Lwów: Dawno nie było tylu wiernych na Wielkanoc
Święta wielkanocne w oblackim kościele pw. św. Marii Magdaleny we Lwowie zgromadziły setki wiernych. Poprzednie lata dodatkowo były obwarowane ograniczeniami sanitarnymi.
W tym roku w Wigilii Paschalnej uczestniczyło ponad 200 osób, a w Rezurekcji – ponad 250 – relacjonuje o. Marek Rostkowski OMI, superior wspólnoty oblackiej.
Nie obyło się jednak bez nieprzyjemnych incydentów. Świątynia jest nadal własnością Rady Miasta Lwowa, która umieściła tutaj Salę Muzyki Organowej i Kameralnej. Oblaci od lat starają się o zwrot kościoła wierzącym.
Niestety, przykrą rzeczą jest, iż w czasie, kiedy Kościół katolicki udziela tyle pomocy uciekinierom na Ukrainie i uchodźcom w Polsce, ze strony dyrekcji sali organowej nie ma nawet cienia dobrej woli, aby wiernym tego kościoła pozwolić przeżyć spokojnie te święta wielkanocne. Odmówiono nam pozwolenia na ustawienie Ciemnicy w używanym od czterech lat miejscu obok ołtarza Matki Boskiej Częstochowskiej, dlatego byliśmy zmuszeni do bardzo skromnej dekoracji na balaskach. Również na trzeci dzień Oktawy Wielkiej Nocy, rano znaleźliśmy Grób Pański zasłonięty parawanem, gdyż i to przeszkadzało w „przeżywaniu koncertów”… – wyjaśnia ojciec Rostkowski.
Lwów: W ciągu roku mogą sprawować zaledwie około 390 nabożeństw. Wciąż nie odzyskali swojej świątyni [ROZMOWA]
(pg/zdj. Karolina Omelchuk)
Roczne rekolekcje Delegatury Francja-Beneluks
W Poniedziałek Wielkanocny rozpoczęły się roczne rekolekcje zakonne dla misjonarzy oblatów posługujących w Delegaturze Francji-Beneluksu. Zgromadzonym w ośrodku w Stella Plage na Wybrzeżu Opalowym towarzyszy prowincjał, o. Paweł Zając OMI. Przeprowadza konsultację przed mianowaniem nowego przełożonego jurysdykcji podlegającej Polskiej Prowincji. Rekolekcje głosi o. Łukasz Krauze OMI, homileta i prefekt studiów z obrzańskiego scholastykatu.
(pg/zdj. P. Zając OMI)
20 kwietnia 2022
NIECH NASZE SERCE PAŁA
I mówili nawzajem do siebie: «Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?» (Łk 24,32).
Załamani i udający się do Emaus uczniowie stracili sens życia. Ten, na którym oparli swoje nadzieje umarł i znikło wszystko, co im ukazywał. Nie ma już marzeń ani inspirujących ideałów. Czas, aby wrócić do siebie i się zamknąć.
Łukasz opisuje, jak zdali sobie sprawę, że nieznajomy szedł razem z nimi, wszedł w ich doświadczenie i otworzył im oczy. W tym opisie rozumiemy sens Wielkanocy: Jezus Chrystus żyje i wchodzi w rzeczywistość naszego życia. Wielkanoc to otwarcie oczu, serca i życia na Jego obecność.
Jak uczniowie pozwólmy, aby wyjaśniał nam słowo i rozpalał nasze serca w codzienności.
Eugeniusz swoje życie poświęcił tłumaczeniu Dobrej Nowiny o zbawieniu tym, którzy jej najbardziej potrzebowali. On i jego misjonarze pragnęli, aby pałały serca wszystkich, którzy ich słuchali. Zaproszenie wyrażone w Regule z 1818 roku jest aktualne także i dzisiaj.
Musimy stanowczo starać się tylko o pouczenie ludzi..., nie zadowalać się łamaniem im chleba Słowa, ale im go przeżuwać, słowem, tak postępować, aby wychodząc po naszych kazaniach, nie podziwiali głupio tego, czego nie zrozumieli, ale żeby wracali zbudowani, poruszeni, pouczeni i zdolni powtórzyć w łonie swojej rodziny to, czego z naszych ust się nauczyli.
