Orszaki Wszystkich Świętych w oblackich parafiach [zdjęcia]

Uroczystość Wszystkich Świętych ma radosny charakter. To dzień uwielbienia Boga za świętość wielu ludzi – także tych nie wyniesionych publicznie przez Kościół na ołtarze. W wigilię tego święta, w wielu parafiach na całym świecie odbywają się orszaki świętych. Dołączyły do nich niektóre oblackie parafie.

Lubliniec - parafia pw. św. Stanisława Kostki

(zdj. L. Tobor)

Obra - parafia pw. św. Jakuba

(zdj. OMI Obra)

Kijów - parafia pw. św. Mikołaja

(zdj. profil w mediach społecznościowych)

(pg)


1 listopada 2021

WIELKI PRZYWILEJ NASZEJ MATKI, KRÓLOWEJ I PATRONKI

Ojciec Dassy napisał książkę zasięgnął rady Eugeniusza, aby dowiedzieć się, czy w drukowanej wersji mógłby wykorzystać oblacki herb. Odpowiedź świadczy o płynności naszego imienia. W tytule zawsze widniało słowo Oblat oraz Maryi Niepokalanej, które wyrażano w rozmaity sposób.

Nie sądzę, aby konieczne było przeznaczanie naszych środków na frontyspis tego dzieła. Wydaje mi się, że wystarczy wskazać autora poprzez tytuł, który przyjęliście: kapłan z Notre-Dame de l’Osier, ale poniżej listu dedykacyjnego należy umieścić wasze nazwisko wraz z waszą godnością w pełnym brzmieniu Oblat Maryi Niepokalanej. Po łacinie powiedzielibyście: Congregatione Oblatorum B. V Mariae sine labe conceptae, taka bowiem nazwa została nam nadana w liście apostolskim naszego założenia. Należy więc je streścić w wyrażeniu Niepokalanego Poczęcia, które Kościół przyjął, aby wyrazić wielki przywilej naszej Matki, Królowej i Patronki, która skądinąd jest na czele naszych Konstytucji.

List do ojca Louisa Toussainta Dassy’ego, 8.11.1843, w: EO I, t. X, nr 822.

Dzisiaj nasza nazwa brzmi: Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej. To imię, które nosimy z honorem i duma, gdyż jest to nasz paszport do nieba, jak w 1825 roku napisał Eugeniusz.

Być Oblatami Maryi Niepokalanej. Przecież to patent do nieba! Dlaczego nie pomyśleliśmy o tym wcześniej?

 List do Henryka Tempiera, 22.12.1825, w: EO I, t. VI, nr 213.

 

Wydaje się, że Eugeniusz uświadamia sobie, iż mimo że zawsze kochał Maryję, nie zrozumiał jeszcze istotnej roli, jaką odgrywa Ona w planie zbawienia. Szukając patrona, który najbardziej wyrażałby cel Zgromadzenia, to znaczy osoby idącej w ślad za Chrystusem, zaangażowanej w apostolstwo ubogich, nie pomyślał o Maryi. W Rzymie poznał, kim naprawdę jest Maryja. Nazwa Zgromadzenia rodzi się więc z odkrycia, że aby rzeczywiście odpowiedzieć na naglące potrzeby Kościoła, jego członkowie muszą utożsamić się z Niepokalaną Maryją, „ofiarować się” jak Ona na służbę zbawczemu planowi Boga.

 

K. Lubowicki, Słownik Wartości oblackich, Maryja, red. F. Ciardi, s. 405.


"Świętość - ideał, rzeczywistość" - kazanie o. Fabio Ciardi OMI

Kazanie wygłoszone przez o. Fabio Ciardi OMI podczas Mszy św., celebrowanej w Domu Generalnym w Rzymie, 1 listopada 2019 roku

Dla nas – oblatów dzień 1 listopada to ważna data: każdego roku przenosi nas do Aix-en-Provence. Jeżeli data 25 stycznia oznacza początek wspólnoty, to 1 listopada przypomina początek naszej oblacji, a zatem życia zakonnego.

Pierwsza grupa „Misjonarzy z Prowansji”, którzy wkrótce staną się „Misjonarzami Oblatami Maryi Niepokalanej”, właśnie zakończyła pierwszą Kapitułę Generalną, która odbyła się 24 października 1818 r. Zatwierdziła Regułę napisaną przez świętego Eugeniusza de Mazenoda.

Po kapitule odbyły się tygodniowe rekolekcje, które zakończyły się 1 listopada 1818 r. Ojciec Suzanne i o. Moreau, dwóch młodych misjonarzy (ale wtedy wszyscy byli młodzi!), dają nam sprawozdanie z tego pamiętnego dnia:

O trzeciej nad ranem członkowie kapituły już nie spali. Przed czwartą byli już w kaplicy, padli na twarz przed ołtarzem, przygotowując się do najpiękniejszej, najmilszej ze wszystkich ofiar.

Po wezwaniu światła Ducha Świętego śpiewem „Veni Creator”, przełożony [święty Eugeniusz] skierował wzruszające wezwanie do zgromadzonych [całe Stowarzyszenie w tym czasie składało się z 7 ojców, 3 scholastyków i 6 nowicjuszy]. Było słodko i roniliśmy łzy radości, słuchając słów, które zdawały się być skierowane bezpośrednio przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, ustami umiłowanego Ojca [Eugeniusza].

Kiedy przemówienie się zakończyło, Ojciec [Eugeniusz], ubrany w szaty kapłańskie, padł u podnóżka ołtarza, wziął świecę w prawą rękę i powiedział wzniosłym i wyraźnym głosem: „W imię Naszego Pana Jezusa Chrystus w obecności Najświętszej Trójcy, Najświętszej Maryi Panny, wszystkich aniołów i wszystkich świętych, wszystkich moich braci zgromadzonych tutaj, ja, Karol Józef Eugeniusz de Mazenod, wyznaję, obiecuję Bogu i ślubuję czystość i nieustanne posłuszeństwo. Podobnie ślubuję wytrwałość aż do śmierci w świętym Instytucie i Stowarzyszeniu Misjonarzy Prowansji. Tak mi dopomóż Bóg. Amen”.

