18 listopada - CENTRUM I PUNKT WYJŚCIA

18 listopada - CENTRUM I PUNKT WYJŚCIA MAZENODOWSKIEJ DUCHOWOŚCI

25 lat rozmaitych życiowych doświadczeń oraz ciągłego poszukiwania wreszcie skupiło się na centralnym punkcie. Odkrywca Alexander Graham Bell przypomina nam, że promienie słońca nie palą zanim nie zbiegną się w konkretnym punkcie. W promieniach znaku krzyża w jedno łączą się wszystkie nie zharmonizowane promienie życia Eugeniusza.

Czyż mogę zapomnieć te gorzkie łzy, jakie na widok krzyża popłynęły z moich oczu w ów Wielki Piątek?... Czy kiedykolwiek zdołam wypowiedzieć, czego wówczas doświadczałem? Samo wspomnienie napełnia me serce słodką satysfakcją..

Notatki z rekolekcji, grudzień 1814, w: EO I, t. XV, nr 130.

Nigdy nie zapomni o tym, czego doświadczył i w jaki sposób zrozumiał centralny punkt swego życia. To będzie sednem każdego działania w jego życiu. Począwszy od tej chwili Jezus był najpierw i przede wszystkim jego Zbawicielem. Ze wszytskich określeń, jakich używa do opisu Jezusa Chrystusa, słowo Zbawiciela ciągle pojawia się w wyrażaniu jego ideału i w jego pismach. Rzeczywiście na wszystko patrzy przez pryzmat lupy jego oczu - Ukrzyżowanego Zbawiciela.

Swój testament dla nas wyraził w naszej Regule życia: Krzyż Jezusa Chrystusa jest sercem naszego posłannictwa. Wzorem Pawła apostoła głosimy "Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego" (1 Kor 2, 2). Jeśli nosimy "w ciele naszym konanie Jezusa" to w nadziei, "aby życie Jezusa objawiło się w naszym ciele" (2 Kor 4, 10). Oczyma ukrzyżowanego Pana patrzymy na świat krwią Jego odkupiony, żywiąc pragnienie, żeby ludzie, w których nadal trwa Jego męka, poznali także moc Jego zmartwychwstania (por. Flp 3, 10). K 4

Każdy z nas w mazenodowskiej rodzinie doświadczył przyciągania i wezwania do uczestnictwa w charyzmacie Eugeniusza de Mazenoda. Przyszliśmy z naszą własną duchowością i ideałem, a dzięki Eugeniuszowi w krzyżu Zbawiciela odnaleźliśmy centrum naszego życia. Promienie słońca nie parzą, zanim nie zostaną skupione - tak samo jak Eugeniusz, jako pojedyncze osoby a także jako misjonarskie wspólnoty, jesteśmy zaproszeni do skupienia się i spalenia się w świetle naszego Zbawiciela.


17 listopada - DZIĘKI TEMU ZNAKOWI ZWYCIĘŻYCIE

17 listopada - DZIĘKI TEMU ZNAKOWI ZWYCIĘŻYCIE

Na widok krzyża... w pewien Wielki Piątek

Notatki z rekolekcji, grudzień 1814, w: EO I, t. XV, nr 130.

Cesarz Konstantyn, który czcił rzymską boginię zwycięstwa zmienił swój punkt widzenia przed ważną bitwą, po której miał wizję krzyża i usłyszał słowa: W tym znaku zwyciężysz. Te słowa były punktem odniesienia jego wojsk i w ciągu wieków bardzo często je przytaczano, nawet jeśli było wykorzystane na użytek władzy.

W sposób pozytywny znak krzyża przez całe życie był punktem odniesienia dla Eugeniusza. Tak na temat strategii misjonarskiej napisał do oblatów:

Następnie pełni ufności w Bogu mogą wstąpić w szranki i walczyć aż do ostatniego tchu o większą chwałę Jego najświętszego i najczcigodniejszego Imienia... Jest więc bardzo ważne i naglące przyprowadzić zbłąkane owce z powrotem do owczarni, nauczyć tych wykolejonych chrześcijan, kim jest Jezus Chrystus, wyrwać ich z mocy szatana i ukazać im drogę do nieba. Trzeba uczynić wszystko, aby powiększyć Królestwo Zbawiciela, a zniszczyć panowanie piekła, zapobiec tysiącom występków, a utwierdzić poszanowanie i praktykowanie wszelkiego rodzaju cnót...

