Obra: Tłumy na nocnej drodze krzyżowej

Nocna droga krzyżowa w Obrze odbyła się po raz kolejny. Cieszy się ogromną popularnością wśród parafian. Pomimo niesprzyjających warunków atmosferycznych na modlitwie zgromadziły się tłumy. Uczestnicy przeszli trasę około 10 kilometrów rozważając poszczególne stacje Drogi Krzyżowej Chrystusa.

(pg/zdj. G. Rurański OMI)


"Miał serce dziecka"

Uroczystości pogrzebowe śp. br. Krzysztofa Kalaczyńskiego OMI w Obrze zgromadziły kilkudziesięciu współbraci w życiu zakonnym: ojców i braci zakonnych, duchowieństwo diecezjalne na czele z proboszczem rodzinnej parafii zmarłego oblata, siostry zakonne, delegacje z parafii w Zahutyniu i Obrze oraz znajomych i przyjaciół świętej pamięci brata Krzysztofa. W ostatnim pożegnaniu uczestniczyła najbliższa rodzina zmarłego oblata – mama, rodzeństwo z rodzinami.

śp. br. Krzysztof Kalaczyński OMI (1986-2024) – biogram

Mszę świętą pogrzebową poprzedził różaniec w intencji zmarłego.

Eucharystii przewodniczył ordynariusz Polskiej Prowincji Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej – o. Marek Ochlak OMI. W słowie wstępnym prowincjał zwrócił się do najbliższej rodziny śp. brata Krzysztofa Kalaczyńskiego OMI oraz wszystkich obecnych w obrzańskiej świątyni:

Jeśli mówimy o życiu i śmierci, nie powinniśmy mówić o stracie czy zysku, ale raczej o wypełnieniu woli Bożej. Bóg wie, co dla każdego człowieka dobre, co pożyteczne, dlatego w swoich planach powołał do wieczności brata Krzysia w 36 roku życia. Pan Bóg wybrał ten czas stosowny, aby wypełniła się Jego wola.

Prowincjał wspomniał ostatnie dni, w których wszyscy prosili o cud i uzdrowienie młodego oblata. Przywołał ostatnią wymianę wiadomości, w których brat Krzysztof zapewniał, że cierpienie ofiaruje w intencji Polskiej Prowincji. Ojciec Marek Ochlak OMI podkreślał więzy, jakie tworzą się między rodziną zakonną a rodziną danego misjonarza.

„Cierpienie, czasami tak trzeba, tym bardziej, że jestem oblatem, misjonarzem Maryi Niepokalanej” – przywołał jedną z wiadomości od śp. brata Krzysztofa Prowincjał Polskiej Prowincji.

Posłuchaj całej wypowiedzi o. Marka Ochlaka OMI:

Kazanie wygłosił o. Wojciech Popielewski OMI, sekretarz prowincjalny. Słowo skierowane do wiernych rozpoczął od proroczej wizji Ezechiela ze Starego Testamentu o rzece wypływającej ze świątyni.

 Dzisiaj ta rzeka miłości i życia wróciła tutaj. Wypełniła po brzegi tę świątynię miłością. Dwie rodziny przyniosły na pożegnania brata Krzysia miłość. Ta naturalna rodzina, na czele której staje dzisiaj mama – i ta nasza oblacka rodzina, której przewodniczy ojciec prowincjał Marek. Każdy z nas, jak mówi św. Paweł ma swój udział w Męce Chrystusa, każdemu z nas wyznaczył kawałek miejsca obok Siebie na Krzyżu. Ale kiedy będziemy w czasie tego wielkiego postu śpiewali: Stabat Mater, „Stała Matka Boleściwa”, to będziemy rozważali nie tylko udział Maryi w Męce Jej Syna, ale z pewnością będziemy mieli przed oczyma ten moment, kiedy mama stoi przy trumnie Krzysia. Wierna do końca, tak jak tylko matka potrafi być wierna do końca w swojej miłości – mówił ojciec Popielewski.

