3 lipca - FRUSTRACJA W OBLICZY RZYMSKIEJ BIUROKRACJI
Ostatnim etapem procesu zatwierdzenia było przedłożenie brewe, dokumentu, który powinien zostać podpisany przez papieża. Eugeniusz miał nadzieję, że wszystko będzie gotowe przed Wielkanocą, ale brewe wpadło w ręce pewnego prałata, pospolitego biurokraty, który zwlekał, aby sprawie nadać dalszy bieg. Frustracja Eugeniusza uwidacznia się, gdy zwierza się w liście do ojca Tempier:
Z braku brewe, którego brulion spoczywa usypiająco na biurku Msgr. Capacciniego, którego nie mogę poruszyć ani żywym słowem ...
To nieszczęście przesuwa mnie na czas po Wielkanocy, może nawet z podpisaniem brewe. Tymczasem nie przestaję podejmować bezużytecznych starań, które męczą mego ducha i ciało, bo gdyby ten błogosławiony Msgr. Capaccini zaniósł swój brulion do Msgr. Marchettiego w ciągu tygodnia, w tych dniach opracowano by go na czysto, papież podpisałby go jutro...
Mój drogi, trzeba się na coś zdecydować. Msgr. Capacini stanowczo nie chce chodzić. Wczoraj na próżno poszedłem do niego na trzecie piętro. Jego służący poradził mi, abym tam przyszedł ponownie dziś rano o siódmej godzinie. O tej godzinie wisiałem przy jego dzwonku, ale zakłopotany lokaj powiedział mi, że jego mistrz wyszedł na audiencję do papieża. Byłem bardzo ostrożny z uwierzeniem w to i to nie było prawdą. Ojciec domyśla się, co to znaczy skoro po uprzedzeniu go wczoraj wieczorem, że miałem powrócić dziś rano, zastałem gotową tę piękną odpowiedź. Ten Msgr. Capaccini jest prałatem z mantellone, to znaczy drugorzędnym, człowiekiem z przypadku, który każe się cenić, dlatego że służy do posługi w wielu sprawach. Ponieważ kardynał Albani, sekretarz ds. brewe, spełnia funkcję legata, jego zastępca, którym jest ten Msgr. Capaccini, pracuje z papieżem, a ponieważ oczywiście ma inne sprawy, dobrowolnie zlekceważył naszą, nie przejmując się szkodą, jaką to nam wyrządza.
Daruję ojcu wszystkie inne zabiegi, jakich już podjąłem się dziś rano i te, które za chwilę będę przedsiębrał jeszcze przed moim żałosnym obiadem, aby się nie zniechęcać i, choć z małą nadzieją, próbować wszelkich dróg, aby skorzystać z tego okropnego człowieka, któremu bardzo delikatnie powiem, co myślę o jego postępowaniu, gdy załatwię swoją sprawę.
... A zatem znów ta sprawa posuwa się do przodu, ale Wielki Tydzień jest zbyt blisko, abyśmy mogli spodziewać się, że zostaniemy załatwieni przed Wielkanocą. Uważałbym się za bardzo szczęśliwego, gdyby papież do tej pory mógł to podpisać, bo ciągle się obawiam, aby nie zachorował, a jak Ojciec Święty się kładzie to na dwa albo trzy miesiące.
List do Henryka Tempier, 16.03.1826, w: EO I, t. VII, nr 230.
Dla biurokraty świat jest czystym przedmiotem, którym może manipulować na swój sposób. Karol Marx
2 lipca - NAPRADWĘ WYWRACAŁ MI SIĘ ŻÓŁĄDEK, GDY ZBLIŻAŁEM SIĘ DO JADALNI.
Jeszcze więcej o poście w Rzymie. Kiedyś zobaczyliśmy, że układ pokarmowy Eugeniusza nie był w stanie strawić tłustych potraw.
