22 października 2020

PRZYJĘTO MNIE JAK OBCEGO NAJEŹDŹCĘ, A PRZECIEŻ PRZYBYWAŁEM, ABY WSZYTSKIM BLOGOSŁAWIĆ.

W 1820 roku Eugeniusz i misjonarze prowadzili misje w Marsylii. Powierzono im trzy najbiedniejsze parafie.

Tylko Marsylia przyjęła obojętnie tę wzniosłą służbę, którą Zgromadzenie przeze mnie założone, jej ofiarowało. Było to wtedy, gdy głosiliśmy misje święte trzem jej parafiom, zupełnie opuszczonym, a najbardziej ludnym. Pracowaliśmy wraz z innymi obcymi misjonarzami, którzy umieli robić wokół siebie więcej szumu, aniżeli zbierać prawdziwe owoce w okazałych dzielnicach miasta.

Chociaż nasz trud był niezauważony przez mieszkańców dzielnic Saint-Laurent, les Grands- Carmes i Saint-Victor, lecz nie szczędziłem swych sił. Niewątpliwie poczciwi wierni umieli docenić ofiarność i poświęcenie z naszej strony i dali tego dowód w ciągu lat naszej posługi

Trzy lata później Eugeniusz przybywa do tego miasta jako wikariusz generalny swojego wujka Fortunata.

... lecz trzeba przyznać, że reszta miasta pozostała obojętna, zamiast okazać solidarnie wdzięczność. Wszystko bowiem poszło w niepamięć zaledwie trzy lata później, kiedy mnie przyjęto jako obcego najeźdźcę, a przecież przybywałem, by wszystkim błogosławić. Miałem umysł pełen opatrznościowych planów tak zbawiennych, nieodzownych dla duchowego dobra i szczęścia tego miasta i diecezji.

Dziennik, 31.03.1839, w: EO I, t. XX.


Tydzień Misyjny: Może w 2021 roku wyruszysz na misje z oblatami? Wolontariat misyjny "Niniwy"

Wolontariat Misyjny Niniwy to sposób na zaangażowanie i służbę młodych ludzi, którzy mogą zrobić coś dobrego w miejscach, gdzie są bardzo potrzebni. Nie bez znaczenia jest też słowo „misyjny”. Oznacza ono, że jedziemy tam, gdzie prowadzone są misje, szczególnie te, które prowadzą Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej, choć nie tylko. Dlatego wszędzie, gdzie jesteśmy, ewangelizujemy. Sami w większości nie jesteśmy świeckimi misjonarzami, a jedynie pomocnikami w dziele misyjnym - informują organizatorzy przyszłorocznej edycji wolontariatu misyjnego.

Od kilku lat, w miejscach posługi misjonarzy oblatów, jest obecna młodzież z duszpasterstwa młodzieżowego w Kokotku. Koordynatorem wolontariatu jest o. Dominik Ochlak OMI.

Zobacz: [Pierwsza wolontariuszka Niniwy na Madagaskarze]

Wolontariat misyjny na Madagaskarze (zdj. niniwa.org)

 

Najbliższy naszym sercom jest wschód – Ukraina i Białoruś. Tam przez wiele lat angażowaliśmy większość sił. Rozwijamy się jednak i otwieramy na nowe miejsca i potrzeby. Dlatego w nadchodzącym roku jeśli pozwolą na to warunki na świecie wyjedziemy również na Syberię, Madagaskar do Kazachstanu, a jeśli znajda się odpowiednie osoby to także na Arktykę.

Zobacz: [Wolontariat misyjny młodzieży - świadectwo z Tywrowa - Ukraina]

Hasłem przyszłorocznego wolontariatu są słowa bł. o. Józefa Gérarda OMI - francuskiego misjonarza z dzisiejszego Lesotho.