 

„Krzysiu miał serce dziecka”

Pozwólcie, że te pierwsze słowo skieruję do mamy i do najbliższych brata Krzysia: on was bardzo kochał. Krzysiu był dorosłym, dojrzałym, odpowiedzialnym człowiekiem, ale miał serce dziecka – wskazywał kaznodzieja. – Krzysiu był dojrzały, nie był dziecinny, ale miał serce dziecka. Dlatego żegnamy go dzisiaj tą bardzo nietypową Ewangelią, którą rzadko kiedy czyta się na pogrzebach, kiedy Pan Jezus mówi – opisując jakby życie brata Krzysia – że ten, kto pozwoli Bogu uczynić ze swojego serca serce dziecka, może liczyć na tą jedność z Bogiem, która jest celem i sensem naszego chrześcijańskiego dążenia.

Kaznodzieja wskazywał na czułość zmarłego oblata, który z tą właśnie cechą odnosił się i mówił o domu rodzinnym, o najbliższych.

Krzysiek był szczęśliwy u nas, ale soki do swojego szczęścia czerpał korzeniami swego istnienia z was – z rodzinnego domu, miłości rodziców, z miłości rodzeństwa. Przy swoim biurku miał półkę, na której stały trzy zdjęcia: zdjęcie mamy, zdjęcie taty, a obok mamy zdjęcie Matki Bożej Markowickiej. On kochał Matkę Bożą jako oblat Maryi, tak, jak kochał swoją mamę – miłością prostą, szczerą i ufną. To wielka lekcja jak być oblatem Maryi Niepokalanej. Uczynić z Maryi matkę.

 

Ojciec Wojciech, wspominając ostatnie chwile życia brata Krzysztofa oraz pierwsze momenty po śmierci, podkreślał, że zmarły misjonarz kochał i był kochany. Świadczą o tym liczne gesty solidarności, modlitwy oraz gesty miłości ze strony różnych osób świeckich, z którymi spotykał się brat zakonny.

Krzysiek umarł jako spełniony chrześcijanin, bo co jest sensem naszego chrześcijańskiego powołania, jeśli nie to, by dać i przyjąć miłość? W tym sensie Krzysiu umierał spełniony: kochał i był kochany – mówił ojciec Popielewski.

„Jestem szczęśliwy, że odkryłem swoje powołanie”

Dalsza część kazania przeniosła słuchaczy do rodzinnej parafii brata Krzysztofa i momentu, kiedy odkrywał, że Bóg wzywa go do życia zakonnego.

Pan Bóg dał mu bardzo wrażliwe serce i Krzysiu bardzo szybko rozeznał, że Pan Bóg do tego serca dyskretnie, ale stale puka. Ktoś powiedział, że najgłębszy pokój człowieka, to pokój z dobrze rozeznanego i przyjętego powołania.

Czerpiąc z notatek zachowanych z czasów nowicjatu śp. brata Krzysztofa, kaznodzieja ukazał, jak bardzo wcześnie kształtowała się relacja oblata z Bogiem. Brat Krzysztof wspominał w nich swoje marzenie, aby zostać ministrantem, pierwszą komunię, bierzmowanie oraz decyzję o wstąpieniu do Niższego Seminarium Duchownego w Markowicach. Po skończeniu oblackiego junioratu, rozpoczął formację w seminarium, ale szybko zdał sobie sprawę, że droga kapłańska nie jest przeznaczona dla niego.

Po półtora roku pobytu w Obrze Krzysiek przyszedł do mnie i powiedział: Ojcze, ja jestem pewien, że Pan Bóg chce, żebym był oblatem, ale coraz bardziej jestem pewien, że droga do kapłaństwa to nie jest moja droga. Proszę pomóc mi to rozeznać – wspominał mówca.

 Po pięciu miesiącach napisał mi list i w tym liście Krzysiek napisał tak: „Ojcze, jestem szczęśliwy, że odkryłem swoje powołanie”.

