Święty Krzyż. Rekordowa kwota na rzecz osieroconego rodzeństwa
W Święto Trzech Króli w świętokrzyskiej bazylice miał miejsce charytatywny koncert, z którego dochód przeznaczony był dla dziewięciorga rodzeństwa z Jeleniowa, osieroconego przez samotnie wychowującą je matkę. Organizatorem koncertu było Radio Kielce oraz Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej. Podczas koncertu oraz na specjalnie utworzone konto zebrano rekordową kwotę 72 tysięcy 900 zł. W środę 24 stycznia środki te zostały przekazane rodzinie.
Jesteśmy w szoku, naprawdę jesteśmy w szoku, że aż tylu dobrych ludzi jest jeszcze w naszym regionie. Te pieniądze postaramy się tak wykorzystać, żeby było widać, że zostały dobrze wydane – nie kryła wzruszenia Elżbieta Parczewska, babcia będąca prawnym opiekunem rodzeństwa.
Święty Krzyż: Tłumy na dorocznym koncercie charytatywnym
Coś niesamowitego, że ludzie chcą pomagać. Dzieciom ta pomoc jest potrzebna. Tak naprawdę zostali sami z babcią. Oczywiście my im będziemy pomagać cały czas, ale dla nich jest to duże wsparcie. Pomoże wyremontować dom, który był ich marzeniem, i marzeniem ich mamy. Jesteśmy bardzo wdzięczni wszystkim osobom, które wpłacały pieniądze na konto, czy też wrzucały do puszek podczas koncertu. Naprawdę dziękujemy bardzo z całego serca – mówiła Edyta Mossakowska, ciocia dzieci.
Ojciec superior Marian Puchała OMI podsumował:
Jesteśmy zaskoczeni i pocieszeni takim efektem tej zbiórki. Jeśli dobrze pamiętam, to jest 11. koncert charytatywny. Dotychczas zebrane kwoty oscylowały wokół 20 tys. zł. A ten zakończył się kosmiczną sumą. Cieszymy się z tego wyniku, bo wiemy doskonale, że tej rodzinie pieniądze są bardzo potrzebne. Ale myślę, że ważne jest także wsparcie duchowe, jakie przy okazji się dokonuje. Ludzie się chętnie za nich modlili i na pewno długo będą pamiętać tę niezwykłą rodzinę.
Święty Krzyż to najstarsze polskie sanktuarium narodowe. Klasztor benedyktyński miał tutaj ufundować Bolesław Chrobry w 1006 roku. W opactwie na szczycie Łysicy przechowywane są relikwie Drzewa Krzyża Świętego. Najpierw byli tutaj obecni benedyktyni. W wyniku kasaty na wniosek zaborcy rosyjskiego majątki kościelne zostały przejęte przez państwo pozostające pod protektoratem carskiej Rosji. W 1936 roku do opieki nad sanktuarium zostali zaproszeni Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej. Objęli część zabudowań klasztornych z bazyliką, które podnieśli z ruiny. Od upadku reżimu komunistycznego w Polsce nieprzerwanie starali się o powrót do sakralnego charakteru: skrzydła zachodniego, w którym mieściło się najpierw więzienie carskie, a potem więzienie polskie, a także tzw. szpitalika pobenedyktyńskiego. W 2023 roku obiekt klasztorny na Świętym Krzyżu powrócił do swoich pierwotnych granic i przeznaczenia. Wraz z reintegracją zabudowań klasztornych na Świętym Krzyżu nie zmienił się dotychczasowy prawny zakres ochrony przyrody na tym obszarze, jak również ochrona zabytków.
Zamieszanie wokół Świętego Krzyża – Q&A
W klasztorze na Świętym Krzyżu znajduje się dom nowicjatu Polskiej Prowincji Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej.
(kj)
"Bóg cię kocha i ja też" - zmarł najstarszy oblat na świecie
W benedyktyńskim ośrodku w Belleville w Stanach Zjednoczonych odszedł do Pana o. Clarence Zachman OMI. W listopadzie 2023 roku skończył 103 lata życia. 75 lat przeżył w Chrystusowym kapłaństwie. Przez 20 lat posługiwał jako kapelan w siłach powietrznych armii Stanów Zjednoczonych.
