„Ojciec soboru” bp Daniel Omer Verstraete OMI kończy 100 lat

Biskup Daniel Omer Verstraete OMI, jeden z ostatnich ojców Soboru Watykańskiego II (1962-1965) i biskup misyjny w Klerksdorp w Republice Południowej Afryki skończy 31 lipca 100 lat. Belgijski oblat Maryi Niepokalanej (OMI) jest obecnie czwartym najstarszym biskupem w Kościele katolickim na świecie.

Papież Soboru Paweł VI mianował o. Verstraete w 1965 r. zwierzchnikiem nowo utworzonej prefektury Zachodniego Transwalu. W 1978 roku prefektura została podniesiona do rangi diecezji z siedzibą w Klerksdorp, a o. Verstraete został jej pierwszym biskupem. Był nim do 1994 roku.

Określenie „ojcowie soboru” odnosi się do początkowo około 2700 biskupów i wyższych przełożonych zakonów, którzy wzięli udział w Vaticanum II – największym zgromadzeniu kościelnym XX wieku. Natomiast do „ojców” nie należeli obserwatorzy i doradcy teologiczni („periti”), np. ks. Josef Ratzinger, późniejszy papież Benedykt XVI.

Tylko czterech ojców soboru żyje do dziś: 102-letni bp José de Jesús Sahagún de la Parra z Meksyku, 100-letni bp Verstraete, 99-letni abp Victorinus Youn Kong-hi z Korei Południowej i 91-letni nigeryjski kardynał Francis Arinze.

Sobór Watykański II był jak dotychczas ostatnim zgromadzeniem wszystkich biskupów Kościoła katolickiego. W jego czterech sesjach (w 1962, 1963, 1964 i 1965 roku) wzięło udział w sumie 3058 uczestników. W bazylice św. Piotra w Rzymie debatowano nad tym, jak Kościół może głosić swoje przesłanie w warunkach współczesnego świata. Inne tematy obejmowały reformę liturgii i kształcenia kapłanów, jedność chrześcijan i pojednanie Kościoła z judaizmem.

(KAI)


Zioła z kodeńskiego sanktuarium nagrodzone

Wyroby zielne z Kodnia zostały nagrodzone podczas Janowskiego Święta Ziół. Podczas tegorocznych obchodów namiot wystawowy przygotowało Sanktuarium Matki Bożej Kodeńskiej. Zioła zbierane na terenie sanktuarium cieszyły się ogromnym zainteresowaniem uczestników wydarzenia. Na co dzień można je nabywać w punkcie na kodeńskiej kalwarii.

Poznaj niezwykłe miejsce z innej perspektywy – Kodeń z wysokości drona

Sanktuarium Matki Bożej Kodeńskiej przygotowuje się na główny odpust w dniach 14-15 sierpnia. Rok rocznie jest to kolejna rocznica papieskiej koronacji wizerunku. Było to trzecie takie wydarzenie w historii Polski.

(pg/zdj. OMI Kodeń)


Kanada: "Czy misjonarz wróci do nas na stałe?"

Byli pierwszymi katolickimi misjonarzami w kanadyjskim Jukonie. Oblaci przybyli na te tereny w 1861 roku. Pierwszą rzeczą, jakiej musieli się nauczyć, to sztuka przetrwania i życia w trudnych warunkach. Podjęli posługę wśród rdzennej ludności oraz poszukiwaczy złota w miejscowych kopalniach. Oblacka obecność na tych terenach zakończyła się w 2015 roku. Pozostawili po sobie kościoły i kaplice w najbardziej odległych rejonach kanadyjskiej prowincji.

Paweł Gomulak OMI: Po co oblaci? Kowboje czy misjonarze?

Dziś w Jukonie posługuje zaledwie kilku kapłanów diecezjalnych, którzy przemierzają rozległe terytorium diecezji, aby sprawować sakramenty.