Przedmowa do Konstytucji i Reguł

Oto powód, dla którego Eugeniusz naciska, aby krzyż oblacki był jedynym znakiem wyróżniającym misjonarzy.

Miłość a nie gniew zawiodły Jezusa na krzyż. Golgota jawi się jako wynik wielkiego pragnienia Boga do przebaczenia a nie o Jego niechęci. Jezus wiedział, że przez swoje zastępcze cierpienie mógł wziąć aktualnie na siebie całe zło ludzkości, i w ten sposób ją uzdrowić, przebaczyć jej i ją odkupić. Richard J. Foster


16 listopada - WIELKI PIĄTEK


16 listopada - WIELKI PIĄTEK: CHWILA, KIEDY JEGO OCZY SPOTKAŁY SIĘ Z MOIMI, TO BYŁA CHWILA, KIEDY UKAZAŁ MI, ŻE MNIE KOCHAŁ

Czyż mogę zapomnieć te gorzkie łzy, jakie na widok krzyża popłynęły z moich oczu w ów Wielki Piątek? Czy mogę zapomnieć o znaku krzyża? pytał się Eugeniusz, a konsekwencją był pokój ogarniający jego życie.

Nigdy dusza moja nie była bardziej zadowolona i nigdy nie doświadczyła większego szczęścia. Pośród tego potoku łez, pomimo bólu, lub właśnie dzięki niemu, moja dusza wzniosła się ku swemu ostatecznemu celowi, ku Bogu, jej jedynemu dobru, którego utratę żywo odczuwała.

Notatki z rekolekcji, grudzień 1814, w: EO I, t. XV, nr 130.

W 2014 roku papież Franciszek podczas Wigilii Paschalnej wygłosił homilię skupiając się na orędziu Chrystusa Zmartwychwstałego do pierwszych świadków zmartwychwstania: Idźcie do Galilei. Galilea była miejscem, gdzie dla uczniów wszystko się rozpoczęło i teraz po śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa są proszeni, aby tam powrócić, ale z przemienionym spojrzeniem. Papież Franciszek tłumaczy to w następujący sposób: Powrócić do Galilei oznacza odczytać wszystko przez pryzmat krzyża i zwycięstwa. To opisuje świadomość Eugeniusza: Wielki Piątek odsłania, że jedynym celem, aby znaleźć sens życia, jest krzyż i jego zwycięstwo.

Papież Franciszek przypomina nam, że każdy z nas ma swoją własna Galileę i w taki sposób pojmuję sens doświadczenia nawrócenia Eugeniusza i zaproszenie, które jest aktualne dla każdego członka mazenodowskiej rodziny.

W życiu chrześcijanina po chrzcie jest także inna Galilea, Galilea bardziej egzystencjalna: doświadczenie osobistego spotkania z Jezusem Chrystusem, który mnie wezwał, aby za Nim iść i uczestniczyć w Jego misji. W tym znaczeniu powrót do Galilei oznacza zachować w sercu żywą pamięć o tym wezwaniu, kiedy Jezus przeszedł moją drogą, spojrzał na mnie z miłosierdziem, poprosił mnie, aby za Nim iść ; powrócić do Galilei oznacza odnowić pamięć o tej chwili, gdy Jego oczy spotkały się z moimi, o tej chwili, gdy pozwolił mi odczuć, że mnie umiłował.