Najstarszy oblat na świecie należał do Prowincji Stanów Zjednoczonych. Po święceniach kapłańskich związał się z Niższym Seminarium Duchownym w Ozarks. Do 1961 roku pełnił tam funkcję ekonoma i wykładowcy. Dla podopiecznych stał się wzorem pracy i poświęcenia, zdobywając doświadczenie jako hydraulik, ogrodnik, elektryk.
Dwadzieścia kolejnych lat ojca Clarenca to doświadczenie kapelana sił powietrznych armii Stanów Zjednoczonych. Po wojsku posługiwał w parafiach w Południowej Dakocie, Minnesocie i Missouri. Następnie posługiwał Narodowym Sanktuarium Matki Bożej Śnieżnej w Belleville w stanie Illinois.
USA: Oblacka kaplica w narodowym sanktuarium. W bazylice znajdziemy także kaplicę Czarnej Madonny.
Przez całe życie oblackie ojciec Clarence posługiwał się wyjątkową dewizą: „Jezus cię kocha i ja też”.
To takie proste, ale niezwykle ważne przesłanie, o którym należy pamiętać – podkreślał.
R.I.P.
Ukraina: Oblaci na froncie...
Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej na Ukrainie kontynuują spuściznę współbraci z czasów II wojny światowej. Aż 28 oblatów Polskiej Prowincji służyło polskiemu wojsku w różnych rejonach świata – także w słynnym Dywizjonie 303 w Wielkiej Brytanii.
Oblaci – kapelani Wojska Polskiego w czasie II wojny światowej
W naszej wojnie rosyjsko-ukraińskiej stanowisko kapelana wojskowego zaczęto wprowadzać do Sił Zbrojnych dopiero po inwazji Rosji na Ukrainę na pełną skalę – wyjaśnia o. Vadym Dorosh OMI.
Ukraina: W strefie wojny [WIDEO]
Pierwszymi oblatami na Ukrainie, którzy udali się na front byli: o. Paweł Wyszkowski OMI i kleryk Andrzej Havlich OMI. Ten drugi, po przyjęciu święceń kapłańskich, nadal posługuje wśród hiszpańskojęzycznych żołnierzy, którzy walczą za wolność Ukrainy. Z biegiem czasu powstał Korpus Kapelanów w ramach Chrześcijańskiej Służby Ratunkowej. Organizacja zajmowała się głównie pomocą weteranom i ich rodzinom oraz dbała o religijno-patriotyczne wychowanie dzieci wojskowych.
Na front do żołnierzy zaczęli jeździć: o. Vadym Dorosh OMI oraz o. Anton Litwinow OMI. Po 2022 roku dołączył do nich o. Bogdan Sawicki OMI i o. Andrzej Rak OMI, którzy wymiennie jeżdżą w rejony ogarnięte działaniami wojskowymi. Ich praca nie ogranicza się jedynie do posługi sakramentalnej wśród wojskowych, ale dotyczy również szeroko pojętej pomocy ludności cywilnej.
W wojsku nie czuł się szczęśliwy – zachwycił go oblacki krzyż [ŚWIADECTWO]
Podobnie jak podczas II wojny światowej, tak i teraz misjonarze oblaci odpowiadają na znaki czasu i służą jako ochotniczy kapelani wojskowi, choć nie wiadomo, jakie zmiany przyniesie nam wojna w naszej służbie ludności cywilnej i żołnierzom. Modlimy się o sprawiedliwy pokój i zwycięstwo dla naszej Ojczyzny – dodaje o. Vadym Dorosh OMI.
(pg/OMI Ukraina)
Siedlce: Niesamowita odpowiedź parafian... [WIDEO]
Wszystko zaczęło się od wideo, na którym proboszcz parafii sam odśnieżał teren wokół kościoła św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Siedlcach. Z pewnością o. Piotr Darasz OMI nie obawia się aktywności fizycznej, ale wielu parafian wyraziło chęć pomocy w dbaniu o otoczenie świątyni.