Pojechaliśmy zobaczyć piękno tego zakątka Kanady, chodzić po górach, ale chcieliśmy też zobaczyć ślady wieloletniej obecności i posługi misjonarzy oblatów. Oblaci posługiwali na całym obszarze Jukonu wśród rdzennej ludności, ale także wśród ludzi, którzy poszukiwali złota i podejmowali pracę w kopalniach. Chociaż od tego czasu oblaci opuścili terytorium Jukonu, w każdej wiosce, którą odwiedziliśmy (Whitehorse, Dawson City, Haines Junction, Carmacks, Faro) nadal znajdują się misje i kościoły założone przez nasze Zgromadzenie. A w jednym z miasteczek ludzie nawet pytali, czy misjonarz wróci do nas na stałe…? – relacjonuje o. Paweł Pilarczyk OMI.

W czerwcu br. oblat postanowił spędzić początek wakacji właśnie w tej części Kanady.

Odprawiałem Mszę w niektórych z tych kościołów, myśląc o pionierach oblatach, którzy tworzyli początki Kościoła tutaj… – dodaje misjonarz.

Oblaci czyli kto?

Ostatnim misjonarzom oblatom na tym terenie było z pewnością trudno pozostawić ponad 100. letnie dziedzictwo Zgromadzenia w Jukonie.

Jak mówimy ludziom, jesteśmy misjonarzami. Naszym zadaniem jest przyjść i zbudować Kościół i ostatecznie ruszyć dalej. Byliśmy tu od dawna i zawsze Jukon będzie miał szczególne miejsce w naszych sercach – mówił w 2015 roku o. Jim Bleackley OMI.

(pg/zdj. OMI Assumption Province)


Madagaskar: Młodzież z Kanady na wolontariacie

Młodzież z polonijnych wspólnot w Kanadzie spędza wakacje na Madagaskarze. Głównym celem wyprawy jest pomoc w oblackich misjach na Czerwonej Wyspie. Młodym towarzyszy o. Marcin Serwin OMI, wikariusz prowincjalny Prowincji Wniebowzięcia. Pierwszym celem wolontariatu są oblackie placówki w Morondavie i Befasy, gdzie posługują polscy misjonarze oblaci.

(pg/zdj. M. Serwin OMI)


Ghana: Światowy Dzień Dziadków i Osób Starszych

W oblackiej misji w Ghanie przeżywano IV Światowy Dzień Dziadków i Osób Starszych. To inicjatywa papieża Franciszka, która zwraca uwagę na osoby w podeszłym wieku, które są nośnikami mądrości życia i wiary. Z okazji kolejnych obchodów misjonarze oblaci zorganizowali spotkanie w misji katolickiej.

(pg/zdj. OMI Ghana)


Japonia: 60 lat kapłaństwa

W Naruto Prowincja Japonii-Korei świętowała jubileusz 60. lecia kapłaństwa dwóch japońskich misjonarzy. Ojciec John Iou OMI pierwsze siedem lat po święceniach posługiwał na misjach w Brazylii. Po powrocie do Japonii poświęcił się pracy duszpasterskiej w parafiach, głównie w trudno dostępnych misjach. Z kolei o. Len Inui OMI zaangażował się w edukację metodą Montessori.

Razem są przykładem bogatej różnorodności darów i talentów w naszej rodzinie charyzmatycznej. Ich zaangażowanie w swoje powołania, ich głęboka miłość do ludzi, którym służą i ich wiara inspirują nas wszystkich do zastanowienia się, w jaki sposób możemy przyczynić się do budowania Królestwa Bożego w naszym własnym życiu – komentują współbracia jubilatów.

(pg/OMIWorld)


RPA: 67 minut dla Ziemi

Oblacki Instytut św. Józefa w Cedara w Republice Południowej Afryki zorganizował sprzątanie śmieci w środowisku naturalnym. Inicjatywę nazwano „67 minut naszych zielonych serc”. W wydarzenie zaangażowała się społeczność akademicka, różne zgromadzenia zakonne oraz uczniowie szkół.

