Z listów św. Eugeniusza

ŚWIĘTY EUGENIUSZ PIELGRZYM NADZIEI W MIŁOSIERNEJ I GORLIWEJ WSPÓLNOCIE

Piąty drogowskaz Eugeniusza dla pielgrzyma: Cechy charakterystyczne mazenodowskiego pielgrzyma znajdujemy w ostatnim testamencie świętego Eugeniusza dla jego misjonarskiej rodziny:

Zachowujcie między sobą miłość, miłość, miłość, a na zewnątrz gorliwość o zbawienie dusz.

Od samego początku był to jeden z wyróżniających nas znaków:

Po dwóch tygodniach intensywnych doświadczeń związanych z głoszeniem pierwszej wspólnej misji ludowej - gdzie prawie non stop pracowali dzień i noc - Eugeniusz zawołał: My, misjonarze mamy jedno serce, jedną duszę i jedną myśl. To godne podziwu! Nasze pociechy są takie jak nasze zmęczenie – niezrównane.

List do Henryka Tempiera, 24.02.1816, w: PO I, t. VI, nr 10.

Wspólnota nie jest rzeczywistością geograficzną, ale praktykowanym sposobem życia, uwzględniającym nawet odległość i fizyczną separację:

To jedyny sposób, aby pokonać odległość, w tej samej chwili przebywać w obecności naszego Pana, spotykać się twarzą w twarz. Nie widzimy się, ale czujemy, słyszymy, jednoczymy się w tym samym centrum.

List do ojca de l'Hermite, 10.01.1852, w: PO I, t. XI, nr 1096.

SŁOWO BOŻE

Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich (Mt 18,20).

do Kościoła Bożego w Koryncie, do tych, którzy zostali uświęceni w Jezusie Chrystusie i powołani do świętości wespół ze wszystkimi, którzy na każdym miejscu wzywają imienia Pana naszego Jezusa Chrystusa, ich i naszego Pana. Łaska wam i pokój od Boga Ojca naszego, i od Pana Jezusa Chrystusa! (1 Kor 1,2-3)

Paweł dziękuje Bogu za Koryntian:

Bogu mojemu dziękuję wciąż za was, za łaskę daną wam w Chrystusie Jezusie. W Nim to bowiem zostaliście wzbogaceni we wszystko: we wszelkie słowo i wszelkie poznanie, bo świadectwo Chrystusowe utrwaliło się w was… A przeto upominam was, bracia, w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, abyście byli zgodni, i by nie było wśród was rozłamów; byście byli jednego ducha i jednej myśli (1 Kor 1,4-6. 10).

MODLITWA

Boże, nasz Ojcze, przez łaskę Ducha Świętego powołałeś świętego Eugeniusza de Mazenoda, aby założył misjonarską rodzinę, aby stała się wspólnotą serca i ducha. Niech sami wzrastamy w jedności i dajemy świadectwo wobec świata, że Jezus żyje wśród nas i jednoczy nas, aby nas posłać, byśmy głosili Królestwo Boże. Niech za wstawiennictwem świętego Eugeniusza otrzymamy szczególne łaski, o które prosimy jako pielgrzymi nadziei.


Komentarz do Ewangelii dnia

Bycie uczniem, a nawet bardziej bycie naśladowcą Jezusa Chrystusa, w świecie natrafia na wiele przeciwności, a nawet wrogości. Z każdej strony możemy doświadczyć i doświadczamy różnych stopni wrogości. Im więcej chcemy ukazywać miłość Boga do nas przez nasze słowa, świadectwa, czyny; tym mocniej świat nas stawia w opozycji, podejmując wyrafinowaną strategię zwalczania wszystkiego co „boskie”. Odrzuca chrześcijaństwo jako coś, co stanowi zagrożenie dla układów człowieka ze światem czysto materialnym i zagubionym w swojej pysze. Stawiając ponad Boga i Jego Miłość do nas wszystko inne. Mamy być czujnymi i gotowymi do składania świadectwa wierze jako uczniowie i świadkowie życia w Jezusie Chrystusie, On zwyciężył świat. Zatem nie lękajmy się niczego poza utratą naszej łączności z naszym Mistrzem i Panem, Jezusem Chrystusem.