Kierunki Wolontariatu Misyjnego Niniwa na 2021 rok:

Syberia – Wierszyna

Wolontariat misyjny na Syberii to wyjazd dla odważnych i nie bojących się wyzwań bożych szaleńców. Serce polsko-syberyjskiej wioski- Wierszyny liczącej około 500 mieszkańców, skupia się na malutkiej parafii, którą prowadzi obecnie polski misjonarz oblat - o. Karol Lipiński. W czasie wakacji, na terenie parafii, prowadzone są wakacje z Bogiem, na które uczęszczają dzieci z okolicznych domów. Dzieci, zwłaszcza te najmniejsze, mimo polskich korzeni, nie rozumieją już dobrze języka polskiego, a co za tym idzie - polskiej katechezy. Syberyjska wioska potrzebuje świadectw młodych ludzi, którzy z zaangażowaniem będą nieść Dobra Nowinę w języku rosyjskim. Jednak oprócz katechezy, a może przede wszystkim, dzieci z Wierszyny przygarną każdą dawkę miłości, którą podaruje im drugi człowiek. Wyjazd na Syberię to wspaniała lekcja miłości - czasem trudnej, ale przez to jeszcze piękniejszej, niż się dotychczas odkryło.

Białoruś – Szumilino

Podczas wakacji letnich od wielu już lat młodzi wyjeżdżają do Szumilina na Białorusi, gdzie w parafii Matki Bożej Fatimskiej pomagają w organizacji letniego wypoczynku dla dzieci z ubogich i dysfunkcyjnych rodzin, głównie jako animatorzy. Do zadań i wyzwań wolontariuszy należą: zajmowanie się organizacją zabaw, przygotowaniem posiłków, opieką nad dziećmi, współtworzeniem programu zajęć oraz prowadzeniem gier i wycieczek. Potrzeba również pomocy w pracach gospodarczo-porządkowych przy parafii oraz przy budowie kaplicy w jednej z okolicznych wiosek. W toku przygotowania wolontariusze odpowiadają za zbiórki pieniędzy, zakup biletów, zorganizowanie wiz na Białoruś, dokumentację wydatków grupy, przygotowanie sprawozdania finansowego z wyjazdu. W 2020 roku wyjazdy nie odbyły się ze względu na pandemię.

Poza wywiązywaniem się z obowiązków wolontariusza, często jest okazja, by w ciągu roku zaangażować się w pomoc parafii w Szumilinie. W ciągu całego roku młodzi utrzymują kontakt z dziećmi i młodzieżą, z którymi piszą – wymieniają pocztówki i odwiedzają się.

Ukraina – Tywrów

Pierwsze wyjazdy wolontariuszy Niniwy miały miejsce właśnie na Ukrainę. Dziś młodzi w czasie wakacji zwykle w Tywrowie znajdują swoje miejsce w Oblackim klasztorze, który służy ukraińskiej młodzieży jako miejsce spotkań i rekolekcji. Kościół przez komunistów zamieniony na trzypiętrową fabrykę, powoli odzyskuje swój sakralny charakter także dzięki pracy pomocników z Polski. Do zadań wolontariuszy należy również praca w kuchni i klasztorze. Jest wiele okazji, by poznać miejscową wspólnotę parafialną, poruszającą historię prześladowanych za wiarę przez komunistów w znajdującym się tam nowoczesnym muzeum. Dużo radości przysparza też letni festiwal dla oblackiej młodzieży z Ukrainy: „Tchnienie Życia”.

Kazachstan – Pawłodar

Przygoda misyjna połączona z wysiłkami Zespołu Pomocy Kościołowi na Wschodzie. Wyjazd na wolontariat w pełni zaczyna się od wzajemnego poznania i integracji grup. W Pawłodarze w 2019 r. siostry klaryski potrzebowały pomocy w pracach wykończeniowych budującego się klasztoru. Każda para rąk była cenna. Siostra Agnela energiczna i konkretna kierująca budową towarzyszyła wolontariuszom oraz naturalnie wyznaczała zadania. Należało do nich: wykańczanie cel zakonnych, wykonywanie poprawek tynkarskich, przygotowanie pomieszczeń do malowania oraz samo malowanie. Wolontariusze brali udział w życiu i liturgii miejscowej wspólnoty parafialnej, odwiedzali chorych z Najświętszym Sakramentem a także dzięki księdzu proboszczowi odwiedzili wiele ciekawych okolicznych miejsc, położonych w promieniu 500 km. Wymagany język – rosyjski.

Wyjazdy w kierunki Kazachstanu oraz Syberii każdego roku mogą mieć inny charakter, ponieważ są one zależne od zapotrzebowania na misjach.