(pg/zdj. St. Joseph’s Theological Institute)


Jarosław Różański OMI: "Nie zdziwię się jeśli następnym papieżem zostanie ktoś z Afryki" [ROZMOWA]

Afryka ma ogromny potencjał, nie tylko duchowy ale także intelektualny, dlatego nie zdziwiłbym się gdyby następnym papieżem został ktoś pochodzący z Afryki – powiedział o. prof. Jarosław Różański OMI, wybitny teolog i misjonarz, specjalizujący się w badaniach nad religiami afrykańskimi oraz dialogiem międzykulturowym. W rozmowie z KAI opowiedział m.in. o problemach z jakimi wciąż boryka się ten kontynent, a także o życiu religijnym jego mieszkańców.

o. prof. Jarosław Różański OMI (zdj. P. Gomulak OMI)

Anna Rasińska (KAI) Dlaczego, pomimo licznych działań i wsparcia finansowego, Afryka wciąż pozostaje regionem, który potrzebuje pomocy zewnętrznej i nie jest w stanie samodzielnie się rozwijać?

o. prof. Jarosław Różański OMI: Istnieją różne teorie na temat słabego wzrostu gospodarczego Afryki. Nie chcę się w tej kwestii wypowiadać jako ekspert, chciałbym tylko zwrócić uwagę na różnego rodzaju ekspertyzy, które nie są jednoznaczne w ocenie, wskazują na wiele różnych czynników, uświadamiających, że problem ten jest niezwykle złożony.

Niektóre z opinii na ten temat są dość skrajne. Jedna z nich należy do ekonomistki Dambisy Moyo, która w książce „Dead Aid” – „Zabójcza pomoc” mówi formułuje tezę: „Przestańcie pomagać w Afryce, a Afryka stanie gospodarczo na nogi”. Uważa ona, że pomoc zagraniczna przyczynia się do zależności i korupcji, utrudniając Afryce rozwój gospodarczy, a wyeliminowanie pomocy może pomóc kontynentowi w osiągnięciu samodzielności gospodarczej.

Ten przykład pokazuje, że miejsce Afryki w systemie globalnej gospodarki jest mało szczęśliwe. Przy całym bogactwie zasobów tego kontynentu, jest on przez cały czas eksploatowany. Pomimo dekolonizacji Afryki, wciąż w relacjach handlowych pozostało wiele zależności, zwłaszcza od dawnych kolonii, jak chociażby Francji, z którą wiele państw Afryki nadal wiążą niekorzystne, dwustronne umowy.

Przytoczyłem czynniki geopolityczne, związane z globalizacją gospodarki, ale zwróciłbym też uwagę na czynniki natury polityczno-kulturowej. Myślę w tym kontekście głównie o obszarach Afryki Subsaharyjskiej. Afryka Północna obejmuje kraje leżące na północ od Sahary, i one gospodarczo sytuują się całkiem nieźle, w porównaniu do pozostałej części kontynentu.

Sympozjum Bilad As-Sudan o Afryce

Chociaż w Afryce istniały w niektórych regionach przedkolonialne państwa, to jednak przytłaczająca większość współczesnych państw powstała w wyniku kolonizacji i często boryka się z trudnym dziedzictwem neokolonializmu. Przykładem może być Francuska Afryka Równikowa czy Zachodnia, gdzie wpływy neokolonialne wciąż wywierają nacisk na struktury polityczne i gospodarcze tych krajów. By się temu przeciwstawić, potrzebna jest mocna tożsamość zbiorowa. A tworzenie się tożsamości kulturowej, narodowej, czy obywatelskiej, jest procesem bardzo złożonym i długotrwałym. Proces ten wymaga ponadto współdziałania wielu elementów, a także czasu.

A co z dynamicznym wzrostem demograficznym w Afryce? Czy on również jest tu problemem, a może wręcz przeciwnie?

Demografia Afryki jest na pewno kolejnym, nie tyle problemem, ile bardziej wyzwaniem. Po okresie eksploatacji i ogromnej skali wywozu niewolników z Afryki, mimo tak dużego odpływu ludności, w czasach kolonialnych, Afryka doświadczyła niezwykłego wzrostu demograficznego. Dziś, w pierwszych dekadach XXI wieku, Afryka stanowi około 1/6 ludności świata. Jest to prawdziwa potęga demograficzna, a prawie 50% tamtejszej populacji to osoby do 15. roku życia, czyli właściwie dzieci. Można sobie wyobrazić, jakie następstwa niesie to w kontekście gospodarczym, szkolnictwa i dostępu do opieki zdrowotnej. Wszystkie te kwestie są niezwykle skomplikowane.

