A. Jastrzębski OMI: Badania potwierdzają, że modlitwa ma pozytywny wpływ na zdrowie psychiczne i fizyczne

Wiele badań empirycznych dotyczących modlitwy zostało przeprowadzonych w środowisku medycznym. Badania te wykazały, iż modlitwa ma ogromny potencjał dla wspomagania wysiłków systemu opieki zdrowotnej i że może potencjalnie zrewolucjonizować niektóre działy medycyny.

o. Andrzej Jastrzębski OMI

Nikt, kto stwierdza, że istnieje wiele rodzajów modlitwy nie odkrywa tak naprawdę Ameryki. Taka jest prawda i wszyscy to wiemy. Mamy modlitwy ustne i myślne, przeproszenia i prośby, modlitwy wspólnotowe oraz indywidualne itd. W badaniach empirycznych szczególne miejsce zajmuje modlitwa medytacyjna, taka jak na przykład dobrze nam znana medytacja biblijna nazywana „lectio divina” czy nawet bardziej odmawiany z odpowiednim skupieniem różaniec. W ostatnich dekadach rozwinęły się również niereligijne formy medytacji opierające się na tradycjach Wschodu, w których istotną rolę odgrywa samo skupianie umysłu, a nie wchodzenie w relację z Panem Bogiem. Można by więc powiedzieć, że to „modlitwa bez modlitwy”.

Modlitwa wpływa na duszę i ciało

Badaniami nad wpływem modlitwy na zdrowie człowieka zajmują się różne nauki. Mamy tu psychologię religii oraz duchowości, neurobiologię doświadczeń duchowych, psychiatrię oraz pielęgniarstwo. Ogólnie rzecz biorąc, badania nad związkiem między modlitwą a zdrowiem wykazały, że modlitwa pomaga w stawianiu czoła problemom życiowym oraz że ma pozytywny wpływ zarówno na zdrowie psychiczne, jak i to fizyczne. Chodzi tu szczególnie o modlitwę regularną, praktykowaną w sposób konsekwentny, nie zaś o modlitwy okazjonalne. Należy jednak od razu zaznaczyć, że nie chcemy sprowadzać modlitwy tylko do narzędzia przywracania dobrego samopoczucia, ponieważ głównym celem modlitwy pozostaje pogłębianie naszej relacji z Panem Bogiem oraz rozeznawanie Jego woli. W kontekście psychoterapeutycznym modlitwa można wspomagać leczenie pacjentów, jak również pogłębiać więź między psychoterapeutą a szukającym pomocy. Modlitwa wydaje się być szczególnie skutecznym sposobem radzenia sobie z wyzwaniami codzienności.

Zobacz: [Po pierwsze pomagać. O burzliwym związku psychologii i wiary – wywiad z A. Jastrzębskim OMI]

(cathopic)

Wiele badań empirycznych dotyczących modlitwy zostało przeprowadzonych w środowisku medycznym. Badania te wykazały, iż modlitwa ma ogromny potencjał dla wspomagania wysiłków systemu opieki zdrowotnej i że może potencjalnie zrewolucjonizować niektóre działy medycyny. Dlaczego tak jest? Otóż modlitwa motywuje ludzi do podejmowania i kontynuowania prozdrowotnych zachowań, umacnia pozytywne nastawienie do leczenia, pomaga w konsekwentnym stosowaniu zaleceń lekarskich, stymuluje pozytywne reakcje psychofizjologiczne, powoduje trwałe i pozytywne zmiany w mózgu, w końcu zapewnia wsparcie społeczne w postaci wspólnoty modlących się o zdrowie dla konkretnej osoby. Modlitwa jest konkretną formą wyrażania oraz przeżywania wiary człowieka, w tym szczególnie człowieka cierpiącego. W szerszym kontekście wiara i modlitwa stanowią sposób życia, który z biegiem czasu się umacnia i przeradza w skuteczną profilaktykę różnego rodzaju chorób i zaburzeń, szczególnie w zakresie zdrowia psychicznego.

Modlitwa to lekarstwo nie tylko duchowe 

Modlitwa przybiera wiele form oraz spełnia wiele funkcji duchowych, takich jak pocieszanie, wyrażanie wdzięczności, przebaczenie, ochrona, kierownictwo w życiu, współczucie, tworzenie i umacnianie więzi, znajdowanie sensu dramatycznych wydarzeń, wsparcie, wzmacnianie tolerancji na ból czy też po prostu umocnienie naszej nadziei. Nie powinien zatem dziwić fakt, że badania empiryczne wskazują, iż może ona być skuteczną pomocą w obliczu wielu różnych ludzkich problemów.

