Komentarz do Ewangelii dnia

Kim jest Jezus Chrystus z Nazaretu? Przez wszystkie pokolenia od narodzenia Pana Jezusa ogromna rzesza ludzi zadawała sobie to pytanie. Mimo to pozostaje to pytanie nieustannie aktualne. Z jednej strony wydaje się nam - Jego uczniom, że wiemy bardzo dużo o naszym Mistrzu, a z drugiej im więcej zdobywamy wiedzy o Nim, tym mniej dostrzegamy Jego obecność przy sobie. Jezus jest, mimo że Go nie widzimy i nie słyszymy, tak jak widzimy i słyszymy ten świat. Stąd często zachodzi pewne zamieszanie, co do osoby Pana Jezusa. Tworzymy jakieś legendy i często zdarza się nam umieszczać Pana Jezusa w ramkach, w pewnej dawnej historii. A wystarczy sobie przypominać Jego Słowa: „Ja jestem z wami przez wszystkie dni”. On Jest. On Jest Drogą, Prawdą i Życiem. Niech to stwierdzenie św. Piotra staje się i naszym: „Panie, Ty masz słowa życia wiecznego, do kogóż pójdziemy?”


Andrzej Madej OMI: Im więcej w nas Boga, tym więcej w nas...  człowieka

BÓG STAŁ SIĘ CZŁOWIEKIEM

Niełatwo  być  człowiekiem. Trzeba mieć dużo odwagi, by STAWAĆ SIĘ, by STAĆ  SIĘ  CZŁOWIEKIEM… To wezwanie i trud każdego dnia, każdej chwili: rosnąć w człowieczeństwie, realizować swe powołanie, stawać się coraz pełniej tym, kim człowiek jest.

Można się zapytać: a czy w ogóle jest możliwe żyć po ludzku, być człowiekiem?

Często bowiem człowieczeństwem usprawiedliwiamy swoje słabości, biedy, błędy i grzechy –  jestem tylko człowiekiem, jestem kruchym, omylnym, biednym, bezsilnym, ograniczonym… człowiekiem.

Jezus, prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek, nie mieszając swoich natur, nie narzekał na swe człowieczeństwo, nie usprawiedliwiał się, nie  powiedział nigdy – jestem tylko człowiekiem.

Tylko On nim się stał, tylko On zrealizował i objawił nam pełnię człowieczeństwa.

Tylko On mógł się Nim stać w całej pełni. Tylko w Nim, jednym jedynym, zrealizowała się i zajaśniała pełnia człowieczeństwa, gdyż On jeden  jest pełnią miłości i pełnią prawdy.

Chyba dlatego dominikanin, ojciec Bernard Bro, zatytułował jedną ze swych książek: „Tylko Bóg jest ludzki„.

Zaiste, tylko On. Bóg żywy i prawdziwy jest w Chrystusie człowiekiem. W Tym, w którym zamieszkała pełnia Bóstwa, jednocześnie, jednocześnie! objawiła się pełnia człowieczeństwa. On jeden – jest najpełniejszym człowiekiem – chce się wykrzyknąć – aż człowiekiem! Norwid napisał: człowieczeństwo bez boskości, samo siebie zdradza.

My jesteśmy ludźmi w takiej mierze w jakiej jest nam to dane z łaski niebios. Im więcej w nas Boga, tym więcej w nas…  człowieka. Biografie  świętych są opowieściami o ludziach z wielkiej litery. Najbardziej zdumiewającymi biografiami są hagiografie! Zaiste – to opowieści o prawdziwych ludziach. Patrząc na Jezusa i otwierając się na Niego, wiecznie rośniemy w człowieczeństwie, coraz pełniej uczestnicząc w Jego Bóstwie i w Jego człowieczeństwie. Dopełniamy nasze człowieczeństwo: przez wiarę, nadzieję i miłość.

