Paweł Gomulak OMI: Życie konsekrowane czy zakonserwowane?
Nie jestem historykiem Kościoła, ale śledząc jego dzieje, można postawić tezę, że za wszelkimi wielkim reformami zawsze stały zakony… Także ich żywotność była termometrem kondycji duchowej całej społeczności wierzących.
Oblaci powstali w czasach totalnego rozkładu moralnego po rewolucji francuskiej… Inaczej mówiąc, zgromadzenia stanowią swoistą szczepionkę Ducha Świętego na jakąkolwiek chorobę, która osłabia nasze życie Ewangelią.
Radość życia zakonnego
Oczywiście radość nie jest tożsama z wesołkowatością. Nie chodzi tylko o płytkie wyrażanie emocji, ale o fundamentalne, istotowe poczucie szczęścia. W życiu oblackim jest dużo momentów radosnych, przeżywanych wspólnie. Zanim zostałem oblatem, usłyszałem humorystyczne wytłumaczenie naszego siglum zakonnego – „OMI”: „Organizacja Małych Imprezowiczów”. W każdym żarcie jest szczypta prawdy. Ludzie, patrząc na nasze życie, mogą odbierać wrażenie, że dzielimy je ze sobą na kształt rodziny. Dla nas wspólnota jest fundamentalna, ale chodzi o wspólnotę zgromadzoną wokół Jezusa i ze względu na Niego.
Zatapiając się w Pismo Święte, wciąż odkrywam Jezusa, który przecież nie klęczał w kaplicy 24 godziny na dobę, ale żył w relacjach międzyludzkich – przede wszystkim z Apostołami. Śmiał się, żartował, dzielił ich życie… Gdy Jakub i Jan wracali z Samarii, niesieni świętym oburzeniem, że odszczepieńcy nie chcieli przyjąć Jezusa, zaproponowali Mu: „Panie; jeśli chcesz, to powiemy, żeby ogień zstąpił z nieba i pochłonął ich” (zob. Łk 9,52-54). Wyobrażam sobie reakcję Jezusa, który uśmiechając się pod nosem, powiedział: „No tak, prawdziwi synowie gromu”.
Istnieje pewien problem chrystologiczny, postrzegania Jezusa, jako wciąż poważnego, zasmuconego mężczyzny, ale podczas wesela w Kanie Galilejskiej z pewnością nie siedział w kącie i zapewne nie powtarzał: „Nie zatańczę, bo to grzeszne”. Przemawia do mnie egzegeza jednego z biblistów, który w scenie powołania Piotra widzi nie tylko pełne powagi powierzenie mu funkcji skały (petra), ale Jezus odnosi się również do jego charakteru – kanciastego, twardego i topornego. Taki był przecież Szymon. I takiego Jezus go powołał do wspólnoty apostolskiej.
Do wspólnoty wnosimy nasze człowieczeństwo. Oprócz naszych słabości, jest przecież w nim wiele talentów. To prawdziwe bogactwo.
Być człowiekiem
Przy jednym z oblackich klasztorów, do których należałem, mieszkały też siostry zakonne. Może oblaci tak mają, ale bardzo szybko nawiązaliśmy z nimi serdeczne relacje. Na dzień babci starszym siostrom kupowaliśmy podarunki, na dzień kobiet wybraliśmy się z goździkiem w dłoni. Wyelegantowani, wypachnieni stanęliśmy przed drzwiami klasztoru, nacisnęliśmy na dzwonek – nota bene siostry piekły jedno z moich ulubionych ciast. Gwoli wyjaśnienia, by zrozumieć, co za chwilę nastąpi – jedna z sióstr tej wspólnoty zawsze była smutna, a może trafniej by powiedzieć: wciąż niezadowolona z życia. Czekamy… Drzwi otworzyła właśnie ona… Po naszym radosnym okrzyku: „Siostro, wszystkiego najlepszego z okazji dnia kobiet”, usłyszałem: „Ale ja nie jestem kobietą, ja jestem siostrą zakonną”… W takim wypadku habit może stać się potężną zbroją, chroniącą mnie przed światem, a nie znakiem radosnej konsekracji.
