Haydn, Mozart, Ragué... u oblatów

W Oblackim Centrum Edukacji i Kultury w Gdańsku odbył się koncert pt. "Przyjaciele grają razem". Odbył się w ramach XI Chamber Music Festival Gdańsk. Wśród utworów wykonano dzieła m.in.: Haydna, Mozarta, Ragué czy Hoffmeistera.

https://www.facebook.com/oblackiecentrum/videos/1988690431321037/

Wśród najbliższych wydarzeń w Oblackim Centrum Edukacji i Kultury planowany jest koncert muzyki kameralnej w ramach cyklu koncertów "Muzyka w zabytkach starego Gdańska", połączonego z historią najcenniejszych miejsc stolicy Pomorza.

(pg)


USA: Pierwsza profesja zakonna

Prowincja Stanów Zjednoczonych cieszy się z pięciu neoprofesów. Pierwsze śluby zakonne złożyło tam pięciu nowicjuszy. Uroczystość odbyła się w domu nowicjatu w Godfrey w stanie Illinois.

Prowincja Stanów Zjednoczonych nie tylko koncentruje się na duszpasterstwie na terenie swojego kraju, ale aktywnie wspiera również misje oblackie na całym świecie, m.in. Kubę, czy podlegającą pod Polską Prowincję Misję sui iuris w Turkmenistanie.

(pg/zdj. OMI USA)


Wrocław: Uczcili Powstańców Warszawskich

W minioną niedzielę po Mszy św. o godzinie 18.00, w oblackiej parafii we Wrocławiu, grupa „Spotkania z Kulturą Ojczystą” przygotowała prezentację sylwetek bohaterów Powstania Warszawskiego. Program patriotyczno-artystyczny związany był z przypadającą 1 sierpnia kolejną rocznicą zrywu niepodległościowego w Warszawie.

(pg/zdj. Waldemar Szauer)


"Jesteśmy katolicka rodziną..." [świadectwo]

Wspólnota „Lew Judy” działa przy oblackiej parafii na Popowicach we Wrocławiu. Gromadzi ludzi wierzących w różnym wieku, różnych zawodów, są w niej obecne całe rodziny jak i osoby bezżenne. Jej rys ma wymiar charyzmatyczny, a celem jest wzajemna pomoc we wzrastaniu w wierze. W dniach 23-31 lipca br. jej członkowie przeżywali rekolekcje w Górdku nad Dunajcem.

Jesteśmy katolicka rodziną – mąż i żona (Piotr i Beata) wraz z czwórką dzieci (Victoria, Lauren, Sophie i Daniel), którą trzy lata temu Pan Bóg obdarzył łaską zostania częścią wrocławskiej wspólnoty Lew Judy. Jest to wspólnota charyzmatyczna, która spotyka się w parafii Najświętszej Maryi Panny Królowej Pokoju na wrocławskich Popowicach, gdzie posługują Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej. Jak większość takich wspólnot, gromadzimy osoby o rożnym przekroju a naszym celem jest budowanie środowiska ludzi wierzących, gdzie można doświadczać wzajemnego wsparcia we wzrastaniu w wierze, oraz zapraszanie do tego środowiska innych osób.

Wspólnota podczas rekolekcji w Górdku (zdj. archiwum Lew Judy)

Jednym z obowiązków wynikających z przynależności do naszej wspólnoty jest uczestniczenie przynajmniej raz w roku w organizowanych przez wspólnotę rekolekcjach, których letnie wydanie dla ponad 200 osób odbyło się w Centrum Formacyjno – Rekolekcyjnym “Arka” w Gródku nad Dunajcem. Jest to pięknie położony ośrodek z prostymi i skromnymi warunkami noclegowymi, co dla naszej rodziny nie zawsze wiąże się z komfortem i fizycznym wypoczynkiem 🙂

Tegoroczne tygodniowe rekolekcje w Gródku (23-31 VII 2022 r.) były już naszymi czwartymi z rzędu. Początkowo jednak w tym roku wszystko wskazywało na to, że w ogóle nie pojedziemy do Gródka. Stanęliśmy przed trudnym wyborem rekolekcji lub rodzinnych wakacji…gdzieś indziej…gdzieś “gdzie będziemy mogli odpocząć…”.

I tu, ku naszemu zdziwieniu, zainterweniowały nasze dzieci, zwłaszcza nasze starsze córki, które zdecydowanie opowiedziały się za Gródkiem, z kolei ja z żoną szybko odebraliśmy to jako znak od Pana Boga, że pomimo tego iż rekolekcje w Gródku nie zawsze łączą się z wypoczynkiem fizycznym, to jednak jest to niesamowita inwestycja duchowa nie tylko dla nas, rodziców, ale dla całej naszej rodziny – inwestycja która zawsze powinna być na pierwszym miejscu.

