3 luty - ZAZDROŚNI, ABY ZACHOWAĆ ŻYCZLIWOŚĆ NASZYCH BISKUPÓW ZE WZGLĘDU NA NAJWIĘKSZE DOBRO ICH OWIECZEK

Rzymska aprobata oblatów świadczyła, że mieliśmy wolność w przyjmowaniu kandydatów, niezależnie od sprzeciwu biskupów. Jednak Eugeniusz za coć istotnego uważał działanie w jedności z miejscowym biskupem i poszanowanie dla jego pragnień. Pisząd do pewnego kapłana z diecezji Digne, który chciał wstapić do oblatów, jasno ukazuje to przekonanie.

Nasze Stowarzyszenie będąc zatwierdzone przez Kościół cieszy sie tymi samymi przywilejami co Towarzystwo Jezusowe; ale z takich samych motywów korzysta z nich z tą sama powściągliwością. Zazdrośni, by zachowywać życzliwość Naszych Księży Biskupów, ze względu na najwieksze dobro ich owieczek, przyjmujemy jedynie czlonków, których oczywiście chcą odstąpić.
Nie do mnie należy orzekać, czy moga sprzeciwiać się powołaniu tych, których Pan raczy wezwać do stanu zakonnego. W tej materii swe decyzje wydali papieże; jeśli chodzi o nas z uległością podporządkujemy się odmowom, nawet najmniej oczekiwanym, bowiem bez reszty poświęcając się zbawieniu i uświęceniu dusz w diecezjach, wydaje się, że słuszne byłoby, aby nam dostarczono środków, aby dokonać dobra.

List do pewnego kapłana z dieczji Digne, 22.07.1827, w: EO I, t. XIII, nr 61.

Zamiast dochodzić swoich praw lub robić awanturę, Eugeniusz działał w oparciu o zasadę jedności z pasterzami odpowiedzialnymi za diecezję. Naszym celem było i nadal jest bycie na usługach miejscowego Kościoła , towarzyszenie jego kapłanom w docieraniu do tych, których nie obejmują struktury lokalnych Kościołów. W ostateczności nie liczą się nasze emocje czy pycha, ale dobro tych, którym służymy.

W tym co istotne – jedność, w różnicach – wolność, we wszystkich sprawach – miłość. Filip Melanchthon


8 stycznia - NAWET W CHOROBIE WSZYSTKIE SPRAWY PRZYCZYCZYNIAJĄ SIĘ DO DOBRA TYCH, KTÓRZY MIŁUJĄ BOGA

Gdy Mariusz Suzanne odbywał rekonwalescencję i odzyskiwał zdrowie, Eugeniusz zachęca go, aby przymusowy czas wypoczynku zamienic na czas duchowego skupienia sie i wzrostu. Jakiż pociech szukamy i ileż ich rozpoznajemy w naszych osobistych chwilach zmeczenia czy choroby?

...Trzeba uzbroić się w cierpliwość. Siły wracają tylko stopniowo. Pociesz się Bogiem, że z konieczności nie możesz robić na Jego chwałę wszystkiego, co byś chciał. Nie będzie nic straconego, jeżeli skorzystasz z tej niedobrowolnej bezczynności, aby pracować nad własną doskonało­ścią. Wiesz, że sprawy zewnętrzne odwodziły cię od niej.

List do Mariusza Suzanne,7.03.1827, w: EO I, t. VII, nr 264.

Wiemy,że Bóg z tymi, którzy Go miłują współdziała we wszystkim dla ich dobra, z tymi, którzy są powołani według Jego zamiaru. Rz 8, 28


4 grudnia - CHORUJE TEN, KTÓREGO KOCHASZ

W tym liście dotyczacym choroby Mariusza Suzanne oczywisty jest smutek i troska przepełnionego miłością Eugeniusza. Głęboka przyjaźń między Łazarzem a Jezusem była inspiracją dla Eugeniusza oraz wzorem jego relacji z Jezusem. Ona była przedmiotem jego modlitwy za poważnie chorego, młodego oblata.