Pamiętam jedne z rocznych rekolekcji. W ciągu roku każdy z nas odbywa tygodniowy czas odnowy. Normalnie kojarzy się on z przenikliwą ciszą, natłokiem praktyk religijnych… worem pokutnym, popiołem i codziennym postem o chlebie i wodzie (z tymi ostatnimi praktykami oczywiście przesadziłem). Rekolekcje miał wygłosić nam jezuita. Ale chyba nie do końca zdawał sobie sprawę, że to oblaci. Oczywiście było milczenie, wzmożona modlitwa i mądre nauki, ale nagle ciszę rekolekcyjną zmącił śmiech i rozmowy. Spotkali się przecież oblaci – na naszych rekolekcjach jest także czas na rekreację (spotkania wspólnotowe), gdy dzielimy się naszym życiem, rozmawiamy, żartujemy. Dla św. Eugeniusza było to ważne, aby misjonarze, którzy nie widzą się zbyt często, podczas rekolekcji mogli również podzielić się swoim doświadczeniem i radościami. Być człowiekiem…
Po co oblaci? Kowboje czy misjonarze…
Życie konsekrowane czy zakonserwowane?
To chyba fundamentalne pytanie, a gra słów nie do końca jest przypadkowa. Na początku nowicjatu byłem przekonany, że musi ze mnie wyjść idealna forma oblata. Czasem widać to po niektórych zgromadzeniach, szczególnie żeńskich, że siostry mają nawet jednakowe buty. Trochę jak z linią produkcyjną – na koniec wychodzą nieskazitelne produkty, niemalże klony. Na szczęście szybko wyrwałem się z takiego pojęcia. Oczywiście, będziemy mieli cechy wspólne, ale nie chodzi o wspaniałe zakonserwowanie się, lecz wspaniałomyślną konsekrację.
Charyzmat nie jest czymś, co otrzymuję, aby zachować ten dar dla przyszłych pokoleń. Z charyzmatem jest trochę jak z dźwiękiem. Niby ma taką samą częstotliwość, wysokość – ale w pudłach rezonansowych różnych instrumentów brzmi trochę inaczej. Moje życie ma stać się pudłem rezonansowym dla charyzmatu św. Eugeniusza (a uwierzcie, moje pudło jest duże). Do tego potrzeba mojego człowieczeństwa, moich talentów i moich porażek, ważne bym tego dźwięku nie zamknął w sobie, by inni też go usłyszeli.
Myślę, że zgromadzenia zakonne mają ogromną siłę rażenia. Konsekracja to całkowite poświęcenie Ewangelii. Stawać się podobnym do Chrystusa to już nie lada wyzwanie, a czynienie tego z radością i wspaniałomyślnością to dobra nowina dla ludzi, którzy nas spotykają. Jeśli kiedyś stanę się zgorzkniałym prykiem, zakonserwuję się – mam nadzieję, że ktoś odkopie ten artykuł i mi go przeczyta, albo po oblacku przypomni mi, żebym się ogarnął.
Paweł Gomulak OMI – misjonarz ludowy (rekolekcjonista), ustanowiony przez papieża Franciszka Misjonarzem Miłosierdzia. Studiował teologię biblijną na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Opolskiego, wykładowca w Wyższym Seminarium Duchownym Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej w Obrze (Wydział Teologiczny Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu). Koordynator Medialny Polskiej Prowincji, odpowiedzialny za kontakt z mediami i wizerunek medialny Zgromadzenia w Polsce. Członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Pasjonat Słowa Bożego, w przepowiadaniu lubi sięgać do Pisma Świętego i tradycji biblijnej. Należy do wspólnoty zakonnej w Lublińcu.
Z listów św. Eugeniusza
WSPANIAŁA MISJA, ABY DAWAĆ POZNAĆ JEZUSA CHRYSTUSA, POWIĘKSZAĆ JEGO KRÓLESTWO, PODĄŻAJĄC PO ŚLADACH APOSTOŁÓW
Pisząc do pierwszych czterech misjonarzy oblatów w Jaffna, Eugeniusz nalegał na to, co powinno być fundamentem ich misji.
Nie mogąc napisać do każdego z was, zwracam się do was wszystkich, moi drodzy synowie, którzy zostaliście przez Boga wezwani na tak piękną misję. Dzięki praktykowaniu wszystkich cnót zakonnych przynoście zaszczyt waszemu wzniosłemu powołaniu. Bądźcie wiernymi obserwantami waszych świętych Reguł, żyjcie w najdoskonalszej komunii, i postępujcie zgodnie z nakazanym posłuszeństwem...
