Przemówienie Ojca Świętego Dublinie

W dniach od 22 do 26 sierpnia 2018 r. w Dublinie odbył się IX Światowy Zjazd Rodzin. Publikujemy przemówienie Ojca Świętego do rodzin zgromadzonych 25 sierpnia 2018 w Dublinie, na Stadion Croke Park. Święto Rodzin oraz kilka nowych zdjęć.

Drodzy bracia i siostry,

Dziękuję za wasze serdeczne powitanie. Dobrze tu być! Pięknie jest świętować, ponieważ czyni nas to bardziej ludzkimi i bardziej chrześcijańskimi. Pomaga nam także dzielić radość świadomości, że Jezus nas kocha, towarzyszy nam w podróży życia i codziennie przyciąga nas bliżej ku sobie.

W każdej uroczystości rodzinnej dostrzegamy obecność wszystkich: ojców, matek, dziadków, wnuków, wujków i ciotek, kuzynów tych, którzy nie mogli przybyć i tych, którzy żyją zbyt daleko – wszystkich. Dzisiaj w Dublinie gromadzimy się na rodzinnej uroczystości dziękczynienia Bogu za to, kim jesteśmy: jedną rodziną w Chrystusie, rozproszoną po całej ziemi. Kościół jest rodziną dzieci Bożych. Rodziną, w której radujemy się z tymi, którzy się radują i płaczemy z tymi, którzy cierpią lub czują się powaleni przez życie na ziemię. Rodziną, w której wszystkich otacza się opieką, ponieważ w chrzcie Bóg, nasz Ojciec, uczynił nas wszystkich swoimi dziećmi. Dlatego właśnie stale zachęcam rodziców, aby jak najszybciej ochrzcili swoje dzieci, aby stały się częścią wielkiej rodziny Bożej. Wszystkich trzeba zaprosić na święto, także malutkie dziecko. Dlatego powinno być szybko ochrzczone. Jest jeszcze coś innego: jeśli dziecko jako małe jest ochrzczone, to do wnętrza jego serca wkracza Duch Święty. Porównajmy dziecko nieochrzczone, którego rodzice mówią, ochrzcimy później, niech wybierze, jak będzie dorosłe z dzieckiem, w którego sercu jest Duch Święty – jest ono silniejsze, bo w jego wnętrzu jest Boża moc.

Wy, drogie rodziny, jesteście ogromną większością Ludu Bożego. Jak Kościół wyglądałby bez was? Byłby to Kościół posągów, zimny. Aby pomóc nam rozpoznać piękno i znaczenie rodziny, z jej światłami i cieniami, została napisana adhortacja Amoris laetitia o radości miłości i chciałem, aby tematem tego Światowego Spotkania Rodzin były słowa „Ewangelia rodziny, radość dla świata”. Bóg chce, aby każda rodzina była reflektorem, który promieniuje radością swej miłości w świecie. Co to znaczy? Że rodzina powinna być reflektorem, który promieniuje radością a cały świat. Oznacza to, że spotkawszy miłość zbawiającego Boga, staramy się słowami, albo bez nich, ukazać ją w codziennym życiu oraz w najprostszych wydarzeniach dnia. A jak się to nazywa?

A jak się to nazywa? To nazywa się świętość. Lubię mówić o świętych „z sąsiedztwa”, o wszystkich tych zwykłych ludziach, którzy są odblaskiem obecności Boga w życiu i historii świata (por. Adhort. ap. Gaudete et exsultate, 6-7). Powołanie do miłości i do świętości nie jest czymś zarezerwowanym dla nielicznych uprzywilejowanych. Także teraz, jeśli mamy oczy otwarte, możemy to dostrzec wokół nas. Jest ona milcząco obecna w sercach tych wszystkich rodzin, które oferują miłość, przebaczenie i miłosierdzie, gdy widzą, że jest to potrzebne, i czynią to cicho, bez fanfar. Ewangelia rodziny jest prawdziwie radością dla świata, ponieważ tam, w naszych rodzinach, zawsze można znaleźć Jezusa; przebywa tam w prostocie i ubóstwie, tak jak to czynił w domu Świętej Rodziny z Nazaretu.