Rekolekcje w Gródku (zdj. archiwum Lew Judy)

Na każdych rekolekcjach Pan Bóg przygotowuje dla nas coś nowego, pięknego i osobistego. W tym roku było to przemienienie postawy i praktycznego podejścia adoracji Najświętszego Sakramentu, we wcześniejszych latach natomiast przeżycie spowiedzi z całego życia czy wreszcie ciągłe pragnienie nieustannego zbliżania się do Pana Jezusa przez głębsze poznawanie żywego Słowa Bożego w Piśmie Świętym i w drugim człowieku. A wszystko to dzieje się w atmosferze działającego Ducha Świętego, bliższego poznawania innych członków wspólnoty, osobistych rozmów i prowadzeniu duchowym naszych liderów wspólnotowych jak również różnych gości zapraszanych do przemawiania na naszych rekolekcjach. W tym roku byli to: dk. Johannes Fichtenbauer – prezydent Europejskiej Sieci Wspólnot (ENC), o. Adam Szustak OP i bp Andrzej Siemieniewski.

Dla nas osobiście bardzo ważna jest również stała opieka duszpasterska obecnego na rekolekcjach kapłana. Z racji działalności naszej wspólnoty przy oblackiej parafii towarzyszą nam ojcowie oblaci. Stąd nieprzypadkowa była jednodniowa zapoznawcza wizyta ojca Błażeja Mielcarka OMI – nowego proboszcza na Popowicach. Natomiast na stałe przez całe rekolekcje był z nami ojciec Adrian Kotlarski OMI, który powrócił do nas po rocznej przerwie. Było to dla nas wielką radością, ponieważ nasze pierwsze rekolekcje w Gródku również razem z nim przeżywaliśmy, a po nich nawiązaliśmy duchową więź. Ojciec Adrian zawsze służy nam posługą sakramentalną oraz słowem, rozmową, przykładem, szczerością i wiedzą teologiczną, którą w ciekawy sposób przekłada na język zwykłych ludzi. W swoich kazaniach wykorzystuje praktyczne elementy historii, literatury, muzyki… są zawsze inspirujące, napełniające refleksją, optymizmem i, co najważniejsze, motywują do zbliżania się do Jezusa Chrystusa poprzez nasze codzienne życie, relacje z innymi ludźmi i spełnianie się w naszych codziennych powołaniach.

(zdj. archiwum Lew Judy)

Jesteśmy bardzo wdzięczni Panu Bogu za opiekę i prowadzenie całej naszej rodziny, a także za wspólnotę Lew Judy i mimo że w tym roku nie zaznamy “srebra ani złota” tego świata w wygodnych i relaksujących kurortach typu “all inclusive”, to wracamy z kolejnych rekolekcji w Gródku napełnieni duchowo, pełni miłości, radości i niesamowitego przekonania, że Pan Bóg jest cudownym Ojcem, który najlepiej wie czego najbardziej potrzeba naszej rodzinie.

 

Chwała Panu!

Piotr Guściora z rodziną

(pg/ak/Lew Judy)


Ruszyła Operacja MIR – kolejna podróż NINIWA Team

Ruszyła Operacja MIR – kolejna podróż grupy rowerowej NINIWA Team z Kokotka. Dokładnie 10 lat po pamiętnej wyprawie na Nordkapp – niemal najdalej wysunięty na północ punkt kontynentalnej Europy – nowe pokolenie rowerzystów ponownie obrało ten sam cel. Przed nimi 4 tysiące kilometrów. Jadą w intencji pokoju na świecie, szczególnie na Ukrainie, a patronuje im… święty Mikołaj.

Tak, ten sam święty Mikołaj, który kojarzony jest głównie z prezentami i latającymi saniami ciągniętymi przez renifery, a który w rzeczywistości był biskupem Miry znanym z pomocy biednym i potrzebującym. Uważany za świętego, który udziela pomocy w każdej potrzebie, jest m.in. patronem pojednania Wschodu i Zachodu, Rosji, Moskwy oraz Berlina, a także pielgrzymów i podróżnych. Wydaje się zatem być wprost stworzonym do tego, by orędować wyprawie, której intencja – w świetle aktualnych wydarzeń – nie mogła być inna. Jeszcze zeszłoroczna podróż NINIWA Team prowadziła właśnie na Ukrainę, tegoroczna – jedzie o pokój dla niej i dla świata.