Madagaskar

Czerwona wyspa urzeka swoim pięknem. Potrzeb jest wiele: projekty medyczne, stolarskie czy edukacyjne są wciąż na wagę złota. Pierwsza wolontariuszka Niniwy - Krysia służyła z oddaniem jako położna przez 5 miesięcy. Misjonarze Oblaci obecni są w kilkunastu miejscach zarówno w miastach, gdzie poziom życia jest lepszy, jak i w buszu, a także w miejscach trudno dostępnych. Wolontariat w tym kraju obejmuje kilka miesięcy i wiąże się z konkretnym zadaniem. Na Madagaskarze ogromnym problemem jest niedożywienie dzieci, a także zaniedbanie zdrowotne. Podstawowe braki w życiu ludzi potrzebują tym bardziej dobrego przygotowania, zarówno wolontariuszy, jak i zaplanowania całego projektu. Wymagany język – francuski.

Kanada – Arktyka

Miejsce do którego oblaccy misjonarze dotarli już dawno, ale dopiero niedawno otrzymaliśmy prośbę o pomocników misyjnych od o. Daniela Szwarca OMI. Bieda i potrzeby Arktyki kanadyjskiej odbiegają znacznie od tej na Syberii. Inuici, rdzenni mieszkańcy, potrzeby materialne i bytowe mają zapewnione na dobrym poziomie, ale potrzeba pedagogów, psychologów do systematycznej pracy z młodzieżą. Z uwagi na trudne warunki życia w tej szerokości geograficznej, najbardziej odpowiednia pomoc dotyczy wiary, towarzyszenia, terapii oraz organizowania zajęć rozwojowych.

 

Informacje praktyczne (spotkanie przygotowawcze):

  • Zjazd I: 27-29.11.2020
  • Spotkanie opłatkowe: 06.01.2021 – dla zainteresowanych wolontariatem, obecnych i byłych wolontariuszy. Kolędowanie misyjne w klubie Wysoki Zamek w Katowicach.
  • Zjazd II: 15-17.01.2021
  • Wyjazd integracyjny: 12-14.02.2021 – chatka w górach.
  • Zjazd III: 05-07.03.2021
  • Zjazd IV: 09-11.04.2021
  • Zjazd V: 21-23.05.2021
  • Uroczyste posłanie wolontariuszy: 12-13.06.2021 – parafia Najświętszego Serca Pana Jezusa w Katowicach.

Zapisy i informacje u o. Dominika Ochlaka OMI (tel. 502 412 390, mail: info@wolontariatmisyjny.pl)

(pg/niniwa.org)


Obra: Tradycyjnie "teologia" wygrała - tym razem 5:4

To już tradycja obrzańskiego scholastykatu. Mecz studentów teologii (kursy III-IV) z filozofią (kursy I-II). Okazuje się, że teologia potrafi być bardziej praktyczna niż filozofia, choć przebieg spotkania był zacięty. Nie ma się co dziwić, bowiem piłka nożna jest królową dyscyplin sportowych w nowicjacie i scholastykacie. Czy o wyniku zdecydowało doświadczenie, czy łut szczęścia? Ciężko powiedzieć, niemniej po raz kolejny „teologia” odniosła sukces, zdobywając aż pięć bramek.

Wynik spotkania otworzyła gwiazda teologów – fr. Damian Majcherczak OMI, jednak jeszcze przed przerwą fr. Sławomir Zbierański OMI doprowadził do remisu. Druga połowa zapowiadała się obiecująco. Dominował w niej piękny futbol, który pokazywała każda ze stron. Kiedy Teologia, po kolejnych dwóch bramkach Majcherczaka oraz golu fr. Jędrzeja Baranowskiego OMI, podwyższyła wynik na 4 do 1, Filozofia jakimś cudem zdołała wyrównać. Na miano króla strzelców tego meczu zasłużył wtedy fr. Sławomir, który łącznie zdobył 4 gole. Końcówka spotkania należała jednak do obrońców tytułu. Bohaterem, zdobywającym bramkę na wagę zwycięstwa był fr. Ernest Świderski – skomentowali spotkanie kibice tradycyjnego sportowego starcia.

Jest jednak nadzieja… Jak co roku, filozofia zapowiada odwet w przyszłym roku:

Teologia wygrała, ale filozofia też wygrała. My dobrze graliśmy. Do zobaczenia, odbijemy to za rok – mówił kapitan drużyny filozoficznej fr. Douglas Tsowa Meli Belly OMI.