Kiedy skończy się Wielki Post, będę miał trochę więcej siły, bo przyznam się ojcu, iż w życiu tak nie pościłem jak tym razem. Często zdarza mi się, że spędzam dzień z dwoma niedogotowanymi jajkami w brzuchu, a jeszcze nie wolno ich jeść przez trzy dni w tygodniu. Nie mogę przezwyciężyć wstrętu do cuchnącej oliwy, której używa się w tym domu. To mocniejsze ode mnie. Kiedy podaje mi się rybę, połykam ją bez przyprawy, ale czasem nie może przejść. Raczej zwymiotowałbym niż potrafił zjeść trzy kawałki innej ryby, którą usmażono w occie z aromatami, które mnie prowokują. Zupa często jest obrzydliwa — składa się z sera, chleba i ziół. Zawsze wlewam ją w gardło. Wynagradzam sobie jednak owocami. Jem chleb z orzechami i daktylami oraz zazwyczaj dwie gruszki, których nie oszczędzam. Z tym wszystkim, wieczorem, gdybym słuchał siebie, obyłbym się kawałkiem chleba. Jem go jednak zawsze oprócz sobót, bo w niedziele jem śniadanie z surową albo gotowaną czekoladą. Z braku innych pokut, to ofiaruję dobremu Bogu...
Śmiałem się czasem, myśląc o radzie, którą – jak sądzę – święty Bernard dawał swoim zakonnikom na temat nastawienia, z jakim powinni udawać się do refektarza. Nie muszę robić wielkiego wysiłku, aby przyswoić sobie ducha tego świętego, a na pewno u mnie zachowanie go nie jest aktem cnoty męczennika. Moje serce podnosi się już przy zbliżaniu się do refektarza. Nie obawiam się, że tam zgrzeszę zmysłowością. Z tym wszystkim czuję się dobrze i od czasu wyjazdu z Francji ani przez chwilę nie miałem dolegliwości.
List do Henryka Tempier, 16.03.1826, w: EO I, t. VII, nr 230.
Czasem dobrze jest przypomnieć sobie, że może być niesmaczne pożywienie, w ten sposób będziecie mogli docenić zmysł smaku. John Oliver
1 lipca - LODY I WIELKOPSTNE UMARTWIENIE
Pisma Eugeniusza z okresu młodości pokazują nam, że lubił lody włoskie. W poniższym tekście jest nieco załamany widząc, jak inni kapłani korzystają z tej przyjemności, podczas gdy on powziął postanowienie, aby z nich zrezygnować w okresie Wielkiego Postu. Ten tekst znajduje się w jego dzienniku i jest poufny.
Wieczorem u ambasadora Francji odbyło się wielkie przyjęcie z okazji nominacji kardynała de Latil. Ambasador Hiszpanii był nieobecny, to go mniej kosztowało. Dwaj kardynałowie rzymscy przyjmowali każdy w swoim klasztorze. Dochodził gwar od powozów, które jeździły od jednego do drugiego kardynała, na szczęście oświetlenie i sztuczne ognie rozbłyskiwały w taki sposób, aby pomóc uniknąć niebezpieczeństwa, że zostaną przyćmione. Na moment pojawiałem się u ambasadora na cześć naszego kardynała, ponieważ nigdy nie udaję się na wielkie wieczorne przyjęcia. Szybko wycofałem się do mego klasztoru, zasmucony, że na własne oczy zobaczyłem wiele osób, nawet kapłanów, jak pomimo postu na własne sumienie smakują lody, jest możliwe, aby lody uznano za płyny, które nie naruszają postu: w rzeczywistości rozpuszczają się w buzi, ale, moim zdaniem strasznie wykraczają przeciwko duchowi umartwienia, z którego nie powinno się tak łatwo rezygnować w tym świętym czasie. Widziałem, że post nie kosztował mnie tyle, jeśli rano wypiłem sporą filiżankę czekolady, po obiedzie filiżankę kawy, wieczorem loda, godzinę wcześniej szklankę lemoniady i w końcu kolację. Brakuje jeszcze, abym wyznaczył sobie tyle dni świątecznych, nwet gdyby to był dzień Wielkanocy.