Zdrowie mego drogiego Suzanne’a wydaje mi się tak cenne, że trzeba przypuścić do Pana święty szturm. Wczoraj i dziś w czasie mszy posuną­łem nalegania prawie aż do profanacji, o ile tak dobry Mistrz może uznać za złe to, że człowiek zdaje się na uczucie ufności: ecce quem amas infir- matur5, powiedziałem w czasie komunii więcej niż trzydzieści razy. Magdalena nie była bliżej Niego, kiedy ze swą siostrą prosiła Go o uzdrowie­nie Łazarza. Ponieważ my nie możemy liczyć na zmartwychwstanie, po­winniśmy nalegać na to, żeby wstał. Chyba majaczę. Z Bogiem. Ściskam ciebie i mego biednego Suzanne’a. Usycham jak trawa. Żegnam.

List do Hipolita Courtes, 16.02.1827, w: EO I, t. VII, nr 262.

Jezus miłował Martę, jej siostrę i Łazarza. J 11, 5


3 grudnia - MODLITWA AKTEM MIŁOŚCI DLA BLIŹNICH

Aż do chwili, kiedy pod koniec 1840 roku oblaci zaczęli przyjmować nowych członków na misjach zagrniacznmych, Eugeniusz utrzymywał osobistą relację z każdym ze swoich synów-misjonarzy. W jego korespondencji ciagle widzimy, jak z ojcowskim sercem ich kochał i czuwał nad nimi. Kiedy któryś z nich chorował i jego życiu groziło niebezpieczeństwo, Eugeniusz przerywał swoje obowiazku, aby być przy jego łóżku i czuwac przy nim tak długo, jak to było możliwe. W przypadku niektórych młodych, których znał i prowadził od czasu ich młodości, utrzymywał z nimi jeszcez głebszą więź, która trwała latami. Jednym z uprzywielejowanych w jego oczach był Mariusz Suzanne. Nie mogąc być przy nim na poczatku jego cięzkiej choroby, Eugeniusz napisał do Hipolita Courtes:

Chcę ulżyć swemu sercu, nie mogąc być na miejscu i przy łóżku na­szego chorego, aby go pielęgnować. Myślę tylko o nim i to z uczuciem boleśniejszym niż wówczas, gdy go widzę. Modlę się i proszę o modlitwę, ale powinienem przede wszystkim prosić i otrzymać łaskę poddania się. Gdy idzie o mnie, to nic mnie ono nie kosztuje, ale w stosunku do was i do tego, co was dotyczy, to co innego.

List do Hipolita Courtes, 16.02.1827, w: EO I, t. VII, nr 262.

Walcząc, aby pogodzić się i przyjąć sytuację, zaprasza innych, aby się z nimi modlili.

Modlitwa jest aktem miłości; słowa są niekonieczne. Nawet jeski choroba rozprasza nasze myśli, wola kochania jest wszytskim, co konieczne. Św. Teresa z Avila


2 grudnia - WYDARZENIA, KTÓRE NADAJĄ KIERUNEK ŻYCIU, SĄ PUNKTEM WYJŚCIA DO KOLEJNEGO ETAPU

Minął dokładnie rok od zatwierdzenia przez Kościół naszej rodziny zakonnej i naszych Reguł w 1826 roku. Eugeniusz napisał do wspólnoty w Aix, aby jej przypomnieć o tym dniu i o konieczności dziękczynienia. Świętując to wydarzenie, nie chodziło tylko, aby dziękować za przeszłość, ale dzięki modlitwie ożywić łaskę, aby przygotować się do odpowiedzi na wezwanie Boga, który przygotowuje przyszłość.

Nie zapominaj, że jutro przypada rocznica uznania i zatwierdzenia naszego Instytutu. Będziemy śpiewać sumę w naszej domowej kaplicy przed wystawionym Najświętszym Sakramentem i przed błogosławień­stwem zaśpiewamy Te Deum. Zdajesz sobie sprawę, że dziękując za otrzy­mane dary, nie omieszkamy modlić się o teraźniejszość i o przyszłość.

List do Hipolita Courtes, 16.02.1827, w: EO I, t. VII, nr 262.