Na 10-lecie wyprawy na Przylądek Północny robimy jej powtórkę w niemal całkowicie wymienionym składzie. Nordkapp sam w sobie jest bardzo atrakcyjnym celem, z dala od cywilizacji i blisko natury. To taka mekka rowerzystów – podkreśla o. Tomasz Maniura, oblat i lider NINIWA Team. Jak dodaje, ciągle obowiązujące ograniczenia w przekraczaniu granic podyktowane pandemią COVID-19 uniemożliwiają grupie organizację wypraw na inne, dotąd niezdobyte kontynenty.

Rowerzyści NINIWA Team podczas swoich podróży objechali już bowiem całą Europę, zahaczyli o Afrykę, Bliski Wschód i zmierzyli się z Syberią. Jeżeli grupa miałaby tylko dojechać do najbliższego nieodwiedzonego jeszcze przez nią kraju, jakim jest Armenia, musiałaby najpierw pokonać… ponad 3000 km! Dlatego od ponad dwóch lat planowana jest – nadal pozostająca jedynie w bliżej nieokreślonej perspektywie – wyprawa wokół Wielkich Jezior na pograniczu Stanów Zjednoczonych i Kanady, dokąd uczestnicy dolecieliby samolotem.

Na Nordkapp wyruszyło 23 rowerzystów z wielu różnych stron Polski. Wyjechali o poranku z Oblackiego Centrum Młodzieży NINIWA w Kokotku na Śląsku. Na podróż pobłogosławił im o. Paweł Zając, prowincjał oblatów w Polsce. Przed nimi 30 dni drogi przez 6 lub 7 krajów i ok. 4000 km do pokonania – zgodnie z zasadami jazdy NINIWA Team – wyłącznie na rowerach, bez samochodu bagażowego i technicznego oraz bez zaplanowanych noclegów.

To, że raz już gdzieś się było, nie pozwala mi czegokolwiek się spodziewać, bo dopiero na wyprawie okaże się, co będzie najtrudniejsze albo najłatwiejsze. Każda wyprawa to zupełnie inny świat, inni ludzie, inne okoliczności. Możemy jechać z wiatrem albo pod wiatr, ciągle w deszczu albo w pięknej pogodzie – tłumaczy o. Maniura.

Ania z Białej Podlaskiej jeszcze niedawno była w Kokotku na Festiwalu Życia, a teraz zdecydowała się jechać na wyprawę. Jak przyznaje, kiedy usłyszała o tej inicjatywie, nie mogła nie dołączyć. To dla niej pierwsza pełnowymiarowa podróż z NINIWA Team, wcześniej musiała przebrnąć przez dwa krótsze wyjazdy przygotowawcze po Polsce. Pytana o to, czego najbardziej się obawia, odpowiada bez wahania: samej siebie.

Wiem, że człowiek jest bardzo głęboki, a chyba tylko w takich okolicznościach i w takim trudzie do tej głębi da się dotrzeć – przekonuje.

Z kolei Jędrzej z Kokotka rok temu był na wyprawie na Ukrainę, dlatego teraz wyrusza z większym spokojem.

Spodziewam się mniejszej ilości stresu związanego z oswajaniem się z życiem na rowerze i działaniem w grupie. Myślę, że dzięki temu będę mógł bardziej otworzyć się na wszystkie wyzwania. Obawiam się jedynie o swoje kolano… i zimna. Ale tego sami nie zmienimy, wszystko jest w rękach Boga – zaznacza.

Codzienne relacje z wyprawy będzie można śledzić na stronie NINIWY – www.niniwa.pl – oraz w mediach społecznościowych: na Facebooku, Instagramie i TikToku.

Wyprawy rowerowe NINIWA Team organizowane są od 2007 r. przez Oblackie Duszpasterstwo Młodzieży NINIWA. Pierwsza, zupełnie amatorska podróż dla kilkunastu młodych prowadziła do Wilna. W kolejnych latach rowerzyści wyznaczali sobie coraz odważniejsze cele, z których najdalszym była podróż na Syberię w 2013 roku – 8380 km w 77 dni! Charakterystycznym elementem każdej wyprawy jest ogromna biało-czerwona flaga wieziona na długiej wędce przez jednego z uczestników.

