NINIWA Team: Awarie, upadki i nocny nalot policji
Z dystansem prawie 2 tys. kilometrów na licznikach, NINIWA Team rusza w trzeci tydzień drogi do Lizbony, mając przed sobą Andorę, Hiszpanię i Portugalię.
Drugi tydzień wyprawy do Lizbony rowerzyści NINIWA Team rozpoczęli opuszczając Liechtenstein i wspinając się stromymi serpentynami na przełęcz San Bernardino w szwajcarskich Alpach. Podjazd na wysokość ponad 2 tys. m n.p.m. był jednym z najbardziej wymagających momentów całej wyprawy, co szybko wynagrodził ekstremalny zjazd okraszony zapierającymi dech w piersiach widokami.
Po morderczych górskich wyczynach, grupa znalazła nieco ukojenia, kierując się wzdłuż morza przez Włochy, Monako i Lazurowe Wybrzeże na zachód Europy, choć – aby chronić się przed wysysającymi resztki energii upałami – rowerzyści zmienili plan dnia, budząc się i rozpoczynając jazdę jeszcze przed świtem.
Nielegalni imigranci? Nie, pielgrzymi na Światowe Dni Młodzieży
Po drodze nie obyło się bez przygód – zarówno tych możliwych do przewidzenia w wyprawowych warunkach (pęknięta obręcz, uszkodzone pedały, kraksy i upadki na asfalt czy rozwiewane ubrania suszone na rowerowych bagażnikach), jak i zupełnie niespodziewanych.
Gdy jest już po północy, Sławek budzi się i postanawia iść za potrzebą »na stronę«. Ale nie to jest tą zaskakującą sytuacją, a fakt, że gdy tylko wychodzi z namiotu, spotyka na swej drodze – tuż przy naszym dzikim obozowisku – szesnastu uzbrojonych i zaopatrzonych w kamizelki kuloodporne policjantów, którzy chwilę wcześniej wysiedli z czterech radiowozów. Od razu wiadomo, że trzeba się będzie mocno tłumaczyć, gdyż jest przypuszczenie, że biorą nas np. za nielegalnych imigrantów z niecnymi zamiarami. Niestety Górnik po francusku ni w ząb, zatem potrzebna jest pomoc innych osób z naszej grupy. Lekka konsternacja, policjanci przechodzą obok naszych namiotów, świecąc po nich mocno niebieskimi światłami i głośno wydając komunikaty w języku francuskim. Wypytują o alkohol, narkotyki, ogień i o to, kim jesteśmy – opisuje to zdarzenie Amelia, jedna z autorek codziennych relacji do książki, jaka zostanie wydana po wyprawie.
Tłumaczymy, że my tutaj NO alcohol, NO drugs, NO sex, a nawet NO fire – bo policjanci dostrzegają, że mamy w namiotach turystyczne kuchenki. Powtarzamy kilkakrotnie, ale mundurowi chyba nie do końca nam wierzą. Wreszcie Staszek bierze sprawy w swoje ręce, perswadując jak tylko umie, że jedziemy do Lizbony na Światowe Dni Młodzieży, żeby zobaczyć papieża Franciszka i że o 5.00 zamierzamy opuścić to miejsce. Wreszcie udaje się policjantów przekonać, a nawet sprawić, że idea naszej wyprawy zaczyna wzbudzać w nich podziw i uznanie – relacjonuje z dalszej drogi.
Rowerem przez 11 państw
25-osobowa grupa NINIWA Team wyruszyła 10 lipca z Kokotka na Śląsku, by – przejeżdżając na rowerach przez niemal całą Europę – na początku sierpnia dotrzeć do Lizbony. Aby zdążyć na Światowe Dni Młodzieży, przez sześć dni w tygodniu muszą pokonywać średnio 170 kilometrów. Pełna trasa wyprawy liczy ponad 3500 km i wiedzie przez 11 państw.
Rowerzyści jadą bez samochodu bagażowego i technicznego, cały ekwipunek – ubrania, namioty i części zamienne – wioząc wyłącznie na swoich rowerach. Po drodze nie mają zaplanowanych noclegów – miejsca do spania szukają tam, gdzie dojadą na koniec dnia. Swoje zmagania ofiarowują w intencji młodzieży na całym świecie.
