1 grudnia 2021

OJCIEC BRUNO GUIGUES – „DRUGIE JA” ZAŁOŻYCIELA

Pisząc do biskupa Montrealu, aby poinformować go o nominacji ojca Guiguesa, Eugeniusz określa go jako swoje "alter ego".

W takim stanie rzeczy nie wystarczy, że poślę kilka osób więcej, by łatwiej utworzyć wspólnoty, o które są proszeni. Uważam za obowiązek zrobić największe z możliwych ofiar, aby odpowiednio zorganizować w Ameryce rodzaj prowincji naszego Zgromadzenia. Musiałem w tym celu wybrać człowieka wybitnego, który sprawdził się w trudnej administracji. Cieszy się zresztą wielkim poważaniem zarówno w Zgromadzeniu, jak i poza nim...

Jest nim o. Guigues, któremu powierzam tę misję z najszerszymi uprawnieniami. To poniekąd alter ego, który będzie miał jurysdykcję nad wszystkimi członkami naszego Instytutu, kimkolwiek oni by byli, i nad wszystkimi wspólnotami Zgromadzenia w Ameryce. Z nim wielebni biskupi będą musieli uzgadniać wszystko, co dotyczy posług, jakich pragną od Zgromadzenia, i placówek, które chcieliby stworzyć w swych diecezjach, itd.

List do biskupa Montrealu Bourgeta, 07.06.1844, w: EO I, t. 1, nr 37.

To "drugie ja" było przedstawicielem Superiorem Generalnego we wszystkich sprawach administracyjnych, ale był także oblatem, który był przepony duchem charyzmatu przekazanego Eugeniuszowi i zapewniał jego kontynuację.

Słowem, nasz nadzwyczajny wizytator będzie mógł wykonywać zgodnie z zakresem jego jurysdykcji w jego prowincji to wszystko, co superior generalny może wykonać w całym Zgromadzeniu.

Dokument ustanawiający ojca Guiguesa nadzwyczajnym wizytatorem oblatów w Kanadzie, 10.06.1844, w: EO I, t. I, nr 41.

 

...Będzie uprawniony w Ameryce, w czasie trwania zleconego mu zadania, do wszystkiego, co ja wykonuję w Zgromadzeniu, z wyjątkiem dopuszczania kandydatów do oblacji, ich wydalenia ze Stowarzyszenia i zwolnienia ze ślubów zakonnych, zwoływania kapituły i innych uprawnień, które nie wiążą się ze specjalną posługą Zgromadzenia w Ameryce.

List do ojca Jeana-Baptiste Honorata, 08.06.1844, w: EO I, t. I, nr 39.

 

Więcej szczegółów na temat ojca Bruno Guiguesa: https://www.omiworld.org/fr/lemma/guigues-mgr-joseph-bruno-eugene-fr/


Katowice: Akcja foodsharing w oblackiej parafii

Każdego roku po świętach Polacy statystycznie wyrzucają do kosza 2-3 razy więcej jedzenia do kosza, niż w pozostałe dni. Rocznie marnotrawimy 9 mln ton żywności - ta niechlubne wyliczenie daje nam piąte miejsce w Unii Europejskiej. W związku z przygotowaniami do świąt Bożego Narodzenia misjonarze oblaci z Katowic pomyśleli o osobach w trudnej sytuacji życiowej. Na Koszutce rozpoczęła się zbiórka artykułów żywieniowych o przedłużonej dacie ważności, jak również środków chemicznych, które zostaną przekazane potrzebującym parafianom. Akcja potrwa do 19 grudnia.

Warto nadmienić, że po obchodach Światowego Dnia Ubogich w Katowicach, przy katowickiej parafii funkcjonuje również Lodówka Miłosierdzia, gdzie na bieżąco można znaleźć artykuły spożywcze.

(pg/zdj. OMI Katowice)


30 listopada 2021

BISKUP Z KINGSTON, ŚWIADEK CUDÓW, JAKICH DOKONAŁ DOBRY BÓG PRZEZ POSŁUGĘ TYCH PRACOWNIKÓW APOSTOLSKICH, ZECHCIAŁ ICH WEZWAĆ DO SWOJEJ DIECEZJI

W ciągu trzech lat misja kanadyjska rozwinęła się w zadziwiający sposób, ponieważ miejscowi biskupi uświadomili sobie misyjny potencjał oblatów. Nadszedł czas, aby wyznaczyć kompetentnego oblata, który będzie koordynował sytuację. Założyciel wybrał ojca Guiguesa, który cieszył się wielkim szacunkiem biskupa Grenoble, w którego diecezji pracował. Eugeniusz napisał do tego biskupa, aby przekazać mu tę wiadomość w dyplomatyczny sposób. Czyniąc to, daje dobry przegląd pracy misyjnej oblatów w Kanadzie.