Małżeństwo chrześcijańskie i życie rodzinne będą pojmowane w całym ich pięknie i atrakcyjności, jeśli będą zakotwiczone w miłości Boga, który nas stworzył na swój obraz, abyśmy mogli oddać Mu chwałę jako ikony Jego miłości i Jego świętości w świecie. Ojcowie i matki, dziadkowie i babcie, dzieci i wnuki: wszyscy są powołani do znalezienia w rodzinie spełnienia miłości. Łaska Boga pomaga każdego dnia żyć jednym sercem i jedną duszą. Także teściowym i synowym! Nikt nie mówi, że jest to łatwe. Wiecie to lepiej ode mnie. To jak robić herbatę: łatwo zagotować wodę, ale dobra filiżanka herbaty wymaga czasu i cierpliwości; trzeba odstawić ją, żeby się zaparzyła! Tak więc, dzień po dniu, Jezus rozpala nas swoją miłością, sprawiając, aby przeniknęła całą naszą istotę. Ze skarbca Jego Najświętszego Serca wylewa na nas łaskę, której potrzebujemy, aby uleczyć nasze słabości i otworzyć nasze umysły i serca, byśmy się wysłuchiwali, rozumieli i przebaczali sobie nawzajem.

Właśnie usłyszeliśmy świadectwo Felicité, Izaaka i Ghislaina, którzy przybyli z Burkina Faso. Opowiedzieli nam poruszającą historię przebaczenia w rodzinie. Poeta powiedział, że „błądzić to rzecz ludzka, przebaczać – boska”. I jest to prawda: przebaczenie jest szczególnym darem Boga, który leczy nasze rany i przybliża nas do siebie nawzajem i do Niego. Małe i proste gesty przebaczenia, ponawiane każdego dnia, są fundamentem, na którym zbudowane jest solidne chrześcijańskie życie rodzinne. Zmuszają nas do przezwyciężenia pychy, dystansu i zażenowania oraz do pogodzenia się. Ale wiele razy jesteśmy rozzłoszczeni jedni na drugich i chcemy się pogodzić, ale nie wiemy jak? Pogodzenie się wiąże się z zakłopotaniem, ale chcemy go dokonać. Jednak nie jest to wcale takie trudne. To łatwe. Wystarczy czuły gest i wszystko gotowe. To prawda, lubię mówić, że w rodzinach musimy nauczyć się trzech słów: „przepraszam”, „proszę” i „dziękuję”. Trzy słowa „przepraszam”, „proszę” i „dziękuję”. Jak one brzmią – niech wszyscy je wypowiedzą [powtarzają: „przepraszam”, „proszę” i „dziękuję”]. Thank you very much! [dziękuję bardzo!]. Kiedy kłócisz się w domu, upewnij się przed pójściem spać, że przeprosiłeś i powiedziałeś, że żałujesz. Trzeba się pogodzić zanim zakończy się dzień. Wiecie dlaczego trzeba się pogodzić zanim zakończy się dzień? Bo jeśli się nie pogodzisz, to następnego dnia zimna wojna staje się bardzo niebezpieczna. Uważajcie na zimną wojnę w rodzinie. Wiele razy jesteś wściekły i masz pokusę, żeby zasnąć w innym pokoju, samotnie i w odosobnieniu, po prostu zapukaj do drzwi i powiedz: „Przepraszam, czy mogę wejść?”. Potrzebne jest spojrzenie, pocałunek, dobre słowo… i wszystko powraca, jak było przedtem! Mówię to, ponieważ, kiedy rodziny tak czynią, przetrwają. Nie ma idealnej rodziny; bez nawyku przebaczenia rodzina rozwija się wadliwie i stopniowo się załamuje.

Przebaczenie oznacza dawanie czegoś z siebie. Jezus zawsze nam przebacza. Dzięki sile Jego przebaczenia również my, jeśli naprawdę tego chcemy, możemy wybaczyć innym. Czyż nie o to się modlimy, kiedy odmawiamy Ojcze nasz? Dzieci uczą się wybaczać, gdy widzą, że rodzice przebaczają sobie nawzajem. Jeśli to zrozumiemy, to możemy docenić wspaniałość nauczania Jezusa o wierności w małżeństwie. Nie chodzi tu wcale o zimne zobowiązanie prawne, ale o pełną mocy obietnicę samego Boga – obietnicę wierności swemu słowu i swej nieograniczonej łasce. Chrystus umarł za nas, abyśmy my z kolei mogli sobie przebaczać i pojednać się ze sobą nawzajem. W ten sposób, jako jednostki i jako rodziny, uczymy się rozumieć prawdę następujących słów św. Pawła: chociaż wszystko przemija, „miłość nigdy nie ustaje” (1 Kor 13,8).

