Kodeń: Uroczystości pogrzebowe śp. br. Grzegorza Szymaniuka OMI [zdjęcia]
W kodeńskim sanktuarium odbyły się uroczystości pogrzebowe śp. br. Grzegorza Szymaniuka OMI. O godzinie 11.30 modlitwę różańcową w intencji zmarłego poprowadzili oblaci z jego ostatniej wspólnoty zakonnej. Mszy świętej żałobnej przewodniczył o. Sławomir Dworek OMI, wikariusz prowincjalny. W koncelebrze stanęli prezbiterzy zakonni i diecezjalni. W modlitwie uczestniczyła rodzina zmarłego, przyjaciele oraz kodeńscy parafianie. Kazanie wygłosił o. Krzysztof Czepirski OMI ze wspólnoty na Świętym Krzyżu. W życiu zmarłego oblata uwypuklił różne stoły, przy których zasiadał, gdzie karmiła się jego wiara i budowały więzy ludzkie: stół rodzinny, klasztorny, stół warsztatu krawieckiego i wreszcie Stół Eucharystii. Na zakończenie liturgii wikariusz prowincjalny dziękował za wytrwałość zmarłego brata oraz podziękował wspólnocie lublinieckiej za opiekę w czasie choroby. Swoimi wspomnieniami podzieliła się rodzina, dziękując za modlitwę w dniu pogrzebu oraz opiekę nad krewnym. Obrzędy ostatniego pożegnania poprowadził o. Tomasz Woźny OMI, pierwszy radny domu lublinieckiego. Śp. brat Grzegorz Szymaniuk OMI spoczął w kwaterze oblackiej miejscowego cmentarza.
Biogram śp. br. Grzegorza Szymaniuka OMI
.
(pg/zdj. P. Tomys OMI)
Nowy tomik poezji o. Andrzeja Madeja OMI z Turkmenistanu
W oblackiej parafii we Wrocławiu odbyła się prezentacja nowego zbioru wierszy cenionego misjonarza-poety z Turkmenistanu. Tym razem poświęcony jest przemyśleniom odnośnie wojny na Ukrainie – nosi tytuł: „Godzina Kainów”.
Z bólu zapisałem te stronice. Od 24 lutego miotam się między bezsilnością, gniewem, a nadzieją, że ten koszmar się dzisiaj skończy. Daj Boże, żebym już z takim bólem nigdy o nikim i o niczym w życiu nie pisał. Ufam, że te notatki natchną nas do jeszcze żarliwszej modlitwy o pokój. „Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, obdarz nas pokojem.” (Msza Święta) „Błogosławieni pokój czyniący” (Mt 5) Oranto ze Świętej Sofii w Kijowie, „Neruszimaja Stieno”, Bogurodzico znad Dniepru, przynieś dzisiaj pokój Ukrainie – napisał o. Andrzej Madej OMI.
Najnowszy tomik poezji ojca Andrzeja Madeja OMI można nabyć m.in. TUTAJ
.
o. Andrzej Madej OMI – urodził się w 1951 r. w Kazimierzu Dolnym. Po maturze wstąpił do Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. W 1977 przyjął święcenia prezbiteratu. Studiował filozofię w Wyższym Seminarium Duchownym Misjonarzy Oblatów MN w Obrze i w Krakowie, teologię na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie i Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Był bliskim współpracownikiem założyciela Ruchu Światło–Życie, ks. Franciszka Blachnickiego. W latach 80. zasłynął jako rekolekcjonista i duszpasterz młodzieży. Był inicjatorem spotkań ekumenicznych w Kodniu oraz ewangelizacji podczas festiwalu rockowego w Jarocinie. Od 1997 jest przełożonym Misji “Sui Iuris” w Turkmenistanie. Jest z powołania katolickim księdzem i poetą. Od 1984 r. wydał kilkanaście zbiorów wierszy i prozy. Jest m. in. laureatem za rok 2019 Medalu „Benemerenti in Opere Evangelizationis”, nagrody przyznawanej przez Komisję Episkopatu Polski ds. Misji za to, że “cierpliwie i z miłością głosi Ewangelię i prowadzi dialog ekumeniczny. Jest autorem poczytnych publikacji książkowych”.
(pg/zdj. Parafia Najświętszej Maryi Panny Królowej Pokoju we Wrocławiu)
Bp Wiesław Krótki OMI: "Inuici zawsze byli integralną częścią szerzenia Dobrej Nowiny na ich ziemi"
W wywiadzie udzielonym Wiadomościom Watykańskim biskup Krótki z Iqaluit w Kanadzie Arktycznej, na terytorium Nunavut, potwierdza znaczenie faktu, że papież zatrzymuje się w Arktyce, aby spotkać się z ocalałymi ze szkoły Inuitów, mówiąc:
Jego Świątobliwość pokazuje nam, że kocha ludność rdzenną i chce, abyśmy wszyscy żyli w pokoju i pojednaniu ze sobą.

