24 godziny przed Panem [ZAPROSZENIE]
W dniu 1 listopada przypada 205. rocznica pierwszych ślubów zakonnych złożonych przez członków Misjonarzy Prowansji. Z tej okazji Generalny Komitet Oblatów-Braci Zakonnych przygotował materiały do animacji 24. godzinnej adoracji Najświętszego Sakramentu. Do modlitwy zaproszeni są wszyscy oblaci oraz członkowie oblackiej rodziny charyzmatycznej. Szczegóły i link zgłoszenia można znaleźć tutaj: KLIKNIJ
W 1818 roku Misjonarze Prowansji złożyli śluby zakonne. Tak staliśmy się zakonnikami
195 lat temu pierwszy brat zakonny złożył śluby w Zgromadzeniu
(pg)
Święty Krzyż: Regionalne spotkanie Przyjaciół Misji Oblackich
Na zakończenie Tygodnia Misyjnego w Kościele powszechnym w najstarszym polskim sanktuarium narodowym na Świętym Krzyżu odbyło się regionalne spotkanie Przyjaciół Misji Oblackich. W Góry Świętokrzyskie przyjechała Prokura Misyjna Polskiej Prowincji na czele z o. Dariuszem Buczkiem OMI, ekonomem oraz br. Danielem Klochem OMI, wieloletnim misjonarzem na Madagaskarze.
Przyjaciele Misji Oblackich modlą się, spotykają i wspierają materialnie oblatów na misjach. Stowarzyszenie Misyjne Maryi Niepokalanej (MAMI) związane ze Zgromadzeniem Misjonarzy Oblatów MN powstało w początkach XX wieku. W Polsce, ze względu na sytuację polityczną w czasach komunistycznych (zakaz tworzenia związków), przyjęto nazwę: „Przyjaciele Misji Oblackich”, która pozostała do dziś. Jest to ruch zrzeszający obecnie kilkadziesiąt tysięcy osób w Polsce. Są wśród nich ludzie w różnym wieku: starsi, młodzież, dzieci, kapłani i siostry zakonne.
Kim są Przyjaciele Misji Oblackich? [WIDEO]
Aby zostać Przyjacielem Misji Oblackich – KLIKNIJ
(pg/zdj, Sanktuarium na Świętym Krzyżu)
Obra: Czterech kleryków przyjęło posługę lektoratu [ZDJĘCIA]
W kaplicy Wyższego Seminarium Duchownego w Obrze czterech oblackich kleryków otrzymało lektorat. Posługa ta jest konieczna dla kandydata do święceń prezbiteratu (kan. 1053 KPK), musi ją sprawować przynajmniej przez pół roku. Odpowiada przedsoborowym święceniom niższym. Biskup diecezjalny lub przełożony zakonny odmawia nad kandydatami modlitwę z Pontyfikału i wręcza im księgę Pisma Świętego. Strojem liturgicznym ustanowionego lektora jest alba, głównym zadaniem jest odczytywanie słowa Bożego we wspólnocie liturgicznej, może on również w imieniu Kościoła: podczas nieobecności prezbitera lub diakona przewodniczyć nabożeństwom (np. różaniec, gorzkie żale, droga krzyżowa), błogosławić pokarmy w wielką sobotę, czy prowadzić modlitwy podczas obrzędu pogrzebu (stacja w domu zmarłego).
Uroczystej Eucharystii przewodniczył superior obrzańskiej wspólnoty – o. Sebastian Łuszczki OMI.
(pg/zdj. WSD OMI)
Komentarz do Ewangelii dnia
Miłość do siebie samego przejawia się w zaakceptowaniu siebie z tym wszystkim, co stanowi o nas i do nas należy, z naszymi zdolnościami, ale też i ograniczeniami. Bez takiego przeżywania siebie realną trudnością będzie kochanie drugiego. Niestety nie brak w świecie osób, które chcą kochać siebie w zamian za coś. W imię tego podnoszą sobie poprzeczkę wymagań, wyznaczają coraz ambitniejsze plany, wpadają w pułapkę perfekcjonizmu. Niestety równocześnie taką samą miarą mierzą innych, wylewając na nich swoje własne rozczarowanie sobą, negatywne uczucia wobec siebie samego. Dojrzała miłość rodzi się z mądrego, pozytywnego i wdzięcznego przeżywania swojej własnej tożsamości. Rozpatrując Miłość Boga, który jest Miłością, to On pierwszy nas umiłował. Możemy dostrzec Jego Miłość, która jest zawsze pierwsza i ostateczna. Nigdy nie ustaje. W niej to człowiek odnajduje źródło, siłę, sens i piękno swojej miłości. W Bogu stajemy się wolnymi od wszystkiego, co jest iluzją, a może nawet kłamstwem w miłości, którą mamy przeżywać wobec siebie nawzajem. Te dwie miłości do Boga i bliźniego stanowią jedną całość. Kiedy doświadczamy w sobie Bożej miłości, jej bezwarunkowości, bezinteresowności i bezgraniczoności, wówczas stajemy się jej „przedłużeniem” wobec innych. Św. Franciszek z Asyżu, pewnego dnia, płacząc, wypowiedział takowe słowa: „Miłość nie jest kochana! Miłość nie jest kochana! Jakże ludzie mogą kochać się nawzajem, jeżeli nie kochają Miłości?” Panie Jezu, rozpal nasze serca swoją miłością.