Chociaż istnieje wiele badań dotyczących relacji modlitwy do zdrowia człowieka, trzeba być świadomym, iż nie uwzględniają one najistotniejszej funkcji modlitwy, jaką jest dialog z Panem Bogiem. Empiryczne badania modlitwy na ogół nie uwzględniają wymiaru nadprzyrodzonego, a więc roli Bożej łaski czy jeszcze bardziej cudownych interwencji Pana Boga powodujących pozamedyczne uzdrowienie, czasem wręcz natychmiastowe.

Istnieje sporo badań empirycznych dotyczących medytacji. Na początku skupiały się głównie na medytacji transcendentalnej i jodze. Wyniki badań nad medytacją są dość jasne, ponieważ wskazują na korzyści dla zdrowia psychicznego, jakie ona powoduje: stabilizacja ciśnienia krwi, równowaga hormonalna, radzenie sobie ze stresem, zmniejszenie lęku i depresji, a także zmniejszenie nadużywania narkotyków i alkoholu. Trzeba jednak zauważyć, że empiryczne sposoby badania modlitwy są poddawane ciągłej krytyce i będą musiały być w przyszłości ulepszane.

(cathopic)

Empiryczne badanie skutków Bożej łaski 

Jednym z wyzwań badawczych dotyczących medytacji jest pytanie, czy można ją badać w oderwaniu od jej historycznych i duchowych korzeni. Zdania na ten temat są podzielone. Wiadomo, że różne formy medytacji, które niekoniecznie są modlitwą, stały się bardzo popularne. Jak dotąd nie ma jasności, co do oceny klinicznych korzyści medytacji w oderwaniu od jej religijnych początków. Wiemy natomiast, że ludzie, którzy medytują, zgłaszają znacznie mniej bólów głowy, wykazują się lepszym ogólnym nastrojem oraz mają mniejszy poziom niepokoju. Niektóre badania sugerują przy tym, że efekty przynajmniej niektórych rodzajów medytacji są bardziej widoczne, gdy są one jednocześnie modlitwą, wchodzeniem w relację z Panem Bogiem, a nie tylko ćwiczeniem koncentracji. Oczywiście, jako ludzie wiary będziemy się spodziewali takich rezultatów, ponieważ jesteśmy przekonani, że Bóg udziela nam swoich łask podczas modlitwy. Niemniej jednak wykazanie tego faktu na drodze badań empirycznych jest sporym wyzwaniem.

Nie pozostaje nam więc nic innego, jak tylko się modlić! Jest jednak pewne niebezpieczeństwo wynikające z dobierania odpowiednich form modlitwy w przypadku niektórych zaburzeń psychicznych. Trzeba być świadomym, że nie każda forma modlitwy w poszczególnych przypadkach będzie wspomagała zdrowie psychiczne. Zanim zaczniemy zachęcać naszych chorych do rozwijania praktyk modlitewnych – należy skonsultować się ze specjalistą. W niektórych przypadkach zaburzeń paranoidalnych medytacja może tylko pogłębiać problem zdrowotny. Podobnie osoby z utrudnioną kontrolą emocjonalną, uczestnicząc w wielkich zagrodzeniach z modlitwą uwielbienia, mogą być narażeni na pogłębienie swoich problemów. To tylko niektóre przykłady mające na celu uwrażliwienie nas na złożoność tej problematyki.

Zakończymy jednak pozytywnym akcentem. Badania empiryczne potwierdzają, że odpowiednio praktykowana modlitwa przynosi wiele pozytywnych efektów – zarówno dla naszej psychiki, jak i dla naszego ciała.


dr hab. Andrzej Jastrzębski – Misjonarz Oblat Maryi Niepokalanej. Wykładowca Uniwersytetu św. Tomasza z Akwinu (Angelicum) w Rzymie, UAM w Poznaniu oraz na Podyplomowym Studium Duchowości KUL. Od 2016 roku pracuje na Uniwersytecie św. Pawła w Ottawie. Prowadzi badania nad integralnym ujęciem człowieka w filozofii, psychologii, neurobiologii oraz teologii.

(pg/misyjne.pl)


Katowice: Przez 25 lat była twarzą oblackiej parafii

W niedzielę 10 października odeszła do wieczności po krótkiej lecz wyczerpującej chorobie w wieku 59 lat pani Aldona Światła-Bujok. Prawie 25 lat była twarzą oblackij parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Katowicach, pracując w kancelarii parafialnej. Współpracowała aż z trzema proboszczami oo.: Henrykiem Tomysem, Norbertem Sojką i Bartoszem Madejskim oraz wielu wikariuszy wprowadzała w zawiłości biura parafialnego.

Praktycznie cała parafia odczuwa ogromną stratę i brak Aldonki, jak o Niej pieszczotliwie mówią. Niewielu jest takich, którzy przynajmniej raz w życiu się z Nią nie spotkali - wyjaśnia o. Rafał Bytner OMI, proboszcz parafii na Koszutce.

