Filipiny: Absolwenci oblackiej szkoły to katolicy i muzułmanie

Uniwersytet Notre Dame działa w jednym z najniebezpieczniejszych miejsc na świecie. Prowadzą go misjonarze oblaci z Wikariatu Apostolskiego Jolo na Filipinach. Jednostka kościelna leży w Muzułmańskim Autonomicznym Regionie Mindanao. Obszar naznaczony jest burzliwymi tarciami na tle religijnym, dlatego oblaci od lat próbują krzewić kulturę szacunku, tolerancji i pokojowego współżycia poprzez edukację.

Część tegorocznych absolwentów oblackiej uczelni (zdj. absolwentów - ndmc.edu.ph)

Misjonarze oblaci przybyli do Mindanao w 1939 roku. W lipcu 1941 roku utworzyli Akademię Notre Dame w Midsayap. Wybór miejsca uwarunkowany był przede wszystkim dobrą infrastrukturą drogową, która umożliwiała młodzieży skorzystanie z oblackiej oferty edukacyjnej. Placówka była również sprawdzianem reakcji społecznych na katolickie szkolnictwo w muzułmańskim regionie.

Filipiny: Warsztaty o św. Eugeniuszu w szkole, której 95% uczniów stanowią muzułmanie

Początki szkoły były wręcz spartańskie. Dwie sekcje pierwszego roku i dwie drugie klasy uczyły się w prowizorycznym czteropokojowym budynku zbudowanym z drewna i bambusa. Druga wojna światowa wstrzymała rozwój projektu.

Po wojnie uczelnię wznowił w 1946 roku o. Robert Sullivan OMI. Na dwóch pierwszych rocznikach naukę pobierało ponad 300 uczniów. W 1960 roku placówka zmieniła nazwę i struktury, stając się pierwszą na Filipinach uczelnią w ramach konfederacji Notre Dame. Podobne szkoły zaczęły powstawać w Pikit, Pigcawayan, Libungan, Edcor (Alamada), rozciągając się na cały archipelag filipiński.

Obecnie oblacka uczelnia nadaje stopnie uniwersyteckie w ponad dwudziestu dziedzinach kierunków uniwersyteckich.

Wikariat Apostolski Jolo na Filipinach jest jednym z najniebezpieczniejszych miejsc na świecie. Jednostka kościelna leży w Muzułmańskim Autonomicznym Regionie Mindanao. Podlega bezpośrednio Kongregacji Ewangelizacji Narodów, a na jej czele stoi Wikariusz Apostolski mianowany przez Watykan, którego katedrą jest XIX wieczny kościół pw. Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel. Od czasu powstania wikariatu (1958 rok, wcześniej Prefektura Apostolska Sulu od 1953 roku) na jej czele stali nieprzerwanie Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej. W ponad półtoramilionowej populacji regionu katolicy stanowią niecałe 2% (31 675 osób). Wikariat podzielony jest na 5 parafii i 7 misji. Posługuje w nim 12 prezbiterów (w tym 10 oblatów) oraz blisko 40 braci i sióstr zakonnych (w tym 3 oblatów-braci).

(pg)


Boliwia: Takie spotkania odbywają się od 52 lat

W boliwijskim departamencie Oruro chrześcijanie z obszarów wiejskich i społeczności górniczych gromadzą się na dorocznym spotkaniu wierzących. Takie zgromadzenia odbywają się od 1971 roku – po dwuletniej przerwie spowodowanej pandemią koronawirusa, chrześcijanie spotykają się w gminie Pazña.

(pg/zdj. OMI Boliwia)


NINIWA: A może impreza andrzejkowa z oblatami? [WIDEO]

👨‍🍳 Szef kuchni Oblackiej Przystani zaprasza na zabawę andrzejkową, która już w najbliższą sobotę! ⏳ Zapisy zamykamy w środę 22 listopada o 23:59. ✨ zapisz się przez stronę wydarzenia.niniwa.pl 📲

Opublikowany przez NINIWA Wtorek, 21 listopada 2023

Bangladesz: Kilkuset wiernych na Mszy, 23 dorosłych przyjęło bierzmowanie

Misjonarze oblaci w Bangladeszu posługują w środowisku zdominowanym przez islam. Niecały procent populacji stanowią chrześcijanie. Zakonnicy posługują w regionach naznaczonych ubóstwem, głównie na terenach wiejskich.

Bangladesz: Przeszło 50 osób, poruszonych świadectwem chrześcijan, przyjęło chrzest

W parafii pw. św. Eugeniusza w Lokhipur ośmioro dzieci i dwadzieścia trzy osoby dorosłe miały okazję przyjąć sakrament Eucharystii oraz dojrzałości chrześcijańskiej. W liturgii uczestniczyło przeszło 600 chrześcijan.