Jakkolwiek jest was niewielu, gdy jesteście razem, wszystkie wasze ćwiczenia będziecie odprawiać wspólnie, jakbyście tworzyli wielką wspólnotę. Któż może wypowiedzieć dobro, które będzie owocem dobrego przykładu, jaki będziecie dawać? Niech ojciec nie pozwoli, aby upał ojca rozstrajał. Wszędzie gorliwie trzeba służyć Bogu. Gdybym mógł sądzić, że zwyrodnieje ojciec na tej ziemi, którą ma ojciec zwilżyć ojca potem i jednych i drugich sprowadzić do ich obowiązków, oświecić innych, którzy nie znają prawdziwego Boga, nazwałbym ojca niegodnym ojca wzniosłego powołania i żałowałbym, że specjalnie ojca wybrałem przed tyloma innymi do wspaniałej misji, aby dawać poznać Jezusa Chrystusa, powiększać Jego Królestwo, podążając po śladach apostołów. Ale nie, nigdy nie sprawi mi ojciec tej przykrości. Wręcz przeciwnie, będę musiał sobie jedynie pogratulować, że ojcu powierzyłem troskę o chwałę naszego Boga i cześć naszego drogiego Zgromadzenia. Niech zatem pod macierzyńską opieką Maryi Niepokalanej będzie ojciec błogosławiony w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
List do o. Etienne’a Semerii na Cejlonie, 25.01.1848, w: PO I, t. IV, nr 2.
Misja Eugeniusza jest kontynuowana dzisiaj we wspaniałej posłudze mazenodowskiej rodziny, aby głosić Jezusa Chrystusa i rozszerzać Jego królestwo, podążając śladami apostołów:
W miarę jak wzrasta między nimi komunia umysłów i serc, oblaci dają świadectwo przed ludźmi, że Jezus wśród nich żyje i tworzy z nich jedno, aby ich posyłać na przepowiadanie Swego Królestwa (Konstytucja 37).
Ten, kto zechce być jednym z nas, musi pałać pragnieniem własnej doskonałości, płonąć miłością względem naszego Pana Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła oraz żarliwą gorliwością o zbawienie dusz (Eugeniusz de Mazenod 1853 r.)
(tł. R. Tyczyński OMI)
Komentarz do Ewangelii dnia
Józef i Maryja wchodzą do świątyni niosąc dziecię Jezus w ramionach. „Bramy, podnieście swe szczyty i unieście się prastare podwoje, aby mógł wkroczyć Król chwały” (Ps 24,7), woła psalmista. Starzec Symeon podchodzi by pozdrowić Matkę z otwartymi ramionami, bierze dziecko i błogosławi Boga, mówiąc: „Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa. Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów: światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela” (Łk 2,29-32). Potem mówi do Maryi: „A Twoją duszę miecz przeniknie”(Łk 2,35). Ofiarowanie Jezusa w świątyni pokazuje Go jako pierworodnego, należącego do Pana. Wraz ze starcem Symeonem i prorokinią Anną cały oczekujący Izrael wychodzi na spotkanie swego Zbawcy. Jezus zostaje uznany za tak bardzo oczekiwanego Mesjasza, „światło narodów" i „chwałę Izraela", a także za „znak sprzeciwu". W taki sposób zwraca naszą uwagę na to wydarzenie Katechizm Kościoła Katolickiego. „Zwiastowanie Symeonowi jest jakby drugim zwiastowaniem Maryi, ponieważ ujawnia się w nim konkretny historyczny wymiar misji Syna Bożego, spełniającej się w niezrozumieniu i w cierpieniu”, przypomina nam święty Jan Paweł II. Pójdźmy i my w duchu powitać naszego Zbawiciela, Boga z nami. On przychodzi do nas, aby wnieść światło i błogosławieństwo w nasze życie. Panie, daj nam rozpoznać czas naszego nawiedzenia i umocnij nas w dobrym. Niech wszyscy w szczególny sposób poprzez śluby ofiarowani - konsekrowani Bogu, promieniują w świecie darem życia w Duchu i prawdzie.
(S. Stasiak OMI/zdj. michalici.pl)
Wrocław: VII Kato-Party u oblatów [WIDEO]
Ponad 300 młodych z całej Polski przyjechało do oblackiego kościoła we Wrocławiu, aby w salkach katechetycznych przeżyć Kato-Party. Zabawę zorganizowano po raz siódmy. Poprzedziła ją Eucharystia. W tym roku królowały góralskie klimaty.
