Obra: Trwa 35. Zjazd Niniwy [galeria]

W święto niepodległości w obrzańskim klasztorze rozpoczęło się 35. spotkanie młodzieży związanej z oblackim duszpasterstwem „Niniwa”. Do Wyższego Seminarium Duchownego Misjonarzy Oblatów MN przyjechało ponad 100 młodych ludzi. Uczestników przywitał o. Tomasz Maniura OMI – Prowincjalny Duszpasterz Młodzieży. Następnie konferencję o filarach oblackiego duszpasterstwa wygłosił o. Patryk Osadnik OMI – asystent w Sekretariacie Powołań. Pierwszemu spotkaniu towarzyszyła duża dawka emocji, śpiewu i tańca.

W piątek Mszy świętej dla uczestników przewodniczył prowincjał Polskiej Prowincji – o. Paweł Zając OMI. Młodzież miała okazję wysłuchać konferencji na temat znaczenia snu oraz wewnętrznej walki biblijnego Jonasza – wygłosił ją o. Łukasz Krauze OMI – prefekt studiów obrzańskiego scholastykatu.

(pg/zdj. niniwa.pl)


Poświęcenie kaplicy w domu generalnym w Rzymie - archiwalne zdjęcia

12 listopada przypada w Zgromadzeniu liturgiczna rocznica poświęcenia kaplicy w domu generalnym w Rzymie oraz wszystkich naszych kaplic i oratoriów. Faktycznie, kaplica w Rzymie została konsekrowana 10 listopada 1950 roku przez abp. Luigiego Traglia – wikariusza biskupa Rzymu. Umieszczono w niej srebrny relikwiarz zawierający relikwie: św. Stefana I – papieża i męczennika, św. Pankracego – męczennika, a także świętych wyznawców: Karola Boromeusza i Alfonsa Liguoriego. Modlitwę przed zamkniętymi jeszcze drzwiami w kaplicy domu generalnego poprzedziła uroczysta procesja z relikwiami, która odbyła się w ogrodach oblackiego domu zakonnego.

Pierwszą Mszę świętą odprawił bp Tomasz Cooray OMI z Colombo, dokonał także konsekracji ołtarza. Jako wyraz łączności domu generalnego z pierwszym klasztorem Zgromadzenia, na ścianie kaplicy wmurowano kamień z Kościoła Misji w Aix, który do Rzymu przywiózł o. Kajetan Drago OMI – pierwszy superior domu przy via Aurelia.

(pg/Postulatio OMI/zdj. archiwum domu generalnego/Postulatio OMI)


Karol Lipiński OMI (Syberia) - Do najbliższego księdza mam 150 km [rozmowa]

Przeszedłem różne etapy życiowe i na różne sprawy patrzę inaczej. Tu potrzeba wiele cierpliwości, akceptowania zastanej sytuacji. Muszę starać się zrozumieć kontekst, w  jakim wzrastali ci ludzie czy historię miejscowości. Nie można ostrzej do nich mówić, trzeba serdecznie, bo się wycofają – do tej pory cały czas ktoś ich atakował. Gdy ktoś na drodze chce zatrzymać się i porozmawiać, a w uszy mróz szczypie, to trzeba rozmawiać. I wiele się modlić – mówi o. Karol Lipiński OMI.

O żartach z biskupem, zmarzniętych uszach i telefonowaniu z cmentarza z misjonarzem z Wierszyny na Syberii rozmawia Marcin Wrzos OMI.

Marcin Wrzos OMI: Od ilu lat Ojciec pracuje w Rosji?

Karol Lipiński OMI: – Bardzo długo, bo już dwunasty rok. Jestem najdłużej pracującym księdzem w Wierszynie.

Wyjechał Ojciec na Syberię na emeryturze. Niektórzy marzą o spokojnym życiu emeryta w cichym klasztorze…

Rzeczywiście wyjechałem po siedemdziesiątce – trochę przypadkowo, choć trudno mówić o przypadkach. O Wierszynie słyszałem trzy razy. Najpierw, gdy byłem ekonomem na Św. Krzyżu, odwiedziła nas grupa kolonijna z tej miejscowości. Wówczas przewodniczka grupy, dziś moja sąsiadka, spytała, czy bym tam nie przyjechał, bo nie mają księdza. Odpowiedziałem: „może”. Kolejny raz pytał biskup z Irkucka, Cyryl Klimowicz, też na Św. Krzyżu. Znów powiedziałem: „może”. Trzeci raz, już jako emeryt mieszkający w Kodniu, pojechałem do znajomego w Terespolu na obiad. Zadzwonił biskup Cyryl. Zażartowałem wówczas: „a może biskup by mnie przyjął?”. Okazało się, że w Wierszynie nadal nie ma księdza. Pojechałem.