Potem rozpoczęła się msza… W chwili komunii, gdy przełożony trzymał w swoich rękach cudowne Ciało naszego Boskiego Zbawiciela, podchodziliśmy jeden po drugim, trzymając zapaloną świecę, i składaliśmy nasze święte śluby z uczuciem niewypowiedzianej radości…

Można by powiedzieć, że było to podobne do tych zgromadzeń pierwszych wiernych, którzy kiedyś gromadzili się w katakumbach przy świecach, w ciemnościach nocy, aby śpiewać chwałę Bogu, z dala od bałwochwalców.

Po mszy Przełożony Generalny zaintonował hymn „Te Deum” w duchu dziękczynienia. Następnie wszyscy członkowie wspólnoty udali się do ołtarza Najświętszej Dziewicy, aby oddać pod jej opiekę święte zobowiązania, które właśnie podjęli. Oddali się także pod ochronę wszystkich świętych, odmawiając litanie.

Z jak wielkim entuzjazmem wszyscy się objęliśmy, kiedy wróciliśmy do zakrystii! Cóż za wylewność serca! Cóż za czułość! Cóż za wzruszające uczucie! Teraz jesteśmy braćmi; teraz jesteśmy jednym! Teraz naprawdę się kochamy!

Kapituła Generalna z 1826 r. postanowiła, że ​​ceremonia ta będzie powtarzana co roku.

Powtórzymy to jeszcze raz dziś, miejmy nadzieję z taką samą radością.
Dlaczego oblacja? Ponieważ jest to nasza droga do świętości.

Eugeniusz jako pierwszy zaspokoił stale rosnące pragnienie świętości. Chciał tego dla siebie i dla wszystkich, do których skierowana była jego posługa: chciał doprowadzić ludzi przede wszystkim do bycia ludźmi, potem chrześcijanami, a na koniec pomóc im stać się świętymi. Pożądał tego dla oblatów i błagał: „W imię Boga, bądźmy świętymi.”

Założył wspólnotę oblatów jako miejsce uświęcenia.

Pomożemy sobie nawzajem w naszym „wspólnym uświęceniu”, napisał do swojego przyszłego pierwszego towarzysza, ks. Tempiera już w 1815 roku.

Przyjął życie zakonne jako skuteczny sposób uświęcenia, wybrał misje, jako posługę uświęcania siebie i uświęcania innych. Rozumiał i stale podkreślał wewnętrzny związek świętości z misją. Żył swoim życiem tak, aby osiągnąć cel – świętość.

Dla niego bowiem świętość jest dynamicznym stawaniem się, ciągłą podróżą, która trwa przez całe życie. Oblaci, czytamy w przedmowie do Reguły, „muszą rzetelnie pracować, aby stać się świętymi, […] żyć […] w stałej woli, aby osiągnąć doskonałość.”

Nie ma ograniczeń dla naszej osobistej świętości – wołał jeden z naszych przełożonych generalnych, o. Léo Deschâtelets OMI podczas czytania tego tekstu.

Już w prośbie, skierowanej do kapituły wikariuszy generalnych w Aix, pierwszym dokumencie, kreślącym kształt nowej wspólnoty (25 stycznia 1816 r.) Eugeniusz napisał: „Celem tego stowarzyszenia jest nie tylko praca dla zbawienia bliźniego, poświęcenie się posłudze głoszenia”. Jej członkowie „będą pracować nad własnym uświęceniem, zgodnie ze swoim powołaniem.”

Przedmowa Reguły z 1818 r. potwierdza: „pracują coraz skuteczniej dla zbawienia dusz i dla własnego uświęcenia”, „dla własnego uświęcenia i dla zbawienia dusz.”

Pod koniec życia, jakby chcąc zsyntetyzować swój własny ideał życia, pisze do misjonarzy z Kanady:

Każdego dnia modlę się, aby Jego łaska utrzymała was wszystkich w wielkiej świętości. Nie mogę myśleć innymi kategoriami o życiu wzniosłego oddania, jakim jest życie naszych misjonarzy.

Jego ideał nie pozostał mrzonką. Stał się rzeczywistością:

Święci kapłani, to jest nasze bogactwo! – powiedział, patrząc na swoją zakonną rodzinę.

Te słowa świadczą, że świętość w zgromadzeniu oblatów nie jest tylko ideałem. Wielu oblatów przeżyło w nim życie. Kościół oficjalnie uznał świętość 25. z nich, a kolejna grupa zostanie ogłoszona świętymi. Dla świętego Eugeniusza normalnym było wierzyć, że w jego rodzinie „wszyscy członkowie pracują, aby stać się świętymi, praktykując tę samą posługę i stosując się dokładnie do tych samych reguł.” Święta śmierć oblatów niosła dla niego przeświadczenie, że jego ideał życia można rzeczywiście przeżyć: „Brama niebios – pisał z okazji śmierci o. Wiktora Arnouxa w 1828 r. – jest na końcu ścieżki, którą wyruszyliśmy.”

Innym razem, patrząc na swoich oblatów, pisze: „Wobec braku moich cnót, pochwalę się cnotami moich braci i moich dzieci i jestem dumny z ich uczynków i ich świętości.”

Przykład świętości Eugeniusza i tak wielu oblatów wciąż podtrzymuje w nas pragnienie i zaangażowanie, aby osiągnąć świętość.

Noblesse oblige – napisał inny przełożony generalny, biskup Dontenwill, z okazji pierwszego stulecia Zgromadzenia – Synowie i bracia świętych, sami musimy pracować, aby być świętymi.