Ostatnim przystankiem papieża Franciszka w Kanadzie jest Arktyczna Kanada, w Iqaluit, gdzie biskup Antoni Wiesław Krótki OMI powita go przed ważnym wydarzeniem, w którym Ojciec Święty spotka się z ocalałymi ze szkoły Inuitów i odbędzie publiczne spotkanie. Biskup Churchill-Baie d’Hudson wyjawia, dlaczego tak ważne jest, aby papież odwiedził i spotykał się z tymi ocalonymi, choćby tylko przez kilka godzin, oraz o pokutnej pielgrzymce Ojca Świętego do Kanady, która koncentrowała się na bliskości, uzdrowieniu i pojednaniu z rdzenną ludnością kraju.
Iqaluit jest stolicą i jednocześnie największą społecznością Terytorium Nunavut w Arktycznej Kanadzie, terytorium zamieszkanym przez ponad połowę populacji Inuitów. Diecezja jest dużym terytorium w kanadyjskiej Arktyce z 16 wspólnotami zamieszkałymi przez katolików. Jest to stosunkowo nowa diecezja na świecie z pierwszą misją założoną w 1912 roku na zachodnim wybrzeżu Zatoki Hudsona, w Chesterfield Inlet. Służyło jej pięciu biskupów, począwszy od założyciela pierwszej misji, biskupa Arsène Turquetila OMI.

Podczas swojej wizyty apostolskiej papież Franciszek przeprosił ludy rodzime za „katastrofalne” błędy z przeszłości popełnione przez wielu chrześcijan w systemie szkół rezydencyjnych i wezwał do badań, aby zapobiec ponownemu wystąpieniu takich tragedii. Diecezja Churchill-Baie d’Hudson była pierwszą diecezją w Kanadzie, która przeprosiła byłych uczniów szkół rezydencyjnych w 1996 roku i podobnie jak inne diecezje w Kanadzie, wniosła wkład do Canadian Bishops Canadian Indigenous Reconciliation Fund [fundusz odszkodowań kanadyjskiego Kościoła katolickiego – przyp. tłum.]. Biskup Krótki zwraca uwagę na „niedopuszczalne nadużycia” popełniane na rdzennych mieszkańcach w przeszłości i informuje, że kilkoma katolickimi parafiami diecezji opiekują się świeccy liderzy Inuitów.
Deborah Castellano Lubov: Jakie jest znaczenie wizyty Papieża w Iqaluit i Kanadzie?
Bp Wiesław Krótki OMI: Przybywając z wizytą do Kanady, w tym do miasta Iqaluit, Jego Świątobliwość pokazuje nam, że kocha rdzenną ludność i chce, abyśmy wszyscy żyli w pokoju i pojednaniu ze sobą. Nie jest ważne, że papież przybywa do Iqaluit, ale ważne jest, aby przybył na terytorium Nunavut, gdzie mieszka ponad połowa populacji Inuitów w Kanadzie. Iqaluit nie został wybrany ze względu na dużą rdzenną ludność katolicką, ponieważ główną rdzenną ludnością miasta są anglikanie. Parafia katolicka jest aktywną wspólnotą obejmującą ludność tubylczą i dużą wielokulturową populację nierdzenną.
Iqaluit został również wybrany ze względu na środki bezpieczeństwa lotniczego, liczbę pokoi hotelowych dla studentów i gości oraz dostęp do administracji publicznej, kościelnej i organizacji zrzeszających ludy Pierwszych Narodów w Ottawie.

Nasza diecezja ma dumną tradycję mężczyzn i kobiet, którzy poświęcili swoje życie, aby nieść Dobrą Nowinę Inuitom, głównie oblatów Maryi Niepokalanej i Szarych Zakonnic z Montrealu. (…) Posiadamy największą kolekcję materiałów biblijnych i liturgicznych drukowanych w rdzennym języku w Kanadzie (…) Pod wieloma względami Inuici zawsze byli integralną częścią szerzenia Dobrej Nowiny na ich ziemi. Poprowadzili misjonarzy do obozów w placówkach, nauczyli ich języka i pokazali, jak pozyskiwać zwierzęta z lądu i morza. W niektórych rejonach to oni sami zanosili przesłanie chrześcijaństwa do innych obozów.

Mówi Biskup o aktywnej parafii katolickiej, która obejmuje rdzennych mieszkańców i jej różnorodności. Czy mógłby ksiądz biskup powiedzieć więcej o Kościele, któremu służy w diecezji Churchill-Baie d’Hudson?
Diecezja obejmuje duży obszar, na którym jedynym połączeniem między wspólnotami jest droga powietrzna, co stanowi wyzwanie dla posługi prowadzonej przez niewielką liczbę duchownych i świeckich liderów. Ludność Nunavut – około 80% Inuitów – deklaruje się jako chrześcijanie, głównie zgodnie z tradycją anglikańską i rzymskokatolicką. Szereg naszych parafii katolickich jest pod opieką świeckich liderów – Inuitów. Podczas gdy nasza diecezja była jedną z pierwszych, które uformowały świeckich liderów do podjęcia tego rodzaju funkcji w 1968 roku, wyzwaniem jest dziś przyciągnięcie kolejnego pokolenia odpowiedzialnych za parafie, którzy cierpią z powodu szoku kulturowego związanego z szybką modernizacją i piętnem społecznym związanym z tym, że na północy standard życia jest niższy.
Nasza diecezja ma dumną tradycję mężczyzn i kobiet, którzy poświęcili swoje życie, aby nieść Dobrą Nowinę Inuitom, głównie oblatów Maryi Niepokalanej i szarych zakonnic z Montrealu.
bp W. Krótki OMI – Pastorał ze śliwki, z której podkradał owoce, gdy był dzieckiem
Czy może ksiądz biskup powiedzieć coś więcej o tej tradycji?
