Lubliniec: W akcję szczepień włączyła się oblacka parafia

W niedzielę 15 sierpnia przy oblackiej parafii pw. św. Stanisława Kostki w Lublińcu pojawił się mobilny punkt szczepień przeciwko SARS-Cov-2. To odpowiedź na apel nie tylko władz samorządowych, ale przede wszystkim na odezwę ordynariusza diecezji gliwickiej - bp. Jana Kopca. W niedzielę zaszczepiło się tutaj 60 osób.

Ksiądz biskup prosił w apelu o postawę odpowiedzialności i miłości bliźniego. Daliśmy okazję do zaszczepienia się osób, które jeszcze tego nie zrobiły - wyjaśnia proboszcz parafii, o. Tomasz Woźny OMI.

Mobilny punkt szczepień powstał we współpracy parafii z Urzędem Miejskim w Lublińcu i Powiatowym Szpitalem w Lublińcu.

(pg)


Ukraina: Oblaci w Korpusie Kapelanów Wojskowych

W siedzibie Chrześcijańskiej Służby Ratunkowej w Kijowie odbyło się spotkanie Korpusu Kapelanów Wojskowych. Wzięło w nim udział 17 przedstawicieli różnych wspólnot religijnych. Służą oni oddziałom wojskowym na wschodzie Ukrainy, gdzie wciąż toczy się wojna rosyjsko-ukraińska. Kościół katolicki, poza organizatorami spotkania, reprezentowało dwóch prezbiterów: ks. Mykoła Łuczyński i o. Vadym Dorosh OMI.

Zobacz: [V. Dorosh OMI: Nawet tam, gdzie jest wojna – Chrystus daje nam pokój – ŚWIADECTWO]

Należy podkreślić, że Korpus Kapelanów Wojskowych przy ChSR na Ukrainie również w spokojnej części naszej Ojczyzny zajmuje się posługami związanymi z weteranami i ich rodzinami czy wychowaniem religijno-patriotycznym dzieci i młodzieży – wyjaśnia o. Vadym Dorosh OMI – Podczas spotkania przedstawiono zadania korpusu, rozważono kwestie koordynacji i współpracy oraz odbyła się wspólna modlitwa. Na zakończenie podjęto konkretne decyzje dotyczące dalszej pracy korpusu na nadchodzący rok. Dziękujemy Bogu za wspaniałe i konstruktywne spotkanie i modlimy się o pokój w naszej Ojczyźnie.

 

(pg/V. Dorosh OMI)


18 sierpnia 2021

PROSZĘ PRZYSWOIĆ SOBIE W PEŁNI DUCHA RODZINNEGO, KTÓRY NAS OŻYWIA. KOCHAM JUŻ OJCA JAK MOJE DZIECI I PROSZĘ MNIE UWAŻAĆ ZA SWOJEGO OJCA

Kolejnym, nowym doświadczeniem dla Założyciela, który dotychczas osobiście znał wszystkich oblatów, była wieczysta profesja członka, którego nigdy nie spotkał. W dzienniku napisał:

List od ojca Danduranda z Longueuil. Ten ojciec pisze mi, aby powiadomić mnie, iż rozpoczyna rekolekcje, aby oblację złożyć w dzień Bożego Narodzenia. Jego list pełen jest pobożnych myśli. Będzie pierwociną z Kanady. Możemy za niego dziękować Panu, bo jest bardzo dobrym członkiem.

Dziennik, 22.01.1843, w: EO I, t. XXI.

Eugeniusz osobiście pisze do pierwszego kanadyjskiego oblata:

Nie mogłem otrzymać, mój drogi o. Dandurandzie, przyjemniejszego podarunku na święta Bożego Narodzenia niż list, który mi ojciec napisał z okazji przyszłej oblacji. Gdy mi go doręczono, ojca poświęcenie się Bogu już się dokonało, a ojciec w pełni należał do nas, to znaczy, że stanowił cząstkę ciała, które ma Maryję za Matkę i które pod jej potężnym patronatem prowadzi walkę wszędzie, gdzie się znajdują jacyś jego członkowie i toczą boje Pańskie, żeby zburzyć panowanie diabła i w miarę swoich możliwości wszędzie rozpowszechniać królestwo Jezusa Chrystusa. Wiem już, że ojciec wypróbował swoje siły w tej walce i, za pomocą łaski bożej, zebrał obfite błogosławieństwa. Pociecha, jakiej z tego powodu ojciec musiał doznać, jest pierwszą nagrodą, która została udzielona. Pozostaje ponadto życie wieczne, które ojcu zostało obiecane i które będzie zależało od ojca wierności i wytrwałości. Ojciec jest pierwocinami pięknego kraju Kanady, do którego Pan winnicy wysłał pracowników z naszej rodziny. Z tego tytułu należy się ojcu moja najserdeczniejsza miłość, na którą ojciec może zawsze liczyć. Mam nadzieję, że za ojca przykładem pójdą ludzie dobrej woli i poświęcenia. Już oo. Leonard i Durocher idą tym śladem. Dobry Bóg da nam zobaczyć, że jeszcze inni będą naśladowali tych dobrych kapłanów, o których mi już mówiono tyle dobrego. Proszę przyswoić sobie w pełni ducha rodzinnego, który nas ożywia. Kocham już ojca jak moje dzieci i proszę mnie uważać za swojego ojca. Może kiedyś przyjdzie dzień, w którym będzie mi dane zobaczyć ojca i uściskać tak, jak to obecnie robię w duchu, udzielając ojcu swojego błogosławieństwa i polecając się ojca modlitwom. K. J. Eugeniusz, biskup Marsylii, S.G.

List do ojca Damase Danduranda, 22.01.1843, w: EO I, t. 1, nr 15b.

To odczucia, które z pewnością dzisiaj wyraża Eugeniusz wobec każdego członka mazenodowskiej rodziny.


O nowej misji oblackiej w Ghanie - rozmowa z br. Rafałem Dąbkowskim OMI

Brat Rafał Dąbkowski OMI został skierowany na pionierską misję oblacką w Ghanie. Oficjalne otwarcie nowej placówki planowane jest na 11 lutego 2022 roku w liturgiczne wspomnienie Matki Bożej z Lourdes. Oblaci obejmą w Ghanie prowadzenie sanktuarium maryjnego pod tym właśnie wezwaniem. Podczas uroczystości odpustowych w Kodniu, wobec tysięcy pielgrzymów, został publicznie posłany przez Kościół, otrzymując biskupie błogosławieństwo. O obawach, nadziejach i pracy brata zakonnego na nowej misji w rozmowie z Koordynatorem Medialnym Polskiej Prowincji.

Paweł Gomulak OMI: Podczas uroczystości odpustowych w Kodniu zostałeś publicznie posłany przez Kościół. Jakie to jest wrażenie? Masz za sobą tłum ludzi, przed sobą biskupa, który nakłada na Ciebie Twój krzyż misyjny…

Rafał Dąbkowski OMI: Jest to na pewno piękne doświadczenie. Nawet byłem trochę zaskoczony, bowiem myślałem, że to będzie miało bardziej kameralny charakter. Tutaj dokonało się to przed tyloma tysiącami ludzi. Z jednej strony jest to błogosławieństwo i wsparcie – ze strony tych, którzy udzielają błogosławieństwa, ale na pewno zaplecze modlitewne ze strony tych ludzi. Z drugiej strony jest to też odpowiedzialność wobec tych ludzi, podejmując się tego dzieła.

Podobały mi się słowa biskupa Grzegorza na końcu Mszy: powstanie z kanapy i ruszenie do ludzi, którzy są naprawdę w potrzebie, którzy też oczekują misjonarzy. Tak sobie wziąłem to do serca.

Wrażenie jest pozytywne, nawet można powiedzieć, ze jestem w lekkim szoku, że to tak ładnie wypadło, tak oficjalnie. Kościół publicznie posyła mnie na misję. Jest też takie piękne powiązanie, bo z sanktuarium maryjnego jestem posyłany do innego sanktuarium maryjnego.

Zobacz: [Oblaccy pionierzy misji w Ghanie. Wśród nich Polak]

 

Jest tworzona nowa misja. Jedzie tam zespół ludzi z zupełnie różnych krajów, kultury, środowiska. Boisz się? Czego oczekujesz po tej wspólnocie, po tym miejscu?