Luksemburg: Piesza pielgrzymka Polonii

W maju, w liturgii Kościoła miesiącu szczególnie poświęconemu Maryi, wspólnota polonijna w Luksemburgu udała się w pieszej pielgrzymce do narodowego sanktuarium Matki Bożej Pocieszycielki Strapionych. Piesza pielgrzymka odbyła się po raz pierwszy w historii polonijnego duszpasterstwa w Neudorfie. Uczestniczyło w niej ponad sto osób.

„Jest taka parafia…” [WIDEO]

Z modlitwą i śpiewem wyruszyliśmy drogą przez naszą dzielnicę, dając świadectwo żywej i radosnej wiary. Przed katedrą pielgrzymi zostali powitani przez księdza kardynała Jana Klaudiusza Hollericha, któremu towarzyszył proboszcz katedry ks. kanonik Tom Kerger.

Pątnicy uczestniczyli we Mszy świętej celebrowanej w języku polskim. W liturgiczną modlitwę włączył się pasterz Kościoła w Luksemburgu.

Przed błogosławieństwem ksiądz biskup Leon Wagener pogratulował wspólnocie polskiej niedawno obchodzonego jubileuszu 75 lecia pobytu i posługi Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej w Luksemburgu. Zachęcił Polaków, aby we wszystkich życiowych sytuacjach, nawet w momentach, kiedy odzywają się w nas wewnętrzne syreny, patrzeć na Maryję i u Niej szukać wsparcia – relacjonuje o. Roman Tyczyński OMI, proboszcz polonijnej parafii w Neudorfie.

Abp Stanisław Gądecki: „Polonia musi dbać o swoją młodzież” – uroczystości 75. lecia oblackiej posługi w Luksemburgu

Na zakończenie Eucharystii, śpiewając tradycyjną pieśń O Mamm, leif Mamm, zawierzyliśmy się opiece Maryi, prosząc, aby Ona nas wspomagała swoją opieką i umacniała naszą wiarę. Jako duszpasterze serdecznie dziękujemy za tak liczny udział  w pielgrzymce, za świadectwo wiary i umiłowanie Maryi, której szczególnie w maju chcemy oddawać cześć. Mamy nadzieję, że piesze pielgrzymowanie do katedry z okazji oktawy maryjnej stanie się odtąd coroczną praktyką.

(pg/zdj. OMI Luksemburg)


Oblacka prowincja w Kanadzie odchodzi od paliw kopalnianych

Z okazji tegorocznego Dnia Ziemi 31 instytucji religijnych na całym świecie wycofuje się z ropy, gazu i węgla. W Kanadzie wpisuje się to w politykę klimatyczną rządu - podaje Catholic Register. Prowincja Lacombe należąca do Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej postanowiła pozbyć się aktywów w obszarze paliw kopalnianych. Z tego właśnie względu parafia św. Józefa w Ottawie wycofuje swoje fundusze z tego obszaru energetycznego i tworzy nową listę inwestycyjną. Oblacka parafia, niezależna finansowo od archidiecezji ottawskiej, miała stosunkowo niewielkie zaangażowanie środków zainwestowanych w rurociągi i wydobycie ropy.

Przeciwstawienie się efektowi cieplarnianemu było priorytetem dla parafian św. Józefa - powiedział przewodniczący rady parafialnej, Chris Adams, w rozmowie z The Catholic Register. - To kwestia, która ma ogromne znaczenie dla naszych parafian. Ludzie patrzą na te rzeczy. Chcą, abyśmy inwestowali pieniądze w sposób etyczny.

Parafia zainwestowała niespełna milion dolarów. Jeśli dla parafii oblackiej ważnym jest wymiar ekologiczny inwestycji, to dla samych oblatów jest to również priorytet.

Aktywnie posuwamy się do przodu w rozmowie na temat inwestowania w spółki paliw kopalnianych - napisał w mailu do redakcji Catholic Register, o. Ken Thorson OMI, przełożony Prowincji Lacombe.