Posiadamy największą kolekcję materiałów biblijnych i liturgicznych drukowanych w rdzennym języku w Kanadzie, ze szczególnym naciskiem w ostatnich latach na opracowywanie pomocy dla świeckich liderów. Pod wieloma względami Inuici zawsze byli integralną częścią szerzenia Dobrej Nowiny na ich ziemi. Poprowadzili misjonarzy do obozów w placówkach, nauczyli ich języka i pokazali, jak pozyskiwać zwierzęta z lądu i morza. W niektórych rejonach to oni sami zanosili przesłanie chrześcijaństwa do innych obozów. Iqaluit jest jedyną społecznością o tak dużej nierdzennej populacji. Wiele stanowisk zawodowych jest wykonywanych przez osoby z zewnątrz. Rząd regionalny i organizacje Inuitów stawiają wysokie poprzeczki zatrudniania lokalnej ludności, ale niestety utknęły one w martwym punkcie, który wynosi około 50%. Dopóki poziom wykształcenia nie będzie wyższy, wiele stanowisk zawodowych nie będzie wykonywanych przez miejscową ludność, a to tworzy napięcia, ponieważ grupa spoza ich terytorium ma również dostęp do ograniczonych mieszkań.
Iqaluit zostało nazwane najmłodszą i najszybciej rozwijającą się stolicą Kanady, z różnorodną mieszanką kultur, położoną w centralnym miejscu cywilizacji Inuitów, która sięga tysiącleci, ale w miarę rozwoju pojawiły się problemy i napięcia związane z tym rozwojem i współistnieniem. Jak zdaniem księdza biskupa Papież może pomóc załagodzić te napięcia?
Miejmy nadzieję, że obecność Ojca Świętego nie tylko przyniesie uzdrowienie ludziom dotkniętym dziedzictwem szkół rezydencyjnych, ale pomoże przypomnieć nam o naszym wspólnym człowieczeństwie i pragnieniu wspólnego życia jako dzieci Boże. W naszej diecezji kontynuujemy podróż ze współbraćmi ze Zgromadzenia zarówno na polu uzdrowienia, jak i podczas radosnych wydarzeń i uroczystości, zarówno w Kościele, jak i poza nim. Nadal umacniamy lokalnych świeckich liderów w naszych parafiach.
„Ja się trochę stresuję, jak biskup tak sam sobie idzie tak po prostu. Tam są niedźwiedzie” – wideo
Papież Franciszek wygłosił głębokie przeprosiny wobec rdzennych mieszkańców Kanady za to, że wielu członków lokalnego Kościoła było historycznie zaangażowanych w system szkolnictwa rezydencjalnego i popełniono „katastrofalne błędy”.
Nasza diecezja była związana tylko z jedną szkołą przez niespełna 15 lat. O korzyściach edukacyjnych tej uczelni świadczy liczba byłych studentów, którzy stali się liderami w swoim społeczeństwie, rządzie oraz w negocjacjach dotyczących roszczeń ziemskich. Szkoła jednocześnie przysporzyła również bólu i cierpienia młodym ludziom niemieszkającym przez cały rok w domu, niestety zdarzały się też nadużycia. Diecezja Churchill-Hudson Bay była pierwszą diecezją w Kanadzie, która przeprosiła byłych uczniów szkół rezydencyjnych w 1996 roku. Podobnie jak inne diecezje w Kanadzie, wsparliśmy Canadian Bishops Indigenous Reconciliation Fund. Środki przeznaczone będą na projekty promujące uzdrowienie i rewitalizację kulturową.
(vaticannews/tł. i opr. pg)
System szkół rezydencjalnych w Kanadzie został stworzony przez rząd Kanady, prowadzenie placówek powierzono w dużej mierze wspólnotom wyznaniowym: katolickim i protestanckim. Podstawą ideologiczną ich funkcjonowania był ówczesny pogląd kolonialny asymilacji ludów rodzimych do świata białego człowieka. Na mocy rozporządzenia rządu Kanady dzieci siłą odbierano rodzicom i umieszczano w szkołach, w których często panowały złe warunki sanitarne i żywieniowe. Wsparcie finansowe rządu dla placówek było niewystarczające, co odbijało się na warunkach życia. Duży problem stanowiły też choroby i epidemie, szczególnie te, na które ludność rdzenna Kanady nie była uodporniona. W szkołach występowały przypadki przemocy wobec uczniów. Przy szkołach rezydencjalnych funkcjonowały również cmentarze, wiele z nich uległo zatarciu po zamknięciu placówek i braku troski o miejsce pochówku. W 1991 roku podczas pielgrzymki Pierwszych Ludów nad Jezioro św. Anny kanadyjscy oblaci przeprosili za udział w systemie szkół rezydencjalnych. Nadal pracują wśród rdzennej ludności na terenie całej Kanady, działając na rzecz sprawiedliwości i pojednania.