Cytując klasyka – Kazimierza Górskiego – wygrała drużyna, która strzeliła więcej bramek. Trzeba się cieszyć, że duch rywalizacji sportowej w obrzańskim scholastykacie nie gaśnie.

(pg/WSD OMI)


Lubliniec pożegnał śp. o. Norberta Sojkę OMI

Wspólnota zakonna w Lublińcu wraz z rodziną, przedstawicielami parafii w Kędzierzynie-Koźlu i Wrocławiu oraz Przyjaciółmi Misji oblackich pożegnała o. Norberta Sojkę OMI. Czuwaniu modlitewnemu przy trumnie z ciałem zmarłego oblata towarzyszyła modlitwa koronki do Bożego Miłosierdzia, a po niej celebrowana była Eucharystia żałobna pod przewodnictwem superiora lublinieckiego komunitetu – o. Lucjana Osieckiego OMI. W słowie wstępnym przypomniał, że zmarły oblat przeżywał w tym roku 50-lecie ślubów zakonnych:

Pięćdziesiąt lat całopalnej ofiary, którą przeżywał tutaj na co dzień. (…) Dziękuję współbraciom z infirmerii za opiekę nad świętej pamięci ojcem Norbertem – dodał.

Kazanie wygłosił o. Mieczysław Hałaszko OMI – superior z Kokotka, a jednocześnie kolega z kursu zmarłego misjonarza. Podkreślał zapał duszpasterski ojca Norberta, wskazując, że włożył wielki wkład w duszpasterstwo młodzieży i działalności oazową. To za jego czasów w Katowicach tworzyły się zręby dzisiejszej wspólnoty młodzieżowej „Niniwa” – ta forma pracy z młodzieżą była spełnieniem jego marzeń i oczekiwań.

Nie był pasterzem, który zaganiał, strofował owce, ale był duszpasterzem, który budował Kościół – wskazywał ojciec Hałaszko – I dlatego zakładał wspólnoty parafialne, wspólnoty – Kościół traktował jako wspólnotę wspólnot. Ileż tych wspólnot powstało w Kędzierzynie, Katowicach? To był fundament jego duszpasterstwa. Gromadzić wokół Chrystusa i budować wspólnotę z Nim i wspólnotę między ludźmi.

Ojciec Norbert oddał, powierzył swoje życie 50. lat temu, poprzez decyzję o byciu oblatem. Rozpoczął życie zakonne. Powiedział Bogu: ofiaruję Ci czyste serce, puste dłonie, moją wolę, żeby realizowała się w życiu Boża wola (…) Dlatego też dzisiaj nasze serca są wypełnione wdzięcznością, wdzięcznością za jego życie, za jego pracę, za pewne wzorce, jakie pokazywał młodym, kiedy wychowywał wikariuszy do pracy duszpasterskiej – mówił kaznodzieja.

Po obrzędzie ostatniego pożegnania, ciało śp. o. Norberta Sojki OMI przewiezione zostało do Katowic. Na Koszutce sprawowana będzie Msza św. za zmarłego proboszcza parafii o godzinie 19.00. Następnie odbędzie się czuwanie modlitewne przy trumnie do godziny 21.00. W dniu jutrzejszym będą miały miejsce uroczystości pogrzebowe w Katowicach:  różaniec o godzinie 10.30, następnie Eucharystia pogrzebowa o 11.00 i złożenie do grobu na kwaterze oblackiej cmentarza w Katowicach-Bogucicach.

(pg)


21 października 2020

NIE BYŁEM W STANIE POJĄĆ, ŻE MOŻE SIĘ ZNALEŹĆ CHOĆBY JEDEN CZŁOWIEK, KTÓRY ZNAJĄC MNIE, CHCIAŁBY MI SZKODZIĆ CZY TYLKO MNIE ZASMUCIĆ.

Kontynuujemy refleksję nad wspomnieniami, jakie w tym dniu Eugeniusz zachowuje o powołaniu i motywacji jego misjonarskiego życia. Wspomina o swoim powrocie do Aix, gdy jest 30-letnim kapłanem:

Odrzekłem zatem biskupowi diecezji Metz, iż mą prawdziwą ambicją jest oddać się na służbę ubogim i młodzieży. Moją pierwszą próbą była posługa więźniom, swe powołanie realizowałem też, zbierając wokół siebie chłopców, których katechizowałem.