Istotą wypraw NINIWA Team jest zaufanie, jazda „na wiarę” – otwartość zarówno na nieoczekiwane trudy, jak i radości. Rowerzyści jadą bez samochodu bagażowego i technicznego, cały ekwipunek – nawet ponad 30 kg na osobę – wioząc wyłącznie na rowerach. Każdego dnia pokonują minimum 150 km podzielonych na kilka odcinków, pomiędzy którymi jest czas na szykowanie posiłków, higienę osobistą, modlitwę, Eucharystię i integrację. Nie planują też noclegów – miejsca do spania szukają tam, gdzie dojeżdżają na koniec dnia.

W czasie swoich podróży rowerzyści NINIWA Team odwiedzili wszystkie kraje Europy oraz niektóre państwa Azji i Afryki – to w sumie 56 krajów, 3 kontynenty i 60 000 przejechanych kilometrów. W kilkunastoletniej historii wypraw rowerowych wzięło w nich udział już ponad 200 osób.

Każda z wypraw trwa kilka tygodni i przyświeca jej aktualna intencja modlitewna, dzięki której w podróż włączają się kibice i sympatycy śledzący jej przebieg w internecie. Każdego roku po powrocie powstaje profesjonalna książka z relacjami z każdego dnia drogi oraz przeżyciami uczestników.

Od 2018 roku formuła NINIWA Team rozszerzyła się o wyprawy piesze. Ponadto w ramach akcji Together mogą wyruszać inni podróżnicy chrześcijańscy, którzy chcą podjąć trud drogi we wspólnej intencji. Jesienią wszystkie grupy, które brały udział w akcji Together, spotykają się na festiwalu Wypraw z Wiarą, podczas którego dzielą się doświadczeniem swoich podróży.

(Wspólnota Niniwa)


1 sierpnia 2022

1 SIERPNIA 1782 ROKU – URODZINY ŚWIĘTEGO EUGENIUSZA DE MAZENODA

Dziękujmy za dar świętego, który pomimo swoich wad był tak bardzo ludzki, który znał ból wygnania i rozbitej rodziny, który żarliwie kochał Jezusa Zbawiciela oraz ubogich i najbardziej opuszczonych, a teraz jest świętym i wstawia się za nami.

Módlmy się słowami modlitwy dziękczynnej:

Boże, nasz Ojcze, dziękujemy Ci, że powołałeś Eugeniusza de Mazenoda do naśladowania Chrystusa Zbawiciela. Rozmiłowany w Twoim Synu Jezusie, Twoim Synu, pałający miłością do ludzi, oddał się całkowicie na służbę Kościołowi poprzez dzieło ewangelizacji ubogich i wysłał misjonarzy na wszystkie kontynenty.

Spraw, abyśmy za wstawiennictwem świętego Eugeniusza pałali gorącą miłością do Chrystusa, który wzywa nas do świętości i podjęcia misji. Naucz nas budować wspólnoty, które są znakami Twojej miłości i całkowicie oddane ewangelizacji ubogich i najbardziej opuszczonych.

Niech Maryja Niepokalana będzie zawsze naszą Matką i wzorem w przyjmowaniu Chrystusa, aby dać Go światu, którego jest Zbawicielem. Amen.

Święty Eugeniuszu, módl się za nami.


Jubileusz oblatów w Bangladeszu

Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej w Bangladeszu obchodzą 50. lecie obecności w tym kraju. Zorganizowani są jako Delegatura Prowincjalna podlegająca pod Prowincję Kolombo na Sri Lance. Świętowanie złotego jubileuszu rozpoczęło się w parafii w Lokkhipur, gdzie oblaci prowadzą także szkołę średnią. 29 lipca przypadła dokładnie 50. rocznica przybycia misjonarzy Niepokalanej do Bangladeszu. Pierwsza grupa misyjna dotarła tutaj w 1973 roku. Delegatura liczy 35 oblatów, jeden z nich jest biskupem. Misjonarze posługują na terenie czterech diecezji: Dhaka, Chattagram, Sylhet, Rajshahi. Koncentrują się na posłudze pośród najuboższych, głównie na terenach wiejskich. Zwieńczenie jubileuszowego roku zaplanowane jest na 29 lipca 2023 roku.

(pg/zdj. OMIWorld)


Ukraina: "Najbardziej bałem się, że zobaczę zwierzęce zachowania na własne oczy"

Oblat, ojciec Piotr Wróblewski z Czernihowa, jest energicznym, pogodnym duchownym – tak o nim opowiadają ludzie znający go na długo przed wojną i takiego widzimy go dzisiaj. Nie wiemy na pewno jaki był w marcu tego roku – bo został w piekle ostrzeliwanego miasta, choć o stolicy tego północnego obwodu Ukrainy mówiło się w tej wojnie niewiele.