Organizujemy Kato-Party cyklicznie, bo chcemy tworzyć przestrzeń wspólnej zabawy i poznawania się ludzi, którzy wyznają podobne wartości – tłumaczą organizatorzy.
Opublikowany przez Kato-Party Sobota, 27 stycznia 2024
(pg)
Kenia: Radość oblatów, którzy złożyli śluby wieczyste [WIDEO]
W Nakuru w Kenii odbyła się uroczystość profesji wieczystej pięciu oblatów. Przewodniczył jej o. Ken Thorson OMI – Prowincjał kanadyjskiej Prowincji Lacombe, do której jurysdykcyjnie należy Misja w Kenii. Zgodnie z oblacką tradycją i charyzmatem – profesi wieczyści otrzymują oblacki krzyż.
Po co oblaci składają śluby zakonne? [WIDEO]
(pg/zdj. Catholic Diocese of Nakuru)
Połączyła ich miłość i... oblaci. A może na odwrót?
Argentyna. 2023 rok. On pochodzi z Chile, gdzie związał się z misjonarzami oblatami jako świecki współpracownik. We wspólnocie poznał miłość swojego życia - Lucię. Tak stanęli przed ołtarzem w Argentynie, zawierając przed Bogiem sakramentalny związek małżeński. Nadal wspierają posługę oblatów i wzrastają w charyzmacie świętego Eugeniusza.
„Oblaci nie istnieją bez ludzi i my nie istniejemy bez oblatów” [WIDEO]
28 stycznia br. Sebastian i Lucia obchodzili pierwszą rocznicę zawarcia małżeństwa.
Bartosz Madejski OMI: „Pewnie jakoś dalibyśmy sobie rade bez świeckich, ale… zadusilibyśmy się we własnym sosie”
Świeccy stowarzyszeni z oblatami to ogólne określenie ludzi związanych z posługą Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. W niektórych częściach świata przybierają sformalizowaną formę. W Polskiej Prowincji od lat trwa dyskusja nad kształtem udziału świeckich w charyzmacie oblackim. Przy niektórych parafiach i domach zakonnych funkcjonują grupy mocno zaangażowane w posłannictwo Zgromadzenia.
(pg)
Lednica i Festiwal Życia łączą siły!
Najpierw 1 czerwca na Polach Lednickich, a potem od 8 do 14 lipca w Kokotku odbędą się dwa największe w Polsce wydarzenia katolickie dla młodzieży.
Co przygotowali organizatorzy?
Choć wielką rybę i festiwalową scenę dzieli na mapie ponad 200 kilometrów, to tegoroczna Lednica i Festiwal Życia w Kokotku bardzo się do siebie zbliżą. Dzięki współpracy środowisk odpowiedzialnych za organizację i merytoryczne przygotowanie obu spotkań, dwa największe w Polsce katolickie wydarzenia dla młodzieży występują w tym roku pod wspólnym hasłem „Wracaj do domu” i będą się przenikać, by zaoferować ich uczestnikom jeszcze lepsze doświadczenia.
Lednica o relacjach. „Wracaj do domu”
Już za cztery miesiące, 1 czerwca, Pola Lednickie ponownie zapełnią się dziesiątkami tysięcy młodych ludzi, którzy zgromadzą się pod Bramą Trzeciego Tysiąclecia, by w wypełnionych głęboką symboliką nabożeństwach świętować swoją wiarę. Tematem XXVIII Ogólnopolskiego Spotkania Młodych LEDNICA 2000 będą relacje.
Do domu można wracać na dwa sposoby: po przejściach, by leczyć swoje rany jak obolały syn marnotrawny, albo jak apostołowie – z radością i dzieląc się dobrem, jakie spotkało nas w życiu. Ale dom to nie tylko ściany. To relacje rodzinne, przyjacielskie… Dlatego dobrze wracać do domu, który buduje się nie poprzez stawianie murów, lecz odnawianie tego, co jest miłością między nami – wyjaśnia dominikanin o. Tomasz Nowak, duszpasterz Lednicy.
Jestem bardzo usatysfakcjonowana tym, że otwieramy się na wymianę doświadczeń między „starą” Lednicą a „młodym” Festiwalem Życia. To ożywia oba wydarzenia, możemy wzajemnie się inspirować i współdziałać dla tego samego celu – dodaje s. Łucja Rado, dominikanka współprowadząca spotkanie.