Ekscelencja wie o całym dobru, jakiego dokonały drogie dzieci Księdza Biskupa, oblaci Maryi Niepokalanej w obszernej diecezji Montrealu, i Ksiądz Biskup za to błogosławił Pana. Z nową pociechą więc dowie się Ksiądz Biskup, że przed nimi otwarły się inne regiony. Biskup z Kingston, świadek cudów, jakich dokonał dobry Bóg przez posługę tych pracowników apostolskich, zechciał wezwać ich do Bytown, miasta w jego diecezji, w którym znajdują się Dzicy. Tam powierzył im misję. Jednocześnie zlecił im zaopatrzenie w dobra duchowe tych, których w tym kraju nazywa się drwalami. Są to skupiska trzystu, czterystu osób rozproszonych w ogromnych lasach tej części nowego świata, gdzie ci biedni chrześcijanie spędzają od sześciu do ośmiu miesięcy, zajęci eksploatacją tych lasów bez żadnej pomocy religijnej, która by im pomogła ustrzec się przed nieodłącznymi niebezpieczeństwami tego życia koczowniczego i rozproszonego...

Wobec takiego stanu rzeczy czuję się zmuszony wysłać tam człowieka zdolnego, który ma moje pełne zaufanie, aby mógł zorganizować właściwą Zgromadzeniu usługę w różnych powierzonych mu posługach i w różnych miejscach, które uzna za odpowiednie, aby tam go osiedlić. Tą osobą może być tylko o. Guigues. Ekscelencja zna jego zdolności i jego poświęcenie. Myślę, że ojcowska miłość, jaką Ekscelencja darzy rodzinę, której sprawami zawsze się zajmował, spowoduje, że Ksiądz Biskup zgodzi się z tym wyborem, tym bardziej że diecezja Księdza Biskupa nie ucierpi na krótkiej nieobecności o. Guigues’a, ale jednak kilkuletniej…

 List do biskupa Grenoble Philiberta de Bruillarda, 24.05.1844, w: EO I, t. 1, nr 35.


Spotkanie komisji misjonarskiej

Przy pomocy łączy internetowych odbyło się spotkanie komisji misjonarskiej. Koordynuje ona działalność duszpasterską misjonarzy ludowych (rekolekcjonistów) Polskiej Prowincji. W spotkaniu gościnnie uczestniczył Koordynator Medialny Polskiej Prowincji. Wśród tematów dyskusji pojawiła się kwestia nowej witryny internetowej, w której ujęta będzie posługa kaznodziejska oblatów.

Misjonarze zastanawiali się ponadto nad zmieniającą się sytuacją duszpasterską, rosnącą potrzebą głoszenia misji parafialnych, ożywiania wiary oraz budowania wspólnoty Kościoła niemalże od nowa po czasach pandemii.

Komisje w strukturze Polskiej Prowincji pełnią rolę doradczą dla prowincjała z jego radą.

(pg)


Ile kalorii mają śląskie "oblaty"?

"Śląskie oblaty" to tradycyjne okrągłe wafle o średnicy 10-20 cm. Trzymilimetrowe wypieki kuszą swoim chrupką, delikatną konsystencją oraz niepowtarzalnym smakiem. Wytwarzane na Śląsku co najmniej od XIX wieku. Jedna porcja zawiera 17 kcal, 0,11 g tłuszczu, 3,69 węglowodanów i 0,42 g białka. Kto nigdy nie spróbował "Śląskich oblatów", niech po prostu żałuje... Ale nie zamierzamy rozpisywać się o tradycyjnych wypiekach.

(zdj. P. Gomulak OMI)

"U oblat" - najstarszy dom zakonny Polskiej Prowincji

W świadomości mieszkańców Lublińca oblacki klasztor i parafia przy ul. Piłsudskiego to po prostu "U oblat".

- Gdzie idziesz dziś na Mszę świętą?

- Do oblat.

Powstanie domu zakonnego w Lublińcu wiąże się z początkami Polskiej Prowincji. Po odzyskaniu prze Polskę niepodległości w 1918 roku polscy misjonarze oblaci, którzy dotychczas pracowali w innych prowincjach Zgromadzenia, szczególnie wśród Polonii w Kanadzie i Niemczech, powrócili do ojczyzny z zamiarem stworzenia polskiej prowincji zakonnej. Podstawową troską pionierów była animacja powołaniowa, aby do Zgromadzenia zgłaszali się nowi kandydaci, gwarantując późniejsze duszpasterskie jego funkcjonowanie. W 1920 roku w Krotoszynie powstaje pierwszy polski juniorat, w którym młodzieńcy myślący o życiu zakonnym jednocześnie zdobywali wykształcenie. Jednak wobec bardzo dużej liczby chętnych, dotychczasowy kompleks okazał się niewystarczający.

Zakład wychowawczy im. Franciszka Grotowskiego w Lublińcu, który zakupili misjonarze oblaci (zdj. kronika domowa)

Pod koniec 1921 roku o. Teofil Nandzik OMI przybywa do Lublińca na Górnym Śląsku. Znajdował się tutaj obiekt wystawiony na sprzedaż, który mógł sprostać wymaganiom lokalowym. W latach 1848-1922 funkcjonował tutaj Zakład Wychowawczy im. Franciszka Grotowskiego. Grotowski był sędzią, pochodził ze zniemczonej szlachty śląskiej. Umierając bezpotomnie, przekazał większość swego majątku na budowę i utrzymanie zakładu wychowawczego dla sierot. Do wybuchu I wojny światowej przez jego mury przeszło ponad 900 wychowanków.