Dziękuję Nisha i Ted za wasze świadectwa z Indii, gdzie uczycie waszych dzieci jak być prawdziwą rodziną. Pomogliście nam także zrozumieć, że media społecznościowe nie muszą koniecznie stanowić problemu dla rodzin, ale mogą dopomóc zbudować „sieć” przyjaźni, solidarności i wzajemnego wsparcia. Rodziny mogą się łączyć się poprzez internet, i z niego korzystać. Media społecznościowe mogą być pożyteczne, jeśli są używane umiarkowanie i roztropnie. Na przykład, wy uczestniczący w tym Światowym Spotkaniu Rodzin tworzycie duchową „sieć” przyjaźni, a media społecznościowe mogą wam pomóc utrzymywać tę więź i poszerzyć ją na inne rodziny w wielu częściach świata. Ważne jest jednak, aby te środki nigdy nie stały się zagrożeniem dla prawdziwej sieci relacji z krwi i ciała, zniewalając nas w wirtualnej rzeczywistości i odizolowując od autentycznych relacji, które pobudzają nas do tego, aby dawać z siebie to, co najlepsze w komunii z innymi. Być może historia Teda i Nishy pomoże rodzinom w zastanowieniu się, czy nie należałoby ograniczyć czasu poświęcanego tym środkom technicznym, a spędzać więcej wartościowego czasu ze sobą nawzajem i z Bogiem. Ale kiedy nazbyt używasz mediów społecznościowych jesteś „na orbicie”. Kiedy przy stole, zamiast rozmawiać w rodzinie, każdy ma telefon komórkowy, to jest „na orbicie”. To niebezpieczne, bo wyrywa ciebie z konkretnego życia rodziny i porywa ku życiu odlotowemu, bez konsystencji. Uważajcie na to! Pamiętajcie historię Teda i Nishy, uczących nas dobrego wykorzystania mediów społecznościowych.

Słyszeliśmy od Enassy i Sarmaada, że ​​miłość i wiara w rodzinie mogą być źródłem siły i pokoju nawet pośród przemocy i zniszczenia, spowodowanych wojną i prześladowaniami. Ich historia przypomina nam o tragicznych sytuacjach, jakie codziennie przeżywa wiele rodzin zmuszonych do opuszczenia swoich domów w poszukiwaniu bezpieczeństwa i pokoju. Ale Enassa i Sarmaad pokazali nam również, że wychodząc od rodziny i dzięki solidarności wielu innych rodzin, życie może być odbudowane i nadzieja może się odrodzić. Widzieliśmy to wsparcie w wideo Rammy i jej brata Meelada, gdzie Rammy wyraziła głęboką wdzięczność za wsparcie i pomoc, jakie ich rodzina otrzymała od innych rodzin chrześcijańskich z całego świata, które umożliwiły im powrót do ich wiosek. W każdym społeczeństwie rodziny rodzą pokój, ponieważ uczą miłości, akceptacji i przebaczenia, będących najlepszym antidotum na nienawiść, uprzedzenia i zemstę, które zatruwają życie osób i wspólnot.

Jak uczył dobry irlandzki ksiądz, „rodzina, która razem się modli, trwa razem” i promieniuje pokojem. Taka rodzina może być szczególnym wsparciem dla innych rodzin, które nie żyją w pokoju. Po śmierci ojca Ganniego Enass, Sarmaad i ich rodziny obrali raczej przebaczenie i pojednanie niż nienawiść i urazę. Dostrzegali w świetle krzyża, że ​​zło można zwalczać jedynie dobrem, a nienawiść można pokonać jedynie poprzez przebaczenie. W niemal niewiarygodny sposób udało im się znaleźć pokój w miłości Chrystusa, miłości, która czyni wszystko nowym. Dziś wieczorem dzielą ten pokój z nami. Modlili się. Modlitwa. Modlili się razem. A kiedy słuchałem chóru, widziałem po prawej stronie pewną mamę, która uczyła dziecko czynienia znaku krzyża. Pytam was: czy uczycie dzieci czynienia znaku krzyża? Tak, czy nie? Czy uczycie czynienia czegoś, co nie wiadomo czym jest? Bardzo ważne, aby dzieci od pierwszych lat życia nauczyły się właściwie czynić znak krzyża. To pierwsze wyznanie wiary, jakiego się uczą, wiary w Ojca, Syna i Ducha Świętego. Dziś wieczorem, zanim położycie się spać wy rodzice zadajcie sobie pytanie: czy uczę moich dzieci właściwego czynienia znaku krzyża? Pomyślcie, to wasza sprawa.