Msza żałobna śp. Aldony odbędzie się w czwartek 10 października o godz. 10.00 w kościele NSPJ w Katowicach-Koszutce, następnie pochówek na cmentarzu na Bogucicach u braci Bonifratrów.

R.I.P.

(rb)

 


12 października 2021

OBLACJA: NASZ PAN, JEZUS CHRYSTUS, NASZ WSPÓLNY MISTRZ PRZYJĄŁ WASZE PRZYRZECZENIA, USYNOWIŁ WAS I NAZNACZYŁ PIECZĘCIĄ, KTÓRA STANOWI O TYM, KIM JESTEŚMY

Przed złożeniem wieczystej oblacji do Eugeniusza napisał młody, 18-letni Charles Baret. Oto odpowiedź Eugeniusza:

Mój drogi synu, byliście tylko nowicjuszem, gdy napisaliście do mnie 5 sierpnia, oto dzisiaj jesteście dzieckiem Zgromadzenia, które słusznie chlubi się z tego powodu, że za Matkę ma Najświętszą Maryję Dziewicę Niepokalaną. Dzięki oblacji na całe życie i na wieki jesteście poświęceni Bogu. Z całą pokorą, ale też z wielką pociechą, muszę dodać, że również stałem się waszym ojcem. Nie znam was osobiście, ale skoro uczucie łączące mnie z moimi dziećmi jest naprawdę porządku nadprzyrodzonego, wystarczy mi, że wiem, iż Jezus Chrystus, nasz wspólny Mistrz, przyjął wasze przyrzeczenia, że was usynowił i naznaczył pieczęcią, która stanowi o tym, kim jesteśmy, aby łączyły nas więzy najczulszej miłości oraz żebym na zawsze był dla was, tak jak wy jesteście dla mnie.

List do kleryka Charlesa Bareta, 18.08.1843, w: EO I, t. X, nr 811.

Jakże piękna medytacja o relacji łączącej każdego członka mazenodowskiej rodziny ze świętym Eugeniuszem - naszym Założycielem i Ojcem.

 


Pierwszy oblacki krzyż na Madagaskarze

Na historycznym miejscu dla Kościoła na Madagaskarze stanął pierwszy oblacki krzyż. Wznosi się on nad całym miastem Fianarantsoa.

W sobotę 9 października 2021 roku na ternie naszej oblackiej parafii pw. świetego Eugeniusza de Mazenoda w Fianarantsoa na Madagaskarze, arcybiskup Fulgence Rabemahafaly przewodniczył uroczystej mszy świętej, w czasie której poświęcił nową kaplicę oraz 15 metrowy krzyż oblacki. Uroczystość, która zgromadziła bardzo licznie przybyłych wiernych oraz duchowieństwo archidiecezji Fianarantsoa odbyła się z okazji 150. rocznicy odprawienia pierwszej Mszy świętej w tej części wyspy. Miejsce to nazywa się Ambalataratasy i ma wielkie znaczenie historyczne dla kościoła malgaskiego, a szczególnie dla początków archidiecezji Fianarantsoa. Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej posługują w niej od 1995 roku. Na terenie miasta znajduje się parafia pw. św. Eugeniusza de Mazenoda, seminarium oblackie oraz Centrum Audiowizualne – „OMI Film”.

Zgodnie z historią nazwa Ambalataratasy wzięła się z tego, że niektórzy migranci chcący osiedlić się w Fianarantsoa, do ówczesnych władz pisali na papierze (taratasy) podanie o wjazd do miasta. 4 października 1871, jezuita – ojciec Marc Finaz SJ i Victoire Rasoamanarivo (błogosławiona), w towarzystwie katechety Ratsimby Pierre i jego żony, pionierów wiary katolickiej, przybyli do Ambalataratasy. Tutaj w oczekiwaniu na wizę wjazdową do miasta odprawili pierwszą Mszę świętą. Dom wybudowany z czerwonej ziemi, który służył im za miejsce modlitwy istnieje do tej pory.

Dla nas, Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej jest to wielka łaska opiekować się tym miejscem i posługiwać wśród przodków początku wiary – wyjaśnia o. Krzysztof Koślik OMI.

Oblaci, regularnie, w każda niedzielę i święta sprawują tutaj sakramenty. Wybudowali nową kaplicę, która służy również jako szkoła do alfabetyzacji oraz na pamiątkę wydarzeń z przed 150 lat, na prośbę arcybiskupa postawili oblacki krzyż. Wznosi się on nad Fianarantsoa i jest widoczny z każdego miejsca tego miasta.