Dziennik rzymski, 13.03.1826, w: EO I, t. XVII.
Lody są wyborne – jakież to żałosne,że są niedopuszczalne. Voltaire
30 czerwca - DYSCYPLINA JEST MOSTEM POMIĘDZY PROJEKTAMI I ICH REALIZACJĄ.
Przebywając w Rzymie Eugeniusz był pierwszym wikariuszem generalnym w Marsylii. Tempier poinformował go o sprzeciwie dwunastu kapłanów wobec biskupa Marsylii. Przytaczam ten fragment, aby mieć pojęcie o pewnych trudnościach, na które napotykają biskup i Eugeniusz chcąc ukarać ekscesy, które pojawiały się po rewolucji oraz o fakcie, że w Marsylii przez 21 lat nie było biskupa. Eugeniusz bardzo cierpiał z tego powodu, że informował o tego typu sytuacjach.
...Żeby wikariusz generalny umieszczał swoje nazwisko w reklamacji przeciw decyzji swego biskupa! To potworność, w którą nie można byłoby uwierzyć, gdyby się nie znało osobistości. Reklamacja poza tym ujawniła tak dziwną tutaj sprawę, że bez obawy można powiedzieć, iż wszyscy, którzy ją podpisali, zasługiwaliby na utratę swego stanowiska. Ekscelencja zachował się jak godny biskup. Wypadałoby jednak wreszcie dać znać tym księżom, że Ekscelencja, choć zawsze gotów jest wysłuchać robionych mu indywidualnych uwag, które będzie się uważało za słuszne, nigdy nie przyjmie zbiorowych petycji, które uważa za sprzeczne z regułami dyscypliny. Zaraza! Co za kler w Marsylii? Bardzo mu trudno zrezygnować z form demokratycznych i z systemu republikańskiego, jakie przyswoili sobie w czasie anarchii. Niech Bóg broni, żeby mu okazywać słabość. Proszę przynajmniej czuwać nad seminarium, aby jego wychowanków natchnąć innymi uczuciami... Czy trzeba, aby biskup się potępił za to, że nie niepokoił ich za nadużycia, które w sumieniu jest obowiązany reformować?
Znów trzeba, aby Eugeniusz miał świadomość, że wbrew swemu twardemu językowi w zyciu prywatnym, w tej syutuacji powinien kierować się dyplomacją.
Nie można byłoby przesadzić w wykazywaniu im niezadowolenia z podniesienia przez nich tarczy. O, jak konieczna byłaby wizytacja! W tym momencie odbywa się ona w Rzymie, a na pewno biskupi, którzy ją przeprowadzają w imieniu papieża, przyglądają się sprawom z bliska i nic nie uchodzi ich uwagi. Widzę, że aby odpocząć po zmęczeniu i po długiej podróży zamiast rozkoszy wypoczynku przez pewien czas wśród przyjaciół, trzeba będzie od razu chwycić za broń, aby się bronić przed napadami prezbiterianizmu. Dowiedziono zresztą, że każde ustępstwo w pokojowych zamiarach jest rujnujące i nie prowadziłoby do niczego innego niż do niszczenia zasad i że tacy ludzie nie mają ani dość wielkoduszności, ani dość serca, aby być wdzięcznymi za dobre uczynki, ani nie zdają sobie sprawy z aż nazbyt często okazywanej im grzeczności.
List do Henryka Tempier, 9.03.1826, w: EO I, t. VII, nr 229.
Dyscyplina jest mostem pomiędzy celem a środkami. Jim Rohn
27 czerwca - MISJE LUDOWE. CZYNIĆ PROSTYM TO, CO JEST SKOMPLIKOWANE.