Miłość Chrystusa odnawiająca wszystko jest tym, co czyni możliwym małżeństwo i miłość małżeńską, naznaczoną wiernością, nierozerwalnością, jednością oraz otwartością na życie. To właśnie widać w czwartym rozdziale Amoris laetitia. Widzieliśmy tę miłość w Mary i Damianie w ich rodzinie z dziesięciorgiem dzieci. Pytam, czy dzieci was denerwują? Takie jest życie, ale to pięknie mieć dziesięcioro dzieci! Dziękuję za wasze słowa i za wasze świadectwo miłości i wiary! Doświadczyliście, że miłość Boga zdolna jest całkowicie przekształcić wasze życie i błogosławić radością pięknej rodziny. Powiedzieliście nam, że kluczem waszego życia rodzinnego jest szczerość. Z waszej relacji rozumiemy, jak ważne jest nieustanne udawanie się do tego źródła prawdy i miłości, które może przemieniać nasze życie: Jezusa, który rozpoczął swoją misję publiczną na weselu. Tam, w Kanie, zamienił wodę w nowe i słodkie wino, które pozwoliło na wspaniałe kontynuowanie radosnego świętowania. Czy myśleliście co by się stało w Kanie, gdyby Jezus nie uczynił cudu? Czy pomyśleliście jak paskudnie kończyć wesele o samej wodzie? Matka Boża to zrozumiała i powiedziała do Syna: wina nie mają, a Jezus zrozumiał, że smutny były koniec wesela tylko o wodzie. Tak się dzieje z miłością małżeńską. Nowe wino zaczyna fermentować w okresie narzeczeństwa, koniecznym, ale przelotnym i dojrzewa wraz z życiem małżeńskim we wzajemnym darze z siebie, czyniącym małżonków zdolnymi, by stać się z dwojga „jednym ciałem”. A także do otworzenia serca osobom potrzebującym miłości, szczególnie tym, którzy są sami, opuszczeni, słabi, a będąc bezbronnymi, często zepchnięci na dalszy plan przez kulturę odrzucenia- tę kulturę, jaką dziś przeżywamy, odrzucającą wszystko. Wszystko, co jest nieprzydatne, odrzuca dzieci, bo irytują, odrzuca starym, bo są niepotrzebni. Tylko miłość ocala nas od tej kultury odrzucenia.

Rodziny wszędzie są powołane, by nadal wzrastać i iść naprzód, pomimo trudności i ograniczeń, tak właśnie jak to uczyniły poprzednie pokolenia. Wszyscy jesteśmy częścią wielkiego łańcucha rodzin, sięgającego początków czasu. Nasze rodziny to żywe skarby pamięci, z dziećmi, które z kolei stają się rodzicami, a następnie dziadkami. Od nich otrzymujemy tożsamość, wartości i wiarę. Widzieliśmy to w Aldo i Marissie, małżonkach od ponad pięćdziesięciu lat. Ich małżeństwo jest pomnikiem miłości i wierności! Ich wnuki podtrzymują ich młodość; ich do jest pełen radości, szczęścia i tańca. Wspaniale, gdy babcia uczy wnuków tańca! Ich wzajemna miłość jest darem Boga, darem, który z radością przekazują swoim dzieciom i wnukom.

Społeczeństwo – słuchajcie tego uważnie! – społeczeństwo, które nie docenia dziadków, jest społeczeństwem bez przyszłości. Kościołowi, który nie dba o przymierze między pokoleniami, zabraknie w końcu tego, co naprawdę ważne – miłości. Nasi dziadkowie uczą nas znaczenia miłości małżeńskiej i rodzicielskiej. Sami dorastali w rodzinie i doświadczyli miłości synów i córek, braci i sióstr. Dlatego stanowią skarbiec doświadczenia i mądrości dla nowych pokoleń. Wielkim błędem jest nie zadawanie pytań pod adresem starszych o ich doświadczenia lub myślenie, twierdzenie, że rozmowa z nimi to strata czasu. W tym kontekście chciałbym podziękować Missy za jej świadectwo. Powiedziała nam, że między nomadami rodzina zawsze była źródłem siły i solidarności. Jej świadectwo przypomina nam, że w domu Bożym jest miejsce przy stole dla wszystkich. Nikt nie może być wyłączony; nasza miłość i nasza uwaga muszą rozciągać się na wszystkich.

Jest późno i jesteście zmęczeni! Jak także. Ale pozwólcie, że powiem wam jeszcze jedną rzecz. Wy, rodziny, jesteście nadzieją Kościoła i świata! Bóg, Ojciec, Syn i Duch Święty stworzył ludzkość na swój obraz, aby miała ona udział w Jego miłości, aby była rodziną rodzin i cieszyła się tym pokojem, który tylko On może dać. Swoim świadectwem o Ewangelii możecie pomóc Bogu w zrealizowaniu Jego marzenia. Możecie pomóc w zbliżeniu wszystkich dzieci Bożych, aby wzrastały w jedności i nauczyły się, co znaczy dla całego świata żyć w pokoju, jak wielka rodzina. Z tego powodu chciałem przekazać każdemu z was kopię Amoris laetitia, przygotowanej podczas dwóch synodów o rodzinie i napisana, aby była swego rodzaju przewodnikiem, by z radością żyć Ewangelią rodziny. Niech nasza Matka, Królowa rodziny i pokoju, wspiera was wszystkich w podróży życia, miłości i szczęścia!

