Filipiny: Oblacka parafia włączyła się w inicjatywę #RedWednesday [galeria]
Misjonarze oblaci wraz z parafianami ze wspólnoty Najświętszej Maryi Panny Łaskawej w Caloocan na Filipinach włączyli się w akcję #RedWednesday. Inicjatywa zaproponowana przez stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie ma na celu zwrócenie uwagi na prześladowania chrześcijan na całym świecie.
W wyniku ukierunkowanej przemocy na całym świecie miliony chrześcijan jest przesiedlanych lub stają się uchodźcami. Niezliczone rzesze ludzi zostały wypędzone z domów, straciły środki do życia, a nawet wolność i życie z powodu swojej wiary – wyjaśniają organizatorzy akcji na oficjalnej stronie internetowej.
Sanktuarium Matki Bożej Łaskawej chętnie włącza się w różne inicjatywy Kościoła powszechnego. Niedawno rozpoczęło projekt „Grace”, tworząc wokół klasztoru ekologiczną farmę warzyw, zorganizowało także konkurs na ekologiczną choinkę.
Zobacz: [Filipiny: Habity zamienili na fartuchy ochronne: błogosławią, rozmawiają, karmią…]
(pg/zdj. E. Vasquez OMI)
25 listopada 2021
W ZWIĄZKU Z TYM CHCĘ JESZCZE NALEGAĆ, ŻEBY NIE WYSYŁANO NASZYCH OJCÓW NA MISJĘ POJEDYNCZO
Dla Eugeniusza wspólnota apostolska była zawsze niepodlegającym dyskusjom warunkiem życia oblaciego. Kiedy wysłał pierwszych misjonarzy do Kanady, to z zamiarem, aby żyli we wspólnocie, dzięki której będą prowadzić swoją misję. Tam jednak oblaci uświadomili sobie pilną potrzebę ewangelizacji ludów opuszczonych, którym nikt nie mógł zaoferować możliwości wiecznego zbawienia. W ten sposób rozpoczął się nieustanny konflikt pomiędzy dwoma wartościami oblackimi: bliskością z ludźmi, aby zaspokoić ich najbardziej palące potrzeby, a koniecznością wspólnoty apostolskiej.
Mam na pewno zastrzeżenie do nagłego wyboru, jakiego ojciec dokonał, wysyłając kleryka Laverlochere’a na misje do Dzikich; ale czy ojciec nie wie, że potrzebuje on dużego zaprawienia się w cnotach nie tylko zakonnych, lecz chrześcijańskich? I dlaczego od razu przeznacza go ojciec na tak delikatne misje? Nie należy pozostawić go samego. A w związku z tym chcę jeszcze nalegać, żeby nie wysyłano naszych ojców na misję pojedynczo. Ojcowie jezuici niedawno postanowili, żeby nawet na misje w Madurze ich ojcowie udawali się zawsze po dwóch. Moim bardzo wyraźnym życzeniem jest, abyście przyjęli tę metodę. Od tego można odstąpić tylko za dyspensą i z konieczności.
List do ojca Jeana-Baptiste Honorata, 01.03.1844, w: EO I, t. I, nr 32.
Zobaczymy, że w miarę rozwoju misji zagranicznych ta kwestia będzie ciągłą troska Eugeniusza. Jest to walka, która nawet dziś i aż do dziś nie została pomyślnie zakończona.
Kościół na Madagaskarze krytykuje rząd: „zawodzą w walce z klęską głodu”
W związku z klęską głodu rząd Madagaskaru stanął w obliczu ostrej krytyki ze strony Kościoła katolickiego. Ordynariusz diecezji Morondava bp Marie Fabien Raharilamboniaina w oświadczeniu dla katolickiego dzieła pomocy „missio” z Monachium ostrzegł przed dalszym pogarszaniem się katastrofalnej sytuacji z powodu bezczynności państwa.
Na południu kraju, po pięciu latach prawie całkowitego braku opadów, panuje najgorsza od 40 lat susza – powiedział biskup.