Gdy byliśmy skupieni na pobycie Eugeniusza w Rzymie, dzisiejszy tekst przypomina nam, że ciagle jest zaangażowany w misjeoblatów we Francji. Śpiewnik był regularnie wydawany przez oblatów jako skuteczne narzędzie podczas misji ludowych (zob. Rozważanie z 29 czerwca 2011 r).
W skład każdej wchodził temat, który w prostych słowach miał pomóc ludziom poznać i zrozumieć ich wiarę: 1. Hymny śpiewane po prowansalsku i francusku w czasie misji – wszyskie skupione w okół tego, aby wzmocnić temat kazania i pomóc ludziom zapamiętać katechezę. 2. Podsumowanie katechezy. 3. Teksty wspólnych modlitw oraz pouczenia i pomoc w modlitwie indywidualnej.
Nasz śpiewnik trzeba przedstawić do zatwierdzenia biskupowi z Marsylii i z Nimes oraz posłużyć się dawnym zatwierdzeniem przez arcybiskupa. Zrobiłby ojciec również dobrze przedstawiając go do zatwierdzenia przez biskupa z Frejus. Jeżeli ojciec na to się zdecyduje, trzeba mu będzie powiedzieć, że zobowiązałem ojca do przedstawienia mu do zatwierdzenia tego śpiewnika już rozpowszechnionego w jego diecezji. Uważam, że wystarczy wydrukować 2000 egzemplarzy. Mam nadzieję, że nie zrobi w nim ojciec zmian mogących mylić tych, którzy mają dawne wydania. Chciałbym, aby umieszczono w nim psalmy do nieszporów o męczennikach, wyznawcach i świętej Dziewicy dla wygody tych, którzy mają tylko ten śpiewnik.
List do Henryka Tempier, 9.03.1826, w: EO I, t. VII, nr 229.
Konsultowano się z biskupami diecezji, w których oblaci głosili misje, aby uzyskać ich aprobatę materiałów zawartych ww tym śpiewniku.
Komplikować rzeczy proste, to cech wspólna. Czynić prostym to, co skomplikowane, zdumiewająco prostym, świadczy o kreatywności. Charles Mingus
24 czerwca - PRAWIE BYLIŚMY POWALENI. JAK W TYM NIE DOSTRZEGAĆ BOŻEJ RĘKI.
Zastanawiając się nad niespodziewanym sposobem, poprzez jaki papież pokazał swe specjalne zaiteresowanie wobec Oblatów, Eugeniusz wyciaga wnioski dla każdego z nas.
Czy nasi panowie przynajmniej to czują? Gdyby wiedzieli, co to znaczy, podskoczyliby z radości albo osłupieliby z podziwu. Tutaj czasem czeka się sześć miesięcy na jedno tak albo na jedno nie, waży się znak, usiłuje się wniknąć w myśl papieża, uważa się za szczęśliwego z posiadania słabiej nadziei, niezależnie od tego jak ona jest daleką. A to ten sam papież zrobił dla nas wszystko. Jaki mieliśmy do tego tytuł? Kto sprawił, że w czasie jednej audiencji natchnąłem go tak mocnym, tak rzeczywistym i tak stałym zainteresowaniem? Jak w tym nie widzieć czynnika nadprzyrodzonego?
Popnieważ Bóg działał poprzez osobę papieża, oblaci przez ten sam fakt powinni być przywiązani do zgromadzenia oraz mieć świadomość, że do istenienia zostali powołani przez Boga.
Stąd też jak tu nie być przepełnionym wdzięcznością wobec Boga i jak, zastanawiając się nad nami, nie przywiązać się jeszcze bardziej do Stowarzyszenia, które dopiero co otrzymało tak przekonujące dowody opieki Pana, do którego teraz należymy w całkiem inny sposób, bo w porządku hierarchicznym. Przez nie jesteśmy związani z najwyższym zwierzchnikiem Kościoła, który jest jego suwerennym moderatorem.