Ludzie przychodzili już od pierwszego dnia, najpierw parafianie, potem ich przyjaciele i sąsiedzi. Piwnice w blokach nie były dostosowane do życia – opowiada nam duchowny.

Czernihów został zaatakowany w pierwszych godzinach wojny. Ostrzał tego miasta trwał 35 dni, północno-wschodnia dzielnica, Bobrowica, złożona głównie z domków jednorodzinnych, została doszczętnie zniszczona w 70 proc., ale uszkodzenia zabudowy dotyczą ponad 95 proc. budynków. Na miasto spadały tysiąca rakiet i bomb. 3 i 16 marca Rosjanie urządzili zmasowane ostrzały, Rosjanie urządzili mieszkańcom katastrofę humanitarną, odcinając z każdej strony drogi dojazdu, 25 marca zniszczono most przez rzekę Desnę. Ukraińcy dostarczali żywność piechotą i na łódkach – pod ostrzałem. Miasto było pogrążone w dymach pożarów.

Ja się strasznie bałem, ale miałem silne poczucie, że Pan Bóg jest z nami, tylko w tym strachu trzeba go ponownie znaleźć – opowiada o. Wróblewski – Logika bitwy oraz rozmowy z wojskowymi wskazywały, że okolica, w której znajduje się klasztor, będzie zbombardowana. Wraz z ojcem Dimą z Białorusi i po konsultacjach z żołnierzami uznaliśmy, że trzeba będzie wyjechać z miasta. Poinformowałem biskupa, który poprosił tylko, by przed tym spożyć Pana Jezusa z tabernakulum.

W życiu duchownego nastąpił krytyczny moment.

Zacząłem zbierać swoje rzeczy oraz rzeczy parafialne i popłakałem się. Poszedłem do kaplicy i zacząłem się modlić. „Panie Jezu boję się – mówiłem – ale nie mogę wyjechać. Nie wyjadę” – wspomina oblat.

Ojciec Piotr modli się nad ciałami poległych w Czernihowie (zdj. archiwum P. Wróblewskiego OMI)

W tym czasie w mieście nie było już połowy z 300 tysięcy mieszkańców, a ci, co pozostali, żyli w podziemiach, piwnicach, schronach. Czernihów zszedł do podziemia. Parafianie przeżyli chwilę grozy, gdy po kolejnym ostrzale urwała się łączność z dwoma młodymi mężczyznami, którzy poszli oddać krew do szpitala, gdzie uderzyła rosyjska rakieta.

Myśmy się półtorej godziny modlili na różańcu, trwał ostrzał, a potem okazało się, że rakieta uderzyła nie w szpital ale w blok obok, a nasi parafianie zdążyli pobiec do schronu i dlatego nie mieli zasięgu w telefonach.

Było zimno, nie było prądu, w pomieszczeniach było 8-9 stopni. Zewsząd było słychać wybuchy, w podziemiach klasztoru schroniło się kilkadziesiąt osób, w tym dzieci.

Najbardziej bałem się, że zobaczę zwierzęce zachowania okupantów na swoich oczach, że do klasztoru wejdą żołnierze, zaczną strzelać, że będę bezradny wobec tego co się dzieje. Był i taki scenariusz, że przeżyję zdobycie miasta i będę żył przez jakiś czas pod rosyjską okupacją, ale tak wewnętrznie dałem sobie pozwolenie na odejście z tego świata – wspomina duchowny.

O. Wróblewski jednak przetrwał, pozostał w mieście do końca, z początkiem kwietnia Rosjanie wycofali się. Trudno powstrzymać się refleksję, że oto tak wygląda bohaterstwo duchowieństwa.

Cieszę się, że wytrwałem, ale wiem, że nie zrobiłem tego swoimi siłami. To nie ja, to Pan Bóg zrobił.

Ostatnio otrzymaliśmy informację od mieszkańców miasta na temat ich życia po oblężeniu.

Niedaleka granica jest ostrzeliwana kilka razy dziennie. Teraz bardzo boimy się syren, w czasie bitwy pracowały tylko w niedziele, bo były zniszczone. Wnuki są w strasznej panice. Płaczą i pytają, czy znowu będą chcieli nas zabić. (…) Strach i niepokój towarzyszą nam cały czas. (…)

Ojciec Piotr Wróblewski powrócił jednak do swojej dawnej energii i pogody ducha. Wspiera parafian i nowych przyjaciół, którzy – miejscowi – zaczęli pojawiać się na nabożeństwach.