 

(OMIWORLD/tł. pg)


Śmierć i Famadihana na Madagaskarze

Wielu Malgaszy jest przekonanych, że Bóg jest daleki. Zatem zmarli pośredniczą w kontaktach ludzi z Bogiem. Urządza się im dwa pogrzeby. Życie Malgaszy, mieszkańców Madagaskaru, jest związane ze zmarłymi. Złożone pochodzenie narodu malgaskiego stworzyło różnorodne zwyczaje. Mimo licznych różnic etnicznych na całej Czerwonej Wyspie wierzenia w moc zmarłych przodków są podobne.

Pośrednicy i obrońcy

Tradycyjne wierzenia malgaskie przyjmują istnienie jedynego boga, który jest wszechobecny i wszechmocny. Jest on nazywany Andriamanitra (Pan pachnący) lub Andrianananhary (Pan stworzyciel). Lecz bóg ten jest daleki. Dlatego Malgasze raczej zwracają się do przodków – razana, którzy są realnymi pośrednikami pomiędzy ludźmi i światem nadprzyrodzonym. W trakcie sprawowania tradycyjnego kultu żywi przywołują obecność zmarłych, aby zaskarbić sobie ich pomoc i obronę. Kult przodków jest celebracją życia, bowiem zmarli mają władzę i są obrońcami tych, którzy pozostali na ziemi.

Codzienne obcowanie

Każdy z przodków zachowuje swą indywidualność i więzy rodzinne. Ich władza przejawia się poprzez przekazywane żyjącym „święte nakazy”, które inspirują wydarzenia w kulturze, w rodzinie lub we wspólnocie klanowej, a nawet życie polityczne.

Wiara ta zakłada, że pewne doświadczenia życiowe, jak wypadki lub choroby, są wynikiem zaniedbania kultu przodków. Złamanie fady (zakazu), owocuje sprawiedliwością wymierzoną przez przodków. Każde ważne wydarzenie, jak np. budowa domu lub pirogi, zawarcie małżeństwa lub pogrzeb, wymaga wezwania razana i konsultacji z nimi. Wtedy to proszący ofiarują im zwierzęta (kury, zebu) lub jedzenie (rum, miód itp.).

Synkretyzm wierzeń

Tradycyjna religia malgaska jest bardzo podobna do religii Wschodu, ma wiele wspólnego z dziedzictwem afrykańskim, a także z hinduizmem – bo wierzy się w pana wszechświata i w to, że którzy przez śmierć wchodzą do życia lepszego i bronią żywych. Punktem wspólnym z islamem jest wiara w przeznaczenie (vintana). Z dziedzictwem afrykańskim łączy się poprzez symbole religijne i rolę zwierząt (np. zebu), które są wszechobecne w życiu codziennym. Zebu są oznaką bogactwa i zamożności, a także towarzyszą człowiekowi we wszystkich ważnych momentach jego życia, ponieważ ofiara z nich jest podstawą każdej ceremonii.

(zdj. Misyjne Drogi)

Dwa pogrzeby

Śmierć w tradycyjnej religii malgaskiej oznacza przejście z egzystencji ludzkiej do egzystencji wyższej, tzn. do bycia przodkiem (razana). Ta ostatnia dominuje nad żyjącymi potomkami, którzy boją się przodków i ich szanują.

Malgasze odprawiają dwie ceremonie pogrzebowe: pierwsza jest przejściem ze świata żyjących do świata zmarłych, druga (famadihana, czyli ekshumacja) jest wejściem zmarłego do świata przodków. Według Malgaszy nawet jeśli zmarły leży już w grobie, jego duch jest stale żywy i obecny, zachowuje swoją indywidualność i kontakt z rodziną. Przysłowie malgaskie mówi: Zmarli nie umarli zupełnie, jeśli żyjący nie zapomnieli o nich.

Obrzęd famadihana

Po polsku obrzęd ten nazwano przewijaniem zwłok. Organizuje się go pomiędzy początkiem czerwca i końcem września. Wtedy to otwiera się groby, a żywi tańczą ze zmarłymi. Ceremonia ta powtarza się co pięć lat i jest bardzo kosztowna. Rodzina zaprasza wielu gości, których musi żywić przez trzy dni. W tym czasie rum leje się rzeką, nikt nie może płakać i okazać smutku. W trakcie ceremonii organizator famadihana zabija zebu, aby przygotować ucztę. Sygnał do rozpoczęcia ekshumacji jest dany w sposób nadprzyrodzony. Na przykład zmarły rodzic może powiedzieć któremuś z dzieci w trakcie snu, że jest mu zimno. Rodzina konsultuje więc się z wróżbiarzem (mpanandro), który razem z astrologami określi najbardziej przychylną datę otwarcia grobowca. Potomkowie zmarłej osoby są głównymi aktorami ceremonii. Proszą zmarłego o dobro, które potrzebują. Kolor ich ubrań, wybrany przez wróżbiarza, wyróżnia ich spomiędzy innych uczestników ekshumacji.

Po kabary (uroczyste przemówienie), kości zmarłych zostają wydobyte z grobowca. Muszą być zawinięte w nowy całun (lamba landy). Następnie mężczyźni zawijają kości przodków w nowe maty (tsihy). Formowany jest radosny kondukt, podczas którego szczątki zmarłych są niesione przez rodzinę zmarłego. Tłum tańczących dołącza się do niosących. Kiedy taniec się kończy, rodzina ofiaruje każdemu przodkowi nowy czerwony materiał (lambamena). Do mat z kośćmi przodów wkłada się butelkę rumu, pieniądze albo zdjęcie. Są to podarunki od żyjących dla zmarłego. Następuje moment zadumy, w trakcie którego radość miesza się ze smutkiem. Fragmenty maty i materiału, w które zawinięci byli przodkowie, zostają pocięte i podzielone pomiędzy rodzinę, bowiem żywi wierzą, że w ten sposób otrzymają błogosławieństwo, aby mieć potomstwo.