Kokotek: Finał XXII Olimpiady Znajomości Afryki

Z kolei wracając do tematu pomocy w Afryce, należy zaznaczyć, że nie jest ona bezinteresowna, bardzo często kraje, które pomagają tutejszej ludności, mają w tym jakiś interes. Na Afryce się po prostu zarabia, a jej bogactwo jest niejako jej przekleństwem.

Czyli można powiedzieć, że jest to obszar rywalizacji wpływów gospodarczych i politycznych?

Tak, ktoś powie, że Afryka jest zacofana, nie rozwija się mimo wielkiej pomocy. W rzeczywistości jest to teren rywalizacji wpływów gospodarczych i łączących się z tym interesów politycznych.

Wiele lokalnych wojen, które obecnie trwają w Afryce, jest ściśle powiązanych z polityką Europy. Nawet wojna Rosji z Ukrainą jest powiązana z interesami gospodarczymi w Afryce, wystarczy spojrzeć na kwestie dostawy zboża, która ma wpływ chociażby na notowania francuskiej giełdy… Skąd wziął się nagły zapał Francji do wsparcia broniącej się Ukrainy? Również ze względu na działającą w Afryce grupę Wagnera, która poważnie zagraża jej interesom gospodarczym.

Dzisiaj świat jest systemem naczyń połączonych, a tradycja eksploatacji Afryki, która znajduje się w centrum globalnych interesów, sprawia, że inne kraje wyzyskują jej zasoby na wszelkie możliwe sposoby i to jak najtańszym kosztem.

A jak wygląda kondycja religijna tego kontynentu? Czy jest on już zewangelizowany?

W skrócie powiedziałbym, że jest to kontynent ludzi wierzących, nawet bardzo wierzących, dla których odniesienie do sfery sacrum jest ważne, najbardziej podstawowe. Religia odgrywa tam kluczową rolę w życiu codziennym. Wszystkie sfery życia są głęboko przeniknięte religią. Tak było w religiach tradycyjnych, tak jest i dzisiaj. W podobny sposób, jak tradycje słowiańskie czy europejskie czerpią z dawnych tradycji śródziemnomorskich i lokalnych, afrykańska religijność także wywodzi się z lokalnych wierzeń i praktyk. Ten proces jest naturalny, ponieważ religia w Afryce przenika wszystkie aspekty życia. Słowem: w kulturze afrykańskiej wymiar duchowy jest niezwykle ważny, a rozróżnienie między sferą świecką a religijną jest mniej wyraźne niż w innych częściach świata.

Jarosław Różański OMI: Prawd wiary i słowa Bożego nie można poznawać w języku obcym

A jak w Afryce wygląda kwestia powołań kapłańskich i zakonnych?

Kościół rozwija się tam bardzo dynamicznie. Ponad miliard mieszkańców Afryki, a więc połowa, to chrześcijanie. Z tego bardzo duży procent stanowią katolicy – około 150 milionów. Także młodość tego kontynentu, a więc czynnik demograficzny, o którym już wspominałem, sprawia, że w ostatnim czasie nastąpił duży wzrost liczby katolików, w ciągu roku sięga on aż kilku milionów. Przekłada się to również na kwestię powołań. Podczas gdy na całym świecie liczba księży, zwłaszcza w Europie, spada, w Afryce – chociażby według statystyk z ubiegłego roku – odnotowano wzrost, podobnie jak w Azji.

Na Czarnym Lądzie rocznie przybywa rocznie około 1500 księży, a także zakonników niebędący kapłanami, których w Europie ubyło prawie 600, w Afryce zanotowano wzrost o ponad 200. To zjawisko dotyczy również sióstr zakonnych oraz seminarzystów. Przekłada się to na bardzo dynamiczny rozwój tamtejszego Kościoła. Nie bez powodu święty Jan Paweł II mówił o Afryce jako o kontynencie nadziei, w kontekście chrześcijaństwa i Kościoła.

Czy te powołania są szczere, a może kryje się za nimi chęć opuszczenia Afryki lub zdobycia wykształcenia, o które jest tam ciężej?