Zobacz: [Rosja: Do -20 stopni misjonarz chodzi w krótkim rękawie - wideo]

Wierszyna to…

Wioska zamieszkała przez Polaków. Leży w największej diecezji świata, 32 razy większej od Polski. W dekanacie irkuckim, do którego należy, parafie są oddalone od siebie nawet o 2000 km. Polacy zostali tu wysłani przez cara, by podnieść kulturę rolną Buriatów – rdzennych mieszkańców tych ziem. To nie byli zesłańcy, ale ludzie szukający chleba. Rok temu nasza wioska obchodziła stulecie przybycia Polaków pochodzących z Małopolski, Kielecczyzny i Zagłębia Dąbrowskiego. Car chciał ich rozproszyć, aby trafili do różnych wiosek. Mieszkańcy Wierszyny nie dali się rozdzielić i dlatego zachował się u nas język polski. Oczywiście na początku Buriaci nie byli z tego zadowoleni. Polacy mieszkali w ziemiankach, sami musieli wykarczować miejsce pod domy, na pola. Od razu wybudowali szkołę i  kościół. Księdza nigdy nie mieli na stałe.

Zachowali wiarę?

Księża byli na Syberii do 1928 r. Po rewolucji październikowej zostali wyłapani. Mieszkańcy wioski spotykali się w kościele na modlitwie, jednak w końcu i tego zabroniono. Komsomolcy chcieli zniszczyć świątynię, ale mężczyźni stanęli w jej obronie. Pierwszy kapłan, dzisiejszy biskup senior diecezji drohiczyńskiej Tadeusz Pikus, odprawił tu Mszę św. po 62 latach, w 1990 r. Potem przyjeżdżali inni. Najdłużej na trzy miesiące.

Jak dziś kształtuje się wiara w Ojca parafii?

Podczas kolędy odwiedziłem 111 rodzin, 9 rodzin nie było w domu. Zatem w wiosce jest 120 rodzin. Chodziłem z  ministrantem, który ma 70 lat. Frekwencja na Mszy św. jest niska. Mieszkańcy Wierszyny nie są nauczeni chodzenia do kościoła, a także modlitwy. Nieraz byli prześladowani za to, że ich dzieci mówiły w szkołach, iż modlą się w domu. Czasem po lekcjach buntowały się, że nie będą się modlić, bo pani w szkole powiedziała, że Boga nie ma. W  ubiegłym roku ochrzciłem pięcioro dzieci. W tym roku będzie sześcioro. Raz na dwa miesiące przyjeżdżają siostry służebniczki starowiejskie, które katechizują w języku rosyjskim.

Zobacz: [Wierszyna: Jesień w pełni, w rozdzielczości 4k - wideo]

A okoliczności przyrody?

Ostatnia zima była łagodna, poprzednie dwie znacznie zimniejsze. Było nawet –50 stopni. W tym roku miałem tylko dwa dni po –42. Średnio zimą jest –30. Przez kilka dni dzieci nie poszły nawet do szkoły. W całej wiosce zasięg komórek jest w jednym miejscu: na cmentarzu. Nie ma dostępu do Internetu.

W 2017 roku w Wierszynie gościł polski Prowincjał. Obchodzono wtedy 25 lat od pierwszej Mszy świętej po zamknięciu kościoła przez komunistów (zdj. archiwum P. Zająca OMI)

Oblaci najczęściej ewangelizują wspólnotowo. Nie czuje się Ojciec czasem samotny?

Czasem tak. Byłbym szczęśliwy, gdyby nas było dwóch–trzech. Mógłby też jakiś oblat pracować w okolicy. Do najbliższego księdza mam 150 km. Staram się być na wszystkich spotkaniach z księżmi. Spotykamy się w Wielki Wtorek, gdyż na święta musimy dojechać do naszych parafii.