Tylu z nich przyuczyłem do chrześcijańskiego życia, grupa około 280 zebrała się wokół mnie i to stowarzyszenie słusznie cieszyło się dobrą sławą, jak długo z nimi pracowałem. Opinię tę potwierdzają członkowie stowarzyszenia zarówno w Aix, jak i gdziekolwiek się rozproszyli, pozostając wierni zasadom, które szczęśliwie mogłem im wpoić i dziękując za dar wiary otrzymany w stowarzyszeniu lub sanktuarium. Otóż ta dwojaka służba utrzymywała mnie w mych złudzeniach. Wśród tych biednych więźniów, którym spieszyłem z duchową i materialną pomocą, i wśród tych młodych, którzy uważali mnie za swego ojca, spotykałem tylko wdzięczne serca pełne przywiązania, doskonale rozumiejące miłość i przyjaźń, jaką ich darzyłem. Kochali mnie tak bardzo, iż niejedna matka mówiła mi, iż mogłaby pozazdrościć tego przywiązania świadczącego o dobroci jej dzieci; istotnie, kochali mnie oni bardziej niż swoje matki.

Niemożliwa do odparcia odpowiedź na jego pełne miłości oddanie:

Wszystko to utwierdzało mnie w przekonaniu, że było niemożliwą rzeczą, by mnie nie kochano. To nastawienie towarzyszyło mi stale, nie życzyłem złego nikomu, wszystkim pragnąłem czynić dobro, byłem gotów ofiarować przyjaźń każdemu, kto ją ceni, lecz nie byłem w stanie pojąć, że może się znaleźć choćby jeden człowiek, który znając mnie, chciałby mi szkodzić czy tylko mnie zasmucić. Słodkie, lecz zwodnicze przekonanie zbyt kochającego serca! Nie dostrzegałem żadnego braku w tym czysto naturalnym uczuciu. Tak mało byłem świadomy tego braku, iż mogłem chlubić się tym uczuciem, jak w głębi duszy radowałem się, że je posiadam.

Dziennik, 31.03.1839, w: EO I, t. XX.


"Jako oblaci czujemy się wyróżnieni..." - uroczystości pogrzebowe honorowej oblatki - śp. Alfredy Zawieruchy-Rubak oraz jej matki - Heleny [relacja]

Rodzina oblacka pożegnała śp. Alfredę Zawieruchę-Rubak – honorową oblatkę. Wraz z nią miłosierdziu Bożemu powierzano śp. Helenę Zawieruchę – matkę zmarłej lekarki i społeczniczki. W ostatniej drodze do wieczności towarzyszył im mąż pani Alfredy – Mirosław, również honorowy oblat. Na prośbę rodziny trumny z ciałami matki i córki przywieziono najpierw do świętokrzyskiego sanktuarium, z którym rodzina jest związana od dziesięcioleci. Mszy św. żałobnej przewodniczył wikariusz prowincjalny – o. Sławomir Dworek, który wygłosił również kazanie. W modlitwie eucharystycznej uczestniczyli misjonarze oblaci, rodzina i przyjaciele zmarłych.

Zobacz: [Zmarła honorowa oblatka – śp. Alferda Zawierucha-Rubak]

W 2016 roku, 22 maja, Zgromadzenie Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej wręczyło tobie Fredziu krzyż oblacki i twemu mężowi Mirkowi. Małżeństwo. Włączając was, jako honorowych oblatów, do naszej wielkiej rodziny zakonnej. Kolejny obraz: kiedy obydwoje idziecie z krzyżami na piersiach i ten krzyż całujecie z wielką miłością. Jesteście dumni. Była zawsze dumna, że ten krzyż mogła przyciskać do swojego serca – mówił w kazaniu wikariusz prowincjalny.

Kaznodzieja przywoływał ogromne zaangażowanie śp. Alfredy, zarówno jako lekarza, ale także jako kobiety wrażliwej na dobro drugiego człowieka. Bardzo dobrze znały ją pokolenia oblatów, którzy na Świętym Krzyżu rozpoczynały swoje życie zakonne. Na wieść o jej śmierci, wielu misjonarzy przesyłało wyrazy współczucia i solidarności w modlitwie.