Na pewno jest lekka obawa. Ale zdaję sobie sprawę, że każdy, kto przyjdzie, pochodzi z zupełnie różnego środowiska kulturalnego. Jako jedyny będę pochodził z kultury europejskiej. Jeden współbrat przyjdzie z Kamerunu, drugi z Senegalu – to są zupełnie inne kultury, chociaż kraje znajdują się na jednym kontynencie. Człowiek idzie w zupełne novum. Myślę, że zarówno ja, jak i oni się obawiają nowej rzeczywistości. Gdyby była misja, mielibyśmy rozeznanie, jak to wygląda.

Ostatnio spotkałem się z misjonarzami – werbistami, saletynami. W Ghanie były też pionierskie misje polskich werbistów. Później spotkałem misjonarza z Wybrzeża Kości Słoniowej – to jest sąsiedni kraj – który też opowiadał, jak tam jest, na co zwrócić uwagę. To są kraje tak naprawdę chrześcijańskie i sama Ghana jest krajem chrześcijańskim, tyle że jest to kraj protestancki, bo jest to była kolonia brytyjska. Kulturowo, z tego co słyszałem, jest bardzo zbliżona do Wielkiej Brytanii. To nie jest jakaś dzika Afryka, ale kulturowo jest troszeczkę zbliżona do Europy.

Zobacz: [Po co oblaci? Kowboje czy misjonarze…]

Patrząc na powołanie brata zakonnego, idziesz do sanktuarium maryjnego, gdzie pewnie priorytetem będzie duszpasterstwo pielgrzymów, też sakramentalne. Tutaj dotykamy istoty Zgromadzenia, jakby dwóch płuc misjonarzy oblatów, że są oblaci-ojcowie i oblaci-bracia. Czego się spodziewasz po tej misji jako brat zakonny? Co tam będziesz robił?

Nie wiem jeszcze, co będę robił. Żaden z nas jeszcze nie wie, bo musimy tam pojechać i zobaczyć. Natomiast, gdy się patrzy na wizję administracji generalnej, są dwa aspekty, które trzeba podkreślić. Pierwszym jest akcent wspólnoty. W liście skierowanym do mnie generał wyraźnie zaznaczył, że bardzo się cieszy, że na tę misję zgłosił się brat zakonny. Tak jak powiedział jeden z naszych generałów, pełna wspólnota oblacka jest tam, gdzie jest też brat zakonny. Ujął to nawet ostrzej, wskazując, że tam, gdzie nie ma w prowincji braci zakonnych, to taka prowincja nie ma praktycznie szans, żeby się ostać. Jest to jedno z ogniw, które jest ważne ze względu na wspólnotę. Życie wspólnotowe, na początku będzie też diakon, do tego dwóch ojców i brat.

Drugą rzeczą, o której też mi napisał generał, jest ta, że z jego doświadczenia misyjnego i sygnałów, które dostaje, też jest ta płaszczyzna życia ze świeckimi. Brat zawsze ma łatwiejszy kontakt, dostęp do takiego prostego, zwyczajnego życia z tymi ludźmi, którzy tam są na co dzień. Wiadomo, że jest to sanktuarium, do którego będą i już przybywają ludzie z całej Ghany, ale też będzie parafia miejscowa, gdzie będą lokalni ludzie. Generał ma nadzieję, że ci ludzie będą też gromadzić się wokół osoby brata zakonnego, bo będzie takim bliskim pośrednikiem pomiędzy wspólnotą świeckich a wspólnotą zakonną.

Zobacz: [Co mówią oblackie Konstytucje i Reguły o Maryi Niepokalanej? – WIDEO]

 

Tak jak wspomniałeś, jesteś posłany z sanktuarium maryjnego do sanktuarium maryjnego – kim dla Ciebie jest Maryja?

Oblaci Maryi Niepokalanej. Myślałem o tym dzisiaj. Idę z sanktuarium kodeńskiego do sanktuarium Matki Bożej z Lourdes. Jak się wsłuchamy w objawienia Matki Bożej z Lourdes, Ona wyraźnie mówi: „Ja jestem Niepokalane Poczęcie”. To jest ważne nie tylko dla mnie, ale też dla biskupa miejscowego, który szukał zgromadzenia właśnie maryjnego. Zgromadzeń zakonnych jest wiele, ale on szukał zgromadzenia maryjnego, które by poprowadziło to sanktuarium Matki Bożej z Lourdes.

Zobacz: [„Oblaci”, czyli kto?]

