Komentarz do Ewangelii dnia

Czujność, o której mówi Pan Jezus, wyrasta z oczekiwania Pana, który przyjść ma zgodnie z zapowiedzią. Ta postawa czujności jest wyrazem mądrości, która patrzy przez pryzmat końca. Prawdziwe i dobre jest jedynie to, co ostatecznie pozostaje trwałe, nawet wtedy, gdy wszystko inne przemija i się kończy. Nieustanna dyspozycyjność względem Bożej Opatrzności. Bóg jedyny wie, kiedy jest najlepszy czas dla nas., aby nas wezwać do siebie. Podaje nam konkretne instrukcje zachowania tak zwanego „alertu”- gotowości i czujności. Zatem przyjmijmy to wskazanie za bardziej osobiste, jako głęboki wyraz naszej odpowiedzi względem naszego kochającego Boga.

(zdj. pixabay.com)


Oblaci na Radzie Kapłańskiej Zakonu Jana Pawła II

Podczas XI Rady Kapłańskiej Zakonu Rycerzy św. Jana Pawła II, która odbyła się w Licheniu, obecni byli trzej misjonarze oblaci, którzy są kapelanami dla poszczególnych chorągwi tego świeckiego zakonu: o. Joachim Kusz OMI, o. Jan Wlazły OMI oraz o. Daniel Biedniak OMI. W spotkaniu wzięło udział niemal 400 braci wraz z rodzinami z Polski, Ukrainy i Francji.

(pg/zdj. screenshot YouTube.com)


Marcin Rosiński OMI: „Służę wszystkim, bez względu na wiarę, albo jej brak” [ROZMOWA]

Jest pochodzącym z Polski misjonarzem oblatem, który posługuje w Kanadzie. Pod względem zakonnym należy do oblackiej Prowincji Wniebowzięcia, ale jednocześnie pełni funkcję kapelana w Kanadyjskich Siłach Zbrojnych. Na tej funkcji jego bezpośrednim przełożonym w korpusie kapelanów jest baptysta. Na czym polega posługa kapelana w Kanadzie – w rozmowie z o. Pawłem Gomulakiem OMI wyjaśnia o. Marcin Rosiński OMI.

(zdj. archiwum prywatne M. Rosińskiego OMI)

Paweł Gomulak OMI: Uczestniczyłeś ostatnio w spotkaniu formacyjnym dla kapelanów wojskowych zorganizowanym przez armię Stanów Zjednoczonych. Jaki był cel tego spotkania?

Marcin Rosiński OMI: W krajach zachodnich nie doceniano wpływu religii i liderów religijnych na operacje wojskowe. O co chodzi? W wielu krajach duży wpływ na wiele kwestii ma religia. Powstaje pytanie, kto jest najbardziej odpowiedni, żeby doradzić dowódcy w kwestiach religijnych, jeśli nie właśnie kapelan? Jakiś czas temu stworzono taką doktrynę: „religious area assesment” [ocena obszaru pod kątem religii – przyp. red.], czyli dokonuje się takiej oceny w naszym rejonie działania: jakie są religie, kultury, co może mieć wpływ na nasze działanie, jakie są zwyczaje – co robić, czego nie robić, jakie są dni święte, miejsca święte – żeby tego nie naruszyć, żeby nie zniszczyć relacji, które mamy. Nawet gdybyśmy pojechali na jakieś tereny rdzennych mieszkańców Kanady czy do Inuitów, to jeśli tam jest jakiś cmentarz, to ważne, żeby nie rozbijać tam na przykład obozu.

Kolejną rzeczą, która z tego wynika, to jest tzw. „religious leader engagement” [zaangażowanie lidera religijnego – przyp. red.], czyli wchodzi się w relacje z miejscowymi przedstawicielami różnych religii. Amerykanie i Kanadyjczycy uczestniczyli w operacjach na Bliskim Wschodzie, czyli w świecie muzułmańskim – te rzeczy są potrzebne, bo tam władza świecka z religijną są połączone, często wykonuje ją właściwie jeden człowiek. Przede wszystkim celem tego zaangażowania z liderami jest budowanie relacji. Nasze podejście jest trochę inne od amerykańskiego, ale chodzi o budowanie relacji. My nie jesteśmy tymi, którzy zbierają informacje dla wojska, nie jesteśmy elementem wywiadu wojskowego, bo wtedy tracimy nasz status osoby niewalczącej. To nie jest nasze zadanie, naszym zadaniem jest budowanie relacji.