Dziękujemy tobie, za twoją samarytańską miłości do każdego z nas – mówił.

 Była osobą bardzo delikatną, czułą i wrażliwą. Kochała ludzi. Zachwycała się też prawdziwym pięknem przyrody. Była osobą wrażliwą na piękno muzyki, na sztukę. Umiała się często wzruszać do łez. Pamiętam dobrze, mam przed oczyma jej obraz – tu w stallach, w tym miejscu dokładnie – kiedy celebrowaliśmy Ofiarę eucharystyczną, wiele razy widziałem łzy na jej oczach. Tak przeżywała też Eucharystię, zjednoczenie z Chrystusem, który ją prowadził przez piękne życie. Kiedy ona tutaj była i modliła się, jej mąż, Mirek, na organach. Ale to była chwila, godzina, a potem znowu razem, wspólnie – wspominał ojciec Dworek.

Małżeństwo było mocno związane ze świętokrzyskim sanktuarium.

Kochani! Nasza modlitwa eucharystyczna jest najpiękniejszą formą i sposobem, słowem „dziękuję”. Największym, najgłębszym uwielbieniem Ojca w darze ich życia, cudownego życia, w darze również ich śmierci i pogrzebu. Będziemy właśnie przez Jezusa Chrystusa zanosić je przed tron Boży – konkludował kaznodzieja.

Na zakończenie liturgii odczytano okolicznościowy telegram od Prowincjała Polskiej Prowincji, który zapewniał o swojej duchowej pamięci, podkreślając nieprzeciętną życzliwość i gościnność śp. Alfredy.

Panie Mirosławie, z ogromnym przejęciem przyjęliśmy tę prośbę o to, aby ta msza odbyła się tutaj, bo chciałeś, aby spełniło się także życzenie, pragnienie świętej pamięci małżonki, mamy, by być tu jeszcze przed tą ostatnią podróżą – mówił rektor bazyliki na Świętym Krzyżu, o. Krzysztof Czepirski OMI – Na zakończenie tej Eucharystii pobłogosławi ich Krzyż Chrystusowy.

Kielich, który dziś podnosił kapłan, był ostatnim darem waszego małżeństwa dla tej świątyni. Niech właśnie Krew i Ciało Jezusa Chrystusa, któreście przyjmowali, pomoże tym naszym drogim siostrom dotrzeć bezpiecznie, szczęśliwie, pięknie do domu, gdzie jest tak słonecznie, jak dzisiaj – dodał.

Zapewnił jednocześnie, że misjonarze oblaci będą pamiętać o zmarłych w modlitwach.

Po Mszy św. w murach świętokrzyskiej bazyliki nastąpiła eksporta ciał do kościoła parafialnego w Bielinach.

Mszy świętej pogrzebowej w świątyni parafialnej przewodniczył o. Dariusz Malajka OMI, były rektor bazyliki na Świętym Krzyżu, a słowo Boże wygłosił o. Zygfryd Wiecha OMI, który w świętokrzyskim komunitecie pełnił posługę ekonoma.

Dobry Boże, co powiedzieć? Że jesteś dobry – nie wątpimy, ale mamy wiele trudnych pytań i też nie wiemy, czy stawiamy je Tobie, czy sami szukamy na nie odpowiedzi…  Dobry Boże, bez Twojego światła, każde szukanie odpowiedzi, będzie chodzeniem po omacku, w ciemnościach, w których panuje ból, a nawet rozpacz – rozpoczął kazanie ojciec Zygfryd Wiecha.

Dobry Boże, oddajemy Ci dwa klejnoty. Na ołtarzu Twojego wielkiego miłosierdzia składamy dwie perły ziemi świętokrzyskiej. Ich piękno i blask szlifowane były u stóp relikwii Drzewa Krzyża Świętego.

Kaznodzieja przypomniał niezwykłą pobożność śp. Heleny i Alfredy, którą przepojone było życie codzienne małżeństwa honorowych oblatów. Wierność codziennej modlitwie, umiłowanie modlitwy różańcowej, koronki do Bożego Miłosierdzia, czerpanie siły z codziennej Eucharystii oraz umiłowanie Zgromadzenia misjonarzy oblatów, w którym śp. Alfreda była honorową oblatką, a jej matka Przyjaciółką Misji Oblackich.