To nie pierwszy raz, kiedy oblaci z kanadyjskiej prowincji dokonują rewizji swoich inwestycji pod względem etycznym. Kilka lat temu oblaci z Prowincji Lacombe wycofali inwestycje w kanadyjskich firmach wydobywczych prowadzących działalność w biednych krajach. Jednocześnie mocniej wsparli działalność Caritas-Kanada i rolę kanadyjskiego rzecznika ds. odpowiedzialnej przedsiębiorczości. W sprawie dezinwestycji w paliwa kopalne, władze oblackiej prowincji podchodzą do tej kwestii metodycznie, rozmawiając z odpowiedzialnymi za finanse innych zakonów, w tym Kongregacji św. Józefa, Sióstr Loretanek i jezuitów.

Dostrzegamy, że całkowite wycofanie się z firm zajmujących się paliwami kopalnymi może stać się kolejnym wyrazem naszego misyjnego powołania - powiedział ojciec Thorson.

Pomysł zbycia kapitału w tym obszarze nie ogranicza się do prowincji Lacombe, która obejmuje anglojęzyczne obszary w zachodniej i środkowej Kanadzie. 37. Kapituła Generalna postanowiła, że oblaci muszą „nadawać priorytet nawróceniu ekologicznemu jako fundamentalnej części ich życia i integralnej części ewangelizacji”.

Inicjatywa parafian z Ottawy podoba się prowincjałowi. „To budujące, gdy ludzie świeccy przejmują inicjatywę w jednej z naszych parafii oblackich” – powiedział.

(Catholic Register)


Turkmenistan: Nuncjusz pukał do 28 zgromadzeń - zgodzili się oblaci

O Kościele, który się odradza, tabernakulum z apteczki, czaju, chodzeniu po domach jak apostołowie i wertowaniu książki telefonicznej z przełożonym Kościoła w Turkmenistanie – Andrzejem Madejem OMI – rozmawia o. Marcin Wrzos OMI z portalu misyjne.pl

Marcin Wrzos OMI: Andrzeju, czy wiesz, gdzie leży Turkmenistan?

Andrzej Madej OMI: Ha, tymi słowami przypominasz mi słowa ojca prowincjała Jana Bieleckiego OMI, z 1996 r., który powiedział, że mnie tam wyśle, bo taka jest wola Kościoła – żeby zakładać misje Kościoła katolickiego w Turkmenistanie.

Do tej rozmowy chcę właśnie nawiązać. Co było dalej?

„Do Turkmenistanu? A gdzie leży ten Turkmenistan?” – tak wtedy powiedziałem prowincjałowi. „No zobacz sobie na globusie. Zobacz, dokąd pojedziesz” – odpowiedział. I zobaczyłem. Graniczymy z Iranem, Afganistanem, Kazachstanem i Uzbekistanem. Jesteśmy na wschód od Morza Kaspijskiego. 75-82% powierzchni kraju stanowi pustynia Kara-Kum. Piaski, piaski, piaski…

25 lat temu – Ty i Radek Zmitrowicz OMI – przylatujecie do Turkmenistanu i zaczynacie ewangelizować. Ale nie możemy mówić, że to 25 lat historii chrześcijaństwa w tym kraju – bo byśmy przekreślili całą wcześniejszą historię. Mówi się, że dotarł tam już św. Tomasz, że chrześcijaństwo było tam od samego początku, czyli prawie od 2 tys. lat. Tysiąc lat wcześniej niż w Polsce.

W związku z tym, że mamy rok jubileuszowy naszej obecności, w tych dniach drukowany jest album poświęcony naszej misji. W tej publikacji przypominamy historię Kościoła i chrześcijaństwa na ziemi turkmeńskiej. I to są już pierwsze wieki. To jest potwierdzone przez historyków Kościoła i archeologów. Ci ostatni do dzisiaj coś tam jeszcze odnajdują, np. jedenaście lat temu odnaleziono resztki świątyni nestoriańskiej na ziemi turkmeńskiej w pobliżu miasta Mary, czyli miasta Maryi. Ufam, że ten album będzie dostępny także po polsku. Będziemy czytać o historii, o pierwszych wiekach chrześcijaństwa już za Morzem Kaspijskim.