(część artykułu opublikowanego na portalu „wPolityce.pl)

Zobacz wywiad z o. Piotrem Wróblewskim OMI:

(pg)


Papież wśród Inuitów w Kanadzie [zdjęcia, relacja]

Ostatnim punktem zakończonej pielgrzymki pokutnej papieża Franciszka było spotkanie w Iqaluit, stolicy znajdującego się na północy Kanady terytorium Nunavut, które w większości jest zamieszkałe przez Inuitów. Na terenie diecezji Churchill-Zatoka Hudsona działała jedna szkoła rezydencjalna – przez blisko 15 lat. Według relacji biskupa, jej absolwenci to w dużej mierze Inuici, którzy zyskali w niej wykształcenie, jakie pozwoliło im stać się liderami lokalnych społeczności, wejść w świat polityki i zaangażowania społecznego, m. in. w procesach odzyskiwania rodzimej ziemi. Niemniej jednak, podobnie jak w przypadku pozostałych szkół rezydencjalnych, wiązało się to przede wszystkim z bolesną i przymusową rozłąką ze środowiskiem rodzinnym, czemu przysłużył się przymusowy charakter działalności administracji państwowej. Także w tej szkole miały miejsce nadużycia i przemoc. Dlatego diecezja Churchill-Zatoka Hudsona, na której czele od początku stali kanadyjscy oblaci, jako pierwsza w Kanadzie przeprosiła i odcięła się od rządowego systemu szkół rezydencjalnych. Uczyniono to w 1996 roku, po przeprosinach ze strony kanadyjskich oblatów wobec rdzennej ludności przy okazji pielgrzymki nad Jezioro św. Anny w 1991 roku.

Spotkanie z absolwentami szkoły rezydencjalnej – Iqaluit (zdj. Vatican Media)

Rzeczywistość przed szkołami rezydencjalnymi

Przypomniało mi się świadectwo pewnego starca, który opisywał piękno klimatu, jaki panował w rdzennych rodzinach przed nadejściem systemu szkół rezydencyjnych. Porównywał tamten okres, kiedy dziadkowie, rodzice i dzieci żyli ze sobą w harmonii, do wiosny, kiedy ptaki śpiewają radośnie blisko matki. Ale nagle – mówił – śpiew ustał: rodziny zostały rozbite, maluchy zabrane, daleko od swojego środowiska; na wszystko zstąpiła zima – mówił papież.

Trzeba wspomnieć, że pierwsi misjonarze oblaci zakładali w Kanadzie szkoły misyjne, które charakteryzowały się całkowitą dobrowolnością. Koncentrowały się przede wszystkim na uczeniu rolnictwa oraz podstawowych czynności dnia codziennego, katechizmu, z poszanowaniem kultury rodzimej. Misjonarze byli pierwszymi, którzy poznawali lokalną kulturę i kodowali języki lokalne. Przykładem tego jest postać bp. Arsèna Turquetila OMI, pierwszego biskupa Inuitów. Opracowanie języka Arktycznej Kanady dokonane za jego czasów, służy społeczności do dnia dzisiejszego. Pierwsi misjonarze dostosowywali również terminy teologiczne do rzeczywistości rdzennej ludności. Diecezja Churchill-Zatoka Hudsona ma największy w Kanadzie zbiór liturgiczny i biblijny opracowany w języku rodzimym.

o. Arsèn Turquetil OMI (z prawej) na misji u Inuitów

Tragedia pojawiła się wraz z rządowym systemem szkół rezydencjalnych. To wojsko kanadyjskie zabierało dzieci od rodzin i umieszczało w internatach. Niestety w to dzieło – po części w oparciu o ówczesną mentalność kolonialną i asymilacyjną rodzimej ludności do kultury białego człowieka – włączyły się instytucje chrześcijańskie różnych denominacji, w tym Kościół katolicki i kanadyjscy oblaci.

Nawigator życia ustaw ku górze

Zwracając się do młodzieży, Papież zacytował Goethego: „To coś po ojcach odziedziczył w spadku, jeśli chcesz posiąść, zdobądź jeszcze raz!”. Zachęcił uczniów, by słuchając rad starszych i przyswajając swoją historię, mieli odwagę zaangażować się w życie. Jako „starszy brat” dał im trzy wskazówki, odwołując się także do znanych młodym tradycyjnych inuickich zasad przewodnich (Inunnguiniq IQ Principles).