Codzienne relacje i zdjęcia z wyprawy można śledzić na stronie www.niniwa.pl oraz w mediach społecznościowych NINIWY: na Facebooku, Instagramie i TikToku.
(niniwa.pl)
Kiedyś ziemia skazańców, dziś ziemia obiecana...
Niełatwe są dzieje Australii. Kontynent ten kojarzy się ze słońcem, piaszczystymi plażami, misiami koala i kangurami. Jej pierwszymi mieszkańcami z Europy byli skazańcy. Dziś jest inaczej – relacjonuje Austin Cooper OMI na misyjne.pl
Pierwszymi Europejczykami, którzy dotarli do wybrzeży Australii w 1606 roku, byli Holendrzy, Jansz i van Roossengin. W tym samym roku dotarł tu również hiszpański żeglarz Torres. W latach 1642-1644 żeglował wzdłuż jej wybrzeży Abel Tasman, odkrywca wyspy, która potem została nazwana jego imieniem. Pierwszą nazwą nowego kontynentu była Nowa Holandia. Nazwa „Australia” pochodzi od łacińskiego określenia Terra Australis Incognita, co tłumaczy się jako „Nieznana Ziemia Południowa”. Pochodzi ona od Ptolemeusza żyjącego w II w. po Chrystusie, który z wyliczeń matematyczno-geograficznych udowadniał, że musi w tym miejscu istnieć jakiś ląd. Wraz z utratą kolonii w Ameryce Południowej i Północnej Wielka Brytania potrzebowała miejsca, w którym mogłaby pozbyć się przestępców zapełniających więzienia.
James Cook i Artur Phillip
W 1770 roku do wschodnich wybrzeży Australii dotarł James Cook – słynny brytyjski podróżnik. Sporządził on dokładne mapy i opisał roślinność. Jako odkrywca ogłosił tę część kontynentu posiadłością Korony Brytyjskiej i nazwał Nową Południową Walią. Początkowo Anglia wykorzystywała nową posiadłość wyłącznie jako kolonię karną. Człowiekiem odpowiedzialnym za pierwszy transport skazanych w 1778 r. – 568 mężczyzn i 191 kobiet – został kapitan Artur Phillip, który był na wskroś dzieckiem swej epoki. Każdy aspekt jego dalekiej podróży był dokładnie przeanalizowany, zabrano ze sobą nawet żywność, która miała chronić przed szkorbutem. Podczas pierwszej, trwającej sześć miesięcy podróży zmarły „tylko” 23 osoby. Jednak już podczas drugiej wyprawy zmarło 277 osób z 1257 uczestniczących w podróży. Dokładny i zapobiegliwy kapitan Phillip nie uwzględnił jednego aspektu: zapewnienia opieki duszpasterskiej żeglarzom i zesłańcom.
Pierwsi księża skazańcy
Pomiędzy 1788 i 1821 rokiem katolicy w Australii mogli uczestniczyć we mszy św., gdy pojawiały się, rzadko, francuskie statki lub księża zesłańcy (po otrzymaniu specjalnego pozwolenia). Wiara katolicka w tamtym czasie zachowała się w rodzinach skazańców i to przez nie, pokoleniowo, była przekazywana. W 1821 roku, a więc po 33 latach od przybycia pierwszej floty ze skazanymi do Australii, rząd brytyjski wyznaczył dwóch księży do posługi wśród katolików. Ksiądz Jan Therry został kapelanem w Sydney, a ks. Filip Conolly udał się do Hobart na Tasmanii. Od-ległość pomiędzy dwoma pierwszymi ośrodkami duszpasterskimi wpisała się w australijską rzeczywistość nazywaną „tyranią dystansu”. Sydney i Ho-bart dzieli 1170 km żeglugi. Trasa ta jest przemierzana co roku podczas regat jachtowych rozpoczynających się w dzień św. Szczepana (26 grudnia). W 1832 roku o. William Ullathorne, młody mnich benedyktyński ze znanego opactwa w Downside w Anglii, został mianowany wikariuszem generalnym na Australię. Pochodził on z rodziny św. Tomasza More’a, umęczonego za wierność papieżowi podczas panowania króla Henryka VIII. Po biskupie Ullathorne także dwaj pierwsi biskupi Sydney byli benedyktynami. Biskup Bede Polding zadbał o piękno liturgii katolickiej przez założenie benedyktyńskiego klasztoru w Sydney, który z czasem stał się katedrą pw. Matki Bożej. W tym samym czasie odnalazł w sobie zacięcie misyjne i spędzał całe tygodnie w siodle. Udawał się do porozrzucanych po całym kontynencie małych miejscowości pierw-szych osadników. Jego następca, bp Roger Vaughan, zauważył potrzebę zapewnienia katolickiego szkolnictwa. W późniejszym czasie na drugim krańcu kontynentu, w Australii Zachodniej, bp Rosenado Salvado wraz ze swoimi hiszpańskimi współbraćmi założył prężne opactwo benedyktyńskie – Nową Nursję. Nazwa nawiązywała do miejsca urodzenia św. Benedykta. Benedyktyni z Australii Zachodniej zapisali wspaniałą kartę ewangelizacji Aborygenów, dla których stworzyli dobrze działające szkoły.
