniec głos zabrał proboszcz parafii na Koszutce – o. Bartosz Madejski OMI.

Chciałbym tylko dodać taki piękny akcent przy tym odchodzeniu, że ojciec Norbert odszedł do Pana 16 października, w rocznicę wyboru papieża, Karola Wojtyły jako Jana Pawła II. Dzisiaj jest w liturgii wspomnienie Jana Pawła II. Mówimy: Jana Pawła Wielkiego. Ojciec Norbert rzeczywiście był takim wielkim duszpasterzem, wielkiego formatu. Ja dziękują jako następca ojca Norberta za tą parafię, którą mi zostawił (…) Zostawił mi taka parafię piękną, dobrą, mogę to tutaj kontynuować, starać się rozwijać, nie popsuć tego, co stworzył ojciec Norbert.

Wymownym znakiem wdzięczności za życie i posługę duszpasterską zmarłego, były gromkie brawa, które rozległy się w świątyni, gdy wynoszono z niej trumnę z ciałem śp. o. Norberta Sojki OMI.

Ceremonie na cmentarzu w Katowicach-Bogucicach poprowadził o. Paweł Zając OMI. Ze względu na ograniczenia pandemiczne odbyła się ona w kameralnym gronie rodziny zakonnej i najbliższych krewnych.

(pg)