Szkolenie dla korpusu kapelanów USA – Kanada w Fort Jackson w Stanach Zjednoczonych (zdj. U.S. Army Institute for Religious Leadership)

Taki był cel tych ćwiczeń. Uczyliśmy się na podstawie map, rozkazów wojskowych, jak przygotować informacje na temat, gdzie jedziemy i z czym możemy się tam spotkać oraz w jaki sposób doradzić dowódcy, zaproponować mu trzy rozwiązania – jest to pewien proces decyzyjny, którego się uczyliśmy: jak dojść do rekomendacji, jakie mamy przekazać i w jaki sposób je przedstawić, żeby to było zwięzłe; dowódca nie ma czasu ze mną deliberować przez półtorej godziny, ma dziesięciu doradców po drodze – ja wchodzę, mówię to, co opracowałem, mam dosłownie jeden slaid, na którym wszystko jest wypisane, tłumaczę, odpowiadam jeśli ma jakieś pytania itd.

Na szkoleniu był przykładowo taki scenariusz: Mieliśmy w naszym batalionie miejscowego tłumacza, który niestety zginął w czasie pełnienia służby. Dowódca chciał spotkać się z rodziną i być może przy okazji wręczyć jakiś upominek. Naszym zadaniem było wejście w relacje z miejscowym liderem religijnym, aby także dowiedzieć się, co wypada zrobić, w jaki sposób przekazać ten prezent, jaki podarunek jest odpowiedni, a jaki nie… U muzułmanów ma znaczenie nawet fakt, którą ręką się coś podaje, ile razy wypada nalegać na przyjęcie podarunku… Przede wszystkim naszym zadaniem jest budowanie relacji.

Inna sytuacja hipotetyczna. W jakimś starożytnym klasztorze rozbił się nasz śmigłowiec i musimy tam wejść. Chodzi o to, żeby nie dokonać jakiś większych zniszczeń: kulturalnych albo emocjonalnych, bo to przecież klasztor o ogromnym znaczeniu i historii. Rozmawiamy zatem z przełożonym, dopytujemy się o rannych, żeby nasi technicy mogli wejść do śmigłowca… Zasada jest prosta: Kto lepiej się dogada z takim przywódcą religijnym? Z pewnością jest lepiej, jak pójdzie kapelan, jakiś przedstawiciel religijny do innego przedstawiciela religijnego.

Ćwiczenia były łączone z Amerykanami. W ogóle skala kapelanii amerykańskiej jest zupełnie inna. Tam funkcjonują całe jednostki, które zajmują się „psychological operations” [operacjami psychologicznymi – przyp. red.]. U nas wygląda to nieco inaczej ze względu na liczebność naszych sił zbrojnych.

Podczas uroczystości wojskowych (zdj. archiwum prywatne)

Było nas sześciu, spośród Amerykanów wielu było rezerwistów, ale było to ciekawe doświadczenie, bo poznaje się inne procedury, jak oni działają, jakie mają zwyczaje, jaki jest ich proces decyzyjny. Ćwiczenia były bardzo praktyczne. Siedzisz przy swoim komputerze i nagle otrzymujesz e-mail, że masz półtorej godziny na przygotowanie sposobu działania, musisz patrzeć na rozkaz, na mapę, gdzie się znajdujesz, czyli takie działanie dosyć kompleksowe. Czasami były tzw. “working lunch” [robocze obiady – przyp. red.], czyli nie ma przerwy, jesz, kiedy jest potrzeba, żeby symulować prawdziwe warunki, na ile się tylko da.

Jesteś kapelanem kanadyjskiej armii – jak tutaj trafiłeś?