Prawdopodobnie tamtędy przez Jedwabny Szlak mógł iść do Indii św. Tomasz. W wiekach średnich w Mary nastąpił rozkwit chrześcijaństwa, historia odnotowuje, że żyło wtedy na tym terenie naprawdę wielu chrześcijan. Zatem to jubileusz odrodzenia się chrześcijaństwa, po wielu latach, gdy go na tym terenie nie było.

Andrzeju, pierwsze momenty Waszej misji w Turkmenistanie – jakie były? Chodziliście dwójkami od drzwi do drzwi. Czasem nie trzeba nic więcej wymyślać.

Dokładnie tak jak w Biblii. Żył tu pan Walenty Tyszkiewicz, który miał spis członków nieformalnej organizacji polonijnej. Najpierw nam udostępnił tę listę. Szukaliśmy tych ludzi. Stwierdzaliśmy, że jak ktoś ma korzenie polskie, to może mieć też coś wspólnego z Kościołem. Chodziliśmy od drzwi do drzwi, pukaliśmy. Czasem trafialiśmy na dobry ślad, często jednak nie. Mimo wszystko nigdzie nie powiedziano nam: „Wynoście się”. Raczej pytano nas o to, kim jesteśmy, czego chcemy. Rozmowy z tymi ludźmi dotyczyły wiary w Boga, chrześcijaństwa, Kościoła, różnicy, jaka jest między Jezusem a Mahometem. To były bardzo dobre rozmowy, nawet jeśli rodzina nie miała korzeni polskich lub nie pamiętała, że ma takie korzenie.

Andrzej Madej OMI: „Im mniej jest Boga w człowieku, tym mniej jest człowieka w człowieku!” – o poezji i obecności Kościoła w Turkmenistanie [wywiad]

Na początku Waszego pobytu w Turkmenistanie ważną rolę odegrała apteczka, która służyła za tabernakulum. To ważny symbol – Jezus ratownik, który przychodzi do człowieka.

Tak, to bardzo symboliczne. Mamy tę apteczkę do dzisiaj, ale służy nam już tylko w Wielki Czwartek podczas Triduum Paschalnego, kiedy robimy z niej ciemnicę. W Roku Jubileuszowym 2000 napisałem do papieża Jana Pawła II, że nie mamy tabernakulum. I poprosiłem, by nam takowe podarował. I odpowiedział, że przy najbliższej okazji mam się zgłosić, bo jest dla nas tabernakulum. Do dziś w naszej zakrystii wisi dokument, że tabernakulum to dar Jana Pawła II.

Siedziba przedstawicielstwa Stolicy Apostolskiej w Aszchabadzie (fot. R. Chilimoniuk OMI)

A wracając do apteczki to warto wspomnieć jeszcze o pewnej historii. Przyszedł do nas ktoś na Mszę św., pierwszy raz w życiu. I mówi po niej: „Jakie lekarstwo wy dajecie?”. Pytam się: „Jakie lekarstwo? O co chodzi?”. On mówi, że coś takiego białego dawaliśmy ludziom i myślał, że to lekarstwo. Powiedziałem mu, że to jest Pan Jezus pod postacią chleba. I że bardzo trafiona jest jego intuicja, bo często po Komunii św. jest modlitwa, w której wyznajemy, że przyjęliśmy Najświętszy Sakrament, Jezusa, „Niebieskie lekarstwo”.

Wróćmy na chwilę do Jana Pawła II. Jest rok 1995 r. Przychodzi list z Turkmenistanu i ówczesny nuncjusz w Kazachstanie, arcybiskup Marian Oleś, zaczyna szukać zgromadzenia zakonnego, które zdecydowałoby się wyruszyć do tego kraju.

To było tak. W Krasnowodzku, dzisiaj Turkmenbaszy, w porcie nad Morzem Kaspijskim, była grupa Niemców. Mieli korzenie katolickie. Usłyszeli, że w sąsiednim Uzbekistanie jest już kapłan. Napisali więc list do papieża: „W Turkmenistanie też są katolicy. Prosimy, żeby Ojciec Święty i do nas przysłał kapłana”. Papież wysłał ten list do nuncjusza w regionie, do Ałmaty w Kazachstanie – do abp. Mariana Olesia i poprosił, by on się zorientował w sytuacji. Biskup Oleś pojechał do Krasnowodzka, 3000 km samochodem. Spotkał się z tymi ludźmi. I oni prosili o to, by ochrzcił ich dzieci, by udzielił im sakramentów. Nuncjusz obiecał, że w tym celu przyśle do nich na jakiś czas kapłana. I tak przyjechał do nich marianin, ojciec Henryk. W oczekiwaniu na samolot w Aszchabadzie Henryk zatrzymał się na tydzień u pani Raisy Karimovej, u której – jak się okazało – były potem pierwsze spotkania zainteresowanych Kościołem.

