Witryna internetowa 37. Kapituły Generalnej

Generalna Służba Informacyjna przygotowała stronę internetową 37. Kapituły Generalnej, która odbędzie się w Rzymie w dniach 14 września - 14 października br. Stanowi ona pomoc w przygotowaniu do tego wydarzenia oraz platformę informacyjną w trakcie trwania spotkania.

Strona zasadniczo przedstawia różne aspekty nadchodzącej Kapituły, w tym temat Kapituły i logo Kapituły, które pozycjonują nas jako pielgrzymów w podróży; podążać ścieżką - droga Chrystusa. Przedstawia również wszystkich członków kapitulnych, personel pomocniczy i członków komisji przedkapitulnej. Znajdują się tu również informacje o miejscu Kapituły i proponowanym porządku obrad - wyjaśnia o. Shanil Jayawardena OMI, dyrektor Serwisu Komunikacji Oblackiej - Istnieje również sekcja poświęcona Zasobom, w której znajdują się powiązane dokumenty, zdjęcia i filmy. Sekcja Wiadomości zawiera mnóstwo informacji i przemyśleń do pobrania, które pomagają zgłębić temat Kapituły.

Modlitwa przed Kapitułą Generalną

Witryna funkcjonuje w trzech wersjach językowych: angielskiej, francuskiej i hiszpańskiej. Aby przejść do strony - KLIKNIJ

(pg)


Ojcostwo św. Eugeniusza...

Życie wspólnotowe wprowadzone przez de Mazenoda, a także sama idea rodziny, która stanowiła bazę dla jego fundacji, zakładała na początku wspólne zamieszkanie, podział zadań oraz dzielenie się wszelkimi planami. Życie wspólnotowe zdaje się skądinąd odpowiadać doświadczeniu i osobowości Eugeniusza de Mazenod, który pomimo tragedii wieku młodzieńczego, pomimo niezależności, której często dawał wyraz, prawie zawsze przebywał w otoczeniu i potrzebował innych ludzi, aby dawać i otrzymywać. Jeśli nawet długo błądził, teraz w końcu może się utożsamić z miejscem, które jednocześnie staje się wspólnotą życia i punktem zaczepienia. Swa nową rodzinę sprowadza do miasta i do domu, byłego karmelitańskiego klasztoru w Aix, który od tej chwili będzie nazywany Misją.

Sala fundacji Zgromadzenia w Aix (zdj. archiwum OMI)

Męska wspólnota i ojcostwo Założyciela

W męskiej wspólnocie zakonnej idea rodziny zasadza się na braterstwie i ojcostwie. U Misjonarzy Prowansji na samym początku de Mazenod uwypukla słowo brat i przez sam fakt określa nim swoich pierwszych towarzyszy.

Oto fragment jednego z listów Założyciela, napisanego do oblatów z Aix z Paryża 18 marca 1823 roku, który w zdumiewającym połączeniu, mówi o braciach, dzieciach, przyjaciołach złączonych z ojcem oraz o idei rodziny i domu:

Cieszę się, że jesteście moimi dziećmi. Ach! Nie mam wątpliwości, że podążacie po śladach waszych pierwszych braci… To dzięki wam, moi bardzo drodzy przyjaciele, ta żywa i tak płodna tradycja zostanie przekazana kolejnej grupie naszego stowarzyszenia… Zawsze żyjcie w owej zażyłej jedności, która czyni z naszego domu prawdziwy raj na ziemi, a kiedy jesteście w rodzinie, myślcie o waszym ojcu, który z daleka tęskni za wami na ziemi, która zawsze będzie dla niego ziemią wygnania, tak długo, dopóki będzie on daleko od was i od wszystkich innych braci.

W 1817 roku, wypowiadając się w imieniu wszystkich, Tempier nazwał de Mazenoda ojcem, przypisując mu szczególną troskę:

Wspaniały i godny Ojcze, słusznie zasługujecie na to określenie wśród wielu tytułów, ponieważ darzycie nas dobrocią i uczuciem silniejszym niż ojcowskie.

