Francja: Pogrzeb śp. o. Jean-Pierre Wrońskiego OMI [zdjęcia]

W kościele pw. św. Marcina w Puimisson we Francji odbyły się uroczystości pogrzebowe śp. o. Jean-Pierre Wrońskiego OMI. Mszy świętej pogrzebowej przewodniczył abp Norbert Turini, metropolita archidiecezji Montpellier.

Zobacz biogram zmarłego oblata

(zdj. A. Hetman OMI)


Kobieta, która uformowała pokolenia włoskich oblatów

Scholastyka Andrich urodziła się 17 marca 1921 roku we włoskim Vallada Agordina. Od najmłodszych lat związana z Akcją Katolicką. Na swojej drodze spotkała Albino Lucianiego - przyszłego papieża Jana Pawła I, który nauczył ją pokory w apostolacie. Kiedy miała 26 lat, zaowocowało to decyzją o całkowitym poświęceniu się na rzecz uświęcania kapłanów. W 1968 roku spotkała Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. Jak sama stwierdziła, ci kapłani "żyli inaczej" i "traktowali ją jak siostrę".

(zdj. OMI Mediterranea)

 

Matka i siostra dla wielu pokoleń oblatów

Kiedy młodzi seminarzyści oblatów przyjeżdżali do mojego domu w Dolomitach, trochę burzyli mój spokój, do którego przywykłam, ale starałem się w tej rzeczywistości odnaleźć, ponieważ moja cześć dla kapłaństwa była zbyt wielka. Niby nie powinnam nic robić, ale już po kilku dniach zabaczyłam, jak przy fontannie zmagają się ze spodniami, bo nie przyzwyczajeni do gór chodzili częściej tyłkami niż nogami! Próbowałam im pomóc i od tego czasu… ile spodni wyprałam! Kiedy ci młodzi ludzie z ojcami wyjechali, zaczęliśmy na nich czekać, bo zrozumieliśmy, że żyli trochę innym chrześcijaństwem, umieli kochać wszystkich i kochać się nawzajem. Wracali na kempingi latem i na kilka dni zimą - wspominała Scholastyka

W 1974 swoje życie złączyła całkowicie ze Zgromadzeniem św. Eugeniusza. Przenosi się do wspólnoty Marino na przedmieściach Rzymu, gdzie poświęciła się służbie wspólnocie, w której przebywali młodzi oblaci w formacji. Dbała o garderobę, kierowała pralnią, prasowała. W naturalny sposób przeżywała radości i problemy wspólnoty oblackiej, uczestnicząc jednocześnie... w kształtowaniu nowych pokoleń oblatów.

Dużo kosztowało mnie przyzwyczajenie się do Rzymu, kiedy w moich stronach dziennie przejeżdżają dwa lub trzy samochody. Tymczasem coraz lepiej poznawałam oblatów, czytając także czyny, życie - nie tylko Założyciela, ale także jego misjonarzy na Biegunie Północnym i w Afryce. A poznając ich, kochałam ich. Ilu młodych ludzi poznałam od tamtego odległego 1968 roku? Wszystkich tych, którzy poczuli powołanie, aby być tam całym Jezusem...

Wojciech Kowalewski OMI: Charyzmat oblacki – dar Ducha Świętego dla Kościoła

Tę wyjątkową kobietę wspomina o Saverio Zampa OMI, który 11 lat swojej posługi w Marino spędził u boku Scholastyki:

Pierwszą rzeczą, jaką pamiętam, była pogodna, pokojowa, macierzyńska obecność Scholastyki wśród młodych Marino, ale także autentyczna obecność wśród nas, oblatów. Na swój sposób była trenerką, jako dobra góralka miała bardzo mocny charakter, bezpośredni i prosty zarazem, a chłopcy chętnie z nią rozmawiali, interweniowała, korygowała pewne wady, mówiła jasno o tym, co jest niezbędne do życia we wspólnocie, motywowała chłopców do zrobienia jakiegoś dodatkowego kroku, najwłaściwszej rzeczy w danym momencie. Czuliśmy, że chłopcy mieli w niej jeszcze jedną ważną postać, do której mogli się zwrócić, powiernicę. Pamiętam, że czasami pytała mnie, jaki jest ten chłopak, jaką podjął decyzję… miała własną intuicję i często mogła przewidzieć, co będzie z danym chłopcem, czy będzie kontynuował, czy wróci do domu. Jak wiemy, zajmowała się pralnią i to też była ciężka praca. Pamiętam, że rozmawiała ze mną o swoich problemach zdrowotnych, miała zakrzepy, żylaki, ale nie narzekała, bo najważniejsze było dalsze służenie wspólnocie, życie dla wspólnoty, oddanie się w całości wspólnocie.

Innym ważnym aspektem Scholastyki była modlitwa, była kobietą modlitwy, widziałem ją modlącą się z oficjum, potem uwielbienie i nieszpory, widziałem ją często odmawiającą różaniec, szczególnie wieczorem, ale także w dzień słuchała "Radio Maria", a gdy pracowała, radio dotrzymywało jej towarzystwa i w ten sposób się modliła. Miała naprawdę piękną relację z Bogiem, bardzo szczególną, własną, intymną, o której nikt nie mógł wiedzieć więcej niż jej kierownik duchowy, którym, jak sądzę, był przez wiele lat ojciec Marino Merlo.