Wielka realizacja nie powinna być końcem drogi, ale punktem wyjścia do skoku naprzód. Harvey Mackay


1 grudnia - CENTRUM MISYJNE. KAŻDY WYPEŁNIA SWE ZADANIE DLA CHWAŁY BOŻEJ

Sześc lat po powstaniu wspólnoty w Marsylii w 1821 roku, wspólnota z Kalwarii była ciągle rozwijającym się centrum misyjnym. Oblaci z tego centrum życia zakonno-misjonarskiego pełnili posługę duszpasterską w całym mieście i udawali się na peryferie, aby głosić misje ludowe. W poprzednim roku nowicjusze opuścili Aix, aby wejśc w skład poszerzonej wspólnoty, od stycznia 1827 roku pięciu scholastyków, którzy przygotowywali się do kapłaństwa, również przybyło do Marsylii. Na temat tych studentów Eugeniusz napisał:

...Zapewniam was, że pracują, ale robią to bardzo chętnie i z wiel­kim powodzeniem.

Na stażu w domu przebywało 12 kapłanów, pięciu scholastyków i 11 nowicjuszów. Widząc, jak każdy oblat wypełeniał swe specyficzne zadanie we wspólnocie, Eugeniusz zawołał:

W ten sposób całe Stowarzyszenie wypełnia swoje zadanie na większą chwałę Bożą.

List do Jean’a Baptiste Honorat, 24.01.1827, w: EO I, t. VII, nr 260.

Ten ideał nadal jest inspiracją dla ostatniej inicjatywy amerykańskich oblatów, aby tworzyć centra misyjne:

Centrum misyjne to apostolska wspónota złożona z około czterech do ośmiu oblatów, odpowiedzialnych za specyficzną instytucję (parafię, sanktuarium, centrum rekolekcyjne...), która także w wyniku rozeznania i zgody wykracza poza ramy tej intytucji angażując się w rozmaite inne posługi (na przykład na kampusie, w więzeniu, w szkole, pośród młodzieży, bezdomnych, grup emigrantów, w dziedzinie wychowania, organizacji grup JPIC, powołaniowej, łaczności z innymi organizacjami, duszpasterstwami). Ta idea będzie ewoluować i być może waga autentycznego życia wspólnoty podejmującej ten projekt nie może być bardziej podkreślona. (Odnowa Misji Prowincji – USA OMI)

Pamiętajmy o tym: nie można głosić Ewangelii Jezusa bez namacalnego świadectwa o Jego życiu. Papiez Franciszek


28 listopada - ODPOWIADAJAC NA TE WSZYTSKIE WIELKIE UCZUCIA DO RODZICÓW. MOŻNA BYŁOBY BYĆ ZMUSZONYM OPRÓŻNIĆ DOM ALBO ZDEZORGANIZOWAĆ MISJĘ LUB WIELE MISJI

Prośba ojca Honorata, aby odwiedzić swą ciocię była dla Eugeniusza okazją, aby wytłumaczyć dlaczego oblatom nie pozwala się obojętnie kiedy odwiedzać swoich rodziców.

Mój drogi Honoracie, jesteś w stanie znieść odmowę, dlatego bez ce­regieli daję ci negatywną odpowiedź na twoją prośbę o pozwolenie udania się do Carpentras, aby tam spotkać się z twoją ciotką zakonnicą. Nie wie­rzę, aby jej przełożone pozwoliły jej na złożenie ci wizyty. Zostaw ją za­tem w spokoju w jej klasztorze i dalej rób postępy w większym duchu oderwania od krewnych. W oparciu o te same zasady niedawno nie po­zwoliłem o. Martinowi udać się do Gap na spotkanie z jego siostrą. Cały kler tej diecezji wmieszał się w tę sprawę, ale w Stowarzyszeniu trzeba zawsze brać pod uwagę konsekwencje, dlatego odmówiłem krewnym o. Martina tego, czego odmówiłem krewnym o. Telmona, o. Jeancarda i o. Sumiena. Z tymi wszystkimi wielkimi uczuciami krewnych w ciągu niecałych ośmiu dni można byłoby być zmuszonym opróżnić dom albo zdezorganizować misję lub wiele misji. Dużo kosztuje mnie utrzymanie staranności zakonnej za tę cenę, ale obowiązek przeważa wszystko. Że­gnaj, najdroższy ojcze. Ściskam ciebie oraz drogiego o. Albiniego.

List do Jean’a Baptiste Honorat, 24.01.1827, w: EO I, t. VII, nr 261.