Jako oblaci, czujemy się wyróżnieni, mając taką siostrę i takiego brata – mówił kaznodzieja – a przez nich również wspaniałą mamę w osobie pani Heleny.

Odwołując się do osobistych wspomnień, ojciec Zygfryd rysował sylwetkę człowieczeństwa i duchowości zmarłej Alfredy. Zmarłe matka i córka, odznaczały się duchem modlitwy wstawienniczej.

Śp. Helena i Alfreda spoczęły na cmentarzu parafialnym w Bielinach.

(pg)


20 października 2020

CZY CHOĆ JEDEN Z NICH ZAPOMNIAŁ OKAZAĆ MI SZCZERĄ WDZIĘCZNOŚĆ W ZAMIAN ZA DOBRO?

Eugeniusz w swoim dzienniku kontynuuje refleksje o pełnej entuzjazmu reakcji mieszkańców Aix na dobrodziejstwa wypływające z jego posługi.

Ale nadszedł czas, gdy musiałem uznać, iż nie wszyscy ludzie czują tak jak ja. Początkowo napotykałem na drobne oznaki zazdrości, czego przeciwwagą był entuzjazm i przywiązanie do mnie młodych, co objawiało się w różnych okazjach, jak podczas mojej choroby, gdy byłem już bliski śmierci.

To wydarzenie wpisuje się w kontekst konfliktu z kapitułą katedralną na temat zasłon w prezbiterium, które Eugeniusz polecił zdjąć podczas misji miejskiej w 1820 roku.

Niesiono mnie triumfalnie z katedry do kaplicy Misji, a młodzi zebrani tłumnie chcieli pomścić zniewagę, jakiej według nich doznałem. Wzburzenie ich uśmierzyły tylko moje prośby. O, szlachetne miasto Aix! Dałby Bóg, bym nigdy nie musiał opuszczać twoich murów. Poświęciłbym życie dla uświęcenia twych dzieci, całego twego ludu, a w nagrodę za swe oddanie radowałbym się szczęściem. Lecz jak spełniłoby się słowo, że nikt nie jest prorokiem w swojej ojczyźnie. Trzeba było, aby to słowo stało się rzeczywistością, jeśli nie w moim rodzinnym mieście, to przynajmniej w kraju, który byłem zmuszony uznać za własny.

Wiele osobistych cierpień i odrzucenia ze strony części mieszkańców doświadczył w Marsylii, gdy w 1823 roku został wikariuszem generalnym.

Właśnie w Marsylii miałem zakosztować wszelkiego rodzaju goryczy, która była ekspiacją za pełne uroku me pierwsze lata kapłaństwa, gdy z rozkoszą doświadczałem słodyczy płynącej ze wzajemnej przyjaźni będących wokół mnie

Dając im serce, wywierałem przemożny wpływ na tę wielką, wdzięczną i ofiarną społeczność. Wielka społeczność! A cóż mam powiedzieć o wszystkich regionach, którym przez dziewięć lat niosłem Ewangelię, poświęcając ten czas na głoszenie misji świętych! Czy choć jeden z nich zapomniał okazać mi szczerą wdzięczność w zamian za przyniesione błogosławieństwo i za gorliwość, z jaką poświęcałem siebie i swe życie, byleby tylko przywieść ich na powrót do Boga.

Dziennik, 31.03.1839, w: EO I, t. XX.


Tydzień Misyjny: O działalności oblatów na Madagaskarze w programie "Agape"

W niedzielnym wydaniu programu katolickiego Agape TVP dużo miejsca poświęcono przypadającej tego dnia Niedzieli Misyjnej oraz działalności misjonarzy oblatów na Madagaskarze.

Przychodzą do mnie ludzie, których pierwszy raz w życiu widziałem. Mówią: Proszę ojca, chcemy, żeby ojciec do nas przychodził i modlił się z nami, nauczył nas się modlić. Ja mówię: A dlaczego chcecie, żebym przyszedł? Bo my chcemy żyć tak, jak chrześcijanie – dzielił się na antenie o. Krzysztof Koślik OMI, misjonarz na Madagaskarze.