Dom nowicjatu w Marino (zdj. OMI Mediterranea)

Kolejną charakterystyczną cechą Scholastyki była dyskrecja, w pewnych momentach znikała, szczególnie gdy byliśmy wszyscy razem, może nawet podczas wieczorów jakiegoś świętowania we wspólnocie (z tego czy innego powodu zawsze było jakieś). Znikała, zresztą miała do tego prawo, skończyła swoją pracę, mogła wrócić do swojego mieszkania i spędzać czas, odpocząć. Po cichu znikała, podobnie jak Maryja wycofywała się i wszyscy wiedzieliśmy, że wieczorem była u siebie. Jej udział w życiu wspólnoty był żywy i konkretny.

Szczególnie pamiętam, kiedy zacząłem organizować wyjazdy do Albanii, ona była pierwszą, która naprawdę nam towarzyszyła z miłością i była tak zaangażowana w to doświadczenie misyjne, że wydawało się, że ona też musi z nami wyjechać. Pamiętam, jak witała nas z radością, świętując, kiedy wróciliśmy, tak jak wyobrażam sobie Maryję witającą apostołów powracających z podróży misyjnych.

Z pomarańczami na Wezuwiusza, czyli o tym jak osoba świecka może żyć charyzmatem oblackim [świadectwo]

Żałowała, że nie może zostać księdzem...

18 maja 1997 roku przełożony generalny nadał jej tytuł honorowej oblatki, jako „naturalną konsekwencję całego życia całkowicie poświęconego Bogu, Kościołowi i naszej rodzinie zakonnej”.

Czuję się w obowiązku podziękować ojcu Zago, przełożonemu generalnemu, za ten dar, którą mi podarował, za krzyż, który mi dał w imieniu całego Zgromadzenia. Myślę, że to może trochę Jego odpowiedź, bo jako młody człowiek cierpiałam: nie mogłam być księdzem i pocieszałam się mówiąc sobie, że zawsze będę księżom pomagała. Teraz rozumiem, kim byli kapłani, dla których Pan chciał, abym poświęciła swoje życie. Byli, oni są, Misjonarzami Oblatami Maryi Niepokalanej - mówiła Scholastyka.

Jako honorowa oblatka (zdj. OMI Mediterranea)

Scholastyka Andrich pozostała w Rzymie, w domu formacyjnym, aż do śmierci w roku 2003.

Przykład pociąga...

Nazywam się Teresa, związana z AMMI [w Polsce: Przyjaciele Misji Oblackich - przyp. tłum.] od 2016 roku. Kilka lat temu w parafii ówczesny proboszcz oblacki zapytał mnie, czy mogłabym prać i prasować obrusy ołtarzowe, bo ci, którzy do tej pory to robili, nie mogli ze względów zdrowotnych. Na początku czułam się nieswojo, nigdy nie robiłam takich rzeczy, sprzątanie kościoła owszem, ale to nie to samo! Poczułam większą odpowiedzialność. Chwila zwątpienia trwała jednak bardzo krótko i powiedziałam kolejne tak! Nie minęło dużo czasu, zanim to zobowiązanie stało się naturalne, jak dbanie o własny dom. Potem jak grom z jasnego nieba przyszła wiadomość: oblaci odeszli…. i co mam teraz zrobić? (To była moja pierwsza reakcja!) Kontynuowałam służbę, ponieważ mój „dom” był zawsze taki sam! Nowi księża powierzyli mi także dbanie o dekorację, bieliznę ołtarzową, a także zmianę obrusów... trochę jak to się robi w domu, aby był zawsze gotowy na przyjęcie. Służba, którą wykonuję, jest całkowicie poświęcona Jezusowi, temu Jezusowi, który rozłożył ramiona i przyjął mnie w swoim domu.

(tł. i opr. pg/za OMI Mediterranea)


Marcin Wrzos OMI: W Kanadzie zabrakło inkulturacji

W Kanadzie płonęły kościoły. Obalano lub niszczono pomniki królowych Wiktorii, Elżbiety II, papieża Jana Pawła II i wiele innych. Ludzie wyszli na ulice.

Protesty dotyczyły prowadzenia szkół rezydencjalnych, w których przebywało łącznie ok. 150 tys. najmłodszych przedstawicieli ludności rodzimej Kanady. Trwające ponad sto lat działania, w czasie których funkcjonowało 139 częściowo przymusowych szkół, niektórzy określają terminem „kulturowego ludobójstwa”. Część z nich, na zlecenie rządu kanadyjskiego, prowadzili oblaci.