(pg/zdj. Ajit Costa OMI)


Ron Rolheiser OMI: O głębokiej samotności człowieka...

Wiele lat temu napisałem książkę o samotności, sugerując, że istnieją cztery podstawowe rodzaje samotności: wyobcowanie, niepokój, wykorzenienie i depresja psychiczna. Gdybym miał dziś napisać tę książkę, dodałbym kolejną kategorię: samotność moralną.

Samotność jest w samym centrum naszego życia. Poczucie samotności, niepokoju i odosobnienia nie jest czymś, czego doświadczamy na krańcach naszego życia. To ogień, który płonie w sercu. Nie jesteśmy spokojnymi istotami, które czasami stają się niespokojne, ale niespokojnymi istotami, które czasami doświadczają odpoczynku.

Ron Rolheiser OMI: Wiara, wątpliwości, „ciemna noc duszy” i dojrzałość

Dotyczy to każdego poziomu naszej istoty: ciała, psychiki, duszy, seksualności. Jesteśmy wiecznie niespokojnymi, napędzanymi, głodnymi i tęsknymi stworzeniami, nigdy doskonale zjednoczonymi z innymi. W tym życiu nigdy w pełni tego nie przezwyciężymy. Zawsze jesteśmy trochę samotni, oddzieleni. Czasami ten niepokój jest bardziej nieokreślony, nie potrafimy nazwać tego, czego potrzebujemy lub pragniemy, a czasami jest tak boleśnie skupiony, że staje się obsesją. Zawsze tam jest.

Najbardziej samotni jesteśmy w moralnej części naszych dusz, a mianowicie tam, gdzie odczuwamy najsilniejsze emocje i gdzie trzymane jest, pielęgnowane i strzeżone wszystko, co dla nas najcenniejsze. To właśnie tutaj najbardziej reagujemy, gdy atakowane jest to, co cenne dla naszej integralności.

Ron Rolheiser OMI: Modlitwa, by nie utracić serca…

Naszą najgłębszą tęsknotą jest posiadanie kogoś, bratniej duszy w najprawdziwszym tego słowa znaczeniu. Prawdziwą podstawą wielkich przyjaźni i wielkich małżeństw jest zawsze pokrewieństwo moralne. Osoby w tych związkach są „kochankami” w najgłębszym tego słowa znaczeniu, ponieważ sypiają ze sobą tam, gdzie to się najbardziej liczy, niezależnie od tego, czy łączy ich związek seksualny.

W doświadczeniu powinowactwa moralnego mamy doświadczenie „powrotu do domu”. Czasami jest to zabarwione pociągiem seksualnym i romantycznymi uczuciami, a czasem nie. Zawsze jednak istnieje poczucie, że drugi jest pokrewną duszą i że on lub ona posiada cechy, które my uważamy za cenne. Biblijnie czujemy to samo, co Adam, kiedy po raz pierwszy zobaczył Ewę: „Nareszcie ciało z mojego ciała, kość z mojej kości!”


Ron Rolheiser OMI, znany ze swojego humoru, szczerości i mądrości, jest popularnym mówcą w dziedzinie współczesnej duchowości. Dorastał w dużej, kochającej się rodzinie na farmie w Saskatchewan, a święcenia kapłańskie otrzymał w 1972 r. Pełnił funkcję rektora Oblate School of Theology w San Antonio w Teksasie. Jest autorem ponad 15 książek, w tym bestsellerowej pozycji: “Modlitwa. Nasza najgłębsza tęsknota”. Jego najnowsze książki to “Wrestling with God” [polski tytuł: “Zmagania z Bogiem. Wiara w czasach niepokoju”], “Domestic Monastery” [Domowy klasztor – przyp. tłum.] oraz “Bruised & Wounded: Struggling to Understand Suicide” [Posiniaczony i zraniony: Walka o zrozumienie samobójstwa – przyp. tłum.]. Rolheiser tworzy także popularne kolumny wydawnicze, które pojawiają się w wielu katolickich gazetach na całym świecie.

(tł. pg)


Rekolekcje zakonne w Lublińcu-Kokotku [ZDJĘCIA, WIDEO]

W Lublińcu-Kokotku trwa kolejna seria rekolekcji rocznych misjonarzy oblatów. W ciągu roku przewidziano kilka serii, aby każdy z zakonników mógł uczestniczyć w tych wyjątkowych dniach odnowy. W tym roku rekolekcje zakonne głoszą oblaci z Oblackiego Centrum Młodzieży NINIWA.