Nasza odpowiedź na działanie Boga tkwi zatem w odpowiedzialnosci, aby mieć świadomość zarówno co do tożsamości oraz specyficznego ducha, ktory odróżnia nas od księży diecezjalnych i innych zgromadzeń zakonnych. Gdy będziemy coraz mniej świadomi naszej tożsamości, nasza przyszłość będzie zagrożona.
Teraz trzeba przyswoić sobie tego ducha zrzeszenia, który pobudza do tego, aby nie dać się prześcignąć żadnemu innemu zrzeszeniu w cnocie, staranności zakonnej itd...
List do Henryka Tempier, 9.03.1826, w: EO I, t. VII, nr 229.
Kiedy staje się jasne, że cele nie mogą zostać osiągnięte, nie dopasowujcie celów, nie dostosowujcie działania. Konfucjusz
20 czerwiec POSŁUGA OBLACKA. REKOLEKCJE PRZYNOSZĄ TYLE DOBRA.
Posługa, jaką oblaci pełnią w domach rekolekcyjnych i w sanktuariach ma swe źródło w poczatkach Zgromadzenia. Nasz pierwszy dom poza Aix – Notre Dame de Laus – był miejscem pielgrzymkowym, gdzie oblaci towarzyszyli ludziom głosząc im rekolekcje. Naszym drugim domem poza ax była Kalwaria w Marsylii i tam posługa głoszenia regkolekcji była integralną częścia misji, czego Eugeniusz chciał dla każdego kolejnego domu oblackiego.
W 1826 roku Eugeniusz myślał o przeniesieniu nowicjatu do wspólnoty w Marsylii, ale niepokoił się, że nie będzie już wystarczająco miejsca, aby przyjmować rekolektantów, aby pełnić posługę, która przynosiła tak wiele dobra. Tę owocna posługę pełni się nadla w wieleu częściach oblackiego świata.
Z trudem zrezygnuję również z nadziei, że w domu będzie można przeprowadzać rekolekcje. One przynoszą tyle dobra. Wiem, że we Francji nie rozumie się ich pożytku i że spowiednicy nie zadają sobie trudu, aby je radzić, ale kiedy zbierzemy tylko sześć osób, może nabierze się do nich ochoty, a Bóg wie z jaką korzyścią dla dusz! Ale jeśli w domu będziemy mieć naszych nowicjuszy, to co nam pozostanie do ulokowania rekolektantów? Gdybyśmy byli pewni, że to dzieło może się powieść, trzeba byłoby móc kupić domy sąsiednie. Takie myśli jawią mi się w umyśle, kiedy dreptam po ulicach Rzymu w naszych sprawach.
List do Henryka Tempier, 5.03.1826, w: EO I, t. VII, nr 228.
Nigdzie, jak tylko we wsłasnych duszach, ludzie mogą znaleźć bardziej wyciszone i spokojniejsze oddalenia się od świata. Marek Aureliusz
19 czerwca - WPADŁEM NA KSIĘDZA NAJBARDZIEJ SKRUPULATNEGO W CAŁYM CHRZEŚCIJAŃSKIM ŚWIECIE.
Spędziwszy ponad trzy dni na samodzielnym sporzadzaniu 200. stronnicowej kopii Reguły, teraz Eugeniusz powinien przedłożyć ją w kongregacji do sprawdzenia. Z dwoma obszerny,i rękopisami przybył do Watykanu, gdzie dokonywano weryfikacji. Nie odtrzymał znaczącej odpowiedzi na swą usilną prośbę. Jego opisowi towarzyszy pewna nuta humoru.