Wyjechał Ojciec na Syberię w wieku dojrzałym, z wieloletnim doświadczeniem współorganizatora Kodeńskich Spotkań Ekumenicznych i doświadczeniem duszpasterskim. Czy to pomaga?

Na pewno pomaga i procentuje. Przeszedłem różne etapy życiowe i na różne sprawy patrzę inaczej. Tu potrzeba wiele cierpliwości, akceptowania zastanej sytuacji. Muszę starać się zrozumieć kontekst, w  jakim wzrastali ci ludzie czy historię miejscowości. Nie można ostrzej do nich mówić, trzeba serdecznie, bo się wycofają – do tej pory cały czas ktoś ich atakował. Gdy ktoś na drodze chce zatrzymać się i porozmawiać, a w uszy mróz szczypie, to trzeba rozmawiać. I wiele się modlić. Kłopotem jest alkoholizm. Rozpijano ich, bo lepiej rządzi się ludźmi uzależnionymi. Są pozostałości tego stanu rzeczy. Wiek i doświadczenie pomaga w tej cierpliwości i wyrozumiałości. Młodzi często chcą owoców od zaraz, chcą nawrócić na siłę. Tu trzeba inaczej. Potrzeba wiele modlitwy i zaufania bardziej Bogu niż własnym siłom.

Tekst pochodzi z "Misyjnych Dróg"

(misyjne.pl)


Katowice: Prowincjał polskich oblatów zainaugurował obchody V Światowego Dnia Ubogich

Obchody V Światowego Dnia Ubogich w Katowicach rozpoczęły się od Eucharystii sprawowanej w oblackiej parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa na Koszutce. Modlitwie przewodniczył prowincjał polskich oblatów – o. Paweł Zając OMI. Na początku liturgii zebranych w kościele powitał przełożony miejscowej wspólnoty zakonnej – o. Waldemar Janecki OMI.

Ufamy, że to szczególne wydarzenie przy ołtarzu Jezusa Chrystusa, jak pragnie też Ojciec Święty Franciszek, wzmocni w nas świadomość, iż ubodzy są narzędziem naszego zbawienia – mówił superior oblackiej wspólnoty na Koszutce.

Kiedy Jezus stawia przed oczy uczniów tę prawdę, że ubogich zawsze będą mieli wokół siebie, to to wpisuje się w doświadczenie całej ludzkości, także nasze doświadczenie – mówił w kazaniu prowincjał polskich oblatów – Minęło wiele wieków od tych słów Jezusa, w wielu częściach świata osiągnięto wysoki poziom opieki społecznej, a jednak nieustannie są rzesze ludzi, którzy bardzo konkretnie, bardzo namacalnie przeżywają swoje ubóstwo. I wydaje się, że nie sposób osiągnąć tutaj pełen sukces, nieraz w trosce o ludzi ubogich, z całą naszą wrażliwością serca, możemy mieć wrażenie, że mimo wszystko gdzieś zatrzymujemy się w połowie drogi. Może wiele już ofiarowaliśmy, czy staraliśmy się ofiarować z siebie, a jednak ciągle tak daleka droga do pokonania.

[Jezus] zaprasza nas do dwóch rzeczy. Abyśmy się nie zniechęcali naszą niewystarczalnością i nieustannie podejmowali drogę w kierunku drugiego człowieka, w takiej czy innej formie ubóstwa go dostrzegając. Bo w tym wszystkim tak na prawdę chodzi o wrażliwość serca, aby być na siebie wrażliwymi, nie mieć taniej pociechy, że oto ja komuś coś daję, ale dostrzec to, że ja też potrzebuję otrzymać, potrzebuję być obdarowanym. I w tym wymiarze wszyscy jesteśmy jednością, nie ma mniej lub bardziej ubogich. (…) Także zaprasza nas, abyśmy się nie zniechęcali w tej drodze do Niego, bo wie, że pełnym spełnieniem pragnień naszego serca będzie spotkanie Jego samego, Jezusa Chrystusa, w Jego słowie, w Eucharystii, w Nim samym.