Myślę że takie sytuacje oczywiście mogły się zdarzać, co jest rzeczą naturalną. Sam natomiast staram się patrzeć na ludzkie serca i tak w Afryce, jak i w Polsce, dostrzegam bardzo wielu ludzi, którzy naprawdę szczerze i w sposób niezwykle oddany, idą za głosem swojego powołania. Nie widzę tutaj żadnych różnic między Polską i Afryką. Jestem pełen uznania co do wykształcenia, zdolności i zapału afrykańskiego duchowieństwa.

Czy dla życia religijnego Afryki dużym problemem jest trybalizm?

Z problemem trybializmu jest podobnie, jak bywało w Europie. Nawet dziś, mamy do czynienia z etnicyzacją religii. Jak chociażby dzieje się w Rosji, gdzie wiara jest związana z ideologią ruskiego świata. Tożsamości narodowe Afryki wciąż się kształtują. Jednak z tradycji afrykańskiej, która opierała się na tradycyjnych religiach afrykańskich, wyłonił się świat współzależności społecznych, gospodarczych i politycznych. W tym kontekście to etnos, a nie utworzone przez Europejczyków państwo, odgrywał kluczową rolę.

Tradycyjne religie afrykańskie nie miały wymiaru prozelityzmu, gdyż ich wyznawca był zarazem członkiem konkretnej rodziny, rodu, lineału, plemienia. Przodkowie, którzy znajdują się w Centrum całego systemu religijnego, to są wciąż przodkowie konkretnego człowieka, jego rodziny… Stąd też pierwszym odniesieniem do świata nadnaturalnego były struktury związane z pokrewieństwem i powinowactwem, które uznawano za najbardziej podstawowe. To właśnie właśnie dlatego te kultury rozwinęły całe systemy wewnętrznych relacji o różnych wymiarach społecznych, gospodarczych i politycznych.

Oczywiście te tendencje etniczne pojawiają się także na łonie Kościoła katolickiego, co widać niekiedy zwłaszcza przy nominacjach biskupów. Budzi to wiele nieporozumień, ale w samym Kościele afrykańskim te problemy są dostrzegalne, a hierarchowie i duchowni sprzeciwiają się tym procesom. Na pewno nie jest tak, że Europa w tym zakresie musi Afrykę pouczać, czy jej to wypominać. Ten Kościół żyje, staje na nogi i my sami możemy się wiele od niego nauczyć.

Jaki jest udział polskich misjonarzy w życiu misyjnym Kościoła w Afryce?

W tej chwili udział polskich misjonarzy się zmniejsza. Znaczący ich udział w Afryce Subsaharyjskiej, datować można na koniec XIX wieku. Wszystkim zainteresowanym tym tematem polecam moją monografię na ten temat pod tytułem: „Mariannhill – największa polska misja w dziejach Afryki”. Z tego okresu wspomnieć trzeba chociażby misje jezuitów nad Zambezi, które są bardzo znane, gdyż poświęcone są im liczne teksty i artykuły. Również w okresie międzywojennym nasi misjonarze byli obecni w Afryce, ale przeważnie w ramach różnych zgromadzeń zakonnych o charakterze międzynarodowym.

Po drugiej wojnie światowej, pomoc polskich misjonarzy ograniczyła się właściwie wyłącznie do wspierania misji lub personalnego zasilania ich przez siostry zakonne i księży spoza granic Polski. Zwrot nastąpił dopiero w latach 70., 80. oraz 90. XX w. W tym okresie odnotowujemy duży procent polskich misjonarzy wyjeżdżających na misję do Afryki oraz ich udział na różnych przestrzeniach pomocy tamtejszej ludności, zaangażowania w szkolnictwie, czy służbie zdrowia. Na początku XXI w. rozpoczyna się spadek zaangażowania polskich misjonarzy w Afryce, który trwa do dziś.

Czy dzięki misjom Polska stała się krajem rozpoznawalnym w afrykańskiej przestrzeni Kościoła?

Polskie misje, zwłaszcza gdy działały prężnie, były dużą pomocą i sprawiły, że Polska jest krajem rozpoznawalnym w przestrzeni Kościoła w Afryce. Wskazuje na to chociażby wzrost zainteresowania studiami teologicznymi w Polsce, wśród księży afrykańskich. Myślę tu chociażby o Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, wciąż zgłaszają się do nas nowi kandydaci pochodzący z Czarnego Lądu. Są to studia angielskojęzyczne, aczkolwiek pojawiają się także księża, którzy podejmują studia polskojęzyczne. To pokazuje, że te relacje personalne, czy pojedynczych wspólnot kościelnych Afryki i Polski, owocują.