Tempier sam go nazywa "mój umiłowany Ojcze" lub "mój bardzo drogi i umiłowany Ojcze". Założyciel jest świadomy, że przynajmniej w stosunku do nowego pokolenia czuje się ojcem; oblatów nazywa drogimi przyjaciółmi, umiłowanymi synami w Jezusie Chrystusie lub po prostu umiłowanymi dziećmi. Od 1818 roku w zapiskach rekolekcyjnych wspomina o niepokoju, że wyłudza coś, co należy się Bogu, cieszy się widząc, że jego uczniowie odpowiadają na jego troskę. Po raz pierwszy widzimy go, jak w bardzo wyraźny sposób łączy ideę uczucia i przyjaźni z ojcostwem:

Sądzę, że muszę wyrzucić sobie to, co jako ojciec powinienem sobie zarzucać, jeśli dobrze siebie badam, bowiem w stosunku do najmłodszych moich przyjaciół wydaje mi się, że to właśnie ten rodzaj miłości, jaką ich obdarzam.

Mówi w stosunku do najmłodszych swoich przyjaciół, Mazenod zwracając się do wspólnoty z Laus, szybko określi, kim zamierza być w stosunku do nich, to znaczy ich najlepszym przyjacielem, ich prawdziwym ojcem, kładąc nacisk na wzajemność tej relacji:

Wiecie bardzo dobrze, czego doświadcza moje serce w odniesieniu do tak zażyłej relacji wraz z wszystkimi uczuciami. Chociaż jako pierwszy was ukochałem, jestem także wdzięczny za to, co daliście mi w zamian, nawet jeśli w tej materii tego się od was nie wymaga. Tak, moje drogie dzieci, z racji podwojenia mojej miłości do was, chcę was zapewnić o mojej wdzięczności: z waszej strony nadal uważajcie mnie za waszego najlepszego przyjaciela i waszego prawdziwego ojca.

(zdj. archiwum OMI)

Oblacja jako duchowy akt adopcji

Założyciel poczyni rozróżnienie między nowicjuszami, którzy nie są jeszcze w pełni zintegrowani ze Zgromadzeniem, a tymi, którzy zasługują na słodką nazwę synów w pełnym tego słowa znaczeniu. To jedyny tego rodzaju tekst pochodzący z pierwszych lat:

Nie jesteś w stanie pojąć idei miłości, jaką dobry Bóg dał mi względem ciebie i wartości, jaką przywiązuję do tego, aby zobaczyć, jak twe życie jest nierozłącznie związane z naszym. Odczuwam przyjemność, gdy ci to mówię, drogi przyjacielu, jesteś godny rodziny, którą Pan obdarzył wieloma błogosławieństwami, i jeśli nawet chciałbyś się do nas przyłączyć dzisiaj, nawet dzisiaj, to przytuliłbym cię do mego serca, nadając ci słodkie imię syna w pełnym tego słowa znaczeniu.

Kapituła Generalna z 1821 roku przyjęła, że każdy członek Stowarzyszenia, niezależnie, czy jest kapłanem czy też nie, będzie odtąd nazywany ojcem a nie księdzem. Zmiana nie dokonała się automatycznie w zwyczajach, i zdaje się, że nie miała większego znaczenia w relacjach między członkami Stowarzyszenia. Mazenod aż do śmierci będzie podkreślał, że Zgromadzenie ma tylko jednego i jedynego ojca. To nic innego, jak tylko ograniczenie znaczenia nazewnictwa w kontaktach zewnętrznych.

Troskliwy i wymagający ojciec

Uprzywilejowana relacja łącząca de Mazenod z kandydatami, w których formację sam się zaangażował, nie była taka sama jak z ojcem Tempier. Tempier był człowiekiem, którego akceptował takim, jakim jest, natomiast młodzi, nie rezygnując ze swej osobowości, byli bardziej wrażliwi na przyjęcie jego ewangelicznych marzeń. Jest wyczulony na ich zapał a także na przywiązanie, jakie mu okazują, i w ogóle tego nie ukrywa.

Suzanne mając tylko 16 lat już nosił sutannę, we wrześniu 1816 roku był pomocnikiem de Mazenod i jego współbraci na misji w Fuveau, w jego rodzinnej wiosce. Kilka tygodni później spotykamy go w Aix, gdzie 21 stycznia następnego roku rozpoczyna nowicjat. Był w pierwszej grupie, która złożyła oblację 1 listopada 1818 roku.

Kocham cię nade wszystko, a moje uczucia są tak żywe, że zawsze drżę, myśląc, że zabieram Bogu coś, co Jemu się należy - pisze do ojca Suzanne.