Rocznicę ustanowienia federacji kanadyjskiej – 1 lipca 1867 r. – od 1982 r. nazywa się oficjalnie Dniem Kanady – Canada Day. W 2021 r. grupa protestujących „uczciła” to święto obaleniem pomnika królowej Wiktorii, stojącego przed budynkiem parlamentu prowincji Manitoba. Kilka dni wcześniej w polonijnej, oblackiej parafii w Edmonton zniszczono czerwoną farbą pomnik Jana Pawła II. Zostały na nim odciśnięte ślady dziecięcych dłoni. W tym samym dniu – 26 czerwca – spłonęły dwa kościoły w indiańskich rezerwatach w południowej części Kolumbii Brytyjskiej. Ogień pojawił się we wczesnych godzinach porannych, najpierw w jednym z kościołów, a po godzinie – w drugim. Tydzień wcześniej w rezerwatach Indian Penticton i Osoyoos w Kolumbii Brytyjskiej spłonęły dwa inne kościoły katolickie. Zdewastowano katedrę w Saskatoon, na której widnieją ślady odciśniętych dłoni. Również czerwoną farbą namalowano napis „we were children” („byliśmy dziećmi”). Na innym polskim kościele prowadzonym przez oblatów – w Mississauga – pojawiło się graffiti. Spalono także kilkanaście innych kaplic i kościołów. Burmistrz Mississauga Bonnie Crombie napisała na Twitterze, że „wandalizm nie jest odpowiedzią i nie będzie tolerowany”. W podobnym tonie wypowiadały się organizacje Pierwszych (Rdzennych) Ludów Kanady. Podkreślały, że przemoc nie jest rozwiązaniem tej sytuacji. W przeciwieństwie do podpaleń kościołów w różnych miejscach kraju, dokonywanych w nocy przez anonimowych sprawców, strącenie pomnika królowej Wiktorii nastąpiło 1 lipca w biały dzień. Kilkadziesiąt ubranych na pomarańczowo osób najpierw zrzuciło pomnik, a potem pokryło posąg i jego cokół czerwonymi odciskami dłoni i napisem:

„Byliśmy kiedyś dziećmi. Sprowadźcie je do domu”. Happeningowi towarzyszyły oklaski i entuzjastyczne okrzyki. Przewrócono stojący nieopodal mniejszy pomnik królowej Elżbiety II. W oczach demonstrantów obie monarchinie symbolizują państwo, które skolonizowało kraj, sprowadzając jego rdzennych mieszkańców do roli poddanych niewolników.

Przerażające historie

Pierwsze trzy szkoły rezydencjalne powstały w 1883 r. Odtąd przez ponad sto lat istniało łącznie prawie 140 szkół, z czego 60% powierzono Kościołowi katolickiemu (personel szkół składał się z osób duchownych, zakonnych i świeckich). Ponad 40 z nich prowadzili oblaci z francusko i angielskojęzycznych prowincji kanadyjskich, których spadkobiercami są dziś dwie oblackie prowincje zakonne Lacombe i Notre Dame du Cap. Celem szkół była asymilacja rodzimej ludności z osadnikami pochodzenia europejskiego w istniejącej od 1867 r. federacji kanadyjskiej. O ile w poszczególnych przypadkach rdzenni mieszkańcy Kanady spodziewali się korzyści płynącej z edukacji najmłodszych, szybko doświadczyli skutków kolonialnej mentalności dominującej w rezydencjalnym systemie szkolnym. Powszechne przekonanie o wyższości kultury europejskiej w połączeniu z obcymi kulturze rodzimej zasadami funkcjonowania szkół zrodziło pasmo bolesnych doświadczeń tysięcy dzieci, które przeszły przez ten system – nakreśla kontekst tych wydarzeń o. prof. UAM Paweł Zając OMI, prowincjał oblackiej prowincji polskiej, specjalista z zakresu historii Kościoła, w tym historii misji w Kanadzie, autor m.in. książki pt. „Spotkania kultur. Katoliccy misjonarze i ludność rodzima w Kanadzie w historiografii XIX i XX w.”.

Spotkania kultur. Katoliccy misjonarze i Ludność Rodzima w Kanadzie w historiografii XIX i XX w. [KSIĄŻKA DO POBRANIA ZA DARMO]
(zdj. Narodowe Centrum dla Prawdy i Pojednania w Kanadzie)

Nadzorował i finansował rząd

Instytucją, która nadzorowała i finansowała szkoły rezydencjalne był rząd kanadyjski, ale katolickie i protestanckie organizacje kościelne zgodziły się je prowadzić. Ilustracją ówczesnej mentalności mogą być słowa pierwszego premiera Kanady, sir Johna A. Macdonalda, który w 1883 r. mówił w parlamencie, że „Indianie są dzikusami (savages), a szkoły są potrzebne, by indiańskie dzieci nabyły obyczajów i sposobu myślenia białego człowieka”. Nowy typ szkół „miał celowo zakładać oddalenie dziecka od środowiska rodzinnego – według premiera istniejące w rezerwatach szkoły spełniały podstawową rolę edukacyjną, ale nie zmieniały »indiańskiego« sposobu życia – uczniowie »pozostali nadal dzikusami, tyle że piśmiennymi«. Uważał on także, iż o ile świeckie nauczanie sprawdza się w przypadku społeczeństwa kolonialnego, instytucje kościelne są bardziej wskazane do prowadzenia szkół dla ludności rdzennej. Oprócz nauki miały bowiem kształtować dobre – »cywilizowane« obyczaje. Tymczasem historia tych dzieci w wielu wypadkach jest niezwykle bolesna, począwszy od nagłej i wieloletniej rozłąki z rodziną, aż po codzienną rzeczywistość obcej kulturowo szkoły. Do tego dochodzą ujawnione w zeznaniach byłych uczniów przypadki drastycznych nadużyć. Słaby w istocie nadzór nad personelem szkół mógł dawać przestrzeń do działania osobom, które nie miały kwalifikacji pedagogicznych, a nawet moralnych, by zajmować się edukacją i wychowywaniem dzieci” – przyznaje ojciec Zając.