Pewnie dlatego najważniejsza linijka w książce Alberta Camus, „Dżuma”, jest pytaniem o świętość…


Andrzej Madej OMI – urodził się w 1951 r. w Kazimierzu Dolnym. Po maturze wstąpił do Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. W 1977 przyjął święcenia prezbiteratu. Studiował filozofię w Wyższym Seminarium Duchownym Misjonarzy Oblatów MN w Obrze i w Krakowie, teologię na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie i Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Był bliskim współpracownikiem założyciela Ruchu Światło–Życie, ks. Franciszka Blachnickiego. W latach 80. zasłynął jako rekolekcjonista i duszpasterz młodzieży. Był inicjatorem spotkań ekumenicznych w Kodniu oraz ewangelizacji podczas festiwalu rockowego w Jarocinie. Od 1997 jest przełożonym Misji “Sui Iuris” w Turkmenistanie. Jest z powołania katolickim księdzem i poetą. Od 1984 r. wydał kilkanaście zbiorów wierszy i prozy. Jest m. in. laureatem za rok 2019 Medalu „Benemerenti in Opere Evangelizationis”, nagrody przyznawanej przez Komisję Episkopatu Polski ds. Misji za to, że “cierpliwie i z miłością głosi Ewangelię i prowadzi dialog ekumeniczny. Jest autorem poczytnych publikacji książkowych”.


Jan Wlazły OMI: Zadanie - powołaniowiec. Kto to taki?

Coraz bardziej przekonuję się, że rola duszpasterza powołań polega na tym, żeby młodym ludziom powiedzieć, że wśród licznych propozycji na ich życie, istnieje też propozycja życia zakonnego. Potrzeba dziś mówić młodym, że jest dla nich opcja życia kapłańskiego czy zakonnego. I że jest to piękna propozycja na ich szczęście. Taki prezent od Przyjaciela – Boga. Przyjaciel, kiedy coś daje, to nie po to, żeby życie zniszczyć, ale by uszczęśliwić. Powołanie jest propozycją szczęścia.

Duża część mojej pracy to kontakt z młodymi, którzy stoją przed istotnymi decyzjami w życiu. Jest to kontakt z nimi podczas dni skupienia, rekolekcji. Staram się  stwarzać okazje, żeby młodzi ludzie mogli zobaczyć, jak wygląda życie misjonarza oblata. Kiedy dwaj uczniowie poszli za Jezusem, zainteresowali się Jego życiem, usłyszeli od Mistrza słowa: „Chodźcie, a zobaczycie” (J 1,39). Tworzyć przestrzeń, w której młodzi ludzie będą mogli zobaczyć i poznać, jak żyją Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej – to jest moje zadanie. Rekolekcje czy dni skupienia to czas, aby młodzi na kilka dni zamieszkali z nami, w klasztorze, i doświadczyli oblackiego charyzmatu. To momenty, w których mogą pytać siebie i Boga, czy takie życie może być też ich życiem.

Istotne są również spotkania indywidualne. Momenty, w których towarzyszę młodym chłopakom w rozeznaniu ich powołania i podjęciu decyzji, jaką ścieżką chcą iść. To najtrudniejsza część zadań powołaniowca, ale też najbardziej satysfakcjonująca – szczególnie, kiedy słyszę od chłopaków, że chcą rozpocząć życie zakonne w Zgromadzeniu Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej.

Jan Wlazły OMI: Jest w nas głód spotkania z Bogiem

O trudnościach powołaniowca

Pierwsza trudność – rozmowy z młodymi, którzy nie potrafią podjąć żadnej decyzji. Przykre jest to, kiedy spotyka się młodych, którzy mają przed sobą wiele otwartych dróg i nie wybierają żadnej z nich. Otrzymują różne propozycje: pracy, studiów, wyjazdu za granicę, nawet wygrali olimpiady i mają otwartą drogę na renomowane uczelnie oraz rozważają opcję życia zakonnego. Niestety, odkładają podjęcie decyzji, myśląc, że przez jakiś czas będą rozmyślać i zdecydują co robić, na przykład za rok. Po roku okazuje się, że są w tym samym punkcie. Nadal nie wiedzą, co wybrać. Tak naprawdę tracą czas, a mogliby już jakąś propozycję na swoje życie sprawdzać. Boją się popełnić błąd, więc nic nie wybierają. Stoją w miejscu.