Może zabrzmi to jakoś stereotypowo i mało oryginalnie, ale marzenie o służbie wojskowej było zawsze obecne od mojej młodości (chociaż nie pochodzę z rodziny wojskowej) i to jakoś razem z rozwijającym się powołaniem kapłańskim. Można więc chyba powiedzieć, ze udało się połączyć dwa wielkie pragnienia: powołanie kapłańskie i oblackie z posługą wojskową. Tak sobie tłumaczyłem, że skoro Eugeniusz odwiedzał jeńców wojennych, czyli służył żołnierzom, to jest to w charyzmacie oblackim. Po wielu prośbach otrzymałem pozwolenie na służbę w jednostkach rezerwy (takie WOT z tradycjami sięgającymi ponad 100 lat) gdzie pełniłem posługę przez blisko 4 lata, łącząc to z praca w parafii. Siedem lat temu przeszedłem do wojska regularnego. I choć nosze mundur i należę do sił lądowych to przez 6 lat posługiwałem w bazie lotniczej, gdyż w Kanadzie kapelani pełnią służbę w każdej formacji; teraz jestem w bazie lądowej w jednostce pancernej.

(zdj. archiwum prywatne)

Musiałem odbyć takie samo szkolenie jak każdy z rekrutów, a więc tzw. „unitarka” oprócz ćwiczeń z obsługi broni i strzelania. Co roku także muszę zdawać wszystkie testy sprawnościowe i kursy, które są przeznaczone dla każdego żołnierza.

Kanada: Oblat zorganizował nietypową spowiedź w bazie wojskowej

Tak z ciekawości – nosisz broń?

Nie, według Konwencji Genewskiej – i tak jest w Kanadzie – medycy i kapelani to są tzw. niewalczący [ang. „non combatant”]. Medycy mają broń dla ochrony siebie i ludzi im powierzonych, natomiast my nie mamy. Jesteśmy chronieni teoretycznie przed agresją na zasadzie Konwencji Genewskiej. Mamy też taką specjalną kartę informującą o tym. My nie nosimy broni, ale oprócz broni musimy spełnić takie same warunki jak każdy inny żołnierz w wojsku.

(zdj. archiwum prywatne)

Na czym polega posługa kapelana wojskowego w Kanadzie?

Naszą pracą jest towarzyszenie żołnierzowi: i duchowe i religijne jak potrzeba i takie trochę psychologiczne. Jesteśmy częścią jednostki. Jesteśmy dzień po dniu z żołnierzami, więc widzimy, co się dzieje, możemy zareagować. Jednym z zadań jest doradzanie dowódcy w zakresie religijno-etycznym i morale żołnierzy. Jak widzę, że coś się dzieje, idę do dowódcy, składam mu sprawozdanie i przekazuje rekomendacje, jak można danemu problemowi zaradzić.

Ostatnio na przykład, niektórzy żołnierze mieli problem z poczuciem, że robią coś ważnego. Wyszedłem z inicjatywą, żeby zabierać po czterech żołnierzy i jechać z nimi do jadłodajni dla bezdomnych, aby tam pomagać. Wszystko w ramach pracy. Żeby zobaczyli, że jest życie poza jednostką i coś wnosimy, znaczymy dla społeczeństwa, także wtedy, gdy nie nosimy munduru – po prostu jako osoba, człowiek.

Oczywiście, odpowiadam także na potrzeby duchowe i religijne, a więc sakramenty itd.– natomiast ja służę wszystkim, bez względu na wiarę, wyznanie albo jej brak. W wypadku natomiast próśb o sakramenty czy posługę duchową innych religii czy wyznań (np. prośba o chrzest w innym wyznaniu chrześcijańskim) to poproszę o pomoc mojego kolegę – protestanta. Ale znów – gdy nawet z innej jednostki jest prośba o ślub katolicki, to kolega zwróci się do mnie, gdyż  jestem jedynym księdzem na bazie.