Marius Suzanne OMI (1799-1829)

Preferencje Założyciela skupiają się bardziej na nadziejach, jakie wiąże w przyszłości z daną osobą lub jej nastawieniem, niż na osobistych upodobaniach. Da temu wyraz bez ogródek w liście do drogiego Suzanne z 1823 roku:

To prawdziwa radość dla mnie; bowiem myśląc o tobie, moje wyobrażenia opierają się na celu moich czułych uczuć, z tylu względów zasługującym na moją miłość, z racji cnót i wszystkich dobrych i pięknych zalet. Może się mylę, mówiąc tobie w ten sposób, ale codziennie dajesz mi tyle dowodów twego czułego przywiązania do mnie, że w pewnym sensie wyrywasz ze mnie to wyznanie, co zresztą nigdy nie było dla ciebie tajemnicą.

Miłość Założyciela była wręcz szokująca w swojej wylewności, a jednocześnie niezwykle wymagająca. Tak czułe uczucia nie powstrzymują Założyciela, aby w początkach 1827 roku, zaalarmowany prze grupę niezadowolonych współbraci, usunął Suzanne z urzędu. Zarzucano mu zaniedbywanie funkcji superiora domu w Marsylii. Taka postawa spowodowała prawdziwą awanturę. Przynajmniej w tym przypadku, szybko powróci spokój, a z końcem roku Suzanne powróci na swój urząd. Założyciel przeczuwał, że mógł stracić swego umiłowanego syna. W 1823 roku upominał go za nieroztropność:

Chcesz wyrządzić szkodę memu życiu? Mam poprzedzić cię w drodze do grobu, cóż stałoby się, gdybyś mnie skazał na to, abym ja cię przeżył?

Te obawy niestety się potwierdzą, ponieważ Suzanne zachorował na gruźlicę. Jesienią 1828 roku stracono wszelką nadzieję. Ostatnie miesiące jego życia, jak możemy przypuszczać, stały się okazją do patetycznych stwierdzeń. Śmierć przyszła 31 stycznia 1829 roku. Dwa dni wcześniej pogrążony w bólu Mazenod stwierdza, że lepiej rozumie ból Maryi przeżywającej mękę Syna:

Medytuję o cierpieniu Najświętszej Dziewicy u stóp krzyża, aż do dzisiejszego dnia miałem o nim tylko niedoskonałe pojęcie.

Eugeniusz de Mazenod - zdjęcie z 1860 roku (archiwum OMI)

Przytaczając słowa, które wypowiadał umierający, patrząc na niego, dobry ojciec, dodał:

Jestem rzeczywiście dobrym ojcem, a zabija mnie ten widok, bo tracę tak dobrego syna, człowieka, którego zawsze bardziej ceniłem niż siebie.

Eugeniusz de Mazenod do samego początku postrzegał Stowarzyszenie Misjonarzy Prowansji jako rodzinę, która najpierw zamieszkiwała ten sam dom, gdzie słowa: "O, jak dobrze i miło, gdy bracia mieszkają razem" oraz "jedno serce i jeden duch" mogły przetrwać także w innych warunkach. W tej rodzinie najważniejsze miejsce, które definiuje z wieloma niuansami, zajmował sam Eugeniusz. Dla pierwszych towarzyszy jest bratem, dla nowych kandydatów ojcem, dla wszystkich zaś przyjacielem. Założyciel często będzie wspominał o tej rzadkiej zdolności kochania, którą uważał za czysty dar, będący atrybutem Boga, jaki został mu udzielony z racji pozycji, którą Bóg zechciał mu powierzyć w Kościele.

(opr. pg)


Sahara: Oblackie rekolekcje i renowacja krzyża w kraju muzułmańskim

Wspólnota oblacka na Saharze Zachodniej przeżywała niedawno rekolekcje zakonne, które wygłosił ksawierianin – ojciec Rolando z Fnideq w północnej części Maroka. Funkcjonująca tam wspólnota zakonna, podobnie jak oblaci, stara się być obecna pośród społeczności muzułmańskiej. Po rekolekcjach w Tazert, rekolekcjonista postanowił spędzić czas ze wspólnotą oblacką, aby przyjrzeć się ich apostolstwu i obecności w El Ayoun i Dakhli.

Jeśli nie doceniasz łaski chrztu świętego – zobacz chrzest dorosłego w kraju muzułmańskim

Był w stanie spędzić z nami ten czas, wymieniając doświadczenia, poznając naszą misję, naszą ziemię, naszych ludzi… Szybka wizyta, ale taka, która, mamy nadzieję, będzie owocna i przyniesie dalszą współpracę, przynajmniej w modlitwie za siebie wzajemnie.