(S. Stasiak OMI)
Katowice: Bal Wszystkich Świętych [WIDEO]
Wszyscy świeci balują… w naszym domu katechetycznym. Józef z Nazaretu, Maryja, Franciszek, Rozalia, Jan Paweł II, Aniołowie i Archaniołowie, Carlo Acutis, Katarzyna Tekakwitha. Ach co to był za bal! – takim komentarzem opatrzona była garść zdjęć z wydarzenia.
Pod galerią zdjęć można również zobaczyć krótkie wideo.
To był bal! Bal Wszystkich Świętych - Koszutka 2023
Opublikowany przez Oblaci Katowice Piątek, 27 października 2023
(pg/zdj. Oblaci Koszutka)
Komentarz do Ewangelii dnia
Tajemnica wezwania. My ludzie jesteśmy wezwani, jak podpowiada nam nauczanie Kościoła, do pierwotnej świętości, czyli do sprawiedliwości na wzór Bożej Sprawiedliwości. „W całym postępowaniu stańcie się wy również świętymi na wzór Świętego, który was powołał, gdyż jest napisane: Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty”(1 P1,15-16). W tym wszystkim trzeba przypominać sobie i wprowadzać w codzienne życie: nasze decyzje, wybory i uczynki; zasadę miłości. W mocy Chrystusa jesteśmy zaproszeni na nowo, aby żyć pełnią boskiego życia. Idąc za Nim jako naśladowcy, czyli po Jego śladach; jesteśmy bardziej zdolni do tego, co przekracza ludzki umysł i nasze najśmielsze oczekiwania. Panie, powołujący nas do współpracy z Tobą i Twoimi łaskami, skoro dajesz nam łaskę pragnienia świętości, daj nam również łaskę jej posiadania. Niech nasze słowa i uczynki podobają się Tobie, przyjdź Królestwo Twoje.
(S. Stasiak OMI)
Komentarz do Ewangelii dnia
Świat współczesny poprzez reklamę, filmy promuje wolność człowieka. I dobrze. Człowiek musi jednak pamiętać, że wolność to nie dowolność, a życie nie jest splotem tylko i wyłącznie jakichś tam wydarzeń, które nie mają ze sobą nic wspólnego. Bóg dał człowiekowi życie, talenty, wiarę, a także ziemię, by ją pielęgnował i z niej czerpał. Tym samym okazał człowiekowi miłość i zaufanie. Ten jednak, by osiągnąć szczęście, ma za zadanie odczytywać znaki czasu, czyli owe sygnały, “Boże podpowiedzi”, mające bezsprzecznie zapewnić mu bezpieczeństwo. Człowiek jest jednak wolny i może je ignorować, odrzucać i udawać, że ich nie widzi. Wówczas nie może być zdziwionym, że szczęścia wciąż nie odnalazł.
Wietnam: "Zaoferowaliśmy Kościołowi w Wietnamie specjalność misyjną oblatów" [ROZMOWA]
25 stycznia Franciszek opublikował przesłanie, w którym zaproponował medytację wokół historii uczniów z Emaus. Ojciec Święty zaprosił także misjonarzy, aby z płonącymi sercami i otwartymi oczami wyjechali, aby głosić Ewangelię Chrystusa. Z okazji Światowego Dnia Misyjnego media watykańskie opublikowały świadectwo o. Rolanda Jacquesa, oblata Maryi Niepokalanej.
Po karierze profesora na Uniwersytecie św. Pawła w Ottawie w Kanadzie, w 2010 roku „z płonącym sercem” i „z otwartymi oczami” wyjechał do Wietnamu, aby wspierać młodą wspólnotę oblatów, obecną od 2001 roku. W rozmowie porusza różne pola działalności Zgromadzenia.
Jak można być misjonarzem w kraju takim jak Wietnam?
