Grzegorz Walczak OMI: Pokasacyjne dzieje Świętego Krzyża – część III

W świetle artykułów prasowych XIX i XX-wiecznej prasy.

12 sierpnia 2022

„Po 116 latach opuszczenia zamknęły się bramy Świętokrzyskie za nowymi gospodarzami kościoła i niezajętych przez więzienie zabudowań. Przybyli Ojcowie Misjonarze Oblaci. (…). W styczniu br. zebrało się czterech zakonników, trzech ojców i jeden brat do usuwania gruzów i porządkowania odziedziczonej spuścizny. Ciężka to praca. Klasztor odarty nie tylko z szat ale i z ciała wymaga ogromnych wysiłków, aby go oczyścić.”

Radostowa 1936 r.

„ODRODZENIE KLASZTORU NA ŚWIĘTYM  KRZYŻU” – tak brzmiał sensacyjny nagłówek artykułu w „dwutygodniku literacko – naukowym, poświęconym życiu kulturalnemu Kielc i Świętokrzyszczyzny – Radostowa w 1936 roku. Sensacyjny, ponieważ mało już chyba osób wierzyło, że opactwo, w sąsiedztwie  najcięższego więzienie w kraju, uda się jeszcze podnieść z ruin i tchnąć w nie nowe życie. Wydawało się to mało prawdopodobne, tym bardziej że w latach 1919-1921 próbę wskrzeszenia sanktuarium i opactwa podjęli sami benedyktyni. Brak środków materialnych, brak wsparcia i zainteresowania ze strony władz, a przede wszystkim poważny stan techniczny zabudowań spowodowały definitywne opuszczenie Świętego Krzyża przez benedyktynów.

(zdj. archiwum Święty Krzyż)

W pokasacyjnym, trwającym ponad wiek, mroku zapalił się płomień nadziei. W styczniu 1936 r. progi świętokrzyskiej świątyni przekroczyli nowi gospodarze sanktuarium i kustosze Relikwii Chrystusowego Krzyża. Byli nimi Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej. Przybyli na Święty Krzyż z pustymi rękami i kieszeniami, a przede wszystkim z wiarą w Opatrzność, że pomoże im podnieść z ruin i nędzy to najświetniejsze niegdyś w dziejach Rzeczypospolitej sanktuarium. Jedynym stałym dochodem, który  posiadali, jak zauważył autor artykułu to

pensja Ojca kapelana więziennego, wynosząca 121 zł miesięcznie, nie wystarcza to oczywiście na najuboższe utrzymanie domu.

Zanim benedyktyni podjęli próbę wskrzeszenia opactwa oraz zanim misjonarze oblaci na dobre zadomowili się na Świętym Krzyżu, podejmowano wiele inicjatyw, próbując utrzymać budynki sanktuarium do momentu pojawiania się ewentualnego nowego gospodarza.

Bieżące remonty prowadzili m.in. księża demeryci, którzy przez kilkanaście lat zamieszkiwali mury świętokrzyskiego opactwa. Także księża diecezjalni opiekujący się Świętym Krzyżem, starali się ratować pobenedyktyńską spuściznę. Mimo ich starań i wysiłków, skromne remonty okazywały się niewystarczające w dłuższej perspektywie, gdyż całość gmachu wymagała gruntownego remontu.

Jak przeczytamy w „Biesiadzie literackiej” z kwietnia 1902 r.:

Władze rządowe zezwoliły na zbieranie w ciągu trzech lat dobrowolnych ofiar w guberniach: piotrkowskiej, kieleckiej i radomskiej do sumy 6,270 rubli 69 kopiejek;  w maju wyjdą kwestarze, wyjdą z puszkami prosić o grosz wdowi, (…) tylko bowiem dobrowolne ofiary mogą zabezpieczyć kościół od ruiny, obrazy zaś Smuglewicza i freski Macieja Reihana od zupełnego zniszczenia.

(zdj. archiwum Święty Krzyż)

Święty Krzyż znajdował się wtedy na terenie parafii Nowej Słupi, która nie była w stanie sprostać olbrzymim finansowym potrzebom podupadłego sanktuarium. Akcja zbierania datków miała objąć nie tylko wspomniane gubernie. W dalszej części odezwy możemy przeczytać, że „ komitet najuprzejmiej prosi prasę warszawską i prowincyonalną o łaskawe umieszczenie tej odezwy, na szpaltach swych pism i moralne poparcie”.

Kwesty i zbiórki będą odbywać się przez następne dekady. Niestety nie zawsze ze spodziewanym skutkiem. „Zbieranie ofiar na odbudową klasztoru świętokrzyskiego prawie się nie porusza. Idzie tylko groszowa sprzedaż cegiełek. Ofiar większych nie ma” – napisze „Gazeta Kielecka” w 1920 roku.