A teraz, pod koniec naszego wieczoru, odmówimy modlitwę tego Spotkania Rodzin. Wszyscy razem odmówimy modlitwę oficjalną Spotkania Rodzin:

Boże nasz Ojcze,
Jesteśmy braćmi i siostrami w Jezusie Twoim Synu,
Jedną rodziną w Duchu Twojej miłości.

Błogosław nam radością miłości.

Uczyń nas cierpliwymi i dobrymi, łagodnymi i hojnymi.
Otwartymi na potrzebujących.
Pomóż nam żyć Twoim przebaczeniem i pokojem.

Chroń wszystkie rodziny swoją miłosną opieką,
szczególnie tych, za których teraz się modlitwy:

[W chwili ciszy powierzamy członków rodzin i innych z imienia]

Przymnóż nam wiary,
Wzmocnij naszą nadzieję,
Zapewnij nam bezpieczeństwo w Twojej miłości,
Czyń nas zawsze wdzięcznymi za dar życia, który dzielimy.

Oto prosimy, przez Chrystusa Pana naszego.
Amen.

Maryjo, Matko i Przewodniczko, módl się za nami.
Święty Józefie, ojcze i opiekunie, módl się za nami.
Święci Joachimie i Anno, módlcie się za nami.
Święci Ludwiku i Zelio Martin, módlcie się za nami.

Dobranoc, śpijcie dobrze! Do zobaczenia jutro!

Za: http://www.focolare.org/polska/2018/08/27/stadion-croke-park-swieto-rodzin/

(lk)


5 września 2018

JUŻ PRZED LATY OTRZYMALIŚCIE PIERWSZE ROZGRZESZENIE, JAKIEGO UDZIELIŁEM W MEJ POSŁUDZE KAPŁAŃSKIEJ.

Pisząc do pewnego księdza, swojego przyjaciela, który przebywał w Rzymie, Eugeniusz wyraża swoje zaniepokojenie odkrywając, że nie było go na święceniach biskupich. Przypomina mu o specjalnej, łączącej ich więzi, o której Eugeniusz nigdy nie zapomniał.

Gdybyście poznali całą przyjaźń, jaka mnie z wami łączy, mieli­byście także pojęcie o cierpieniu, jakiego doświadczam, nie mogąc was ujrzeć, zwłaszcza w tej sytuacji, w jakiej się znajduję. Nie wiadomo o tym jeszcze w Rzymie, ale papież właśnie mianował mnie biskupem Ikozji i wizytatorem apostolskim Trypolisu i Tunisu. Jeśli nie wydarzy się nic nieprzewidzianego, będę konsekrowany w niedzielę 14 paź­dziernika. Pomyślałem, że moje pierwsze błogosławieństwo wam przypadnie w udziale, ponieważ już przed laty otrzymaliście pierwsze rozgrzeszenie, jakiego udzieliłem w mej posłudze kapłańskiej. Moje błogosławieństwo dosięgnie was tam, gdzie będziecie. Ale, mój drogi przyjacielu, nie zapominajcie o mnie w waszych modlitwach, a w dniu mojej sakry odprawcie za mnie mszę. Bez trudu zrozumiecie potrzebę, w jakiej się znajduję.

Następnie wyraża swój smutek, że jego bliski przyjaciel nie był przy nim w tym ważnym momencie jego życia.

Jestem tutaj zupełnie sam. Zapewniam was, że biedna natura zostanie ukrzyżowana, ale nie na darmo liczę, że dobry Bóg poprzez bardzo obfite duchowe łaski wynagrodzi wszystko, cze­go zostanie pozbawione serce.

Do księdza Martina de Loirlieu, kapelana kościoła świętego Ludwika francuskiego, Rzym, 04.10.1832, w: EO I, t. XV, nr 165.


Od września wystartowało przedszkole w Poznaniu

Porozumienie miasta i naszej oblackiej prowincji zostało podpisane. Nowe przedszkole na Mikołowskiej w Poznaniu powitało dzieci we wrześniu. Z kolei 29 sierpnia przedszkole poświęcił prowincjał, o. Paweł Zając OMI.

Dzieci i personel mają w nowym budynku ojców oblatów zupełnie inne, dużo lepsze warunki: przestronne jasne sale, dobrze oświetlone m.in. przez duże okna, toalety przy każdej sali lekcyjnej (podczas gdy w starym budynku była jedna na piętrze), nowe meble - fragment artykułu z Głosu Wielkopolskiego (KLIKNIJ TU, ŻEBY PRZECZYTAĆ CAŁOŚĆ).

(kz)

 


4 września 2018

BISKUP TYTULARNY IKOZJI PYTA SIĘ, GDZIE JEST IKOZJA.