Tylko kilku z nas pojechało do Wietnamu i oprócz mnie pozostali byli Wietnamczykami po formacji we Francji, uchodźcami. Z nich dzisiaj tylko jeden jest nadal ze mną. Naszą misją na początku było formowanie misjonarzy oblatów na miejscu. Nie próbowaliśmy ratować starzejących się społeczności we Francji. Od początku postanowiliśmy zaoferować Kościołowi w Wietnamie specjalność misyjną oblatów i zaprosiliśmy młodych wolontariuszy, aby dołączyli do nas i służyli w Wietnamie. Jest od tego kilka wyjątków: obecnie i ostatnio mamy kilku wietnamskich misjonarzy za granicą, ale jest ich wciąż bardzo niewielu.

W ostatnich dziesięcioleciach stosunki Wietnamu z Kościołem były często dość złożone. Czy cierpi na tym działalność misyjna?
Oczekuje się, że religie w ogóle, a Kościół katolicki w szczególności, będą współpracować z instytucjami cywilnymi i politycznymi Wietnamu. Nie możemy pracować poza diecezjami. Jesteśmy ściśle związani z duszpasterstwem diecezjalnym. Wcale nam to nie przeszkadza, bo tak oblaci projektują swoją pracę. Krótko mówiąc, zagraniczni misjonarze nie zawsze są mile widziani. Oczywiście następuje ewolucja, ale wciąż powolna. Kiedy zaczynałem tu posługę, poradzono mi, aby w dokumentach pobytowych nie wspominać o moim statusie religijnym. O ile byłem profesorem uniwersyteckim, nie stanowiło to problemu. W przypadku młodych ludzi, którzy do nas dołączyli, którzy są obecnie księżmi i którzy obecnie mają od 30 do 60 lat, pojawia się inne pytanie. Zaczęliśmy od wysyłania ich do diecezji, które poprosiły o naszą obecność. Wysłano ich do jednych z najtrudniejszych regionów kraju. To trochę nasza duma. Dzięki temu jesteśmy teraz obecni w siedmiu czy ośmiu diecezjach w najbiedniejszych regionach. Niedawno otrzymaliśmy od diecezji Kontum odpowiedzialność za region, w którym są chrześcijanie, ale gdzie nie ma żadnej struktury, kościoła ani miejsca zamieszkania. Nie było nawet dostępnej ziemi. Naszą misją było więc podjęcie próby założenia kościoła na miejscu, w odległym zakątku diecezji; obszar przygraniczny (niedaleko Kambodży i Laosu, przyp. red.) zamieszkały przez mniejszości etniczne.

Specjalizujemy się w opiece duszpasterskiej na terenach górskich, wśród mniejszości etnicznych i nie tylko. Regiony górskie były zaludnione „nadwyżką” ludzi mieszkających na równinach, gdzie uprawiano ryż i gdzie populacja była zdecydowanie zbyt gęsta w następstwie mechanizacji uprawy ryżu. Władze przeniosły tę „nadwyżkę” populacji na biedne tereny, w regionach górskich, gdzie żyją oni obok mniejszości etnicznych.
Pierwszą diecezją, która nas zaprosiła, była diecezja Hung Hoa w północno-zachodniej części kraju. Spotkaliśmy tam trzy pokolenia przesiedleńców, wielu z nich to chrześcijanie. Ale byli bez księdza i bez kościoła. Pierwsze pokolenie podtrzymało swoje tradycje. Drugie pokolenie znało jeszcze modlitwy i obrzędy za zmarłych. Jeśli chodzi o trzecie pokolenie, wiedzieli, że są chrześcijanami, nie wiedząc, co to oznacza. Znaleźliśmy się w sytuacji, która dokładnie odpowiadała powołaniu założyciela oblatów, św. Eugeniusza de Mazenoda, późniejszego biskupa Marsylii, który założył swoją grupę księży-misjonarzy dla zdechrystianizowanej wsi, opuszczonej podczas Rewolucji Francuskiej. Zetknęliśmy się z głęboko zdechrystianizowaną populacją wietnamską. Pracujemy, aby wskrzesić wiarę w tych młodszych, biednych populacjach, które ciężko pracują, aby ziemia produkowała żywność. Współpracujemy także z mniejszościami etnicznymi, po uzyskaniu niezbędnych zezwoleń urzędowych.
Jak ponownie ewangelizować zdechrystianizowane społeczności?