Czasami czujemy się jak uczniowie, którzy chcieli zamknąć się w odosobnieniu w Emaus. Otwórzmy oczy, aby rozpoznać obecność zmartwychwstałego Jezusa przy nas. Spędźmy nieco czasu z Jego Ewangelią. Kiedy łamiemy chleb słowa, On pomaga nam go przeżuwać i rozpala nasze serca.
Tywrów: Chrystus Zmartwychwstał na Ukrainie [wideo, zdjęcia]
W oblackim klasztorze w Tywrowie przebywa obecnie około 50. uchodźców wojennych z różnych części Ukrainy. Wraz ze wspólnotą zakonną mieli okazję przeżyć liturgię Wielkiej Nocy, a w niedzielę zasiedli do świątecznego posiłku.
Wielkanoc w Ukrainie 🙏 Pomimo #wojna Chrystus Zmartwychwstał ‼️ #Tywrów #Тиврів
Opublikowany przez Misjonarze Oblaci MN w Polsce Środa, 20 kwietnia 2022
(pg/zdj. V. Dorosh OMI)
Paweł Gomulak OMI: Adoracja Mistycznego Baranka w Belgii
Ostatnia seria rekolekcji. Tym razem Belgia. Polonijna wspólnota w Zulte. Miasteczko położone we Flandrii Wschodniej, kilkadziesiąt kilometrów na zachód od Brukseli. Parafia personalna. Żeby uczestniczyć w Eucharystii ludzie pokonują nawet kilkadziesiąt kilometrów. Jeden kapłan – oblat, o. Aleksander Doniec, w Zulte od 10 lat.
Flamandzki Kościół domowy
Okazuje się, że posługa ojca Aleksandra to nie tylko praca wśród Polonii. W poniedziałek jedziemy na Eucharystię do Belgów, konkretnie Flamandów. Kilkadziesiąt minut drogi pokonujemy głównie autostradą. Trochę się obawiam. Poza jedną osobą nikt nie mówi po francusku. Jak ja się dogadam? Niderlandzki nie przypomina mi zupełnie żadnego języka, który znam. Wchodzimy do domu. Wita nas starsze małżeństwo. Potem okaże się, że oboje zostali cudownie uzdrowieni… Taras przygotowany do Eucharystii, pojawiają się kolejni ludzie. Rozpoczyna się Msza święta. W domu… Śpiew, którego zupełnie nie rozumiem, ale wyraża wyczucie sacrum i wdzięczność za możliwość uczestniczenia w Eucharystii. W miejscowości nie ma księdza…
Po Mszy gospodyni kiwa na mnie, prosi bym z nią poszedł. Wchodzę do małego pokoiku. Widzę klęczniki, śpiewniki i… tabernakulum. Pokazuje to miejsce jak największy skarb. No tak, „tabernaculum” to przecież po łacinie namiot. Jak Namiot Spotkania na pustyni, gdy Naród Wybrany wychodził z Egiptu. Tutaj, ten namiot na pustyni duchowej Belgii nabiera szczególnego znaczenia.
Inny wymiar chrześcijaństwa
Rekolekcje rozpoczęliśmy Niedzielą Palmową. Msze święte w trzech kościołach. Wszystkie wynajmowane przez Polską Misję Katolicką na potrzeby duszpasterstwa polskiego. Pokonujemy w sumie grubo ponad 100 km. W każdym czekają ludzie. Tutaj nie ma barier. Wierni podchodzą, zagadują. Dzielą się swoim życiem, pokazują zdjęcia.
Każdego dnia wieczorem msza z nauką w Zulte. Późnym wieczorem, bo przecież ludzie pracują. Żeby uczestniczyć w rekolekcjach, wielu z nich pokonuje kilkadziesiąt kilometrów. Godzina na dojechanie do kościoła, godzina modlitwy i godzina na powrót. Robi to na mnie ogromne wrażenie. Kaplica codziennie wypełniona wiernymi. Nikt nie spogląda na zegarek, nie spieszy się. Na twarzach widać skupienie.