Arcybiskup pojechał po jakimś czasie do Rzymu ze sporządzonym przez ojca marianina raportem. Wtedy papież zdecydował się na wznowienie obecności Kościoła katolickiego na turkmeńskiej ziemi i dał nuncjuszowi następujące zadanie: „Znajdź kapłanów, znajdź kogoś, kto pojedzie do Turkmenistanu”. Jeśli się nie mylę, to nuncjusz „pukał” do drzwi 28 zgromadzeń, żeby znaleźć chętnych, którzy pojechaliby do kraju w Azji Centralnej. Wszyscy mu odmawiali. Dopiero oblaci powiedzieli: „Tak, my weźmiemy tę misję”. Rok był szczególny, tuż po kanonizacji naszego założyciela. Nasz ówczesny generał (superior generalny) o. Marcello Zago (współautor papieskiej encykliki Redemptoris missio) przyjął pewnie tę misje w duchu wdzięczności za ogłoszenie świętym ojca Eugeniusza de Mazenoda.

Jak przez te lata, w czasie których „odtwarzaliście” Kościół na turkmeńskiej ziemi, wyglądała sytuacja wspólnoty?

Gdy już na stałe wylądowaliśmy w Turkmenistanie 10 października 1997, to katolików tu nie było. Zaczynaliśmy od zera – od tego wspomnianego chodzenia po domach. Czytaliśmy spis telefoniczny, odwiedzaliśmy rodziny, których nazwisko kończyło się na „ski”. Mieliśmy nadzieję, że taka rodzina ma polskie korzenie. Nasze początki były bardzo skromne. Ojciec Ryszard Szmydki OMI, wówczas w zarządzie zgromadzenia odpowiedzialny za misje, mówił nam: „Zaczynajcie, nie spiesząc się, od korzeni, powoli, z niskiego profilu”. Ludzie, których spotykaliśmy okazywali zainteresowanie Bogiem. Zapraszaliśmy, by do nas przyszli. Pierwsze owoce naszego „kolędowania” po Aszchabadzie to byli pojedynczy ludzie. Przyszli spotkać się z nami, wypić czaj (herbatę), porozmawiać o Panu Jezusie, pomodlić się, przeczytać trochę Ewangelii. I tak powoli przybywali kolejni. I w ten sposób sformowała się wspólnota katechumenów. Mieliśmy już więc kogo przygotowywać do chrztu.

Dużą pomocą było doświadczenie ojca Radosława z Drogi Neokatechumenalnej. Gdy ktoś nie był ochrzczony lub był ochrzczony, ale nie miał do czynienia z Kościołem, z wiarą – to pomocne były te intuicje z Drogi – żeby zacząć pracować, spotykać się z naszymi katechumenami. Tak to się zaczynało. Mało było tych ludzi. Od 1997 do 2000 r. odprawialiśmy Eucharystię w tygodniu we dwóch, bo nie było ochrzczonych. Pierwsze chrzty były dopiero w Wielkanoc w roku 2000. Wtedy ludzie zaczęli przychodzić w tygodniu na Eucharystię.

(zdj. J. Kotowski OMI)

A jak dzisiaj wygląda Kościół w Turkmenistanie?

Gdybyśmy zliczyli wszystkich ludzi, którzy przyłączyli się do Kościoła, to pewnie byłoby ich ponad 200. Niemniej, na Mszy nie mamy tylu katolików. Ktoś odszedł, ktoś umarł, zachorował, ktoś przestał chodzić do kościoła. Zwłaszcza ostatnie dwa lata były dramatyczne. Nie zamknęliśmy kaplicy, cały czas była odprawiana Msza św. Jednak ludzie się bali. Cerkwie prawosławne i meczety były zamknięte, więc i do nas ludzie bali się przychodzić. Przychodziło ich niewielu. Teraz, po pandemii, widać już, że trochę ludzi nam „odpadło”.