Zobacz: [Madagaskar: Ludzie gotują i jedzą skórzane elementy obuwia - wideo]
Około 30. tys. osób uciekło więc w region Morondava, gdzie biskup ma swoją siedzibę, na południowym zachodzie, i osiedliło się w lasach. Aby zasadzić kukurydzę i orzeszki ziemne, wypalali coraz więcej lasów. „Doprowadziło to do wielkich konfliktów z miejscową ludnością, która widzi w nich złodziei i niszczycieli lasu” – powiedział bp Raharilamboniaina. Uchodźcy żyją w najbardziej niesprzyjających warunkach. Do tej pory Kościół bezskutecznie prosił rząd o przekazanie ziemi imigrantom. Jednak bez wsparcia rządowego nie tylko ich życie jest zagrożone.
Bp Raharilamboniaina zwrócił uwagę na niszczycielskie skutki dla środowiska. W ciągu dwóch lat wody gruntowe obniżyły się o dwa metry.
W niektórych wioskach ludzie muszą przejść od dwóch do trzech kilometrów, aby znaleźć wodę do picia. Nie mają wtedy możliwości hodowania zwierząt gospodarskich ani uprawiania warzyw – powiedział biskup.

Przypomniał, że z braku pomocy rządowej, diecezja Morondava zbudowała w zeszłym roku kanał o długości ponad 40 kilometrów. Pozwoliło to na nawodnienie 9000 hektarów gruntów ornych. Dwa odwierty o głębokości 160 metrów zostały wykonane na potrzeby pól ryżowych. Ponadto diecezja buduje nowe szkoły, przedszkola i ośrodki zdrowia. Planowane są również działania w zakresie ponownego zalesiania.
Według źródeł kościelnych 95 proc. społeczeństwa Madagaskaru żyje poniżej granicy ubóstwa.
(KAI)
Niemcy: Jarmark św. Mikołaja
W oblackim klasztorze św. Mikołaja w Jüchen (Niemcy) odbył się coroczny jarmark z okazji zbliżającego się święta patrona, św. Mikołaja. Pomimo obostrzeżeń i trudności związanych z pandemią i wzrastającą ponownie liczbą zakażeń, oblaci starali się, by choć w ograniczonej formie jarmark ten mógł mieć miejsce. Ogromny park, który należy do klasztoru, jak też biblioteka i krużganki wypełniły się straganami i stołami zastawionymi świątecznymi ozdobami, wieńcami adwentowymi i wypiekami. Większość z nich to dzieła własnoręcznie wykonane przez okolicznych mieszkańców. Nie zabrakło również kiełbasek, kapusty i placków ziemniaczanych z klasztornej kuchni. Ciasto, kawa i grzaniec należą już do standardów, którymi cieszą się miejscowi przyjeżdżający do Nikolauskloster, szukając ciszy oraz spotkania z Bogiem. Oblatki wspólnie z grupą rodzin, która spotyka się w klasztorze, przygotowały warsztaty i zabawy dla dzieci. Momentem kulminacyjnym była oczywiście wizyta św. Mikołaja, który odwiedził klasztor i ucieszył każdego małym podarunkiem.
(Paulina Gosch OMI)
Sesja dla wyższych przełożonych w domu generalnym w Rzymie
W dniach do 19 listopada do 4 grudnia 2021 r. ma miejsce w domu generalnym Misjonarzy Oblatów MN sesja formacyjna dla wyższych przełożonych zakonnych, czyli nowych prowincjałów, wikariuszy prowincjalnych i superiorów delegatur świata oblackiego. Zwykle takie sesje odbywają się co roku, ale ze względu na ograniczenia związane z COVID-19, w zeszłym roku została ona odwołana.
W tym roku uczestniczy w niej 7 oblatów: w tym 3 nowych prowincjałów: z Lesoto, Kamerunu i Filipin; 3 wikariuszy prowincjalnych: z Kamerunu, Cruz del Sur (Ameryka Południowa) i Polski oraz 1 superior delegatury z Zambii. Ze względu na obostrzenia związane z pandemią nie mogli przybyć do Rzymu trzej przełożeni ze Sri Lanki i jeden z Tajlandii. W spotkaniu biorą udział dwaj polscy oblaci: o. Ludwik Stryczek OMI, wikariusz prowincjalny z Kamerunu i o. Józef Wcisło OMI, wikariusz prowincjalny z Polski. Ze strony administracji generalnej za szkolenie odpowiadają dwaj ojcowie: Paolo Archiati OMI, wikariusz generalny i Antoni Bochm OMI, radny generalny na Europę.