Aby być coraz bardziej dysponowanym do służenia Bogu w Jego Ludzie, co miesiąc i co roku zarezerwują sobie należyty czas na modlitwę osobistą i wspólnotową, na refleksję i odnowę. Doroczne rekolekcje trwające zazwyczaj jeden tydzień mogą być z pożytkiem poprzedzone lub przedłużone braterskimi spotkaniami i wymianą doświadczeń apostolskich – przypomina Konstytucja 35.

Na zakończenie rekolekcji odbędzie się spotkanie z wikariuszem prowincjalnym – o. Krzysztofem Trocińskim OMI. Podczas ostatniej Mszy rekolekcyjnej rekolektanci odnowią swoje śluby zakonne.

(pg/zdj. J. Król OMI)


Z listów św. Eugeniusza

KOŚCIÓŁ POTRAFI ZROZUMIEĆ WIELKIE RZECZY I ZAANGAŻOWAĆ SIĘ W PRAWDZIWIE POŻYTECZNE WYNALAZKI

Niech te korzyści płynące z porządku naturalnego przypominają nam o jeszcze większych porządku nadprzyrodzonego.

Rey kończy swoją relację, przypominając, w jakim stopniu przemówienie biskupa Eugeniusza zostało docenione. Otrzymał wiele wspaniałych gratulacji. Wspomnimy tylko jeden list od kardynała de la Tour d'Auvergne, biskupa Arras:

Księże biskupie, z podziwem i żywym zainteresowaniem przeczytałem przemówienie, które wygłosiłeś podczas inauguracji kanału marsylskiego. To gigantyczne przedsięwzięcie nie mogło być uczczone wspanialej niż przez księdza. Ekscelencjo, elokwencja i wzniosłość Twojego przemówienia uczyniły tę ceremonię sławną na zawsze, a rola, jaką w niej odegrałeś, czyniąc episkopatowi wielki zaszczyt, udowodniła naszemu stuleciu, że Kościół potrafi zrozumieć wielkie rzeczy i angażować się w prawdziwie pożyteczne wynalazki. Dziękuję Ci, Ekscelencjo, i gratuluję miastu Marsylii korzyści, jakie otrzymało dzięki kanałowi, podobnie jak wysoce je chwalę za to, że odwołało się do religii, aby uświetnić to niezwykłe dzieło.

Rey, Charles Joseph Eugène de Mazenod, t. 2, s. 255-256.

Sobór Watykański II podkreślił rolę Kościoła we współczesnym świecie: "Ponieważ Kościół jest w Chrystusie jakby sakramentem, czyli znakiem i narzędziem wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego, pragnie, podejmując naukę poprzednich soborów, dokładniej wyjaśnić swoim wiernym i całemu światu swoją naturę i powszechne posłannictwo. Warunki naszej epoki sprawiają, że to zadanie Kościoła staje się szczególnie pilne; chodzi mianowicie o to, aby wszyscy ludzie, złączeni dziś ściślej różnego rodzaju więzami społecznymi, technicznymi i kulturalnymi, osiągnęli również pełną jedność w Chrystusie" (Lumen Gentium, nr 1).


Komentarz do Ewangelii dnia

Pan Jezus ukazuje nam przypowieść o minach, gdzie jest mowa o dziesięciu sługach, otrzymujących każdy jedną minę, aby ją pomnażał. Grecka moneta „mina” miała wartość równą stu denarom, czyli stu dniom pracy. To stosunkowo niewielka suma pieniędzy, z tego powodu później będzie mowa o wierności w drobnej rzeczy. W rzeczywistości wymaga się od nas mało w odniesieniu do tego, co Bóg nam obiecuje: życia wiecznego. Podobnie jak sługi z przypowieści, Pan Bóg prosi nas, byśmy pomnażali sumę, która została nam dana. I z nami stanie się coś podobnego, co stało się ze sługami przypowieści. Ci, którzy pomnożyli minę, otrzymają nagrodę, a ten, kto się lękał i zatrzymał minę zawiniętą w chustce zostanie ukarany.