Turkmeni to ludzie pustyni, nomadzi. Jak wyglądają spotkania z nimi?

Co tydzień mamy spotkanie biblijne. Kilka osób odwiedza kolejną rodzinę naszych katolików, a czasem spotykamy się także na misji. Modlimy się na początku do Ducha Świętego, a potem czytamy słowo Boże przeznaczone na nadchodzącą niedzielę, wreszcie każdy z grupy ma prawo podzielić się tym, co usłyszał. Tym, jak słowo Pańskie w nim „pracuje”. Spotkanie kończy się modlitwą. Owocem tych spotkań są m.in. komentarze – wprowadzenia do niedzielnych czytań. To właśnie jeden z kolejnych elementów zaczerpniętych z Drogi. W czasie pandemii się nie spotykaliśmy i jeszcze nie wznowiliśmy spotkań biblijnych. Uda się to zrobić, mam nadzieję, w najbliższym czasie. Choć jest i „ale”, bo słyszymy, że pojawiają się nowe obostrzenia spowodowane strachem, że powróci pandemia. To trudny czas.

25 lat. Czy było warto? To przecież niełatwy teren pracy misyjnej.

To wbrew pozorom niełatwe pytanie. Zawsze warto głosić Ewangelię. W naszym domu oblackim krzyżują się drogi – krajów Europy i Azji , różnych religii, konfesji chrześcijańskich, dyplomatów i polityków (bo jesteśmy tu także dyplomatami). „Człowiek jest drogą Kościoła”. To niezwykłe spotkania. Przez 25 lat uczymy się tu człowieka od Chrystusa: czytamy Ewangelię z ludźmi, którzy szukają prawdy, budzimy wiarę w Chrystusa i sami daje-my się ewangelizować tym, których spotykamy. Uczymy się słuchać i być dla innych. Nawracamy się wraz z tymi, których wzywamy do nawrócenia. To jest najpiękniejsze, choć to nigdy i dla nikogo nie jest łatwa lekcja.

(misyjne.pl)


Z listów św. Eugeniusza

ŚWIĘTY EUGENIUSZ PIELGRZYM NADZIEI W SŁUŻBIE NAJBARDZIEJ OPUSZCZONYM

Czwarty drogowskaz dla pielgrzyma: powołaniem wszystkich, którzy są związani z charyzmatem i duchowością świętego Eugeniusza jest bycie pielgrzymami nadziei w służbie najbardziej opuszczonym.

Czy kiedykolwiek będziemy mieli słuszne wyobrażenie o tym wzniosłym powołaniu! Trzeba by zrozumieć wspaniałość celu nasze­go Instytutu, niezaprzeczalnie najdoskonalszego, jaki można zapro­ponować na ziemi, ponieważ cel naszego Instytutu jest taki sam, jaki miał na względzie Syn Boży, gdy chodził po ziemi. Chwała Jego niebieskiego Ojca i zbawienie dusz! „Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i ocalić to, co zginęło” (Łk 19, 10). Szczególnie został posłany po to, aby ewangelizować ubogich, „posłał mnie, abym głosił Ewangelię ubogim” (Łk 4, 18). Jesteśmy dokładnie po to, aby pracować nad nawróceniem dusz, a szczególnie by ewange­lizować ubogich.

Notatki z rekolekcji, październik 1831 r., w: PO I, t. XV, nr 163.

 

Pisząc w 1855 roku do misjonarzy opuszczających Francję, aby pracować z rdzennymi mieszkańcami, Eugeniusz nie pozostawia wątpliwości co do tożsamości ubogich:

Wy wychodzicie z mego łona, aby wyruszyć i zdobywać dusze, i oczywiście słusznie można to powiedzieć – dusze najbardziej opuszczone, bo czy można znaleźć bardziej opuszczone dusze niż dusze tych biednych Indian, których Bóg przez nieoceniony przywilej powołał nas do ewangelizowania? Dobrze wiem, przez jakie ofiary, przez jakie umartwienia, przez jakie męczarnie musicie przejść, aby otrzymać rezultaty, które sobie wyznaczacie, a to tak mocno ciąży na moim sercu, ale także, jaka będzie wasza zasługa przed Bogiem, gdy wierni swemu powołaniu stajecie się narzędziami Jego miłosierdzia nad tymi biednymi niewiernymi, których wy wyrywacie demonowi, który z nich zrobił swoją zdobycz, i że wy w ten sposób poszerzacie Królestwo Jezusa Chrystusa aż do krańców ziemi.

