Sebastian Wiśniewski OMI: "Praca misjonarza ludowego to wysiłek budzenia wspólnot parafialnych do odrodzenia życia chrześcijańskiego"

Przyjeżdżają do miast, miasteczek i wiosek, aby głosić Ewangelię. Nie zawsze jest im łatwo, ale zawsze głoszą Słowo Boże. Noszą za pasem misyjny krzyż - o posłudze misjonarza ludowego (rekolekcjonisty) pisze w nowym numerze "Misyjnych Dróg" o. Sebastian Wiśniewski OMI.

(zdj. archiwum autora)

Przymiotnik „ludowy” kojarzy się nam zazwyczaj z regionalnymi śpiewami, strojami czy zwyczajami. Są zespoły wykonujące tańce ludowe, artyści tworzący sztukę ludową, nawet Polska była kiedyś nazywana Rzeczpospolitą Ludową. Chyba przez te różne skojarzenia nie jest dziś łatwo uchwycić zasadniczy sens terminów „misjonarz ludowy” i „misje ludowe”, dlatego coraz częściej mówi się zwyczajnie o „misjonarzach” i o „misjach parafialnych” lub „krajowych”. W Polsce najsilniejsze grupy misjonarzy ludowych mają oblaci (ponad 30 ojców zajmuje się przede wszystkim głoszeniem misji i rekolekcji), redemptoryści, sercanie, franciszkanie i jezuici. Najważniejszym zadaniem misjonarzy jest głoszenie zbawienia w Jezusie Chrystusie. Człowiek potrzebuje Boga, woła o ocalenie i szuka sensu swojego życia i przemijania. Potrzebuje zatem Jezusa Chrystusa, jedynego Zbawiciela i jedynej odpowiedzi na najważniejsze pytania. Jako Kościół mamy szczególną misję wobec tych naszych bliźnich, którym nie ogłoszono jeszcze Dobrej Nowiny. Zdarza się jednak coraz częściej, że chrześcijanie – mimo iż zostali włączeni w struktury Kościoła – sercami są bardzo daleko od Chrystusa. Czują się znękani jak owce nie mające pasterza (por. Mk 6,34) nie dlatego, że są zaniedbywani przez kapłanów, którzy często bardzo ofiarnie spełniają swoje obowiązki, ale dlatego, że brakuje im osobistej więzi z Pasterzem, którym jest Jezus. Czy można tej biedzie jakoś zaradzić? Oczywiście, że tak. Wszystkie potrzebne do tego narzędzia są w Kościele.

Dobry czas na Misję Świętą. Czym jest Misja Parafialna i dlaczego warto ją przeżyć?

Jak wyglądają misje parafialne?

Obecnie około trzydziestoosobowa grupa polskich misjonarzy ludowych odwołuje się do podręcznika wypracowanego przed kilkunastu laty. Zasadniczy ciężar zaproponowanego tam schematu rozłożony jest równomiernie na dwie szale: przypomnienie o wierności Boga, który zawiera z człowiekiem przymierze miłości (wraz z pięknymi ceremoniami ogłoszenia Prawa Synaju i wyznania wiary w życie wieczne) oraz wezwanie człowieka do wierności Bogu (z uroczystością uwielbienia Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie i powierzenia się Najświętszemu Sercu Jezusa). W Polsce misja parafialna trwa zazwyczaj osiem pełnych dni. Rozpoczyna się w sobotę podczas wieczornej mszy św., a kończy się tydzień później w niedzielę popołudniowym nabożeństwem, podczas którego misjonarze święcą ustawiony przed kościołem krzyż misyjny. W ciągu całego tygodnia misyjnego niezwykle ważna jest także dyskretna, ale bardzo skuteczna obecność Niepokalanej, która gromadzi parafian na wieczorną modlitwę, tzw. Apel Misyjny o godz. 21:00. W Polsce jest to tradycyjna godzina modlitwy przed wizerunkiem Matki Bożej Częstochowskiej. Podczas misji ludowych każdego wieczoru wspólnota parafialna gromadzi się zatem na modlitwie maryjnej, której towarzyszy głoszenie słowa Bożego, wspólny śpiew, procesja do krzyża misyjnego i obrzęd światła. Z odpalonymi od paschału świecami wierni wracają do swoich domów. Jest to jeden ze sposobów docierania do tych mieszkańców, którzy jeszcze nie włączyli się w wydarzenie misji. Jednak okazji do publicznego manifestowania wiary jest więcej. Organizuje się bowiem procesje różańcowe, tzw. drogę światła (via lucis) lub nabożeństwo drogi krzyżowej, podczas którego niesie się krzyż ulicami parafii, a misjonarze żywym słowem prowadzą rozważania przy kolejnych stacjach. Również procesja na cmentarz parafialny jest sposobem wychodzenia z Ewangelią poza mury kościoła.