Siedlce: Proboszcz w akcji [WIDEO]
Przy kolejnym ataku zimy w mediach społecznościowych pojawił się apel duszpasterzy:
Odpowiedź parafian przerosła oczekiwania misjonarzy oblatów...
https://www.facebook.com/teresa.siedlce.misjonarze.oblaci/videos/747776920612112
(pg)
Święcenia diakonatu na Saharze
Jean-Marie Moussa Faye OMI został wyświęcony na diakona na terytorium Sahary Zachodniej. Szafarzem święceń był kard. Cristóbal López Romero SDB, biskup Rabatu w Maroku. To historyczna chwila w dziejach oblackiej obecności w zdominowanym przez muzułmanów regionie.
Sahara Zachodnia: Chrzest w muzułmańskim kraju…
Kościół rzymskokatolicki jest obecny instytucjonalnie na terytorium Sahary Zachodniej od 1954 roku. To region silnie zdominowany przez muzułmanów. W 1976 roku utworzono Prefekturę Apostolską. Obejmuje 266 000 km2. Posiada dwie parafie dla 350 katolików. Od 1954 roku obecni tu są Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej. Prefektem jest o. Mario Leon Dorado OMI.
(pg/zdj. OMIWorld)
Andrzej Madej OMI: Rozmowa z mniej młodym mnichem [POEZJA]
ROZMOWA Z MNIEJ MŁODYM MNICHEM
Ucieszyłem się że zgodził się poświecić mi chwilę czasu
i gdy jeszcze nie zdążyłem zadać mu pierwszego z przygotowanych przeze mnie pytań
przerwał modlitwę i zaczął mówić do mnie tak jakby już wcześniej sam je ułożył
widzisz bracie
świat się zagubił i ludzie się niemiłosiernie ranią
gdy zapominają o Panu Bogu
ślepną
jedni drugich nie dostrzegają
i stają się coraz to bardziej okrutni względem siebie
gdy bowiem przestajemy słuchać sumienia
wtedy depczemy Boże przykazanie miłości
i bestialsko przestępujemy kolejne granice zła
niektórzy myślą że Boga nie ma
i że nigdy nie będzie sprawiedliwości
ale się mylą i zastraszająco się łudzą
jeden drugiemu zaczyna wygrażać
jeden drugiego straszy
i tak piekło robi się na ziemi
Bóg jest
cierpliwy niedościgniony w pokorze
i zawsze gotów przebaczyć pokutującym
mamy szczęście że to nie ludzie
ale On – miłosierny i stanowczy Sędzia
będzie nas sądził gdy przed Nim staniemy
Andrzej Madej OMI – urodził się w 1951 r. w Kazimierzu Dolnym. Po maturze wstąpił do Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. W 1977 przyjął święcenia prezbiteratu. Studiował filozofię w Wyższym Seminarium Duchownym Misjonarzy Oblatów MN w Obrze i w Krakowie, teologię na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie i Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Był bliskim współpracownikiem założyciela Ruchu Światło–Życie, ks. Franciszka Blachnickiego. W latach 80. zasłynął jako rekolekcjonista i duszpasterz młodzieży. Był inicjatorem spotkań ekumenicznych w Kodniu oraz ewangelizacji podczas festiwalu rockowego w Jarocinie. Od 1997 jest przełożonym Misji “Sui Iuris” w Turkmenistanie. Jest z powołania katolickim księdzem i poetą. Od 1984 r. wydał kilkanaście zbiorów wierszy i prozy. Jest m. in. laureatem za rok 2019 Medalu „Benemerenti in Opere Evangelizationis”, nagrody przyznawanej przez Komisję Episkopatu Polski ds. Misji za to, że “cierpliwie i z miłością głosi Ewangelię i prowadzi dialog ekumeniczny. Jest autorem poczytnych publikacji książkowych”.
Wszystko zaczęło się od dwóch beczek...