List do misjonarzy znad Rzeki Czerwonej, 28.06.1855, w: PO I, t. II, nr 211.

 

SŁOWO BOŻE

Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski od Pana. (Łk 4,18-19)

Później, aby udowodnić Janowi Chrzcicielowi, że jest Mesjaszem, Jezus powiedział:

Jezus im odpowiedział: «Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i na co patrzycie: 5 niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. (Mt 11,4-5)

 

MODLITWA

Boże, nasz Ojcze, przez łaskę Ducha Świętego powołałeś świętego Eugeniusza de Mazenoda, aby założył misjonarską rodzinę do głoszenia Ewangelii zwłaszcza ubogim i najbardziej opuszczonym. Pozwól nam udzielić odpowiedzi Bogu miłości, który nas zbawia i wzywa, abyśmy byli pielgrzymami dającymi świadectwo wśród najbardziej opuszczonych w naszym współczesnym społeczeństwie. Przekonani o miłości Boga do nas, niech za wstawiennictwem świętego Eugeniusza otrzymamy szczególne łaski, o które prosimy jako pielgrzymi nadziei.


Komentarz do Ewangelii dnia

Czasem może nam się wydawać, że to my sobie sami wybieramy Boga. Jednakże w „planie Miłości” Bóg sam nas wybrał, On sam nas stworzył i powołał do istnienia oraz tchnął w nas pragnienie kochania i bycia kochanym. Kiedy człowiek odrzuca ten „plan”, przestaje żyć miłością, a tym samym „dryfuje” ku rozpaczy i wzgardzie samym sobą, wybierając to, co ma zastąpić powstałą „pustkę” w przestrzeni życia. Staje się „bankrutem”, skupionym na swojej beznadziei. Stwarza miejsce dla sztucznej i udawanej relacji z „tworem” swojego znieczulenia. Jak przypomina nam w słowach błogosławiony Carlo Acutis: „Wszyscy rodzą się jako oryginały, wielu umiera jako kserokopie". Idźmy do tego świata, jako „oryginały” naszego Boga, aby miłując się wzajemnie, do końca życia wypełniać ten nakaz misyjny naszego Pana Jezusa Chrystusa.


Grotniki: Spotkanie kodeńskiej komisji jubileuszowej

Z okazji jubileuszu 300. lecia papieskiej koronacji wizerunku Matki Bożej Kodeńskiej obradowała specjalna komisja przygotowująca główne obchody zaplanowane w Kodniu w dniach 13-15 sierpnia br. z udziałem legata papieskiego i prezydenta Rzeczypospolitej. Trzecie spotkanie podsumowało dotychczasowe działania, pozwoliło wymienić informacje logistyczne i strategię medialną, jednocześnie zamykając w całość ramowy plan obchodów oraz gości, którzy odwiedzą sanktuarium maryjne w dniach wielkiego jubileuszu.

Na bieżące spotkanie wybrano dom zakonny w Grotnikach koło Zgierza ze względu na położenie. Członkowie komisji przyjechali bowiem z domów zakonnych w Poznaniu, Kodniu i Lublińcu. Kolejne spotkanie zaplanowane jest w sanktuarium maryjnym w Kodniu na początku lipca.