Druga trudność to zdrowie kandydatów. Do rozpoczęcia życia zakonnego można przyjąć ludzi cieszących się dobrym zdrowiem. Kiedy okazuje się, że ktoś przewlekle, poważnie choruje lub ma zaburzenia psychiczne – to niestety, ale trzeba mu odmówić. To zawsze jest trudne.

Inna trudność może dotyczyć liczby kandydatów. Wiadomo, że chciałoby się mieć jak najwięcej nowicjuszy i kleryków. Wielu współbraci, jak i świeckich, pyta o liczby. Jest to męczące. Uważam, że musimy się przestawić na pracę z jednostkami i cieszyć się z każdego, kto jest zainteresowany życiem naszej rodziny zakonnej. Nie możemy myśleć o wielkich liczbach. Może prawdą jest, że Pan Bóg wzbudza tyle powołań, ile jest nam aktualnie potrzebnych?

A z jakimi trudnościami mierzą się młodzi ludzie rozeznający życie zakonne? Lęk o to, czy ich decyzja będzie dobrze przyjęta przez rodzinę i znajomych. Obawa, czy nie dokonają złego wyboru. Młodzi zastanawiają się, czy podołają wymaganiom drogi życia zakonnego. Zastanawiają się, czy dadzą sobie radę na studiach w seminarium.

Kryzys powołaniowy…

To prawda. Jest coraz mniej powołań do kapłaństwa i życia zakonnego. Okazuje się jednak, że nie jest to sytuacja, która dotyczy ostatnich kilku lat. Spadek liczby powołań (przynajmniej w naszej prowincji) obserwujemy od ponad 20 lat. Mam wrażenie, że dopiero teraz tym spadkiem zaczęliśmy się przejmować na poważnie. Wcześniej jakoś się o tym nie mówiło. Może uważano, że to chwilowe? Nie wiem…

Czasami myślę, że Pan Bóg rzeczywiście daje nam tylu kapłanów, ilu akurat potrzeba. Skoro w kościołach praktykujących wiernych jest mniej, to i mniej potrzeba nowych powołań. Wniosek byłby taki, że musimy bardziej zatroszczyć się o odnowienie wiary w społeczeństwie, bo im bardziej święte będą nasze parafie i rodziny, tym większa szansa, że młodzi będą chcieli iść za Chrystusem drogą życia konsekrowanego.

Zobacz Q&A o powołaniu [WIDEO]

Mówi się też o tym, że skoro księża nadal zajmują się prowadzeniem dzieł, które mogliby robić świeccy wierni, to znaczy, że jeszcze kryzysu powołań nie ma. Trzeba to przemyśleć, czy my – jako kapłani, siostry zakonne – rzeczywiście zajmujemy się tym, co należy do naszego powołania. Czy na pewno ksiądz musi być szefem hospicjum, dyrektorem radia, szkoły? Czy ksiądz musi zajmować się sprawami finansowymi? Niestety, ciągle w temacie powołań mamy więcej pytań niż odpowiedzi. Oby dlatego, że powołanie ostatecznie jest tajemnicą Pana Boga.

Proces rozeznawania

Każde powołanie to tajemnica, odrębna, inna historia, która wydarza się między człowiekiem a Bogiem. Nie ma więc jednego sprawdzonego sposobu na rozeznanie powołania. Nie istnieje jedna instrukcja, jak odkryć, do czego mnie Pan Bóg stworzył. Chociaż niektórzy takiej instrukcji szukają. Mogę powiedzieć o sposobach, które uważam, że pomagają w odkryciu swojej drogi.

W rozeznawaniu proponuję chłopakom, żeby przyjrzeli się historii swojego życia. Zobaczyli, jak Pan Bóg ich prowadzi. Żeby spróbowali nakreślić z minionych wydarzeń taką prostą, kierunek, w jakim zmierza ich życie. I zrobili najbardziej oczywisty następny krok na tej drodze. Nie zmieniając kierunku. Żeby wyznaczyli sobie taką „prostą wypadkową”. Jeśli Pan Bóg zaprowadził tego chłopaka do tego miejsca, to co jest najbardziej naturalnym następnym krokiem w jego życiu?