Muzułmanie uhonorowali oblatów na Saharze

Jednocześnie w Dakhla kończy się remont katolickiego kościoła. To wymowny widok, gdy nad krajem muzułmańskim wznosi się znak krzyża. Funkcjonująca na Saharze Zachodniej prefektura apostolska jest powierzona opiece misjonarzy oblatów.

Kościół na Saharze Zachodniej… Świadectwo misjonarza

.

(pg/zdj. OMI Sahara Zachodnia)


Ukraina: Wypoczynek dla dzieci w czasie wojny

W związku z wciąż trwającą wojną na Ukrainie, dla przytłaczającej większości Ukraińców wyjazd czy zorganizowanie wakacji dla dzieci jest niemożliwe. Nie chodzi tylko o kwestie finansowe, lokalizacyjne, ale również fakt, że rodziny są często rozdzielone – ojcowie walczą o wolność ojczyzny. Wychodząc na przeciw, misjonarze oblaci z klasztoru w Gniewaniu zorganizowali wypoczynek dla dzieci w budynkach zakonnych. Dzieci mogą tutaj spędzić miło czas, angażując się w różnego rodzaju zabawy i atrakcje. Otrzymują tu także regularne posiłki.

(pg/zdj. OMI Gniewań)


Wspólnota Dobrego Pasterza na deskach Teatru Śląskiego w Katowicach

Na scenie Teatru Śląskiego w Katowicach wystąpili podopieczni oraz wolontariusze Klubu Wysoki Zamek. Zainscenizowali sztukę „Bracia’ w reżyserii Wojciecha Mierkułowa. Na widowni sceny w Malarni zasiedli najpierw uczniowie szkół ponadpodstawowych i studenci, a następnie przedstawiciele władz samorządowych, posłowie oraz przyjaciele i dobroczyńcy Wspólnoty Dobrego Pasterza w Katowicach. Polską Prowincję Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej reprezentował wikariusz prowincjalny – o. Józef Wcisło OMI.

Bracia to spektakl, który stawia w swoim centrum najważniejsze pytania ludzkości, które i dziś są nam bliskie. To opowieść o grzechu i świętości; wielkim cierpieniu oraz wielkiej miłości. Pragniemy zaprosić do wspólnej podróży poprzez dzieje pewnej niezwykłej rodziny – podano w fabule sztuki, która stała się jednocześnie częścią 5. Festiwalu Open the Door.

Sztuka zainicjowała obchody 20. lecia Klubu Wysoki Zamek oraz 6. Światowego Dnia Ubogich. Pełną relację fotograficzną z wydarzenia można obejrzeć na profilu społecznościowym Polskiej Prowincji KLIKNIJ

(pg)


Nominacja oblata w Międzynarodowym Stowarzyszeniu Studiów Misyjnych

Ojciec dr Marek Rostkowski OMI został nominowany do europejskiego grona odpowiedzialnych za przygotowanie Zgromadzenia Generalnego Międzynarodowego Stowarzyszenia Studiów Misyjnych w Sydney. Polski misjolog znalazł się w gronie czterech teologów różnych denominacji chrześcijańskich - prawosławnych, luteran i zielonoświątkowców z Rumunii, Finlandii i Niemiec. Jest jedynym katolikiem w tym gronie.

Marek Rostkowski OMI (zdj. Maciej Czarniak/Trojmiasto.pl)

W nocie informacyjnej pod nazwiskiem polskiego kandydata ujęto jego dorobek naukowy:

Polski teolog katolicki i misjonarz, studiował w Poznaniu, Warszawie i Rzymie. Doktorat z misjologii (2007) Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie. W latach 2000-2016 główny bibliotekarz Papieskiej Biblioteki Misyjnej i Biblioteki Uniwersytetu Urbaniana w Watykanie oraz redaktor naczelny Bibliographia Missionaria. Zainteresowania: teologia misji, historia misji i teologia laikatu. Członek IAMS od 2008, a od 2010 roku przewodniczący grupy badawczej IAMS DABOH.

