Komentarz do Ewangelii dnia

W życiu człowiek potrzebuje pomocy, nawet wtedy, kiedy wydaje mu się, że sobie ze wszystkim poradzi. Najgorsze, jeśli jest tak zadufany w sobie, iż nie widzi żadnej możliwości, aby ktoś miał mu pomóc. W pewnym momencie życia, tak jak ów sparaliżowany człowiek, a więc bez możliwości poruszania się, zostaje przyniesiony do Pana Jezusa. Co więcej, determinacja niosących sparaliżowanego była tak wielka, iż dokonali tego, co wydawało się niemożliwe na pierwszy rzut oka. Poprzez zrobioną dziurę w dachu spuszczają chorego człowieka przed Pana Jezusa. On wręcz natychmiast w odpowiedzi na to wydarzenie, widząc wiarę tych zdeterminowanych ludzi, czyni cud odpuszczenia grzechów, rozgrzesza sparaliżowanego człowieka na oczach licznie zebranego grona słuchaczy. Przy odpuszczeniu grzechów, sparaliżowany otrzymuje łaskę całkowitego uzdrowienia. Wstaje i zaczyna żyć w pełnej wolności dziecka Bożego, odchodząc wielbi Boga za dar uzdrowienia duchowego i fizycznego. Taki jest nasz Pan Jezus. On uzdrawia całkowicie. W każdym wymiarze zmienia nasze życie. Wszystko dzięki wierze. Wystarczy wiara choćby jednego z nas, w naszej rodzinie, we wspólnocie… wiara pozwalająca przynosić w modlitwie wstawienniczej tych, co źle się mają. Panie Jezu, uczyń nas ambasadorami Twego Królestwa na ziemi. Abyśmy wspierali tych, co sami przyjść do Ciebie z różnych powodów nie mogą. Abyśmy mogli ich przynosić do Ciebie w naszych serdecznych modlitwach.

(zdj. domena publiczna)

 


5 grudnia 2022

PONIEDZIAŁEK 2 TYGODNIA ADWENTU

"Wtem jacyś mężczyźni, niosąc na łożu człowieka, który był sparaliżowany, starali się go wnieść i położyć przed Nim. Nie mogąc w żaden sposób go przenieść z powodu tłumu, weszli na płaski dach i przez powałę spuścili go wraz z łożem na sam środek, przed Jezusa" (Mt 5,19-20).

Trzeba uczynić wszystko, aby powiększyć Królestwo Zbawiciela.

Przedmowa do Konstytucji i Reguł z 1826 r.


śp. o. Wilhelm Rozmysłowski OMI (1939-2022)

W godzinach porannych w Kanadzie zmarł o. Wilhelm Rozmysłowski OMI. W życiu zakonnym przeżył 60. lat, w Chrystusowym kapłaństwie lat 56.

Wilhelm Rozmysłowski urodził się 20 czerwca 1939 roku w Kujawach (diecezja sandomierska). Pochodził z tradycyjnej, religijnej rodziny, którą cechowało nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny. Podstawową edukację pobierał w Kujawach i Konarach. Następnie rozpoczął naukę w gimnazjum w Klimontowie. Przerywa naukę, aby przez dwa lata pomagać rodzicom w gospodarstwie rolnym. W tym okresie zaczął poważniej myśleć o życiu zakonnym i kapłańskim. W 1956 roku wstępuję do junioratu misjonarzy oblatów w Markowicach, gdzie kontynuuje edukację na poziomie średnim. W 1959 roku wstępuje do nowicjatu na Świętym Krzyżu, po którego ukończeniu składa pierwsze śluby zakonne, 21 maja 1960 roku. Odbywa studia filozoficzno-teologiczne w Wyższym Seminarium Duchownym w Obrze. Tutaj składa profesję wieczystą i z rąk biskupa poznańskiego Tadeusza Ettera, 30 czerwca 1966 roku, otrzymuje święcenia prezbiteratu.

Pierwszą obediencję otrzymuje do domu zakonnego w Lublińcu, gdzie przez niecały rok odbywa staż pastoralny. W styczniu 1967 roku wyjeżdża do pracy wśród Polonii w Kanadzie. Posługiwał w parafiach: św. Stanisława Kostki w Toronto, Różańca Świętego w Edmonton, Ducha Świętego w Winnipeg i wreszcie przez 12 lat we wspólnocie św. Maksymiliana Kolbe w Mississauga.