W momencie, kiedy staje nad nami Pan Bóg, kiedy my sami stajemy wobec Boga jako Jego dzieci, myślę, że przestajemy myśleć w kategoriach: kto jest lub kto nie jest ubogi. Wtedy właśnie rodzi się ten cud budowy wzajemnych relacji, które nas wszystkich ubogacają. To jest ta zachęta, także z dzisiejszego słowa Bożego, które w pierwszym czytaniu zwłaszcza tak mocno nas wzywa do tego, abyśmy szukali poznania Boga. Kiedy będzie w nas to poznanie Boga, to jest to kolejna szansa, aby dostrzec w Nim kochającego ojca, a wówczas tak wiele tych spraw ziemskich się zrelatywizuje, przestanie być dla nas ciężarem. Jezus tym bardziej przypomina w Ewangelii o tym, że na ten świat przyjdzie kres, a z perspektywy tego kresu wiele rzeczy się znowu zrelatywizuje: kto był bogaty, kto był biedny. Ostatecznie najważniejsze okaże się znowu po raz kolejny to, jakie z tego świata wynosimy do nieba serce.

Posłuchaj całego kazania o. Pawła Zająca OMI:

Jedną z inicjatyw, jaką oblacka parafia na Koszutce chciała włączyć się w obchody papieskiego Dnia Ubogich, jest uruchomienie Lodówki Miłosierdzia, która stanęła przy wejściu do biura parafialnego.

Po Mszy świętej uczestnicy mogli wysłuchać świadectwa aktora – Lecha Dyblika

(pg)


12 listopada 2021

TAKICH CUDÓW DOKONUJE TYLKO BÓG

Biskup de Mazenod bezapelacyjnie chciał przyjść z pomocą ubogim swojej diecezji. Bez przerwy organizował grupy mające na celu niesienie materialnej i duchowej pomocy najbardziej opuszczonym. Poniżej zamieszczamy przykład zaczerpnięty z jego dziennika:

Wczoraj minął rok jak z dnia na dzień sprowadziłem Siostry Świętego Wincentego à Paulo dla pomocy ubogim w naszych parafiach. Kto powiedziałby mi, że za rok, tego samego dnia, po wielkim gniewie administratorów i sprzeciwie tylu księży osiedlą się, aby podjąć posługę miłosierdzia?

Yvon Beaudoin wyjaśnia, dlaczego Eugeniusz był tak szczęśliwy: 1758 roku siedmiu miłosiernych mężczyzn utworzyło bractwo, aby rozdawaniu jałmużny nadać uporządkowany charakter. To bractwo najpierw osiedliło się w kościele les Accoules (Kalwaria) pod nazwą Matki Bożej Miłosierdzia. To dzieło otrzymywało wiele darowizn, spłaciło wiele przedsiębiorstw i rozdawało wiele jałmużn. W czasie rewolucji dobra te zostały upaństwowione, ale dzieło Grande-Miséricorde ciągle istniało. Dekret królewski z 31 października 1821 roku zreorganizował administrację i nadał mu tytuł biura dobroczynności. W 1843 roku administratorzy chcieli odwołać się do doświadczonych zakonnic. Sprzeciwiał się temu jeden z nich pan Pélissier. Jednak 13 września 1843 roku podpisano porozumienie z Siostrami Szarytkami, które zamieszkały w dwóch domach przy ulicy Fonderie-Viellie.

 Oto jak Pan, który jest władcą serc, odwrócił ich serca, że stali się najpotężniejszymi promotorami dobra, którego nie odważyliby się zamierzać. Siostry zostały przysposobione przez administrację i niebawem wszelkie dobro dokona się dzięki nim, a istniejące ogromne nadużycia zostaną zniszczone. Takich cudów dokonuje tylko Bóg.

Dziennik, 21.01.1844, w: EO I, t. XXI.

Wyrażenie “ogromne nadużycia” odnosi się do sposobu przyznawania rządowej pomocy, która nigdy nie trafiała do ubogich, ale do innych kieszeni. Od teraz ten obowiązek spoczywał na siostrach, zatem ubodzy mogli spodziewać się, że otrzymają pomoc.


Wrocław: Oblaccy klerycy uczestniczyli w inicjatywie "Dzień niepodległości dniem równości"

W święto niepodległości oblaccy klerycy z Obry zagościli we Wrocławiu. Uczestniczyli w wydarzeniu „Dzień niepodległości dniem równości”, jednym z organizatorów był o. Robert Żukowski OMI, kapelan więzienny. Na boisku spotkali się przedstawiciele zawodów wysokiego zaufania społecznego oraz osoby zagrożone wykluczeniem. Ideą wydarzenia było podkreślenie równych szans w życiu codziennym. Rywalizacja sportowa miała również za zadanie zmniejszenie podziałów i różnic społecznych. Drużyny, obok scholastyków oblackich, wystawili m.in.: Straż Pożarna, Monar, mistrzowie Polski osób bezdomnych, byli osadzeni, górnicy czy Towarzystwo Pomocy im. św. Brata Alberta.