Dla Eugeniusza Wielki Piątek był ukoronowaniem jego drogi nawrócenia - momentem jego urzeczywistnienia się, bowiem z wysokości krzyża Jezus spojrzał na niego z miłosierdziem i poprosił go, aby za Nim podążał. To była chwila, w której oczy Zbawiciela spotkały się z oczyma Eugeniusza, chwila, kiedy dał zrozumieć Eugeniuszowi, że go kochał. Od tej chwili, aż do momentu, gdy jego oczy w 1861 roku otworzą się dla życia wiecznego, ich oczy i miłość nigdy od siebie nie odstąpią. Dlatego rozumiemy, dlaczego krzyż oblacki jest centralnym punktem życia Eugeniusza i jego misji oraz dlaczego jest on jedynym sensem dla oblatów i wszystkich żyjących charyzmatem Eugeniusza.

Nigdy dusza moja nie była bardziej zadowolona i nigdy nie doświadczyła większego szczęścia.


13 listopada - CZY MOGĘ ZAPOMNIEĆ O ZNAKU KRZYŻA

13 listopada - CZY MOGĘ ZAPOMNIEĆ O ZNAKU KRZYŻA?

Czyż mogę zapomnieć te gorzkie łzy, jakie na widok krzyża popłynęły z moich oczu w ów Wielki Piątek?

Notatki z rekolekcji, grudzień 1814, w: EO I, t. XV, nr 130.

Czy mogę zapomnieć... o znaku krzyża? - pyta Eugeniusz.

W każdej czynności jego życia, za każdym razem, gdy głosił Ewangelię, za każdym razem, gdy wyciągał ręce do ubogich i opuszczonych, obecne było to obwieszczenie : Czy kiedykolwiek będę mógł zapomnieć znak krzyża!

To jedyny znak wyróżniający, jaki dał Oblatom - pod tym znakiem musi dokonywać się każda czynność naszego życia: Nigdy nie zapominajcie o znaku krzyża!

Oczyma ukrzyżowanego Pana - jedyny pryzmat, przez który rodzina mazenodowska ma spoglądać na świat: Nigdy nie zapominajcie o znaku krzyża!

Pod koniec swego życia ojciec Tempier napisał do Oblatów: Niemożliwe jest, aby powiedzieć wam o wszystkich przykładach, jakie nam dawał, o wszytskich uczuciach, jakie nam wyjawiał w ciągu tych trzech dni [przygotowanie do otrzymania wiatyku i namaszczenia]. Za niesłychana łaskę uważamy to, że mogliśmy zobaczyć i usłyszeć to, co widzieliśmy i słyszeliśmy.

Jestem na krzyżu - zawołał - dobrowolnie chce na nim pozostać, a moje cierpienia ofiaruję za moich drogich Oblatów.

Okólnik nr 2, 29.01.1861, w EO II, t. 2, nr 116.

Ludzie powiedzieli, że krzyż Jezusa Chrystusa nie był czymś heroicznym, a ja chce powiedzieć, że krzyż Jezusa Chrystusa wlał więcej heroizmu w dusze ludzi niż ktokolwiek inny w historii ludzkości. John G. Lake


13 listopada - CZY MOGĘ ZAPOMNIEĆ O ZNAKU KRZYŻA

13 listopada - CZY MOGĘ ZAPOMNIEĆ O ZNAKU KRZYŻA?

Czyż mogę zapomnieć te gorzkie łzy, jakie na widok krzyża popłynęły z moich oczu w ów Wielki Piątek?

Notatki z rekolekcji, grudzień 1814, w: EO I, t. XV, nr 130.

Czy mogę zapomnieć... o znaku krzyża? - pyta Eugeniusz.

W każdej czynności jego życia, za każdym razem, gdy głosił Ewangelię, za każdym razem, gdy wyciągał ręce do ubogich i opuszczonych, obecne było to obwieszczenie : Czy kiedykolwiek będę mógł zapomnieć znak krzyża!

To jedyny znak wyróżniający, jaki dał Oblatom - pod tym znakiem musi dokonywać się każda czynność naszego życia: Nigdy nie zapominajcie o znaku krzyża!

Oczyma ukrzyżowanego Pana - jedyny pryzmat, przez który rodzina mazenodowska ma spoglądać na świat: Nigdy nie zapominajcie o znaku krzyża!