Międzynarodowe Stowarzyszenie Studiów Misyjnych jest międzynarodowym, międzywyznaniowym i interdyscyplinarnym stowarzyszeniem zawodowym zajmującym się naukowym badaniem świadectwa chrześcijańskiego i jego wpływem na świat oraz pokrewną dziedzinę teologii międzykulturowej. Po kilku wstępnych spotkaniach, IAMS został założony w Driebergen w Holandii w 1972 roku. Od tego czasu co cztery lata odbywa się międzynarodowa konferencja na różnych kontynentach. Obecnie zrzesza ono ponad 400 naukowców, a także ponad 50 instytucji. Co cztery lata członkowie wybierają Komitet Wykonawczy, który odpowiada za rozwój stowarzyszenia i organizuje kolejną, co trzyletnią konferencję. W tym Komitecie reprezentowane są różne regiony świata. Sekretariatem stowarzyszenia jest zwykle jedna z instytucji stowarzyszonych. Obecnie znajduje się on na Uniwersytecie Lund w Szwecji. Cele stowarzyszenia to: promowanie naukowego studiowania systematycznych, biblijnych, historycznych i praktycznych kwestii związanych z misją i teologią międzykulturową; rozpowszechnianie informacji dotyczących studiów misyjnych wśród wszystkich osób zaangażowanych w te i pokrewne kierunki studiów; promowanie stypendiów, współpracy i wzajemnej pomocy w badaniach misji; organizowanie międzynarodowych konferencji misjologów i teologów międzykulturowych; zachęcanie do tworzenia ośrodków badawczych; stymulowanie publikacji z zakresu misjologii i teologii międzykulturowej.

(pg/zdj. chrystusowcy.pl)


Obra: Świętowali 30. rocznicę święceń

W kościele parafialnym w Obrze misjonarze oblaci z rocznika święceń 1992 świętowali 30. rocznicę kapłaństwa.

30 lat temu Pan Bóg obdarował nasz kurs święceniami kapłańskimi. Było nas 21. święconych i rozesłano nas po wszystkich kontynentach – naprawdę po wszystkich. Po 30 latach dobry Bóg pozwolił nam stanąć przy jednym ołtarzu, abyśmy mogli sprawować Ofiarę Dziękczynną za dar kapłaństwa dla naszego kursu. Przybyło nas tylko 8., reszta nie mogła przybyć z różnych przyczyn – wyjaśnia o. Marek Ochlak OMI.

(zdj. M. Ochlak OMI)

Eucharystii przewodniczył bp Jan Kot OMI – ordynariusz diecezji Zé Doca w Brazylii. Polski oblat został ustanowiony biskupem w Amazonii przez papieża Franciszka w 2014 roku. W jubileuszu uczestniczyli również oblaci-bracia zakonni, którzy należą do rocznika formacyjnego jubilatów: br. Jacek Kubera OMI i br. Przemysław Byczkowski OMI.

Pamiętaliśmy w modlitwie o tych, którzy z naszego kursu odeszli do wieczności. O ojcach: Piotrze Wiśniewskim i Jacku Tomeczku oraz bracie Józefie Derewońce – dodaje ojciec Ochlak – Wszystkim dziękujemy za modlitwę i dar obecności fizycznej i duchowej podczas naszego świętowania! Polecamy się Waszej dalszej modlitwie, abyśmy byli Dobrymi Pasterzami dla tych, do których jesteśmy posłami!

“Jestem kapłanem! Trzeba nim być, aby zrozumieć, co to znaczy”. Kilka refleksji o kapłaństwie…

(pg/zdj. M. Ochlak OMI)


Szwecja: Muzułmanki przychodzą modlić się do Maryi

Rozmowa z o. Ludwikiem Spałkiem OMI o sensie ewangelizacji w przestrzeniach bogatych europejskich miast, gdzie nie ma chrześcijan i o życiu wśród osiedli muzułmańskich w Malmö w Szwecji, gdzie muzułmanki przynoszą kwiaty do Maryi.

Marcin Wrzos OMI (MW): W Szwecji postępuje laicyzacja, jest coraz mniej osób wierzących, przybywa ludzi innych religii, np. hinduistów, muzułmanów. Katolików jest może z 1,2%. Czy mimo wszystko warto, by oblaci pracowali w tym państwie?

Ludwik Spałek OMI: Oczywiście, że tak. Jeżeli jest laicyzacja, jeżeli jest coraz mniej katolików, jeżeli przybywa innowierców – to musi być jakaś przeciwwaga. My, oblaci, jesteśmy zawsze po stronie tych, którzy potrzebują pomocy, po stronie ubogich. Ludzie, wśród których nie ma Boga, nie mają oparcia w wartościach, są wykorzystywani, manipulowani przez innych, nie wiedzą, co jest ważne. Każda obecność, głos sprzeciwiający się takim trendom – są cenne.