23 lutego 1922 roku misjonarze oblaci zakupili budynki wraz z rozległym terenem. Miesiąc później przybywa tutaj pierwsza grupa juniorów z Krotoszyna. Budynek w Lublińcu domagał się pewnych modyfikacji, aby zaspokoić wymogi funkcjonowania szkoły oraz życia zakonnego miejscowej wspólnoty. Naglącą potrzebą było wybudowanie dużej kaplicy. W latach 1925-1930 do bryły zakupionego budynku oblaci dobudowali dwa skrzydła. Znalazły się w nich: kaplica pw. św. Stanisława Kostki, sala teatralna, refektarz, sale wykładowe i sypialnie juniorów. W latach 30. XX wieku liczba uczniów lublinieckiego junioratu wynosiła blisko 300. Lubliniecki klasztor był świadkiem wzrastania do świętości najpierw bł. Józefa Cebuli OMI, a potem Sługi Bożego Alfonsa Mańki OMI.

Dobudowane przez oblatów skrzydła klasztoru. We wschodnim znalazła się m.in. kaplica domowa - dzisiejszy kościół parafialny (zdj. kronika domowa)

Wysokokaloryczne duszpasterstwo śląskich "oblat"

Szeroki wachlarz dziłalności duszpasterskiej oblatów w Lublińcu pośrednio związany jest z wydarzeniami, jakie dokonywały się na ziemi lublinieckiej. Podczas okupacji hitlerowskiej, w 1941 roku utworzono przy kaplicy juniorackiej kuratelę parafialną, którą objęli misjonarze oblaci z Prowincji Niemieckiej. Było to podyktowane troską, aby lubliniecki klasztor nie został zagrabiony. Jednocześnie data 21 listopada 1941 roku stała się początkiem funkcjonującej do dziś parafii. Polscy oblaci, którzy nadal przebywali w klasztorze, rozpoczęli szeroko zakrojoną pomoc duszpasterską w okolicznych parafiach. Do dnia dzisiejszego okoliczni duszpasterze chętnie korzystają ze wsparcia miejscowej wspólnoty zakonnej.

Drugim trudnym okresem były czasy komunizmu. W 1950 roku w ramach przejmowania przez reżim majątków kościelnych, odebrano oblatom ogród, pola uprawne, warsztaty oraz zabudowania gospodarcze. Dwa lata później zostanie zamknięte Niższe Seminarium Duchowne. W jego murach komuniści utworzyli Zakład dla Głuchoniemych, który funkcjonował aż do 1999 roku. Opiekę duszpasterską sprawowali w nimi oblaci z miejscowej wspólnoty. Dopiero w 2000 roku misjonarze odzyskali zagrabione przez państwo budynki i tereny. Zachodnie skrzydło zostaje użyczone Zespołowi Szkół im. św. Edyty Stein - oblaci pełnią w szkole funkcję prefektów, a w budynkach gospodarczych znalazły swoją siedzibę: Klub Seniora oraz Środowiskowy Dom Samopomocy. Tak było do 2020 roku, 24 września pożar strawił zachodnie skrzydło klasztoru, które w konsekwencji musiało zostać rozebrane. Dawne budynki gospodarcze oraz salki parafialne zostały tymczasowo użyczone szkole katolickiej, a funkcjonujące tutaj do tej pory instytucje znalazły siedziby w innych lokalizacjach miasta.

Lubliniecki klasztor w 2016 roku (zdj. profil społecznościowy/M. Zawadka)

Oprócz działalności parafialnej, lublinieccy oblaci podejmują duszpasterstwo specjalistyczne: kapelanie w Szpitalu Powiatowym oraz w Wojewódzkim Szpitalu Neuropsychiatrycznym w Lublińcu, posługują w zakładzie karnym dla kobiet czy ośrodku wychowawczym dla upośledzonych i osieroconych dzieci. Opieką duszpasterską obejmują również wspólnotę zakonną sióstr elżbietanek. Przez wiele lat lubliniecki klasztor był jednym z najbardziej prężnych ośrodków działalności misjonarzy ludowych. Zakonnicy głosili misje parafialne, rekolekcje, kazania tematyczne nie tylko na obszarze całego Śląska, ale również w całej Polsce. Działalność kaznodziejska wypływała z pierwszego zadania oblackiego charyzmatu. Od 2020 roku w domu lublinieckim rezyduje oblat odpowiedzialny za obecność Polskiej Prowincji w przestrzeni medialnej. To również ważny dla prowincji wymiar działalności misjonarskiej, związany ze zmieniającymi się czasami i rozwojem środków masowego przekazu, szczególnie w przestrzeni Internetu.

Parafia ma ściśle charyzmat oblacki

Zbliża się jubileusz 100. lecia obecności Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej w Lublińcu. Wpisuje się w niego również 80. lecie parafii pw. św. Stanisława Kostki.