(pg/zdj. D. Majcherczak OMI)


Jest decyzja rządowa w sprawie kościoła św. Mikołaja w Kijowie

Jest porozumienie w sprawie odzyskania zabytkowego kościoła pw. św. Mikołaja w Kijowie. Decyzja zapadła pomiędzy Ministerstwem Kultury i Polityki Informacyjnej Ukrainy a wspólnotą rzymskokatolicką, w której posługę pełnią Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej. W myśl porozumienia świątynia ma wrócić do Kościoła najpóźniej 1 czerwca 2022 roku. O decyzji poinformował przełożony oblackiej delegatury na Ukrainie - o. Paweł Wyszkowski OMI.

Umowa o przekazaniu kościoła św. Mikołaja wspólnocie katolickiej (zdj. P. Wyszkowski OMI)

Oznacza to, że 1 czerwca przyszłego roku powinien być decydującą datą w historii legendarnego kościoła św. Mikołaja - dzień, w którym w końcu, dzięki staraniom wielu wiernych, zostanie przywrócona sprawiedliwość historyczna i chrześcijańska świątynia powróci na łono Kościoła - wyjaśnia o. Paweł Wyszkowski OMI - Jednocześnie, zdając sobie sprawę z wszelkich przeszkód i sprzeciwów wobec powrotu kościoła parafialnego, wzywamy wszystkich, którym zależy, do wspólnej modlitwy w intencji sprawy kościoła św. Mikołaja.

Miejscowa oblacka parafia od lat podejmuje wysiłki o zwrot świątyni na rzecz kultu religijnego. Problemem było umiejscowienie w kościele Narodowego Domu Muzyki Organowej i Kameralnej Ukrainy. Dodatkowo 3 września br. w obiekcie wybuchł pożar, spowodowany zwarciem instalacji w organach państwowej sali koncertowej. O zwrot świątyni wspólnocie katolickiej modliło się wielu wiernych na całym świecie, poparcie dla starań wyraziło wielu przedstawicieli władz kościelnych i świeckich.

Zobacz: [Kijów: Widok po pożarze w kościele św. Mikołaja - zdjęcia]

Kościół pw. św. Mikołaja w Kijowie (zdj. archiwum parafii)

Przed oblacką wspólnota parafialną wiele miesięcy oczekiwań, które wiążą się z dopełnieniem wymagań formalnych. Ministerstwo zobowiązało się pomóc w poszukiwaniach nowych pomieszczeń dla Narodowego Domu Muzyki Organowej i Kameralnej Ukrainy. Zostanie przygotowana dokumentacja dotycząca bezpieczeństwa budynku, stanu technicznego, jego wartości kulturowej i historycznej, spisu zabytków w nim się znajdujących i wykaz mienia, które ma być przekazane do użytkowania wspólnocie wyznaniowej. Cała dokumentacja ma być przygotowana najpóźniej do 1 maja 2022 roku. Obiekt musi przejść jeszcze szereg prac naprawczych. Wspólnota parafialna zobowiązała się do przestrzegania ustawy o ochronie dziedzictwa kulturowego jako użytkownik obiektu o znaczeniu państwowym.

Zobacz: [O kijowskim kościele w Parlamencie Europejskim]

Świątynia położona jest w centrum ukraińskiej stolicy. Kościół został wzniesiony w latach 1899-1909 w stylu neogotyckim według projektu Władysława Horodeckiego. Jego budowa została zainicjowana poprzez starania o pozwolenia, które podjął hrabia Władysław Michał Pius Branicki, Powstał z ofiar pieniężnych katolików mieszkających w Kijowie. Społeczność katolicka użytkowała świątynię do 1936 roku, kiedy obiekt został zawłaszczony przez władze radzieckie. Od lat 70-tych w kościele znajduje się sala organowa, urządzona w stylu republikańskim. Nabożeństwa katolickie mogły odbywać się jedynie w czasie, gdy ze świątyni nie korzystali muzycy. W praktyce wspólnota parafialna najczęściej wykorzystywała podziemia. Starania o zwrot świątyni trwają od lat 90-tych, kiedy opiekę nad świątynią objęli misjonarze oblaci. 25 czerwca 2001 roku, podczas swego pobytu w Kijowie, odwiedził to miejsce Jan Paweł II.