Na czym polega oblacka formacja ustawiczna?
Siostry pomagają przetrwać
W 1836 roku gubernator Nowej Południowej Walii, Richard Bourke, wprowadził nową politykę wspierania trzech głównych kościołów chrześcijańskich: anglikanów (Anglicy), prezbiterianów (Szkoci) i katolików (Irlandczycy). Według nowych zasad rząd przekazywał wsparcie w wysokości równej funduszom, które udało się zebrać poszczególnym Kościołom. To rządowe wsparcie pozwoliło nie tylko na budowę kościołów, ale także na utrzymanie duchowieństwa. Chociaż wspomniana rządowa polityka wspierania Kościołów wpłynęła znacząco na rozwój lokalnych misji, to jednak w społeczeństwie rozwijała się sekularyzacja. Doprowadziło to do zaprzestania przekazywania rządowych dotacji szkołom wyznaniowym. Katolicy podjęli się wielu wyrzeczeń, żeby zapewnić przetrwanie szkołom katolickim. Czas ten był także złotym okresem rozkwitu żeńskich zakonów, które zajęły się edukacją kolejnych po-koleń australijskich katolików. Szczególną rolę odegrała tutaj pierwsza australijska święta – Maria MacKillop RSJ – i założone przez nią Zgromadzenie Sióstr św. Józefa od Najświętszego Serca. Dzięki heroicznym wysiłkom sióstr nawet dzieci w australijskim buszu miały możliwość uczenia się.
Australia: Oblaci kultywują piękną tradycję rodem z Italii
Oblaci wśród ubogich, bezdomnych, wykluczonych
We współczesnej Australii powróciło myślenie oświeceniowe. Religia, jeśli ma już jakieś znaczenie, to jest spychana do sfery prywatnej. Australia – naznaczona heroizmem i poświęceniem pionierów ewangelizacji, jak i rosnącą sekularyzacją, jest misją i domem dla misjonarzy oblatów Maryi Niepokalanej od 1894 roku. Moi współbracia przybyli na ten kontynent 7 lat przed powstaniem Związku Australijskiego, który jest dzisiaj znany jako Australia. Już pierwsza misja w Australii Zachodniej rzuciła oblackich pionierów na głębokie wody. Na zaproszenie biskupa miasta Perth oblaci podjęli się duszpasterstwa w portowej dzielnicy Fremantle. Założyli też szkołę zawodową dla chłopców. Dla wielu migrantów przybywających do Australii Zachodniej oblaci byli pierwszymi duszpasterzami, do których kierowali się w obcym dla siebie kraju. Wysiłek włożony w założenie katolickiej szkoły zawodowej włączył oblacką ewangelizacje w specyfikę Australii.
Australia: Oblacka edukacja w duchu misyjnym
Dzisiaj 20% wszystkich uczniów w Australii chodzi do szkół katolickich. Kościół katolicki prowadzi 1240 szkół podstawowych i ponad 300 szkół średnich. Każda oblacka parafia (a mamy ich 8) posiada przynajmniej jedną katolicką podstawówkę. Oblaci prowadzą także trzy szkoły średnie dla chłopców, chodzi do nich prawie 4000 młodych mężczyzn. Wierni charyzmatowi św. Eugeniusza oblaci od początku swojej misji w Australii kierowali się do ubogich. Przykładem jest pierwsza oblacka parafia na wschodzie Australii w stanie Victoria, która została powierzona misjonarzom. Arcybiskup Melbourne nie mógł znaleźć księdza, który byłby gotów udać się do odizolowanej wioski rybackiej nazwanej Sorento. Oblaci zajęli się też służbą wśród osób w kryzysie bezdomności w stanach Viktoria i Queensland.