Każdy członek rodziny dotyka szczątków zmarłego, prosząc w modlitwie o pomoc i radę. Ciała zmarłych są kołysane przez dziesiątkę osób, trzymających je na ramionach. Następnie podrzuca się je i niesie w trakcie głośnego tańca. Zwyczaj wymaga, aby przy wtórze fletów i skrzypiec obejść grób siedem razy. Przodek zostaje złożony do swego grobowca na pięć lat. Dzień się kończy, a wszyscy zgromadzeni są obecni na przedstawieniu, w trakcie którego wykonuje się tradycyjny śpiew (hira gasy).

(zdj. Misyjne Drogi)

Różne grobowce

W regionie Ambalavao, w górach można zobaczyć naturalne nisze wypełnione kamieniami służące jako groby. Malgasze schodzą do tych grobów umieszczonych nad przepaścią. Przed rozpoczęciem ekshumacji muszą nieść ciała zmarłych, wspinając się na szczyt skały, a po skończonej ceremonii umieścić je z powrotem w niszy grobowca.

W plemieniu Imerina ciało zmarłego, po umyciu i zawinięciu w lambamena (czerwony materiał), zostaje wystawione dla bliskich na kilka dni. Następnie po obniesieniu po jego ziemi zostanie umieszczone w grobowcu rodzinnym.

W plemieniu Malahafy i Antandroy na wschodzie wyspy zmarli trumnach są często składani w prowizorycznych grobowcach zrobionych ze starannie ułożonych kamieni. Zostaną przeniesieni do ostatecznego grobowca, kiedy rodzina będzie miała na to dość pieniędzy. Wtedy to grobowiec zostanie udekorowany rogami wszystkich zebu, które posiadał zmarły, a które zostały zabite w dniu jego śmierci, a także przedmiotami, które należały do zmarłego, jak również aloalo i rysunkami przedstawiającymi etapy jego ziemskiego życia. Ceremonia może trwać kilka dni, co zależy od zamożności zmarłego. W jej trakcie całe stado zebu, które do należało zmarłego, zostanie zabite i zjedzone przez zaproszonych gości. Nierzadko stado liczy ponad setkę sztuk bydła. Gdy uroczystości się kończą, resztę mięsa dzieli się pomiędzy zaproszonych. Rodziny oszczędzają przez wiele lat, aby móc zorganizować to ważne święto.

Na Madagaskarze grobowce znajdują się wszędzie. W regionie zamieszkałym przez plemię Imerina ukazują swoją wspaniałość wzdłuż drogi, na pagórkach lub pośrodku wiosek. W innych regionach są schowane.

Grobowce malgaskie często budowane są w kształcie domu. Posiadają drzwi i dach, aby przypomnieć, że chodzi tu o mieszkanie dla przodka, a nie tylko grób, w którym są złożone szczątki ludzkie. Grobowiec musi też odzwierciedlać pozycję socjalną rodziny zmarłego. Jest on oznaką prestiżu rodziny, a więc wymaga wszelkich poświęceń.

Jako misjonarze z szacunkiem patrzymy na te obrzędy, starając się je z biegiem lat schrystianizować. Niosą one w sobie chrześcijańską intuicję, że śmierć nie jest końcem, że tworzymy wspólnotę ze zmarłymi i że oni nas wspomagają. Część z tych obrzędów znalazła miejsce w liturgii chrześcijańskiej, są jednak i takie, na przykład famadihana, w których jako misjonarze nie uczestniczymy, gdyż ich charakteru nie da się pogodzić z chrześcijańską nauką o śmierci i obcowaniu świętych.

 

(Marek Modrzewski OMI/misyjne.pl)

 


Figuil (Kamerun): Kończy się pewna epoka, ale Kościół rozwija się dalej...

W Niedzielę Misyjną w Figuil w Kamerunie zakończyła się pewna epoka – ważna dla historii polskich oblatów pracujących w Afryce Środkowej. Proboszczem parafii i sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej został o. Jean-Philippe Mwari Sukari OMI. Misjonarz oblat z 11-letnim stażem kapłaństwa, przez ostatnie 7 lat posługiwał wspólnotom chrześcijańskim w buszu w Kongo. Na stanowisku proboszcza zastąpił o. Alojzego Chrószcza OMI, który z powodów zdrowotnych poprosił prowincjała Prowincji Kamerun-Czad o zwolnienie z wymagającej posługi w sanktuarium, do którego pielgrzymują tysiące Kameruńczyków. To epokowa zmiana – ewangeliczna zmiana: kto inny siał, kto inny podlewa – jak pisze św. Paweł w Liście do Koryntian (zob. 1 Kor 3,5-7). Kościół w Kamerunie staje się wspólnotą lokalną z własnymi powołaniami. Pisze swoją dalszą historię.

Został mianowany na moje miejsce nowy proboszcz – oblat z Konga. Tak więc będę najstarszym kapłanem i wikarym w archidiecezji Garoua i też jako ekonom zajmował się zakończeniem budowy siedmiu kaplic oraz szkoły i przedszkola – mówi z uśmiechem ponad 70-letni ojciec Alojzy.

Matka Polskiej Misji

Kamerun uzyskał niepodległość w 1960 roku, pod względem powierzchni jest mniej więcej taki sam jak Hiszpania, ale ludność w połowie XX wieku liczyła zaledwie 6 milionów mieszkańców. Oblacka prowincja powstała tutaj już w 1946 roku, pierwszym przełożonym został o. Yves Plumey OMI. Wraz z utworzeniem prefektury apostolskiej w Garoua został powołany na jej pierwszego ordynariusza, po przekształceniu w diecezję – został jej pierwszym biskupem diecezjalnym w 1955 roku. To on zwrócił się do polskich oblatów o pomoc personalną w Kamerunie.