Poza głoszeniem, każdego dnia odwiedzamy różne rodziny, różne osoby. Wszyscy są niesamowicie gościnni. Czuję się trochę dziwnie, gdy słyszę „ten młody ksiądz” – w Polsce należę już raczej do twardej kościelnej klasy średniej. Rozmowy, spowiedzi. Przychodzą też Flamandowie, którzy potrafią mówić po francusku. Dla niektórych zapewne ważną motywacją jest fakt, że mogą skorzystać z posługi papieskiego Misjonarza Miłosierdzia. Codziennie przemierzam pobliską ścieżkę rowerową obok torów. Ludzie, którzy mijają nas na rowerach fizycznie widzą dwie osoby, ale tak na prawdę jest nas trójka. Wierzę głęboko, że Jezus Miłosierny z miłością spogląda też na tych, którzy nas mijają… często nie zdając sobie sprawy, co się naprawdę dzieje.
Mistyczny Baranek
W niedalekiej Gandawie znajduje się słynne dzieło braci van Eycków „Adoracja Mistycznego Baranka”. Tyle razy widziałem je na różnych reprodukcjach. Trafiam tutaj „przez przypadek” na zaproszenie jednego z Polaków. W Kościele rozpoczynają się święta paschalne, a ja mam okazję stanąć przed oryginałem i wpatrywać się w całą historię zbawienia, której centrum jest Mistyczny Baranek.
Dzisiaj podnoszę obnażony krzyż podczas liturgii Wielkiego Piątku. W kościele panuje przejmująca cisza, kaplica wypełniona po brzegi. Wiele twarzy już kojarzę. Przed oczyma jawi mi się sceneria z dzieła van Eycków. Ludzie różnych epok i stanów, którzy patrzą na Tego, którego przebili (por. J 19,37). Trwa adoracja krzyża. Spoglądam na twarze ludzi… Tutaj nikt się nie spieszy, nikt się nie denerwuje, gdy poprzedzająca osoba dłużej klęczy przed krzyżem. Jadąc do kościoła mijaliśmy mieszkańców miejscowości. Dopiero dziś pojawili się na ulicach, bo już wolne na święta. Po raz pierwszy widziałem dzieci, które się bawiły na zewnątrz, ludzi wyprowadzających psy, mieszkańców spacerujących po ulicach. W kaplicy panuje zupełnie inna atmosfera. Mam świadomość, że ci ludzie pokonali wiele kilometrów, żeby stanąć pod krzyżem. Czuję wewnętrznie, że to zupełnie inny wymiar chrześcijaństwa.
o. Paweł Gomulak OMI – misjonarz ludowy (rekolekcjonista), ustanowiony Misjonarzem Miłosierdzia przez papieża Franciszka. Studiował teologię biblijną na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Opolskiego. Koordynator Medialny Polskiej Prowincji. Pasjonat słowa Bożego, w przepowiadaniu lubi sięgać do Pisma Świętego i tradycji biblijnej. Należy do wspólnoty zakonnej w Lublińcu.
Droga krzyżowa oczami młodzieży "Niniwy"
Stacja I: Jezus na śmierć skazany
Wyrok, decyzja i kolejna sprawa zaszufladkowania, odhaczona w liście rzeczy do zrobienia na codzień. Początki wojen, zbrodnie, zniszczone przyjaźnie, zerwane kontakty, niedokończone projekty to wszystko zaczyna się od jednej decyzji. Ile razy w ciągu dnia wydajemy osąd o sprawach, ludziach i rzeczach bez przemyślenia i zastanowienia się nad ich konsekwencją ? Ile razy chcemy mieć już coś z głowy i zająć się własnymi sprawami więc podejmujemy decyzję idąc za tokiem rozumowania grupy czy większości. Czy zdajemy sobie sprawę, że moja decyzja dotycząca wsparcia lub opuszczenia osoby w potrzebie może być wyrokiem śmierci dla duszy czy serca tej osoby w takiej samej mierze jak decyzja rozpoczęcia wojny jest wyrokiem śmierci dla setek tysięcy osób. A decyzje dotyczące naszego życia ? Czy uciekam od podejmowania decyzji w moim życiu bo się boję ich konsekwencji?
Wszystko zaczyna się od decyzji …czy chcemy się zaangażować, nie stać obok i szukać pokoju ….czy chcemy wydać wyrok śmierci, taki jaki był wydany na Jezusa, bo nie mamy czasu, nie chce nam się i boimy się konsekwencji sprzeciwu.