W tym miejscu kaznodzieja zwrócił się do obecnych w kościele kleryków:

Czasami szukamy gdzieś daleko wzorów do naśladowania, a tu pod jednym dachem z nami żył człowiek, który był szczęśliwy, bo rozeznał, rozwinął swoje powołanie – „Jestem szczęśliwy” – Tak! Myśmy go takim znali, takim spotykali, on się nie bawił swoim powołaniem, on nie narażał swojego powołania, on nie ryzykował nigdy. On miał swoją zakonna tożsamość. Kiedy wstępnie weszliśmy do jego pokoju po śmierci, zobaczyliśmy, że nie ma żadnych zbędnych rzeczy, miał tylko to, co konieczne, tylko rzeczy niezbędne, żeby żyć i posługiwać.

„Zostawił po sobie ślad”

Brat  Krzysiu urodził się 18 lipca 1986 roku, zmarł w pełni sił, ale zostawił po sobie ślad. To było piękne życie. Wszędzie zostawił ślad. Ślad swojej dyspozycyjności, swojej fachowości i swojej odpowiedzialności… – wyliczał ojciec Popielewski.

Wskazał jednocześnie, że zmarły oblat budował wszędzie przede wszystkim więzi braterstwa.

Życie Krzysia przyniosło owoc. Po co my tu wszyscy jesteśmy? Czemu nas tu tyle? Żeby Bogu podziękować za tego człowieka, którego życie tak krótkie, przyniosło owoc tak piękny.

Posłuchaj całego kazania o. Wojciecha Popielewskiego OMI:

Obrzędowi ostatniego pożegnania przewodniczył o. Józef Czernecki OMI, ekonom prowincjalny, z którym w ostatnich miesiącach swojego życia współpracował śp. br. Krzysztof Kalaczyński OMI. Zmarły misjonarz Niepokalanej spoczął w oblackiej kwaterze małego cmentarza w Obrze.

W 2020 roku na pytanie: „Za co cenisz św. Eugeniusza?” śp. br. Krzysztof Kalaczyński OMI odpowiedział:

Całe nagranie można zobaczyć TUTAJ

Zdjęcia w większej rozdzielczości można zobaczyć poniżej:

(pg)


Komentarz do Ewangelii dnia

Zaprawdę, Pan Jezus jest tym „znakiem, któremu sprzeciwiać się będą”, który Symeon zapowiedział Maryi (Łk 2,34). Jezus nie pozostawiał słuchaczy obojętnymi przy tej okazji, a także w wielu innych - „powstało w tłumie rozdwojenie z Jego powodu” (J 7,43). Reakcja strażników, którzy chcieli zatrzymać Pana, pokazuje moc słów Chrystusa: „Nigdy jeszcze nikt nie przemawiał tak, jak ten człowiek przemawia” (J 7,46). To jak powiedzieć: te słowa są inne, nie są to puste słowa, pełne pychy i fałszu. On jest Prawdą i sposób, w jaki to powiedział, odzwierciedla ten fakt. A jeśli to się działo z Jego słuchaczami, tym bardziej jego dzieła często wzbudzały zdumienie, podziw; a także krytykę, plotki, nienawiść. Jezus Chrystus mówił „językiem miłości”: jego dzieła i jego słowa wyrażały głęboką miłość dla wszystkich ludzi, a zwłaszcza dla tych najbardziej potrzebujących. W tym czasie, jak wtedy, jesteśmy, a nawet musimy, być „znakiem, któremu sprzeciwiać się będą”, bo nie mówimy i nie działamy jak inni. Wzorując się i naśladując Jezusa Chrystusa, również powinniśmy używać „języka miłości i czułości”, języka koniecznego i który ostatecznie wszyscy są w stanie zrozumieć. Jak napisał Ojciec Święty Benedykt XVI w swojej encyklice "Deus caritas est": „miłość jako caritas zawsze będzie potrzebna i to nawet w najbardziej sprawiedliwym społeczeństwie. Kto usiłuje uwolnić się od miłości, będzie gotowy uwolnić się od człowieka jako człowieka”. Panie Jezu, pozostań z nami, bo ma się ku „wieczorowi”. Niech mrok nocy i cień śmierci nas nie zaskoczy. Uczyń nas, Panie, ambasadorami Twego pokoju.