Spotkanie Eugeniusza nie miało na celu przyznania mu konkretnej diecezji, ale nieistniejącej już stolicy tytularnej Ikozji. Oto wyjaśniania przesłane ojcu Tempierowi:

Jeśli interesujecie się Ikozją, umieśćcie ją w waszych dyptykach. Znajduje się w Afryce, jak wam powiedziałem; misja naszego przyjaciela to Trypolis i Tunis. Prawdopodobnie delikatność rządu francuskiego spowodowała, że nie dołączono jeszcze Algieru.

List do Henryka Tempiera, 01.10.1832, w: EO I, t. VIII, nr 435.

Gdyby ojciec wiedział, co to Ikozja, serce by mu zadrżało. Jej początki sięgają legendarnych czasów. Utrzymuje się, że została zbudowana przez dwudziestu towarzyszy Herkulesa, którzy osiedlili się w tym miejscu podczas słynnej wyprawy do krańców nec plus ultra, to znaczy do cieśniny. Jej nazwa grecka oznacza „dwadzieścia”. Bardziej pewne jest to, że była ona miastem biskupim w pięknych czasach Kościoła afrykańskiego i że Laurentius [Wawrzyniec], jej biskup, uczestniczył w soborze kartagińskim w roku 419, jako legat cesarskiej Mauretanii, jego prowincji: Laurentius Icositanus, Legatus Mauritania Casariensis, ustala to w przybliżeniu miejsce jej istnienia i, niech ojciec słucha dobrze: ojciec Hardouin utrzymuje, że obecnie to Algier. A ja sądzę podobnie jak on i ojciec będzie prawdopodobnie tego samego zdania, co ja. Nie omieszkam zwrócić na to uwagę Ojca Świętego w dniu, kiedy pójdę otrzymać jego błogosławieństwo.

List do Henryka Tempiera, 10.10.1832, w: EO I, t. VIII, nr 435.


Uroczysta Eucharystia z udziałem kardynała Nycza w Warszawie

3 września b.r. o godz. 12. 00 kardynał Kazimierz Nycz odprawił Mszę świętą w klasztorze oblatów w Warszawie na ul. Langiewicza z okazji 40-lecia powstania klasztoru w Warszawie.

Dokładnie 40 lat temu sprowadzili się pod ten adres ojcowie Kazimierz Tyc OMI, Wacław Skibniewski OMI oraz br. Stanisław Pień OMI. Eucharystia dziękczynna odbyła się w nowo urządzonej i dzień wcześniej poświęconej przez ojca prowincjała Pawła Zająca OMI kaplicy. Poza domownikami we Mszy św. uczestniczył prowincjał, a także o. Jan Gierłowski, kursowiec z lat studiów seminaryjnych kardynała, oraz proboszcz miejscowej parafii Najświętszego Zbawiciela.

W homilii kardynał Nycz podkreślił, że to jubileuszowe spotkanie jest okazją do dziękczynienia biskupa za to wszystko, co wspólnota ­‑ jako ojcowie, jako bracia, czy jako oblaci ‑ robi dla Kościoła warszawskiego. Oblaci warszawscy nie są obok tego Kościoła, ale w jego środku.

Po Eucharystii nastąpił obiad i miłe, dość długie spotkanie przy stole. Uroczystości odbyły się w trakcie peregrynacji świętokrzyskich relikwii krzyża św. w klasztorze warszawskim. Po jubileuszu relikwie będą wędrować po wybranych parafiach warszawskich w ramach nowenny przed Podwyższeniem Krzyża św., a na końcu zatrzymają się na trzy dni w Świątyni Opatrzności Bożej.

(ln)


3 września 2018

ŹRÓDŁO DUCHOWYCH POCIECH I PRAWDZIWEJ WEWNĘTRZNEJ RADOŚCI

Wreszcie papież wzywa go w kwestii nominacji.

Przedwczoraj wieczorem Papież mianował; wczoraj przedstawiono mu dokument i podpisał go; oba brewe zostały przepisane na pergaminie.

Eugeniusz wiele godzin spędził na modlitwie. Nadal pisze w trzeciej osobie, aby uniknąć podejrzeń rządu:

...Jednak muszę ojcu powiedzieć, że podjęcie decyzji o cierpliwości i o poddaniu się, a także samotność były dla naszego przyjaciela źródłem duchowego pocieszenia i prawdziwej wewnętrznej radości. Rozkoszuje się ciszą i spokojem panującymi wokół niego. Działa w sposób możliwie najbardziej święty, jak może. Wychodzi tylko wtedy, kiedy musi, znajdując w domu wszystko, czego mu trzeba, aby karmić swoją pobożność. Szczególnie często używa chętnie i długo małego balkonu wychodzącego na ołtarz Najświętszego Sakramentu i gdyby wola Boga nie wyznaczyła go do innych zadań, całym sercem pozwoliłby upływać w ten sposób kolejnym dniom jego pielgrzymowania.