(K. Koślik OMI/zdj. H. Marciniak OMI)


11 października 2021

NIECH DOBRY OJCIEC VINCENS CIESZY SIĘ Z TEGO POWODU, NIECH PRZENOSI NA NICH SWĄ MYŚL, KIEDY SPOTYKA KILKA PRZYKROŚCI

Nie można mieć bardziej wspaniałomyślnych uczuć, doskonalsze­go poświęcenia i bardziej nadprzyrodzonych myśli. Oni z prawdziwą radością, mającą swe źródło w wierności i miłości ich świętego powo­łania, składają ofiarę ze swych najbardziej naturalnych i uprawnionych uczuć. Są przekonani, że już nigdy nie zobaczą swojej ojczyzny, i wy­rzekną się narzekania z tego powodu… Bóg nakazuje nam podążać, mówią mi, nie powinniśmy się zaj­mować innymi sprawami. Naprawdę bardzo trudno ukryć mi moje uczucie i pohamować wyrazy mego zadziwienia. To są uczniowie, któ­rzy przynoszą honor swemu mistrzowi.

To słowa, które Eugeniusz napisał podziwiając trzech młodych scholastyków, którzy byli gotowi na wyjazd do Kanady. Następnie zaprosił ojca Vincensa, odpowiedzialnego za ich formację, aby cieszył się owocami swojej posługi.

Niech dobry o. Vincens cieszy się z tego powodu, niech przenosi na nich swą myśl, kiedy spotyka kilka przykrości. Nasz Pan, nasz boski wzór musiał wiele cierpieć ze strony swych umiłowanych apostołów, którzy zbyt często byli nieznośni i męczący.

List do Eugèna Guiguesa, 18.08.1843, w: EO I, t. X, nr 812.

Oblaci, którzy zgodzili się podjąć posługę formacyjną przyznają, że napotkali na wiele trudności. Podobnie również i my mamy pokusę, aby wspominać chwile trudne. Eugeniusz zachęca ojca Vincensa, aby częściej pamiętał o sukcesach niż o trudnościach i porażkach. Dziesięć lat wcześniej, w podobnych okolicznościach, Eugeniusz dodawał odwagi ojcu Mille:

Oddadzą ojcu to, co ojciec dla nich zrobi, kiedy po zakończeniu studiów zaczną pracować w winnicy Ojca rodziny. Wtedy zbierze ojciec to, co teraz zasieje. Podwójny udział, jaki będzie ojciec miał we wszystkich ich dziełach, szczodrze wynagrodzi ojcu poświęcenie dla nich.

 List do Jeana Baptiste Milla, 21.04.1832, w: EO I, t. VIII, nr 420.


Madagaskar: Wioska na końcu świata

Oblaci na Madagaskarze na początku roku 2010 szukali nowej placówki misyjnej w diecezji, w której jeszcze ich nie było. Było kilka propozycji od biskupów z Ambatondrazaka, Antsiranany, Port-Berger i Morondawy. Kierując się charyzmatem św. Eugeniusza wybrano diecezję Morondawa, która jest uboga i ciągle potrzebuje misjonarzy.

Ordynariusz diecezji, bp Marie-Fabien, powiedział do o. Marka Ochlaka, ówczesnego przełożonego oblatów:

Słyszałem, że oblaci są od misji najtrudniejszych? Takich właśnie misjonarzy potrzebuję do mojej diecezji.

I stało się. 25 listopada 2012 r. oblatów powitał miejscowy biskup. Przybyli ojcowie: Mariusz Kasperski i Andriamanantena Riri. Od razu powierzono im organizację nowej parafii pod wezwaniem Jana Pawła II. Zgromadzenie otrzymało pusty teren (ale z błogosławieństwem biskupa!) pod budowę kościoła i tak się zaczęło.

(zdj. M. Ochlak OMI)

U Jana Pawła II

„Podzieliliśmy parafię misyjną na cztery dzielnice i zaczęliśmy odprawiać codzienne i niedzielne msze święte pod gołym niebem, przy prawie 40-stopniowym upale, który rozgrzewał również nasze serca. Na pierwszej Eucharystii otrzymaliśmy od chrześcijan owcę, kilka talerzy, widelce, łyżki i wiele kopert z pieniędzmi. Ci ubodzy ludzie dali nam cząstkę siebie i ujęli nasze misjonarskie serca” – tak opisuje początki swojej pracy na misji o. Mariusz Kasperski, pierwszy proboszcz.