Metoda misyjna św. Eugeniusza
(zdj. archiwum autora)
Lista misjonarzy ludowych Polskiej Prowincji

Nie tylko misje parafialne…

Oprócz głoszenia misji parafialnych polscy misjonarze ludowi prowadzą także rekolekcje adwentowe i wielkopostne, rekolekcje dla uczniów szkół podstawowych, gimnazjalnych i średnich oraz rekolekcje dla kapłanów i sióstr zakonnych. Głoszą Ewangelię rodakom mieszkającym w Polsce, Czechach, Belgii, Luksemburgu, Szwecji, Kanadzie oraz na Ukrainie. Dość powszechne jest także prowadzenie triduum przed świętem patronalnym parafii oraz głoszenie kazań podczas centralnych obchodów ku czci patrona, czyli kazań odpustowych. Triduum nazywa się zwyczajowo trzydniowe głoszenie słowa Bożego przed szczególnymi wydarzeniami w parafii (np. przed świętem patrona albo przed świętami maryjnymi). Zwykle prowadzi je jeden misjonarz. Podczas triduum odprawiane są także nabożeństwa okolicznościowe. Szczególne znaczenie ewangelizacyjne mają z pewnością rekolekcje wielkopostne. Dzieje się tak dlatego, że obejmują one zazwyczaj najszersze audytorium. Dają bowiem okazję do głoszenia słowa Bożego w kościele parafialnym, ale także w szpitalach, więzieniach i szkołach. To wielka szansa dla misjonarzy, ponieważ spotyka się coraz więcej dzieci i młodzieży zaniedbanych religijnie. Rekolekcje są natomiast dla wielu czasem rzeczywistego przyjścia do Jezusa Chrystusa. Zdarzają się spowiedzi młodzieży po wielu latach nieobecności w kościele. Podczas rekolekcji misjonarze często angażują do współpracy ludzi świeckich – katechetów, wychowawców i grupy parafialne. Ponadto aktywizują samych uczestników, którym proponuje się prowadzenie nabożeństwa drogi krzyżowej czy też przygotowanie pantomimy lub dramy. Ważne są nabożeństwa połączone z adoracją Najświętszego Sakramentu. Ten rodzaj modlitwy oblaci proponowali wiernym już od samego początku istnienia polskiej prowincji zakonnej.

(zdj. archiwum autora)
Kolęda przedmisyjna w Mikołajkach – język nowej ewangelizacji

Praca misjonarza ludowego to wysiłek budzenia wspólnot parafialnych do odrodzenia życia chrześcijańskiego, często powrotu na drogę do Boga. Ten wysiłek i odpowiedzialność są wpisane w charyzmat misjonarzy oblatów.

Powołania misyjne

Misje parafialne są dla nas okazją do dawania świadectwa życia braterskiego i pomagania młodym ludziom w rozeznawaniu ich życiowego powołania. Powołanie do życia zakonnego u niektórych oblatów zaczęło się budzić w wieku młodzieńczym właśnie podczas głoszenia słowa Bożego przez misjonarzy ludowych. Tak na przykład o swoim powołaniu opowiadał ceniony w Polsce kaznodzieja, o. Stanisław Grzybek (†2014):

Nie ma w życiu przypadków, ale u mnie zdecydował "przypadek"… Miałem 14 lat, gdy w mojej parafii trwały misje parafialne. Prowadzili je Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej. Był rok 1958. Byłem wtedy w siódmej klasie. Któregoś dnia stanąłem w kolejce do spowiedzi. I tu można zobaczyć, jak ważna jest rola spowiednika. Jeden kapłan spowiadał i kolejka zmniejszała się u niego bardzo szybko. A drugi długo rozmawiał w konfesjonale z ludźmi. Wyszedłem z tej "szybkiej" kolejki i poszedłem do tego drugiego kapłana. Wtedy misjonarz zapytał mnie, do której klasy chodzę, rozmawiał ze mną o mojej przyszłości. Miałem wtedy złożone dokumenty do szkoły średniej. Po tej spowiedzi zabrałem "papiery" i przeniosłem je do Niższego Seminarium Duchownego prowadzonego przez ojców oblatów. Tam najpierw spędziłem cztery lata, potem poszedłem do nowicjatu na Świętym Krzyżu, a w końcu do seminarium. Po tych wszystkich latach formacji przyjąłem święcenia kapłańskie („Nasz Dziennik” 1.04.2010).

Białoruś: Tłumy podczas Misji Parafialnej [ZDJĘCIA]

Koncertowe kazanie

W pracy misjonarskiej zdarzają się również sytuacje humorystyczne. O jednej z nich opowiada o. Krzysztof Czepirski:

W pewnej parafii nad granicą z Niemcami zacząłem mówić kazanie, gdy nagle w głośnikach, obok mojego głosu, słychać było głos spikera radiowego zapowiadającego w języku niemieckim koncert skrzypcowy Henryka Wieniawskiego. Szczęśliwie muzyka nie zagłuszała mnie, a nawet dodawała pewnego uroku słowom. Ludzie wydawali się słuchać mnie na tle muzyki mistrza. Wyczułem, że koncert dobiega końca i z ostatnim pociągnięciem smyczka, zakończyłem kazanie. W głośnikach rozległy się obfite brawa, także w kościele ludzie zaczęli klaskać. Od tamtej pory lubię słuchać koncertów skrzypcowych.