Agnieszka
Stacja II: Jezus bierze krzyż na swoje ramiona
Często błędnie myślę, że krzyż to choroby, nieszczęścia, grzechy, które będą się za mną ciągnąć. A przecież krzyż to nie użalanie się czy ciągłe bycie męczennikiem za innych.
Postawa Jezusa pokazuje, że krzyż to podjęcie wyzwania. Decyzja i działanie, żeby finalnie znów pojawiło się dobro i radość wśród nas. To cel, zadanie, które może się wydawać, że przerasta nasze możliwości czy umiejętności. Jezus też się bał, ale podjął to ryzyko, bo chciał żebyśmy zaczęli od nowa.
Dla mnie krzyż często oznacza rezygnację z własnego pomysłu na siebie i jednoczesne zaufanie, że Bóg chce dla mnie dobrze, ma dla mnie plan i nie może się doczekać, żeby zacząć go realizować w moim życiu. Może nie być łatwo, mogę skoczyć w zbyt głęboką wodę, albo zrobić mnóstwo błędów po drodze. Tylko wtedy przypominam sobie zdanie: może w życiu bywa mi tak ciężko, bo cały czas unikam odpowiedzialności i chce żyć komfortowo i lekko.
Ania
Stacja III: Pierwszy upadek pod krzyżem
Trudno być obojętnym upadkom – uleganiu swoim słabościom i grzechom, a także tym cierpieniom spadającym na innych, wobec których jesteś teoretycznie bezsilny. Wyzwania, a co za tym idzie nieuniknione trudności, przybliżą cię do Boga – jak zranione płaczące dziecko, uspokajane przez mamę. Jeśli będziesz ufać i mieć pokój w sercu, powstaniesz – bez względu na to, jak licho wyglądasz w obliczu przytłaczających cię zdarzeń. Twoje życie stanie się łatwiejsze nie przez nagle zmienione okoliczności, ale sposób ich przyjmowania i reakcji. I zły świat, którego też jesteś częścią, stanie się choć odrobinę lepszy, bo i ty będziesz dążyć do tego, by być lepszym człowiekiem. Tłum gapiów mógł pomóc włóczącemu krzyż Jezusowi, lecz wolał nic nie robić i patrzeć. Ty bądź inny, zło dobrem zwyciężaj. Bo masz wszystko, co potrzebne, by siać pokój na świecie – ochocze ciało, sumienie i upadającego Jezusa, który zawsze trwa przy Tobie.
Bartek
Stacja IV: Pan Jezus spotyka swoją Matkę
Mama jest zawsze najbliżej swojego dziecka i w pierwszych latach życia ma ogromny wpływ na jego rozwój, później tylko nieznacznie się to zmienia. Czułość każdej mamy jest wręcz życiodajna. Maryja spotyka dorosłego już Jezusa w jego ostatniej drodze i nie chcę Go zniechęcić, zawrócić, nie mówi, że przecież jest Jego matką i wie lepiej. Wpatrzona w zamysł Stwórcy choć cierpiąca. Maryja w drodze Krzyżowej JEST i to największa odwaga. Kochać człowieka powierzając go Bogu.
o. Dominik
Stacja V: Szymon z Cyreny pomaga dźwigać krzyż Jezusowi
Życie zaskakuje, raz pozytywnie, innym razem negatywnie. Czasami jesteśmy przez nie zmuszeni do podjęcia konkretnych działań. Na przykład teraz, u naszych sąsiadów trwa koszmar wojny. Początkowo wszyscy byliśmy w szoku. Ubolewanie nad ofiarami i uchodźcami. Na tym jednak nie można było poprzestać. Potrzeba było natychmiastowej reakcji. Na szczęście wśród nas znaleźli się ludzie, którzy zdecydowali się pomóc. Czy to była łatwa decyzja? Czy każdy z nich był od razu chętny do pomocy? O to trzeba by zapytać ich, każdy człowiek to osobna historia. Czasem jednak warto się zmusić, warto wyjść z własnej strefy komfortu, bo może się okazać, że pomagając, sami zyskujemy jeszcze więcej. Dokładnie tak, jak Szymon.