Jeśli pozostaniemy przy przykładzie diecezji Hung Hoa, istnieją małe grupy chrześcijan. Odwiedzamy ich, pracujemy z młodymi ludźmi, jednoczymy młodych ludzi i zawsze jest to efekt kuli śnieżnej. Czasami dzieje się to bardzo powoli. Wspólnoty stają się bardziej żywe dzięki swoim małym kapliczkom, w których prowadzimy chór, przyciągają ludzi, ludzi zagubionych, ponieważ kiedy jesteśmy zdechrystianizowani w Wietnamie, nie mamy mamy miejsca do zakorzenienia. Ci ludzie w ogóle nie czują się buddystami ani buddyzm ich nie pociąga. Przyciągamy młodych ludzi, którzy tracą swoje ideały, tracą swoją przyszłość. Kiedy pojawia się ożywiona grupa młodych chrześcijan, przyciąga to przyjaciół, dziewczyny i znajomych znajomych. Nie jest to oczywiście masowe działanie, ale jest to długoterminowa praca, którą prowadzimy także z mniejszościami etnicznymi, które na ogół poszukują tożsamości religijnej. Ludzie są ciekawi, o jakiej wierze chrześcijańskiej słyszeli. W ten sposób udało nam się zbudować wspólnoty, które rozprzestrzeniają się, rozmnażają i trwają do dziś.

Jakie postrzegasz znaczenie misji?
Jest to wizja Kościoła, którą odnajdujemy u wielu wietnamskich księży. Wietnam ma wiele pięknych parafii, dobrze zorganizowanych, z wieloma stowarzyszeniami, grupami modlitewnymi itp. Uwielbiają organizować piękne uroczystości. Ale Kościół nie może być tylko tym. W naszej świadomości misyjnej, jako synowie św. Eugeniusza de Mazenoda, nie możemy się tym zadowolić. Wiemy, że jest, jak mówił założyciel, wiele dusz opuszczonych, wiele osób poszukujących sensu i którym trzeba towarzyszyć. Dlatego właśnie w diecezji Hung Hoa utworzyliśmy małą organizację charytatywną. To dzieło umożliwia zaangażowanie świeckich, którzy być może nie wszyscy są gotowi zostać misjonarzami w sensie świeckich misjonarzy, ale którzy są całkowicie gotowi w imię swojej wiary na wykonanie kilku drobnych gestów miłosierdzia. Ta organizacja charytatywna odniosła pewien sukces. Świeckim towarzyszy jeden lub dwóch oblatów, a obecnie jest ona obecna w pięciu prowincjach.
Opiekujemy się także chorymi, odizolowanymi ludźmi i przejęliśmy opiekę nad sierocińcem na wielkich przedmieściach Sajgonu. Wszystko to wpisuje się w naszą działalność misyjną. Nasz sierociniec został nawet wyróżniony przez wietnamską telewizję. Przyjmujemy dzieci głównie z mniejszości etnicznych, albo dlatego, że ich rodzina jest w takiej biedzie, że nie mogą się już nimi opiekować, albo dlatego, że nie mają już nikogo, kto by się nimi zaopiekował. Możemy te dzieci uczyć katechizmu, jeśli oczywiście uczęszczają do szkoły publicznej. Następnie zapewniamy wsparcie akademickie z „błogosławieństwem” władz. Pracy nie brakuje, brakuje robotników w winnicy! Ale w tym roku daliśmy Kościołowi pięciu księży i czterech diakonów.
Papież Franciszek nieustannie powtarza, że Kościół nie jest organizacją pozarządową. Zainicjowałeś wiele działań społecznych. Jak nie zostać zwyczajną organizacją charytatywną?
Ryzyko jest oczywiste. Ale nasza mała organizacja charytatywna złożona z wolontariuszy, chrześcijan, którzy są tam, ponieważ są chrześcijanami, świadomi życia swoją wiarą poprzez akty miłosierdzia. Nie ukrywają tego w żaden sposób i regularnie celebrują swoją wiarę, z nami lub bez nas. Wracając do naszego sierocińca, czyli domu młodzieżowego, zapraszamy chłopców i dziewczęta do 16 roku życia, a nawet starsze, które nie są w stanie same się utrzymać, otoczone wolontariuszami i niektórymi pracownikami, którym możemy zapłacić. Wszyscy są chrześcijanami i oni także przychodzą, aby żyć swoją wiarą, aby ją utwierdzić. Wiedzą o tym dzieci i rodziny tych dzieci także – w przypadku tych, którzy mają rodziny. Codziennie odprawiamy Mszę św., w której młodzi ludzie mogą uczestniczyć. Uczymy katechizmu tych, którzy chcą lepiej poznać Chrystusa, a ci, którzy chcą, mogą poprosić o chrzest. Przebywają w środowisku chrześcijańskim, co do tego nie ma wątpliwości, a my zapewniamy im chrześcijańskie wychowanie. To odróżnia nas od organizacji charytatywnych, które nie mają odniesień religijnych...
(Vatican News/tł. pg)