Papież Paweł VI stwierdził, że głoszenie Ewangelii „nie znosi niedbalstwa ani mieszania zasad Ewangelii z zasadami innych religii” (Evangelii nuntiandi, 5). Stąd też konieczność dbania o rzetelną wiedzę teologiczną kaznodziejów. W dalszych słowach papież przypomniał, że Ewangelia „jest Prawdą i dlatego trzeba, żeby głosiciel prawdy poświęcił jej cały swój czas i wszystkie swe siły, a jeśli zajdzie konieczność, aby i życie samo złożył w ofierze” (tamże). Świat, Europa i Polska wołają ciągle o takich głosicieli Dobrej Nowiny, którzy ofiarnie będą jej służyć, nie oszczędzając własnych sił, ponieważ „Kościół jest dla ewangelizacji, czyli po to, aby głosił i nauczał słowa Bożego, ażeby przez nie dochodził do ludzi dar łaski, żeby grzesznicy jednali się z Bogiem, a wreszcie żeby uobecniał nieustannie ofiarę Chrystusa w odprawianiu mszy świętej, która jest pamiątką Jego śmierci i chwalebnego Zmartwychwstania” (tamże, 14). Oby wspaniały przykład życia i ofiarnej posługi polskich misjonarzy ludowych przynosił obfity owoc nawróceń i ożywiał ducha wiary oraz zapalał młodych ludzi pragnieniem życia zakonnym i misjonarskim charyzmatem św. Eugeniusza de Mazenoda.

(misyjne.pl)


Kanada: Inuici walczą o swoje lasy

Inuici mieszkający na leśnych terenach w Quebec wydali firmom prowadzących wycinkę lasów nakaz opuszczenia tych obszarów. Ostrzegli, że próby dalszego wycinania drzew skończą się wniesieniem sprawy do sądu.

Inuici mieszkający na północ od Quebec City na terenach leśnych w pobliżu jeziora Kenogami w Saguenay oraz wspierający prawa rdzennych mieszkańców Kolektyw Mashk Assi w weekend nakleili na maszynach, należących do siedmiu firm, prowadzących wycinkę wezwanie do zabrania sprzętu i poinformowali, że od wtorku firmy te nie będą miały wstępu na tereny Inuitów, chyba, że będą zabierać swój sprzęt – podał w poniedziałek francuskojęzyczny publiczny nadawca Radio-Canada.

Kolektyw Mashk Assi zamieścił w poniedziałek na Facebooku zdjęcia listów poleconych z zawiadomieniem o nakazie, wysłanych do firm, a także do m.in. prokuratora generalnego Kanady oraz prokuratora generalnego prowincji Quebec. W niedzielę na Facebooku kolektyw zamieścił zdjęcia terenów całkowicie wyciętych lasów przypominając, że Inuici nigdy nie zgodzili się na wycinkę drzew, a terytoriów, na których wycinka się odbywa, nigdy nie przekazali Koronie brytyjskiej.

https://oblaci.pl/2022/07/28/bp-wieslaw-krotki-omi-inuici-zawsze-byli-integralna-czescia-szerzenia-dobrej-nowiny-na-ich-ziemi/

Tożsamość Inuitów

Radio-Canada cytowało organizatorów akcji, którzy przypominali, że tożsamość rdzennych mieszkańców Kanady jest związana z lasami i bioróżnorodnością. Inuici rozważają dalsze wspólne działania z Indianami Atikamekw z Wemotaci, na zachód od terenu wycinki. Indianie od marca br. – przypomniało Radio-Canada – blokują lokalną drogę, właśnie by zaprotestować przeciwko wycince lasów. Inna społeczność Atikamekw od roku blokuje drogę w Manawan w Quebec.

„Wasza obecność na terenach Nitassian stanowi naruszenie innu tipenitamun, suwerenności Inuitów na obszarze 571 tys. km2” – napisano w nakazie dla firm. Tradycyjne terytoria Inuitów ze wschodniego Quebec i Labradoru, nazywane Nitassinan („nasza ziemia” w Innu – PAP) ma obszar 571 tys. km kw. (dla porównania – powierzchnia Polski ma 312 tys. km kw.).

https://oblaci.pl/2021/04/14/misyjne-smaki-przysmaki-inuitow-w-arktyce-kanadyjskiej/

Inuici z Quebec, którzy wystosowali swoje żądania wobec firm i rządów w sprawie zaprzestania wycinki lasów, mieszkają ok. 700 km na zachód od rzeki Magpie, której w marcu 2021 r. lokalne władze przyznały osobowość prawną. Była to pierwsza taka decyzja w Kanadzie. Rzeka może być reprezentowana przed sądami przez swoich „strażników”, czyli przedstawicieli prawnych.