Obra: Zakończyły się rekolekcje powołaniowe [ZDJĘCIA]

Ogromną pomoc w rozeznawaniu powołania dał Franciszek w adhortacji Christus Vivit. Papież sugeruje, aby młodzi wsłuchali się w głos swoich marzeń, bo to może być głos Boga. Franciszek chce, aby młodzi zastanowili się nad tym, w jaki sposób chcą wpływać na ten świat, jak chcą go zmieniać, w końcu – co chcą po sobie zostawić. Jeśli już rozpoznają swoje marzenie, to powinni sprawdzić, czy mają zdolności, które pozwalają je zrealizować. Albo czy przynajmniej mogą te zdolności posiąść. Jeśli mają marzenia i mają zdolności – to wskazuje na powołanie.

(misyjne.pl)


Kijów: "Nie odzyskacie kościoła"

Kościół św. Mikołaja, wzniesiony w stylu neogotyckim w latach 1899-1909, jest jedną z dwóch świątyń rzymskokatolickich, zbudowanych w stolicy Ukrainy przed rokiem 1917. Jego projektantem był miejscowy architekt pochodzenia polskiego Władysław Horodecki (1863-1930), nazwany po latach „kijowskim Gaudim”. W czasach sowieckich świątynię zabrano katolikom. W 1980 otwarto go dla publiczności jako salę koncertową. Mieścił się w nim państwowy Narodowy Dom Muzyki Organowej i Kameralnej. O zwrot świątyni wciąż stara się miejscowa wspólnota katolicka. Dodatkowym ciosem dla niszczejącego kościoła był pożar świątyni we wrześniu 2021 roku spowodowany zwarciem instalacji elektrycznej w instrumencie należącym do państwowej instytucji.

Kijów: Stopione części organów na nienaruszonym obrazie Matki Bożej

Prezydent Ukrainy nazywa kościół „jednym z siedmiu cudów Kijowa”

W czasie, gdy Kijów był prawie pusty, „muzyka koncertowa” ucichła i słychać było tylko eksplozje i syreny alarmów lotniczych, kościół był wypełniony troskliwymi parafianami, którzy rozprowadzili ponad 300 ton pomocy humanitarnej, a na początku 2023 roku zebraną własnoręcznie pomoc przekazaliśmy potrzebującym w Chersoniu. Ponieważ kościół św. Mikołaja to dom Boży, który jest zawsze otwarty dla każdego, kto szuka pomocy – wyjaśnia o. Paweł Wyszkowski OMI, proboszcz parafii.

Jednak świątynia się sypie. Wymaga pilnych remontów. Niepewność potęguje wciąż trwająca wojna. Formalnie kościół wciąż należy do państwa, choć jego utrzymanie spoczywa na miejscowej wspólnocie parafialnej.

Jestem przekonany o dobrej woli naszego prezydenta, który w 30. rocznicę odzyskania przez nasz kraj niepodległości nazwał kościół św. Mikołaja „jednym z siedmiu cudów Kijowa” i dlatego jeszcze raz zwracam się do niego z apelem o zakończenie 30. letnich obietnic władz o zwróceniu świątyni parafii. Tylko w ten sposób ta perła Kijowa zostanie ocalona przed zrujnowaniem – dodaje duchowny.

Kijów: Kardynał Konrad Krajewski w oblackim kościele [WIDEO]

Przekazanie kluczy, uroczystość na pokaz?

Nadzieja pojawiła się 1 czerwca zeszłego roku, kiedy z udziałem ministra kultury, pod przewodnictwem miejscowego biskupa odbyła się uroczystość przekazania kluczy świątyni. Okazało się jednak, że wydarzenie było nieistotne. Ministerstwa Kultury i Polityki Informacyjnej Ukrainy zdementowało informację podaną w mediach, że katolicy odzyskali wreszcie swoją własność. Proboszcz parafii zdradza szczegóły tego zamieszania:

To miał być rok nadziei, bo 1 czerwca 2022 roku, zgodnie z Memorandum podpisanym pomiędzy Ministerstwem Kultury i Polityki Informacyjnej a parafią, kościół św. Mikołaja, który nadal oficjalnie nosi miano „sali koncertowej”, miał zostać przekazany wspólnocie religijnej. Tak się jednak nie stało. Na to wydarzenie zostali zaproszeni przedstawiciele Watykanu oraz znani goście z różnych krajów świata. Dzień przed tym wydarzeniem podczas konferencji ZOOM Ministerstwo poinformowało, że przekazanie nie dojdzie do skutku – relacjonuje ojciec Wyszkowski – W odpowiedzi na moje słowa, jak rząd Ukrainy będzie wyglądał w oczach świata po kolejnym niedotrzymaniu słowa, jeden z urzędników powiedział: „No, co oni wiedzą o sytuacji na Ukrainie?”

Duszpasterz nie kryje swojego rozczarowania:

Jako kapłana i po prostu człowieka oraz obywatela Ukrainy, nieprzyjemnie dotknęły mnie te słowa i tak niemoralne podejście do sprawy, gdyż ustanowiony przez Boga porządek moralny jest tak wielką świętością, że wielu [ludzi] w dziejach Ukrainy, zwłaszcza w brutalnych czasach stalinowskich prześladowań, wolało raczej umrzeć niż przekroczyć prawo Boże. Dlatego ja i wielu parafian z całej Ukrainy i świata wierzyliśmy, że słowa Memorandum dotyczące przekazania kościoła parafii do 1 czerwca 2022 r. zostaną uszanowane.

Przekazanie świątyni katolikom – uroczystość na pokaz? [ZDJĘCIA, WIDEO]

„Zło zawsze ma imiona i nazwiska”

Ojciec Wyszkowski informuje o zmianach, jakie nastąpiły w ministerstwie kultury. Powodowane są oskarżeniami o korupcję. Być może zaistniała sytuacja przyniesie również sprawiedliwość dla wspólnoty katolickiej w centrum ukraińskiej stolicy.

W czasie, gdy nasi obrońcy oddają życie za Ukrainę, gdy oczy całego świata zwrócone są na Ukrainę, urzędnicy dyskredytują nasz kraj w oczach świata, nie dotrzymując słowa. Zło zawsze ma imiona i nazwiska. Osoby winne kompromitacji kraju i przestępstw korupcyjnych muszą zostać ukarane.

Kościół św. Mikołaja wybudowany z ofiar miejscowych katolików wciąż nie może do nich wrócić… (zdj. Konstantin Brizhnichenko/Wikipedia
Kijów: Przed każdym wyjazdem na front przystępował do sakramentów. Teraz jednak nie wrócił… [świadectwo]

Proboszcz nieustannie zabiega o zwrot świątyni. O pomoc prosił także papieża Franciszka, na którego wizytę na Ukrainie wciąż liczy rząd tego kraju. Wsparcie w odbudowie niszczejącego kościoła zadeklarowali katolicy z wielu krajów. Jest tylko jeden warunek…

Zapewniono mnie w USA, Polsce, Włoszech, Belgii i innych krajach, że dobrodzieje są gotowi przekazać fundusze naszej parafii na odbudowę i ratunek kościoła, ale tylko wtedy, gdy kościół zostanie przekazany parafii.

Czy katolicy w sercu Ukrainy, którzy na co dzień poświęcają się w niesienie pomocy humanitarnej, otrzymają pomocną dłoń od swojego państwa?

(pg/zdj. obozrevatel.com)


Obra: Odpustowy tort św. Walentego

W zabytkowym drewnianym kościele filialnym pod wezwaniem św. Walentego w Obrze odbyły się uroczystości odpustowe. Eucharystii przewodniczył ks. Dariusz Dąbrowski – filipin z nowej fundacji Zgromadzenia w Grodzisku Wielkopolskim. W liturgicznej modlitwie pomagał chór parafialny i orkiestra. Po Mszy świętej miał miejsce walentynkowy wieczór parafialny.

Był trzypiętrowy tort św. Walentego „Solo Amore”, babeczki ze szczyptą miłości i wata cukrowa. Odbyła się też zabawa taneczna – informuje o. Grzegorz Rurański OMI, proboszcz parafii.