Życie świętego Eugeniusza było niestandardowe. Często był niewygodny, bo burzył zastałe schematy i konwenanse. Począwszy od obawy biskupa Aix, który obawiał się młodego kapłana, znając jego postawę wierności wobec Ojca Świętego i sprzeciw wobec rządów Napoleona, jakimi charakteryzował się w paryskim seminarium. Nie przeliczył się – Eugeniusz nie poprosił o parafię czy wikariat. Łamiąc schematy, rozpoczął pracę z młodzieżą i więźniami. Cytując papieża Franciszka, można powiedzieć, że de Mazenod nie miał misji do wypełnienia, ale swoje życie traktował jako misję.
Niezwykły temperament i rzadko spotykana intuicja
„Po ziemi rodzinnej Eugeniusz de Mazenod odziedziczył gorącą krew, żywość umysłu i charakteru, bogactwo wyobraźni, łatwość i bezpośredniość słowa, wrażliwość gorącego serca, żywej wiary i rzadko spotykaną intuicję” – napisał o Założycielu Aimé Roche OMI.
Rzadko spotykana intuicja… Pewnie dlatego w wielu momentach swojego życia szedł „pod prąd”. Począwszy od stylu życia w seminarium św. Sulpicjusza w Paryżu, gdzie żył jak prawdziwy anachoreta – wręcz niestosownie do swojego pochodzenia. W jego celi znajdowało się liche łóżko, stół i trzy krzesła, pościł 120 dni w roku. Chciał żyć Ewangelią – nie trochę, nie na pół gwizdka, ale całkowicie. Święcenia kapłańskie przyjmuje z rąk biskupa Amiens, ponieważ nie chcę otrzymać prezbiteratu przez posługę hierarchy mianowanego przez Napoleona. Kapłaństwo młodego arystokraty było wtedy na ustach mieszkańców Aix. Nie przeliczyli się… Kiedy wygłasza pierwsze kazanie po prowansalsku – w języku biednych i wykluczonych… szybko zrozumiano, że ten młody ksiądz jeszcze nie jeden raz ich zaskoczy.
Projekt „klasztor”
Założone przez Eugeniusza stowarzyszenie młodzieży liczy 300 członków. Młodzież chętnie angażuje się w dzieła ewangelizacyjne, ale przede wszystkim ma wyznaczony cel osobistej pracy nad sobą – wierność niedzielnym praktykom katolika, raz w tygodniu różaniec, spowiedź co dwa tygodnie – to tylko niektóre z punktów stowarzyszenia. To właśnie młodzi pomogą w odbudowie z ruiny kościoła przy ówczesnej ulicy Cours Mirabeau, gdzie w przyległym klasztorze rozpocznie się historia oblatów.
Paweł Gomulak OMI: „Oblaci”, czyli kto?
Tymczasem Eugeniusz głosi kazania w okolicznych wsiach. Coraz częściej jest przemęczony i odczuwa obawę o samego siebie. Coraz częściej myśli o życiu wewnętrznym, na kształt życia zakonnego. Nie chce się jednak tylko zamknąć w murach, pragnie by jego apostolat oddychał dwoma płucami: kontemplacją i działalnością misjonarską. Tak wraz z pierwszymi towarzyszami nabywają część klasztoru w Aix, gdzie zamieszkają – to początki misjonarzy oblatów. Tak wspomina to wydarzenie w liście z 24 stycznia 1831 roku:
Jutro obchodzę rocznicę tego dnia, kiedy to szesnaście lat temu opuszczałem rodzinny dom, udając się na misję. Ojciec Tempier uczynił to kilka dni wcześniej. Nasza siedziba nie była tak okazała jak zamek w Billens, a w porównaniu z waszym niedostatkiem, mieliśmy o wiele gorszą sytuację. Moje niewygodne łóżko umieszczono w wąskim przejściu prowadzącym do biblioteki, która wtedy była dużym pomieszczeniem służącym za sypialnię ojcu Tempierowi i drugiemu, ale jego nazwiska nawet nie wymieniamy pośród nas; stanowiła ona również naszą salę wspólnotową. Za całe oświetlenie służyła nam tylko jedna lampa, jak szliśmy spać, stawialiśmy ją na progu drzwi, tak aby korzystali z niej wszyscy. Stołem ozdabiającym nasz refektarz były deski ułożone obok siebie na dwóch starych beczkach. Od chwili złożenia ślubu ubóstwa nigdy nie mieliśmy szczęścia tak intensywnie go zakosztować.