Yves Plumey OMI

Zobacz: [Kamerun: Biskup, który na emeryturze został proboszczem]

Prowincja Polska otrzymała specjalne terytorium misyjne, złożone z dystryktów Guider, Mandama, Lam i Bidzar. Teren zamieszkiwało około 180 tysięcy ludzi, prawie wyłącznie wyznających wierzenia tradycyjne. Pierwszym oblatem pochodzenia polskiego był tutaj o. Paweł Michalak OMI, dołączają do niego, z nieistniejącej już dzisiaj wiceprowincji Matki Bożej Częstochowskiej we Francji-Beneluksie, oo.: Feliks Stróżek OMI i Bernard Bończyk OMI. Pierwszą grupę z Polskiej Prowincji stanowią oo.: Józef Leszczyński OMI, Czesław Szubert OMI, Eugeniusz Jureczko OMI i Tadeusz Krzemiński OMI. 23 stycznia 1970 roku dobijają do brzegów Kamerunu po trzytygodniowej podróży morskiej. Do Figuil trafia ojciec Michalak i o. Eugeniusz Jureczko OMI. Dnia 1 marca 1970 roku zostaje tutaj erygowana parafia.

Na początku lat 90. w Kamerunie pracowało przeszło 30 polskich oblatów. Dziś pozostało czterech.

Zobacz: [Francja: Zmarł prekursor polskich misjonarzy w Kamerunie]

Przez lata posługiwali tutaj niemal wyłącznie polscy oblaci:

o. Paul Michalak OMI: 1970-1979

o. Eugeniusz Juretzko OMI: 1970-1976; 1979-1982

br. Stanisław Tomkiewicz OMI: 1972-1977

o. Henryk Kruszewski OMI: 1975-1981

o. Tadeusz Krzemiński OMI: 1976-1979

o. Marian Biernat OMI: 1982-1988

o. Józef Leszczyński OMI: 1982-1988

o. Stanisław Jankowicz OMI: 1988-1994

o. Władysław Kozioł OMI: 1988-1994; 1997-2001

o. Piotr Lepich OMI: 1994-1997

o. Jan Domański OMI: 1994-1997

o. Wojciech Kowalewski OMI: 2001-2002

o. Jacek Nosowicz OMI: 2002-2004

o. Piotr Czyrny OMI: 2004-2006

o. Jean Lamy OMI: 2006-2007 (pełniący obowiązki proboszcza)

o. Krzysztof Trociński OMI: 2007-2018

Przez ostatnie trzy lata posługiwał tutaj o. Alojzy Chrószcz OMI.

Na misjach nie ma emerytury w ciepłych bamboszach…

Ojciec Alojzy nie zamierza odpoczywać. Ostatnio z pomocą darczyńców sprowadził 30 rowerów dla katechetów, pozyskał wsparcie finansowe na budowę szkoły.

Jak ludzie będą mieli cegły i piach, to zrobimy dach – planuje misjonarz.

W połowie października przełożony Prowincji Kamerun-Czad poświęcił dwie klasy dla 112 uczniów nowo budowanej szkoły w jednej z dzielnic miasta.

Ale posługa misjonarza to nie tylko wznoszenie budynków. To obecność wśród ludzi.

Odwiedzać starszych ludzi w wioskach – to jest dla mnie najważniejsze – wyznaje o. Alojzy Chrószcz OMI.

 

(pg/zdj. A. Chrószcz OMI)


Wizytacja kanoniczna prowincjała na Ukrainie

W związku z dobiegającą końca kadencją obecnego przełożonego Delegatury Misjonarzy Oblatów MN na Ukrainie i w Rosji – o. Pawła Wyszkowskiego OMI, Prowincjał Polskiej Prowincji odbył kanoniczną konsultację przed wyborem nowej administracji jurysdykcji oblackiej. Wizyta o. Pawła Zająca OMI na Ukrainie zbiegła się z dorocznymi rekolekcjami wspólnot oblackich, które poprowadził Radny Generalny na Region Europy – o. Antoni Bochm OMI.

Podczas tygodniowego pobytu na Ukrainie polski Prowincjał odbył rozmowy niemal z wszystkimi oblatami pracującymi w delegaturze podlegającej Polskiej Prowincji. Przewodniczył również Eucharystii na zakończenie rocznych rekolekcji zakonnych.

Ważnym wydarzeniem dla ojca Prowincjała i Radnego Generalnego na Europę była podróż do nowo ustanowionej placówki oblackiej w Rokitnym na Wołyniu oraz do Okopów – miejsca śmierci i posługi Sługi Bożego o. Ludwika Wrodarczyka OMI – dodaje obecny przełożony oblatów na Ukrainie, o. Paweł Wyszkowski OMI.

Zobacz: [Oblaci obejmują parafię, w której żył i zginął Sługa Boży Ludwik Wrodarczyk OMI]

Polski prowincjał odwiedził również kilka wspólnot oblackich, m.in.: Obuchów, Gniewań i Tywrów. W Kijowie modlił się razem z parafianami, którzy wciąż domagają się zwrotu kościoła św. Mikołaja. W podziemiach świątyni o. Paweł Zając OMI wygłosił kazanie w języku polskim i ukraińskim. Prowincjał odwiedził także wspólnotę medialną w Kijowie, która zajmuje się misją ewangelizacyjną poprzez Telewizję Wiecznego Słowa – EWTN Ukraine. Poświęcił również nagrobek, zmarłego w listopadzie zeszłego roku, br. Jana Matuszyka OMI oraz uczestniczył w spotkaniach z ubogimi w Czernihowie i Kijowie.