(źródło: TVP Poznań)

Ci ludzie, żeby w takiej wiosce, gdzie procent chrześcijan był między 10-20 procent tej ludności, oni musieli stawić czoła takim różnym sytuacjom, gdzie musieli świadczyć o swojej wierze – dodaje o. Grzegorz Janiak OMI, misjonarz na Madagaskarze.

Przyznaje, że niekiedy jest to świadectwo heroiczne.

(źródło TVP Poznań)

(pg)


19 października 2020

OTO PRAWDZIWY WYRAZ TAJEMNICY MOJEGO POWOŁANIA.

Eugeniusz cierpi z powodu zmasowanej opozycji, jaka spotyka w swojej diecezji. Ta sytuacja prowadzi go do rozważań nad jego powołaniem, aby poświęcić się na służbę mojemu bliźniemu, dla jego szczęścia, którego kochałem miłością, jaka Jezus Chrystus ogarnia wszystkich ludzi. Po święceniach i wyjaśnieniu zobowiązań przyjętych w seminarium, powrócił do Aix-en-Provence, aby rozpocząć swoją posługę.

To samo przekonanie wpłynęło na mój wybór, gdy wracając z Aix, biskup diecezji Metz, wtedy administrator diecezji, zapytał mnie, co zamierzam robić. Przez głowę nie przeszła mi myśl, by wykorzystać swą pozycję społeczną i zaspokoić ambicje, które wtedy uważano za uprawnione.

Przed rewolucją francuską Eugeniusz należał do szlachty i był synem byłego przewodniczącego Izby Obrachunkowej. W oczach niektórych mieszkańców Aix miał statut i pochodzenie, które pozwoliłyby mu na zajęcie dobrego stanowiska w kurii biskupiej w Aix. W swoim sercu Eugeniusz odrzucił wszystkie propozycje, na co wskazuje w planie ułożonym w seminarium oraz w obranej przez siebie dewizie.

Elegi abjectus esse in domo Dei mei, taka była moja życiowa dewiza.

Chodzi o fragment Psalmu 84, 10 (Ps 83): Jeden dzień w przybytkach Twoich lepszy jest niż innych tysiące. Wolę stać w progu mojego Boga, niż mieszkać w namiotach grzeszników.

Wypisana na małym obrazku, który wykonałem w seminarium, oddawała wiernie tajemnicę mego serca. Mój herb rodowy wyszyty na płaszczu i birecie prezesa sądu mego ojca, odcięty i niedbale porzucony na ławie kamiennej, biret sędziowski i korona wywrócone; ponad tym herbem drewniany krzyż i cierniowa korona w miejsce zewnętrznych ozdób, co wskazuje, że za nic je miałem, jakby depcząc nogami; oto wierny obraz odsłaniający tajemnicę mego powołania.

Dziennik, 31.03.1839, w: EO I, t. XX.

Oto prawdziwy wyraz tajemnicy mojego powołania – krzyż i korona cierniowa. Serce i życie Eugeniusza uległo przemianie na widok krzyża w pewien Wielki Piątek przed trzydziestu dwu laty – ta zmiana nadal trwała.


"Meza ouvoul naoumta ba - Człowiek, który daje, nie umiera" - film dokumentalny z okazji 50-lecia posługi polskich oblatów w Kamerunie

Z pewnością wiele rzeczy zadziwi w tym filmie… Między oblatami nazywamy ich „białymi męczennikami” – na misjach tracą zdrowie, niekiedy nawet życie. Jeśli wracają do Europy, często ich wiek biologiczny jest przesunięty o kilkanaście lat do przodu w stosunku do tego metrykalnego. W wielką epopeję misyjną Polskiej Prowincji wpisała się 50-letnia posługa w Kamerunie. Oczywiście, nie sposób zebrać świadectwa od wszystkich misjonarzy, którzy tam posługiwali czy pracują nadal…

Ojciec Marian Biernat OMI podczas przeszło godzinnego nagrania (zdj. pg)

Skąd wzięła się nazwa „Kamerun”? Jakie były ich pierwsze wrażenia, gdy stanęli na Czarnym Lądzie? Bez czego nie można być misjonarzem? W jaki sposób brat wprowadzał w misję swojego rodzonego brata, a jednocześnie też oblata? Oto niektóre pytania, na które widz z pewnością znajdzie odpowiedź w tym materiale.

(pg)