Małe radości misjonarza z Wierszyny [WIDEO]
Wierszynskie wieści
Opublikowany przez wierszyna.pl Niedziela, 23 lipca 2023
Komentarz do Ewangelii dnia
Papież Franciszek często przypomina, że Kościół ma służyć. Nie wszystkim się to podoba. Robienie kariery w Kościele w kategoriach świata jest totalnym rozminięciem się z nauką Chrystusa. Potrafimy dokładać pobożną teorię do stawiania się na piedestale, by nam klaskano. Do końca raczej nie wyeliminujemy swego „ego” w służbie Ewangelii, ale intencja pracy na chwałę Boga i uświęcenia człowieka musi być szczera. Strategia jaką oferuje Chrystus, jest postawienie siebie na ostatnim miejscu i ofiarność w pełnieniu uczynków miłosierdzia względem bliźniego. W takim zestawieniu prawdziwie stajemy się godni Bożego Królestwa.
O sanktuarium w Kodniu w Radiu Niepokalanów
W studiu Radia Niepokalanów powstał cykl krótkich audycji dotyczących sanktuarium maryjnego w Kodniu. Na zaproszenie redaktorów: Sławomira Ćwiklińskiego i Pauliny Wysockiej do rozgłośni przyjechał o. Paweł Gomulak OMI, Koordynator Medialny Polskiej Prowincji oraz twórca funkcji rzecznika w kodeńskim sanktuarium. Rozmowa dotyczyła historii obrazu, Sapieżyńskiego Kodnia, kultu Matki Bożej Kodeńskiej oraz historii oblatów i objęcia przez nich opieki duszpasterskiej w Kodniu. Nie zabrakło historycznych ciekawostek oraz cudów wyproszonych za wstawiennictwem Królowej Podlasia. Emisję wstępnie zaplanowano na sierpień br.
Rozgłośnia wyemituje również krótką zapowiedź zapraszającą na uroczystości jubileuszu 300. lecia papieskiej koronacji obrazu Matki Bożej Kodeńskiej. Zaplanowano je na 13-15 sierpnia br. z udziałem Legata Papieskiego oraz Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, który objął honorowy patronat nad wydarzeniem.
Program uroczystości jubileuszowych w Kodniu
Zasady akredytacji dziennikarskiej na uroczystości jubileuszowe w Kodniu
(pg/zdj. Paulina Wysocka, Radio Niepokalanów)
Komentarz do Ewangelii dnia
Znaki, cuda i inne kwestie podnoszone w naszym codziennym życiu, nabierają barw emocji i „rozhuśtanych” uczuć. Jakże dużą popularnością cieszą się samozwańczy uzdrawiacze, „charyzmatyczni” guru, czy też inni szarlatani. Ludzie często szukając „ostatniej” deski ratunku, czy też jak tonący chwytają się brzytwy.W taki sposób nie rozeznając popadają w gorsze „tarapaty” nie tylko duchowe ale i fizyczne. Jedynym, dla nas chrześcijan, i niepodważalnym „znakiem” jest Krzyż Chrystusa. To w tej tajemnicy Bóg najpełniej objawił nam swoją miłość do nas. Odkupił nas poprzez znak Krzyża. To jest moc, to jest przeogromna siła, pozwalająca nam żyć, powstając z martwych.
Łeba: "Pomimo urlopu, chcecie słuchać słowa Bożego. Dziękuję za wasze świadectwo"
Do Łeby mam słabość… Choć z natury i korzeni bardziej lubię góry, to jednak w Łebie spędziłem wiele czasu w czasach kleryckich. Razem z zespołem „Gitary Niepokalanej” co roku koncertowaliśmy w tym nadmorskim kurorcie. To były pierwsze kroki w przepowiadaniu i ewangelizacji. Po przyjęciu święceń kapłańskich przyjeżdżam tutaj niemal co rok. W zasadzie nie potrafię dokładnie policzyć, która to z kolei wizyta w Łebie… Ale z pewnością kilkanaście lat mojego życia wiąże się z urokliwym kościołem w centrum nadmorskiego miasta.