(S. Stasiak OMI)


Msza w intencji oprawcy bł. o. Józefa Cebuli OMI

W dniu 15 marca przypada 80. rocznica śmierci von Egana - człowieka, który prześladował bł. o. Józefa Cebulę OMI. To właśnie on stał za nakazem niszczenia przydrożnych figur Niepokalanej w święto patronalne misjonarzy oblatów. Ówczesny przełożony nowicjatu w Markowicach - o. Józef Cebula OMI - stanowczo sprzeciwił się, aby oblat, szczególnie ofiarowany Niepokalanej, niszczył Jej kaplice w uroczystość Niepokalanego Poczęcia. To również von Egan musiał podpisać się pod zakazem sprawowania posługi kapłańskiej, za którego złamanie ojciec Cebula trafił do niemieckiego obozu koncentracyjnego w Mauthausen jako "wróg narodu niemieckiego".

„Być świętym, to najpierw być człowiekiem” [PROMO]

"Być może będzie to pierwsza i jedyna Msza za niego ofiarowana"

Z okazji rocznicy śmierci oprawcy ojca Cebuli, postulator procesu beatyfikacyjnego męczennika z Mauthausen postanowił odprawić w intencji von Egana Mszę świętą.

Postanowiłem w imię miłosierdzia odprawić tego dnia Mszę Świętą w jego intencji. Być może będzie to pierwsza i jedyna Msza za niego ofiarowana - wyjaśnia o. prof. dr hab. Kazimierz Lubowicki OMI.

Oblacki krzyż o. Józefa Cebuli OMI (zdj. P. Gomulak OMI)
Lubliniec: Rozpoczęcie jubileuszu 25. lecia beatyfikacji ojca Józefa Cebuli OMI [GALERIA]

Sensacyjne odkrycie

W związku z dokonaną kwerendą w państwowych archiwach udało się ustalić tożsamość von Egana.

Z całą pewnością nie jest to, jak dotychczas błędnie podawano, generał-leutnant Eugen (Jenö) Edward Jakob Ernst von Egan-Krieger (17 VII 1886 Borostyansko, Bernstein, Burgenland – 22 II 1965 w Kolonii), który 27 X 1913 ożenił się w Markowicach z Annemarie Josephine Ulrike von Heydebreck (25 III 1892 Gniezno – 1 października 1972 r. Bremervörde) - wyjaśnia profesor Lubowicki.

Nekrolog (zdj. archiwum K. Lubowicki OMI)

Poszukiwaną osobą jest niewątpliwie drugi z synów tego małżeństwa, Jochen von Egan-Krieger, urodzony 13 IX 1917 w Bromberg (Bydgoszczy), który zginął na froncie wschodnim 15 III 1944 „od bezpośredniego trafienia z działa przeciwpancernego” w okolicach Nowego Olisowa, a 19 marca 1944 r., o godzinie 12:00, został pochowany na nowo otwartym niemieckim cmentarzu wojennym w Grudininie - wyjaśnia postulator kanonicznego procesu błogosławionego oblata.

Odkrycie jest przełomowe. Ujawnia bowiem prawdziwą tożsamość osoby, która przyczyniła się do męczeńskiej śmierci bł. o. Józefa Cebuli OMI. Prawda wyszła na jaw na dniach. Ojciec prof. Kazimierz Lubowicki zlokalizował stosowne dokumenty 12 marca br.

Zadecydowały podpisy na dokumentach

Na zarządzeniach kierowanych do bł. Józefa Cebuli, widnieje podpis „JP von Egan”. Odnalazłem w archiwum list Jochena von Egana-Kriegera pisany jego ręką na firmowym papierze z nadrukiem „Jochen Peterson (von Egan-Krieger) Markowice”, a w dwóch kolejnych linijkach z ręcznym dopiskiem: „via Inowrocław, Polen”. Potwierdza się przypuszczenie, że, że litery JP stanowią skrót J[ochen] P[eterson], gdzie „Peterson jest nawiązaniem do nazwiska adoptującej go matki. Jak bowiem odnotowano na marginesie jego aktu urodzenia, umową adopcyjną przed Notariuszem Janem Meysnerem w Bydgoszczy z dnia 7 maja 1935 r., zatwierdzoną przez Sąd Grodzki w Bydgoszczy dnia 4 czerwca 1935 r., przysposobiła go niezamężna Joanna Peterson, zamieszkała w Bydgoszczy, ul. Młyńska 2 […] jako swoje dziecko”.