Czy możliwe, że wkrótce role się odwrócą i misjonarze z Afryki będą wspierać w ewangelizacji nasz kontynent, który z kolei od wiary powoli odchodzi?

Tak, to właściwie już się dzieje. Można to zauważyć zwłaszcza w krajach, które miały kolonialną przeszłość jak Francja i Belgia. Widać to także u nas w Polsce, chociaż w znacznie mniejszym wymiarze. Niektóre zgromadzenia zakonne współpracują z księżmi, wspólnotami, czy siostrami zakonnymi z Afryki. Obecnie następuje też pewnego rodzaju wymiana duchowieństwa. Myślę że to bardzo dobre dla zdrowia Kościoła, potrzebna jest taka wymiana doświadczenia wiary, kultu, życia wspólnoty, to pozwala nam otwierać się na innych, przekraczać granice naszych etnosów i kultur. Taka wymiana wydaje mi się czymś bardzo naturalnym i pozytywnym.

Natomiast w odpowiedzi na to pytanie odróżniłbym jeszcze problem kryzysu instytucji Kościoła, czy ważnych form religijności, od wiary, która jest trudna do zmierzenia i sprecyzowania. Istotą wiary jest relacja z Bogiem, oczywiście także we wspólnocie, ale wszystko zaczyna się na poziomie ludzkiego serca. To tutaj tkwi źródło, z którego trzeba czerpać. I to jest wyzwanie większe dla Kościoła w Europie, niż potrzebna także reforma jego struktur.

Niektórzy mówią, że papież pochodzący z Afryki to wyłącznie kwestia czasu, zgodzi się Ksiądz Profesor z takim stwierdzeniem?

Nie uważam, że jest to kwestia czasu. Według mnie taki wybór może się dokonać w każdej chwili. Zwróćmy uwagę, że po wielu wiekach święty Jan Paweł II przełamał włoski monopol, obejmując urząd papieża jako pierwszy Polak. Po nim pojawił się papież Benedykt XVI – kolejny, który nie jest Włochem i nagle pojawia się papież Franciszek z Ameryki Łacińskiej. Mówiąc szczerze, jest wielu hierarchów duchownych pochodzących z tego rejonu, którzy cieszą się już rozgłosem także w świecie Zachodu. Chociażby kardynałowie Francis Arinze czy Robert Sarah. Dla mnie niezwykłą postacią – i z pewnością takim kandydatem przed laty już – był zmarły niedawno kard. Christian Wiyghan Tumi.

Jak wspomniałem Afryka ma ogromny potencjał, nie tylko duchowy ale także intelektualny, dlatego nie zdziwiłbym się gdyby następnym papieżem został ktoś pochodzący z Afryki. Nie jest to kwestia dalekiej przyszłości, to może stać się w każdej chwili, widać to chociażby, gdy patrzymy na zakonne zgromadzenia międzynarodowe o charakterze misyjnym. Przedstawiciele Afryki, Azji i Ameryki Łacińskiej znajdują się już od dawna we władzach tych zgromadzeń i pełnią w nich bardzo odpowiedzialne funkcje. To żadna nowość czy nadzwyczajność. Podobnie jest w kurii rzymskiej, czy w dynamicznie rozwijających się uniwersytetach katolickich w Afryce.

o. prof. dr hab. Jarosław Różański OMI – teolog i misjonarz, specjalizujący się w badaniach nad religiami afrykańskimi oraz dialogiem międzykulturowym. Jest profesorem na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, gdzie kieruje Katedrą Misjologii. Autor licznych publikacji naukowych i książek, które przyczyniają się do lepszego zrozumienia duchowości i kultur afrykańskich. Aktywnie uczestniczy w międzynarodowych konferencjach i sympozjach, dzieląc się swoją wiedzą i doświadczeniem. Jest również cenionym duszpasterzem, zaangażowanym w pracę misyjną w różnych krajach afrykańskich. Za swoje zasługi w dziedzinie teologii i misjologii otrzymał wiele prestiżowych nagród i wyróżnień.