Kiedy popatrzymy na obecność oblatów w Lublińcu przez upływające 100 lat i też obecność w życiu duszpasterskim, zobaczymy, że jest to chyba placówka, która w Polsce spełnia największy wachlarz posług, które oblaci zawsze prowadzili - wyjaśnia o. Tomasz Woźny OMI, proboszcz lublinieckiej parafii - Oprócz duszpasterstwa parafialnego jest też troska o młodzież, o ubogich i jest też kwestia szkolnictwa, bo jako parafia opiekujemy się szkołą katolicką. I oczywiście Przyjaciele Misji oblackich, którzy swoją modlitwą i ofiarą wspomagają dzieło misyjne Kościoła. Jesteśmy otwarci, nie zamknięci, przykładem tego może być wielość grup parafialnych - każdy wierny, w oparciu o swoje potrzeby i możliwości, może zaangażować się w życie wspólnoty parafialnej.

Jedną z inicjatyw duszpasterskich, cieszących się wielkim zainteresowaniem, są Zaduszki Muzyczne "U oblat" (zdj. P. Gomulak OMI)

Szczególna otwartość lublinieckich duszpasterzy oraz ich zapał misjonarski przynosi owoce w postaci wielu powołań kapłańskich i zakonnych, które na przestrzeni lat rodziły się w parafii. Na Msze święte do "oblat" przyjeżdżają także ludzi spoza Lublińca.

Do Lublińca przyjechałem w 1947 roku, byłem rok w junioracie - wspomina najstarszy oblat z lublinieckiej wspólnoty, o. Brunon Wielki OMI - Potem przyjechałem w 1954 roku jako neoprezbiter i zarazem duszpasterz głuchoniemych w obydwu zakładach, to było siedem lat. Następnie posyłano mnie tu i tam, wróciłem po 17 latach na proboszcza i superiora. W ostatnich dniach listopada ubiegłego roku przyszedłem tu już po COVIDzie i ucieszyłem się, że mogę tutaj spędzać moje lata starcze. Miłe jest to, że część parafian mnie rozpoznaje - dodaje oblat, który należy obecnie do oblackiej infirmerii.

Lubliniecki brat Dolindo

W 2015 roku najwyższa kondygnacja lublinieckiego klasztoru została przekształcona w oblacką infirmerię. To miejsce, gdzie kierowani są misjonarze obłożnie chorzy albo w terminalnym stanie, którym lokalne wspólnoty zakonne nie są w stanie zapewnić odpowiedniej opieki. Odpowiedzialnym za funkcjonowanie tego dzieła jest br. Krzysztof Fijałek OMI, zwany "bratem Dolindo". Przydomek związany jest z operatywnością brata zakonnego, która bardzo często ujmowana jest w proste zdanie:

Krzysiu, ty się tym zajmij!

br. Krzysztof Fijałek OMI (zdj. P. Gomulak OMI)

W oblackiej infirmerii posługuje obecnie trzech oblatów-braci zakonnych. Obok br. Krzysztofa jest jeszcze brat Adam i Jakub. Nocne i dzienne dyżury to zapewnienie starszym oblatom odpowiedniej opieki, pomoc w codziennych czynnościach, podawanie leków oraz towarzyszenie. W pewnym sensie infirmeria tworzy osobną wspólnotę - z własnym rytmem dnia, modlitw, codziennej Eucharystii, ale włącza się także w życie lokalnej wspólnoty. Jest to możliwe dzięki posłudze braci zakonnych i ich dyspozycyjności. Od strony medycznej starsi i schorowani oblaci są objęci opieką lekarską oraz pielęgniarską.

Lubliniecki dom zakonny jest szczególnym miejscem, gdzie życie przeplata się ze śmiercią. Czynne duszpasterstwo i duszpasterstwo modlitwy - choć dzielą je kondygnacje budynku, tworzą duchowo wysokokaloryczną mozaikę posługi misjonarza oblata. Odchodzenie do wieczności kolejnego oblata dokonuje się w rodzinie, we wspólnocie.

W przyszłym roku lubliniecki klasztor obchodzić będzie 100. lecie swego istnienia. Główne celebracje zaplanowano na niedzielę Bożego Miłosierdzia - 24 kwietnia 2022 roku. Nie jest to przypadkowa data. Jubileusz klasztoru to nie tylko kwestia murów i historii. To przede wszystkim wymiar ewangelicznego zaczynu, który wciąż przez minione stulecie wzrasta.

(pg)


Arktyka. Młodzi nie pamiętają życia w igloo

Tradycyjny model wielodzietnej rodziny w Arktyce ulega przeobrażeniu. Dawniej pół-nomadyczną wioskę igloo stanowiła bliższa i dalsza rodzina. Ona pomagała przetrwać w tych warunkach.

Misja Matki Bożej Śnieżnej w Naujaat, w Kanadyjskiej Arktyce, liczy ok. 900 osób, cała wioska to około 1200 osób. W 2020 r. ochrzciłem tutaj 36 noworodków i pobłogosławiłem siedmiu parom małżeńskim, głównie w wieku ok. 25 lat. W tym samym roku pochowałem tylko dwie osoby, obie z Kościoła anglikańskiego, ale osobiście asystowałem przy pochówku. Ze względu na pandemię minister anglikański nie był w stanie dolecieć. Na podstawie chociażby tych danych widać wyraźnie, że przyrost naturalny wśród Inuitów jest bardzo wysoki, a rodziny są bardzo liczne. Można powiedzieć, że wielodzietna rodzina tutaj to taka, w której dzieci jest powyżej siedmioro. Nikt jednak nie używa na tym terytorium terminu „rodzina wielodzietna”, gdyż jest to tutaj model normalnej rodziny.