List do Henryka Tempiera, 01.10.1832, w: EO I, t. VIII, nr 435.

Eugeniusz musiał dokonać wielu zmian w swoim życiu, dzięki duchowym pociechom i prawdziwej wewnętrznej radości płynącej z ufnej modlitwy przygotowywał się, aby stawić czoła temu, co miało się wydarzyć.


31 sierpnia 2018

NAPRAWDĘ MOIM POWIERNIKIEM JEST JEDYNIE TEN DOBRY MISTRZ.

Eugeniusz został wezwany do Rzymu w związku z biskupią nominacją i przybył tam 15 sierpnia. Sześć tygodni ciągle oczekiwał na oficjalne spotkanie z papieżem i nominację. Jest sfrustrowany bezczynnością w Rzymie, podczas gdy tyle jest do zrobienia we Francji.

… Wierz mi, że moje posłuszeństwo i poddanie się są wystawione na ciężką próbę. Ile razy kusiło mnie, by odejść. Prawie dostrzegłem w tym jakąś dobrą stronę, ale szacunek, który jesteśmy winni, komu się należy, uległość wobec woli Tego, któremu wszyscy powinniśmy się poddać, zasługa tego poświęcenia i okazja złożenia Bogu hołdu powtarzanego codziennie z własnej woli, bardzo szybko odnoszą zwycięstwo nad tymi małymi kaprysami niższej części duszy owładniętej buntem.

List do Hipolita Courtèsa, 27.09.1832, w: EO I, t. VIII, nr 433.

Następnie Eugeniusz opisuje, jak spędzał czas, jego pokój był blisko kaplicy Najświętszego Sakramentu, gdzie oczekiwał na modlitwie.

Wiesz, jak bardzo wysoko cenię sobie przyjemność, że mieszkam pod tym samym dachem co nasz Pan. Mam możliwość, aby u Niego znaleźć pociechę w trudach mego stanowiska. Chociaż każdego dnia stają się coraz większe, ciągle potrzebuję kolejnej ulgi i naprawdę moim powiernikiem jest jedynie ten dobry Mistrz. Z trudem potrafię wyjaśnić tak bardzo przedłużone i zupełnie niepotrzebne opóźnienie.

List do M. Cailhol, 27.09.1832, w: EO I, t. XV, nr 164.


30 sierpnia 2018

PAPIEŻ ZGADZA SIĘ Z POMYSŁEM, ABY EUGENIUSZA DE MAZENODA MIANOWAĆ BISKUPEM.

Jak widzieliśmy biskup Fortunat chcąc zapewnić przetrwanie diecezji marsylskiej - chociaż rząd groził jej likwidacją - przyjął taktykę, aby swego bratanka Eugeniusza mianować biskupem i nadal móc udzielać sakramentów bierzmowania i święceń. (http://www.eugenedemazenod.net/?p=3701, https://www.omiworld.org/fr/lemma/icosie-eveque-d-fr/).
Biskup Fortunat do Rzymu wysłał ojca Henryka Tempiera, aby porozumieć się z papieżem. Papież zgodził się z tą myślą i wezwał Eugeniusza do Rzymu, aby udzielić mu święceń biskupich.
Na czas swojej nieobecności Eugeniusz mianował ojca Courtèsa wikariuszem do spraw oblackich, następnie wyjechał do Rzymu, gdzie dotarł w połowie sierpnia. W liście Eugeniusz powiadamia Courtèsa o najnowszych decyzjach (w liście mówi o sobie w trzeciej osobie, aby nie zaalarmować rządowych cenzorów).

Powinni ci, mój drogi, przesłać z Marsylii dokładne wieści o mnie. Polecałem to we wszystkich moich listach. Czekałem z napisaniem do ciebie, aż znajdę się w tej stolicy i dowiem się o pewnych sprawach, interesujących znane ci osoby. Przed spotkaniem z naszym Ojcem Świętym zapoznano mnie z jego intencjami; są takie, jak ci powiedziałem. To jego myśl, to jego wola, potwierdził ją osobiście w czasie trwającej blisko trzy kwadranse audiencji, jakiej mi udzielił przedwczoraj - wezwał mnie na nią osobiście, specjalnie wyróżniając. Powiedział swemu szambelanowi, że mam być w przedpokoju i że każe mi wejść. Tak właśnie się stało, ku wielkiemu zdziwieniu wszystkich, którzy przybyli przede mną i mieli duże trudności, aby być przyjętymi przed południem. Ojciec Święty przemówił pierwszy, przedstawił w niezwykle uprzejmy sposób swoje intencje co do osoby, która wzbu-dza tyle twojego zainteresowania. Powiedział dosłownie, że usiłuje znaleźć najodpowiedniejsze sposoby, aby osiągnąć cel, jaki sobie postawił. Okrasił swoją przemowę pochlebnymi słowami, które w ustach Głowy Kościoła mogą sprawić przyjemność, gdy ten, do którego są kierowane, ma ducha wiary i widzi Jezusa Chrystusa w Jego Wikariuszu. Czujesz, że nie mogłem powiedzieć słowa, chociaż zrozumiałem, iż trzeba uzbroić się w cierpliwość zarówno w tej sprawie, jak i w innych, prowadzonych tutaj.