Fragment odnalezionych dokumentów (zdj. archiwum K. Lubowickiego OMI)
Bł. o. Józef Cebula OMI: Człowiek – oblat Niepokalanej – święty [WIDEO]

Tożsamość von Egana potwierdza też oficjalna strona rodu (von Heydebreck’scher familienerband e.v.) informując, że babka ze strony matki, Hildegard Heydebreck z domu von Wilamowitz-Moellendorff, wyznaczyła na spadkobiercę swego wnuka Jochena, który zginął na wojnie w 1944, w ówczesnym ZSRR.

Wiadomo jak wyglądał

W rezultacie poszukiwań o. prof. Kazimierz Lubowicki OMI odnalazł m.in. zdjęcie von Egana w hitlerowskim mundurze. Na jego odwrocie zachował się podpis jego ojca, potwierdzający tożsamość syna. Oprócz zdjęcia udało się odnaleźć nekrolog von Egana oraz sześć i pół strony maszynopisu, ze wspomnieniami ojca i opisem pogrzebu, w którym osobiście uczestniczył.

Podpis von Egana (zdj. archiwum K. Lubowickiego OMI)

Odnalezione zdjęcie von Egana zostanie zaprezentowane podczas centralnych uroczystości jubileuszowych z okazji 25. lecia beatyfikacji o. Józefa Cebuli OMI. Planowane są na 16 czerwca. Do Lublińca przyjedzie m.in. superior generalny Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej.

Rok jubileuszowy bł. o. Józefa Cebuli OMI [KALENDARIUM]

(pg)


Komentarz do Ewangelii dnia

Pan Jezus przedstawia otwarcie swoją misję. Mówi wprost o swojej relacji z Bogiem Ojcem. Nie dla wszystkich były to wygodne i poprawne słowa. Niektórzy nazywali Jezusa wprost bluźniercą. Jezusowi jednak nie chodziło o układy, czy wygodę. On chciał przede wszystkim, aby Żydzi poznali prawdę, nawrócili się i uwierzyli w misję Mesjasza. Ważne, abyśmy i my w naszym życiu także zawsze bronili prawdy. Ludzie postawieni twarzą w twarz z Jezusem są pełni uprzedzeń i nieporozumień, co do tego kim On jest, jak w Nim wypełniają się proroctwa Starego Testamentu i czego On dokonuje. Podejrzenia i uprzedzenia prowadzą do frustracji i złości. Tak też było i jest: zamieszanie wokół Chrystusa i nauczania Kościoła budzi kontrowersje i podziały religijne. Stado ulega rozproszeniu, kiedy owce nie rozpoznają pasterza! Lud mówi: „Przecież wiemy skąd On pochodzi, natomiast gdy Mesjasz przyjdzie, nikt nie będzie wiedział, skąd jest” (J 7,27), i dochodzą do wniosku, że Jezus nie może być Mesjaszem, gdyż nie pasuje do wyobrażenia „Mesjasza”, którego obraz ukształtowała w nich tradycja. Z drugiej strony widzą, że zwierzchnicy i kapłani chcą go zabić, ale porusza się On swobodnie i nikt go nie aresztuje. W końcu zadają pytanie „czyżby zwierzchnicy naprawdę się przekonali, że On jest Mesjaszem?” (J 7,26). Pan Jezus oddala te wątpliwości, nazywając Siebie samego posłanym przez „Prawdziwego”. Zgodnie z opisem Św. Jana, Chrystus zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji, ale nikt nie podnosi na niego ręki, gdyż nie nadeszła jeszcze godzina Jego pełnego objawienia i wypełnienia misji. Pan Jezus nie spełnia oczekiwań ludu, ukazując się nie jako lider i wybawca z rzymskiego ucisku, ale jako “cierpiący Sługa” z księgi proroka Izajasza. Papież Franciszek napisał: „Radość Ewangelii napełnia serce i całe życie tych, którzy spotykają się z Jezusem”. Trzeba podjąć wyzwanie, abyśmy pomagali każdemu wyjść poza przypuszczenia i uprzedzenia co do tego, kim jest Pan Jezus i czym jest Kościół, ułatwiając innym spotkanie z Jezusem. Bo kiedy człowiek doświadcza, kim naprawdę jest Jezus, obfitują wówczas radość i pokój. Zatem niech tak się stanie!