Sanktuarium w Kodniu z dofinansowaniem na eneregtykę
Kustosz Sanktuarium Matki Bożej Kodeńskiej - o. Krzysztof Borodziej OMI, odebrał umowę na instalację do produkcji energii z odnawialnych źródeł energii do 0,5 MW. Projekt "Zwiększenie wykorzystania odnawialnych źródeł energii w przedsiębiorstwie Dom Pielgrzyma w Kodniu Sp. z o.o." dofinansowany zostanie ze środków Unii Europejskiej. Uroczystość wręczenia umów przez Marszałka Województwa Lubelskiego - Janusza Stawiarskiego oraz dyrektora Lubelskiej Agencji Wspierania Przedsiębiorczości - Marka Neckiera, odbyła się 27 lipca. To pierwsze umowy w ramach Działania 15.1 Wsparcie przedsiębiorstw w zakresie energetyki - REACT-EU. Dom Pielgrzyma w Sanktuarium Matki Bożej Kodeńskiej jest jedyną instytucją kościelną, która uzyskała wsparcie w obecnym rozdaniu, reszta to przedsiębiorstwa prywatne, firmy prowadzone przez samorządy oraz szpital w Zamościu. Docelowo ma zostać zawartych 120 podobnych umów w ramach rundy I.

(pg)
Prenowicjat w Obrze
W Obrze rozpoczął się prenowicjat, czyli bezpośrednie przygotowanie do nowicjatu. Uczestniczy w nim pięciu kandydatów – czterech z Polski i jeden z Kanady. O przyjęciu ich do nowicjatu zadecyduje ordynariusz Polskiej Prowincji, który dołączy do rekolektantów w sobotę. Jednocześnie w Obrze trwają rekolekcje powołaniowe, w których udział bierze dwudziestu chłopaków. Obu grupom towarzyszą: mistrz nowicjatu – o. Krzysztof Jamrozy OMI oraz dyrektor Sekretariatu Powołań – o. Jan Wlazły OMI.
(pg/zdj. K. Jamrozy OMI, J. Wlazły OMI)
Francja: Pogrzeb śp. o. Jean-Pierre Wrońskiego OMI [zdjęcia]
W kościele pw. św. Marcina w Puimisson we Francji odbyły się uroczystości pogrzebowe śp. o. Jean-Pierre Wrońskiego OMI. Mszy świętej pogrzebowej przewodniczył abp Norbert Turini, metropolita archidiecezji Montpellier.
Zobacz biogram zmarłego oblata
(zdj. A. Hetman OMI)
Kobieta, która uformowała pokolenia włoskich oblatów
Scholastyka Andrich urodziła się 17 marca 1921 roku we włoskim Vallada Agordina. Od najmłodszych lat związana z Akcją Katolicką. Na swojej drodze spotkała Albino Lucianiego - przyszłego papieża Jana Pawła I, który nauczył ją pokory w apostolacie. Kiedy miała 26 lat, zaowocowało to decyzją o całkowitym poświęceniu się na rzecz uświęcania kapłanów. W 1968 roku spotkała Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. Jak sama stwierdziła, ci kapłani "żyli inaczej" i "traktowali ją jak siostrę".

Matka i siostra dla wielu pokoleń oblatów
Kiedy młodzi seminarzyści oblatów przyjeżdżali do mojego domu w Dolomitach, trochę burzyli mój spokój, do którego przywykłam, ale starałem się w tej rzeczywistości odnaleźć, ponieważ moja cześć dla kapłaństwa była zbyt wielka. Niby nie powinnam nic robić, ale już po kilku dniach zabaczyłam, jak przy fontannie zmagają się ze spodniami, bo nie przyzwyczajeni do gór chodzili częściej tyłkami niż nogami! Próbowałam im pomóc i od tego czasu… ile spodni wyprałam! Kiedy ci młodzi ludzie z ojcami wyjechali, zaczęliśmy na nich czekać, bo zrozumieliśmy, że żyli trochę innym chrześcijaństwem, umieli kochać wszystkich i kochać się nawzajem. Wracali na kempingi latem i na kilka dni zimą - wspominała Scholastyka
W 1974 swoje życie złączyła całkowicie ze Zgromadzeniem św. Eugeniusza. Przenosi się do wspólnoty Marino na przedmieściach Rzymu, gdzie poświęciła się służbie wspólnocie, w której przebywali młodzi oblaci w formacji. Dbała o garderobę, kierowała pralnią, prasowała. W naturalny sposób przeżywała radości i problemy wspólnoty oblackiej, uczestnicząc jednocześnie... w kształtowaniu nowych pokoleń oblatów.
Dużo kosztowało mnie przyzwyczajenie się do Rzymu, kiedy w moich stronach dziennie przejeżdżają dwa lub trzy samochody. Tymczasem coraz lepiej poznawałam oblatów, czytając także czyny, życie - nie tylko Założyciela, ale także jego misjonarzy na Biegunie Północnym i w Afryce. A poznając ich, kochałam ich. Ilu młodych ludzi poznałam od tamtego odległego 1968 roku? Wszystkich tych, którzy poczuli powołanie, aby być tam całym Jezusem...