Dla mnie osobiście Maryja jest zawsze wzorem do życia. Jesteśmy oblatami Maryi Niepokalanej. Mamy nie tylko żyć jak Maryja, ale tak naprawdę być Maryją dla ludzi. Mamy pokazywać, jak można przyjmować wolę Bożą i jak można prowadzić ludzi do Chrystusa. To jest jeden z maryjnych akcentów, można jeszcze mówić o duchowości maryjnej, o pobożności, ale myślę, że my jako oblaci musimy sami się stawać na wzór Maryi. Gdy będziemy taką jakby drugą Maryją, to wtedy będziemy i blisko Jezusa i blisko drugiego człowieka, będziemy dostrzegać jego potrzeby, tak jak w Kanie Matka Boża widziała potrzeby ludzi. W takim kontekście ta maryjność tam będzie do zrealizowania, ponieważ ludzie będą przychodzić, na pewno prosić Matkę Bożą o konkretne łaski, cuda. To jest Matka Boża z Lourdes, patronka chorych – uzdrowienie chorych.

 

(pg)


17 sierpnia 2021

WSZYSCY JESTEŚCIE CZŁONKAMI TEGO SAMEGO CIAŁA. NIECH KAŻDY WYKORZYSTA SWÓJ TALENT, A W SUMIE BĘDZIE TO CIAŁO, KTÓREMU NICZEGO NIE BĘDZIE BRAKOWAĆ

Wspólnota z Kanady, z racji oddziałujących na nią wielu silnych osobowości, doświadczyła wzlotów i upadków, przynoszących ból. Obecnie są bardziej zjednoczeni, co zyskuje uznanie Eugeniusza:

W tej chwili ojca dom w Longue[u]il jest na pewno jednym z naszych domów najbardziej zakonnych, a dobrze zdajecie sobie spra­wę, że to dzięki Bożej Opatrzności. Bylibyście bardzo niewdzięczni, gdybyście po otrzymaniu tylu łask nie stali się gorliwi w krzewieniu chwały bożej i dążeniu do doskonałości. W pełni podzielam ojca zdanie i myślę tak nie od dziś. Jak moglibyście chlubić się, że spełniacie taką misję jak wasza, gdybyście nie podejmowali wszystkich swoich wysił­ków, aby osiągnąć doskonałość swego świętego powołania? Uważałem, iż powiedziałem wam dosyć, gdy was wysyłałem: alter alterius onera portate. Powiem wam: Dlaczego nie znika różnica charakterów w postanowieniu posiadania tylko jednej woli dla dobra, dlaczego nie uważać, że Bóg jest w Regułach, których po­winniście przestrzegać, albo w ludziach, z którymi stanowicie jedno cia­ło i jedną duszę. Najmniejsze uchybienie w tym porządku nadprzyrodzo­nym powoduje poważne trudności, nieporządek, a w konsekwencji wiele grzechów. Ale ojciec nie chce już, żebyśmy się zajmowali przeszłością. Zgadzam się z tym pod warunkiem, że w przyszłości będziemy tacy, jak ojciec mówi, jacy już się staliście za pomocą łaski bożej. Ale w tym celu miejcie zawsze dużo wzajemnego uszanowania i szacunku... Niech oj­ciec będzie przekonany, że tu na ziemi nikt nie posiada wszystkich za­let; niech ojciec będzie zadowolony z tych, które ojcu przypadły w udziale. Niech ojciec stara się zdobyć więcej, ale niech nie wymaga od współbrata, aby ich miał więcej niż ojciec. Możliwe jest, iż brakuje mu jakiejś zalety lub cnoty, o której ojciec sądzi, że ją posiada, ale niech ojciec będzie przekonany, że ma on to, czego ojcu brakuje. Oddawajcie więc wszystko do wspólnego użytku, dla dobra wszystkich. Wszyscy jesteście członkami tego samego ciała. Niech każdy wykorzysta swój talent, a w sumie będzie to ciało, któremu niczego nie będzie brakować.

List do ojca Honorata, 17.01.1843, w: EO I, t. 1, nr 15a.