Kasia
Stacja VI: Weronika ociera twarz Jezusowi
Gdy wszyscy byli nastwieni wrogo wobec Chrystusa, Weronika miała odwagę podejść do Niego i wykonać drobny gest- otrzeć Mu pełną bólu i cierpienia twarz.
W kimś wyszydzonym, wzgardzonym, spisanym na straty, ona dostrzegła potrzebującą Duszę.
Drobny, a zarazem odważny gest. Daj nam Panie, mieć odwagę i spojrzenie Weroniki w naszych codziennych sprawach. Budujmy pokój w naszych sercach, oraz sercach bliźnich drobnymi gestami. Kropla drąży skałę, a wytrwałość z Bożą pomocą jest w stanie zmienić nawet najbardziej zatwardziałe sumienia. Módlmy się o wrażliwość na potrzeby drugiego człowieka, szczególnie tego wygnanego, doświadczonego trudami wojny i bezdomności.
Ewa
Stacja VII: Drugi upadek pod krzyżem
Święty spokój. Myślę że był on obiektem naszych pragnień nawet zanim zaczęła się wojna. Żeby sąsiedzi przestali się kłócić. Żeby nikt mnie po drodze nie zaczepił. Żeby szefowa nie odesłała zadania do poprawki. Żeby przyjaciel wreszcie pogodził się z dziewczyną. Żeby koleżanka nareszcie znalazła lepszą pracę. Żeby nikt już nie cierpiał z głodu, pragnienia, zimna i chorób. To bardzo piękne pragnienia, ale sprawdź jakie jest ich źródło. Czyste i empatyczne, chcące autentycznego dobra dla innych, czy być może zatrute egoizmem: niech problemy innych nie sprawiają MI problemu?
Jezu cierpliwie niosący za nas krzyż i podnoszący się z kolejnego upadku, naucz nas poszukiwać Świętego Pokoju.
Asia
Stacja VIII: Jezus spotyka płaczące niewiasty
„Płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi” – te słowa kieruje do niewiast Pan Jezus. Płaczcie nad sobą – mówi – tak jak ja sam płakałem nad Jerozolimą, która nie rozpoznała czasu swojego nawiedzenia (por. Łk 19,44). Tragedią mieszkańców Świętego Miasta nie było wcale zabicie wyczekiwanego Mesjasza, ale to, jak wielu z nich nie dostrzegło owoców śmierci i zmartwychwstania Chrystusa, sprzeniewierzając się tym samym zamysłom Stwórcy. Jerozolima – miasto pokoju – nie rozpoznała tego, co służy pokojowi (por. Łk 19,42).
A czy moje sumienie gotowe jest pójść za radą Mistrza? Czy jest we mnie coś, co zapłacze, gdy będę daleko od Niego; pozwoli to dostrzec, odczuć? Tylko w łączności ze Zbawicielem mogę być zielonym drzewem, przynoszącym owoc. Tylko Jego Obecność wprowadza w moje życie prawdziwy pokój wypływający z pełnienia woli Bożej.
Kacper
Stacja IX: Trzeci upadek pod ciężarem krzyża
Brzemię noszone przez Jezusa po raz kolejny wyczerpało Jego siły. Mój gniew, przemoc, pycha, zazdrość sprowadziły Jego ciało na kolana. Upadek boleśniejszy od pozostałych, ponieważ u stóp Golgoty, celu Jego Drogi. Jednak powstaje, bierze na ramiona to, co go przygniata, to, co po raz kolejny spowodowało jego upadek i zmierza w stronę góry, gdzie wszystko to ofiaruje swojemu Ojcu. Życie człowieka zawiera różnego rodzaju ciężary, które wielokrotnie okazują się silniejsze od niego. Klęski i niepowodzenia w budowaniu pokoju i zgody w naszych rodzinach, miejscach pracy i nauki, w kraju i na świecie, często tak wyczerpują nasze siły, że nie chcemy po raz kolejny próbować o nie zabiegać. Miarą jednak człowieka nie jest to ile razy upadnie, lecz to ile razy powstanie. Módlmy się, abyśmy pomimo naszych niepowodzeń, w Jezusie odnajdywali siłę do podnoszenia się z naszych upadków i wytrwałość w budowaniu pokoju.