List do Hipolita Courtèsa, 29.08.1832, w: EO I, t. VIII, nr 428.


29 sierpnia 2018

NIEMOŻLIWE BYŁO ZAKAZAĆ RELIGIJNEJ GORLIWOŚCI LUDZI.

W Marsylii istniała tradycja publicznej procesji ku czci Najświętszego Serca Pana Jezusa. W tym roku rząd zakazał publicznych procesji.

...Potrzebowałem pocieszenia od ojca, po tym, jak pogrążył mnie w rozpaczy arbitralny zakaz procesji, a wszystko było uzgodnione, aby nasz Pan został odpowiednio uhonorowany. Ponieważ czytacie „La Gazette”, zobaczycie w niej nasz okólnik; określi on wam miarę naszego obu­rzenia. Zapomniano jedynie podkreślić cytat z pisma prefekta i pominięto paragraf mówiący o tym, co uczyni Jego Ekscelencja w zamian za zlikwi­dowanie piątkowej procesji z okazji święta Najświętszego Serca Pana Je­zusa. Tego dnia odprawi on w katedrze cichą mszę, w czasie której zaprosi do przyjęcia komunii wszystkie żarliwe dusze.

List do Henryka Tempiera, 25.06.1832, w: EO I, t. VIII, nr 426.

Pomimo wrogości rządu nie można było zakazać gorliwości mieszkańców Marsylii, którą opisuje Eugeniusz:

Wiecie, jak sprawy tu się potoczyły, lecz to, czego gazety nigdy nie po­trafiłyby wam przekazać, to tego piękna, tego wzruszenia, tej boskości nasze­go święta Najświętszego Serca Pana Jezusa, jakie obchodziliśmy w dniu, kie­dy wy celebrowaliście świętego Piotra w Rzymie. Jego Ekscelencja udzielał komunii przez dwie godziny i kwadrans. Wszyscy, którzy znajdowali się w katedrze, a była ona pełna, przyszli do Stołu Pańskiego. Wieczorem było wspaniale. Niestety! Staraliśmy się możliwie najlepiej wynagrodzić naszemu Zbawicielowi zniewagę, jakiej doznał.

List do Henryka Tempiera, 09.07.1832, w: EO I, t. VIII, nr 427.


28 sierpnia 2018

TERAZ WSZĘDZIE PANUJE PORUSZENIE, WZAJEMNE PODEJRZENIA PSUJĄ HARMONIĘ.

List Eugeniusza do Henryka Tempier, który w jego zastępstwie przebywał w Rzymie, ukazuje agitację polityczną w Marsylii orz delikatna pozycję wikariusza generalnego.

...Teraz wszędzie panuje poruszenie, wzajemne podejrzenia psują har­monię. Bez przerwy grupy ludzi robią wrogie demonstracje. Ten stan rzeczy zapoczątkowało przedziwne powstanie.

Podczas rewolucji z 1830 roku Ludwik Filip przywłaszczył sobie tron jako prawowierny następca (Eugeniusz jako legitymista nie pochwalał ten inicjatywy). Żoną króla była księżna de Berry. Przypłynęła do Marsylii, co doprowadziło do politycznych napięć. Ludzie, którzy byli w gorącej wodzie kąpani, postanowili na dzwonnicę jednego z kościołów wciągnąć białą flagę prawowiernej monarchii, włączając także Eugeniusza, który usiłował dążyć do spokoju w tej tak zapalnej kwestii w jego diecezji.

Trzej mężczyźni byli przekonani, że osiągną wielki efekt, wciągając biały sztandar na szczyt dzwonnicy Święte­go Wawrzyńca. Cały czas się zastanawiam, czy ci, którzy wymyślili taki bezsensowny plan, nie zasługują bardziej na zakład dla obłąkanych niż na więzienie.

List do Henryka Tempiera, 06.05.1832, w: EO I, t. VIII, nr 421.

Zamieszczam ten fragment, ponieważ ukazuje delikatną i newralgiczną sytuację, w jakiej z powodu antyreligijnego nastawienia rządu Ludwika Filipa znalazł się Kościół. To zaś pomaga nam ocenić, co odczuwał Eugeniusz.