W tym liście wymienieni rodzice nie byli rodzicami oblata – w przypadku ojca i matki oblata Eugeniusz okazywał zrozumienie i pozwalał ich synom ich odwiedzać, jeśli zachodziła konieczna potrzeba. Istotne jest, aby pamiętać, że praktyka życia zakonnego, aż po wyrzeczenie się wszystkiego, obejmowała także rezygnację z odwiedzania rodzin. Najnowszy zwyczaj rocznych wakacji, aby odwiedzić rodzinę w tych czasach był zupełenie nie do wyobrażenia dla siostry zakonnej, brata zakonnego czy kapłana. Kiedy oblaci i inne wspólnoty zakonne po 1851 roku zaczynają udawać się na misje zagraniczne, każdy miał pełną świadomość, że opuszczał Francję i swoją rodzinę na zawsze i już nigdy tam nie powróci. Po zapoznaniu się z obyczajami tego okresu przyjrzymy się relacji Eugeniusza z jego własną rodziną, która w kolejnych latach będzie bardzo bliska.

Niektórych członków mojej rodziny religia utrzymywała przy życiu, gdyż to było wszystko, co posiadali. Gdyby nie mieli nadziei na pójście do nieba, bycie towarzyszami Jezusa, najprawdopobobniej popełniliby samobójstwo, ich życie do tego stopnia byłoby straszne. Octavia Butler


26 listopada - ROBIĄC TO, CO NAJBARDZIEJ LUBIŁ

Rok jubileuszowy 1826 dla Eugeniusza i oblatów kończy się uczestnictwem w odnowieniu misji w Marsylii. Odnajdujemy go pełnego zapału, kiedy robi to, co najbardziej lubi –głosi misje, doprowadzając ludzi do nawrócenia lub odnowy. Tak opisuje to jego biograf Rey:

Kiedy misjonarze z Digne powrócili do Marsylii, kazania jubieluszowe były głoszone w całej diecezji. Jubileusz rozpoczął się 3 grudnia, w pierwszą niedzielę Adwentu od procesji, w której oblaci Maryi, zgodnie z zaleceniami ich Reguły, nie brali udziału. Tego samego wieczora Założyciel rozpoczął ćwiczenia w kaplicy na Kalwarii, która nie była w stanie pomieścić tłumów schodzących się, aby go słuchać.

Pomimo obowiązków zarządzania diecezją i zgromadzeniem, którymi był przeciążony, dwa razy dziennie głosił kazania. Rano po prowansalsku wyjaśniał Ojcze nasz, wieczorem po francusku z niesamowitą prostotą i z ciągle niezmiennym zaangażowaniem przedstawiał podstawowe artykuły nauki chrześcijańskiej o dogmatach i sakramentach. Podziwiano, z jaką szlachetną łatwością dostosowywał wzniosłość nauki do potrzeb swych słuchaczy – jedocześsnie było to mleko dla dzieci i słabych oraz chleb dla mocnych.

Sukces był zadzwiający – od rana tłum ludzi siedział w kościele, aby słuchać słowa bożego, a następnie uklęknąć przy konfesjonale, gdzie misjonarze spędzali większą część swego dnia. Ojciec de Mazenod nie nie odmawiał gorliwości dusz, które chciały pojednać się z Bogiem.

A. Rey, t. 1.

Kiedy odkryjecie waszą misję, odczujecie jej potrzeby. Ona napełni was entuzjazmem i palącym pragnieniem, aby pracować. W. Clement Stone


21 listopada - PRZEJRZYSTOŚĆ Z PIENIĘDZMI

Zdaje się, że misjonarze oblaci chcieli zorganizować składkę na rzecz ubogich. Wszystko przemawiało na korzyść tej inicjatywy, a Eugeniusz podkreśla wagę roztropności dotyczącą jasności i przejrzystości. Ludzie, którzy składają pieniądze powinni mieć całkowitą pewność, że beneficjentami będą ubodzy a nie oblaci.

Nie znamy dalszego planu tej uwagi: być może w tej materii miał miejsce incydent z udziałem oblatów? Jednak ta uwaga dotyka bardzo ludzkiej potrzeby przejrzystości, kontroli i sprawozdania, jak korzystamy z pieniądza lub z własności, które do nas nie należą. Intencje darczyńców skrupulatnie powinny zostać uszanowane; przejrzystość oraz prowadzenie ksiegowości są zasadnicze.