Agata Stolarska (AS): Czyli trzeba docierać z Ewangelią do takich miejsc i ludzi. Nie zniechęcać się.

To dzieje się nie tylko w Szwecji. Tak jest wszędzie w Europie. Widzimy, jak to wygląda teraz w Polsce. I to nie znaczy, że mamy się nagle obrażać na otaczający świat, wycofać się z pracy w Polsce i wyruszyć do Kamerunu czy na Madagaskar.

(zdj. Wojciech Andrzej Michalecki)
Szwecja: Za księdzem ludzie tutaj tęsknią

MW: Był rok 1966, gdy dotarli do Szwecji pierwsi oblaci z Polski.

Tak. Pierwsi polscy oblaci – było ich czterech – przybyli do Szwecji dokładnie 21 marca. Byli to młodzi ojcowie: Jan Kalyta, Wilhelm Imach, Tadeusz Franków i Jerzy Dulat, który potem wystąpił ze zgromadzenia. Doświadczyli tego, że ewangelizacja wśród Szwedów jest szczególnie trudna ze względu na obojętność religijną, a także materializm praktyczny i mentalność zamkniętych w sobie ludzi Północy.

MW: Odnalazłem notatkę z 1962 roku, z której wynika, że biskupem w Sztokholmie był oblat, o. John Taylor, który potem zaprosił oblatów do Szwecji.

Byłem wówczas w seminarium. Oblaci amerykańscy przybyli do Skandynawii z powodu NATO. Byli kapelanami wojsk amerykańskich w Niemczech i Danii. Ojciec Taylor pracował wpierw wśród nich, a następnie utworzył misję na Grenlandii – która państwowo należy do Danii – i posługiwał wśród zamieszkujących ją Inuitów (Eskimosów). Gdy poprzedni biskup w Sztokholmie – Knut Ansgar Nelson OSB – odszedł ze stanowiska, nowym biskupem wybrano ojca Johna. Nasz ówczesny prowincjał Józef Kamiński był przyjacielem nominata. Wysłał życzenia, w których złożył mu gratulacje z powodu zastania biskupem. Pisał, że polscy oblaci nie są w stanie dać mu żadnego prezentu, ale jakby potrzebował księży – to nie ma problemu. Biskup Taylor odpowiedział, że to byłby największy prezent, jaki mógłby otrzymać. Od razu zaprosił polskich oblatów do Szwecji. Przygotowania do wyjazdu trwały kilka lat. Komuniści dopiero w 1966 roku zgodzili się na wyjazd pierwszych księży do Skandynawii, wśród których byli właśnie oblaci.

MW: Patrząc na czas, to prawie 60 lat obecności oblackiej. Jednak coraz mniej jest katolików w Szwecji. Można powiedzieć, że ponieśliście porażkę?

Nie można. To setki tysięcy Komunii, spowiedzi, Eucharystii, bierzmowań. Nawrócenia. Ludzkie historie pisane ręką przez Boga.

(zdj. Wojciech Andrzej Michalecki)
Malmö (Szwecja): Inscenizacja Męki Pańskiej w wykonaniu dzieci i młodzieży

AS: Teraz oblaci są obecni w Landskronie, Kristianstad-Hässleholm’ie, Malmö-Rosengårdzie i Ystad. Początkowo pracowali jedynie wśród Polaków, którzy wyemigrowali z PRL-u politycznie, a potem za pieniądzem?

Zawsze pracowaliśmy dla wszystkich – od samego początku. Mówiło się, że jedziemy do Polonii, ale my ciągle pracowaliśmy wśród wszystkich ludzi. Zostałem posłany do Szwecji rok po przybyciu pierwszych braci. 25 lipca 1967 roku przyjechaliśmy tu z o. Teodorem Famułą. Jako oblaci jesteśmy, zazwyczaj, wpierw wikariuszami w szwedzkich parafiach. Można powiedzieć, że wśród Polaków zaczęliśmy pracować dopiero w Malmö, gdy było tu już nas więcej. Zaczynał to o. Rudolf Basista na początku lat 80. ubiegłego wieku.

AS: Macie w parafii jednak nie tylko msze po polsku i po szwedzku.