(S. Stasiak OMI)


Kamerun: 100 uratowanych par oczu

W oblackiej misji w północnym Kamerunie przeprowadzono 67 operacji zaćmy, kolejne 23 osoby czekają na konsultację medyczną. Zabiegi mogły zostać przeprowadzone dzięki pomocy polskiej Fundacji Redemptoris Missio. Lekarze z Polski są dla ludzi z ubogich regionów Kamerunu jedyną nadzieją na zmianę życia.

(pg/zdj. A. Chrószcz OMI)


Opole: "Chcemy uczestniczyć we wspólnocie Kościoła"

Parafia św. Jana Pawła II jest najmłodszą wspólnotą w diecezji opolskiej. Duszpasterzami są tutaj misjonarze oblaci. Gdy obok buduje się kościół parafialny, nie brakuje przeróżnych inicjatyw, które jednoczą ludzi, pokazując, że liczy się przede wszystkim Kościół duchowy – wspólnota…

Kino, rekolekcje, stroiki…

W czwartek ponad 100 osób było wspólnie w kinie. Dzisiaj wspólne kilkadziesiąt osób przygotowywało stroiki. Wspólnie się modlimy, śpiewamy, grillujemy. W ten sposób chcemy uczestniczyć we wspólnocie Kościoła – napisali na profilu społecznościowym misjonarze oblaci z Opola.

Trzeba tu dodać stałe zaangażowanie wspólnoty w Dom Nadziei prowadzony przez Jałmużnika Biskupa Opolskiego. Cotygodniowe śniadania dla bezdomnych i ubogich to także wielkie zobowiązanie, które podejmuje wspólnota przy alei Witosa.

Klasztor zazwyczaj kojarzy się ze spokojem, klauzurą… ale tutaj jest bardziej domem dla wszystkich. Kiedy na parterze trwa próba chóru parafialnego czy scholi dziecięcej, w podziemiach spotyka się młodzież. Ostatnio kilku młodych udało się do oblackiego klasztoru w Grotnikach koło Zgierza, aby przeżyć swoje wielkopostne rekolekcje.

Kościół jest dla nas chlubą

Budowa nowej świątyni w naszych czasach często wytykana jest palcami. Używa się przeróżnych argumentów, niekiedy nawet pseudo humanitarnych – przecież można wybudować szpital, szkołę, kościołów jest tak wiele… Ale przecież kościół budowany jest z ofiar wiernych, którzy sami pragną swojej świątyni. Na jego budowę zbierane są dobrowolne ofiary od wiernych całej diecezji. To również pokazuje, że diecezja nie jest tylko instytucją, ale przede wszystkim wspólnotą.

Bogu dzięki i Wam Wszystkim! Może są i tacy, co się dziwią, że budujemy kościół. Ale On jest dla nas chlubą! – wpis pojawił się w mediach społecznościowych domu zakonnego i parafii.

Nowy kościół w Opolu nabiera kształtów (zdj. OMI Opole)

Dobiega końca deskowanie kościoła. Przed wspólnotą najbardziej karkołomne zadanie – wykończenie.

Opole: Wstępna wizualizacja oblackiego kościoła [ZDJĘCIA]

Jest duża szansa, że świątynia zostanie zamknięta w stanie surowym jeszcze w bieżącym roku.