16 sierpnia 2021

PRAWDZIWEGO PRZYJACIELA MOŻNA PORÓWNAĆ DO WIERNEGO LUSTRA, KTÓRE POKAZUJE WIERNE ODBICIE

Kontynuując lekturę listu Eugeniusza do ojca Honorata, widzimy jego dobre rady, aby uczyć się z doświadczenia innych:

Nigdy nie skarżcie na siebie. Gdy ojciec musi zrobić jakąś uwagę, niech zrobi to tej osobie bez ogródek i serdecznie… Ojciec wie, że praw­dziwego przyjaciela można porównać do wiernego lustra, które pokazu­je wierne odbicie. Jeśli ukaże jakąś niedoskonałość, choćby to był tylko brak loku we włosach, to się nie pogniewa na lustro, wprost przeciwnie, jest z tego zadowolony, bo dzięki niemu to się zauważa. Alius sic alius vero sic. Ojciec posiada to, czego wielu innych nie ma, a brakuje ojcu tego, co inni posiadają. Niech ojciec będzie zadowolony ze swego przy­działu. Ojciec jest dość dobrze obdarzony. Niech tylko ojciec doceni to, czym dobry Bóg ojca obdarzył, usuwając z siebie wszystko, co pozosta­je z wyglądu nieco szorstkie i co czasami odpycha… Oto kilka wskazówek. Chcę wierzyć, że ojciec z nich skorzysta, bo jest dobry i zna swój obowiązek. Poza tym powiem ojcu, że byłem cał­kowicie zadowolony z listu i uczuć, które ojciec w nim wyraża.  

List do ojca Jeana Baptiste Honorata, 19.01.1843, w: EO I, t. 1, nr 14.


Haiti: Oblackie straty po potężnym trzęsieniu ziemi

Trzęsienie ziemi, jakie nawiedziło Haiti w sobotę o 14.29 czasu polskiego, miało siłę 7,2 stopni w skali Richtera. Liczba ofiar wzrosła do ponad 700 osób. Wstrząsy wtórne odczuwane były jeszcze z soboty na niedzielę. Magnituda była tak potężna, że odczuwali ją mieszkańcy Kuby i Jamajki. Akcję ratunkową może utrudnić zbliżająca się do kraju burza tropikalna Grace. Spodziewane są obfite opady deszczu oraz silne porywy wiatru.

Przełożony Prowincji oblackiej na Haiti, o. Ellince Martyr OMI, poinformował, że w kataklizmie nie zginął żaden z pracujących tutaj misjonarzy oblatów. Zniszczeniu uległo jedenaście obiektów należących do zakonników: kościołów i szkół. Wielu parafian oblackich wspólnot poniosło śmierć albo poważne obrażenia.

Poniżej zdjęcia Camp-Perrin, szkoły prowadzonej przez Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej na południu kraju.

(pg/zdj. OMI Haiti)


Bp Suchodolski: Przybyliśmy tutaj, aby ukraść obraz...

Główne uroczystości odpustowe uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny rozpoczęły się od procesji eucharystycznej z kodeńskiej bazyliki do ołtarza polowego na kalwarii. Po krótkim nabożeństwie i powitaniu przez przedstawicieli wspólnoty parafialnej oraz prowincjała – o. Pawła Zająca OMI – główny celebrans – bp Grzegorz Suchodolski udał się do zakrystii, aby przebrać się w szaty liturgiczne i rozpocząć Mszę świętą pontyfikalną. Modlitwę uświetnił śpiew chóru parafialnego oraz młodzieżowej scholi „Uratowani”.

Ojcowie oblaci są bardzo odważni, bo nie wiedzą tego, że przybyliśmy tutaj, aby ukraść im obraz, jak ongiś książę Michał Sapieha – rozpoczął prowokacyjnie kazanie biskup pomocniczy diecezji siedleckiej – Przychodzimy bowiem tutaj z miłości do Matki i mamy wcale nie mniejsze intencje w sercu niż wtedy, 390 lat temu, miał książę Michał, ruszający z pielgrzymką do Rzymu. Przychodzimy dzisiaj tutaj, ukraść waszą miłość do Matki Bożej Kodeńskiej, przychodzimy ukraść waszą ufność, wasze zatroskanie o to, by królestwo Maryi rozszerzało się także w naszych sercach. Jesteście więc bardzo odważni, że tak szeroko otworzyliście tutaj bramy swojego sanktuarium i kodeńskiej kalwarii. Ale ta kradzież, której my chcemy dokonać, jest kradzieżą serca, bo chcemy, żeby to była kradzież łaski – łaski, którą może Maryja każdemu i każdej z nas wyjednać u swojego Syna. (…) Jesteście bardzo odważni, drodzy ojcowie, bo kiedy patrzymy tutaj na lewo i na prawo, to tych serc pragnących dokonać tej duchowej kradzieży jest na prawdę bardzo, bardzo wiele. I to nas cieszy, że po tych niełatwych kilkunastu miesiącach pandemii i tego pozostawania w swoich domach i wewnętrznego lęku, na nowo możemy stanąć razem i poczuć się jak jedna wielka rodzina – rodzina Maryi, rodzina osób wierzących, stęsknionych za nowymi cudami łaski – mówił kaznodzieja.