Uroczystości pogrzebowe:

Msza święta pogrzebowa odbędzie się 7 grudnia 2022 roku o godzinie 11.00 w parafii pw. św. Maksymiliana Kolbe w Mississauga.

Requiescat in Pace

(pg)


Misjonarz ratuje kameleona [wideo]

Ojciec Alojzy Chrószcz OMI (76 lat), misjonarz w Kamerunie, przesłał filmik, w którym uwalnia zaplątanego w siatkę kameleona. Ale to nie wszystko…

(pg)


Gdańsk: Wernisaż wystawy „Reakcyjne wpływy kleru trzeba ukrócić...”

W czwartek 8 grudnia przy oblackim kościele w Gdańsku odbędzie się uroczyste otwarcie wystawy „Reakcyjne wpływy kleru trzeba ukrócić. Komuniści wobec duchowieństwa rzymskokatolickiego na Pomorzu Gdańskim w latach 1945–1956”. Autorem ekspozycji jest dr Jan Hlebowicz z Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Gdańsku. Uroczystego otwarcia wernisażu dokonają: dr Paweł Warot – dyrektor Oddziału IPN w Gdańsku oraz o. Marcin Szafors OMI – dyrektor Oblackiego Centrum Edukacji i Kultury, które działa przy oblackim klasztorze w stolicy Pomorza. Wystawie towarzyszyć będzie sesja naukowa: „Sytuacja Kościoła Rzymskokatolickiego na Pomorzu Gdańskim 1945–1956”.

19 paneli będzie dostępnych przed kościołem św. Józefa przy ul. Elżbietańskiej do połowy grudnia.

(pg/gdansk.ipn.gov.pl)


Antoni Bochm OMI: "Nie możemy ewangelizować tylko z ambony" [WYWIAD]

O kondycji oblatów w Europie i na świecie, największych wyzwaniach stojących przed zgromadzeniem oraz o tym, jak zapalać w młodych ogień wiary nie tylko na Festiwalu Życia mówi w ekskluzywnym wywiadzie dla portalu niniwa.pl o. Antoni Bochm OMI, nowy wikariusz generalny Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej.

Szymon Zmarlicki, NINIWA: Jak to jest zostać wicegenerałem zgromadzenia misjonarzy oblatów?

Antoni Bochm OMI: Niespodzianka. W pierwszej chwili ogromna niespodzianka.

A chwilę później, kiedy te pierwsze emocje już opadły?

To dość dziwne uczucie, nawet jeśli wcześniej byłem radnym na Europę, czyli dość szeroko znałem zgromadzenie, a zgromadzenie znało mnie. Mimo wszystko, kiedy moje nazwisko pojawiło się w gronie kandydatów na wikariusza generalnego, a zwłaszcza potem, gdy już zostałem wybrany, było to dla mnie niespodzianką. Jednak częścią mojej duchowości jest godzenie się na to, co zostaje mi zaproponowane, więc wybór przyjąłem, choć z pewnym lękiem, ale i zaufaniem Panu Bogu. Nie jestem już taki młody i dlatego mam już pewne doświadczenie, a ono wskazuje mi, że Pan Bóg zawsze mnie prowadził i dlatego ufam, że dalej będzie mi pomagał także w tym nowym zadaniu.

Po wyborze w nagłówkach różnych portali pojawiały takie określenia, że wicegenerał to „druga osoba w zgromadzeniu”. I to jakoś łatwiej sobie wyobrazić niż formalne stanowisko – „wikariusz generalny”, czyli… no właśnie, kto?

To, co można było przeczytać w nagłówkach, to prawda. Wikariusz generalny to druga osoba w zgromadzeniu. Niektórzy mówią, że to cień ojca generała. O ile generał dużo podróżuje, odwiedza poszczególne prowincje i rozmawia z oblatami, o tyle wikariusz generalny pozostaje więcej w Rzymie, czyli skupia się na wszystkich tych zadaniach, które trzeba wykonywać na miejscu. Jest on też pewnego rodzaju przełożonym dla członków administracji generalnej. Do jego zadań należy też na przykład przygotowanie i organizacja prac rady generalnej, a także podejmowanie pewnych decyzji pod nieobecność generała, choć oczywiście nie są to decyzje na najwyższym szczeblu.