Festiwal Życia. Tygodniowa Lednica? Katolicki Woodstock?
Kontynuacja i rozwinięcie tematyki Lednicy dokona się na Festiwalu Życia w Kokotku. Wydarzenie to w ostatnich latach urosło do największego katolickiego festiwalu dla młodzieży w Polsce, co roku na początku wakacji gromadząc przez cały tydzień tłumy młodych ludzi z całego kraju, a nawet z bardzo odległych zakątków świata, którzy specjalnie w tym celu pokonują nieraz tysiące kilometrów. Również z tym roku organizatorzy spodziewają się grup ze wszystkich stron Polski oraz kilku kontynentów.
Uznanie wielu uczestników i obserwatorów festiwal zyskuje dzięki połączeniu konkretnych duchowych treści, będących trafną odpowiedzią na najbardziej aktualne problemy i oczekiwania młodych ludzi, z wakacyjną rozrywką w całkowicie profesjonalnej oprawie, kojarzoną z największymi festiwalami muzycznymi. Na festiwalowej scenie wystąpią m.in. C-BooL, Mesajah, niemaGOtu i Siewcy Lednicy. Wyjątkowego charakteru nadaje wydarzeniu urokliwa lokalizacja nad stawem pośrodku lasu.
Na pierwszy rzut oka może wydawać się dość paradoksalne to, że na dwa największe wydarzenia religijne dla młodzieży zapraszamy hasłem „Wracaj do domu”. Oczywiście sens tych słów jest dużo głębszy. Na Festiwalu Życia będziemy mówić o Kościele jako domu, do którego możemy wracać ze wszystkimi swoimi trudnościami, ale i zwycięstwami. A poprowadzi nas w tych rozważaniach starotestamentalna postać Estery – tłumaczy o. Tomasz Maniura, misjonarz oblat i główny organizator Festiwalu Życia w Kokotku.
Oprócz tego w programie zaplanowane są m.in. konferencje znanych prelegentów, kilkadziesiąt tematycznych warsztatów do wyboru, ekstremalny i widowiskowy Bieg Festiwalowicza, a także codzienne Msze Święte i nabożeństwa, muzyczny wieczór uwielbienia oraz adoracja Najświętszego Sakramentu trwająca 24 godziny na dobę przez cały tydzień.
(niniwa.pl)
Kanada: Nie tylko rybacy ludzi...
Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej w polonijnej Prowincji Wniebowzięcia są rozproszeni po terytorium całej Kanady. Mają zatem niewiele okazji do wspólnego spędzania czasu w duchu oblackim. Takimi momentami są z pewnością rekolekcje roczne oraz… wędkowanie, które powoli można nazywać pewną tradycją…
Moja przygoda zaczęła się jesienią 1988 roku w Winnipeg. Mając dzień wolny, chciałem wyjechać za miasto żeby trochę odpocząć od codzienności. Słyszałem, że w Kanadzie dużo ludzi łowi ryby, bo są do tego świetne warunki. Moim pierwszym doświadczeniem z wędkarstwem było łowienie ryb pod lodem. Bardzo mi się to spodobało i od tego momentu zacząłem łowić ryby w dni wolne zarówno zimą, jak i latem – wyjaśnia jeden z misjonarzy.
Nie tylko o ryby chodzi…
Okazuje się, że wędkowanie może być okazją do ewangelizacji. Choć mało kto spodziewa się, że siedzący na lodzie człowiek z wędką jest księdzem, to jednak takie zaskoczenie niekiedy przeradza się w rozmowy na tematy duchowe.