Biskup Suchodolski ukazywał bezgraniczną dyspozycyjność Matki Bożej na pełnienie woli Bożej. Podkreślał, że w dzisiejszym świecie nie jest łatwo ją usłyszeć. Nawiązywał do zamętu, jaki ogarnął również polską wspólnotę Kościoła.

Przychodzimy dzisiaj tutaj do ciebie, Maryjo, do ciebie jako do Matki Jedności, aby powiedzieć o tym, że żeśmy się bardzo poróżnili ostatnio. I że to poróżnienie dotknęło zarówno tych, którzy chodzą w sutannach i habitach, jak i tych którzy chodzą w strojach świeckich. Nie mieliśmy jednego zdania i nie wiedzieliśmy, jak się zachować w tym wszystkim. Przychodzimy do ciebie, jako do Matki Jedności i prosimy: pomóż nam znowu stanąć razem przed twoim Synem – Jezusem Chrystusem. Pomóż nam wzajemnie siebie uszanować.

Biskup przywołał słowa zmarłego abp. Henryka Hosera, który mówiąc o Cudzie nad Wisłą, którego rocznicę dzisiaj wspominamy, wskazywał, że wydarzenie miało znamiona potrójnego cudu: wspólnoty narodowej, wspólnoty modlitwy oraz przemyślanych działań militarnych. Kaznodzieja wskazał na konieczność prośby o cud jedności narodowej.

Jakże smutne to było, kiedy zaczynała się pandemia i poróżniliśmy się nawet co do postaw, które przedstawiamy i prezentujemy na Świętej Liturgii. Nie wiedzieliśmy, czy komunię przyjmować do ust czy do rąk. Nie wiedzieliśmy, czy w postawie stojącej czy na kolanach. Kościół dopuszcza i jedno i drugie i trzecie – przypominał hierarcha – Ale każdy z nas tak się okopał w swoich racjach, że często nawet z jakąś złością, oburzeniem patrzył na brata czy siostrę, która prezentuje inną postawę. Dzisiaj, kiedy wychodzimy z tego czasu zamętu, ciebie, Matko Jedności, prosimy o to, byśmy umieli z szacunkiem spojrzeć na drugiego. Na tego, który jest razem ze mną na tej Świętej Liturgii, a który przyjmuje inną postawę, który ma inne przekonania. Daj nam Matko, uszanować siebie nawzajem, wszak jesteśmy członkami jednego mistycznego Ciała Chrystusa. Każdy z nas w inny sposób może dawać swoje świadectwo, ale jeśli będziemy na siebie patrzyli wilkiem, zniweczymy to wszelkie dobro, które każdy z nas czyni.

Nawiązując ponownie do Cudu nad Wisłą, biskup pytał, czy jest dzisiaj możliwy „cud nad Bugiem”? Cud jedności również u tych, którzy nie dają się przekonać nawet nauczaniu Kościoła?

Hierarcha podkreślał jednocześnie jak ważna jest wspólnota modlitwy w Kościele domowym. Przypominał o znaczeniu przekazywania wiary dzieciom przez rodziców. Mówił także o znaczeniu wody święconej w domach.

Z tak wieloma sprawami nie możemy sobie poradzić w domu. Dzieci się nie słuchają, młodzież nie chce chodzić do kościoła. A mamy te znaki ochronne? A mamy wodę święconą u siebie w kropielnicy? A klękamy do wspólnego pacierza? A czytamy wspólnie Pismo Święte? A wyruszamy razem na niedzielną Eucharystię? – pytał biskup Suchodolski.