(pg/zdj. OMI Opole)


Kijów: Władze obiecują współpracę w zwrocie katolikom kościoła św. Mikołaja

O kwestiach związanych ze zwrotem wspólnocie katolickiej stołecznego kościoła św. Mikołaja mówiono podczas dzisiejszej konferencji prasowej w Kijowie. W jej trakcie Ministerstwo Kultury po raz kolejny obiecało zwrócić świątynię wierzącym.

Była to już piąta konferencja prasowa w ciągu ostatnich 2,5 roku, od chwili pożaru kościoła. Tym razem była ona wyjątkowa ze względu na obecność przedstawicielki Ministerstwa Kultury i Polityki Informacyjnej.

Proboszcz parafii, o. Paweł Wyszkowski OMI, podziękował przy tej okazji 25 tysiącom sygnatariuszy petycji do władz o zwrot kościoła, pod którą podpisali się nie tylko katolicy, ale także prawosławni i ludzie dobrej woli, w tym naukowcy, osoby publiczne, artyści i ludzie kultury.

Konferencja prasowa (zdj. parafia św. Mikołaja w Kijowie)

Natalia Wojcieszczuk z Ministerstwa Kultury i Polityki Informacyjnej, zauważyła, że dotrzymuje ono obietnicy, ale zwrot kościoła wiernym utrudniają nieuregulowane ramy prawne w tych kwestiach i niemożność przekazania mienia państwowego do trwałego użytkowania. Jak zaznaczyła, Rada Najwyższa powinna wkrótce przyjąć rozporządzenie, które rozwiąże niezbędne kwestie na płaszczyźnie prawnej.

Zachowanie zabytku

Według przedstawicielki Ministerstwa Kultury najważniejsze jest teraz zachowanie zabytku, który jest w stanie ruiny. Należy przeprowadzić szereg prac awaryjnych, aby zabezpieczyć wejście do kościoła.

Każdy zabytek o znaczeniu sakralnym musi mieć krzyże. Rozwiązanie kwestii powrotu krzyży na wieże kościoła będzie naszą wspólną pracą – powiedziała Wojcieszczuk.

W konferencji prasowej wziął również udział bp Stanisław Szyrokoradiuk OFM, który w latach 1995-2014 pełnił funkcję biskupa pomocniczego diecezji kijowsko-żytomierskiej i wielokrotnie odwiedzał kościół. Ponadto, podczas wizyty Ojca Świętego Jana Pawła II w Kijowie, biskup towarzyszył mu podczas nabożeństwa w kościele św. Mikołaja. Ówczesny prezydent Ukrainy Leonid Kuczma obiecał wówczas papieżowi, że kościół zostanie przekazany wiernym.

Kiedy prezydent obiecuje papieżowi, że zwróci kościół, a potem inny prezydent również obiecuje, to szkoda, że obietnice nie są spełniane. Kiedy teraz patrzę na ten kościół, to widzę, że jest on symbolem naszej moralności. Nie chcemy być ofiarami ciągłego oszustwa – powiedział hierarcha.

Konferencja prasowa w kościele św. Mikołaja w Kijowie (zdj. arch. parafii)

Mówił on także o swoich negatywnych doświadczeniach związanych z przekazaniem kościoła w Sewastopolu katolikom i podkreślił, że w wielu sprawach dotyczących własności kościelnej spotkał się z wieloma kłamstwami, z szeroko zakrojoną manipulacją informacjami i funduszami.

Wojna to nie tylko walka o niepodległość, ale także dekomunizacja – pozbycie się sowieckiej mentalności – podkreślił biskup.

Sprawiedliwość

Do dziennikarzy zwróciła się również Ludmiła Filipowicz, religioznawca, autorka ponad 500 publikacji naukowych i inicjatorka petycji do Rady Ministrów Ukrainy o zwrot kościoła.

Uczeni zawsze popierają sprawiedliwość. I to jest zasada cywilizowanego społeczeństwa. Istnieją zasady – zwrócić łup i uznać prawdziwego właściciela skradzionej własności – powiedziała Filipowicz, zauważając, że motywem zainicjowania petycji było przywrócenie sprawiedliwości historycznej.