Kolonializm misyjny

Misjolog o. prof. Jarosław Różański OMI (UKSW), jak i etnolog, o. prof. Jacek Pawlik SVD (UWM), w swoich opracowaniach wskazują na bolesny, rozdzierający Kościół problem stosowania w Kanadzie złej metody pastoralnej, tzw. kolonializmu misyjnego. Polegała ona na współdziałaniu misjonarzy z rządowymi, politycznymi strukturami na danym terytorium, przez co stawali się czasami bardziej urzędnikami państwowymi niż duszpasterzami, wtłaczając Pierwsze Ludy w kulturę europejską, a nie szanując ich odrębności i kultury. Zabrakło obecnej w praktyce Kościoła od wieków inkulturacji, czyli przenikania miejscowej kultury wartościami Ewangelii i jednocześnie włączania tej kultury do dziedzictwa Kościoła. Tu tak się nie stało. Mariaż Kościoła i państwa – jak zawsze w historii – i tym razem okazał się zgubny dla rodzimej ludności oraz dla miejscowego Kościoła. Ówczesny bp Vital Grandin OMI, cytowany przez PAP, pisał w 1875 r. w tym duchu, o konieczności „zasiania głębokiego niesmaku do rdzennego sposobu życia, tak aby czuli się upokorzeni, gdy zostanie im przypomniane ich pochodzenie”.

To było wtłaczanie dzieci w obcą cywilizację, wrogie im miejsce i nakładanie na nie surowej dyscypliny połączonej z pracą fizyczną. Współczesne raporty mówią m.in. o niedożywieniu dzieci, a także najboleśniejszych przypadkach – przemocy fizycznej czy wykorzystywaniu seksualnym. Zranienie kulturowe było także bardzo głębokie – powiedział w jednym z wywiadów na ten temat o. prowincjał Paweł Zając OMI. Dzieci nie mogły używać swoich rdzennych języków. W przypadku śmierci dziecka z braku funduszy nie przekazywano ciała rodzinie, lecz grzebano je na przyszkolnym cmentarzu. Brakowało też należytej komunikacji z rodziną w sprawie przyczyn i okoliczności śmierci. Jak się okazuje, są też braki w dokumentacji dotyczącej przyszkolnych cmentarzy.

Tyle tragicznych śmierci

W maju 2021 r. na terenie dawnej szkoły dla rdzennych mieszkańców w Kamloops w Kolumbii Brytyjskiej znaleziono nieoznakowane groby, w których wedle pierwszych relacji miały znajdować się szczątki 215 dzieci (formalna ekshumacja ma być dopiero przeprowadzona). Kolejny grób został ujawniony w czerwcu. Tym razem pod szkołą w prowincji Saskatchewan znaleziono 761 ciał. 30 czerwca pojawiła się informacja o kolejnych grobach. Dzięki użyciu georadaru w pobliżu miasta Cranbrook w Kolumbii Brytyjskiej odnaleziono nieoznakowane szczątki 182 dzieci. Będą zapewne kolejne tego rodzaju znaleziska. Są to groby, o których zazwyczaj wiadomo, że są i gdzie są. Mowa jest o ponad stuletniej historii istnienia szkół. W tym czasie niektóre szkoły zamykano, inne przenoszono do nowej okolicy. Istniejące cmentarze ulegały zatarciu, a o groby nikt nie dbał.

Daje to pole do nierzetelnych przekazów medialnych i tworzenia obrazu celowego zacierania śladów. Należy pamiętać, że dzieci pochowane przy szkołach były często ofiarami chorób, które uśmiercały także w innych środowiskach, np. gruźlicy, epidemii grypy i ospy. Dodatkowym problemem był niski poziom służby zdrowia, a także niedożywienie, będące skutkiem niedofinansowania szkół ze strony rządu. Szacuje się, że w szkołach rezydencjalnych mogło umrzeć z tych powodów 4-5 tys. dzieci, jednak nie jest to liczba odbiegająca od średniej śmiertelności ówczesnego czasu.