Miało to miejsce rok później, w styczniu, nad jeziorem w Whiteshell Park, niedaleko stacji harcerskiej. Było tak zimno, że rozpaliłem ognisko nad jeziorem, upiekłem kiełbaski, a potem przyszło do mnie dwóch innych wędkarzy, młodych chłopaków, żeby się rozgrzać i porozmawiać. Kiedy dowiedzieli się, że jestem księdzem, byli bardzo zaskoczeni. Nie spodziewali się, że spotkają na lodzie księdza z wędką. Ale w ten sposób rozpoczęła się bardzo interesująca rozmowa. Okazało się, że jeden z nich żył w nieuregulowanym związku, a jego kobieta nie daje mu spokoju i ciągle mówi o małżeństwie. I zaczął mnie pytać o te rzeczy, co trzeba zrobić, żeby się ożenić. Wytłumaczyłam mu cały proces i okazało się, że nie mają żadnych przeszkód. Sześć miesięcy później ich ślub odbył się w parafii Świętego Ducha w Winnipeg. Dla mnie było to bardzo emocjonalne. Zaczęło się na lodzie, podczas zwykłego wędkowania pod lodem, a zakończyło się małym sukcesem duszpasterskim – kontynuuje zakonnik
Łowienie ryb ma również wymiar formacyjny. Jeden z oblatów wskazuje na mało dostrzegalny aspekt, a w życiu duchowym i kapłańskim niezwykle ważny:
Wędkarstwo pozwala mi się zrelaksować i odpocząć od codzienności, nabrać sił do kolejnych wyzwań duszpasterskich. Wędkarstwo ma jedną ważną cechę. Uczy cierpliwości. A cierpliwość jest ważną cnotą w posłudze duszpasterskiej, w kontaktach z ludźmi. Aby złowić rybę, trzeba być cierpliwym i tak samo z ludźmi, żeby ich przyprowadzić do Boga, też trzeba to robić cierpliwie – wyjaśnia.
Nie brakuje też odniesień do Ewangelii.
Jezus chodził po wodzie – my po niej jeździmy. Złowiliśmy trochę ryb – Jezus je rozmnożył. Rybacy są wspaniali, ale Jezus jest najlepszy!
Oblaci też ludzie – mają pasje…
Sukcesy
Oblaci mogą poszczycić się pewnymi sukcesami. To chyba cecha wszystkich wędkarzy.
(pg/tj/Assumption Province)
Paweł Zając OMI: Kiedy ukształtował się stan duchowny w Kościele?
„Wszyscy idźcie za biskupem, jak Jezus Chrystus za Ojcem, i za waszymi kapłanami, jak za apostołami. A diakonów poważajcie jak przykazania Boże” – tak pisał św. Ignacy Antiocheński na przełomie I i II wieku po narodzeniu Chrystusa. I dodawał: „Niechaj nikt w sprawach dotyczących Kościoła nie robi niczego bez biskupa. Uważajcie za ważną tylko taką Eucharystię, która sprawowana jest pod przewodnictwem biskupa lub tego, komu on zleci”. O kształtowaniu się stanu duchownego na przestrzeni wieków pisze na misyjne.pl o. prof. UAM dr hab. Paweł Zając OMI.
Wspólnota uczniów Jezusa Chrystusa od początku posiadała pewną strukturę. Sam Jezus z szerokiego grona idących za Nim wybrał Dwunastu Apostołów, obdarzył ich szczególną misją i autorytetem, wśród nich zaś dodatkowo wyróżnił Piotra. Dzięki decyzji Apostołów już w pierwszym pokoleniu chrześcijan specyficzne zadania otrzymali diakoni, a na czele powstających wspólnot stawali „starsi” – prezbiterzy. Nie byli oni tylko zwykłymi zarządcami, mieli bowiem także funkcję uświęcania. Nowy Testament używa w ich przypadku dwóch greckich słów: prebyteros i episkopos, traktując je jako synonimy, z czasem to drugie słowo zostało zarezerwowane dla biskupów, a więc następców Apostołów w ścisłym sensie tego słowa.
Od czasów apostolskich
Choć pierwsze pokolenia chrześcijan nie używały jeszcze pojęcia „stan duchowny”, to jednak – definiując go ogólnie jako grupę ludzi pełniącą w Kościele rolę kierowniczą i odpowiedzialnych za posługę sakramentalną – można ów stan uznać za ukształtowany od czasów apostolskich. Raz jeszcze ważnym świadkiem precyzji terminologicznej może się stać św. Ignacy Antiocheński, piszący w jednym ze swych listów:
Skoro więc w osobach, jakie poprzednio wspominałem, ujrzałem i pokochałem całą waszą wspólnotę, zaklinam was, starajcie się wszystko czynić w zgodzie Bożej pod kierunkiem biskupa, który zastępuje wam Boga, kapłanów zastępujących radę Apostołów i moich najdroższych diakonów, mających udział w posłudze Jezusa Chrystusa.