Delegatura w strukturze organizacyjnej Zgromadzenia składa się z kilku wspólnot miejscowych. Posiada własne statuty oraz przełożonego mianowanego przez prowincjała lub generała. Zarządzanie delegaturą powierza się wyższemu przełożonemu wspieranemu przez radę złożoną przynajmniej z dwóch członków. Przełożony ten ma taką samą władzę jak prowincjał w swojej prowincji, z wyjątkiem spraw wyraźnie zarezerwowanych prowincjałowi albo superiorowi generalnemu. Delegatura na Ukrainie i w Rosji podlega Polskiej Prowincji, liczy ponad 30 oblatów.

(pg/pw/zdj. OMI Ukraina)


T. Szafrański OMI (Meksyk): Nie bardzo wiadomo, czy panuje tu ubóstwo czy raczej dziadostwo

Diecezja Tehuantepec w Oaxaca. Nie bardzo wiadomo, czy panuje tu ubóstwo – efekt zaniedbania przez władzę, czy raczej dziadostwo, do którego przywykli mieszkańcy tej pięknej krainy.

o. Tomasz Szafrański OMI podczas procesji Bożego Ciała w Morro Mazatan

Teren jest przepiękny: górzysty, poprzecinany rzekami, z malowniczymi plażami i zatokami pełnymi ryb, bogaty w ropę i kruszce. Z drugiej strony jeden z regionów najbardziej zaniedbanych przez władze. Od stycznia tego roku wspólnie z o. Marcinem Łąckim OMI pracujemy w  parafii San Pedro Huamelula położonej nad Pacyfikiem. Powoli mija czas poznawania, a coraz częściej przychodzi refleksja i wysiłki, by coś zrobić z tym, co tu zastaliśmy.

Wiek i okulary

Nie tak dawno temu pojechałem do Río Papaya, jednej z 42 wspólnot na terenie parafii. Teraz już mnie to tak nie szokuje, ale rzadko kto jest tu punktualny. Zatem zajeżdżam, uderzam kamieniem w wiszącą blachę i czekam, tak około 45 minut. Teraz, po wcześniejszych doświadczeniach, zawsze mam ze sobą brewiarz – z nim mija mi oczekiwanie. „Jak w zegarku” po tym czasie zjawia się starsza kobieta. Tego dnia jako jedyna przyszła na Mszę świętą i dzięki temu była okazja, by dłużej z nią porozmawiać . – Padresito (Ojczulku) – mam problemy ze wzrokiem. Słyszę, jak mnie ludzie pozdrawiają, ale coraz bardziej się denerwuję, bo nie dowidzę, kto do mnie mówi. – A była pani u lekarza, może okulary by pomogły? – Tak, byłam i przepisał mi okulary, ale one mi nic nie pomagają, jeszcze bardziej bolą mnie oczy. Od słowa do słowa okazało się, że pan doktor spytał ją o wiek. Ma 65 lat, więc dostała okulary dla osób od 60 do 70 lat. Oczywiście musiała za nie zapłacić.

o. Marcin Łącki OMI

Św. Juda Tadeusz kontra pieniądze

Bardzo znanym w Meksyku świętym jest św. Juda Tadeusz. W jego wspomnienie wiele wspólnot prosi o Eucharystię. Każda uroczystość ma swoich Mayordomos, czyli rodzinę, która w danym roku opiekuje się ołtarzem ku czci świętego prosi o Mszę św. oraz organizuje po niej jakiś poczęstunek. Podobnie jest z Eucharystią za zmarłych – tutaj 9. i 40. dnia po śmierci. Zwyczaj to piękny i warto by go podtrzymywać. Jednak większość ludzi przychodzi tylko dlatego, żeby się najeść. Po Mszy św. niedzielnej nie ma poczęstunku, zatem i nie ma tłumów. Pojechałem zatem na uroczystość ku czci św. Judy Tadeusza do placówki położonej około 45 km od siedziby parafii. Na miejscu okazało się, że nikogo nie ma, bo wszyscy pojechali do innej wioski. Rano ogłoszono, że jest zebranie i kto nie przyjedzie i nie podpisze się na liście, nie dostanie pieniędzy. Tak tu się załatwia wiele spraw. Żeby mieszkańcy wioski zagłosowali na danego kandydata na prezydenta stanu czy regionu, ten im po prostu płaci albo obiecuje tonę cementu. Po co więc pracować, jeśli ludzie są nauczeni, że dostaną: pieniądze, jakieś rzeczy?

Litry coca-coli

Odwiedzamy pewną rodzinę. Ludzie są bardzo życzliwi, otwarci i zawsze nas serdecznie przyjmują w swoich domach. Często dadzą nocleg i posiłek z tego, co mają. Ta rodzina jakoś sobie radzi: pan domu jest nauczycielem, ale sporo ich kosztują studia syna. Kobieta nas przywitała, siedliśmy i  rozmawiamy, w tym czasie wysłała syna do sklepu. Po chwili chłopak przynosi coca-colę. Niby takie ubóstwo, a w prawie każdej rodzinie codziennie pije się litry coca-coli. A przecież obok rosną limonki, mango i pomarańcze. Można przygotować wodę z sokiem z owoców. To kosztuje tylko trochę pracy, a to już czasami za dużo. Umiejętna odpowiedź na taką sytuację to nie lada sztuka. Z jednej strony trzeba pomóc konkretnej osobie czy rodzinie. Z drugiej strony poprzez pomoc nie można utwierdzać jej w przeświadczeniu, że można leżeć w hamaku i oczekiwać, że ktoś coś da, bez pracy czy wysiłku. Z takimi ludźmi od pięćdziesięciu lat pracują oblaci.

Zatem ubóstwo, a może dziadostwo?

Trudno powiedzieć jednoznacznie, czy to ubóstwo, czy dziadostwo. Chyba po części jedno i drugie. Trzeba zawsze odwoływać się do wiary i do Chrystusowego posłania: idźcie i głoście Ewangelię. Pamiętamy, że zostaliśmy posłani do głoszenia Ewangelii ubogim. Jest to ubóstwo specyficzne. Taka jest nasza misja w Meksyku.