Kaznodzieja zachęcał do świadectwa, aby być, jak uczy papież Franciszek, uczniem-misjonarzem.

Posłuchaj całego kazania bp. Grzegorza Suchodolskiego:

Na koniec liturgii celebrans pobłogosławił wianki zielne, przygotowane przez wiernych na dzisiejszą uroczystość.

(pg)


Msza misyjna na kodeńskiej kalwarii

Eucharystii z udziałem misjonarzy „ad gentes” oraz Przyjaciół Misji Oblackich przewodniczył dyrektor Prokury Misyjnej z Poznania – o. Marian Lis OMI. Kazanie wygłosił o. Andrzej Madej OMI z Turkmenistanu.

(pg)


Pasterka oblacka poprzedzona procesją ze świecami i koncertem zespołu "Guadalupe"

Tradycyjną Pasterkę oblacką sprawowaną o północy poprzedziła modlitwa różańcowa ze światłami na kodeńskiej kalwarii. Następnie po odśpiewaniu Apelu Podlasia rozpoczął się ewangelizacyjny koncert zespołu „Guadalupe” z Lublina.

Msza święta sprawowana o północy jest tradycyjnie nazywana oblacką Pasterką ponieważ celebrują ją misjonarze oblaci, którzy w ciągu całego dnia posługiwali pielgrzymom szczególnie w sakramencie pokuty i pojednania. Przewodniczył jej o. Andrzej Madej OMI – przełożony Misji „sui iuris” w Turkmenistanie. Misjonarz wygłosił też kazanie.

Maryja jest wniebowzięta i to świętujemy. Wniebowzięcie. Jej Syn bierze Ją na niebiosa jako pierwszą zbawioną, pierwszą obywatelkę królestwa Bożego – mówił o. Andrzej Madej OMI.

Nawiązując do doświadczenia Wschodu, który posługuje się ikonami, kaznodzieja wskazywał, że przywykliśmy do obrazów, gdzie Maryja jest wielka, a Jezus jest mniejszy. Jednocześnie słowami pisał ikonę, na której Jezus jest wielki – jako Zbawiciel i Pan – a Maryja znajduje się na Jego rękach.

Pierwsza, którą wziął do królestwa Bożego w całej pełni. Sobór Watykański II mówi, że Maryja jest pierwszym dojrzałym owocem Odkupienia. My dopiero rozkwitamy, my dopiero się zawiązujemy. Maryja już dojrzała. Pierwszy dojrzały owoc Odkupienia. Odkupienia, które otrzymała od swojego Syna ukrzyżowanego i zmartwychwstałego.

Nawiązując do pory sprawowania Eucharystii kaznodzieja wskazywał:

W ciemnościach żyjemy, ale to już są resztki ciemności. Noc się posunęła, przybliżył się dzień – mówi apostoł. Co wtedy widać na niebie? Może za godzinę, za dwie, za trzy, jakbyśmy tu byli, przedłużyli to kazanie, to widzielibyśmy przedświt, zorzę. Na niebie ujrzelibyśmy jutrzenkę. Maryja jest nazwana zorzą, jutrzenką – i to nie tylko, żeby tak pięknie, poetycko o Niej powiedzieć, ale jest jakaś dosłowność w tych imionach Maryi. Maryja zwiastuje nam dzień zbawienia.

To dla nas wezwanie: Nie śpijcie! Już nie opłaci się spać! Trzeba wstać, trzeba żyć! Zostawiamy ciemności za sobą. Idziemy na spotkanie światła, słońca. Jezus jest nazwany w liturgii słońcem. Kościoły były budowane zawsze na wschód, żeby ci, którzy wstali rano, widzieli jak przed ich oczami wstaje słońce. Znak Chrystusa zmartwychwstałego. Umiłowani, to jest pora naszego życia. To jest pora Kościoła. Żyjemy o świcie. Jesteśmy istotami świtu. I nie dajmy sobie wmówić, że ciemność nie ustąpi. Ciemność ustępuje – wiara nam to podpowiada. Przychodzi dzień. Nie odwracajcie się do tyłu, zostawcie ciemność. Idźcie do przodu, idźcie ku światłu. Człowiek jest dla światła, nie dla nocy – przekonywał kaznodzieja.

Posłuchaj całego kazania o. Andrzeja Madeja OMI:

(pg)