Rozwój parafii był zaskakująco szybki. Już po miesiącu na niedzielnej mszy św. było ponad 200 osób, a na pierwsze Boże Narodzenie przyszło ponad 300 chrześcijan, oczywiście z przewagą dzieci. Przez kilka miesięcy msze św. były sprawowane pod prostym zadaszeniem. Dzięki życzliwości wielu dobrodziejów, 20 października 2013 r., parafia mogła się radować poświęceniem nowej świątyni. Kolejna radość to kanonizacja patrona parafii Jana Pawła II, 27 kwietnia 2014 r. Ostatnim ważnym etapem była budowa domu dla wspólnoty. Od początku istnienia parafii miejscowy biskup gościł oblatów w swoim domu. Rok po poświęceniu świątyni misjonarze przenieśli się do nowego domu, dziękując za gościnność ordynariuszowi. Parafia szybko rosła w siłę i na obecną chwilę w każdą niedzielę odprawiane są 3 msze św. Do istniejącego kościoła dobudowano dużą werandę, która pomieści ponad 100 osób. Jest wiele ruchów i grup parafialnych, które gromadzą dzieci, młodzież i dorosłych. Święty Jan Paweł II doskonale rozumie się z synami św. Eugeniusza, w tym pięknym dziele misyjnym. Już teraz trzeba pomyśleć o nowej, przestrzennej świątyni.

(zdj. M. Ochlak OMI)

Otwarcie szkół

Od początku naszej działalności w parafii spotykaliśmy ludzi, wierzących i niewierzących, którzy prosili nas o otwarcie szkoły katolickiej. Patrząc na ubogich naszej parafii mieliśmy świadomość, że najbliższa szkoła jest dość daleko, a ludzie są naprawdę biedni. Liczyli też na naszą pomoc w edukacji ich dzieci – słowa o. Riri, byłego dyrektora szkoły, odpowiadają na pytanie, czy była potrzeba utworzenia szkoły przy naszej parafii.

Obecnie szkoła imieniem św. Eugeniusza de Mazenoda liczy ponad 400 uczniów. Są dwa poziomy nauczania, podstawówka i gimnazjum. W perspektywie oblaci mają zamiar otworzyć liceum.

Misja w buszu

Befasy to mały powiat w regionie Menabe, oddalony o prawie 60 kilometrów od Morondawy, gdzieś na końcu świata. Zamieszkują te okolice dwa plemiona: Sakalava i Antandroy. Są to plemiona nomadzkie, specjalizujące się w hodowli bydła (zebu), kóz, owiec, świń i drobiu. W latach pięćdziesiątych ludzie z tego regionu zaczęli wychodzić ze swoich wiosek, aby integrować się z dużym miastem, jakim jest Morondawa. Nie było żadnej drogi, tylko ścieżki dla pieszych i zaprzęgów z bykami. Dopiero w 1975 r. Amerykanie, szukając w tym regionie ropy, przekopali drogę miedzy Morondawą a Befasy. Dzięki temu region Befasy mógł się rozwinąć. Od tego czasu Befasy było słynne z ryżowisk, uprawy orzeszków ziemnych, kukurydzy, manioku i kabaro (dużej fasoli). Jednak spoglądając na dzisiejsze czasy, od sześciu lat obserwuje się coraz mniej opadów i pojawił się wielki problem biedy i głodu. Cyklon sprzed sześciu lat naniósł piasek na ryżowiska. Pola stały się suchym klepiskiem, a rzeki suchym korytem. Na ludzi padł strach głodu. Wielu wyemigrowało z tego regionu, aby znaleźć pracę i jedzenie.

U świętej Tereski

Misja Befasy ma wspaniałą patronkę, świętą Tereskę od Dzieciątka Jezus. Kiedy o. Marek pierwszy raz odwiedził tę misję, to był załamany tym, co zastał. Jednak kiedy przed kościołem zobaczył stojącą na krzywych pustakach dużą figurę św. Tereski to miał powiedzieć:

Skoro Ty tu jesteś, to ja już nie muszę się o nic kłopotać. To miejsce jest zarezerwowane dla oblatów.

W Befasy na początku w niedzielę na liturgię przychodziło ok. 40 ludzi, w tym dziesięcioro dorosłych, reszta to dzieci. Obecnie na niedzielnej Eucharystii jest średnio około 300 osób. Parafia ma dużo ministrantów i ministrantek, ma swój chór i inne grupy. Są dwie ekipy piłkarskie. Parafia ma swoją stolarnię, która wykonuje wszystkie meble potrzebne misji. Szefem stolarni jest Leandre, utalentowany mężczyzna z niepełnosprawnością, który znalazł swoje miejsce w życiu i kieruje pięcioosobową ekipą stolarzy.