(pg)


Daniel Szwarc OMI: Inuici czasem traktują księży jak szamanów [PODKAST]

Dla Inuitów ważne jest to, że jako misjonarze nie przyjeżdżamy po to, żeby zrobić swoje i wyjechać, tylko jesteśmy po to, aby z nimi żyć. To pierwszy element budowania w ich oczach wiarygodności – mówi o. Daniel Szwarc OMI.

Misjonarze oblaci zaczęli pracę w Kanadzie wśród Inuitów już w 1841 r. Ewangelizowali na terenach arktycznych. Kiedy okazało się, że dotarli do ostatniej wioski na północy (od mieszkańców dowiedzieli się, że dalej nikt już nie mieszka) poinformowali papieża, że Ewangelia dotarła na krańce ziemi. Kilkadziesiąt lat później Pius XI nazwał oblatów, także w nawiązaniu do ich arktycznej posługi,, specjalistami od misji trudnych. – Jako oblaci jesteśmy bardzo dumni z tej arktycznej misji. Jest ona w jakimś sensie naszą wizytówką – podkreśla w rozmowie z misyjne.pl o. Daniel Szwarc OMI.

Zobacz: [Biskup i niedźwiedzie polarne za oknem – GALERIA]

Na terenach Kanady Północnej, w wioskach i miasteczkach, zazwyczaj są trzy kościoły: katolicki, anglikański i zielonoświątkowy.

Tam, gdzie pracuję mieszka mniej więcej 1200 osób. Z tego około 75% stanowią katolicy. W niedzielnej mszy św. uczestniczy zazwyczaj 150-200 osób – opowiada ojciec Daniel.

Ciekawostką może być fakt, że społeczeństwo Inuitów jest wyjątkowo młode. Średnia wieku mieszkańców w wiosce, w której pracuje ojciec Daniel jest bardzo niska. – Siedemset osób (z tych 1200) to dzieci i młodzież poniżej osiemnastego roku życia. Przyrost naturalny w tej części Arktyki jest naprawdę imponujący – dodaje misjonarz oblat.

Pobożność Inuitów jest bardzo złożona. Ich wiara, jeśli już ją przyjmą, jest bardzo silna i konsekwentna, ale widać w niej elementy kultury związanej z szamanizmem.

Inuici, którzy przyjęli wiarę katolicką mają przekonanie, że tak, jak kiedyś szaman był od kontaktu ze światem duchowym, tak obecnie jest to ksiądz. Nie zawsze uczestniczą więc w mszy św., nie korzystają z sakramentów. Przychodzą do duchownego dopiero, kiedy się przestraszą, że jakiś mebel w domu się przesunął (śmiech). To ewidentny wpływ kultury, z której wyrastają, więc ocenę tej wiary, ocenę ich serca, trzeba zostawić Panu Bogu – zaznacza polski misjonarz.

Całość rozmowy dostępna poniżej.

(misyjne.pl)


R. Wawrzeniecki OMI - 11 listopadowa refleksja

Nasza polska historia od wieków jest spleciona ściśle z bólem i cierpieniem, a zwłaszcza przez 123 lata zaborczej niewoli. Świętowane dziś wydarzenie odzyskania przez Polskę niepodległości, pokazuje bardzo wyraźnie, że naród zjednoczony z Bogiem i drugim człowiekiem jest w stanie dokonać wielkich rzeczy. Wiedzieli o tym bardzo dobrze nasi ojcowie, kiedy w czasach zaboru wyczekiwali Polski wolnej i niepodległej. Oni czuwali, aby być gotowymi na jej spotkanie i przyjęcie tego wielkiego daru, jakim jest niepodległość. Oni o ten dar się ciągle modlili do Boga i u Niego szukali zawsze nadziei.