Pod koniec swego życia ojciec Tempier napisał do Oblatów: Niemożliwe jest, aby powiedzieć wam o wszystkich przykładach, jakie nam dawał, o wszytskich uczuciach, jakie nam wyjawiał w ciągu tych trzech dni [przygotowanie do otrzymania wiatyku i namaszczenia]. Za niesłychana łaskę uważamy to, że mogliśmy zobaczyć i usłyszeć to, co widzieliśmy i słyszeliśmy.

Jestem na krzyżu - zawołał - dobrowolnie chce na nim pozostać, a moje cierpienia ofiaruję za moich drogich Oblatów.

Okólnik nr 2, 29.01.1861, w EO II, t. 2, nr 116.

Ludzie powiedzieli, że krzyż Jezusa Chrystusa nie był czymś heroicznym, a ja chce powiedzieć, że krzyż Jezusa Chrystusa wlał więcej heroizmu w dusze ludzi niż ktokolwiek inny w historii ludzkości. John G. Lake


12 listopada - WIELKI PIĄTEK TRUDU, RADOŚCI I WDZIĘCZNOŚCI

12 listopada - WIELKI PIĄTEK TRUDU, RADOŚCI I WDZIĘCZNOŚCI

Eugeniusz zatem opowiada o momencie, do którego wszyscy synowie jego procesu nawrócenia wspólnie docierają w jednym momencie niczym do szczytu natchnienia. Począwszy od tego wydarzenia każda rzecz w jego życiu będzie interpretowana pod jego kątem. Oto pełny tekst. W kolejnych dniach będę go wyjaśniał.

Szukałem szczęścia poza Bogiem i na moje nieszczęście zbyt dłu­go. Ileż razy w minionym życiu moje rozdarte i niespokojne serce wyrywało się ku swojemu Bogu, od którego się oddaliło? Czyż mogę zapomnieć te gorzkie łzy, jakie na widok krzyża popłynęły z moich oczu w ów Wielki Piątek? Ach, przecież one wypływały z serca i nic nie mogło ich powstrzymać. Były zbyt obfite, abym mógł je ukryć przed tymi, którzy wraz ze mną uczestniczyli w tej wzruszającej cere­monii. Byłem w stanie grzechu ciężkiego [strona 6], i to właśnie było powodem mojego bólu. Wtedy i jeszcze w kilku innych okoliczno­ściach mogłem zauważyć różnicę. Nigdy dusza moja nie była bardziej zadowolona i nigdy nie doświadczyła większego szczęścia. Pośród tego potoku łez, pomimo bólu, lub właśnie dzięki niemu, moja dusza wzniosła się ku swemu ostatecznemu celowi, ku Bogu, jej jedynemu dobru, którego utratę żywo odczuwała. Po cóż mówić więcej? Czy kiedykolwiek zdołam wypowiedzieć, czego wówczas doświadczałem? Samo wspomnienie napełnia me serce słodką satysfakcją. Szukałem więc szczęścia poza Bogiem, i poza Nim nie znalazłem nic innego niż tylko smutek i przygnębienie. Szczęśliwy, tysiąckroć szczęśliwy, dzię­ki temu, co uczynił ten dobry Ojciec, mimo mej niegodności, używa­jąc wobec mnie całego bogactwa swego miłosierdzia. Obym przynaj­mniej podwajając miłość ku Niemu, naprawił stracony czas. Niech wszystkie moje działania, myśli zmierzają tylko ku temu celowi. Czy jest jakieś chwalebniejsze zajęcie, niż działać we wszystkim i przez wszystko dla Boga, kochać Go nade wszystko, kochać Go bardziej, dlatego że pokochało się Go tak późno. Ach! To już tutaj na ziemi rozpocząć błogosławione życie nieba. To słuszne, aby Go chwalić, tak jak tego pragnie.

Notatki z rekolekcji, grudzień 1814, w: EO I, t. XV, nr 130.