Historycy potwierdzają: nie wszyscy pracownicy szkół dopuszczali się przemocy, ale w przypadku protestantów rolę mogło odegrać rekrutowanie świeckich pracowników o złej reputacji, a w przypadku katolików surowość wpisana w formację zakonną, która często opierała się na dyscyplinie. Gdy połączyło się to z różnymi wadami osobowości czy złymi skłonnościami, dzieci padały ofiarą takich „opiekunów” – wyjaśnia wspomniany historyk. Dodaje też: „Gdy czytam niektóre wspomnienia, to nie jestem w stanie zrozumieć, jak ktokolwiek mógł w taki sposób postępować wobec dzieci”.

Oświadczenie kanadyjskiego Narodowego Centrum dla Prawdy i Pojednania i kanadyjskich oblatów

Kulturowe ludobójstwo

Bez wątpienia sprawę trzeba wyjaśnić, rozmawiać o niej, wejść w proces pojednania. Dzieje się to w Kanadzie od kilku dekad. W latach 2008-2015 działała Komisja Prawdy i Pojednania, w której prace zaangażowane były wszystkie strony tych niechlubnych wydarzeń: ludność rodzima Kanady, rząd kanadyjski, Kościół katolicki i kościoły protestanckie. Dodatkowo instytucje kościelne i państwowe zaangażowały się w proces zadośćuczynienia skrzywdzonym, m.in. poprzez wypłaty odszkodowań. Bobby Cameron, przewodniczący Federacji Rdzennych Narodów Kanady, określa istnienie tych szkół mianem „obozów koncentracyjnych w Kanadzie” lub „kulturowego ludobójstwa”, nawołując przy tym do zbadania ich historii i do pojednania

Dramatyczne relacje wymagają zestawienia z relacjami innych świadków. Światowej sławy postać, dramaturg i pisarz Cree Tomson Higway czy rdzenna polityk Cece Hodgson-McCauley, a także relacje wielu osób piszących do kanadyjskiej senator Lunn Beyak potwierdzają, że znają te placówki od jak najlepszej strony. Highway wiąże nawet najszczęśliwsze lata swojego życia z oblacką szkołą z internatem: „Mam świetnie prosperującą międzynarodową karierę i nie doszłoby do tego bez tej szkoły”.

Wyjaśnić, przeprosić, wybaczyć i pojednać

Oblaci od 1991 r. wypowiadali słowa przeprosin za swój udział w prowadzeniu szkół rezydencjalnych. Złem nazwali nie tylko wszelkie nadużycia, ale sam fakt istnienia takich szkół i te słowa podtrzymują do dzisiaj.

Prowincje zakonne oblatów w Kanadzie angażują się w to, co wiąże się z procesem pojednania, wyjaśniania przeszłości i dążenia do prawdy. Przeprosili z czasem także i biskupi Kanady.

Jeszcze wcześniej, bo w 1984 r. papież Jan Paweł II jednoznacznie potępił wszelką przemoc, której doświadczyła rodzima ludność Kanady.

W jedności z całym Kościołem głoszę wszystkie wasze prawa i ich odpowiednie obowiązki. Potępiam również ucisk fizyczny, kulturowy i religijny, i wszystko, co w jakikolwiek sposób pozbawiłoby was lub jakąkolwiek grupę tego, co słusznie należy do was” – mówił Ojciec Święty. Jan Paweł II zwracał też uwagę, że rodzima kultura Kanady przez przybyszów uznawana była za gorszą, co kłóci się z nauczaniem Kościoła i jego ewangeliczną wrażliwością: „Z zapisu historycznego jasno wynika, że przez wieki wasze narody były wielokrotnie ofiarami niesprawiedliwości ze strony przybyszów, którzy w swojej ślepocie często postrzegali całą waszą kulturę jako gorszą. Dzisiaj, szczęśliwie, sytuacja ta została w dużej mierze odwrócona, a ludzie uczą się doceniać, że istnieje wielkie bogactwo w twojej kulturze i uczą się traktować was z większym szacunkiem” – podkreślał papież. Katolicki Episkopat Kanady poinformował, że w grudniu 2021 r. papież Franciszek spotka się z rdzennymi mieszkańcami tego kraju. W wizycie wezmą udział m.in. osoby ocalałe ze szkół z internatem oraz rodzima młodzież, której towarzyszyć będzie pewna grupa biskupów. „Biskupi Kanady potwierdzają swoją szczerą nadzieję, że te nadchodzące spotkania doprowadzą do wspólnej przyszłości pokoju i harmonii pomiędzy ludami rdzennymi a Kościołem katolickim w Kanadzie” – czytamy w oświadczeniu.


Marcin Wrzos OMI – redaktor naczelny „Misyjnych Dróg”, portalu www.misyjne.pl, misjolog, teolog środków społecznego przekazu. Mieszka w Poznaniu.

Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”


Na Nordkapp w intencji pokoju na Ukrainie i na całym świecie

Dokładnie 10 lat po pierwszej wyprawie na Przylądek Północny, 1 sierpnia z Kokotka wyruszy kolejna wyprawa rowerowa na jeden z najdalej wysuniętych na północ przylądków Norwegii. Rowerzystom będzie towarzyszyć intencja o pokój na Ukrainie i na całym świecie.