Wojciech Kowalewski OMI: Charyzmat oblacki – dar Ducha Świętego dla Kościoła
Tę wyjątkową kobietę wspomina o Saverio Zampa OMI, który 11 lat swojej posługi w Marino spędził u boku Scholastyki:
Pierwszą rzeczą, jaką pamiętam, była pogodna, pokojowa, macierzyńska obecność Scholastyki wśród młodych Marino, ale także autentyczna obecność wśród nas, oblatów. Na swój sposób była trenerką, jako dobra góralka miała bardzo mocny charakter, bezpośredni i prosty zarazem, a chłopcy chętnie z nią rozmawiali, interweniowała, korygowała pewne wady, mówiła jasno o tym, co jest niezbędne do życia we wspólnocie, motywowała chłopców do zrobienia jakiegoś dodatkowego kroku, najwłaściwszej rzeczy w danym momencie. Czuliśmy, że chłopcy mieli w niej jeszcze jedną ważną postać, do której mogli się zwrócić, powiernicę. Pamiętam, że czasami pytała mnie, jaki jest ten chłopak, jaką podjął decyzję… miała własną intuicję i często mogła przewidzieć, co będzie z danym chłopcem, czy będzie kontynuował, czy wróci do domu. Jak wiemy, zajmowała się pralnią i to też była ciężka praca. Pamiętam, że rozmawiała ze mną o swoich problemach zdrowotnych, miała zakrzepy, żylaki, ale nie narzekała, bo najważniejsze było dalsze służenie wspólnocie, życie dla wspólnoty, oddanie się w całości wspólnocie.
Innym ważnym aspektem Scholastyki była modlitwa, była kobietą modlitwy, widziałem ją modlącą się z oficjum, potem uwielbienie i nieszpory, widziałem ją często odmawiającą różaniec, szczególnie wieczorem, ale także w dzień słuchała "Radio Maria", a gdy pracowała, radio dotrzymywało jej towarzystwa i w ten sposób się modliła. Miała naprawdę piękną relację z Bogiem, bardzo szczególną, własną, intymną, o której nikt nie mógł wiedzieć więcej niż jej kierownik duchowy, którym, jak sądzę, był przez wiele lat ojciec Marino Merlo.

Kolejną charakterystyczną cechą Scholastyki była dyskrecja, w pewnych momentach znikała, szczególnie gdy byliśmy wszyscy razem, może nawet podczas wieczorów jakiegoś świętowania we wspólnocie (z tego czy innego powodu zawsze było jakieś). Znikała, zresztą miała do tego prawo, skończyła swoją pracę, mogła wrócić do swojego mieszkania i spędzać czas, odpocząć. Po cichu znikała, podobnie jak Maryja wycofywała się i wszyscy wiedzieliśmy, że wieczorem była u siebie. Jej udział w życiu wspólnoty był żywy i konkretny.
Szczególnie pamiętam, kiedy zacząłem organizować wyjazdy do Albanii, ona była pierwszą, która naprawdę nam towarzyszyła z miłością i była tak zaangażowana w to doświadczenie misyjne, że wydawało się, że ona też musi z nami wyjechać. Pamiętam, jak witała nas z radością, świętując, kiedy wróciliśmy, tak jak wyobrażam sobie Maryję witającą apostołów powracających z podróży misyjnych.
Z pomarańczami na Wezuwiusza, czyli o tym jak osoba świecka może żyć charyzmatem oblackim [świadectwo]
Żałowała, że nie może zostać księdzem...
18 maja 1997 roku przełożony generalny nadał jej tytuł honorowej oblatki, jako „naturalną konsekwencję całego życia całkowicie poświęconego Bogu, Kościołowi i naszej rodzinie zakonnej”.
Czuję się w obowiązku podziękować ojcu Zago, przełożonemu generalnemu, za ten dar, którą mi podarował, za krzyż, który mi dał w imieniu całego Zgromadzenia. Myślę, że to może trochę Jego odpowiedź, bo jako młody człowiek cierpiałam: nie mogłam być księdzem i pocieszałam się mówiąc sobie, że zawsze będę księżom pomagała. Teraz rozumiem, kim byli kapłani, dla których Pan chciał, abym poświęciła swoje życie. Byli, oni są, Misjonarzami Oblatami Maryi Niepokalanej - mówiła Scholastyka.

Scholastyka Andrich pozostała w Rzymie, w domu formacyjnym, aż do śmierci w roku 2003.
Przykład pociąga...
Nazywam się Teresa, związana z AMMI [w Polsce: Przyjaciele Misji Oblackich - przyp. tłum.] od 2016 roku. Kilka lat temu w parafii ówczesny proboszcz oblacki zapytał mnie, czy mogłabym prać i prasować obrusy ołtarzowe, bo ci, którzy do tej pory to robili, nie mogli ze względów zdrowotnych. Na początku czułam się nieswojo, nigdy nie robiłam takich rzeczy, sprzątanie kościoła owszem, ale to nie to samo! Poczułam większą odpowiedzialność. Chwila zwątpienia trwała jednak bardzo krótko i powiedziałam kolejne tak! Nie minęło dużo czasu, zanim to zobowiązanie stało się naturalne, jak dbanie o własny dom. Potem jak grom z jasnego nieba przyszła wiadomość: oblaci odeszli…. i co mam teraz zrobić? (To była moja pierwsza reakcja!) Kontynuowałam służbę, ponieważ mój „dom” był zawsze taki sam! Nowi księża powierzyli mi także dbanie o dekorację, bieliznę ołtarzową, a także zmianę obrusów... trochę jak to się robi w domu, aby był zawsze gotowy na przyjęcie. Służba, którą wykonuję, jest całkowicie poświęcona Jezusowi, temu Jezusowi, który rozłożył ramiona i przyjął mnie w swoim domu.