Kiedy opowiadamy historie naszego osobistego nawrócenia, uczyniłbym to z wielkim trudem przywołując wspomnienie tego, kim byliśmy wraz z niesamowitą radością i wdzięcznością wspominając, że na niewiele z tych rzeczy zasługujemy. Charles Spurgeon


11 listopada - NIE JESTEM JESZCZE ZANURZONY W BOGU

11 listopada - NIE JESTEM JESZCZE ZANURZONY W BOGU, CIĄGLE ODNAJDUJĘ SIEBIE TAM, GDZIE NIE POWINIENEM BYĆ

W chwili nawrócenia Eugeniusza w jego korespondencji nie znajdujemy żadnych wzmianek na ten temat. Dopiero kilka lat później, kiedy był w seminarium, po święceniach kapłańskich, odnajdujemy kilka wzmianek, kiedy spogląda w przeszłość. Tak napisał na przykład do swojej mamy:

powoli zacząłem opuszczać ten stan letniości, w który popadłem, a który niezawodnie doprowadziłby mnie do śmierci.

List do matki 23-24.03.1809, w: EO I, t. XIV, nr 489.

Podczas rekolekcji ignacjańskich, odprawionych w grudniu 1814 roku, zastanawia się i pisze o swoim nawróceniu, które miało miejsce 7 lub 8 lat wcześniej. Począwszy od pierwszego dnia rekolekcji pisał na temat swojej modlitwy:

Medytowałem nad celem człowieka. Dość długo. Skupiłem się bardziej na myślach, które Bóg we mnie wzbudził, że mógł mnie jedynie stworzyć tylko dla siebie, że uczynił mnie według swych zamiarów, abym oddał się temu, co powinno przyczynić się do wzrostu Jego chwały i wyjednać mi zbawienie. Moim jedynym za­jęciem aż do chwili mego nawrócenia było niszczenie jego dzieła, co też tak bardzo udało mi się osiągnąć. Z powodu mej winy sprze­ciwiałem się wszystkim jego zamiarom, w kilku przypadkach uda­ło mi się nawet spełnić to, co niemożliwe... Od mego nawrócenia dokonała się pewna zmiana, to prawda, ale wcale nie jestem pewny swego postępowania. Och!, jakże jeszcze daleko jestem od czystości intencji, której wymaga Bóg! Och! Nie jestem jeszcze, choć trzeba, zanurzony w Bogu. Ciągle odnajduję siebie tam, gdzie nie powinienem być.

Notatki z rekolekcji, grudzień 1814, w: EO I, t. XV, nr 130.

W kontekście ćwiczeń duchowych świętego Ignacego, podczas których Eugeniusz pisał te medytację, Fleming mówi o procesie nawrócenia: Skoro Ignacy próbował podkreślić mocny punkt, ten ruch nawrócenia jest tak bardzo zasadniczy dla życia chrześcijańskiego, że ludzie nieustannie potrzebują do niego powracać... To Bóg powołuje i w kontekście nowości tej chwili nawrócenia wyświadcza nam jeszcze łaskę. Ignacy układając ćwiczenia nie pozwala nam zapomnieć, że Bóg jest zawsze motorem tego poruszenia.

Nawrócenie jest zmiana mistrza. Czy dla naszego nowego Mistrza, Jezusa Chrystusa, nie uczynimy tyle, ile niegdyś uczyniliśmy dla żądzy naszego dawnego tyrana? Charles Spurgeon


10 listopada - STOPNIOWE NAWRÓCENIE

10 listopada - STOPNIOWE NAWRóCENIE - WYCHODZENIE Z SAMEGO SIEBIE DO SKUPIENIA SIĘ NA BOGU

Prze kilka miesięcy badałem duchową wędrówkę młodego Eugeniusza de Mazenoda. Począwszy od 9 roku życia na wygnaniu. Widzieliśmy pierwsze oznaki jego zaangażowania przy okazji jego pierwszej komunii i bierzmowania. W Wenecji pod duchowym kierunkiem księdza Bartolo Zinelli młodzieniec otrzymał solidną formację ludzką i chrześcijańską i nawet swoim sposobem życia dążył do świętości. W Neapolu i w Palermo, być może z powodu opóźnionego młodzieńczego buntu, na który nie było szans w Wenecji, zarzuca ten ideał. W wieku 20 lat wraca do Aix en Provence - wiele lat naznaczonych postępowaniem i wartościami, które skupiają go jedynie na sobie samym.