Kamil
Stacja X: Jezus z szat obnażony
Jezus odarty z szat miał być przykładem odarcia z godności, pozbawienia resztek szacunku ale On nawet w takim stanie jest piękny, wewnętrznie piękny. Mamy nie raz przekonanie, że żyjemy w czasach wyjątkowych bo tak wiele informacji i możliwości mamy z poziomu ekranu komputera czy telefonu, ogrom tego. Tyle od nas zależy i wiele możemy zyskać. Ale i tak prawda o naszym wnętrzu pozostaje aktualna i dotyczy naszych intencji, wewnętrznej czystości motywów, którymi się kierujemy. Jeśli chcemy dobrych owoców życia potrzebujemy czystości na wzór Jezusa. Jego bezinteresownej miłości, która będzie naszym źródłem. Wtedy nawet odarci z szat szacunku pozostaniemy piękni.
o. Dominik
Stacja XI: Jezus do krzyża przybity
Godzina 9 rano, słońce wcale nie tak dawno wzeszło tam w Jerozolimie. Tu w Sudetach jest jeszcze noc, cicha i spokojna. Niestety nasi bracia i siostry z Ukrainy nie mogą tego samego powiedzieć. Tam słońce wzeszło znacznie wcześniej, ale pokoju nie ma od wielu już dni, a nawet lat. My jesteśmy przyzwyczajeni do pokoju. Ukraińcy muszą o niego walczyć. Pomyśl w tym momencie o tym co dla Ciebie osobiście znaczy pokój? Jaką on ma wartość w twoim życiu? I co by było gdyby go nie było?
A teraz rozszerz rozumienie tego pojęcia także na inne sfery – pokój w sercu, pokój w sumieniu, a może też święty spokój?
– Jak dostrzegasz te stany i wartości w swoim życiu?
– Czy żyjesz tak aby mieć spokojne sumienie?
– Jeżeli nie, to co możesz praktycznie i konkretnie zrobić aby ten pokój, w szczególności sumienia uzyskać? I na koniec jeszcze rozważ co Jezus miał w swoim sercu. Czy w tym momencie czuł pokój czy może lęk?
Pomyśl o tym w kontekście rychłego już Jego zmartwychwstania.
Maciek
Stacja XII: Jezus umiera na krzyżu
Patrząc po ludzku, śmierć Jezusa na krzyżu nie należy ani do nadzwyczajnych ani pięknych. Jest to raczej śmierć dramatyczna – bez aureoli i towarzyszącemu jej pokoju. Po ludzku jest to śmierć, jakiej się obawiamy. Jezus bał się tej śmierci, miał bowiem świadomość, że będzie ona trudna. W Ogrodzie Oliwnym prosił Ojca, by Go ominęła. Ostatecznie jednak przyjął ją z miłości do swojego Ojca, a także z miłości do Nas.
Maciek
Stacja XIII: Jezus z krzyża zdjęty
Józef z Arymatei po otrzymaniu od Piłata koniecznego zezwolenia, zdejmuje Ciało Jezusa z Krzyża. Jest z nim także Nikodem – dostojnik żydowski, który przyniósł mieszaninę mirry i aloesu, aby namaścić martwe Ciało Boga. Nie występowali oni wcześniej publicznie jako uczniowie Jezusa. Z kart Ewangelii niewiele o nich wiemy. Nikodem ze strachu przed ludźmi pragnął spotkać się z Jezusem w nocy, a o Józefie Ewangelia wspomina dopiero w tej chwili gdy inni uczniowie uciekli. Nikodem i Józef odważnie opowiedzieli się za Jezusem, kiedy już wszystko się dokonało.
Niejednokrotnie w chwilach próby szukamy wymówek i usprawiedliwiamy się przed sobą i ludźmi. Zależy nam na względnym spokoju. Lęk nas paraliżuje. A czasem wręcz przeciwnie – rzucamy się w odmęt pomocy i przedkładamy pomoc wolontaryjną nad rozwój swojej indywidualnej relacji z Bogiem, troski o siebie oraz o swoich najbliższych.
Prośmy Boga, aby zawsze był na pierwszym miejscu w naszym życiu, bo bez Niego nie jesteśmy w stanie uporządkować naszych hierarchii wartości.
Marcin
Stacja XIV: Jezus do grobu złożony
Zatrzymaj się. Zamknij oczy i pomyśl o tym.