Co mam wam powiedzieć o składce? Moim zdaniem sprawa jest bar­dzo delikatna. Nigdy nie lubiłem składek. Rzadko nie mają jakichś ujem­nych stron. Podejmuje się dużego trudu, traci się dużo czasu, a ponieważ może się zdarzyć, że nie są tak obfite, jak przypuszcza publiczność, jest się skłonnym myśleć, a czasem nawet się mówi, że zbierano składkę na swój klasztor. Nie mówię wam jednak, abyście jej nie robili dla ubogich, jeśli sądzicie, że będzie bardzo pożyteczna, ale w takim przypadku proszę bardzo uważać, aby unikać nawet cienia podejrzeń, jakie złe duchy mo­głyby wzbudzić wśród ludzi.

List do ojców Mie, Jeancard et Guibert, 21.11.1826, w: EO I, t. VII, nr 259.

W 2004 roku mieliśmy tego przykład w związku z tsunami, które spustoszyło część Azji, gdzie są obecni oblaci. Wiele organiazcji pozarządowych i innych zgłosiło się, aby zbierać środki na pomoc dla tych, którzy przeżyli. Wśród nich była Administracja Generalna z Rzymu. Godnym uwagi było zobaczenie, z jaką wspaniałomyślnością ludzie uczestniczyli w oblackiej zbiórce, gdy za powód podawali, iż byli pewni, że wszystkie dary dotrą do najbardziej opuszczonych oraz że dotrze do nich cała suma pieniędzy, gdyż oblaci nie pobierali żadnych kosztów administracyjnych i byli godni zaufania.

Przyszedłem, aby nauczyć się, że w przejrzystości jest uczciwy obieg oraz bardzo niezdrowy obieg niejasności. Jeff Weiner


20 listopada - KONCENTROWAĆ SIĘ NA TYM, CO DAJE ŻYCIE

Hipolit Guibert był kapłanem od roku, Jeancard od trzech lat: obaj mieli po 25 lat. Eugeniusz z dumą i zainteresowaniem śledził misjonarskie poczynania obu. Zarówo wtedy, gdy cieszył się z ich sukcesów i gmerał z powodu trudności, przypominał im, to co było najważniejsze, aby nigdy nie tracili z oczu oblackiego ideału, aby pobudzać do życia: szukajcie tylko Boga i dusz, które Jego Syn, Jezus Chrystus, odkupił za cene swojej Krwi.

Jeśli jesteśsmy pochłonięci wielowymiarową codzienną działalnością, Eugeniusz zaprasza mnie, abym utożsamił się z tym, co w każdym działaniu powinno być moim celem oraz abym zrobił wszystko, co w mojej mocy, aby ciagle podsycać w sobie to pragnienie, by w każdym czasie dawać życie.

Moi drodzy przyjaciele, wierzcie mi, że śpieszę się tak samo, aby do was napisać, jak wy możecie z niecierpliwością oczekiwać na wiadomości ode mnie. Wiadomości, które mi przekazujecie w dwóch listach, napawają mnie jak największą nadzieją. Sprzeciwy, o których donosi mi o. Jeancard, nie zaniepokoiły mnie, tak samo jak nie zachwiały jego męskiej i napraw­dę godnej odwagi oblata Maryi, który liczy na opiekę tej potężnej Matki i na pomoc Bożą, którą zawsze wyjednywa dla tych, którzy w Niej pokła­dają swoją ufność. Początek powodzenia, o którym z przyjemnością dono­si mi o. Guibert, ucieszył mnie tak samo jak jego, ale wcale mnie nie za­skoczył. Oczywiście musieliście się spodziewać wszelkich środków ostrożności, jakie podjęto, niezależnie od tego jak były one szczególne. W ostateczności, czy to ważne? Nie zrobicie przez to mniej dobra, jeżeli tylko nigdy nie stracicie z oczu prawdziwego ducha Stowarzyszenia i będziecie szukać tylko Boga i dusz, które Jego Syn, Jezus Chrystus, odkupił swoją krwią.

List do ojców Mie, Jeancard et Guibert, 21.11.1826, w: EO I, t. VII, nr 259.

Kluczem do sukcesu jest nastawienie naszegoa na rzeczy, których pragniemy, a nie na te, których się boimy. Brian Tracy