Tekst pochodzi z miesięcznika "Misyjne Drogi"

(misyjne.pl)


Zamieszanie wokół Świętego Krzyża [Q&A]


Od lat Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej starają się o reintegrację zabudowań klasztornych na Świętym Krzyżu. Chodzi o powrót do sakralnego charakteru obiektu, który został wzniesiony jako klasztor i miejsce kultu (kościół). Święty Krzyż to najstarsze polskie sanktuarium narodowe, do którego pielgrzymowali m.in. polscy królowie. Znajdują się tutaj relikwie Drzewa Krzyża Świętego, od których nazwę otrzymał klasztor, wzniesienie, geograficzne pasmo gór i region.

W związku z wciąż powielanymi nieprawdziwymi informacjami dotyczącymi sytuacji, związanej z kompleksem pobenedyktyńskim na Świętym Krzyżu, prezentujemy krótkie Q&A, dotyczące obalenia najczęściej powielanych mitów i przekłamań, które pojawiają się w przestrzeni publicznej:

Opactwo Świętokrzyskie zostało skasowane na mocy bulli papieskiej?

Jest to sformułowanie nieprecyzyjne.

Faktem jest, że kasaty dokonano na mocy bulli z 1818 roku papieża Piusa VII, wydanej na wniosek Cesarza Rosji. Biskup Franciszek Skarbek-Malczewski odmawiał podpisu na dekrecie, aby ostatecznie go złożyć dnia 17 kwietnia 1819 roku, w przeddzień swojej śmierci, będąc w stanie poddającym pod wątpliwość świadomość tego czynu. Dekret kasacyjny dalece wykroczył poza delegację zawartą w Bulli. Papież dał temu wyraz w wystosowanym 16 lutego 1820 r. stanowisku krytykującym zakres i sposób przeprowadzenia kasaty oraz domagającym się od abpa Szczepana Hołowczyca przywrócenia zakonów i oddania zagrabionych majątków.

Warto pamiętać, że decyzja o kasacie zapadła w okresie faktycznego okupowania ziem polskich przez zaborcę rosyjskiego.

Oświadczenie w sprawie publikacji w „Rzeczpospolitej” – „Czyja jest puszcza?”
Ciąg dalszy polemiki oblatów z autorem artykułu o najstarszym polskim sanktuarium na Świętym Krzyżu
Powstańcy styczniowi na Świętym Krzyżu – rycina

Oblaci ze Świętego Krzyża dążą do przejęcia terenu Świętokrzyskiego Parku Narodowego, co grozi niszczeniem przyrody.

Nieprawda. Misjonarze oblaci od lat dążą jedynie do przywrócenia całości zabudowań klasztornych pierwotnego sakralnego charakteru. Obiekt na Świętym Krzyżu został wybudowany jako klasztor i kościół, z czasem stał się pierwszym polskim sanktuarium narodowym. Oblaci swoje starania realizują w pełnej współpracy ze Świętokrzyskim Parkiem Narodowym i samorządem terytorialnym.

Również Świętokrzyski Park Narodowy dąży do tego, by muzeum przyrodnicze znalazło się w bardziej dogodnej lokalizacji i by spełniało standardy funkcjonalności oraz nowoczesności.

Jednocześnie sprzeciwiamy się sformułowaniom tzw. środowisk ekologicznych, które przez słowa „wycięcie szczytu” sugerują, jakoby miała ucierpieć chroniona przyroda. Jest to kłamstwo.

Warto zauważyć, że dla tzw. środowisk ekologicznych, przeciwnych przywróceniu klasztorowi pierwotnej funkcji sakralnej, nie stanowi problemu stojąca na szczycie Świętego Krzyża 157. metrowa wieża przekaźnikowa, emitująca sygnał radiowy (w tym krótkofalarski).

Stanowisko wobec nieprawdziwych informacji o Świętym Krzyżu
Stanowisko o. Stanisława Jaromiego OFMConv w sprawie Świętego Krzyża

Szczyt Łysej Góry (zdj. Sławek Rakowski)

Oblaci chcą wybudować hotel na wzgórzu świętokrzyskim.

Nieprawda. Zachodnie skrzydło klasztoru ma pozostać nadal klasztorem, zgodnie z pierwotnym przeznaczeniem tego miejsca. Po postulowanej reintegracji zespołu klasztornego będzie dalej służyło duszpasterstwu najstarszego polskiego sanktuarium narodowego na Świętym Krzyżu. Od lat świętokrzyscy oblaci mają świadomość ciążącego na nich obowiązku – nie tylko dbania o funkcjonowanie sanktuarium w sensie religijnym i duchowym – ale także pielęgnowania i propagowania historycznego, kulturalnego i narodowego charakteru Świętego Krzyża. Stąd odbywają się tutaj czuwania, modlitwy, ale również sympozja i prelekcje naukowe. Na dzień dzisiejszy nie ma na Świętym Krzyżu odpowiednich warunków do realizacji takiej misji.

Relikwie Krzyża Świętego, od których nazwę bierze klasztor, szczyt, nazwa geograficzna gór oraz regionu (zdj. wikipedia/Henry39)

Posłuchaj: Marian Puchała OMI – Chcemy powrotu do normalności. Nic więcej:

Komisja Majątkowa w 2002 roku odrzuciła wniosek diecezji sandomierskiej o oddanie zabudowań klasztornych, potwierdzając, że Kościół nie ma prawa do budynków

Nieprawda. Działania Komisji Majątkowej dotyczyły jedynie dóbr zabranych przez reżim komunistyczny. Co prawda w 1950 roku komunistyczne władze Polski przejęły część zabudowań świętokrzyskich, ale decyzja o ich kasacie zapadła w czasie zaboru rosyjskiego w 1819 roku. Komisja Majątkowa nie miała zatem kompetencji prawnych do orzekania o decyzji zaborców. Orzeczenie komisji nie było zatem potwierdzeniem decyzji zaborców, lecz stwierdzeniem braku kompetencji do zajęcia się tym wnioskiem.