Młodzież powinna dążyć do tego co w górze. Nie jest korzystne spędzanie całego życia na rozrywce, co prowadzi do wegetacji. Życie prawdziwe to dążenie ku pragnieniom miłości Boga i ludzi. Franciszek wskazał gdzie szukać odpowiedzi na pytania o sens starań i o to jak możemy pokonać szargające nami wątpliwości, gdy napotykamy na sytuacje i osoby, które chcą ściągać nas w dół.

(zdj. Vatican Media)

Ty jesteś odpowiedzią. Ty, bracie, ty, siostro. Nie tylko dlatego, że jeśli się poddasz, to przegrałeś już na starcie, ale dlatego, że przyszłość jest w twoich rękach. W twoich rękach jest wspólnota, która cię zrodziła, środowisko, w którym żyjesz, nadzieja twoich rówieśników, tych, którzy, nawet nie pytając, oczekują od ciebie oryginalnego i niepowtarzalnego dobra, które możesz wnieść w historię. Świat jest bogactwem, które odziedziczyłeś: kochaj go tak, jak kocha cię Bóg, który stworzył dla ciebie wszystko, co piękne, i nie przestaje ci ufać nawet przez najkrótszą chwilę. Wierzy twoje w talenty. Za każdym razem, gdy będziesz Go szukał, zrozumiesz, że droga, do kroczenia którą cię powołuje, zawsze prowadzi ku górze. Zauważysz to, gdy modląc się spojrzysz w niebo, a zwłaszcza, gdy wzniesiesz wzrok na Ukrzyżowanego. Zrozumiesz, że Jezus z krzyża nigdy nie wskazuje na ciebie palcem, ale obejmuje cię i zachęca, bo wierzy w ciebie nawet wtedy, gdy ty przestałeś wierzyć w siebie. Dlatego nigdy nie trać nadziei, walcz, wkładaj w to serce, a nie będziesz żałować. Idź dalej drogą, „krok po kroku ku temu, co lepsze” (por. Principle 6). Ustaw nawigator swojego życia ku wielkiemu celowi, w górę! – mówił w Iqaluit Ojciec Święty.

(zdj. Vatican Media)
Churchill-Hudson Bay – jedyna taka diecezja w Kanadzie

Wolność to nie samowola, lecz odpowiedzialność

Jeśli chcemy stać się lepsi, musimy nauczyć się rozróżniać światło od ciemności. Od czego zacząć? Możesz zacząć od zadania sobie pytania: co wydaje mi się błyszczące i uwodzicielskie, ale potem pozostawia we mnie wielką pustkę? To jest ciemność! Co natomiast jest dla mnie dobre i pozostawia w moim sercu pokój, nawet jeśli najpierw wymaga ode mnie porzucenia pewnych wygód i opanowania pewnych instynktów? To jest światłem! I ponownie zadaję sobie pytanie – jaka jest siła, która pozwala nam oddzielić w nas światło od ciemności, która sprawia, że mówimy „nie” pokusom zła, a „tak” możliwościom dobra? Jest nią wolność. Wolność, która nie jest robieniem tego wszystkiego co chcę i co mi się podoba; nie jest samowolą, lecz odpowiedzialnością. Jest największym darem, który dał nam nasz Ojciec niebieski, wraz z życiem. […] To jest szczęście Boga: nie wtedy, gdy jesteśmy Mu poddani, ale gdy żyjemy jako dzieci, które wybierają miłość do Niego, stawiając na szali własną wolność. Jeśli chcesz uczynić Boga szczęśliwym, to jest to ta droga, wybierać dobro! Odwagi bracie, odwagi siostro, weź w ręce twą wolność, nie lękaj się dokonywać stanowczych wyborów, wychodź ku światłu każdego dnia!

(zdj. Vatican Media)

Hokej i duch zespołowy

Ludzie młodzi robią razem wielkie rzeczy, nie w pojedynkę. Jesteście jak gwiazdy, które wspaniale świecą: ich piękno pochodzi z całości, z konstelacji, które dają światło i orientację. Wy również, powołani na wyżyny nieba i do świecenia na ziemi, jesteście stworzeni, aby jaśnieć razem. Trzeba młodym pozwolić na tworzenie grup, bycie w ruchu: nie mogą spędzać dni w izolacji, będąc zakładnikami telefonu! Wielkie obszary lodowe tych ziem przypominają mi narodowy sport Kanady – hokej na lodzie. Hokej dobrze łączy dyscyplinę i kreatywność, taktykę i fizyczność, ale tym, co go zawsze wyróżnia, jest duch zespołowy, będący koniecznym warunkiem, by radzić sobie z nieprzewidywalnymi sytuacjami gry. Tworzenie zespołu oznacza wiarę w to, że aby osiągnąć wielkie cele, nie można tego zrobić samemu; trzeba poruszać się razem, mieć cierpliwość do utkania gęstych sieci podań. Oznacza to również pozostawianie miejsca dla innych, szybkie wychodzenie, gdy nadejdzie nasza kolej i kibicowanie moim współzawodnikom. Oto duch zespołu! – przekonywał papież Franciszek.