(tł. i opr. pg/za OMI Mediterranea)
Marcin Wrzos OMI: W Kanadzie zabrakło inkulturacji
W Kanadzie płonęły kościoły. Obalano lub niszczono pomniki królowych Wiktorii, Elżbiety II, papieża Jana Pawła II i wiele innych. Ludzie wyszli na ulice.
Protesty dotyczyły prowadzenia szkół rezydencjalnych, w których przebywało łącznie ok. 150 tys. najmłodszych przedstawicieli ludności rodzimej Kanady. Trwające ponad sto lat działania, w czasie których funkcjonowało 139 częściowo przymusowych szkół, niektórzy określają terminem „kulturowego ludobójstwa”. Część z nich, na zlecenie rządu kanadyjskiego, prowadzili oblaci.
Rocznicę ustanowienia federacji kanadyjskiej – 1 lipca 1867 r. – od 1982 r. nazywa się oficjalnie Dniem Kanady – Canada Day. W 2021 r. grupa protestujących „uczciła” to święto obaleniem pomnika królowej Wiktorii, stojącego przed budynkiem parlamentu prowincji Manitoba. Kilka dni wcześniej w polonijnej, oblackiej parafii w Edmonton zniszczono czerwoną farbą pomnik Jana Pawła II. Zostały na nim odciśnięte ślady dziecięcych dłoni. W tym samym dniu – 26 czerwca – spłonęły dwa kościoły w indiańskich rezerwatach w południowej części Kolumbii Brytyjskiej. Ogień pojawił się we wczesnych godzinach porannych, najpierw w jednym z kościołów, a po godzinie – w drugim. Tydzień wcześniej w rezerwatach Indian Penticton i Osoyoos w Kolumbii Brytyjskiej spłonęły dwa inne kościoły katolickie. Zdewastowano katedrę w Saskatoon, na której widnieją ślady odciśniętych dłoni. Również czerwoną farbą namalowano napis „we were children” („byliśmy dziećmi”). Na innym polskim kościele prowadzonym przez oblatów – w Mississauga – pojawiło się graffiti. Spalono także kilkanaście innych kaplic i kościołów. Burmistrz Mississauga Bonnie Crombie napisała na Twitterze, że „wandalizm nie jest odpowiedzią i nie będzie tolerowany”. W podobnym tonie wypowiadały się organizacje Pierwszych (Rdzennych) Ludów Kanady. Podkreślały, że przemoc nie jest rozwiązaniem tej sytuacji. W przeciwieństwie do podpaleń kościołów w różnych miejscach kraju, dokonywanych w nocy przez anonimowych sprawców, strącenie pomnika królowej Wiktorii nastąpiło 1 lipca w biały dzień. Kilkadziesiąt ubranych na pomarańczowo osób najpierw zrzuciło pomnik, a potem pokryło posąg i jego cokół czerwonymi odciskami dłoni i napisem:
„Byliśmy kiedyś dziećmi. Sprowadźcie je do domu”. Happeningowi towarzyszyły oklaski i entuzjastyczne okrzyki. Przewrócono stojący nieopodal mniejszy pomnik królowej Elżbiety II. W oczach demonstrantów obie monarchinie symbolizują państwo, które skolonizowało kraj, sprowadzając jego rdzennych mieszkańców do roli poddanych niewolników.
Przerażające historie
Pierwsze trzy szkoły rezydencjalne powstały w 1883 r. Odtąd przez ponad sto lat istniało łącznie prawie 140 szkół, z czego 60% powierzono Kościołowi katolickiemu (personel szkół składał się z osób duchownych, zakonnych i świeckich). Ponad 40 z nich prowadzili oblaci z francusko i angielskojęzycznych prowincji kanadyjskich, których spadkobiercami są dziś dwie oblackie prowincje zakonne Lacombe i Notre Dame du Cap. Celem szkół była asymilacja rodzimej ludności z osadnikami pochodzenia europejskiego w istniejącej od 1867 r. federacji kanadyjskiej. O ile w poszczególnych przypadkach rdzenni mieszkańcy Kanady spodziewali się korzyści płynącej z edukacji najmłodszych, szybko doświadczyli skutków kolonialnej mentalności dominującej w rezydencjalnym systemie szkolnym. Powszechne przekonanie o wyższości kultury europejskiej w połączeniu z obcymi kulturze rodzimej zasadami funkcjonowania szkół zrodziło pasmo bolesnych doświadczeń tysięcy dzieci, które przeszły przez ten system – nakreśla kontekst tych wydarzeń o. prof. UAM Paweł Zając OMI, prowincjał oblackiej prowincji polskiej, specjalista z zakresu historii Kościoła, w tym historii misji w Kanadzie, autor m.in. książki pt. „Spotkania kultur. Katoliccy misjonarze i ludność rodzima w Kanadzie w historiografii XIX i XX w.”.