(KAI)


Jadą rowerami z Kokotka do Azerbejdżanu „na pełnym Baku”

NINIWA Team rusza w dorosłość. Na cel swojej 18. wyprawy rowerowej grupa obrała Azerbejdżan – tam jeszcze ich nie było. Przed 30 młodymi prawie 4500 kilometrów i… nieznane. Jadą „na wiarę” i w szczególnej intencji.

Czy da się dojechać rowerem nad Morze Kaspijskie? „Hardkołowcy” z legendarnej grupy rowerowej NINIWA Team – wizytówki Oblackiego Duszpasterstwa Młodzieży NINIWA – już nie raz udowodnili, że na dwóch kółkach są w stanie dotrzeć wszędzie. Tym razem planowana trasa wyprawy wiedzie przez Polskę, Słowację, Węgry, Rumunię, Serbię, Bułgarię, Turcję, Gruzję i docelowy Azerbejdżan – aż do stolicy tego kraju, Baku.

W swoją 18. wyprawę rowerową NINIWA Team jedzie pod szyldem „Operacja Powrót. Na pełnym Baku”. Tegoroczna nazwa nawiązuje do hasła zakończonego niedawno Festiwalu Życia w Kokotku, ale przede wszystkim odnosi się do intencji, w jakiej rowerzyści ofiarują trudy drogi: za ofiary porwań i handlu ludźmi – o ich uwolnienie i bezpieczny powrót do domu.

A we wszystkich wyprawowych zmaganiach patronuje im św. Józefina Bakhita – pochodząca z Sudanu „święta niewolnica”, która przeszła przez piekło na ziemi, a po odzyskaniu wolności nawróciła się na katolicyzm i wstąpiła do zakonu.

Mistrzyni Polski zamienia bieżnię na rower. „Długo na to czekałam”

O poranku z Kokotka na Śląsku do Azerbejdżanu wyruszyło 30 młodych rowerzystów. Po raz pierwszy w wyprawie nie uczestniczy duszpasterz NINIWY i inicjator wypraw, o. Tomasz Maniura OMI. W roli lidera zastąpił go o. Patryk Osadnik OMI. Jak czuje się z taką odpowiedzialnością?

Jest dużo niewiadomych, ale cieszę się na przygodę, bo wiem, że jadę z dobrymi ludźmi. Jestem ciekaw tego, co przyniesie ten czas. Kiedy już ruszę, nie będzie można zawrócić. Myślę, że konkretne wnioski przyniesie najbliższa niedziela, kiedy doświadczymy już pierwszego tygodnia jazdy – opowiadał, gdy słońce i unosząca się mgła nad stawem zgotowały rowerzystom na starcie malowniczy spektakl.

Karolina Hajduczenia jest weteranką wypraw NINIWA Team – po jednej rowerowej i trzech pieszych w tym roku ponownie wybrała dwa kółka.

Spodziewam się dużego zmęczenia i przełamywania swoich słabości, ale też wielu dobrych rozmów i okazji do zdyscyplinowania samej siebie – zapowiada.

Do Azerbejdżanu na rowerze jedzie też Jagoda Bochenek, tegoroczna mistrzyni Polski do lat 20 w biegu na 800 metrów w hali. Chociaż jest najmłodszą uczestniczką wyprawy, przyznaje, że na ten debiut czekała od dziecka. Jak mówi, w podróży najbardziej liczy na piękne widoki i spotkania z ludźmi.

Na rowerze wszystko jest łatwiejsze, bo jedziemy w grupie, a bieganie jest w większości samemu. Wcześniej miałam obawy, że nie dam rady, ale teraz jestem o to spokojna. W grupie siła i damy radę wszyscy – przekonywała, wpinając buty kolarskie w pedały przed samym startem.

Zdobyć niezdobyte – spektakularne wyprawy NINIWA Team

W trakcie swoich 17 wielkich wypraw NINIWA Team objechała całą Europę, zahaczyła o Afrykę i Bliski Wschód, a nawet zdobyła Syberię – z łącznym dystansem 71 tysięcy kilometrów na licznikach odwiedziła 56 krajów na 3 kontynentach. Jeżeli grupa miałaby tylko dojechać do najbliższego nieodwiedzonego jeszcze przez nią kraju, jakim jest Armenia, musiałaby najpierw pokonać… 3500 km! Ale czymże byłaby NINIWA Team, gdyby nie wyznaczyła sobie jeszcze odleglejszego celu?