Kapelania ma tutaj bardzo szerokie spectrum, dlatego mamy różne kursy, też doradcze, jak rozpoznawać pewne rzeczy, jakie zadawać pytania – na przykład przed wyjazdem na misje. Przeprowadzam specjalna rozmowę  i podpisuję dokument, że mogą wyjechać na misje albo nie. Koniecznym jest też znać granice swoich kompetencji, bo przecież nie jestem psychologiem. Nie mogę komuś powiedzieć, że cierpi np. na depresję… Ale gdy zauważę, że coś niedobrego dzieje się życiu danego człowieka, to mogę go natychmiast zabrać do kliniki wojskowej, na oddział zdrowia psychicznego.  Rozmowy z kapelanem są uprzywilejowane i utajnione. Bez zgody żołnierza, z którym się spotkałem, nie mogę wyjawić, o czym rozmawialiśmy. Ale jak usłyszę coś od kilku osób, coś co tworzy pewien trend czy stanowi problem dla morale jednostki, mogę pójść do dowódcy i powiedzieć: ludzie mówią o tym, czy tu jest problem i trzeba na to zaradzić.

Jednym z głównych elementów naszej posługi jest bycie z żołnierzami, towarzyszenie. W poprzedniej bazie byłem odpowiedzialny za kaplicę katolicką. To była moja praca. W kaplicy organizowało się  całe życie religijne, wręcz jak w zwykłej parafii, a więc sakramenty, różne programy: biblijne, o teologii ciała, sakramentach, rekolekcje itd.. Tutaj odprawiam Msze święte w kaplicy, ale jestem dla wszystkich. Noszę krzyż na mundurze i oczywiście, zapytany mówię, kim jestem. W moim „signature block” [podpisie – przyp. red.] na mailu mam napisane „ Father Marcin Rosiński OMI”, choć ogólny i powszechnie używany termin na wszystkich kapelanów to słowo „padre”. Nie ukrywam tego, kim jestem, ale ta posługa to nie jest typowa posługa parafialna. Naszym zadaniem jest być z żołnierzami, towarzyszyć im tam, gdzie są w danej chwili, w ich trudach i służbie każdego dnia. Stąd wyjazdy na poligon, jestem z nimi w pojeździe pancernym, w polu – tam gdzie akurat są i służą – to jest moje zadanie.



Marcin Rosiński OMI
– polski misjonarz oblat, śluby zakonne złożył w 1997 roku, święcenia prezbiteratu przyjął w maju 2005 roku. Wyjechał do posługi misjonarskiej w Kanadzie (Prowincja Wniebowzięcia). Jest kapelanem wojskowym (kapitan) w Kanadyjskich Siłach Zbrojnych.


Oblaci dla misjologii: o. Josef Metzler OMI (1921-2012)

Po przedwczesnej i nagłej śmierci o. Kowalskyego funkcję archiwisty powierzono o. Josefowi Metzlerowi, OMI. Ten urodzony w 1921 r. oblat, po uzyskaniu tytułu doktora historii Kościoła na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w 1958 r., rozpoczął nauczanie historii misji na Urbanianie i podjął współpracę w redagowaniu Bibliotheca Missionum i Bibliografii Missionari. Po upływie 8 lat objął stanowisko archiwisty Kongregacji „de Propaganda Fide”, wakujące po śmierci N. Kowalskiego.

Funkcję tę pełnił przez następne 18 lat, aż do roku 1984, kiedy został mianowany prefektem Tajnego Archiwum Watykańskiego. Przez cały ten czas kontynuował nauczanie na Papieskim Uniwersytecie Urbaniana i współpracował w przygotowaniu ostatnich 9 tomów Bibliotheca Missionum wspólnie z J. Rommerskirchenem i N. Kowalskim, oraz uczestniczył w redakcji 31 roczników Bibliografii Missionarii (22/1958 – 53/1989).