Nie przypuszczaliśmy, że było to preludium do osiągnięcia stanu doskonałości, kiedy to żyliśmy w sposób tak mało doskonały. Uważam, nie bez przyczyny, że było to ubóstwo zamierzone, ponieważ aby z nim skończyć, wystarczyłoby przywieźć potrzebne rzeczy od mojej matki; wyciągnęliśmy stąd wniosek, że od tej chwili dobry Bóg ukierunkowuje nas na zalecenia ewangeliczne, które w przyszłości miały być podstawą naszych ślubów zakonnych, chociaż wtedy jeszcze o tym nie myśleliśmy. Stosując te zalecenia, poznaliśmy ich cenę. Zapewniam was, że cały czas byliśmy radośni; powiem więcej: ten nowy styl życia stanowiący ogromny kontrast z tym, co pozostawiliśmy za sobą, powodował, że często śmialiśmy się z niego naprawdę z całego serca. Zawdzięczam to miłe wspomnienie świętej rocznicy pierwszego dnia naszego wspólnego życia. Jakże byłbym szczęśliwy, gdybym mógł kontynuować je z wami!
Paweł Gomulak OMI: Po co oblaci? Kowboje czy misjonarze?
Oblackie ubóstwo
Eugeniusz przysłowiowym beczkom pozostał wierny do końca życia. Jako biskup Marsylii również żył skromnie, a wręcz ubogo. Dalej łamał schematy i utarte zwyczaje. To sprawiało, że we francuskim episkopacie to właśnie do de Mazenoda najczęściej zwracano się po poradę. Można powiedzieć, że Eugeniusz zawsze odsuwał od siebie to wszystko, co uniemożliwiało mu pracę apostolską. Nie jest to zatem ubóstwo dla samego ubóstwa. Jest to raczej wrażliwość serca, aby było bardziej przywiązane do Ewangelii niż do innych rzeczy. I tak ma być w naszym życiu – myślę, że nie tylko oblackim. Cytując klasyka: „czy głosimy Ewangelię, żeby mieć – czy mamy, żeby ewangelizować?”.
Paweł Gomulak OMI – misjonarz ludowy (rekolekcjonista), ustanowiony przez papieża Franciszka Misjonarzem Miłosierdzia. Studiował teologię biblijną na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Opolskiego, wykładowca w Wyższym Seminarium Duchownym Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej w Obrze (Wydział Teologiczny Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu). Koordynator Medialny Polskiej Prowincji, odpowiedzialny za kontakt z mediami i wizerunek medialny Zgromadzenia w Polsce. Członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Pasjonat Słowa Bożego, w przepowiadaniu lubi sięgać do Pisma Świętego i tradycji biblijnej. Należy do wspólnoty zakonnej w Lublińcu.
25 stycznia - rocznica powstania oblatów
25 stycznia 1816 roku św. Eugeniusz zgromadził misjonarzy, aby żyli we wspólnocie. To nie była przypadkowa decyzja, ale owoc jego osobistych doświadczeń i wewnętrznego dojrzewania.
W wielkim poście 1813 r. św. Eugeniusz zgromadził służących, stróżów nocnych, kucharki, sprzątaczki, uprawiających ziemię – jednym słowem tych, którymi się nikt nie zajmował. W zrozumiałym dla nich języku prowansalskim głosi im rekolekcje.
Po Wielkanocy zaczął gromadzić młodzież, widząc, że jest opuszczona i samotna, skazana na rutynę i przeciętność.
W 1814 r. zgłasza się na kapelana więziennego. Walczy z bezdusznym rygoryzmem moralnym stosowanym wobec skazanych na śmierć, którym już zwyczajowo zabrania się przyjmować Eucharystię. Nazywa to „okropnym przesądem”, „barbarzyńskim nadużyciem”, „okrutną niesprawiedliwością”.