Rodzina i Arktyka

Rodzina, jako jednostka społeczna, poprzez tysiąclecia związana była i nadal wiąże się z możliwością przeżycia w tym podbiegunowym terenie. Osoba żyjąca samotnie nie była w stanie zapewnić sobie wszystkiego, co potrzebne do przeżycia. W nie tak dawnej jeszcze przeszłości każda rodzina stanowiła odrębną osadę, która była samowystarczalna. Mężczyzna zajmował się polowaniem, przechowywaniem jedzenia i wyrobem sprzętu domowego. Kobieta zajmowała się dziećmi, produkcją ubrań ze skór i przygotowywaniem jedzenia. Starsi pomagali na wiele sposobów, ale przede wszystkim byli nauczycielami i sędziami – oczywiście w nieco innym sensie niż to sobie dzisiaj wyobrażamy. Również obecnie role mężczyzn, kobiet i starszych w rodzinie są podobne. Nadal jest wiele tradycyjnych rodzin, w których kobieta zajmuje się głównie dziećmi i szyciem ubrań, a mężczyzna polowaniem, łowieniem ryb, utrzymywaniem w dobrym stanie sprzętu myśliwskiego i pojazdów takich jak skuter śnieżny i quad. Oczywiście zmiana stylu życia w drugiej połowie XX w. wprowadziła wiele zmian również do życia rodzinnego w Arktyce. Zmiana trybu życia z półnomadycznego na osiadły, zgromadzenie wielu rodzin w jedną wioskę zamiast mieszkania w kilku osadach, zatrudnienie w wiosce oraz w kopalniach zamiast całkowitej zależności od polowania – myślę, że to największe zmiany, które wpływają na życie tutejszych rodzin.

Ojciec Daniel z Innuitami (arch. D. Szwarca OMI)

Problemy młodego pokolenia

Dzisiaj jednak dorasta już pokolenie, które nie pamięta absolutnie życia w igloo i małych rodzinnych osadach. Młode pokolenie nie jest już tak bardzo narażone na szok kulturowy wiążący się ze zmianą trybu życia, który był tak bardzo wielkim wyzwaniem dla jego rodziców. Dzisiaj wśród głównych wyzwań należy wymienić bardzo wiele negatywnych czynników przyniesionych tutaj przez cywilizację śmierci i liberalną ideologię. Inuickie terytorium Nunavut jest częścią Kanady, państwa przesiąkniętego liberalizmem. Służba medyczna i edukacja są ściśle kontrolowane przez kanadyjski rząd. Jest to poważne wyzwanie dla głoszenia Ewangelii. Odkąd wprowadzono edukację seksualną i dodatkowe zajęcia z „ekspertami” od tejże edukacji, coraz więcej młodych ludzi w okresie dojrzewania ma zaburzenia tożsamości płciowej. Jako duszpasterz i spowiednik z kilkunastoletnim stażem mogę potwierdzić, że jest wiele samobójstw, depresji.

Polowanie na wieloryba (arch. D. Szwarca OMI)

Za dużo dzieci

Również kanadyjska służba zdrowia służy bardziej rozbijaniu rodziny niż jej dobru. Młodym dziewczynom wmusza się wręcz stosowanie środków antykoncepcyjnych. Po pozytywnym wyniku testu ciążowego kobietę w pierwszej kolejności pyta się o to, czy chce mieć aborcję. Nagminne jest również proponowanie kobietom podwiązania jajników. W zeszłym tygodniu przyszła do mnie 28-letnia kobieta, która urodziła już 9 dzieci (dwa razy bliźnięta), i z wielkim zaniepokojeniem powiedziała, że ma dylemat, czy iść na zabieg podwiązania jajników. Mówiła, że za każdym razem przy porodzie lekarz proponuje jej ten zabieg. Również niektórzy starsi podpowiadają jej, by tak zrobiła. Z wielką radością przyjęła moje wyjaśnienia poparte Biblią, słowem Bożym i nauczaniem Kościoła o tym, jak wiele szkód taki zabieg wyrządza. Powiedziałem jej, że w tej sprawie nie musi kierować się sugestią lekarzy pielęgniarek czy nawet starszych.

Niestety, te przykłady pokazują, jak bardzo destrukcyjne ideologie liberalne wkroczyły już w nasze misje na dalekiej Północy. Kościół tutaj, jak też w wielu innych miejscach na świecie, pozostaje dziś jedyną ostoją rodziny. Oczywiście sytuacja mieszkaniowa, kwestia pracy i zdobywania jedzenia, relacje małżonków i rodziców z dziećmi również są czymś niezmiernie ważnym i godnym uwagi, jak i troski duszpasterskiej. Najważniejszą sprawą, w którą powinien być zaangażowany Kościół w naszych czasach jest ratowanie tego fundamentu i modelu rodziny. Ratowanie relacji męża z żoną oraz przyjęcie i wychowanie przez nich dzieci.