Celem szkolenia jest na pierwszym miejscu umożliwienie nowym wyższym przełożonym zapoznanie się z ojcem generałem i jego radą. Także administracja generalna ma możliwość bliższego poznania przybyłych oblatów. Każdy z nich spotka się na osobistej rozmowie z superiorem generalnym. Jest to także okazja, aby przełożeni poznali się nawzajem. Dlatego kilka godzin dziennie spędzamy wszyscy razem. Począwszy od modlitwy, warsztatów, posiłków i czasu wolnego. Jest możliwość rozmów, dzielenia się i wymiany doświadczeń. Będzie też okazja, aby poznać funkcjonowanie wszystkich urzędów w domu generalnym. Przewidziane są wizyty w sekretariacie generalnym (sekretarzem generalnym jest Polak – o. Marek Jazgier OMI) i archiwum generalny. Będziemy także w postulacji generalnej, ekonomacie generalnym i różnego rodzaju komitetach, które tutaj funkcjonują. Celem tego wszystkiego jest zapoznanie nas z procesem komunikacji z tymi instytucjami naszych prowincji i delegatur. Wszystko to ma służyć temu, abyśmy dobrze funkcjonowali jako Zgromadzenie międzynarodowe i w ten sposób jak najlepiej wypełniali naszą misję w Kościele.
Pierwsze cztery dni zostały poświęcone warsztatom na temat misji przełożonego we wspólnocie zakonnej. Warsztaty prowadzi marysta ze Szkocji brat Joseph McKee FMS. Teraz coraz więcej o przełożonym mówi się jako o liderze i animatorze. Mniej o władzy, a więcej o służbie. Warsztaty są bardzo ciekawe. Nie brak interesujących dyskusji i wymian opinii.
Wszystko rozpoczęło się od nabożeństwa w kaplicy, któremu przewodniczył o. Louis Lougen OMI, superior generalny. Codziennie mamy wspólną Mszę św., której przewodniczy i głosi kazanie któryś z nowych przełożonych. Naszym zadaniem jest także przygotowanie i prowadzenie modlitw porannych i popołudniowych. Wieczorami gromadzimy się w kaplicy domu generalnego, aby razem ze wszystkimi oblatami przez pół godziny być na oracji w milczeniu, a następnie na nieszporach.
Mimo wielu obowiązków mamy też czas wolny. Zazwyczaj w sobotę po południu i całą niedzielę. 29 listopada przewidziana jest Msza św. w Bazylice św. Piotra przy grobie Księcia Apostołów oraz zwiedzanie wykopalisk pod bazyliką. W jedną niedzielę jest możliwość zwiedzania Asyżu, Subiaco lub Rzymu. Można powiedzieć, że sesja jest wspaniałą okazją, aby poczuć się w domu generalnym jak u siebie i doświadczyć, że chociaż pochodzimy z różnych kontynentów i kultur, to wszyscy jesteśmy misjonarzami oblatami, duchowymi synami św. Eugeniusza.
(J. Wcisło OMI)
24 listopada 2021
JEŚLI SIĘ NIE UKOŃCZY STUDIÓW, GDY JEST NA TO CZAS, POZOSTAJE SIĘ IGNORANTEM
Oblaci, w ciągu trzech lat od przybycia, odnieśli wiele sukcesów we wschodniej Kanadzie. Z różnych miejsc napłynęło wiele próśb o misjonarzy. W pośpiechu, aby odpowiedzieć na te zaproszenia, Eugeniusz ponaglał, aby wysłać nowych oblatów na misje do Kanady. Popełnił błąd, wysyłając scholastyka lub scholastyków, którzy obiecali ukończyć studia, ale tak bardzo zaangażowali się w posługę, że tego nie zrobili.