W ciągu kilku lat jego zachowanie zaczyna się zmieniać i wiemy o jego zainteresowaniu religią - czytaniem książek i pragnieniem poznania prawd wiary w kontekście jansenizmu jego wujka Joannis. Teraz powraca do tego, czego nauczył się i doświadczył w Wenecji, ale z dojrzałym podejściem i bez przedwczesnego przylgnięcia. Widzimy, że Eugeniusz wiele czasu poświęca pomocy dla więźniów oraz wspólnej modlitwie z kanonikami w katedrze. Oczywiste i jasne jest to, że coc poruszyło jego duszę.

Ignacy z Loyoli pomaga nam ten fakt nazwać procesem nawrócenia - wyjściem od siebie do otwarcia się na Boga. Nie mamy zbyt wielu bezpośrednich źródeł, aby wyznaczyć dokładna datę, ale jasne jest, że począwszy do 24. roku życia (1806 roku) rozpoczyna się proces nawrócenia. Siedem lat później (1814), gdy odprawiał rekolekcje ignacjańskie, jedyny raz wspomniał i powiedział o kluczowym doświadczeniu, które dało mu jasna wizję pewnego pierwszego Wielkiego Piątku. Prawie rok po tym wydarzeniu wstępuje do seminarium, aby zostać kapłanem i podjąć posługę.

Sześć miesięcy po wstąpieniu do seminarium, w konferencji duchowej, napisał na temat swej drogi:

Od szczęśliwej chwili, kiedy odrodzony w zbawczych wodach chrztu, zostałem wyniesiony do boskiej godności dziecka Bożego, pełen darów mego Zbawiciela, mógłbym raczej zliczyć przyspie­szone ruchy mojego oddechu niż liczbę niewypowiedzianych dobrodziejstw, które ten godzien miłości Nauczyciel tak obficie na mnie rozlał. Bez wątpienia nie ma nikogo bardziej godnego, aby na nim skupić moją uwagę, niż ten wszechmocny Bóg, o którym zawsze powinienem pamiętać, który przez miłosierdzie najsłodszą przemocą wyrwał mnie z zepsutego świata...

Konferencja duchowa, 19.03.1809, w: EO I, t. XIV, nr 48.

Proces nawrócenia tego czasu można zawrzeć w zdaniu od skupienia się na sobie do skupienia się na Bogu. W rzeczywistości łaska pierwszego poruszenia pochodzi od schwytania przez miłość Boga oraz pochodzącej od Niego zbawiennej łaski. Moja odpowiedzią nie jest ciągłe spoglądanie na prezent, ale skupienie się na ofiarodawcy tego prezentu, na Tym, który tak bardzo kocha, że posunie się aż do śmierci na krzyżu. David Fleming SJ


9 listopada - ŻYCIE, KTÓRE Z CAŁKOWITĄ PEWNOŚCIĄ JEST SKIEROWANE KU JAKIEJŚ SPRAWIE

9 listopada - ŻYCIE, KTóRE Z CAŁKOWITĄ PEWNOŚCIĄ JEST SKIEROWANE KU JAKIEJŚ SPRAWIE

Będąc dyrektorem dzieła miłosierdzia w więzieniu Eugeniusz dał się poznać
arcybiskupowi Aix, który traktował go jak syna. Rey mówi nam, w jakich
okolicznościach Eugeniusz często uczestniczył w modlitwach i śpiewie brewiarza
w katedrze.

Zajmował miejsce w prezbiterium, które wówczas było bardzo duże, w części,
gdzie stalle były zarezerwowane dla mężczyzn. Pewnego dnia kilku z
posługujących podczas brewiarza nie zachowało postawy właściwej dla tego
świętego miejsca. Po zakończeniu sumy mistrz ceremonii wszystkim siedzącym w
stallach oznajmił, nie zwracając uwagi na osoby, że odtąd nie mogą już tam
siadać i to w imieniu i z polecenia księdza arcybiskupa. Eugeniusz bardzo
zagniewany wyszedł z kościoła, ale podporządkował się poleceniu władzy. Wraca
do siebie, a tam nie bez zaskoczenia odnajduje list od arcybiskupa, który na
mocy specjalnego przywileju daje mu prawo do zajmowania wyższej części stalli
za duchowieństwem. Natychmiast udał się do arcybiskupa, aby podziękować, że w
ten sposób mianował go kanonikiem w krótkiej sutannie.