Szczególna rola biskupów jako następców Apostołów, posiadających w Kościele władzę uświęcania, nauczania i rządzenia, zasadniczo nie była kwestionowana, choć ruch montanistów w II w. próbował zamiast nich uprzywilejować charyzmatycznych proroków, a w III w. biskupów kontestowali niektórzy „wyznawcy”, wsławieni bohaterskim świadectwem wiary w czasie prześladowań, lecz ocaleni od śmierci męczeńskiej. W tym samym czasie, tj. w II w. pojawiły się jednak dwa pojęcia, które miały świadczyć o tożsamości uczniów Chrystusa we wspólnocie Kościoła, wobec zagrożenia płynącego ze strony dość licznych ugrupowań heretyckich: „sukcesja apostolska” i „tradycja apostolska”. Sukcesja dotyczyła właśnie posługi biskupa, który miał otrzymać ważne święcenia z rąk innych biskupów, będących faktycznie następcami Apostołów. Prezbiterzy, także wyświęcani przez biskupów, pełnili swoją funkcję w ścisłej łączności z biskupem i na jego polecenie. Diakoni byli cenieni za działalność charytatywną do tego stopnia, że to z ich grona często wybierano kolejnego biskupa (nie zaś z grona prezbiterów), a w kanonach soborowych pojawiły się upomnienia, żeby diakoni nie wynosili się ponad prezbiterów.
Kluczowy moment
Kluczowym momentem dalszego rozwoju sytuacji był schyłek starożytności, gdy coraz liczniejsze wspólnoty chrześcijan wymagały lepszej i bardziej zorganizowanej formacji, a po 313 r., wraz z tolerancją, a następnie prawnym uprzywilejowaniem chrześcijaństwa, cesarze przyznali biskupom duży zakres kompetencji administracyjnych. W pierwszym przypadku (potrzeby formacji) chodziło nie tylko o to, żeby lepiej przygotowywać do chrztu katechumenów. Pojawiły się także stopnie święceń, lub tzw. „niższe święcenia” – lektorzy, akolici, egzorcyści, itd. Te kolejne etapy w drodze do prezbiteratu miały pomóc w kształceniu dobrych przełożonych wspólnot. Bez jakiejkolwiek straty dla autorytetu biskupa rosła rola prezbiterów, którym biskupi powierzali nowe centra duszpasterskie na peryferiach większych miast lub nawet poza miastem – był to zalążek parafii, na których czele stawali właśnie prezbiterzy, delegowani przez biskupa. Ścisłą jedność Eucharystii celebrowanej przez biskupa i prezbitera wyrażano niekiedy niezwykłym gestem – cząstka hostii konsekrowanej przez biskupa była łączona z kielichem konsekrowanym przez kapłana w jakimś podmiejskim kościele.
Wraz z takim rozwojem sytuacji naturalną rzeczą było coraz bardziej skrupulatne wyróżnienie stanu duchownego we wspólnocie ochrzczonych. Od IV w. pojawiły się kryteria wieku wymaganego do przyjmowania posług i święceń: akolici i subdiakoni mieli mieć ukończone 21 lat, diakoni 25 lat, prezbiterzy 30 lat, biskupi – ok. 45-50 lat. Z końcem IV w. pojawiły się też pierwsze traktaty o kapłaństwie, św. Ambrożego, św. Grzegorza z Nazjanzu, św. Jana Chryzostoma, a gdy papież Grzegorz Wielki (zm. 604) napisał słynną „Regułę duszpasterską”, stała się fundamentalnym podręcznikiem formacji kapłańskiej na setki lat. Wybór biskupów – w którym jeszcze w III w. powszechnie brali udział wszyscy członkowie gminy chrześcijańskiej – stawał się zastrzeżony dla węższego grona duchownych.
Duży wpływ na formację duchownych zaczął wywierać także ideał monastycyzmu który upowszechnił się w Kościele w IV w. Niektórzy biskupi zafascynowani wspólnotami zakonnymi pragnęli także podległych sobie duchownych skłonić do wspólnotowej formy życia. Środowiska zakonne, w których z uwagi na pragnienie radykalnego naśladowania przykładu życia Jezusa czymś oczywistym była bezżenność, miały także wpływ na upowszechnianie się w Kościele celibatu duchownych, choć precyzyjne prawne rozwiązania w tej kwestii przyniosło dopiero średniowiecze.