Pozostańmy jeszcze przy Kapitule Generalnej, która trwała w Nemi we Włoszech przez cały miesiąc. Jakie wskazałby Ojciec najważniejsze wnioski z tematów, które zostały tam poruszone?

Takich wniosków mógłbym wymienić wiele, ale skupię się na tych związanych z tematem kapituły, czyli „Pielgrzymi nadziei w komunii”.

Po pierwsze: tak jak pielgrzymi, jesteśmy ciągle w drodze. Na kapitule bardzo mocno została wyrażona konieczność formacji stałej oblatów. Wiemy, że podobnie jest w wielu zawodach – nie poprzestaje się tylko na ukończeniu studiów czy kursów, ale cały czas potrzebujemy się rozwijać. O taką ciągłą formację powinniśmy na co dzień dbać na każdym poziomie naszego życia – duchowym, intelektualnym, pastoralnym itd.

Oblaci mają być “specjalistami od Słowa Bożego” – biblijne tradycje Zgromadzenia

Po drugie: myśląc o słowie „nadzieja”, spojrzeliśmy na kontekst, w którym żyjemy, na obecną sytuację na świecie: wojny, katastrofy humanitarne, ekologiczne… My, jako misjonarze i ci, którzy należą do Chrystusa, mamy nieść nadzieję, która od Chrystusa pochodzi. Chrystus jest nadzieją i niesie nadzieję. My mamy to światu ukazać. Bardzo mocno podkreślaliśmy również kwestię nawrócenia ekologicznego w oparciu o encyklikę papieża Franciszka "Laudato si’". Owszem, to nie jest najważniejszy temat w Kościele, ale gdy mówimy o ochronie naszej planety, to myślimy także o trosce o ubogich, ponieważ różne katastrofy ekologiczne powodują wielkie ubóstwo.

I po trzecie: w komunii, czyli razem. Widzimy, że współczesny, bardzo indywidualistyczny świat potrzebuje świadectwa życia wspólnotowego, mimo że jest ono wyzwaniem. Jako misjonarze oblaci mamy nie tylko razem mieszkać, ale też razem się modlić, razem pracować, razem decydować o wspólnych sprawach. Być rodziną. To dotyczy również wspólnot międzynarodowych. Wobec wielu różnych podziałów, jakie widzimy dzisiaj na świecie, mamy dawać świadectwo tego, że potrafimy żyć razem, w zgodzie i pełnić naszą misję też razem. Dlatego chcemy, żeby w naszym zgromadzeniu było więcej wspólnot, których członkowie pochodzą z różnych krajów.

Jak wygląda kondycja zgromadzenia w Europie i na świecie? Gdzie wspólnoty oblackie rosną, a gdzie – mówiąc wprost – są w odwrocie?

Zacznę od tej słabszej części, czyli Europy, bo na naszym kontynencie od wielu lat spada liczba oblatów i powołań. Patrząc tylko na Polskę, w oblackim seminarium w Obrze jeszcze 15 lat temu było 100 kleryków, a teraz mamy ich zaledwie 20. Obraz europejskiego Kościoła i obraz oblatów w Europie niestety nie napawa optymizmem. Na szczęście pytanie dotyczyło też reszty świata, a w tym kontekście można powiedzieć więcej dobrego. W wielu regionach jest dużo powołań, globalnie mamy ponad 600 kleryków i 120 nowicjuszy, co wobec 3500 wszystkich oblatów jest naprawdę sporą liczbą. Zgromadzenie buduje się, liczba oblatów wzrasta (choć niestety nie w Europie), dlatego mamy nadzieję, że inne części świata nam pomogą. Zresztą to się już dzieje, bo w wielu prowincjach Europy pracują oblaci z innych, bardzo dalekich stron. Tak jak kiedyś Europa wysyłała misjonarzy na różne kontynenty, tak teraz z otwartymi ramionami czekamy na misjonarzy z innych części świata.