(zdj. M. Ochlak OMI)

Busz i dzieci

Na początku misja miała w buszu trzy wspólnoty chrześcijańskie: Misokitsy, Beleo, Marohetay. A dziś mamy jeszcze: Mitsinjo, Ambohibary, Ankiliabo, Kirijimbazaha i Ambato. Większość wiosek przez te cztery lata otrzymała kościół, szkołę, studnie (ważne w tym regionie, gdyż nie ma wody pitnej i ludzie chorują), dom misjonarza. Misja ma już jedno gimnazjum, dwie podstawówki i pięć gardérie (szkoły na poziomie nauki pisania, czytania i liczenia – przygotowanie do normalnej szkoły). W sumie misja Befasy obejmuje szkolnictwem około 600 dzieci. W okresie od stycznia do kwietnia misja stara się dożywiać te wszystkie dzieci przynajmniej raz lub dwa razy w tygodniu do syta – w zależności od możliwości finansowych. Mamy 23 nauczycieli, którzy jednocześnie są katechistami, zwłaszcza ci z buszu. Wszyscy nauczyciele są opłacani po części przez misję i po części przez rodziców dzieci. Mamy też ponad 160 dzieci objętych adopcją szkolną. To bardzo pomaga w funkcjonowaniu naszych szkół. Problemem jest migracja rodzin, szukających pracy i jedzenia. To zakłóca współpracę z rodzicami adopcyjnymi, których misja prosi o zrozumienie.

Chatka Medyka im. Wandy Błeńskiej

Niewystarczająca dostępność do służby zdrowia i niska jakość usług medycznych to nasza codzienność. Ubóstwo miejscowej ludności i choroby dziesiątkują Madagaskar. Z pomocą przyszła nam poznańska Fundacja „Redemptoris Misio”, która wybudowała Chatkę Medyka oraz pomogła w jej funkcjonowaniu. Otwarcie przychodni zaplanowano na 18 sierpnia 2020 r. i tak też się stało. Misja Befasy była wdzięczna, że na otwarcie przychodni przybyli przedstawiciele Fundacji. Po otwarciu, przez dwa miesiące został w przychodni pan Jacek, a pani Sara prawie przez trzy miesiące. Organizowali codzienną pracę miejscowego infirmiarza i funkcjonowanie przychodni. „Chatka Medyka” funkcjonuje swoim rytmem, pomagając miejscowej społeczności, mając za patronkę wielką misjonarkę i lekarkę dr Wandę Błeńską. Przychodzą ludzie pogryzieni przez krokodyla, często poparzone dzieci, są tradycyjne choroby – takie jak malaria, tyfoid, krwawe biegunki i wiele innych chorób. W pandemii przychodnia jest bardzo potrzebna. Na szczęście w Befasy nie zanotowano żadnego przypadku Covid-19, ale przychodnia przeprowadziła wiele szkoleń, jak bronić się przed koronawirusem. Zajęła się dystrybucją masek, środków dezynfekujących, produkcją specjalnych pojemników z wodą. Dystrykt Befasy jest jednym z nielicznych, który stawia czoło Covid-19. Zaskakujące, co Bóg jeszcze dla nas tu przygotował. Tak dużo udało się tu zdziałać, bo tak wiele serc skierowało swoją uwagę na Befasy, miejscowość na końcu świata.

 

Tekst pochodzi z "Misyjnych Dróg" - KLIKNIJ

 

 


Jak ożywić duszpasterstwo w czasie pandemii mówią oblaccy proboszczowie

Pandemia koronawirusa przekształciła i ciągle jeszcze przekształca naszą rzeczywistość. Dotyczy to także duszpasterstwa, przed którym stanęły nieznane dotąd wyzwania. Co się zmieniło? Z czym dzisiaj muszą mierzyć się nasze parafie?

26 września w kościołach w całym kraju odbyło się liczenie wiernych. Oficjalne statystyki będą znane dopiero w przyszłym roku, ale już teraz trudno oczekiwać na nie z optymizmem. Większość księży przyznaje, że koronawirus zatrzymał katolików w domach. Choć pojawiły się szczepionki, a pandemia i obostrzenia zwolniły, ludzie wcale nie zaczęli tłumnie zapełniać świątyń. O tym, jak dziś wygląda życie duszpasterskie i jak duszpasterze radzą sobie w pandemicznym kryzysie zapytałem kilku oblatów – proboszczów parafii z różnych polskich diecezji.

W stanie wyjątkowym 

Misjonarze oblaci prowadzą w Polsce 17 parafii. Rozsiane są, dosłownie, po całym kraju. Jedna nad morzem, inne na Śląsku, kolejne są niedaleko granicy z Ukrainą albo z Czechami. Granica parafii w Kodniu bezpośrednio styka się z granicą polsko-białoruską. Teraz jej mieszkańcy żyją na terenie objętym stanem wyjątkowym. Ojciec Michał Hadrich OMI, proboszcz, zaznacza, że nie jest łatwo.

Ludzie w Kodniu żyją w napięciu. Jest sporo policjantów, innych służb. Ale jeśli ktoś chce przyjechać do kościoła, żeby być na mszy, odwiedzić sanktuarium i się pomodlić, to służby przepuszczą. Trzeba jednak mieć dowód osobisty i być świadomym możliwości kontroli – podpowiada oblat.

Mieszkańcy Kodnia ufają, że Matka Boża opiekuje się nimi i wyprasza potrzebne łaski. Wierzą, że jej orędownictwo zachowa ich od złego.