Ktoś kogo najbardziej kochałeś, ktoś w kim pokładałeś nadzieję, twoje dziecko, twój Nauczyciel właśnie jest na twoich rękach a ty składasz Go do grobu.
To nie tak miało wyglądać.
Może teraz też jest ci ciężko.
Rozsypał ci się świat tak jak Maryi czy Janowi. I zamiast być gdzie indziej właśnie stoisz nad grobem swoich marzeń, planów czy dobrej przyszłości.
Może wydaje ci się że zostałeś ze wszystkim sam i nie masz pojęcia co ze sobą zrobić.
Pamiętaj o jednym – Jezus już tam jest. On wziął ze sobą wszystkie twoje problemy i pierwszy wszedł do grobu. Ale tylko na chwilę… bo zmartwychwstanie będzie już niedługo.
Wytrzymaj.
(niniwa.pl)
Kijów: Kardynał Krajewski w oblackiej parafii
Na Ukrainę po raz kolejny przybył Jałmużnik Papieski – kard. Konrad Krajewski. To bezprecedensowy gest Ojca Świętego, który nieustannie wzywa do zakończenia wojny oraz okazuje bliskość i wsparcie wobec zaatakowanej przez Federację Rosyjską Ukrainy. Wraz z nuncjuszem papieskim na Ukrainie – abp. Visvaldasem Kulbokasem, kardynał Krajewski celebrował Mszę Wieczerzy Pańskiej w kijowskim kościele pw. św. Mikołaja, którym opiekują się misjonarze oblaci.
Bóg tak chciał, aby w tym tragicznym roku, w pierwszym dniu Triduum Paschalnego, byli z nami dwaj najwyżsi przedstawiciele Papieża. Dziś dziękujemy Bogu za ustanowienie sakramentu kapłaństwa i Eucharystii – były one w tym miejscu zabronione od ponad 50 lat, a nawet wtedy, gdy przez ostatnie 30 lat na niepodległej Ukrainie mogliśmy sprawować liturgię w tym miejscu w niedziele i święta – ołtarz główny, na którym chleb i wino stają się Ciałem i Krwią Syna Bożego, był często odsuwany na bok, aby Bóg nie pozostawał w centrum – powiedział w słowie powitania proboszcz kijowskiej parafii, o. Paweł Wyszkowski OMI.
Sceneria liturgii nie dała zapomnieć o wciąż toczącej się wojnie. W kościele znajdują się kartony i kontenery z pomocą humanitarną. Misjonarze oblaci przez cały czas oblężenia Kijowa pozostawali w świątyni, aby nieść pomoc potrzebującym. Wsparcie wciąż jest tutaj wysyłane do najbardziej cierpiących części kraju oraz wydawane ludziom potrzebującym.
Liturgii przewodniczył nuncjusz apostolski na Ukrainie. Wskazując na obecność w Kijowie specjalnego przedstawiciela Ojca Świętego podkreślał:
Wraz z kardynałem Konradem chcemy przekazać wam wyrazy bliskości i błogosławieństwa papieża Franciszka, jego szczególną troskę o Ukrainę. Cieszymy się, że jesteśmy w tym domu Boga, gdzie w ciągu ostatnich 50 dni wojny Jezus nie tylko codziennie karmił wiernych Eucharystią, ale także karmił kalekich i potrzebujących dzięki parafianom i wolontariuszom w: Kijowie, Worzelu, Buczy, Irpinie, Gostomelu, Chersoniu, Charkowie, a zwłaszcza w Czernihowie i całym regionie. Popieramy starania wspólnoty parafialnej o zwrot tego kościoła, a do 1 czerwca br. osobiście przekażemy Ojcu Świętemu Franciszkowi informację o postępach w jego powrocie – mówił arcybiskup Kulbokas.
Podczas liturgii kardynał Konrad Krajewski obmył nogi 12 mężczyznom.
Na tę chwilę czekałem 25 lat – wyznał purpurat.
Do tej pory nie miał okazji przeżyć tego wyjątkowego obrzędu ze względu na obecność w Watykanie oraz fakt, że podczas liturgii czynił to zawsze Ojciec Święty.
(pg/zdj. Aleksandra Khodakowskaya)