Po raz ostatni rowerzyści NINIWA Team zdobyli „nieodkryte” dotąd państwo w 2019 roku. Stało się to podczas wyprawy Akcja Ratunkowa – Ostatnie Okrążenie 2, kiedy ich łupem padły Mołdawia, San Marino i Dania, a wraz z nimi – cała Europa. W kolejnych latach były: wyprawa wokół Polski (wówczas pandemia pokrzyżowała plany podboju Ameryki), do Ukrainy, powrót na Nordkapp i wyścig na ŚDM w Lizbonie.

NINIWA Team jedzie „na wiarę”, przyjmując zarówno nieoczekiwane trudy, jak i radości. Rowerzyści podróżują bez auta technicznego czy bagażowego, cały ekwipunek wioząc wyłącznie w swoich sakwach. Grupa nie planuje też noclegów, a miejsca do rozbicia namiotów szuka tam, gdzie dojedzie na koniec dnia. Ze względu na swój oryginalny charakter wyprawy nazywane są miniaturką życia i praktyczną nauką zaufania do miłości Boga. Codzienne relacje z wyprawy do Azerbejdżanu będzie można śledzić na stronie www.niniwa.pl oraz w mediach społecznościowych NINIWY – na Facebooku, Instagramie i TikToku. Wyprawa potrwa do 31 sierpnia.

(Sz. Zmarlicki)


Król Władysław Jagiełło na Świętym Krzyżu [GALERIA]

Świętokrzyskie sanktuarium po raz kolejny było miejscem imprezy plenerowej upamiętniającej dziękczynną pielgrzymkę króla Władysława Jagiełły po odniesieniu zwycięstwa nad Krzyżakami w bitwie pod Grunwaldem. Wydarzenie zorganizowane przez Starostwo Powiatowe w Kielcach, Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej, Chorągiew Rycerstwa Ziemi Sandomierskiej i Sandomierski Ośrodek Kawaleryjski rozpoczęła Msza św. której przewodniczył superior o. Rafał Kupczak OMI zaś homilię wygłosił mistrz nowicjuszy o. Krzysztof Jamrozy OMI. Po niej barwny korowód wyruszył na błonia, gdzie zebrani powitali króla wraz z rycerstwem. Ostatnich kilkaset metrów król przebył pieszo ubrany w strój pielgrzymi, pokłonił się relikwiom Drzewa Krzyża Świętego i zainaugurował pokazy gonitw rycerskich, musztry bojowej oraz rycerskiego kunsztu.

Święty Krzyż to najstarsze polskie sanktuarium narodowe. Klasztor benedyktyński miał tutaj ufundować Bolesław Chrobry w 1006 roku. W opactwie na szczycie Łysicy przechowywane są relikwie Drzewa Krzyża Świętego. Najpierw byli tutaj obecni benedyktyni. W wyniku kasaty na wniosek zaborcy rosyjskiego majątki kościelne zostały przejęte przez państwo pozostające pod protektoratem carskiej Rosji. W 1936 roku do opieki nad sanktuarium zostali zaproszeni Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej. Objęli część zabudowań klasztornych z bazyliką, które podnieśli z ruiny. Od upadku reżimu komunistycznego w Polsce nieprzerwanie starali się o powrót do sakralnego charakteru: skrzydła zachodniego, w którym mieściło się najpierw więzienie carskie, a potem więzienie polskie, a także tzw. szpitalika pobenedyktyńskiego. W 2023 roku obiekt klasztorny na Świętym Krzyżu powrócił do swoich pierwotnych granic i przeznaczenia. Wraz z reintegracją zabudowań klasztornych na Świętym Krzyżu nie zmienił się dotychczasowy prawny zakres ochrony przyrody na tym obszarze, jak również ochrona zabytków.

Zamieszanie wokół Świętego Krzyża – Q&A

W klasztorze na Świętym Krzyżu znajduje się dom nowicjatu Polskiej Prowincji Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej.

(kj)