 

(zdj. P. Gomulak OMI)

Skutki epidemii koronawirusa odczuwamy wszyscy, ale widzimy, że jest też wielka potrzeba ucieczki do Boga i zawierzania się Maryi. Do jej obrazu nadal przybywają liczne pielgrzymki. Dbamy jednak o bezpieczeństwo, robimy co w naszej mocy, żeby koronawirus nie mógł się bardziej rozprzestrzeniać. Jest dystans społeczny, dezynfekcja i maseczki. Pielgrzymi i parafianie to rozumieją i jesteśmy im za to wdzięczni – mówi duszpasterz.

Miasto w pandemii 

Obszarem, który domaga się szczególnej uwagi duszpasterskiej są miasta. Przekonywał o tym na łamach naszego portalu o. Bartosz Madejski OMI, proboszcz parafii pw. Chrystusa Króla w Poznaniu. W rozmowie, którą przeprowadziliśmy niedawno podkreślał, że „Bóg mieszka w mieście”, bo jest przecież w każdym człowieku – a mieszkańcowi miasta na pewno trzeba pomagać odkryć tę obecność.

Zobacz: [Bartosz Madejski OMI: Sposób na ewangelizację? Trzeba patrzeć na Chrystusa i być razem]

To zdanie podziela też o. Tomasz Woźny OMI, który od niedawna jest proboszczem parafii pw. Stanisława Kostki w Lublińcu. Dopiero odnajduje się w nowej roli. Zauważa jednak, że duszpasterstwo parafialne w Polsce przeżyło mocny wstrząs.

Parafia w Lublińcu wcześniej gromadziła dużo wiernych, nie tylko sticte parafian. W pewnym sensie zaczynamy budzić się po lockdownie. Na nowo, chociaż na razie powoli, rusza życie wspólnoty. Odżywają grupy parafialne, zwłaszcza młodzieżowe – dzieli się proboszcz.

To wymaga wiele pracy, ale ojciec Tomasz śmieje się, że oblaci „umieją duszpasterstwo”.

Generalnie oblackie parafie cieszyły się pełnymi kościołami. To oczywiście łaska i działanie Pana Boga, ale też zasługa tego, jak ojcowie działają. Teraz trochę się to zmieniło, bo nie wszyscy parafianie wrócili. Na pewno część osób, zwłaszcza starszych, nadal boi się koronawirusa i to jest zrozumiałe. Staramy się, żeby w kościele było bezpiecznie i mamy nadzieję, że wkrótce będzie nas w nim coraz więcej – podkreśla.

Zobacz: [Stanowisko oblatów wobec nieprawdziwych informacji o Świętym Krzyżu]

Triduum Paschalne w oblackiej parafii we Wrocławiu (zdj. OMI Wrocław)

Potrzebni 

Potrzebujemy ludzi i ludzie potrzebują nas, swoich duszpasterzy – krótko mówi o. Mariusz Legieżyński OMI, który w lipcu został proboszczem w Bodzanowie, kilka kilometrów od granicy Polski z Czechami. Podobnie jak inni moi rozmówcy jest przekonany, że duszpasterstwo oblackie ma w sobie coś, co przyciąga innych. Dlatego, jego zdaniem, nawet kiedy przeżywaliśmy szczyt pandemii można było odczuć, że wspólnota parafialna „wciąż się trzyma”. Oblat przyznaje, że czeka na powrót swoich parafian do świątyni. Jak w wielu innych miejscach, także tutaj pandemia przetrzebiła kościelne ławki. Ojciec Mariusz nie traci jednak zapału. Podkreśla, że bardzo ważne jest zapewnienie w kościele komfortu i bezpieczeństwa, żeby zminimalizować ryzyko zakażenia koronawirusem. Tę samą zasadę wyznaje ojciec Krzysztof Jurewicz OMI, duszpasterz z Kędzierzyna. Kiedy w Polsce pojawiało się coraz więcej przypadków zachorowań na Covid-19 w porę zareagował i „przeniósł duszpasterstwo do sieci”. Później m.in. postanowił, że wokół kościoła zostaną ustawione dodatkowe krzesła. Po to, by wierni mogli zachowywać konieczny dystans i bez obaw o zakażenie uczestniczyć w parafialnej liturgii.

Troska o parafian 

Krótko po rozpoczęciu się w Polsce pierwszej fali pandemii, oblaci z różnych wspólnot nagrali kilkuminutowe wideo, w którym zapewniają swoich parafian: „Jesteśmy z Wami”. To oświadczenie nie straciło na swojej aktualności. Przekonują mnie o tym rozmowy z oblackimi proboszczami. Nie da się ukryć, że Kościół w Polsce czeka trudny czas weryfikacji tego, kto i jak czuje się z nim związany. Pandemia mocno przyspieszyła ten proces, który zasadniczo nie omija żadnej wspólnoty parafialnej. Na ten moment trudno nawet przewidzieć jego efekty. Wiem jednak, że oblaccy duszpasterze będą robić wszystko, by duszpasterstwo po pandemii rzeczywiście odżyło. I by skutki koronawirusa nie zagroziły misji, do której posyła ich Kościół: troski o zbawienie powierzonych im parafian.