(pixabay)

Bł. Stefan kardynał Wyszyński, w odniesieniu do tego dziedzictwa powiedział przed niemalże 50 laty:

Chciejcie to dziedzictwo Narodu uszanować! Otwórzcie mu serca, miłujcie go i brońcie. (…) …wiara i poświęcenie są potrzebne nie tylko na froncie wojennym, lecz także na froncie pracy, obowiązku, zawodu, nauki, codziennego trudu i wysiłku. Ja was pytam, nie czynie wymówek, nie oskarżam, ja tylko pytam: jakiej chcecie Polski? (…) Przemawia do was syn Narodu, który kocha Ojczyznę. A kochać ją, to znaczy miłować wszystko, co Polskę stanowi.

(Warszawa 22.03.1972).

W mojej rodzinie przechowywana jest tradycja, że w Warszawie goście weselni idący na ślubną uroczystość i z niej powracający, rozbrajali zaborczych żołnierzy 10 i 11 listopada, świętując nie tylko rodzinną uroczystość, ale i rodzącą się niepodległość, za którą przez lata wzdychali i tęsknili. To była tęsknota za ojczystą ziemią, z której czasem w okresie zaborów trzeba było uciekać. Ta tęsknota snuła się w głowach na przymusowej emigracji, ale i wypełniała głowy tych, którzy żyli tu na tej ziemi, naszej ziemi, a w swojej codzienności doświadczali nieustannych prześladowań za polskość.

Dowodem i wyrazem tej tęsknoty za wolnością, za wolną Ojczyzną, były powstania narodowe, organizacje emigracyjne, legiony, walka u boku Napoleona… Jednak także szczególnym wyrazem tej tęsknoty była rozbrzmiewająca z wielu ust modlitwa „Przed Twe ołtarze, zanosił błaganie, Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie” (A. Feliński, „Boże coś Polskę”). Ze wszystkich „świątyń, chat i pół” (Maria Konopnicka, „Rota”) wznosiła się modlitwa do Boga o wolność.

(pixabay)

Przyszedł wreszcie rok 1918, kiedy to po 123 latach niewoli Polska zmartwychwstała. Dziś obchodzimy 103. rocznicę tego wielkiego wydarzenia. Chcemy dziękować Bogu za naszą niepodległą Ojczyznę, za wolność, za to że możemy żyć w Polsce, która widnieje na mapach Europy i świata. Chcemy dziękować za tych wszystkich, którzy wywalczyli nam tę niepodległość: dla Ojczyzny ginęli, cierpieli oraz ponosili liczne ofiary, by Ojczyzna mogła wyłonić się jak Feniks z popiołów. Chcemy dziękować za ludzi Kościoła, którzy w tych trudnych chwila stali przy Polskim Narodzie, dodając odwagi, wzniecając ewangeliczną nadzieję na zwycięstwo dobra nad złem. Wszystkim im towarzyszyły słowa, jakże pięknie wypisane na polskich sztandarach: „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Oni doskonale wiedzieli, że tych trzech podstawowych wartości w życiu człowieka nie da się oddzielić, bo są ze sobą organicznie złączone.

Kiedy myślimy o dzisiejszym święcie, to z jednej strony patrzymy w przeszłość, a z drugiej strony patrzymy też w przyszłość. My ludzie obecnego czasu spoglądamy na minione lata historii naszej Ojczyzny i często pytamy o Jej los w przyszłości. Ks. Józef Tischner, kapelan polskiej „Solidarności”, rozumianej bardzo szeroko jako bycie jeden z drugim, a nie jeden przeciw drugiemu, wyraźnie stwierdził w jednym ze swoich kazań:

Buduje się zmarłym luksusowy grób, ale nie przyjmuje żadnego dziedzictwa po nich.

Wypowiadał swoje słowa w oparciu o własne obserwacje, o historię naszego Narodu. Dziś w Święto Niepodległości spróbujmy podjąć te słowa, aby zobaczyć na czym polega dziedzictwo Niepodległej, na czym polega nasza rola w niesieniu tego dziedzictwa, na czym nasze wołanie do Boga „Ojczyznę wolną, pobłogosław Panie”. Te słowa ks. Tischnera, wypowiedziane w kontekście szczególnego miesiąca modlitwy za zmarłych, jakim jest w naszej polskiej tradycji listopad, można sparafrazować i odnieść do naszego narodowego dziedzictwa, do tych wartości jakich dziś w sposób szczególny dotykamy w wielu naszych kościołach czy składając kwiaty w licznych miejscach pamięci.