Podjął się także opieki nad jeńcami wojennymi, przetrzymywanymi w budynkach więzienia. Wyczerpany pracą zaraził się tyfusem i był bliski śmierci.
Św. Eugeniusz nie był aktywistą i nie pracował dla rozgłosu. Szczerze kochał ubogich i niósł im Ewangelię. A jednak potrzebował czasu, by odkryć znaczenie życia we wspólnocie.
Czasy było trudne i niebezpieczne. W Prowansji szerzył się „biały terror” po „stu dniach Napoleona”, a Eugeniusz pisze płomienne listy, zwołując swych pierwszych towarzyszy. Jego myl i serca najpełniej oddaje list do ks. Tempier:
Mój drogi przyjacielu! Czytaj ten list u stóp krzyża, gotowy słuchać tylko Boga… Potrzebujemy ludzi mających wolę i odwagę, aby iść śladami Apostołów, zamiast wlec się opieszale utartymi ścieżkami. Trzeba położyć mocne fundamenty… Wszystko zależy od tego, jaki będzie początek. Potrzebna jest w naszej wspólnocie doskonała jedność w odczuciach, taka sama dobra wola, taka sama bezinteresowność u każdego.
W dzień Nawrócenia św. Pawła zaczynają w krańcowej biedzie, w zrujnowanym klasztorze pokarmelitańskim.
Spożywaliśmy posiłki na desce wspartej o dwie beczki. Palenisko, na którym znajdował się wspólny kocioł, zadymiało naszą lisią norę, ale apetyt dopisywał.
Eugeniusz nie widział siebie jako założyciela, a o swym Zgromadzeniu mówił, że to tylko garstka ubogich misjonarzy. Papież Leon XII powiedział jednak dziesięć lat później: „To Zgromadzenie mi się podoba… Wiem, ile dokonuje dobra”.
Tego dnia dziękujemy Bogu za początek naszego Zgromadzenia. Dokładnie jednak za odkrycie przez Ojca Założyciela wielkiego bogactwa, jakie stanowi proste życie we wspólnocie.
o. Kazimierz Lubowicki OMI – (ur. 1958), Misjonarz Oblat Maryi Niepokalanej, teolog duchowości małżeństwa i rodziny, profesor nauk teologicznych, sekretarz Rady Konferencji Episkopatu Polski ds. Apostolstwa Świeckich, założyciel Wspólnoty Rodzin Katolickich „Umiłowany i umiłowana”, były prorektor ds. naukowo-dydaktycznych Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu. Mieszka w domu zakonnym we Wrocławiu.
Z listów św. Eugeniusza
LOKOMOTYWA NAZWANA LUCYFEREM
Jednak w ostatniej chwili, pojawił się mały problem. Każda z dziesięciu nowych lokomotyw miała swoją nazwę wygrawerowaną na tabliczce. Ale jeśli, jak trafnie napisał dziennikarz z Le Sémaphore, niektóre z tych przerażających hipogryfów napędzanych niezwyciężoną mocą pary nosiły bardzo łagodne imiona, inne otrzymały zupełnie inne imiona i to właśnie w kategorii demonów należało szukać ich patrona!
Jedna z nich nosiła imię Lucyfer. Czy to możliwe, aby jakiś biskup pobłogosławił maszynę noszącą imię księcia demonów! I tak, gdy lokomotywy, owinięte wstęgami i przyozdobione flagami i liśćmi, powoli zbliżały się do podium, tam, na drugim końcu dworca, na samym końcu bocznicy, można było zobaczyć samotną maszynę wykonującą kilka nieprecyzyjnych manewrów, aby uniknąć wpływu biskupiego błogosławieństwa.
Nic związanego z duchowością, tylko do śmiechu!
"Szczęśliwymi czyni nas nie to, ile mamy, ale to, jak bardzo się cieszymy tym, co nam przynosi szczęście" (Charles Spurgeon).