Chociaż sama jest prawosławna, jest ona przekonana, że ten kościół powinien należeć do katolików, ponieważ katolicyzm był obecny na tych terenach od dawna. Zaskoczyło ją również stanowisko państwa: kościół został odebrany jako własność i oddany w dzierżawę.

To jest nasz obowiązek. Sprawą całego społeczeństwa ukraińskiego jest doprowadzenie do realizacji tej historycznej decyzji, aby kościół został ostatecznie przekazany prawowitym właścicielom – powiedziała.

Parafianin ppłk Józef Dobrowolski opowiedział o swoim doświadczeniu uczestnictwa w życiu parafii (przychodzi do kościoła św. Mikołaja od 1993 roku) i wspomniał wzruszający moment, kiedy otrzymał błogosławieństwo i krzyż od księdza przed wyjazdem na operację antyterrorystyczną. Przeżywszy, wrócił do Kijowa i nadal broni swojej ojczyzny. Oprócz niego w armii służy jeszcze 20 innych parafian. 7 obrońców z parafii przekroczyło już próg wieczności, oddając życie za Ukrainę. Parafia regularnie organizuje nabożeństwa w intencji obrońców i poległych bohaterów Ukrainy. Ponadto, gdy tylko jest to możliwe, parafianie wspierają armię pomocą humanitarną: ubraniami, lekarstwami i żywnością.

Konferencja prasowa w kościele św. Mikołaja w Kijowie (zdj. archiwum parafii)

Czym jest kościół dla wierzących? To miejsce uzdrowienia ludzkiej duszy. Kiedy jest wojna, wszyscy szukają zbawienia. Po 24 lutego 2022 roku nasze życie się zmieniło, zło zniszczyło nasze miasta, gwałciło i zabijało naszych ludzi. Nasza parafia nie została zamknięta, księża pozostali z wiernymi. Tutaj w kościele było mnóstwo pomocy humanitarnej i ludzie ją otrzymywali. Było to nie tylko miejsce duchowej odnowy i wzmocnienia, ale także swego rodzaju centrum pomocy humanitarnej – powiedział ppłk Dobrowolski.

30 stycznia br. rząd Ukrainy, reprezentowany przez premiera Denysa Szmyhala, odpowiedział na publiczny apel obywateli stwierdzając, że „zgodnie z załącznikiem do memorandum z dnia 4 grudnia 2023 r. Ministerstwo Kultury i Polityki Informacyjnej  oraz organizacja religijna uzgodniły, iż ministerstwo zobowiązuje się przekazać zabytek do stałego użytkowania organizacji religijnej do dnia 1 maja 2024 r”.

(KAI)


Z listów św. Eugeniusza

DZIWIĘ SIĘ, ŻE POZWOLIŁ SOBIE TO ZROBIĆ BEZ MOJEJ WIEDZY

Misjonarze byli ludźmi i niezależnie od ich gorliwości ich ludzkie wady czasami przeszkadzały im w posłudze. Ojciec Daly, założyciel misji oblackiej w Anglii, miał bardzo słabe rozeznanie w sprawach finansowych i działał bez konsultacji z profesjonalistami. Eugeniusz napisał w swoim dzienniku:

 List do ojca Daly’ego. Dziwię się, że pozwolił sobie to zrobić bez mojej wiedzy. Kupił dom, przyjmując nową placówkę.

Dziennik, 30.04.1848, w: PO I, t. XXI.

Ojciec Daly bez zgody Przełożonego Generalnego, zakupił dużą posiadłość w Ashbourne w hrabstwie Derby w środkowej Anglii. Ojciec Casimir Aubert został natychmiast wysłany do Anglii jako nadzwyczajny wizytator, aby przejąć kontrolę nad sytuacją.

"Zasięgaj opinii przyjaciela we wszystkich sprawach, zwłaszcza tych, które dotyczą ciebie samego. Jego rada może być przydatna tam, gdzie twoja miłość własna mogłaby zaciemnić twój osąd" (Lucjusz Anneusz Seneka).

(tł. R. Tyczyński OMI)