Tekst pochodzi z "Misyjnych Dróg"

(pg)


29 listopada 2021

SPOWIEDNIK ANGLOFOŃSKICH NOWICJUSZY

Ojciec Casimir Aubert był jednym z młodszych oblatów, bardzo bliskim Założycielowi, który polegał na nim w wielu sprawach. Obecność oblatów na Wyspach Brytyjskich została zapoczątkowana przez Ojca Daly'ego, który nie był oblatem zbyt długo i brakowało mu doświadczenia. Eugeniusz wysłał więc starszego i bardziej wykwalifikowanego o. Auberta, aby przejął na jakiś czas obowiązki. Do rozwiązania było kilka problemów i teraz Aubert powrócił do Francji.

Mój drogi synu, niech Bóg będzie błogosławiony, jesteś oto w miejscu odpoczynku po bardzo długiej pielgrzymce. Teraz mamy spokojne serce. Również nie miałem żadnych wyrzutów z powodu tej podróży, obojętnie jak długa i kosztowana mogłaby być. Po tak długotrwałym zawodzie nie trzeba było nic więcej, aby się uspokoić.

Po przybyciu do wspólnoty w Osier został poproszony o pełnienie funkcji tymczasowego mistrza nowicjuszy, ale nie zgodził się - ale miał możliwość spędzenia trochę czasu z czterema nowicjuszami, których przysłał z Wysp Brytyjskich.

Przybywając do l’Osier, bardzo dobrze zrobiłeś. Nie mogłeś, pomimo próśb, jakie można było ci przedkładać, mianować siebie mistrzem nowicjuszów w domu, w którym każdy jest na swoim miejscu. Niemniej jednak tak długo będziesz mógł spowiadać angielskich nowicjuszów, aż w wystarczającym stopniu nie nauczą się francuskiego, aby skorzystać z prowadzenia mistrza nowicjuszów.

Trzy dni później, Eugeniusz, pośród licznych obowiązków, wciąż próbuje dokończyć list.

Znika miłosierdzie, nie ma możliwości, aby dokończyć ten list, muszę go opieczętować, abyś nie był zmartwiony opóźnieniem, które zbyt się przeciąga. Ściskam cię z całego mego serca i pozdrawiam czterech Irlandczyków, polecając im wykorzystanie końcówki nowi­cjatu, jaki odbędą. Żegnaj.

List do ojca Casimira Auberta, 21.03.1844, w: EO I, t. III, nr 6.

Trzech z tych czterech Irlandczyków będzie wspaniałymi misjonarzami oblatami - jeden na Cejlonie, jeden w Kanadzie i jeden w przyszłej Prowincji Anglo-Irlandzkiej. To pokazuje, jak zakorzeniał się i rozprzestrzeniał charyzmat Eugeniusza de Mazenoda.

 


Sopot: Pamięć o oblacie, który organizował parafię Najświętszego Serca w Sopocie

Z inicjatywy proboszcza parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Sopocie odbyła się modlitwa w intencji prezbiterów spoczywających na pobliskim cmentarzu. Celebracja, w której uczestniczyli kapłani dekanatu sopockiego, miała w tym roku wyjątkowe znaczenie. Ks. Mirosław Gawron zaprosił zebranych do szczególnej pamięci o śp. o. Jerzym Machoniu OMI, który był pierwszym organizatorem ośrodka duszpasterskiego przy ulicy Malczewskiego w Sopocie. Został tu skierowany przez prowincjała – o. Bronisława Wilkowskiego OMI. Uroczystość miała szczególny charakter, bowiem pod pamiątkową tablicą umieszczono ziemię z grobu zmarłego oblata w austriackim sanktuarium Maria Taferl. Misjonarzy oblatów reprezentowali: o. Wojciech Popielewski, który wygłosił kazanie podczas Mszy świętej, oraz o. Piotr Jasionowski OMI.

Prowincjał Bronisław Wilkowski OMI najpierw przysłał do Gdańska o. Mieczysława Cieślika OMI w celu poszukiwania placówki do objęcia przez misjonarzy oblatów. Wobec milczenia kurii biskupiej, oblat udał się do Łeby, aby tam organizować nową wspólnotę parafialną. W tym samym czasie miasto Sopot zaoferowało zakonnikom wypaloną kamienicę w górnym Sopocie, a kuria zaproponowała trzy kościoły do objęcia opieką duszpasterską: kościół św. Franciszka z Asyżu (tzw. Emaus w Gdańsku Siedlcach), poprotestancką świątynię pod Biskupią Górką oraz zniszczony kościół w Jelitkowie. W czerwcu 1946 roku uzgodniono, że oblaci osiądą w Sopocie. We wrześniu przybywa tutaj o. Jerzy Machoń OMI, który organizuje duszpasterstwo w parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa. Ostatecznie oblaci nie pozostali duszpasterzami tej parafii.

o. Jerzy Machoń OMI (1911-1994)