Inuici i Indianie

Inuici i Indianie od lat domagają się ochrony kulturowo ważnych krajobrazów i, jak wskazują przykłady, odwoływanie się do nadawania osobowości prawnej rzekom czy „tradycyjnym terenom przodków” może być skuteczniejszą ochroną, niż wpisywanie na listy obszarów chronionych. W marcu 2021 r. na wpisanym na taką listę, liczącym sobie 2000 lat indiańskim leśnym cmentarzysku w Kolumbii Brytyjskiej, zostały wycięte drzewa, najprawdopodobniej przez jedną z firm prowadzących przemysłowy wyrąb drewna. W lutym br. rząd Kolumbii Brytyjskiej ogłosił nowe zasady konsultacji wycinek lasów, także starodrzewu, z rdzennymi mieszkańcami.

Również w przypadku wycinki oprotestowanej przez Inuitów z Quebec chodzi o tereny pochówków i tradycyjnych zgromadzeń, częściowo już zniszczone przez firmy prowadzące wycinkę – wskazywało Radio-Canada.

Kryzys w Oka

Jednym z największych kryzysów politycznych współczesnej historii Kanady był Kryzys w Oka w 1990 r., który rozpoczął się, gdy władze leżącego w pobliżu Montrealu miasta Oka chciały m.in. budować domy i utworzyć pole golfowe na tradycyjnych terytoriach Mohawków społeczności Kahnawake, w tym – na terenie indiańskiego cmentarza. Doszło do trwającego 78 dni oblężenia, interweniowała policja, a potem wojsko, zginęły dwie osoby. Do budowy nigdy nie doszło, sporne tereny wykupił rząd Kanady.

https://oblaci.pl/2021/03/01/w-nazaruk-omi-chcemy-tylko-zebys-nas-pokochal-swiadectwo-pracy-misyjnej-wsrod-indian-w-kanadzie-polnocnej/

Rząd federalny ma obowiązek prowadzenia konsultacji z rdzennymi mieszkańcami, potwierdzony także w kilku sprawach, które Indianie wygrali przed Sądem Najwyższym Kanady. Są też orzeczenia, np. Sądu Najwyższego Kolumbii Brytyjskiej, który w precedensowym orzeczeniu z końca czerwca 2021 r. wskazywał na „kumulujące się skutki” działań firm czy wycinki lasów dla rdzennych mieszkańców, takie jak np. niemożliwość prowadzenia polowań, i wskazywał, że podobne rozstrzygnięcia mogą być stosowane także w innych prowincjach.

(KAI)


Korea: Stał się jednym z ubogich

Otrzymał nagrodę Ho Am Sang, koreańskiego Nobla za pracę społeczną. I to nie od byle kogo, ale od giganta – firmy Samsung. Nigdy nie przestał nosić fartucha pomocnika kucharza w swojej oazie na obrzeżach Seulu, zwanej „Domem Anny”. To o. Vincenzo Bordo, Misjonarz Oblat Maryi Niepokalanej, pochodzący z Piansano, małego miasteczka w rejonie Viterbo, który w 1990 roku został wysłany jako misjonarz do Kraju Cichego Poranka. Tutaj znalazł swoje idealne miejsce w Songnam, mieście-sypialni na obrzeżach stolicy Korei Południowej, ojczyzny desygnowanego kardynała Lazarusa You Heung-sika, prefekta dykasterii ds. duchowieństwa.

Misjonarz oblat niósł olimpijską pochodnię w Seulu
Vincenzo Bordo OMI (zdj. archiwum własne)

Wielka rocznica

Dokładnie trzydzieści lat temu… 30 maja 1993 roku postanowiłem pokochać całą moją witalnością i siłą samotnych i wyobcowanych starszych Seongnam. Otworzyliśmy drzwi darmowej restauracji „Dom Pokoju” dla osób starszych, którzy tego dnia spotkali się w atmosferze empatii i miłości. W „Domu Pokoju” pierwszy raz założyłam to samo ubranie, które wyznaczyło moje powołanie, które noszę do dzisiaj – fartuch – wyznał o. Vincenzo Bordo OMI.

Pochodzący z Włoch misjonarz oblat podzielił się również archiwalnym zdjęciem, na którym po raz pierwszy założył fartuch.

(zdj. archiwum prywatne)

W 2015 roku, dzięki specjalnemu dekretowi prezydenckiemu, ojciec Bordo otrzymał koreański paszport. To bezprecedensowa decyzja, ponieważ Koreańczycy nie mogą posiadać podwójnych paszportów. Przy tej okazji ówczesny minister spraw wewnętrznych powiedział mu, odwołując się do imienia, które wybrał sam oblat, Kim Ha Jong (Sługa Boży):

Wybierając to imię, nauczyłeś nas służyć ubogim i pokazałeś nam piękną twarz Boga.