Spotkania kultur. Katoliccy misjonarze i Ludność Rodzima w Kanadzie w historiografii XIX i XX w. [KSIĄŻKA DO POBRANIA ZA DARMO]

Nadzorował i finansował rząd
Instytucją, która nadzorowała i finansowała szkoły rezydencjalne był rząd kanadyjski, ale katolickie i protestanckie organizacje kościelne zgodziły się je prowadzić. Ilustracją ówczesnej mentalności mogą być słowa pierwszego premiera Kanady, sir Johna A. Macdonalda, który w 1883 r. mówił w parlamencie, że „Indianie są dzikusami (savages), a szkoły są potrzebne, by indiańskie dzieci nabyły obyczajów i sposobu myślenia białego człowieka”. Nowy typ szkół „miał celowo zakładać oddalenie dziecka od środowiska rodzinnego – według premiera istniejące w rezerwatach szkoły spełniały podstawową rolę edukacyjną, ale nie zmieniały »indiańskiego« sposobu życia – uczniowie »pozostali nadal dzikusami, tyle że piśmiennymi«. Uważał on także, iż o ile świeckie nauczanie sprawdza się w przypadku społeczeństwa kolonialnego, instytucje kościelne są bardziej wskazane do prowadzenia szkół dla ludności rdzennej. Oprócz nauki miały bowiem kształtować dobre – »cywilizowane« obyczaje. Tymczasem historia tych dzieci w wielu wypadkach jest niezwykle bolesna, począwszy od nagłej i wieloletniej rozłąki z rodziną, aż po codzienną rzeczywistość obcej kulturowo szkoły. Do tego dochodzą ujawnione w zeznaniach byłych uczniów przypadki drastycznych nadużyć. Słaby w istocie nadzór nad personelem szkół mógł dawać przestrzeń do działania osobom, które nie miały kwalifikacji pedagogicznych, a nawet moralnych, by zajmować się edukacją i wychowywaniem dzieci” – przyznaje ojciec Zając.
Kolonializm misyjny
Misjolog o. prof. Jarosław Różański OMI (UKSW), jak i etnolog, o. prof. Jacek Pawlik SVD (UWM), w swoich opracowaniach wskazują na bolesny, rozdzierający Kościół problem stosowania w Kanadzie złej metody pastoralnej, tzw. kolonializmu misyjnego. Polegała ona na współdziałaniu misjonarzy z rządowymi, politycznymi strukturami na danym terytorium, przez co stawali się czasami bardziej urzędnikami państwowymi niż duszpasterzami, wtłaczając Pierwsze Ludy w kulturę europejską, a nie szanując ich odrębności i kultury. Zabrakło obecnej w praktyce Kościoła od wieków inkulturacji, czyli przenikania miejscowej kultury wartościami Ewangelii i jednocześnie włączania tej kultury do dziedzictwa Kościoła. Tu tak się nie stało. Mariaż Kościoła i państwa – jak zawsze w historii – i tym razem okazał się zgubny dla rodzimej ludności oraz dla miejscowego Kościoła. Ówczesny bp Vital Grandin OMI, cytowany przez PAP, pisał w 1875 r. w tym duchu, o konieczności „zasiania głębokiego niesmaku do rdzennego sposobu życia, tak aby czuli się upokorzeni, gdy zostanie im przypomniane ich pochodzenie”.
To było wtłaczanie dzieci w obcą cywilizację, wrogie im miejsce i nakładanie na nie surowej dyscypliny połączonej z pracą fizyczną. Współczesne raporty mówią m.in. o niedożywieniu dzieci, a także najboleśniejszych przypadkach – przemocy fizycznej czy wykorzystywaniu seksualnym. Zranienie kulturowe było także bardzo głębokie – powiedział w jednym z wywiadów na ten temat o. prowincjał Paweł Zając OMI. Dzieci nie mogły używać swoich rdzennych języków. W przypadku śmierci dziecka z braku funduszy nie przekazywano ciała rodzinie, lecz grzebano je na przyszkolnym cmentarzu. Brakowało też należytej komunikacji z rodziną w sprawie przyczyn i okoliczności śmierci. Jak się okazuje, są też braki w dokumentacji dotyczącej przyszkolnych cmentarzy.
Tyle tragicznych śmierci
W maju 2021 r. na terenie dawnej szkoły dla rdzennych mieszkańców w Kamloops w Kolumbii Brytyjskiej znaleziono nieoznakowane groby, w których wedle pierwszych relacji miały znajdować się szczątki 215 dzieci (formalna ekshumacja ma być dopiero przeprowadzona). Kolejny grób został ujawniony w czerwcu. Tym razem pod szkołą w prowincji Saskatchewan znaleziono 761 ciał. 30 czerwca pojawiła się informacja o kolejnych grobach. Dzięki użyciu georadaru w pobliżu miasta Cranbrook w Kolumbii Brytyjskiej odnaleziono nieoznakowane szczątki 182 dzieci. Będą zapewne kolejne tego rodzaju znaleziska. Są to groby, o których zazwyczaj wiadomo, że są i gdzie są. Mowa jest o ponad stuletniej historii istnienia szkół. W tym czasie niektóre szkoły zamykano, inne przenoszono do nowej okolicy. Istniejące cmentarze ulegały zatarciu, a o groby nikt nie dbał.