Powracam do zamiaru ojca wyświęcenia waszych diakonów na kapłanów w czasie Wielkanocy. Niedawno rozmawiałem na ten temat z o. Tempierem, który lepiej ode mnie orientuje się, ile czasu poświęcili ci klerycy studiom, a zwłaszcza studiom teologicznym. Nie mówmy o mierności, powiedziałbym nawet o prawie nicości średniego wykształcania kleryka Laverlochere’a…
Nie można przypuszczać, że dużo studiował od czasu pobytu w Longueuil. Wiem, że ojciec kazał mu uczyć się języka Dzikich. Można zakładać, że zabrał się do tego z zapałem i ze szkodą dla innych studiów. Na miłość boską! Nie zapełniajmy się miernotami. Na próżno łudzić się, że formację zdobędzie się później, nie; jeśli nie ukończy się studiów, gdy jest na to czas, pozostaje się ignorantem. A tymczasem na misjach bardziej niż gdzie indziej trzeba być wykształconym, ponieważ nie zawsze ma się do pomocy książki i nie można się poradzić.
Niech więc teologia będzie nauczana tak jak należy i niech też nie zaniedbuje się przygotowania kazań, bo misjonarz nie może sobie wyobrażać, że posiada przywilej głoszenia kazań wbrew zdrowemu rozsądkowi, bez stylu, bez metody, bez doktryny itd.
List do ojca Jeana-Baptiste Honorata, 01.03.1844, w: EO I, t. I, nr 32.
Być może to przypomnienie jest aktualne również i dzisiaj?
Jubileusz najstarszego oblackiego seminarium na świecie [wideo]
W niedzielę 21 listopada jubileusz 140. lat istnienia obchodził najstarszy oblacki scholastykat. Znajduje się w Rzymie, funkcjonuje przy domu generalnym naszego Zgromadzenia przy via Aurelia. Historia powstania Międzynarodowego Scholastykatu w Rzymie związana jest z sytuacją polityczną i religijną, jaka została wykreowana we Francji w czasie trzeciej Republiki. W 1880 roku promulgowano szereg represyjnych rozporządzeń wobec Kościoła: wydalenie jezuitów, rozproszenie wielu rodzin zakonnych oraz konfiskaty majątków. Oblaccy seminarzyści ze scholastykatu Najświętszego Serca w Autun we Francji przenieśli się na krótki okres czasu do Irlandii. Decyzją superiora generalnego – o. Józefa Fabre OMI – piętnastoosobowa grupa scholastyków została przeniesiona do Rzymu. Przez wiele lat oblacki scholastykat był umiejscowiony w różnych lokalizacjach wiecznego miasta, m.in.: przy placu św. Ignacego czy via Vittorino da Feltre. W 1887 roku rzymskie seminarium było miejscem kapituły generalnej. W 1905 roku administracja generalna Zgromadzenia przenosi się z Liège do Rzymu, gdzie ostatecznie, w 1950 roku, osiada przy via Aurelia. Tutaj także ostatecznie przeniesiony zostanie oblacki scholastykat.
Do you know what is the oldest Scholasticate of the Missionary Oblates of Mary Immaculate? The answer: International...
Opublikowany przez OMI WORLD Poniedziałek, 22 listopada 2021
Poznań: Młodzież i rodziny poznawali błogosławionych oblatów z Hiszpanii
Poznańscy parafianie mieli okazję poznać bliżej postacie błogosławionych misjonarzy oblatów – męczenników z okresu wojny domowej w Hiszpanii w latach 1936-1939. To 22. zakonników z Pozuelo między 18-30 rokiem życia – prezbiterów, scholastyków i braci zakonnych. Do grupy tej zalicza się również Cándido Castán, ojciec rodziny, zabity wraz z pierwszymi oblatami. Ich beatyfikacja odbyła się 17 grudnia 2011 roku. Uroczystościom w Madrycie przewodniczył kard. Angelo Amato, prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych.