Oblackie placówki w Polsce – Łeba [droncast]
Paweł Gomulak OMI: „Father Stu” – dlaczego warto zobaczyć? [BLOG]
Wczasorekolekcje
Misjonarze oblaci są w Łebie od 1946 roku. Założyli tutaj pierwszą katolicką wspólnotę, otrzymując od ewangelików barkowy kościół z 1683 roku z osiemnastowieczną wieżą szachulcową. Na prośbę proboszcza, o. Mieczysława Cieślika OMI, światowej sławy niemiecki ekspresjonista i mieszkaniec Łeby – Max Pechstein – ufundował obraz Matki Bożej Gwiazdy Morza. Malowidło wykonane jest na prześcieradle, przy użyciu farb do malowania kutrów rybackich. Tu morze czuć nawet w kościele…
Jednak wyjątkowość tego miejsca wiąże się z podstawowym zadaniem oblatów, które wypływa z charyzmatu św. Eugeniusza – głoszeniem słowa Bożego. Od kilkudziesięciu lat zakonnicy w Łebie organizują tzw. „wczasorekolekcje”. To propozycja dla turystów i wczasowiczów do pogłębienia życia duchowego. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. Przez cały sezon turystyczny, siedem dni w tygodniu, kolejni kaznodzieje głoszą słowo Boże.
Kościół pełen ludzi
Łeba za każdym razem mnie zadziwia. Od poniedziałku do piątku po Mszy wieczornej jest adoracja Najświętszego Sakramentu. Podczas adoracji siedzę w konfesjonale, choć czasem wychodzimy na zewnątrz, aby swobodnie porozmawiać w otoczeniu pięknej przyrody otaczającej zabytkowy kościół. Nigdy nie ma takiej sytuacji, że w kościele nie ma nikogo. Ludzie przychodzą, niektórzy prosto z plaży (oczywiście nie w stroju plażowym), widać, że odwiedzający kościół doskonale wiedzą, po co przyszli. Najbardziej porusza mnie młodzież, która przychodzi z rodzicami, albo sama. Dla nich czas w obecności Chrystusa nagle zwalnia… Taki widok jest nie do opisania.
O godzinie 20.00 jest Msza święta „wczasorekolekcyjna”. Kościół za każdym razem jest wypełniony ludźmi. Lubię takie audytorium, bo obecni wiedzą, po co przyszli. Nikomu się nie dłuży. Po całym dniu relaksu, teraz słuchają słowa Bożego. Genialny pomysł oblatów, ale jeszcze bardziej genialne świadectwo ludzi, którzy są spragnieni Ewangelii. Rzadko też zdarza się, że po Mszy bezpośrednio wracam do klasztoru. Na placu kościelnym toczą się rozmowy…
Wychodzę z kościoła pierwszego dnia. Podchodzi do mnie małżeństwo z dwójką prawie dorosłych dzieci. Szybko dowiaduję się, że to Lubelacy. Na wczasorekolekcjach spotkaliśmy się siedem lat temu. Nie pamiętam tematu tamtych nauk, ale dowiaduję się, jak wiele pozostało w pamięci moich rozmówców. Teraz przyjechali do Łeby specjalnie, żeby uczestniczyć w kolejnej serii.
Odpocznij w Łebie albo…
Paweł Gomulak OMI: „Obcowanie z Biblią pozwala głębiej poznawać Boga, ale także prawdę o nas samych, o człowieku”
Rekolekcje jednego słowa
Tegoroczne rekolekcje oparłem o jedno słowo z liturgii dnia. Na początku krótka analiza egzegetyczna, potem odniesienie do życia. Słowo ma moc, to nie efekt moich zdolności, ale tego, że to żywe słowo żywego Boga. Wiara to doświadczenie. Choć wiedza jest ważna, bo „wiara domaga się rozumowego uzasadnienia”, to jednak celem jest spotkanie, doświadczenie Boga. Tradycja i wiedza zdecydowanie nie wystarczą, musimy Boga „dotknąć”, podobnie jak chciał to uczynić św. Tomasz. Dopiero wtedy mogę powiedzieć, że to mój Bóg, nie Bóg przekazany przez rodziców, nie Bóg tradycji. Ja Go doświadczyłem, spotkałem. Takie doświadczenie zmienia wszystko.