Tekst w oparciu o artykuł o. M. Rostkowskiego: “Wkład Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej w powstanie i rozwój misjologii” w: Zając, P. (ed.), Od rewolucji francuskiej do nowej ewangelizacji. Wokół osoby i charyzmatu św. Eugeniusza de Mazenoda (1782-1861) w 150 rocznicę śmierci. (Colloquia disputationes; 20). Poznań, 2012, s. 243-263


Komentarz do Ewangelii dnia

Pan Jezus mówi do nas w ogromnej trosce, abyśmy na siebie uważali. W zasadzie On nad nami czuwa i nas strzeże. Sam o tym mówi niejednokrotnie. Natomiast potrzebne jest i z naszej strony pewne ostrożne postępowanie. W czuwaniu i modlitwie tkwi sekret przetrwania. Szczególnie w czasie prób i wymagających od nas samozaparcia się sytuacji. W ufności i zawierzaniu swego życia dobremu Bogu odkrywamy to, do czego jesteśmy powołani. Bóg nas wybiera spośród tego świata i przeznacza dla nas wieczność. Wieczne radości bez chorób, cierpienia i śmierci. Panie Jezu, umocnij w nas te pragnienia życia wiecznego w domu naszego Ojca.

(zdj. pixabay.com)


Oblaci dla misjologii: o. Nicolas Kowalsky OMI (1911-1966)

W latach pięćdziesiątych XX wieku dwaj kolejni oblaci dołączyli do grona rzymskich misjologów. Pierwszym z nich był Nicolas Kowalsky, urodzony w 1911 r. Po uzyskaniu stopnia doktora w 1950 r., został zamianowany asystentem w Papieskiej Bibliotece Misyjnej i wykładowcą historii misji na Urbanianie (1952-1958). W 1958 r. otrzymał nominację na stanowisko archiwisty Kongregacji Rozkrzewiania Wiary „de Propaganda Fide”. Funkcję tę pełnił przez 8 lat aż do swej śmierci w 1966 r. Współpracował przy publikacji dwóch tomów Bibliotheca Missionum poświęconym Chinom (t. 13-14).

W Neue Zeitschrift für Missionswissenschaft w 1961 r. opublikował Inventario dell’Archivio Storico, dzieło, które wymagało dużego nakładu pracy i zostało docenione przez historyków prowadzących badania w Archiwum Kongregacji. Był ściśle związany współpracą z J. Rommerskirchenem przy redakcji kolejnych (17/1953-29/1965) roczników Bibliografia Missionaria. Przez cztery lata publikował suplement do Bibliografii, zawierający oficjalne dokumenty dykasterii watykańskich dotyczące misji. Ostatnie lata życia poświęcił posłudze konsultanta w przygotowaniu dekretu o działalności misyjnej Ad gentes Soboru Watykańskiego II.

Tekst w oparciu o artykuł o. M. Rostkowskiego: “Wkład Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej w powstanie i rozwój misjologii” w: Zając, P. (ed.), Od rewolucji francuskiej do nowej ewangelizacji. Wokół osoby i charyzmatu św. Eugeniusza de Mazenoda (1782-1861) w 150 rocznicę śmierci. (Colloquia disputationes; 20). Poznań, 2012, s. 243-263


Kokotek: Oblackie rekolekcje zakonne

W Oblackiem Centrum Młodzieży w Lublińcu-Kokotku dobiegają końca roczne rekolekcje zakonne. Uczestniczy w nich około 30 oblatów. Tegoroczne serie rekolekcyjne poświęcone są tematyce maryjnej ze względu na obchodzony w Zgromadzeniu Rok Uśmiechu Maryi.

Kazimierz Lubowicki OMI: 200 lat od „uśmiechu Maryi” [wideo]

Rekolekcje w Kokotku prowadzi ks. Krzysztof Biernat SAC. Podczas jutrzejszej Eucharystii kończącej tygodniowe skupienie rekolektanci odnowią śluby zakonne.

Aby być coraz bardziej dysponowanym do służenia Bogu w Jego Ludzie, co miesiąc i co roku zarezerwują sobie należyty czas na modlitwę osobistą i wspólnotową, na refleksję i odnowę. Doroczne rekolekcje trwające zazwyczaj jeden tydzień mogą być z pożytkiem poprzedzone lub przedłużone braterskimi spotkaniami i wymianą doświadczeń apostolskich – Konstytucja 35.