Należy wspomnieć, iż w sto lat po kasacie, niestety nie było już żadnego żyjącego świadka pamiętającego świetność opactwa, a ówczesnym mieszkańcom regionu Święty Krzyż kojarzył się przeważnie z więzieniem. Czas działał na niekorzyść klasztornych zabudowań. Większego dzieła zniszczenia dopuszczali się poszukiwacze skarbów, o których „Gazeta Kielecka” napisze w roku 1922:

Od dłuższego czasu krążą wieści  o wielkim skarbie na wzgórzach klasztoru Św. Krzyża. (…) I co dzień przed północą, podczas burz, można było zauważyć tajemnicze światełka migające w oknach klasztoru, a miarowe uderzenia kilofów i młotów rozlegały się głuchym echem wśród gór i lasów.

W roku 1918 został powołany Komitet Odbudowy Świętego Krzyża. Rok później przybyli benedyktyni. Jednak nikt przez tyle lat nie był w stanie podołać temu ciężkiemu i karkołomnemu zadaniu, jakim było podniesienie sanktuarium z ruin, które zostały z jego dawnej świetności.

Przybycie Misjonarzy Oblatów M.N. na Święty Krzyż okazało się Bożym zrządzeniem. Do roku 1939 została odremontowana elewacja kościoła, dach pokryto blachą, zostało odświeżone wnętrze kościoła i klasztoru, a także został doprowadzony prąd elektryczny.

Jak przeczytamy w „Radostowa” z 1936 r.:

Ciężka to praca. Klasztor odarty nie tylko z szat ale i z ciała wymaga ogromnych wysiłków, aby go oczyścić. Wkrótce też ożył niedawny szkielet. Wyremontowane ściany w tym roku jeszcze nakryją się blachą, poczem rozpocznie się gruntowne odnawianie wnętrza.

Inicjatywa powierzenia oblatom Świętego Krzyża wyszła od samych księży.

Ale nikt tak dobrze jak księża nie widział postępów zniszczenia i dlatego poniekąd zasługa, że administrator diecezji sandomierskiej, ksiądz infułat Kasprzycki, zapobiegł ostatecznej ruinie, sprowadzając Oblatów – „Radostowa” 1936 r.

(zdj. archiwum Święty Krzyż)

Misjonarze Oblaci M.N. wydali odezwę do społeczeństwa, pod którą podpisał się Administrator Apostolski diecezji sandomierskiej ks. bp. Jan Lorek:

Zbożnej akcji OO.Oblatów, podjętej dla odbudowania kościoła na Św. Krzyżu błogosławię.

W planach nowych gospodarzy było również odbudowanie wieży kościelnej, której gruzy leżały w wejściu do świątyni od roku 1914 do roku 1936. Dalsze prace związane z odbudową sanktuarium przerwała II wojna światowa, na początku której bomby spadające na klasztor dokonały kolejnego dzieła zniszczenia. W roku 1945 rozpoczęła się mozolna powojenna odbudowa.

Misjonarze Oblaci M.N. jako nowi gospodarze klasztoru oraz kustosze Relikwii Chrystusowego Krzyża nigdy nie zniechęcili się i pomimo niełatwych powojennych czasów oraz dotkliwych wojennych zniszczeń, dokonali, wydawałoby się, niemożliwego i tchnęli nowego ducha w klasztorne i sanktuaryjne mury.

Uważam, że zasługi Misjonarzy Oblatów M.N. w odbudowie tego chrześcijańskiego i narodowego dziedzictwa, jakim jest Święty Krzyż, są bezdyskusyjne. Mało brakowało, a moglibyśmy dzisiaj zwiedzać najstarsze polskie sanktuarium jako jedną z wielu ruin, których nie brak na ziemi świętokrzyskiej…

Grzegorz Walczak OMI: Pokasacyjne dzieje Świętego Krzyża w świetle prasy XIX i XX wieku – część I
Grzegorz Walczak OMI: Pokasacyjne dzieje Świętego Krzyża – część II


Grzegorz Walczak OMI – ur. 1987 r., pochodzi z Wągrowca (Wielkopolska), oblat-brat zakonny. Pierwsze śluby zakonne złożył na Świętym Krzyżu 8 września 2007 roku, profesję wieczystą w 2014 roku. Ukończył studia medyczne w zakresie pielęgniarstwa na Akademii Polonijnej w Częstochowie. Należy do wspólnoty oblackiej na Świętym Krzyżu.