Mina, którą powinniśmy pomnażać to zdolność do miłowania i bycia miłowanymi. Pod koniec naszego życia będziemy sądzeni ze względu na sposób, w jaki miłowaliśmy w tym życiu. Jak pięknie napisał św. Jan od Krzyża: „Pod koniec życia będziemy sądzeni z miłości”. Pod koniec życia każdy z nas będzie zapytany, jak wykorzystaliśmy własną minę, talenty, które Pan Bóg nam dał, by nasze życie było życiem pełnym miłości. Nie oszukujmy siebie samych myśląc, że życie miłością oznacza dokonywanie rzeczy nadzwyczajnych, które rzadko spotykamy w naszym życiu. Bóg czeka na nas każdego dnia w tym co drobne: w starannym ukończeniu codziennej pracy, w uśmiechaniu się, w nie zwracaniu uwagi na drobny brak szacunku ze strony bliskiej nam osoby, w dobrowolnym i chętnym nakryciu do stołu lub sprzątnięciu po posiłku, w rozmowie telefonicznej, czy kontakcie z osobą, z którą trudniej nam rozmawiać, w dbaniu o czas na modlitwę, itd. Mamy wiele okazji podczas dnia, by pomnażać „minę” podarowaną każdemu z nas przez Pana Boga.

(S. Stasiak OMI)


"Misjonarz to ten, który jest nosicielem daru, jakim jest wiara" [ROZMOWA]

Brat Carmine jest Misjonarzem Oblatem Maryi Niepokalanej. Urodzony w Neapolu, przez kilka lat przebywał „na misji” w Urugwaju. Po powrocie do Włoch brał czynny udział w ruchu skautowym, był nauczycielem religii. Przez kilka lat mieszkał w domu prowincjalnym Prowincji Śródziemnomorskiej Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej w Vermicino w Rzymie.

Carmine, jesteś Misjonarzem Maryi Niepokalanej. Spędziłeś około dwudziestu lat w Urugwaju, a później w Pescarze, Neapolu i Rzymie. Czym jest dla Ciebie misja?

Często pytano mnie: „Kim jest misjonarz”, czym się zajmuje, skąd pochodzi… Czasami wydaje mi się, że misjonarza myli się z populistą lub idealistą. Zapytano mnie, czy misjonarz zajmuje się filantropią w krajach rozwijających się, czy jest członkiem organizacji religijnej, czy może zajmuje się czymś innym. Dla mnie to żadna z tych rzeczy. Jakiś czas temu ci, którzy otrzymali mandat do ewangelizacji w krajach półkuli południowej lub w krajach wschodnich, wyjechali z biletem w jedną stronę, bez powrotu. Ta rzeczywistość jest teraz częścią historii, a dzisiejsze czasy są inne. Nigdy nie mówiłem o sobie w kontekście autobiografii, nigdy nie rozumiałem, po co są autobiografie, jeśli nie opiera się jej na wcześniejszej rzeczywistości, kontekście kulturowym, historycznym.

Myślę, że misjonarz to ten, który odkrywa, że ​​jest nosicielem daru, jakim jest wiara. To dar moich rodziców, sprawili, że przyjąłem chrzest i przekazali mi wiarę. Wiarę, która w dorosłości przemienia się w miłość i bliskość. Dotyczy to całego mojego życia, nawet w moim wieku (mam 78 lat). Aby się spotkać, a co za tym idzie, aby wejść w rzeczywistość misji, muszę wyjść z siebie, muszę zbliżyć się do ludzi, muszę z nimi żyć...

Opowiedz o swoim wyjeździe do Ameryki Łacińskiej.

Wyjechałem do Urugwaju w listopadzie 1972 roku. Kiedy opuściłem Włochy, miałem 27 lat i pozostawiłem najdroższe rzeczy, jakie miałem: rodziców, rodzinę, przyjaciół. W tym okresie do naszych domów wkraczały: telewizor, lodówka, zmywarka, pralka, maszyna do pisania Olivetti 35, a następnie urządzenia elektroniczne; w barach był automat telefoniczny, w domu telefon stacjonarny i tak dalej... Zostawiłem ten świat i to wszystko za sobą, bez żalu i nostalgii, tylko z chęcią misji, nauki, obecności. Znalazłem się we wspólnocie, gdzie moi bracia mieli już za sobą 25, 30 lat życia misyjnego. Byli to Francuzi, Hiszpanie i Włosi. Życie z nimi było dla mnie szkołą misyjną.

W pierwszych miesiącach 1973 roku w Urugwaju doszło do zamachu. w którym armia przejęła władzę; w ciągu kilku lat w całej Ameryce Łacińskiej władzę sprawowali generałowie armii. Były to trudne i smutne lata, pełne porwań i więzień politycznych, protestujących, często prostych mężczyzn i kobiet. Zakazano wszelkich zgromadzeń o charakterze religijnym bez odpowiedniego zezwolenia władz wojskowych. Ludzie żyli w atmosferze terroru, a młodzi ludzie opuszczali kraj. Pozostali dorośli i osoby starsze. W obliczu rzeczywistości cierpienia zastanawialiśmy się, dlaczego Bóg opuścił tych ludzi, dlaczego opuścił nas? Co więcej, Urugwaj był krajem superświeckim, w którym nie było i nie ma miejsca na rzeczywistość religijną.