Uczestnicy wyprawy z 2012 roku (zdj. Niniwa)

Wyjazd planowany jest na poniedziałek 1 sierpnia. O godzinie 5.00 Eucharystię dla uczestników celebrował będzie o. Paweł Zając OMI - Prowincjał Polskiej Prowincji. Po śniadaniu w Oblackim Centrum Młodzieży, w okolicy godziny 7.00 zaplanowany jest start wyprawy. Rowerzyści mają do pokonania około 4000 km, które zamierzają przejechać w miesiąc. Wyprawy NiniwaTeam charakteryzują się zaufaniem Bożej Opatrzności - ekipie nie towarzyszy wsparcie techniczne, ani nie planują z góry miejsc noclegowych.

(pg/niniwa.pl)


Kanada: Papież w oblackim sanktuarium św. Anny

Podczas Liturgii Słowa w ramach pielgrzymki do Jeziora Lac Ste. Anne, Ojciec Święty zaprosił przybyłych do wspólnego powierzenia się Jezusowi i oddania mu ran rdzennych mieszkańców Kanady.

Przedstawiamy Ci nieuśmierzony ból wielu rodzin, dziadków i dzieci. Pomóż nam uleczyć nasze rany. Wiemy, że wymaga to trudu i konkretnych działań z naszej strony; ale wiemy też, że nie możemy uczynić tego sami – powiedział Franciszek.

Ojciec Święty w oblackim sanktuarium św. Anny (zdj. H Paucar OMI)

Jak zaznaczył, podobnie jak pielgrzymi gromadzą się nad tym jeziorem, by dotrzeć do źródeł wiary, tak i Jezus wiele czasu swojej działalności spędził w pobliżu Jeziora Galilejskiego. Było ono miejscem, gdzie spotykali się ludzie najróżniejszych stanów i zawodów, religii, tradycji i kultur. Do takiej różnorodności przychodzi Jezus ze swoim Orędziem.

“Jezioro Boga” – na odpust przybywają dziesiątki tysięcy rdzennych mieszkańców Kanady

Bóg głosi rewolucję w tyglu różnorodności

„Właśnie tam Jezus głosił Królestwo Boże: nie wybranym osobom religijnym, ale różnym ludom, które napływały z wielu miejsc, tak jak dzisiaj; wszystkim i w takiej scenerii przyrodniczej, jak ta. Bóg wybrał ten wielowymiarowy i różnorodny kontekst, aby ogłosić światu coś rewolucyjnego: „nadstawcie drugi policzek, miłujcie waszych nieprzyjaciół, żyjcie jak bracia, aby być dziećmi Boga, Ojca, który sprawia, że słońce świeci nad dobrymi i nad złymi, i zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych” (por. Mt 5,38-48). W ten sposób właśnie to jezioro – ten „tygiel różnorodności” – stało się miejscem bezprecedensowego głoszenia braterstwa; rewolucji bez martwych i rannych, rewolucji miłości. I tu, na brzegach tego jeziora, dźwięk bębnów, który przekracza wieki i łączy różne narody, przenosi nas w tamte czasy. Przypomina nam, że braterstwo jest prawdziwe, jeśli łączy tych, którzy są od siebie daleko, że orędzie jedności, które Niebo zsyła na ziemię, nie lęka się różnic i zaprasza nas do komunii, do wyruszenia razem, ponieważ wszyscy jesteśmy pielgrzymami w drodze.“

(zdj. Twitter @Cindy_Wooden Rome Bureau Chief, Catholic News Service)

Wody, które wypływają ze świątyni, jak opisuje prorok Ezechiel, dają życie ludowi Bożemu. Dawanie życia, także życia wiary, możliwe jest dzięki kobietom, którym należy się wdzięczność i szacunek. Osoby starsze są skarbem, który należy strzec.

Wiara rzadko rodzi się w trakcie samotnego czytania książki w salonie, ale rozprzestrzenia się w rodzinnej atmosferze, przekazywana jest w języku matek, przy słodkim śpiewie gwarowym babć – powiedział Franciszek.

Drugą właściwością wody jest zdolność uzdrawiania. Nad wodami, podobnie jak kiedyś nad Jeziorem Galilejskim, mogą się zebrać wszyscy, którzy chcą powierzyć Jezusowi swoje troski, do czego On sam wielokrotnie zaprasza.

Franciszek: “W imię Jezusa, niech w Kościele nie powtórzy się takie postępowanie”

Przychodzimy do Jezusa z traumami, jakich doznali nasi bracia

Bracia, siostry, wszyscy potrzebujemy Jezusowego uzdrowienia, lekarza dusz i ciał. Panie, tak jak zebrani nad brzegiem Jeziora Galilejskiego nie bali się wykrzykiwać Tobie swoich potrzeb, tak i my przychodzimy tego wieczora do Ciebie z naszym cierpieniem wewnętrznym. Przynosimy Ci nasze oschłości i znoje, traumy spowodowane przemocą, jakiej doznali nasi bracia i siostry z rdzennych ludów. W tym błogosławionym miejscu, gdzie panuje harmonia i pokój, przedstawiamy Ci dysharmonie naszych historii, straszliwe skutki kolonizacji, nieuśmierzony ból wielu rodzin, dziadków i dzieci. Pomóż nam uleczyć nasze rany. Wiemy, że wymaga to trudu, troski i konkretnych działań z naszej strony; ale wiemy też, że nie możemy tego uczynić sami. Powierzamy się Tobie i wstawiennictwu Twojej Matki i Twojej babci.