(pixabay)

Kiedy przypatrzymy się naszej polskiej historii, to widzimy, że wtedy kiedy Polacy rzucali się sobie do gardeł, kiedy ważne były własne egoistyczne interesy, to wtedy Ojczyzna zmierzała na skraj przepaści, jej niepodległość była zagrożona i wszystko kończy się niewolą. Kiedy zaś Polacy jednoczyli się wokół tych najważniejszych wartości: „Bóg, Honor, Ojczyzna”, to wtedy możliwe były największe zwycięstwa nie tylko na polu chwały w walce zbrojnej, ale także moralny opór wobec obcych mód i wzorów często siłą narzucanych, wobec rugowania polskiego języka z serc Polaków.

Pięknie wyraził tę prawdę w jednym ze swoich kazań patriotycznych bł. Jerzy Popiełuszko:

Chcemy sobie mocno uświadomić, że takiego ogromu cierpienia narodu nie wolno nam zaprzepaścić, ale w pokornej i ufnej modlitwie składać Bogu w ofierze. Zbyt wielka jest danina krwi, bólu, łez i poniewierki złożona u stóp Chrystusa, by nie powróciła od Boga, jako dar prawdziwej wolności, sprawiedliwości i miłości. By nie doprowadziła do zmartwychwstania Ojczyzny, jak to miało miejsce w roku 1918, gdy zdawało się, że jest to niemożliwe, ale trzy mocarstwa zaborcze naraz zostały pokonane, Po ludzku niemożliwe. Ale Bóg pokazał, że u Boga wszystko jest możliwe. (…) Życie ludzkie i życie narodu jest jak gleba: gdy wrzuca się w nią plewy, zbiera się chwasty, a gdy wrzuca się ziarno, ziarno prawdy, miłości, poszanowania ludzkiej godności, zbiera się plon i to zbiera się plon obfity. Jakże wtedy inaczej mogłoby wyglądać życie rodaków nawet i w ten trudnej rzeczywistości… Listopad 1918 roku niech będzie zachętą dla wszystkich, którzy dzisiaj są jeszcze zniechęceni, upadający na duchu i zalęknieni. Niech będzie zachętą do pracy nas sobą i nad innymi, nad utwierdzeniem i pomnażaniem nadziei, że z każdej sytuacji Bóg jest zdolny wyprowadzić naród ku wolności, gdy lud jest wierny Bogu, Kościołowi i Ojczyźnie, i gdy żyją wiara, nadzieja, prawda i solidarność.

(Msza święta za Ojczyznę, listopad 1983).

(pixabay)

Niepodległa potrzebuje dziś bardzo pięknych ludzi. Piękny człowiek – jak mawiał Sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki – to człowiek, który potrafi dziękować. Piękny człowiek, to człowiek, który potrafi za swoją kochaną Ojczyznę się modlić, by Bogu powierzać wszystkie Jej sprawy. Wreszcie piękny człowiek, to taki który pięknie potrafi dzielić się sercem, mając to serce na dłoni dla drugiego człowieka. Mamy dziś okazję, we wspólnocie Polskiego Narodu, być pięknymi ludźmi nie tylko dla Boga i siebie, ale przede wszystkim także dla innych. Gdy tylko będziemy chcieli być takimi ludźmi i podejmiemy choć w części to zadanie, to wtedy pięknym stanie się nasz Naród, a przecież nasza Ojczyzna godna jest tego, by cieszyć się pięknymi, nie tylko fizycznie, ale i duchowo Polakami, jak było przez wieki w minionych pokoleniach.


O. Robert Wawrzeniecki OMI urodził się w 1973 roku w Poznaniu. W latach 1989-1993 uczył się w Niższym Seminarium Duchownym w Markowicach, 1993-1994 odbył nowicjat na Świętym Krzyżu, 1994-2000: studia i formacja w seminarium zakonnym w Obrze. Pierwsze śluby: 08.09.1994 roku, śluby wieczyste: 08.09.1998 roku, święcenia diakonatu 18.06.1999 roku i prezbiteratu 17.06.2000 roku. Jest Sekretarzem Wykonawczym Konferencji Wyższych Przełożonych Zakonów Męskich w Polsce. Należy do domu zakonnego w Warszawie.

(pg)