(pg/zdj. niniwa.pl)


25 listopada 2022

TO DRUGI JA

Obecność oblatów w Anglii ruszyła nagle na niepewnym gruncie wraz z przybyciem nowo wyświęconego i niedoświadczonego ojca Daly. Eugeniuszowi trudno było znaleźć oblatów, którzy w tak krótkim czasie mogliby nauczyć się i mówić po angielsku. Wraz ze wzrostem liczebności, konieczne było posiadanie dojrzałego oblata, który umocniłby fundament. Wybraną osobą był o. Casimir Aubert, którego nie można było oderwać od zobowiązań we Francji, a który miałby wyjeżdżać na dłuższy czas do Anglii. Eugeniusz napisał do pana Phillippsa:

Przewielebny Ojciec Aubert, któremu dałem władzę wizytatora, będzie miał zaszczyt pana widzieć i rozmawiać z nim o wszystkim, co dotyczy dobra religii w pańskim regionie. To „drugi ja”, którego zalety już pan zna.

List do pana Ambrose Lisle March Phillippsa, Manoir de la Grâce-Dieu, 02.07.1846, w: PO I, t. XIII, nr 107.

„Alter ego” to łacińskie wyrażenie używane przez Eugeniusza, które tłumaczy się jako „drugie ja” i oznaczało, że oblat rozumiał ducha i sposób rządzenia Założyciela i był upoważniony do podejmowania odpowiednich decyzji, gdy Eugeniusz nie był obecny na konsultacji. Za „alter ego” uważał tych wszystkich, których wybrał na założycieli nowych misji lub których mianował oficjalnymi wizytatorami w krajach poza Francją. Kazimierz Aubert cieszył się wielkim szacunkiem Eugeniusza.

Ojciec Michael Hughes podaje nam kilka szczegółów dotyczących tego nowego przedsięwzięcia oblatów w Anglii:

Ambrose Phillipps w Grace Dieu Manor chciał być opiekunem miejsca kultu, z którego kapłani wyruszaliby nawracać mieszkańców regionu...

5 września 1845 r. wspólnota objęła w posiadanie The Warren, dom oddany do dyspozycji oblatów w pewnej odległości od dworu. Ten dom pozwalał ojcom cieszyć się samotnością niezbędną do życia wspólnotowego, ale był zbyt daleko od wiosek, w których pełnili posługę. Pan Ambrose zgodził się zbudować im nowy dom w pobliżu kaplicy Świętego Krzyża w Whitwick...

Pierwszymi członkami wspólnoty byli ojcowie Perron, superior, Naughten, brat Bayeul i Abbé Coussinier, ksiądz diecezjalny z Marsylii. Ojcowie Cooke i Tamburini, z Johnem Noble, który jeszcze nie był księdzem, dołączyli do wspólnoty w lipcu 1846 roku

(https://www.omiworld.org/fr/lemma/grace-dieu-angleterre-1845-1848-fr/).

Ze skromnych początków, Prowincja Anglo-Irlandzka miała stać się jednym z głównych źródeł pozyskiwania misjonarzy oblackich dla wszystkich anglojęzycznych krajów świata.


Komentarz do Ewangelii dnia

Wszystko wokół nas przemija, lecz słowa Boże nie przemijają. Słowo Boże trwa, jak i Pan Bóg trwa, i nie podlega prawom czasu. Jest Ono żywe i skuteczne. Każda próba nagięcia Słowa do praw zmieniającego się świata jest błędna. To raczej w świetle Słowa trzeba nam odczytywać świat. Do Boga należy zawsze „ostatnie słowo”, nie do tego świata. Choć logika tego wieku sugeruje nam inną perspektywę, to tym bardziej potrzebne jest nam wsparcie, opieranie się złu i co więcej w każdej chwili przezwyciężania w sobie beznadziei. Prośmy dobrego Boga o więcej wiary dla nas, o mocną nadzieję i nieustanną miłości do siebie.

(zdj. pixabay.com)