Nalegałem jednak z największą grzecznością, na jaką było mnie stać. Nacierałem nawet trochę i bardziej niż trochę. Ofiarowałem się dzielić trud. Było to zresztą jedyne wyjście, aby mi nie kazano ciągnąć tej pracy przez piętnaście dni. Nie wiem, czy dlatego aby mnie obsłużyć, czy żeby mnie się pozbyć, wskazano mi jednego z sekretarzy, który tkwił nosem w swoich pismach. Mówiono: takie sprawy należą do niego. Grzecznie podchodzę do niego. Pokazuje mi swoje biurko zawalone papierami. Współczuję nadmiarowi jego zajęć i bez ceregieli proponuję mu, że przyjdę do niego wieczorem. To mu nie odpowiada. Woli umówić się na spotkanie w dniu wolnym, to znaczy w czwartek o godzinie dziewiątej rano.
Punktualnie o dziewiątej godzinie jestem przy jego drzwiach. Moja szubienica była już gotowa, a do mojej egzekucji święty mąż z góry podjął środki ostrożności: już odmówił nieszpory. Ojciec rozumie, co to mi zapowiadało. Wpadłem na księdza najbardziej skrupulatnego w świecie chrześcijańskim. Miałem być załatwiony w jednym dniu, ale jego delikatne sumienie kazało mi zapłacić usque ad ultimum ąuadrantem. Powiedziano mu, aby sprawdził rękopis, nie przepuścił mi więc ani joty. Zajął się moją kopią, podczas gdy ja czytałem głośno oryginał. Na próżno pędziłem. Podążał za mną oczyma i nosem, bo rzeczywiście nie widzi dalej niż sięga jego nos w sensie fizycznym i moralnym. Przerwał na chwilę moją męczarnię w celu wypicia kawy. Za wszelką cenę chciał, abym z nim wypił jedną filiżankę. Uparłem się, aby nie robił dla mnie innych wydatków oprócz szklanki wody, której koniecznie potrzebowałem. Wypiłem ją kropla po kropli w czasie mego długiego spotkania, które trwało przeszło cztery godziny i podczas którego moje gardło wielokrotnie traciło elastyczność, którą od razu przywracał mu brany w związku z tym łyk wody. Wreszcie o wpół do drugiej wygrałem swój proces, wypowiadając ostatnie słowo mego rękopisu, które omal nie było ostatnim w moim życiu. Przez całą resztę dnia byłem jednak wykończony z powodu zapalenia gardła. Wieczorem mogłem przełknąć ślinę i wszystko wróciło do normalnego porządku.
List do Henryka Tempier, 5.03.1826, w: EO I, t. VII, nr 228.
Niektórzy ludzie tak bardzo przygotowują się do tego, aby się chronić przed deszczem w porze deszczowej, że pozbawiają się korzystania z dni słonecznych. William Feather
18 czerwca - BYŁEM W NIEJ OD STÓP DO GŁÓW
Wiele pracy czekało na Eugeniusza zanim ostatni dokument zatwierdzający oblatów mógł zostać wydany przez papieża. Współczesna technika byłaby w stanie ja ukończyć w ciagu kilku dni. W czasach Eugeniusza wszystko wykonywano ręcznie.
Brewe będziemy mogli otrzymać dopiero po ukończeniu przeze mnie dużej roboty. Trzeba w całości skopiować Reguły i Konstytucje, ponieważ to ta kopia będzie poświadczona i mnie wręczona. Oryginał, do którego są dodane zatwierdzenia biskupów i podpisy członków Stowarzyszenia, musi pozostać w archiwach Kongregacji ds. Biskupów i Zakonników. Trochę jestem przerażony tą pracą.
List do Henryka Tempier i wszystkich Oblatów, 18.02.1826, w: EO I, t. VII, nr 226.
Starał się zaangażować profesjonalnego kopistę, który wykonałby to zadanie, ale żaden z nich nie był w stanie wykonać pracy w ciagu trzech tygodni – co jeszcez bardziej przedłużało jego powrót do Francji. Wówczas zdecydował, że sam się tego podejmie.