Korea: Służba ubogim doprowadziła go do chrztu

„Moim powołaniem jest fartuch”

Na co dzień pracuje w oblackim „Domu św. Anny”, który wydaje posiłki bezdomnym i potrzebującym. Kuchnia w „Domu Anny” jest porównywalna z podobnymi obiektami w dużych restauracjach. Myśląc o przygotowaniu 750 obiadów, potrzeba 160 kg ryżu, 140 kg mięsa i 60 kg kimchi (sfermentowane warzywa z lokalnej kuchni).

„Za te małe monety kup trochę jedzenia dla biednych” – gest małej Koreanki wzruszył misjonarza.

Jego postawa odbija się szerokim echem wśród społeczeństwa koreańskiego. Misjonarz oblat często gości w programach publicystycznych,  a jego dom i ośrodek dla trudnej młodzieży na zasadzie wolontariatu odwiedzają celebryci.

Korea: Ekumenicznie i międzyreligijnie [ZDJĘCIA]

Uczyć się od ubogich

Ubodzy i bezdomni to temat tabu w wysoko rozwiniętym koreańskim społeczeństwie. Ojciec Bordo bardzo często występował jako obrońca bezbronnych, także wobec władz lokalnych. Lata spędzone z ubogimi nauczyły go wielu rzeczy, wzbogaciły jego duchowość i stały się motywacją do kontynuowania dzieła rozpoczętego 30 lat temu.

Nauczyli mnie, że życie jest zawsze darem, nawet w nędzy i trudnościach. Widziałem wiele samobójstw wśród bogatych, ale nigdy wśród biednych. Od nich też nauczyłam się, że cierpienie nie jest karą od Boga, ale szansą na rozwój ludzki i duchowy, bo po pierwsze, trzeba uporać się z bólem, a potem już nie jesteś taki sam: albo stajesz się lepszy, oczyszczasz, albo stajesz się gorszy i twoje życie staje się przekleństwem – wyjaśnia oblat.

Korea Południowa: Proroctwo bezdomnego o świętach w dobie koronawirusa…

(pg)


Neoprezbiterzy na Jasnej Górze

Po wizycie i błogosławieństwie prymicyjnym na oblackiej infirmerii w Lublińcu neoprezbiterzy udali się na Jasną Górę. W narodowym sanktuarium maryjnym sprawowali Eucharystię przed wizerunkiem Czarnej Madonny. Wizyta na Jasnej Górze to jednocześnie wymiar i świadectwo oblackiego charyzmatu – jako oblaci jesteśmy szczególnie ofiarowani Niepokalanej.

(pg)


74 Pielgrzymka Polonii w Belgii do Scherpenheuvel

W Święto Matki Kościoła odbyła się doroczna pielgrzymka Polaków z Belgii do znanego sanktuarium maryjnego w Scherpenheuvel. To bardzo długa tradycja, gdyż w tym roku odbyła się już 74. pielgrzymka.

W większości były to zorganizowane pielgrzymki z polonijnych parafii ale przybyło bardzo dużo indywidualnych pielgrzymów. Największe grupy przyjechały  z Brukseli, Genk, Charleroi, Liège, Gent, Brugge, Leuven, Ressaix, Antwerpii. Obecni byli także wszyscy duszpasterze polonijni z różnych diecezjach belgijskich, którzy towarzyszyli swoim parafianom.

Rektor sanktuarium o. Luc Van Hilst powitał pielgrzymów na początku Eucharystii, której przewodniczył bp Jan Sobilo, polski biskup z diecezji charkowsko-zaporowskiej. We Mszy św. udział wziął także delegat biskupa Brukseli ksiądz Eric Vancraeynest, odpowiedzialny za wszystkie wspólnoty międzynarodowe w diecezji. Na pielgrzymkę przybyły dzieci, które w tym roku w Belgii przystąpiły do Pierwszej Komunii Świętej.

Kaplica „Mariahal” przy bazylice zgromadziła ponad 2000 wiernych. W homilii biskup przypomniał wstawiennictwo Maryi w życiu codziennym Ludu Bożego oraz wielkie znaczenie modlitwy różańcowej. Liturgię animowała schola dziecięca z Brukseli i Leuven oraz małżeństwa z Katolickiego Centrum Rodziny z Brukseli.

Po raz pierwszy w pielgrzymce uczęszczało jednocześnie dwóch polskich Ambasadorów: Rafał Siemianowski, Ambasador Rzeczypospolitej Polskiej w Królestwie Belgii oraz Andrzej Sadoś, Stały Przedstawiciel przy Unii Europejskiej.