(pg)


Komentarz do Ewangelii dnia

Trwać w miłości, oznaczać może dla nas uczniów Chrystusa jedno zasadnicze wskazanie: Jesteśmy kochani. Czyli jest Ktoś, Kto nas bardzo kocha i pragnie, abyśmy nie tylko o tym wiedzieli, ale tą prawdą żyli. Trwanie to życie w mocy tej nieopisanej łaski. Bóg nas tak umiłował, że nic Go nie jest w stanie powstrzymać w chronieniu nas przed wszelkimi zagrożeniami. On zawsze „staje” przed nami, aby nas uchronić przed wszelkim zagubieniem. Miłość zawsze zwycięża i wszystko przetrzyma. Kiedy trwamy w miłości odnosimy pełne zwycięstwo nad światem i mamy w sobie ogrom radości. Dzielmy się zatem darem naszej łączności w miłości, aby nigdy nie zabrakło pośród nas tego „Żywego Ognia” jednoczącego nasze ludzkie serca z Ojcem w Niebie.


Z listów św. Eugeniusza

ŚWIĘTY EUGENIUSZ PIELGRZYM NADZIEI I ZWIASTUN DOBREJ NOWINY O ZBAWIENIU

Trzecim drogowskazem Eugeniusza jako pielgrzyma jest Zbawiciel, który powinien przemawiać przez swojego współpracownika, jak napisał Eugeniusz w swojej Regule:

Wreszcie misjonarz, który nie chce głosić na próżno, będzie się modlił i błagał Boskiego Mistrza serc, aby słowom jego sługi towarzyszyła ta potężna łaska, która dotyka i nawraca dusze, a bez której wszelka mowa byłaby tylko brzęczącą miedzią i brzmiącym cymbałem.

Reguła z 1826 r., część I, rozdział 3, §1, art. 24.

Eugeniusz z pewnością przyciągał tłumy swoim stylem głoszenia. Marius Suzanne, który był nowicjuszem w 1820 roku podczas misji w Aix, opisał metodę Eugeniusza dotyczącą głoszenia Zbawiciela oraz reakcję jego słuchaczy:

W następny wtorek uczestniczyłem w porannym kazaniu w katedrze Najświętszego Zbawiciela. Jeśli byłem zdumiony ogromną liczbą osób w różnym wieku i płci, które zebrały się tam od czterech i pół godzin, to jeszcze bardziej zdumiał mnie wykład księdza de Mazenoda. Nie jesteś w stanie, mój drogi przyjacielu, wyobrazić sobie łagodnej i płynnej elokwencji tego męża Bożego; nie stara się on wywołać gwałtownych wstrząsów, wprawić grzeszników w drżenie i rzucić ich w przerażenie. Bez wysiłku wdziera się do duszy i budzi w niej najczulsze uczucia; coś czystego i słodkiego, co wylewa się z jego serca, napełnia i odświeża cię tą niebiańską rosą, o której mówi Prorok; całkowicie zapomniał o sobie, tłumaczył po prowansalsku pierwsze słowa niedzielnej kolekty: rozwinął je z taką łatwością, wyraził się z bogactwem tak naturalnych i tak wzruszających uczuć, że byliśmy poruszeni do łez; płynęły one rzeczywiście ze wszystkich oczu, z łagodnością, ale bez wysiłku i wybuchów; nawróciła się wielka liczba grzeszników; między innymi trzy kurtyzany, które wyspowiadały się wieczorem tego samego dnia.

O. Suzanne, Kilka listów o misji w Aix.

 

SŁOWO BOŻE

Albowiem każdy, kto wezwie imienia Pańskiego, będzie zbawiony. Jakże więc mieli wzywać Tego, w którego nie uwierzyli? Jakże mieli uwierzyć w Tego, którego nie słyszeli? Jakże mieli usłyszeć, gdy im nikt nie głosił? Jakże mogliby im głosić, jeśliby nie zostali posłani? Jak to jest napisane: Jak piękne stopy tych, którzy zwiastują dobrą nowinę! (Rz 10,13-15).

MODLITWA

Boże, nasz Ojcze, przez łaskę Ducha Świętego powołałeś świętego Eugeniusza de Mazenoda, aby założył misjonarską rodzinę do głoszenia Ewangelii zwłaszcza ubogim i najbardziej opuszczonym.

Niech nas pobudza jego gorliwość w głoszeniu i dawaniu świadectwa Ewangelii Jezusa Chrystusa, naszego Zbawiciela, a za jego wstawiennictwem niech otrzymamy szczególne łaski, o które prosimy jako pielgrzymi nadziei.