Liczyłem, że zajmie mi to pięćdziesiąt godzin pisania. Uporałem się z tą sprawą w trzech dniach i nieco nocy. Trzeba przyznać, że to praca ogromna. Mogę też powiedzieć, że byłem w niej od stóp do głów, bo głowa, pierś, ramiona, ręce, nogi, stopy i inne części ciała, których się nie wymienia, były okrutnie udręczone. Już nie ma śladu po tym chwilowym cierpieniu, które z dobrego natchnienia ofiarowałem dobremu Bogu na wynagrodzenie za swoje grzechy i dla dobra naszego Stowarzyszenia.
List do Henryka Tempier, 27.02.1826, w: EO I, t. VII, nr 227.
Nikt nie nudzi się, gdy stara się uczynić coś pięknego lub odkryć coś, co jest prawdą. William Ralph Inge
17 czwerwca - ZATWIERDZENIE OBLATÓW. WDZIĘCZNOŚĆ ZA TO, ŻE NIEMOŻLIWE STAŁO SIĘ MOŻLIWE
W chwili, gdy Eugneniusz dowiedział się, że zatwierdzenie oblatów stało się faktem, zaczął myśleć o ukończeniu reszty prac związanych z zatwierdzeniem oraz o powrocie do domu, do swej wspólnoty. Kiedy więc zastanawia sie nad wydarzeniami, można odczuc jego radość, jego ulgę i świadomość dzialania Boga w całym tym procesie.
Teraz zaczynam mieć nadzieję, że będę mógł wyjechać zaraz po Wielkanocy, jeśli wydanie brewe nie będzie się przeciągać. Łudzę się marzeniem przeciwnym, ponieważ uważam, że już dość długo jestem odseparowany od ojca od rodziny, ale czuję, że to było potrzebne i że dobry Bóg wybrał mnie, aby oddać tę przysługę Stowarzyszeniu oraz że muszę dziękować Temu, dla którego pracujemy, że tak życzliwie usposobił do mnie serca, iż wszyscy, z którymi miałem sprawę, wychodzili mi na przeciw, ustosunkowywali się do mnie życzliwie i wszystko, co mówiłem, uznawali za słuszne, tak jakby Pan objawiał im uczucia mojej duszy i sprawiał, że czytali w moim wnętrzu, iż całą moją ambicją było podobać się Bogu, przysparzać mu chwały, służyć Kościołowi i zbawiać dusze. Muszę dodać, że na podstawie faktów, jakie przytaczałem i tego wszystkiego, do czego mówienia zobowiązywała mnie moc prawdy, urobiono sobie — a zwłaszcza papież – bardzo życzliwe pojęcie o całym Stowarzyszeniu, co powinno pobudzać nas wszystkich do zasługiwania coraz bardziej na tak wzniosłą i zaszczytną opiekę poprzez nasze poświęcanie się wszelkiemu dobru. Amen.
List do Henryka Tempier i wszystkich Oblatów, 18.02.1826, w: EO I, t. VII, nr 226.
W swoim dzienniku w jeszcze mocniejszy sposób wyraża swą opinię i mówi:
Chciałem także spotkać archiprezbitera Adolfiniego, nie było go w sekretariacie. Nieco później spotkałem go na ulicy. Zatrzymaliśmy się na kilka chwil, aby porozmawiać. Ponownie wyraził mi swe całkowite zdziwienie w związku z sukcesem naszej sprawy. «Nigdy nie widziano czegoś podobnego – powiedział – to papież chciał, aby wydano zatwierdzające brewe; sam nawet podyktował wiele spraw, które chciał, aby w nim umieścić itd. » W końcu archiprezbiter, podsekretarz kongregacji do tego nie powrócił. Po Jego minie i zdziwieniu zrozumiałem, że gdyby sprawa zależała od niego, nie mielibyśmy powodów, aby być tak zadowoleni.
Dziennik rzymski,20.02.1826, w:EO I, t. XVII.
Jeśli jesteście podlegli łasce Bożej, nie ma niczego, co byłoby niemożliwe. Sri Chinmoy