Daje to pole do nierzetelnych przekazów medialnych i tworzenia obrazu celowego zacierania śladów. Należy pamiętać, że dzieci pochowane przy szkołach były często ofiarami chorób, które uśmiercały także w innych środowiskach, np. gruźlicy, epidemii grypy i ospy. Dodatkowym problemem był niski poziom służby zdrowia, a także niedożywienie, będące skutkiem niedofinansowania szkół ze strony rządu. Szacuje się, że w szkołach rezydencjalnych mogło umrzeć z tych powodów 4-5 tys. dzieci, jednak nie jest to liczba odbiegająca od średniej śmiertelności ówczesnego czasu.
Historycy potwierdzają: nie wszyscy pracownicy szkół dopuszczali się przemocy, ale w przypadku protestantów rolę mogło odegrać rekrutowanie świeckich pracowników o złej reputacji, a w przypadku katolików surowość wpisana w formację zakonną, która często opierała się na dyscyplinie. Gdy połączyło się to z różnymi wadami osobowości czy złymi skłonnościami, dzieci padały ofiarą takich „opiekunów” – wyjaśnia wspomniany historyk. Dodaje też: „Gdy czytam niektóre wspomnienia, to nie jestem w stanie zrozumieć, jak ktokolwiek mógł w taki sposób postępować wobec dzieci”.
Oświadczenie kanadyjskiego Narodowego Centrum dla Prawdy i Pojednania i kanadyjskich oblatów
Kulturowe ludobójstwo
Bez wątpienia sprawę trzeba wyjaśnić, rozmawiać o niej, wejść w proces pojednania. Dzieje się to w Kanadzie od kilku dekad. W latach 2008-2015 działała Komisja Prawdy i Pojednania, w której prace zaangażowane były wszystkie strony tych niechlubnych wydarzeń: ludność rodzima Kanady, rząd kanadyjski, Kościół katolicki i kościoły protestanckie. Dodatkowo instytucje kościelne i państwowe zaangażowały się w proces zadośćuczynienia skrzywdzonym, m.in. poprzez wypłaty odszkodowań. Bobby Cameron, przewodniczący Federacji Rdzennych Narodów Kanady, określa istnienie tych szkół mianem „obozów koncentracyjnych w Kanadzie” lub „kulturowego ludobójstwa”, nawołując przy tym do zbadania ich historii i do pojednania
Dramatyczne relacje wymagają zestawienia z relacjami innych świadków. Światowej sławy postać, dramaturg i pisarz Cree Tomson Higway czy rdzenna polityk Cece Hodgson-McCauley, a także relacje wielu osób piszących do kanadyjskiej senator Lunn Beyak potwierdzają, że znają te placówki od jak najlepszej strony. Highway wiąże nawet najszczęśliwsze lata swojego życia z oblacką szkołą z internatem: „Mam świetnie prosperującą międzynarodową karierę i nie doszłoby do tego bez tej szkoły”.
Wyjaśnić, przeprosić, wybaczyć i pojednać
Oblaci od 1991 r. wypowiadali słowa przeprosin za swój udział w prowadzeniu szkół rezydencjalnych. Złem nazwali nie tylko wszelkie nadużycia, ale sam fakt istnienia takich szkół i te słowa podtrzymują do dzisiaj.
Prowincje zakonne oblatów w Kanadzie angażują się w to, co wiąże się z procesem pojednania, wyjaśniania przeszłości i dążenia do prawdy. Przeprosili z czasem także i biskupi Kanady.
Jeszcze wcześniej, bo w 1984 r. papież Jan Paweł II jednoznacznie potępił wszelką przemoc, której doświadczyła rodzima ludność Kanady.
W jedności z całym Kościołem głoszę wszystkie wasze prawa i ich odpowiednie obowiązki. Potępiam również ucisk fizyczny, kulturowy i religijny, i wszystko, co w jakikolwiek sposób pozbawiłoby was lub jakąkolwiek grupę tego, co słusznie należy do was” – mówił Ojciec Święty. Jan Paweł II zwracał też uwagę, że rodzima kultura Kanady przez przybyszów uznawana była za gorszą, co kłóci się z nauczaniem Kościoła i jego ewangeliczną wrażliwością: „Z zapisu historycznego jasno wynika, że przez wieki wasze narody były wielokrotnie ofiarami niesprawiedliwości ze strony przybyszów, którzy w swojej ślepocie często postrzegali całą waszą kulturę jako gorszą. Dzisiaj, szczęśliwie, sytuacja ta została w dużej mierze odwrócona, a ludzie uczą się doceniać, że istnieje wielkie bogactwo w twojej kulturze i uczą się traktować was z większym szacunkiem” – podkreślał papież. Katolicki Episkopat Kanady poinformował, że w grudniu 2021 r. papież Franciszek spotka się z rdzennymi mieszkańcami tego kraju. W wizycie wezmą udział m.in. osoby ocalałe ze szkół z internatem oraz rodzima młodzież, której towarzyszyć będzie pewna grupa biskupów. „Biskupi Kanady potwierdzają swoją szczerą nadzieję, że te nadchodzące spotkania doprowadzą do wspólnej przyszłości pokoju i harmonii pomiędzy ludami rdzennymi a Kościołem katolickim w Kanadzie” – czytamy w oświadczeniu.
Marcin Wrzos OMI – redaktor naczelny „Misyjnych Dróg”, portalu www.misyjne.pl, misjolog, teolog środków społecznego przekazu. Mieszka w Poznaniu.
Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”