Sanktuarium św. Anny w Lac Ste. Anne w prowincji Alberta (zdj. H. Paucar OMI)

Jezioro św. Anny to największe miejsce pielgrzymkowe Pierwszych Ludów na kontynencie amerykańskim. To właśnie tutaj w 1991 roku kanadyjscy Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej przeprosili za swój udział w rządowym systemie szkół rezydencjalnych. Zakonnicy przybyli tutaj w 1855 roku. W 1889 roku o. Jean-Marie Lestanc OMI zorganizował pierwszą pielgrzymkę nad Jezioro św. Anny. Oblaci do dziś posługują w tym świętym miejscu. Rok rocznie, z okazji wspomnienia św. Anny, przybywa tutaj około 40 000 przedstawicieli Pierwszych Ludów Kanady.


System szkół rezydencjalnych w Kanadzie został stworzony przez rząd Kanady, prowadzenie placówek powierzono w dużej mierze wspólnotom wyznaniowym: katolickim i protestanckim. Podstawą ideologiczną ich funkcjonowania był ówczesny pogląd kolonialny asymilacji ludów rodzimych do świata białego człowieka. Na mocy rozporządzenia rządu Kanady dzieci siłą odbierano rodzicom i umieszczano w szkołach, w których często panowały złe warunki sanitarne i żywieniowe. Wsparcie finansowe rządu dla placówek było niewystarczające, co odbijało się na warunkach życia. Duży problem stanowiły też choroby i epidemie, szczególnie te, na które ludność rdzenna Kanady nie była uodporniona. W szkołach występowały przypadki przemocy wobec uczniów. Przy szkołach rezydencjalnych funkcjonowały również cmentarze, wiele z nich uległo zatarciu po zamknięciu placówek i braku troski o miejsce pochówku. W 1991 roku podczas pielgrzymki Pierwszych Ludów nad Jezioro św. Anny kanadyjscy oblaci przeprosili za udział w systemie szkół rezydencjalnych. Nadal pracują wśród rdzennej ludności na terenie całej Kanady, działając na rzecz sprawiedliwości i pojednania.

(vaticannews/pg)


Zamiast prezentów poprosili o rzeczy dla ubogich...

Wojciech i Sylwia stanęli na ślubnym kobiercu. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie prośba do uczestników uroczystości weselnych. Nowożeńcy zamiast kwiatów poprosili o deski do krojenia, obieraczki do warzyw – wszystko, co może się przydać do przygotowania cotygodniowej zupy dla ubogich. Wśród prezentów znalazły się również kawy i herbaty, czy skarpetki dla bezdomnych.

„Zupa w Kato” to inicjatywa Wspólnoty Dobrego Pasterza oraz wolontariuszy. Każdego tygodnia przygotowują posiłek dla bezdomnych w stolicy Śląska.

Wspólnota Dobrego Pasterza działa na terenie archidiecezji katowickiej od 30 lat. Powstała z inicjatywy Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. W grudniu 1993 r. dekretem abp. Damiana Zimonia zaczęła oficjalnie działać jako publiczne stowarzyszenie wiernych Kościoła katolickiego. Działania wspólnoty są nakierowane na ludzi ubogich, bezdomnych oraz uzależnionych. Obecnie duszpasterzem wspólnoty jest o. Andrzej Kordek OMI.

(pg/zdj. Zupa w Kato)


Kodeń: Uroczystości ku czci św. Anny

W kodeńskiej parafii obchodzono dzisiaj uroczystość odpustową. Kościół parafialny został wzniesiony pod wezwaniem świętej Anny przez Mikołaja Sapiehę w latach 1629-1635. Wcześniej istniała tutaj drewniana świątynia pod tym samym wezwaniem – prawdopodobnie w okolicach dzisiejszego ogrodu rajskiego po lewej stronie bazyliki. Parafia rzymskokatolicka w Kodniu istnieje od 1518 roku.

Eucharystii odpustowej przewodniczył i słowo Boże wygłosił ks. Mirosław Krupski – dziekan terespolski. W kazaniu podkreślał wstawiennictwo św. Anny oraz mówił o roli dziadków w rodzinach. Modlitwę uświetnił chór parafialny, a po Mszy świętej odbyła się tradycyjna procesja eucharystyczna.