Antoni Bochm OMI: “Europa w tym momencie naprawdę staje się ziemią misyjną”

Wcześniej pytałem o to, czego dotyczyły rozmowy na kapitule. I pojawiło się w Ojca odpowiedzi słowo „wyzwanie”, więc teraz zapytam o to, co trzeba zrobić. Tych wyzwań jest z pewnością mnóstwo, wszak misjonarze oblaci są obecni na wszystkich kontynentach. Zatem jakie konkretnie Ojciec widzi dla siebie najważniejsze zadania do wypełnienia w trakcie tej sześcioletniej kadencji?

Jedno wyzwanie dotyczy samego zgromadzenia, chodzi o coraz ściślejszą współpracę między różnymi prowincjami i delegaturami. Taka współpraca może odbywać się na różnych poziomach, na przykład personelu. W Polsce niekoniecznie muszą posługiwać sami Polacy, ale mogą również pracować oblaci z innych prowincji – i nie dlatego, że mamy braki personalne, ale właśnie dla podkreślenia naszej wspólnotowości, jedności, międzynarodowości. Zresztą wydaje mi się, że poprzez przebywanie i życie z różnymi ludźmi stajemy się bardziej otwarci, pokorni, łatwiej nam rozumieć drugiego człowieka.

Patrząc szerzej, dla nas, jako Europejczyków, wielkim wyzwaniem misyjnym jest ewangelizacja w kontekście sekularyzacji. Na Zachodzie zaszła już ona bardzo daleko, ale także w Polsce nie jest to już obce słowo, bo wyraźnie widzimy, jak ten proces postępuje w naszym kraju. Jak skutecznie ewangelizować? Przecież nie możemy tego robić tylko z ambony, bo do kościoła przychodzi już tylko garstka ludzi. Jak dotrzeć do tych, którzy żyją już poza Kościołem?

I jakie są odpowiedzi na te pytania?

Trudne. Podejmujemy wiele prób, żeby zbliżyć się do ludzi, których nie ma w Kościele. Powiedziałem wcześniej o wspólnocie – i to rzeczywiście działa! Jest na zachodzie Europy kilka naszych wspólnot, po których widać, że poza obsługą kościołów i udzielaniem sakramentów oddziałują na innych przede wszystkim swym wspólnotowym życiem, swoją radością, obecnością na ulicy, w szkole, na uniwersytecie czy festiwalach – czyli wszędzie tam, gdzie ludzie – zwłaszcza młodzi – mogą zobaczyć, że jesteśmy „do tańca i do różańca”. Widzimy też, jak ważna jest komunikacja w internecie, bo nawet jeśli młodzi nie przyjdą do kościoła, to dostrzegą nas w mediach społecznościowych. Trzeba szukać różnych dróg, a tam, gdzie sami nie potrafimy ich odnaleźć czy zrozumieć, nieocenionym wsparciem są dla nas osoby świeckie.

Skoro padła już wzmianka o festiwalach, to porozmawiajmy o Festiwalu Życia, największym i najdłuższym tego typu wydarzeniem dla młodzieży w Polsce. Czy to, co od kilku lat na początku lipca przez cały tydzień dzieje się w Kokotku, może być inspiracją dla innych wspólnot i – najogólniej mówiąc – formacji duszpasterskich w Europie i na świecie?

Wspominając o festiwalach, myślałem właśnie o Festiwalu Życia w Kokotku, ale także o tych typowo świeckich wydarzeniach, gdzie również staramy się być obecni. Na przykład Przystanek Jezus organizowany obok Pol’and’Rock Festival jest metodą, żeby być z młodymi tam, gdzie oni są. Oczywiście, jako duszpasterze nie możemy polegać tylko na festiwalach, ale takie wydarzenie jak Festiwal Życia jest miejscem, gdzie spotykamy młodych ludzi, a także gdzie oni mogą spotykać się między sobą. Już same przygotowania do niego są formą ewangelizacji, bo oblaci i osoby świeckie pracują razem, zaś sam festiwal przekazuje wiele wartościowych treści – i to w sposób, o którym młodzi nie powiedzą, że to ich nudzi. Jednak trzeba pamiętać o tym, że festiwal jest takim punktem dojścia (całe przygotowania) i wyjścia, bo potem musimy kontynuować tę wspólną drogę.

Po co oblaci? Kowboje czy misjonarze?