Po południowym posiłku wokół sanktuarium przeszła tradycyjnie procesja Bożego Ciała z Najświętszym Sakramentem. Jest to zawsze piękne świadectwo wiary Polaków wobec wszystkich pielgrzymów i turystów, którzy w tym wolnym dniu w Belgii przybywają to historycznego Scherpenheuvel.

Doroczną pielgrzymkę organizuje o. Damiana Kopytto OMI, Koordynator Duszpasterstwa Polskiego w Belgii.  Pielgrzymka była pięknym momentem braterstwa i dzielenia się wiarą. Słoneczna pogoda sprawiła, że ​​ten dzień był jeszcze przyjemniejszy.

Scherpenheuvel  lub Montaigu czyli  „Strome Wzgórze”. Od XV wieku czczona jest tu figurka Maryi. Według starych podań mała figurka pojawiła się na dębie, młody pasterz chciał ją zabrać do domu, ale gdy tylko wziął ją do ręki nie mógł się poruszyć, odzyskał sprawność dopiero, kiedy wyjęto figurkę z jego rąk i umieszczono znowu na dębie. Uznano to za cud. W 1604 r. ta sama figurka płakała krwawymi łzami, po tym cudzie przeniesiono ją do kościoła – dzisiejszej bazyliki. Od XVII w. tutejsze sanktuarium to jedno z najbardziej znanych miejsc pielgrzymkowych w Belgii.

(Ks. Eric Vancraeynest/D. Kopyto OMI)


Komentarz do Ewangelii dnia

Kalkulacje, przeliczanie i szukanie zabezpieczeń. Z ust Piotra w rytmie tego świata wypływa zapytanie skierowane do Mistrza o swoją i innych, idących za Jezusem, przyszłość. Co z tego będą mieć, skoro poszli za Jezusem? Przecież Piotr wszystko, co miał pozostawił. Nawet „firma” rybacka Piotra została zamknięta. Zatem co dalej? Można w tym kontekście zrozumieć pytanie Piotra. Prawie natychmiast otrzymuje odpowiedź i ona jest też i dla każdego z nas, którzy idziemy za Jezusem. Nie możemy się lękać, kiedy zawierzamy wszystko w najlepsze ręce, kiedy oddajemy wszystko Bogu. On nam błogosławi i rozmnaża nasze skromne „nic” na wielkie „coś”.


Manutergium - zapomniana tradycja święceń kapłańskich

Święcenia kapłańskie to ważne wydarzenie nie tylko dla wspólnoty Kościoła, samego święconego, ale także dla jego najbliższych, w sposób szczególny rodziców. Trudno dziwić się łzom wzruszenia, które niejednokrotnie pojawiają się w ich oczach podczas Litanii do Wszystkich Świętych, kiedy ich syn leży w najgłębszym akcie uniżenia na posadzce świątyni.

Namaszczenie dłoni

Podczas liturgii święceń biskup namaszcza dłonie neoprezbiterów Krzyżmem. Wypowiada przy tym słowa:

Nasz Pan, Jezus Chrystus, którego Ojciec namaścił Duchem Świętym i mocą, niech Cię strzeże, abyś uświęcał lud chrześcijański i składał Bogu Ofiarę.

W dawnej liturgii zawiązywano namaszczone ręce płóciennym materiałem, aby ten wchłonął nadmiar świętego oleju, który spływał po dłoniach nowo wyświęconego prezbitera.

Namaszczenie Krzyżmem (zdj. P. Gomulak OMI)

Dla mnie najbardziej wzruszającym momentem święceń było namaszczenie dłoni Krzyżmem. Wtedy serio zgryzałem zęby, żeby nie poleciały łzy szczęścia. Jest taka tradycja wcierania oleju w korporał, który podczas prymicji przekażę mojej Mamie – wyjaśnia neoprezbiter misjonarzy oblatów, o. Adama Jończak OMI.

Manutergium

Ten korporał ma swoją osobną nazwę – manutergium – z łaciny: ręcznik. Zgodnie z tradycją w czasie Mszy prymicyjnej neoprezbiter wręczał go swojej matce. To wyraz wdzięczności za jej trud i poświęcenie. Do dziś tradycja jest żywa w krajach anglosaskich. Manutergium bywa oprawiane w gablocie i przechowywane w domu jako najcenniejszy skarb. W dniu pogrzebu matki kapłana jest ono wkładane w jej ręce na znak, że oddała Bogu swojego syna.

Zwyczaj prawdopodobnie sięga czasów św. Moniki, która miała go zapoczątkować. Być może nawiązywał do białej szaty, którą nakładano na nowo ochrzczone dziecko, ale z pewnością wskazuje na wdzięczność dla pierwszej nauczycielki wiary – matki. To ona ma przywilej być pochowaną z manutergium swojego syna w dłoniach. W dawnej mądrości ludowej podkreślano, że kiedy matka kapłana stawała na sądzie szczegółowym, pokazywała, że nie przychodzi do życia wiecznego z pustymi rękami.