(pg/zdj. OMI Kodeń)


Papież w parafii oblatów kanadyjskich [galeria]

(zdj. OMI Lacombe)


System szkół rezydencjalnych w Kanadzie został stworzony przez rząd Kanady, prowadzenie placówek powierzono w dużej mierze wspólnotom wyznaniowym: katolickim i protestanckim. Podstawą ideologiczną ich funkcjonowania był ówczesny pogląd kolonialny asymilacji ludów rodzimych do świata białego człowieka. Na mocy rozporządzenia rządu Kanady dzieci siłą odbierano rodzicom i umieszczano w szkołach, w których często panowały złe warunki sanitarne i żywieniowe. Wsparcie finansowe rządu dla placówek było niewystarczające, co odbijało się na warunkach życia. Duży problem stanowiły też choroby i epidemie, szczególnie te, na które ludność rdzenna Kanady nie była uodporniona. W szkołach występowały przypadki przemocy wobec uczniów. Przy szkołach rezydencjalnych funkcjonowały również cmentarze, wiele z nich uległo zatarciu po zamknięciu placówek i braku troski o miejsce pochówku. W 1991 roku podczas pielgrzymki Pierwszych Ludów nad Jezioro św. Anny kanadyjscy oblaci przeprosili za udział w systemie szkół rezydencjalnych. Nadal pracują wśród rdzennej ludności na terenie całej Kanady, działając na rzecz sprawiedliwości i pojednania.

(pg)


Ali Nnaemeka OMI: Kościół powinien naśladować Franciszka w słuchaniu pokrzywdzonych

Franciszek prowadzi Kościół w kierunku dostrzegania najmniejszych i pokrzywdzonych. To dobry kierunek – uważa o. Nnaemeka Ali ze Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej, pracujący wśród kanadyjskich Indian. Wielu z nich to wychowankowie szkół rezydencjalnych lub ich potomkowie.

Jak zauważa oblat, większość szkół rezydencjalnych, w których rdzenna ludność doświadczała kulturowego ludobójstwa, była administrowana przez Kościół katolicki. Głównym celem tej pielgrzymki jest więc kontynuacja procesu uzdrowienia i pojednania.

Bardzo cieszę się z tego, że Franciszek przybywa do Kanady. Mam wrażenie, że rozumie ból rdzennych ludów i potrafi ich wysłuchać – powiedział Radiu Watykańskiemu ojciec Ali.

Nigeryjski oblat wśród Indian w Kanadzie Północnej
(zdj. emekalison.com)

Pojednanie jest procesem, nie pojedynczym aktem. To jest więc zaledwie początek całego procesu. Kiedy zrobiłeś komuś coś złego, przychodzisz do niego i mówisz „przepraszam”, to oczywiście jest to bardzo ważne, wiele zmienia, ale nie naprawia całej krzywdy. Bywa, że przeżycia są za silne, trauma zbyt głęboka i potrzeba wielu miesięcy, a czasem lat, aby uzdrowić zranienie. W tym przypadku o tym, w jaki sposób przebiegnie ten proces uzdrowienia, zdecydujemy także my, wspólnota wierzących, postawa całego Kościoła. Jednak ten moment, kiedy na ziemi zranionych staje sam Papież i prosi o wybaczenie, jest kluczowy dla rozpoczęcia tego procesu. Odtąd możemy wspólnie kroczyć jako pielgrzymi, na nowo odkrywać swoją jedność. Ponieważ kiedyś wystąpiliśmy przeciwko ich kulturze, obecnie musimy iść razem z nimi, pomagać im odnajdywać swoją tożsamość, reprezentować taki Kościół powszechny, który mogą pokochać. Jednym ze sposób w jaki można to osiągnąć, jest po prostu słuchanie. Papież chce ich słuchać i umie to robić. Tym, co obecnie powinien robić Kościół, to naśladować Franciszka w słuchaniu, gdy pokrzywdzeni opowiadają swoją historię, przekazują traumę i iść razem z nimi ku uzdrowieniu – powiedział papieskiej rozgłośni o. Ali Nnaemeka OMI.

(KAI)


System szkół rezydencjalnych w Kanadzie został stworzony przez rząd Kanady, prowadzenie placówek powierzono w dużej mierze wspólnotom wyznaniowym: katolickim i protestanckim. Podstawą ideologiczną ich funkcjonowania był ówczesny pogląd kolonialny asymilacji ludów rodzimych do świata białego człowieka. Na mocy rozporządzenia rządu Kanady dzieci siłą odbierano rodzicom i umieszczano w szkołach, w których często panowały złe warunki sanitarne i żywieniowe. Wsparcie finansowe rządu dla placówek było niewystarczające, co odbijało się na warunkach życia. Duży problem stanowiły też choroby i epidemie, szczególnie te, na które ludność rdzenna Kanady nie była uodporniona. W szkołach występowały przypadki przemocy wobec uczniów. Przy szkołach rezydencjalnych funkcjonowały również cmentarze, wiele z nich uległo zatarciu po zamknięciu placówek i braku troski o miejsce pochówku. W 1991 roku podczas pielgrzymki Pierwszych Ludów nad Jezioro św. Anny kanadyjscy oblaci przeprosili za udział w systemie szkół rezydencjalnych. Nadal pracują wśród rdzennej ludności na terenie całej Kanady, działając na rzecz sprawiedliwości i pojednania.

(pg)