W ławkach widzę ludzi w różnym wieku, ale moje zainteresowanie budzą młodzi, którzy mogli przecież ten czas spędzić inaczej. Są w świątyni, na ich twarzach widać skupienie. Ważą każde słowo. W pierwszej ławce siedzi rodzina z dwójką córek. Jedna z nich ma dziewięć lat. Zasłuchanie w oczach dziecka – bezcenne.
Od kilku lat, podobnie jak podczas misji parafialnych, daję możliwość zadania pytania przez słuchaczy. Forma wydaje się przystępna. Wszystko, co interesuje uczestników, mogą zwerbalizować na kartce i w sposób anonimowy wrzucić do koszyka. Na zakończenie tegorocznych wczasorekolekcji, po ostatniej Mszy świętej, stoję przy ambonie i zmierzam się z problemami zapisanymi na karteczkach. Oczywiście w kościele zostają zainteresowani. Pytania w dużej mierze dotyczą głębszego przeżywania wiary, Pisma Świętego, Eucharystii. Wzrusza mnie pytanie mojej dziewięcioletniej słuchaczki z pierwszej ławki (tak myślę, bo się podpisała i podała wiek): „Czy zna ojciec Pismo Święte na pamięć?” Chciałbym. Drugie pytanie dotyczyło przeżywania Mszy świętej. Dziewięcioletnie dziecko…
Uwielbienie
W czwartkowy wieczór zaplanowane jest uwielbienie. Animuje je grupa charyzmatyczna działająca w oblackiej parafii. Wcześniej ustalamy szczegóły. Wewnętrznie czuję, że adoracja ma pozostać adoracją. Niekiedy ulegamy, chyba czysto ludzkiej pokusie, aby oczekiwać cudu poprzez posługę jakiegoś znanego charyzmatyka, ale przecież centrum adoracji jest Jezus. Bóg nigdy mnie nie zawiódł podczas modlitwy charyzmatycznej. Tak było i tym razem. Kilka słów poznania, ale jednocześnie wciąż powtarzające się wezwanie: „Zostaw to Mnie”. Tak się dzieje.
Po półgodzinnym uwielbieniu zaczynam błogosławić ludzi Najświętszym Sakramentem. Podchodzą pojedynczo albo rodzinami. Dzieli nas, a w zasadzie łączy, biel osobowego Chleba. Nie widzę ich twarzy, patrzę na Jezusa, modlę się za nich. Niekiedy po drugiej stronie monstrancji słyszę płacz, modlitwę. Każdy ma tyle czasu, ile potrzebuje, pomimo że po prawie godzinie błogosławienia nie czuję już nóg i boję się, czy wytrzymam do końca. Niekiedy otrzymuję poznanie, co dzieje się w człowieku, który właśnie klęczy przed Panem. Ale to On uzdrawia, to Jego chwila – ja tylko mam Go trzymać.
Wczasorekolekcje w Łebie 2023 – Kto? Kiedy?
Paweł Gomulak OMI: Cmentarz – słowo, które zmieniło świat
Kościół jest piękny
Próbuję podsumować tegoroczne wczasorekolekcje. Pracują we mnie w wielu wymiarach. Wiele osób zapewniało, że spotkamy się za rok, choć po ludzku patrząc, mam inne plany, być może tegoroczna wizyta w Łebie jest moją ostatnią. Z taką myślą tu jechałem. Wywiozłem z Łeby doświadczenie pięknego Kościoła, który rozwiewa negatywne i krytykanckie prognozy „specjalistów”, że w Polsce wiara umiera.
Przed udzieleniem odpustu zupełnego na zakończenie rekolekcji dziękuję zebranym: „Bardzo dziękuję wam za świadectwo waszej wiary. Pomimo urlopu jesteście tutaj, bo pragniecie słuchać słowa Bożego. Dla nas, kapłanów, to bardzo mocne świadectwo. Dziękuję wam”.