Co zrobiłeś w tej sytuacji?

Poza swoimi korzeniami i pochodzeniem, poza przekonaniami i sympatiami politycznymi, powiedziałam sobie, że każdy człowiek ma coś do zaoferowania, coś do przekazania... Zaproponowałam wyjście poza osąd, bo sam Jezus nas przed tym ostrzega. Wyrok jest śmiertelną pułapką, która ucisza człowieka, dusi go i zabija. Jako misjonarz starałem się „być chusteczką”, aby osuszyć łzy i pot biednych. Żyjąc w rzeczywistości ubóstwa, zorganizowaliśmy się, aby oferować biednym „merendero” (kanapki lub coś do jedzenia), kursy pierwszej pomocy lub szkoły podstawowej, podstawy ekonomii utrzymania domu i tak dalej. Jedyna myśl była taka, że ​​nie powinniśmy siedzieć i zastanawiać się, kto jest winien powstałej biedy i nędzy, ale że trzeba coś zrobić, aby pomóc tym ludziom. W twarzy mężczyzny lub kobiety była twarz Jezusa.

Co najbardziej lubisz w swoim życiu misyjnym?

Jako misjonarz lubię myśleć o sobie, że nieustannie odkrywam tajemnicę Wcielenia. Myślę, że Bóg uobecnia się w każdym mężczyźnie i każdej kobiecie, staje się bliźnim, staje się bliski, idzie z ludźmi, z ich radościami i ich trudami. Jako misjonarz czuję się powołany, aby być światłem i solą ziemi, aby zmieszać się z masami ludzi, aby być tym światłem i tą solą, którą jest Pan

Jako misjonarz... Muszę być misjonarzem, co jest powołaniem każdego ochrzczonego człowieka, każdego syna i córki Bożej. Każdemu mówię: Żyj swoim dniem dzisiejszym, gdziekolwiek jesteś, w swojej ziemi czy w swoim mieście, nie czekając, aż inni zrobią to, co Ty możesz zrobić. Zapisz strony Ewangelii, którą Bóg ci powierza...

Jakie przesłanie chciałbyś przekazać naszym czytelnikom?

W dzisiejszych czasach, jak mówi papież Franciszek, wielu ludzi żyje z drobnych oszczędności, są zmęczeni codziennością, wiele rodzin żyje z trudnościami ze względu na wysokie koszty utrzymania. Kościół jest szpitalem polowym, który oferuje gościnność, słowo, pocieszenie, pomoc, jeśli tylko może. Jesteśmy częścią tego szpitala polowego, mamy iść z pomocą biednym. Oni są naszymi braćmi, oni są naszymi siostrami. Wszyscy jesteśmy braćmi i siostrami, synami i córkami Boga.

(Prowincja Śródziemnomorska - procuramissioniomi.eu/tł. pg)


Opole: Wianek na budowie [ZDJĘCIA + WIDEO]

Na budowie oblackiego kościoła w Opolu świętowano wiankowanie. To wielowiekowa tradycja budowlana, która kończy ważny etap budowy.

Tradycyjny wianek nad oblackim kościołem w Opolu (zdj. OMI Opole)

Wianek stoi, a więc prace przy laniu betonu zakończone. Plan wykonany. Niemożliwe stało się możliwym. Dziękujemy panom z budowy, Firmie Urbackiej, parafianom, dobrodziejom. Przed nami kolejne wyzwanie, więźba dachowa. Panowie już się szykują a więc idziemy dalej… – napisali misjonarze oblaci z Opola.

Opole: Kościół to nie tylko mury

Tradycja zawieszania wiechy sięga XIV wieku. W dawnej Polsce wiechowe poprzedzała uroczystość zwana popłatne czyli ułożenie ostatniej belki na wierzchu zrębu. Cieśla często wycinał na takiej krokwi datę ukończenia pracy. Wianek wieszany jest na w najwyższym punkcie dachu po zakończeniu montażu więźby dachowej lub po osiągnięciu stanu surowego otwartego. Często w takim wieńcu umieszczany jest symbol młotka i piły.

Opole: Wstępna wizualizacja oblackiego kościoła

Oblacki kościół w Opolu nosi wezwanie św. Jana Pawła II. Jest dziękczynieniem za pontyfikat papieża-Polaka oraz wotum za 100. lecie Polskiej Prowincji Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej.

(pg/zdj. OMI Opole)