Ojciec Jerzy Machoń OMI, syn Pawła i Franciszki z domu Ryba, urodził się 29 września 1911 r. w Rudzie Śląskiej, w dzielnicy Orzegów, w archidiecezji katowickiej. Do nowicjatu w Markowicach wstąpił 14 sierpnia 1932 r. Tam też 15 sierpnia 1933 r. złożył pierwsze śluby zakonne. Filozofię studiował w Krobi w latach 1933-1935, a teologię w Obrze w latach 1935-1939. Profesję wieczystą złożył w Obrze 15 sierpnia 1936 r., a 12 czerwca 1938 r. również w Obrze otrzymał święcenia kapłańskie z rąk ks. bp. Walentego Dymka. Pierwszą obediencję w 1939 r. otrzymał do Wikariatu Apostolskiego Grouard w Kanadzie, ale wybuch wojny uniemożliwił mu wyjazd. Nie został więc aresztowany 27 stycznia 1940 r. razem z innymi ojcami. Przez 5 lat wojny i jako jedyny polski kapłan miał pozwolenie na pracę duszpasterską w powiecie wolsztyńskim. Obsługiwał około 15 parafii i był w stałym kontakcie z arcybiskupem Dymkiem z Poznania. Ówczesny prowincjał o. Bronisław Wilkowski wysłał o. Jerzego Machonia do Sopotu w celu organizowania parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa. Po pewnym czasie pracy w Sopocie administrator apostolski ks. Andrzej Wronka mianował go wikariuszem w katedrze oliwskiej, a na jego miejsce skierował ks. Franciszka Gruczę, który dotychczas był tam wikariuszem. Po powrocie do Poznania o. Jerzy Machoń pracował jako misjonarz ludowy. W 1947 r. został posłany do Kędzierzyna, a 1952 r. do Wrocławia na Popowice, gdzie podjął się odbudowy klasztoru oraz kościoła św. Jerzego. W 1957 r. przybył do Katowic, gdzie jako ekonom rozbudowywał kościół na Koszutce. Rok później otrzymał nominację na proboszcza w Kędzierzynie. W 1967 r. otrzymał obediencję do klasztoru w Katowicach, a po roku do Bodzanowa, gdzie nadal był misjonarzem. Pobyt w Bodzanowie został przerwany na rok (1981-1982), kiedy był pełnił obowiązki superiora i ekonoma w domu zakonnym w Siedlcach. Od 1982 r. należał formalnie do klasztoru w Bodzanowie, ale faktycznie przebywał w oblackim sanktuarium maryjnym w Maria Taferl w Austrii, gdzie pełnił posługę stałego spowiednika i pomagał w obsłudze licznie przybywających pielgrzymów. Tam zmarł 18 stycznia 1994 r. Ceniono go za gorliwość, cichość i niezwykłą pogodę ducha.

(pg/zdj. parafia NSPJ Sopot)


Byli i ginęli we wspólnocie - rozmowa o błogosławionych oblatach, męczennikach z Hiszpanii

Dziś przypada wspomnienie liturgiczne błogosławionych Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej – męczenników z Hiszpanii. Ponieśli śmierć za wiarę w trakcie wojny domowej (1936-1939). 22 zakonników zostało beatyfikowanych 17 grudnia 2011 roku w Madrycie. Z Małgorzatą Mazur, która prowadzi szkolenia dla młodzieży i dorosłych o błogosławionych męczennikach – rozmawia o. Paweł Gomulak OMI.

Błogosławieni oblaci – męczennicy z Hiszpanii

Dziś w Zgromadzeniu Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej obchodzimy wspomnienie liturgiczne błogosławionych oblatów – męczenników z Hiszpanii. Czy ten dzień jest dla Ciebie wyjątkowy?

Małgorzata Mazur: Tak, zdecydowanie. Już od kilku lat, 28 listopada jest dniem, na który czekam tak, jak w dzieciństwie oczekiwało się na św. Mikołaja.

Z tym, że nie jest to oczekiwanie bierne. Przygotowując się na to wspomnienie, już drugi raz w Katowicach zorganizowaliśmy czuwanie modlitewne poświęcone błogosławionym z Hiszpanii. W tym okresie miewam też okazje do prowadzenia spotkań o historii ich życia i męczeństwa. Już samo przygotowywanie do tych wydarzeń, pozwala mi na nowo się z nimi spotkać. A w dniu samego wspomnienia zawsze najważniejszym punktem dnia jest Eucharystia. Na niej Niebo łączy się z ziemią, więc jest to najlepsze miejsce do wspólnego spotkania i świętowania. No i zawsze w tym dniu jestem w kontakcie z ludźmi, dla których ta historia jest równie ważna jak dla mnie. Nawet jak jesteśmy daleko, bo głównie są to znajomi z Hiszpanii, to wysyłamy sobie życzenia, pozdrowienia. Cieszymy się tym dniem.

Uczestniczyłaś w kongresie o oblackich męczennikach. Jak wspominasz to wydarzenie? Co ich świętość daje Kościołowi?

Faktycznie, miałam okazję uczestniczyć w kongresie „Męczeństwo i Oblacja” w Pozuelo. Pojechałam tam na zaproszenie o. Davida Lópeza OMI – obecnie największego znawcy od hiszpańskich męczenników. Był to dla mnie niezwykle ważny czas, który umocnił moje pragnienie życia charyzmatem św. Eugeniusza. Owocem tego wyjazdu są m.in. spotkania oblackie, jakie organizujemy w naszej parafii w Katowicach.