Młodzież miała okazję poznać historię, niewiele starszych od nich, chłopaków z Pozuelo, którzy oddali swe życie za wiarę w Chrystusa podczas wojny domowej w Hiszpanii – wyjaśnia Małgorzata Mazur z Katowic, która poprowadziła spotkanie dla młodzieży z poznańskiej wspólnoty „Niniwa”.
Podobne spotkanie zorganizowano dla rodzin parafii pw. Chrystusa Króla w Poznaniu.
Liturgiczne wspomnienie bł. Franciszka Estebana Lacala OMI i Towarzyszy – męczenników z Hiszpanii – przypada 28 listopada.

(pg/zdj. Bohater.OMI)
Święto Liturgicznej Służby Ołtarza w oblackich parafiach [GALERIA]
W uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata obchodzone jest święto wszystkich, którzy pomagają w godnym i świadomym uczestniczeniu w liturgii. To przede wszystkim ministranci i lektorzy – posługujący przy największej tajemnicy wiary, pomagając prezbiterom w sprawowaniu Eucharystii, a wiernym poprzez oprawę liturgii w głębokim przeżywaniu tej tajemnicy. To również schole, członkowie chórów parafialnych i zespołów muzycznych.
Lubliniec - parafia pw. św. Stanisława Kostki
(zdj. M. Prauzner-Bechcicka)
Siedlce - parafia pw. św. Teresy
(zdj. B. Mielcarek OMI)
Wrocław - parafia pw. Najświętszej Maryi Panny Królowej Pokoju
(zdj. OMI Wrocław)
Zahutyń - parafia pw. Matki Bożej Królowej Polski w Zahutyniu
(zdj. OMI Zahutyń)
(pg)
Komuniści nie chcieli zwrócić kościoła, więc ruszył na nich z kropidłem
Ojciec Edward Smalec OMI był misjonarzem z krwi i kości. Nie było dla niego trudnością udać się nawet w najdalsze zakątki, aby pomóc wierzącemu w otrzymaniu sakramentów. Wspominam go jako wspaniałego współbrata oblata, gorliwego kapłana i świątobliwego zakonnika.
Urodził się 3 października 1920 r. w Tarnowie. Przed wybuchem II wojny światowej ukończył szkołę handlową i rozpoczął pracę w sklepie w Tarnowie. Gdy wybuchła wojna, wstąpił do Armii Krajowej. Działał w podziemiu. Aresztowany wraz z tatą i stryjem, którzy potem zginęli w obozie zagłady, został zesłany na ciężkie roboty przy budowie strzelnic służących do eksperymentów z nową bronią. Jak wspominał, w tym strasznym czasie, kiedy bito, by zabić i znęcano się nad człowiekiem, jedynym ratunkiem była modlitwa.
Zobacz: [Kijów: Nie tylko dla ubogich - ubodzy podziękowali też tym, którzy im pomagają]
Służba człowiekowi i Bogu
Po wyjściu z obozu i zakończeniu wojny wraz z kuzynem otworzyli kopalnię węgla nieopodal Tarnowa. Praca szła bardzo dobrze, ale do czasu. Za sprzeciwienie się utworzeniu „komórki partyjnej” komunistyczna władza nakazała zamknąć kopalnię. Edward wyjeżdża do Gdańska, gdzie otwiera sklep kolonialny, który przez pół roku wspaniale prosperuje. Jednak ta sama władza niszczy własność prywatną przez coraz większe podatki. Taki stan rzeczy doprowadza go do decyzji: „jak mam pracować dla tych złodziei, to lepiej służyć Bogu”. Udał się do kurii w Gdańsku, gdzie kanclerzem był wówczas oblat. Zdał maturę i wyjechał do nowicjatu na Święty Krzyż.