(zdj. P. Gomulak OMI)

To taka wdzięczność za Jej poświęcenie, za troskę, za wiarę, za miłość matki po prostu. Kiedyś będzie się mogła „pochwalić” Panu Bogu, że oddała swojego syna Jego Synowi – dodaje ojciec Jończak.

Obra: Święcenia prezbiteratu i diakonatu [RELACJA, ZDJĘCIA]

W bieżącym roku w Polskiej Prowincji Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej święcenia prezbiteratu przyjęło czterech diakonów. Piąty zostanie wyświęcony 10 czerwca br. w Oblackim Centrum Młodzieży w Kokotku. Święcenia kapłańskie w stopniu diakonatu przyjęło trzech scholastyków Wyższego Seminarium Duchownego w Obrze.

(pg)


Brenna: Spotkanie Komisji Formacyjnej

W dniach 28-30 maja br. w Brennej trwa spotkanie Komisji Formacyjnej. Oprócz bieżących spraw związanych z oblacką formacją, członkowie komisji wysuwają własne pomysły, które następnie przedkładane są prowincjałowi. Kolejne spotkanie przewidywane jest na jesieni w nowym domu prenowicjatu Polskiej Prowincji w Grotnikach koło Łodzi.

Obrady trwają także w plenerze... (zdj. D. Ochlak OMI)

Komisje, jej skład i kompetencje określa prowincjał z radą. Mają one zagwarantować pełniejsze uczestnictwo wszystkich oblatów w życiu i posłannictwu prowincji. Wnioski komisji mają dla prowincjała i jego rady charakter doradczy.

(pg)

 


Katowice: Mężczyźni z Koszutki w pielgrzymce do Piekar Śląskich

Na Pielgrzymkę Mężczyzn do Piekar Śląskich dotarli także parafianie z oblackiej wspólnoty na katowickiej Koszutce. Do sanktuarium dotarli pieszo. Uczestniczyli w uroczystej Eucharystii pod przewodnictwem metropolity warszawskiego – kard. Kazimierza Nycza.

Po Mszy św. i obiedzie wysłuchaliśmy kilku świadectw, a o 15:00 odbyło się nabożeństwo majowe prowadzone przez biskupa seniora diecezji płockiej, Piotra Liberę – dodają pielgrzymi z oblackiej parafii.

Coroczna Pielgrzymka Mężczyzn gromadzi na piekarskiej kalwarii tysiące pielgrzymów nie tylko ze Śląska. Panowie przybywają do Piekar także z odległych rejonów Polski.

(pg/zdj. OMI Katowice)


Kodeń: Wieczór z Maryją [ZDJĘCIA]

Majowy „Wieczór z Maryją” odbył się w wigilię Zesłania Ducha Świętego. Czuwanie obfitowało w modlitwę i w treści budzące wiarę i nadzieję.

Zgromadzonych przywitał o. Dariusz Galant OMI. Konferencję wygłosił o. Leonard Głowacki OMI. Na początku zaznaczył, że chce powiedzieć o sprawach tak prostych, że często pomijanych i zapominanych. Wskazywał, że jesteśmy w lepszej sytuacji niż apostołowie, bo oni nie wiedzieli, że Duch Święty, którego otrzymali, jest Trzecią Osobą Trójcy Świętej.

Nie wiedzieli, na Kogo czekają. Ducha Świętego utożsamiali z „tchnieniem” i „wiatrem”. Kościół dopiero w IV wieku ogłosił prawdę o Trójcy Świętej – przypominał zakonnik.

Zwrócił uwagę, że nasza potrzeba Ducha Świętego jest ciągle za mała.

My musimy bardziej uczyć się Go potrzebować i ciągle rosnąć w tym pragnieniu, bo bez pomocy Ducha nie potrafimy nawet w sposób godny i zasługujący, wymienić imienia Jezus. Duch Święty jest nam potrzebny nie od czasu do czasu, ale stale, przez całe życie. Jako stary kapłan mogę powiedzieć, że im człowiek starszy, tym bardziej Go potrzebuje – głosił o. Leonard.

Wyciszenie i skupienie

Ojciec Głowacki przypominał, że ceną zesłania Ducha Świętego było odejście Jezusa do Ojca.

W czasach zdominowanych przez media, w chaosie słów pełnych kłamstwa, manipulacji i pomówień, tylko Duch Święty może nam ukazać słowo prawdy, jakie jest nam potrzebne. Tylko On oświeci nasz umysł i udzieli światła, abyśmy rozumieli to, co potrzeba rozumieć i nie dali się zwodzić temu, który jest zwodzicielem od początku świata. (…) Duch Święty jest duchem porządku i ładu, którego tak potrzebujemy – zauważył o. Leonard.

Potem wyjaśniał, jak współpracować z Duchem Świętym.