W niedzielę mamy msze św. i duszpasterstwo osób mówiących po szwedzku (jedna msza św.), po polsku (dwie msze św.), ale też mamy liturgie po chorwacku, kreolsku, ukraińsku, arabsku, wietnamsku… Każdy z nas posługuje się co najmniej dwoma, a czasem i większa liczbą języków.

Szwecja: Polonia w Malmö na rzecz Ukrainy

AS: To duszpasterstwo jest bogate. To parafia wielokulturowa.

Pod względem językowym na pewno tak. Na te msze przyjeżdżają księża, którzy posługują się tymi językami. Są odpowiedzialni za ewangelizację wśród ludzi z danego kraju i potem jeżdżą po parafiach w Szwecji, w których zbierają się dani wierni. Do niedawna mieliśmy nawet duszpasterza osób głuchoniemych, który raz w miesiącu odprawiał Eucharystię. Przeszedł na emeryturę i teraz szukamy nowego „migającego” księdza.

AS: Polacy mieszkający w Szwecji angażują się w działania Kościoła katolickiego?

Niektórzy tak, wtedy działają przy Polskiej Misji Katolickiej. Tu w Malmö sporo dzieje się w języku polskim są chociażby Przyjaciele Misji, stowarzyszenia polonijne, ministranci. W innych miastach raz w miesiącu celebrowana jest msza św. po polsku. Polaków zaangażowanych mogłoby być jednak więcej.

MW: Rosengård (Ogród Różany), gdzie mieszkacie, to była kiedyś dzielnica katolicka w Malmö.

Nie była katolicka. To była zwykła dzielnica, choć ze znacznie większym udziałem procentowym mieszkających w niej katolików. Budowano tu komunalne mieszkania. W tej części miasta było najwięcej biednych obcokrajowców, a więc też Polaków. Gdy przybyliśmy do Malmö, to naturalnie szukaliśmy miejsca, w którym byli Polacy. Dostaliśmy teren, na którym nic nie było – były tylko pola, łąki i mieszkania.

(zdj. Wojciech Andrzej Michalecki)

MW: Można zaobserwować trend, że z tych mieszkań komunalnych wyprowadzili się Polacy i inni obcokrajowcy. I teraz jest to muzułmańska część miasta, a niektórzy mówią, że ich getto. Da się tu w ogóle mieszkać, żyć?

Żyjemy i nawet źle nam nie jest. Jesteśmy otoczeni muzułmanami. Śmiejemy się, że mamy najlepszą ochronę, bo naokoło mieszkają muzułmanie. Gdyby ktoś chciał nam coś zrobić, to do nas nikt nie przyjdzie, bo musiałby przedrzeć się przez osiedla muzułmańskie. Muzułmanie parkowali na naszym terenie, naprawiali auta, a smarkacze rzucali w nasze budynki jajkami i kamieniami dla zabawy – to raczej nie były prześladowania, a po prostu psikusy dzieciaków. Od czasu zrobienia ogrodzenia nie było żadnego incydentu.

AS: To da się pokojowo żyć obok siebie?

Da się. Jednak to specyfika Szwecji, tutejszej mentalności. Żyjemy obok siebie, ale nie wchodzimy w relacje. Jest to swojego rodzaju symbioza, w której jednak jesteśmy w zdecydowanej mniejszości. Jestem od 1999 roku w Malmö, ale zauważam, że nie przyjaźnimy się głębiej z sąsiadami, którzy są wyznawcami islamu.

MW: Chciałbym, aby było inaczej. Warto budować mosty, choć może przy mentalności zamknięcia – nie da się. Wasz sposób życia jest świadectwem, budynki kościelne, które są w samym centrum dzielnicy także. Pokazujecie, że wyznajecie wiarę w Chrystusa.

Jeden z poprzednio pracujących tu ojców – Sebastian Stasiak – postawił przed kościołem około dwumetrową figurę Matki Bożej. I okazuje się, że muzułmanie, przechodząc obok, często się modlą przy tej figurze. Muzułmanki zostawiają kwiaty, zapalają świece. Przychodzą nawet do kościoła – gdy mają jakieś problemy małżeńskie, to zapalają świecę dla Matki Bożej. Oni czczą Maryję, jako matkę Jezusa, który dla nich jest prorokiem. Wówczas jest szansa na krótką rozmowę. Staramy się być świadectwem.

Tekst pochodzi z "Misyjnych Dróg" - KLIKNIJ

(misyjne.pl)