 

(misyjne.pl)


Z Francji do Polski - figura Założyciela trafiła do Poznania

Po zamknięciu placówki oblackiej w Vaudricourt (miejscowość w regionie Hauts-de-France, w departamencie Pas-de-Calais) jedna z ostatnich pamiątek po blisko 70-letniej obecności misjonarzy oblatów w okolicy Béthune trafiła do Polski. To statua św. Eugeniusza de Mazenoda – założyciela naszego zgromadzenia zakonnego. Stanęła w parku przyklasztornym w Poznaniu.

Po ukonstytuowaniu się Polskiej Prowincji rozpoczęły się okazyjne wyjazdy z posługą duszpasterską do Polonii we Francji. Później zrodzi się tutaj – najpierw Wiceprowincja Polska Matki Bożej Częstochowskiej – a obecnie Delegatura Francja-Beneluks.

Wspólnota dystryktu polskiego we Francji – 1951 rok

Od 1947 roku misjonarze oblaci prowadzą szkołę katolicką dla polonijnych dzieci – najpierw m.in. w Béthune, a następnie – wraz ze wzrostem liczby uczniów – w Vaudricourt. Instytut św. Kazimierza stworzył możliwość edukacji przeszło 1500 uczniom. Szkoła z siedzibą w Vaudricourt działała w latach 1952-1981.

Uczniowie prowadzonego przez oblatów Instytutu św. Kazimierza w Vaudricourt na północy Francji

Dom zakonny w Vaudricourt został zamknięty 1 września 2020 roku.

(pg.zdj. Archiwum, P. Ratajczyk OMI)


8 października 2021

SĄ PRZEKONANI, ŻE JUŻ NIGDY NIE ZOBACZĄ SWOJEJ OJCZYZNY I WYRZEKNĄ SIĘ NARZEKANIA Z TEGO POWODU

W poprzedniej medytacji widzieliśmy, jak gorąco Eugeniusz opiece Matki Bożej polecał trzech młodych oblatów, którzy jako misjonarze mieli wyjechać do Kanady. Napisał o nich ojcu Guiguesowi, superiorowi wspólnoty, w której odbyli swoją pierwszą formację. Za proces ich formacji odpowiadał ojciec Vincens.

 W minioną niedzielę zostali wyświęceni na subdiakonów wraz z kl. Nicolasem. Pojutrze wyświęcę ich na diakonów… Powiedzcie o. Vincensowi, ku jego pociesze, że jestem oczarowany tymi młodymi ludźmi. Nie mówię o br. Nicolasie, który nie musi robić wielkich wyrzeczeń, ale trzej inni wzbudzają mój podziw i czułość. Nie można mieć bardziej wspaniałomyślnych uczuć, doskonalszego poświęcenia i bardziej nadprzyrodzonych myśli. Oni z prawdziwą radością, mającą swe źródło w wierności i miłości ich świętego powołania, składają ofiarę ze swych najbardziej naturalnych i uprawnionych uczuć. Są przekonani, że już nigdy nie zobaczą swojej ojczyzny, i wyrzekną się narzekania z tego powodu.

Ci młodzi ludzie wiedzieli, że już nigdy więcej nie zobaczą swojej rodziny czy też kraju. Rozumieli i przyjmowali, że ta trudna ofiara jest konsekwencją ich oblacji.

 Bóg nakazuje nam podążać, mówią mi, nie powinniśmy się zajmować innymi sprawami. Naprawdę bardzo trudno ukryć mi moje uczucie i pohamować wyrazy mego zadziwienia. To są uczniowie, którzy przynoszą honor swemu mistrzowi.

List do Eugèna Guiguesa, 18.08.1843, w: EO I, t. X, nr 812.

Dobrze zrozumieli i wzięli sobie do serca słowa Eugeniusza wypowiedziane przed 25 laty:

 Nasz Pan Jezus Chrystus zlecił nam troskę o kontynuowanie wielkiego dzieła odkupienia ludzi. Je­dynie ku temu celowi powinniśmy kierować wszystkie nasze wysiłki. Do­póki nie zaangażujemy się całym życiem i nie oddamy całej krwi, aby temu podołać, nie będziemy mieli nic do powiedzenia; zwłaszcza jeśliśmy dali dopiero kilka kropel potu i trochę marnego zmęczenia.

List do Henri Tempiera, 22.08.1817, w: EO I, t. VI, nr 21.