Obra z perspektywy drona [WIDEO]

Zabytkowy kościół filialny pw. św. Walentego został wzniesiony w 1719 roku, staraniem opata cysterskiego – Mateusza Wichrowskiego. Stanął na miejscu starszej budowli z XII wieku, która miała stanowić prywatną kaplicę zamkową Sandywojów – niekonsekrowana budowla przetrwała do wieku XVI. Obecny drewniany kościół cechuje się skąpą polichromią, kryjąc w sobie unikatowe późnogotyckie rzeźby z około 1470 i 1500 roku, osiemnastowieczne konfesjonały oraz obraz św. Walentego, wykonany na desce modrzewiowej.

(pg/zdj. G. Rurański OMI)


Ukraina: Tylko jednego dnia pomoc otrzymało pół tysiąca mieszkańców Obuchowa

Kolejne transporty pomocy humanitarnej, które docierają do Obuchowa, praktycznie od razu są rozdzielane wśród potrzebujących. To także duże przedsięwzięcie logistyczne. Każdą dostawę trzeba rozpakować, posegregować i zabezpieczyć. Przy oblackim klasztorze działa sztab ludzi, głównie z ukraińskiego Caritas-Spes. Pomoc rozdzielana jest w oparciu o zebrane informacje o aktualnych potrzebach danej rodziny. Samego 11 lutego wydano wsparcie dla 497 osób. To głównie przesiedleńcy wojenni. Pomoc przekazali: „Pomoc Kościołowi na Wschodzie” przy Sekretariacie Konferencji Episkopatu Polski, Misjonarze Matki Bożej Pocieszenia z Kiełpina w Polsce oraz Caritas-Spes Ukraina.

Apel Superiora Delegatury na Ukrainie

Obuchowski klasztor oblacki ze swoją pomocą dociera również do Kijowa. Do dziś w oblackiej placówce w Obuchowie mieszkają uciekinierzy z obszarów objętych działaniami wojennymi.

(pg/zdj. S. Jankowski OMI)


Z listów św. Eugeniusza

JAK BĘDĘ MOGŁA PODZIĘKOWAĆ BOGU ZA ŁASKĘ, KTÓRA MI OKAZAŁ, WYBIERAJĄC MOJEGO SYNA, ABY NIEWIERZĄCYM DAWAŁ POZNAĆ JEZUSA CHRYSTUSA?

Eugeniusz pisał do jednego z oblatów o reakcji matki na wysłanie jej syna, dwudziestotrzyletniego Jean Charlesa Pandosy, z Francji do Kanady.

Wszyscy wyjechali z radością w duszy i tutaj wszystkich bardzo zbudowali. Nawet matka jednego z nich, Pandosy’ego, dała nam przykład bohaterki chrześcijańskiej. Wylewając łzy, powiedziała: „Jak będę mogła podziękować Bogu za łaskę, którą mi okazał, wybierając mego syna, aby niewiernym dawał poznać Jezusa Chrystusa”. Teraz już są w drodze na oceanie od pierwszych dni tego miesiąca.

List do ojca Pierre’a Auberta w Kanadzie, 03.02.1847, w: PO I, t. 1, nr 80.

Może chwila na zatrzymanie się i modlitwę za nasze matki i inne postacie matek w naszym życiu, którym tak wiele zawdzięczamy.


Komentarz do Ewangelii dnia

Uzdrowienie niewidomego „na raty” przyprowadzonego do Pana Jezusa przez grupę ludzi z Betsaidy dokonuje się w dziwnych okolicznościach. Pan Jezus wyprowadza ślepca poza wioskę, osobiście prowadzi go i po odejściu na osobne miejsce czyni niezrozumiały gest. Zwilżył mu oczy śliną, położył na niego ręce i zapytał: „Czy widzisz co?” W pierwszym etapie niewidomy człowiek zaczyna dostrzegać ludzi jako drzewa, a po kolejnym dotknięciu przez Pana Jezusa oczu całkowicie przejrzał. Scena z uzdrowieniem niewidomego „na raty” może być dla nas przypomnieniem prawdy, że człowiek, który odkrywa, iż Jezus jest Bogiem, niekoniecznie od razu wszystko widzi jasno i wyraźnie. Pełne zrozumienie tego, kim jest Jezus, wymaga nieraz czasu; kształtowania przez Jezusa w szkole Jego uczniów. Pewnie nikt z nas nie może powiedzieć, że widzi już Jezusa jasno i wyraźnie, że w pełni Go poznał. Trzeba ciągle pozwalać Mu, by poprawiał nasz wzrok, by pozwalał nam widzieć samego Siebie coraz lepiej.