(zdj. Vatican Media)
To dzięki misji wśród Inuitów św. Teresa od Dzieciątka Jezus jest Patronką Misji

Pielgrzymkę podsumowuje bp Wiesław Krótki OMI

Były to głębokie przeżycia i jak pytam dookoła, to ludzie są bardzo zadowoleni. Są w jakimś komforcie wiary, umocnieni. Bardzo pozytywnie odebrali. Ja również uważam, że Ojciec Święty powiedział, co naprawdę jego serce czuło. Krytyka wiadomo, że będzie zawsze, ale Kościół to doświadczenie ma już od dwóch tysięcy lat – mówi papieskiej rozgłośni bp Krótki. – To, co było dla mnie ważne, to fakt, że rdzenni mieszkańcy mogli tak wspaniale, z radością przeżywać swoją kulturę razem z obecnością Boga, z łaską Ducha Świętego, która im towarzyszyła. Była radość, był znak wiary, było cudownie. Widać było, że rdzenni mieszkańcy Boga się nie wypierają, są mocni wiarą, a przez tę wizytę są umocnieni. I są w stanie iść drogą przebaczenia, pojednania i prawdy, tak jak to zresztą wyrazili – wskazuje purpurat.

(zdj. Vatican Media)

Następnym ważnym gestem było dla mnie to, kiedy Ojciec Święty z głęboką pokorą i przekonaniem uszanował niesamowicie pięknie starszych z Pierwszych Narodów całując ich w dłoń. To piękny znak i bardzo mocny znak, który oddawał ducha człowieka, który wyraża wielką skromność i pokorę, spotykając tych rdzennych mieszkańców. Chciał to wyrazić też gestem ucałowania ręki, żeby im pokazać, że ma dla nich szacunek i szanuje ich godność. Myślę, że może nie wszyscy to zauważyli, ale jest to piękny gest głębokiej pokory Papieża w tym momencie jego pielgrzymki pokutnej – powiedział papieskiej rozgłośni bp Wiesław Krótki OMI.

(pg/vaticannews)


System szkół rezydencjalnych w Kanadzie został stworzony przez rząd Kanady, prowadzenie placówek powierzono w dużej mierze wspólnotom wyznaniowym: katolickim i protestanckim. Podstawą ideologiczną ich funkcjonowania był ówczesny pogląd kolonialny asymilacji ludów rodzimych do świata białego człowieka. Na mocy rozporządzenia rządu Kanady dzieci siłą odbierano rodzicom i umieszczano w szkołach, w których często panowały złe warunki sanitarne i żywieniowe. Wsparcie finansowe rządu dla placówek było niewystarczające, co odbijało się na warunkach życia. Duży problem stanowiły też choroby i epidemie, szczególnie te, na które ludność rdzenna Kanady nie była uodporniona. W szkołach występowały przypadki przemocy wobec uczniów. Przy szkołach rezydencjalnych funkcjonowały również cmentarze, wiele z nich uległo zatarciu po zamknięciu placówek i braku troski o miejsce pochówku. W 1991 roku podczas pielgrzymki Pierwszych Ludów nad Jezioro św. Anny kanadyjscy oblaci przeprosili za udział w systemie szkół rezydencjalnych. Nadal pracują wśród rdzennej ludności na terenie całej Kanady, działając na rzecz sprawiedliwości i pojednania.


Na Ukrainie trwa festiwal Tchnienie Życia [GALERIA]

W oblackim klasztorze w Tywrowie na Ukrainie trwa festiwal dla młodzieży „Tchnienie Życia”. Zakonnicy postanowili zorganizować wydarzenie pomimo trwających działań wojennych. Uczestniczy w nim kilkudziesięciu młodych z całego kraju. Obok modlitwy i codziennej Eucharystii przewidziano warsztaty, m.in. z psychologii pourazowej, konferencje, zabawy i gry plenerowe oraz szczególną modlitwę ulicami miasta w intencji zakończenia wojny. Młodym towarzyszył m.in. bp Radosław Zmitrowicz OMI – biskup pomocniczy kamieniecko-podolski.

(pg/profil Tchnienie Życia)