Średniowieczne społeczeństwo stanowe
W średniowieczu rozwinięto także bardziej refleksję o różnych „stanach” społeczeństwa, w tym o stanie duchownym, zaliczając do niego nieraz – poza biskupami, prezbiterami i diakonami oraz posiadającymi niższe stopnie święceń – także osoby zakonne. Bramą do stanu duchownego w średniowieczu stała się tzw. „tonsura”, pierwszy etap na drodze formacji w kierunku kapłaństwa, związany z symbolicznym gestem ogolenia części głowy – kształt tonsury bywał przedmiotem zaciętych sporów między zwolennikami różnych tradycji. W okresie nowożytnym tonsura umożliwiała nabywanie i zarządzanie kościelnymi beneficjami, a jej posiadacz niekoniecznie kwapił się z osiąganiem dalszych etapów formacji duchownej, w razie potrzeby łatwo powracając do stanu świeckiego.
Niewątpliwie przełomem w stylu funkcjonowania stanu duchownego był sobór trydencki wraz z jego postanowieniami w sprawie duszpasterskich obowiązków biskupów oraz dekretem o powołaniu do życia seminariów duchownych. Te seminaria stały się w Kościele czymś powszechnym i istnieją do dzisiaj. Jednocześnie czasy najnowsze przyniosły kolejne reformy. Po soborze watykańskim II zniesiono na przykład niższe stopnie święceń.
Przy całej zmienności, jaką niesie ze sobą historia – choćby w kwestiach formacji duchownych, ich stroju, kompetencji społecznych czy nawet kryteriów przynależności do stanu duchownego, fascynująca jest ciągłość i niezmienność tradycji, której początek dał sam Jezus Chrystus i Jego Apostołowie. Hierarchiczność Kościoła, w którym szczególną rolę odgrywa stan duchowny, nie kłóci się z poczuciem prawdziwej wspólnoty, a wręcz ją gwarantuje. Jan Paweł II przypomniał kiedyś w tym kontekście znamienne słowa św. Augustyna:
To co mówił św. Augustyn o misji biskupiej, dotyczy także posługi kapłańskiej: "Choć lękam się tego, kim jestem dla was, pociesza mnie to, kim jestem z wami. Dla was jestem biskupem, z wami jestem chrześcijaninem (…)".
Z listów św. Eugeniusza
NIE MOGĘ ZGODZIĆ SIĘ, ABY SAMOTNY CZŁONEK BYŁ POZBAWIONY PRZYNAJMNIEJ JEDNEGO TOWARZYSZA
To, co powinien ojciec czynić, to naciskać na księdza biskupa wikariusza apostolskiego, aby was nie rozdzielał. Nie należy ulegać przeciwnym racjom, na jakie może się powoływać. Proszę mu uzmysłowić, że to w pewnym sensie byłoby zadanie gwałtu ojca Instytutowi, gdyż koniecznie szli po dwóch i w konsekwencji prościej jest, aby was ulokowano razem. Musi się ojciec ciągle upierać i wymagać, żeby zawsze was zostawiano po dwóch. Będzie ojciec dzielił porcję, jeśli będzie tylko dla jednego, ale nie mogę zgodzić się, aby samotny członek był pozbawiony przynajmniej jednego towarzysza.
... Proszę mu powiedzieć, że nie wzbraniam się z wysłaniem ojcu członków, gdy tylko zostanę o nich poproszony, oby tylko byli po dwóch. Zawsze niesamowicie ważne będzie to, abyście wasz główny dom mieli w stolicy.
List do o. Etienne’a Semerii na Cejlonie, 25.01.1848, w: PO I, t. IV, nr 2.
Z powodu braku kapłanów biskup chciał rozdzielić oblatów, przydzielając każdego z nich do parafii w Jaffnie. To było sprzeczne z zamysłem Eugeniusza, zgodnie z którym przynależność do apostolskiej wspólnoty była częścią oblackiej tożsamości.
Posłannictwo wypełniamy we wspólnocie i przez wspólnotę, do której należymy. Nasze wspólnoty mają więc charakter apostolski (Konstytucja 37)
Nasze wspólnoty zatem nie są skupione na samych sobie, ale mają charakter misyjny:
Wierne oblackiej tradycji, wspólnoty zatroszczą się o rozwój Misyjnego Stowarzyszenia Maryi Niepokalanej w celu formowania laikatu oraz jego udziału w duchowości i apostolstwie oblatów (Reguła 37b)
(tł. R. Tyczyński OMI)