Kodeń i Guadalupe?

Papież wystosował przesłanie z okazji nawiązania partnerstwa między dwoma sanktuariami, w których czczona jest Matka Boża z Guadalupe. Jedno leży w Meksyku, gdzie w XVI w. Maryja objawiła się św. Juanowi Diego. Drugie, o wiele starsze, znajduje się w Hiszpanii i czczona jest w nim starożytna figurka Maryi. Jej wizerunek znany jest również w Polsce, ponieważ stanowiła ona pierwowzór dla obrazu Matki Bożej Kodeńskiej – podało Radio Watykańskie.

Według tradycji kościelnej, św. Łukasz miał namalować portret Maryi na desce drzewa cedrowego w Nazarecie oraz wykonać figurę Matki Bożej. Postać Bogarodzicy miała trafić na przestrzeni pierwszych wieków do Konstantynopola – stolicy chrześcijańskiego Wschodu. To właśnie tutaj zobaczył figurę na własne oczy młody mnich benedyktyński o imieniu Grzegorz, który urzeczony pięknem rzeźby, kiedy został obrany papieżem Grzegorzem Wielkim, sprowadził ją do Stolicy Piotrowej. Odtąd wizerunek Matki Bożej złączył swoje dzieje z Rzymem, nosząc od imienia Ojca Świętego nazwę Matki Bożej Gregoriańskiej.

Kodeń: Specjalne odpusty na Rok Jubileuszowy. Każdego dnia można zyskać odpust zupełny

W VI wieku chrześcijaństwa zakon benedyktyński prowadzi wzmożoną ewan­gelizację na terenie Europy, zwalczając wciąż obecną pośród wierzących herezję arianizmu. Do Rzymu przybywa biskup Leander z hiszpańskiej Sewilli, który znał się z Grzegorzem Wielkim jeszcze z czasów, gdy ten ostatni sprawował funkcję nuncjusza papieskiego przy cesarzu wschodnim w Konstantynopolu. Wielka pobożność biskupa Leandra i troska o prawowierność ludu hiszpańskiego, skłoniły go, aby poprosić Ojca Świętego o podarowanie cudownej figury Matki Bożej Gregoriańskiej do hiszpańskiego opactwa benedyktyńskiego w miejscowości Guadalupe. W tym samym czasie przybywa do Rzymu mnich benedyktyński Augustyn – późniejszy arcybiskup Canterbury i wielki apostoł Brytanii. Ten, obdarzony talentem malarskim, na podstawie rzeźby, która miała trafić do Guadalupe, namalował obraz Matki Bożej. Znajdował się on w Rzymie aż do wieku XVII. Stąd miał trafić do Kodnia według legendy spopularyzowanej przez Zofię Kossak-Szczucką w powieści „Błogosławiona wina”.

Główny ołtarz w Kodniu. Obok obrazu Matki Bożej znajdują się figury związane z legendą: św. Łukasz, św. Grzegorz Wielki, św. Leander z Sewilli i św. Augustyn z Canterbury (zdj. P. Gomulak OMI)

Nazwa Guadalupe jest niejasna etymologicznie. Może nawiązywać do arabskiego terminu „ukryta rzeka”.

Podsumowując te rozważania nad pochodzeniem słowa Guadalupe, Franciszek zauważa, że Niepokalana jest prawdziwą matką dla wszystkich, którzy gromadzą się w jej sanktuariach. Niech z ich serc wypływa ku niebu woda żywa, by czcili Boga w Duchu i Prawdzie – pisze na zakończenie Papież.

(pg/Radio Watykańskie)