Zobacz: [Cud za wstawiennictwem Matki Bożej Tywrowskiej - świadectwo]

Wziąłem czapkę i pojechałem
Jego pragnieniem była praca na misjach. Jednak ponieważ było trudno o paszport, jego pragnienie musiało „trochę” poczekać. Pracował w różnych klasztorach oblackich w Polsce i na różnych stanowiskach. Był wikarym, ekonomem, misjonarzem ludowym, a przez 22 lata kapelanem osób głuchoniemych i szpitali w Lublińcu. Za wspaniałą pracę z głuchoniemymi dziećmi otrzymał nagrodę od ONZ: dużego fiata. Kiedy rozpadł się Związek Radziecki, wreszcie nastąpił czas wyjazdu na misje. O. Edward wyruszył do Gniewania nieopodal Winnicy na Ukrainie. Była to pierwsza placówka oblacka na Wschodzie. Późną jesienią prowincjał poprosił o. Smalca o pomoc poprzez objęcie probostwa na placówce. Jak opowiadał o. Edward: „wziąłem czapkę i pojechałem”. Przez trzy lata posługiwał w Gniewaniu, gdzie dał się poznać jako wspaniały człowiek, pełen humoru i radości. 1 czerwca 1994 r. stawił się na nowym miejscu – w Czernihowie, aby pomóc w organizowaniu nowej placówki oblackiej. Wspominamy czasem sytuację, gdy w komży i z kropidłem w ręku pojawił się na zebraniu rady zakładowej, która decydowała o zwrocie katolikom zabranego kościoła. Po jego żywiołowej modlitwie i przemowie kościół w Gniewaniu został oddany.
Zobacz: [Ukraina: Katolicy zaniepokojeni bezczynnością władzy. Jeden z 7 cudów Ukrainy niszczeje]

Życiowe doświadczenie i pokora
Przez 12 lat wraz ze współbraćmi wytrwale trudził się przy odbudowaniu wiary w województwie czernihowskim (terytorium ok. 1/10 Polski). Nie było dla niego trudnością udać się nawet w najdalsze zakątki, aby pomóc wierzącemu w otrzymaniu sakramentów. Chorzy i starsi nie przestawali chwalić o. Edwarda za okazywane serce i pomoc. Co sobotę razem wyjeżdżaliśmy do Sławutycza (miasto wybudowane po awarii elektrowni atomowej w Czarnobylu dla jej pracowników, położone 60 km od Czernihowa), aby tam organizować nową parafię i sprawować sakramenty. Radośni wracaliśmy późnym wieczorem, a o. Edward całym sercem śpiewał Bogu, dziękując za możliwość służby. Trudne to były czasy. Przez 69 lat przed naszym przyjazdem nie było tam katolickiego kapłana, a po komunistycznej propagandzie pozostała nienawiść do wszystkiego, co katolickie. Trzeba było przed sądem walczyć o oddanie zniszczonego kościoła, otwierać nowe parafie oddalone o dziesiątki kilometrów od Czernihowa. Podczas wakacji trwała akcja tzw. ozdrowienia dzieci, a od 2000 roku trzeba było budować kaplice i kościoły w pięciu powstałych parafiach. O. Edward umiał wspaniale się odnaleźć w takiej sytuacji, a pogodnym duchem napełniał innych. Dzięki ogromnemu doświadczeniu i pokorze, jakie wyniósł z trudnego życia, umiał przyjść z poradą i pociechą młodszym współbraciom. Nie wywyższał się, a dla wszystkich miał czas i serce. Doświadczenie życia procentowało. Ludzie do dzisiaj nazywają go „nasze Słoneczko”. Optymistyczne nastawienie do życia o. Edwarda podnosiło na duchu naszych parafian przygniecionych przez ciężar codziennych trosk, zwłaszcza ze starszego pokolenia. Starsi ludzie często pytają o niego i przekazują mu serdeczne pozdrowienia. Pamiętają w modlitwie. Pragnę zadać kłam często powtarzanemu zdaniu, mającemu korzenie jeszcze za czasów komunizmu: „ludzi niezastąpionych nie ma”. O. Edward jest dla mnie i dla wielu, którzy poznali go tu, w Czernihowie, świadkiem tego, że takiego drugiego już nie będzie. Dobry Bóg nigdy się nie powtarza, a wciąż tworzy wszystko nowe.
Tekst pochodzi z "Misyjnych Dróg"
(misyjne.pl)