Paweł Gomulak OMI – misjonarz ludowy (rekolekcjonista), ustanowiony przez papieża Franciszka Misjonarzem Miłosierdzia. Studiował teologię biblijną na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Opolskiego. Koordynator Medialny Polskiej Prowincji, odpowiedzialny za kontakt z mediami i wizerunek medialny Zgromadzenia w Polsce. Członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Pasjonat słowa Bożego, w przepowiadaniu lubi sięgać do Pisma Świętego i tradycji biblijnej. Należy do wspólnoty zakonnej w Lublińcu.
Madagaskar: W Befasy księża z Polski dziękowali za kapłaństwo
Nuncjusz Apostolski na Madagaskarze – abp Tomasz Grysa, odwiedził oblacką parafię w Befasy na Madagaskarze. Towarzyszyli mu prezbiterzy z archidiecezji poznańskiej, którzy na Czerwonej Wyspie dziękowali za 28 lat posługi kapłańskiej. Obecność duchowieństwa z Polski nie jest przypadkowa.
Parafialny kościół w Befasy został wybudowany dzięki wsparciu z Archideciezji Poznańskiej z okazji 1050-lecia Biskupstwa Poznańskiego – jest to żywy pomnik Jubileuszu. Żywy Różaniec w 2019 roku sfinansował budowę jednej ze szkół w Befasy – wyjaśnia ks. Dawid Stelmach, dyrektor Papieskich Dzieł Misyjnych, delegat Biskupa ds. Misji, Przewodniczący Komisji Misyjnej i Referatu Misyjnego Archidiecezji Poznańskiej. – Na przyszły 2024 rok planujemy budowę kilku, kilkunastu studni na terenie Misji w Befasy, jako kontynuację tego wsparcia – tak aby każda wieś miała dostęp do wody – dodaje duchowny.
Nowy nuncjusz na Madagaskarze również pochodzi z archidiecezji poznańskiej.
Madagaskar: Przychodnia w Befasy – dar Archidiecezji Poznańskiej – przynosi pierwsze owoce
Przez wiele lat proboszczem w Befasy był obecny Prowincjał Polskiej Prowincji, o. Marek Ochlak OMI. Teraz wspólnotą opiekuje się o. Stanisław Kazek OMI.
(pg/zdj. Misyjny Poznań)
Kijów: "Ministrze, dotrzymaj słowa!"
Do niecodziennej sytuacji doszło w Kijowie podczas konferencji ministra Kultury i Polityki Społecznej Ołeksandra Tkaczenko. Podczas realizacji projektu dekomunizacji Ukrainy pojawili się przedstawiciele parafii pw. św. Mikołaja w Kijowie. Wspólnota od lat stara się o odzyskanie swojej świątyni, którą władze przejęły w czasach komunizmu.
Mimo deklaracji władz, kościół w Kijowie nie został dotąd oddany katolikom
W czasie wizyty pod pomnikiem symbolizującym Ukrainę parafianie rozłożyli transparenty wzywające ministra do dotrzymania słowa i oddania stołecznego kościoła wspólnocie rzymskokatolickiej. Zachowanie katolików spotkało się z reakcją ochrony, która próbowała zasłonić transparenty parasolami, a następnie zażądała, aby je schować.
W końcu katolikom udało się podejść do ministra Tkaczenki i zapytać: czy są jakieś wieści w sprawie przekazania świątyni wiernym? Kiedy dokładnie zostanie oddana? Kiedy nastąpi prawdziwa, a nie kosmetyczna dekomunizacja? Jednak minister nawet nie zatrzymał się, by porozmawiać - przyspieszył kroku i poszedł do swojego samochodu, nie udzielając żadnej odpowiedzi na pytania.
Przypomnijmy, że minister obiecywał przekazanie kościoła miejscowej wspólnocie katolickiej do dnia 1 czerwca 2022. W parafii odbyła się nawet uroczystość przekazania kluczy do świątyni z udziałem biskupa diecezji kijowsko-żytomierskiej. Dzień później w specjalnym komunikacie Ministerstwo Kultury i Polityki Informacyjnej zdementowało fakt powrotu kościoła do wspólnoty katolickiej. Po interwencji dziennikarskiej resort wskazał, że obiekt sakralny zostanie zwrócony do końca 2023 roku, ale sam Tkaczenko – choć uważa się za „zwolennika” oddania kościoła – na wyraźne pytanie prasy, nie wskazał konkretnego terminu.