Oblaci chcą zabrać dostęp do miejsca, które jest własnością narodu. Hasło: „Dziś Święty Krzyż jutro Giewont”

Nieprawda. Świętokrzyski Park Narodowy jest dobrem całego narodu. Przybywają tutaj turyści, przyrodnicy, historycy i pielgrzymi. Dostęp do szczytu Łyśca nie zostanie zmieniony z uwagi na reintegrację klasztoru w jedną sakralną całość. Jedynym organem, który może ograniczyć dostęp do jakiejkolwiek części Parku Narodowego, jest dyrekcja parku narodowego, a nie osoby kościelne.

Dobrem całego narodu jest jednocześnie przyroda Świętokrzyskiego Parku Narodowego i Sanktuarium Relikwii Krzyża Świętego. Postulowany przez tzw. środowiska ekologiczne wolny dostęp do pierwszego nie może oznaczać anulowaniu konstytucyjnego prawa dostępu do drugiego, zasłaniając się rzekomą chciwością Kościoła. Postulujemy, zgodnie też z sugestiami ekologów, współistnienie „sanktuarium przyrody” i sanktuarium religijnego.

Oblaci podnieśli sanktuarium na Świętym Krzyżu z ruiny

Oblaci organizują szkodliwe dla natury imprezy masowe

Nieprawda. Przypisywana przez tzw. środowiska ekologiczne organizacja imprez masowych przez misjonarzy oblatów jest typowym fake newsem i kłamstwem.

Misjonarze oblaci nie byli organizatorami planowanego, ponoć 5-tys., zlotu motocyklowego na Święty Krzyż. Odmówili jednocześnie możliwości przeprowadzenia wydarzenia ze względów ekologicznych, bezpieczeństwa i sanitarnych. Aby przypisać zakonnikom powyższe wydarzenie tzw. środowiska ekologiczne posługują się zdjęciami ze spotkania motocyklistów w 2019 roku. Jest to działanie moralnie niedopuszczalne. Od 2019 roku nie odbywa się na Świętym Krzyżu żaden zlot motocyklowy.

Podobnie oblaci nie zorganizowali – a wręcz odmówili możliwości zorganizowania – czuwania „Polska pod Krzyżem” dla 120 tys. osób. Stosowne oświadczenia były publikowane w oficjalnych witrynach internetowych.

Nieprawdą jest również, że odmowa organizacji powyższych imprez była skutkiem presji zewnętrznej (np. pandemii itp.). Była w pełni samodzielną i świadomą decyzją władz zakonnych, podjętą m.in. w trosce o środowisko naturalne Świętego Krzyża i bezpieczeństwo.

Przypisywanie z uporem oblatom organizacji tych imprez należy traktować jako świadome zakłamywanie rzeczywistości, które wpływa na wiarygodność tzw. środowisk ekologicznych.

Oświadczenie świętokrzyskich misjonarzy oblatów w związku z planowaną akcję modlitewną „Polska pod Krzyżem”

Oblaci „intencjonalnie” nasadzają rośliny ekspansyjne na terenie Świętego Krzyża

Nieprawda. Wprawdzie zarzut wydaje się zasadny, ponieważ w przeszłości zdarzyło się nasadzenie kilku nawłoci, ale nie było to działanie intencjonalne. Po zwróceniu uwagi przez dyrekcję parku narodowego, rośliny zostały usunięte. Świadomość ekologiczna całego społeczeństwa nieustannie wzrasta. Nie można bez przerwy powoływać się na wydarzenia z przeszłości, uparcie forsując fałszywą tezę, że tak jest do dnia dzisiejszego. Od lat władze zakonne na Świętym Krzyżu z coraz większą pieczołowitością dbają zarówno o sanktuarium jak i przyrodę. Należy podkreślić, że klasztor i Świętokrzyski Park Narodowy pozostają w ścisłej współpracy dla dobra parku i sanktuarium.

W sprawie Świętego Krzyża nie przeprowadzono konsultacji społecznych

Nieprawda. Konsultacje społeczne zostały przeprowadzone w gminach województwa świętokrzyskiego, przeprowadziło je też ministerstwo. Oblaci nigdy nie przeciwdziałali jakimkolwiek konsultacjom społecznym. Przeciwnie, to właśnie zakonnicy ze Świętego Krzyża są obiektem manipulacji medialnych i kłamliwych kampanii w przestrzeni publicznej, które z powodzeniem można określić „mową nienawiści”, nie zaś dążeniem do prawdy czy dialogiem.

Kielce: Samorządowcy w obronie oblatów ze Świętego Krzyża
Stanowisko wójtów i burmistrzów Gmin – członków Związku Gmin Gór Świętokrzyskich

Jednocześnie apelujemy do świata mass-mediów o nie powielanie fałszywych informacji i wspólne działanie całego społeczeństwa przeciwko wszelkim przejawom mowy nienawiści i fake newsów.

 

o. Paweł Gomulak OMI

Koordynator Medialny Polskiej Prowincji Misjonarzy Oblatów MN

prof. K. Bracha: Sytuacja Świętego Krzyża jest nadal konsekwencją decyzji rosyjskiego zaborcy
Komunikat dotyczący informacji podanej w Faktach TVN
Oświadczenie dyrektora Świętokrzyskiego Parku Narodowego
O co starają się oblaci? Wnętrze zachodniego skrzydła i szpitalika – styczeń 2023 [WIDEO]
Reportaż TVP3 Kielce- 18 marca 2023 [WIDEO]