Żeby ten ogień szybko nie zgasł, kiedy wszyscy ci młodzi wrócą do swoich parafii i do swoich środowisk w szkole czy na studiach.

To moja wielka nadzieja, że tym entuzjazmem będą dzielić się w swoim otoczeniu, ale to też wielkie wyzwanie dla duszpasterzy, żeby pomóc im podtrzymać to pragnienie bycia bliżej Jezusa. To wymaga codziennej pracy z młodzieżą w parafiach, bo jeśli za szybko byśmy od nich odstąpili, to ten zapał wiary może zaraz zgasnąć.

Dlaczego zatem warto przyjechać do Kokotka?

Warto z bardzo wielu powodów, bo przecież nie przyjeżdżamy do Kokotka tylko na Festiwal Życia. Dzieje się tu dużo innych wydarzeń! Z jednej strony, szukając odpoczynku i relaksu znajdziemy je tu, bo to wyjątkowo piękne miejsce w otoczeniu lasu i wody. Z drugiej – na rekolekcjach w bardzo różnych formach możemy odnowić się tutaj także duchowo. Z kolei inne propozycje pomagają wzrastać nam jako ludziom. Spotkamy tutaj osoby, które czekają na nas i przyjmują nas, stając się coraz bardziej wspólnotą. Muszę przyznać, że dla mnie samego każdy przyjazd do Kokotka jest wielką radością i odnową. Przyjeżdżajmy!

(niniwa.pl)

 


Zahutyń: Generał Zgromadzenia spotkał się z oblacką parafią

Po wizycie na Świętym Krzyżu o. Luis Ignacio Rois Alonso OMI udał się do Zahutynia, gdzie uczestniczył w wieczornej Eucharystii w kościele parafialnym prowadzonym przez misjonarzy oblatów. Mszy świętej przewodniczył o. Krzysztof Jamrozy OMI, mistrz nowicjatu, który tłumaczył też słowo superiora generalnego do wiernych. Generał wskazywał, że w swojej posłudze pragnie nieść Ewangelię najbardziej ubogim i potrzebującym, co czynił m.in. na misji w Saharze Zachodniej. Wyjaśnił również cel swojej wizyty na Ukrainie, gdzie pragnie dodać otuchy oblatom, którzy pozostali z ludźmi w tym trudnym czasie walki o wolność i niepodległość wobec rosyjskiej agresji.

W niedzielę o. Luis Ignacio Rois Alonso OMI udał się do Delegatury Polskiej Prowincji na Ukrainie.

(pg/zdj. OMI Zahutyń)


Komentarz do Ewangelii dnia

Prorok zwiastujący początek końca. Wystąpienie Jana Chrzciciela było zapowiedzią bezpośredniego przygotowania do ukazania się Mesjasza. Wszyscy w narodzie wybranym wyczekiwali tej chwili. Zapowiadany przez proroków Mesjasz nadchodzi. Posłany ostatni z proroków wzywa do prostowania ścieżek życia, do przyjmowania chrztu nawrócenia i jednocześnie kieruje uwagę na idącego za nim mocniejszego, który będzie chrzcić w mocy Ducha Świętego i w Jego Ogniu będzie oczyszczać to, co jest do oczyszczenia. Aby nas ludzi wyprowadzić na wolność spod jarzma grzechu. Mesjasz nadchodzi, On już jest blisko. Oto stoi u drzwi naszych serc. Pan blisko jest, oczekuj Go.

(zdj. pixabay.com)


Nowy generał Zgromadzenia w Polsce

W godzinach porannych na lotnisku w krakowskich Balicach wylądował o. Luis Ignacio Rois Alonso OMI. Udał się najpierw na Święty Krzyż, gdzie udzielił wywiadu wideo dla Polskiej Prowincji oraz spotkał się z nowicjuszami. Miał również okazję poznać wspólnotę zakonną posługującą w najstarszym polskim sanktuarium narodowym. Po obiedzie w towarzystwie o. Krzysztofa Jamrozego OMI udał się do Zahutynia, gdzie spotkał się na Eucharystii ze wspólnotą parafialną. Jutro wyjedzie na Ukrainę, aby odwiedzić współbraci, którzy posługują za naszą wschodnią granicą.

Wywiad z generałem już niebawem w mediach Polskiej Prowincji.

(pg)