Kościół św. Mikołaja, wzniesiony w stylu neogotyckim w latach 1899-1909, jest jedną z dwóch świątyń rzymskokatolickich, zbudowanych w stolicy Ukrainy przed rokiem 1917. Jego projektantem był miejscowy architekt pochodzenia polskiego Władysław Horodecki (1863-1930), nazwany po latach „kijowskim Gaudim”. W czasach sowieckich świątynię zabrano katolikom. W 1980 otwarto go dla publiczności jako salę koncertową. Mieścił się w nim państwowy Narodowy Dom Muzyki Organowej i Kameralnej. O zwrot świątyni wciąż stara się miejscowa wspólnota katolicka. Dodatkowym ciosem dla niszczejącego kościoła był pożar świątyni we wrześniu 2021 roku spowodowany zwarciem instalacji elektrycznej w instrumencie należącym do państwowej instytucji.
(pg/zdj. Credo.pro)
Bangladesz: 50 lat oblackiej obecności
Oblacka Delegatura w Bangladeszu obchodziła jubileusz 50. lecia obecności misjonarzy Niepokalanej w tym kraju. Główne uroczystości odbyły się w kościele pw. św. Eugeniusza de Mazenoda w Dhace. Przewodniczył im abp Bejoy N. D’Cruze OMI, ordynariusz diecezji. W celebracji uczestniczyli: superior generalny, o. Luis Alonso OMI, kard. Patrick D’Rozario, abp Subrato L. Howlader, bp Gervas Rozario, przełożeni Prowincji Kolombo, Indii i Filipin. W Eucharystii wzięło udział także ponad pięćdziesięciu prezbiterów oraz ponad tysiąc wiernych z oblackich dzieł i parafii w Bangladeszu.
Zawsze blisko ludzi
W swojej homilii arcybiskup Bejoy wspomniał, że oblaci w Bangladeszu zawsze byli bardzo blisko ludzi, zwłaszcza rdzennych mieszkańców, pielęgnując ich wiarę, budując wspólnoty i pomagając im żyć w godnych warunkach. Wspomniał także wszystkich pionierów misjonarzy, którzy przez ostatnie 50 lat wiernie poświęcili swoje życie pokornej służbie ubogim i rdzennym mieszkańcom Bangladeszu.
Bangladesz: Pomoc oblacka w sezonie zimowym
Superior generalny zachęcał współbraci do pielęgnowania ziarna obecności misyjnej. Przypomniał oblatom słowa Ojca Świętego Franciszka, aby „z wdzięcznością patrzyli na przeszłość, z pasją przeżywali teraźniejszość i z nadzieją przyjmowali przyszłość”. Zaprosił także oblatów i osoby z oblackiej rodziny charyzmatycznej, aby „dalej rozwijali ziarno gorliwości misyjnej zasiane przez pierwszych pionierów misjonarzy oblatów i rozszerzali Królestwo Boże i byli świętymi dla dobra Kościoła i ubogich”.
Nowa misja
Z okazji jubileuszu Delegatura w Bangladeszu postanowiła otworzyć nową misję. Będzie to parafia św. Eugeniusza w Lokhonpur w diecezji Rajshahi. Stosowne dokumenty podpisał biskup miejsca oraz prowincjał Prowincji Kolombo, do której należy jurysdykcja w Bangladeszu.
Bangladesz: Przeszło 50 osób, poruszonych świadectwem chrześcijan, przyjęło chrzest
Uczestnicy uroczystości wysłuchali także świadectw sześciu osób, które żyją w parafiach prowadzonych przez misjonarzy oblatów. Słowa gratulacji i życzeń na przyszłość przekazali obecni w Dhace przedstawiciele oblackich prowincji.
Pierwsza grupa misyjna dotarła do Bangladeszu w 1973 roku. Delegatura liczy 35 oblatów, jeden z nich jest biskupem. Misjonarze posługują na terenie czterech diecezji: Dhaka, Chattagram, Sylhet, Rajshahi. Koncentrują się na posłudze pośród najuboższych, głównie na terenach wiejskich. Jubileusz 50. lecia oblackiej obecności rozpoczął się 29 lipca zeszłego roku. Jego zwieńczenie celebrowano 21 lipca br.
(pg/zdj. OMI World)