Prowadząc życie chrześcijańskie musimy być bardzo czujni, aby na bieżąco słyszeć to, co mówi do nas Duch Święty. Starajmy się, na ile to od nas zależy, prowadzić życie wyciszone, skupione, bez zbędnego pośpiechu, aby w porę usłyszeć i zrozumieć ciche tchnienie Ducha Świętego i Jego pouczenie. (…) Równocześnie trzeba pamiętać, że gdy On daje natchnienia, to nie czyni tego w sposób gwałtowny, On nie przymusza, nie przynagla, ale pozostawia człowiekowi wolność, daje czas do namysłu, a równocześnie przypomina te pouczenie, bo Jemu zależy na tym, by człowiek szedł Bożą drogą. On działa delikatnie, z poszanowaniem dla naszej godność i wolności. Jeżeli natchnienie przychodzi do nas gwałtownie, nagle i jest przynaglające, jeśli ono nas terroryzuje, to na pewno nie pochodzi ono od Ducha Świętego – przestrzegał o. L. Głowacki.

Prawdziwe spotkanie

Zakonnik mówił też o modlitwie, która sprawia nam zarówno wiele radości, jak i smutku, gdy wydaje się nam, że nie potrafimy się modlić.

Przestrzegam was przed mnożeniem różnego rodzaju pacierzy, nowenn, koronek a także samych różańców. Tu nie chodzi o ilość, ale o jakość. Nie szukajmy też ciągle nowych technik i metod modlitwy. Módlmy się i uczmy się to robić coraz lepiej. Duch Święty wstawia się wtedy za nami, ale musimy Mu dać szansę w postaci czasu na modlitwę i prawdziwego na niej skupienia. Nie módlmy się pospiesznie, mechanicznie i bezmyślnie. Przecież modlitwa to świadome, osobiste i relacyjne spotkanie człowieka z Bogiem, ludzkiej istoty z Boską Istotą, ludzkiego „ja” z Boskim „Ty”. Możemy odmówić wiele pacierzy i modlitw, ale jeżeli nie ma tego spotkania z Bogiem, to tej modlitwy tak naprawdę nie było – stwierdził o. Leonard.

Boskie zjednoczenie

Po konferencji uczestnicy czuwania wzięli udział w modlitwie o wylanie darów Ducha Świętego, a potem w modlitwie różańcowej. Wieczór z Maryją zakończyła Eucharystia, której przewodniczył duszpasterz akademicki ks. Jacek Jaśkowski. W homilii nawiązał najpierw do historii o budowie wieży Babel. Zaznaczył, że największym błędem jej budowniczych było to, że swój cel chcieli osiągnąć bez Boga, a nawet wbrew Niemu, że wszystko zapragnęli zdobyć sami. Wbrew poleceniu Pana o zaludnieniu ziemi, chcieli skupić się w jednym miejscu i w obrębie własnych wytworów. Chcieli też uniezależnić się od własnej tradycji, kultury i przodków.

Na tym tle widzimy, jak wielkiej rzeczy dokonał Duch Święty, który zstępując, zjednoczył ludzi różnych narodowości, języków i kultur w jednym Kościele, wokół jednej ewangelii, wokół jednego krzyża, w blasku jednego niedzielnego poranka, wokół osoby jednego Mistrza i Nauczyciela, naszego Przyjaciela i Zbawiciela Jezusa. W takiej jedności żadną przeszkodą nie jest, (a wręcz ogromnym bogactwem) fakt mówienia różnymi językami, przyznawanie się do różnych tradycji, posiadanie własnej historii, bogactwa intelektualnego i dziedzictwa kulturowego. Duch Święty z tego wszystkiego czyni prawdziwą i mocną jedność. Dopiero On skutecznie tworzy to, co ludzie próbowali czynić po swojemu – głosił ks. J. Jaśkowski.

On może to odmienić

Wskazywał, że potrzebujemy, aby zstąpienie Ducha Świętego dokonało się w głębi naszych serc i realnie przemieniło rzeczywistość, w jakiej żyjemy. W drugiej części homilii mówił o tym, co stanowi nasze duchowe zamknięcia. Wyliczał troski i niepewności, na które jedynym lekarstwem jest Duch Pański. – On jest w stanie to wszystko odmienić i to w jednym momencie. Jest w stanie uciszyć nasze lęki, wyzwolić nas ze wszystkich zagrożeń, jakie na nas czyhają w małym, ale i tym wielkim świecie, który coraz bardziej staje się areną morderczej walki o władzę i pieniądze. Na całe szczęście Duch Święty jest ponad tym wszystkim i to On ma ostatnie słowo, a nie samozwańczy rządcy tego świata – podsumowywał kaznodzieja.

Kolejny Wieczór z Maryją odbędzie się już tradycyjnie, w trzecią sobotę czerwca.

(A. Wawryniuk)