Małgorzata Mazur podczas sympozjum w Pozuelo (zdj. archiwum prywatne)

Co ich świętość daje Kościołowi? Hmm.. uważam, ze najpierw warto odkryć to, co ich świętość daje nam jako rodzinie oblackiej. W ich historii niezwykle wymownym znakiem jest to, że byli i ginęli we wspólnocie: klerycy, bracia zakonni, neoprezbiter, formator, superior, prowincjał i jeszcze świecki pośród nich. W tych ostatnich dniach, kiedy zakazano im życia we wspólnocie i ukrywali się w różnych miejscach Madrytu, ojcowie z narażeniem własnego życia przemieszczali się między różnymi kryjówkami, by nieść pociechę współbraciom i mimo wszystko być razem. Myślę, że trwanie we wspólnocie (parafialnej, zakonnej, małżeńskiej) i zachowywanie wzajemnej miłości to jest to czego możemy się od nich uczyć. Ale też szanowania różnorodności, jaką mamy w Kościele, w rodzinie oblackiej. Każdy z męczenników był zupełnie inny, mieli różne charaktery, odmienne zainteresowania. Tak i każdy z nas ma do wykonania inne zadanie, posiadamy różne talenty, ale będąc razem, współpracując wzajemnie, możemy uczynić więcej dla ewangelizacji ubogich, nieznających Chrystusa.

Co inspiruje Ciebie w postaciach tych zakonników?

To co mnie zachwyciło w pierwszym momencie to ich normalność! W tamtych  dniach zamknięcia w klasztorze, oni odczuwali ogromny lęk, superior był tak roztrzęsiony, że nie dał rady udzielić Komunii św. swoim współbraciom. To mi pokazało, ze oni nie byli herosami, ale zwykłymi ludźmi i pomogło zachwycić się ich historią. Potem zaczęłam poznawać poszczególne postacie i każdy z nich inspiruje mnie na swój sposób. Brat Marcelino Sánchez motywuje mnie do bycia wierną swojemu oblackiemu powołaniu, choć w moim przypadku przeżywanego na sposób świecki. Ojcowie Blanco i Vega inspirują mnie troską o podopiecznych. Wiele modlitw za ich wstawiennictwem zanosiłam w intencji ludzi, których Pan Bóg dawał mi „pod opiekę”. Młodzi klerycy, których marzenia i życie zostały brutalnie przerwane, motywują mnie do wsłuchiwania się w pragnienia swojego serca, pójścia za nimi i przyjmowania tego, że Pan Bóg może mieć inny plan na ich realizację, niż ja sobie to założyłam.

Męczennicy są dla mnie ogromnym wsparciem. Dobrze mieć taką armię orędowników w Niebie.

Prowadzisz szkolenia dla różnych grup wiekowych o błogosławionych oblatach. Co najbardziej porusza słuchaczy w historii ich życia?

Pierwsze to ich młody wiek i odwaga. To, że nie uciekli i pomimo ogromnego cierpienia pozostali wierni swoim wartościom i wierze. Jest to dla młodych  motywacją do pogłębienia własnej wiary i zdystansowania się od komentarzy, jakie słyszą na co dzień, gdy przyznają się do „chodzenia do kościoła”.

Dla dorosłych uczestników spotkań poruszająca jest droga jaką poszczególni męczennicy przeszli, zanim byli gotowi na oddanie swego życia. Bóg przygotowywał tych mężczyzn do ostatecznej oblacji poprzez różne trudne sytuacje życiowe.

Poznając ich historie i różnego rodzaju zmagania dorośli mogą spojrzeć także na swoje trudne życiowe chwile jako na część drogi do ostatecznego celu, jakim jest Niebo.

Oczywiście dla małżonków i rodziców najbardziej poruszająca jest historia Cándido Castána – świeckiego, ojca rodziny, który wraz z oblatami poniósł śmierć męczeńską.

Ostatnie dni życia męczenników i walka ojców oblatów by pozostać we wzajemnej relacji między sobą i z podopiecznymi, przypomina nam, co jest w życiu ważne i jak istotne są drobne, codzienne gesty miłości.


Dziś wyjeżdżają do Ghany - wczoraj pobłogosławił ich superior generalny

Superior generalny, o Louis Lougen OMI, udzielił im błogosławieństwa krzyżem misyjnym św. Eugeniusza. Celebracja wpisała się w odbywającą się w Rzymie sesję dla wyższych przełożonych (z Polskiej Prowincji uczestniczy w niej wikariusz prowincjalny – o. Józef Wcisło OMI). Wśród pionierów misji w Ghanie jest Polak – br. Rafał Dąbkowski OMI, który będzie ekonomem nowej wspólnoty.

Otwarcie nowej wspólnoty w Ghanie planowane jest przed 11 lutego 2022 roku.

Zobacz: [O nowej misji oblackiej w Ghanie – rozmowa z br. Rafałem Dąbkowskim OMI]

(pg/omiworld)