Z tego tytułu posiadał jeszcze kilka uprawnień i to nie tylko z powodu jego
gorliwości na oficjum, ale również za udział w śpiewach i wszytskich
modlitwach. W niedziele i święta był na kanonicznych godzinach i wraz z
kanonikami śpiewał psalmy. Bóg obdarzył go czystym, bardzo precyzyjnym i miłym
głosem. Eugeniusz lubił posługiwać się w nim dla celów śpiewu Kościoła i
przedkładał do oczywiście ponad wszystkie inne śpiewy.

A. Rey, dz, cyt., t. 1, s. 50-51.

Cztery lata wcześniej listy Eugeniusza były pełne od przyjemności Aix:
teatrem, śpiewem, tańcami, przyjemnościami. Jasne jest, że coś zmieniło się w
jego życiu. Patrzymy na 25. letniego mężczyznę całkowicie skonfrontowanego z
procesem nawrócenia.

W końcu Eugeniusz pozwala, aby Bóg był autorem jego życia. Zastanawiając się
nad tym pragnę zdjąć buty, ponieważ jestem na ziemi świętej, w świętej
przestrzeni mazenodowskiej duchowości, gdzie Bóg pisze swoja historię.

Waszym przeznaczeniem jest wypełnić zadania, na których najbardziej się
skupiacie. W ten sposób zdecydujecie, aby swój wzrok skupić na tym, co
naprawdę wspaniałe, piękne, szlachetne i radosne. Wasze życie jest ciągłym
ruchem ku jakiejś sprawie.
Ralph Marston


6 listopada - DOŚWIADCZENIE WIĘZIENIA ZMIERZA KU KOŃCOWI

6 listopada - DOŚWIADCZENIE WIĘZIENIA ZMIERZA KU KOŃCOWI

Eugeniusz, będąc w grupie wolontariuszy pomagającej więźniom, we wszystkich
swoich poczynaniach odniósł pewien sukces. Leflon opisuje, że możliwym powodem
fiaska był fakt, że nie udało mu się postarać, aby więźniom nie podawano
czerstwego chleba. Jego reakcja była kością niezgody, która skłoniła
Eugeniusza do rezygnacji ze stanowiska:

Za to nadużycia piekarza Caries, które miał odwagę ujawnić na zebraniu,
trwały w najlepsze. Pomimo ponawianych ostrzeżeń nadal w niemniejszy sposób
wykorzystuje osadzonych, ponieważ zdaje się cieszyć pewnym poparciem. Posunie
się nawet do obrazy mającego dyżur w danym tygodniu, który przedstawia mu
uwagi na temat złej jakości jego chleba. Administratorzy wreszcie się
niepokoją, gdy jeden z ostatnio mianowanych rektorów, Jérôme Vial, aby
zaprotestować przeciwko nieznośnym obelgom we wrześniu rezygnuje ze
stanowiska. Decydują się, aby wystosować upomnienie: spośród dwóch spraw
jedna: albo mer de Fortis zmieni piekarza lub zwolni ich od sprawdzania dostaw
piekarza. Ale wspomniany mer de Fortis zamierzał utrzymać status quo,
argumentując, że pełniący dyżur cieszył się uprawnieniami, aby przeprowadzać
skuteczną kontrolę.

W między czasie Eugeniusz de Mazenod, podobnie jak jego kolega Vial,
zrezygnował ze stanowiska rektora. Ale gdy tamten jako powód podawał
"niemożność godnego wypełniania obowiązków, które każdy z nas powinien
mieć określone, zgadzając się na obowiązki, do dzielenia których z wami
zostałem powołany", Eugeniusz zadowoli się jedynie podaniem "spraw
domowych, które całkowicie pochłaniają jego czas, który chciałby przeznaczyć
na posługę miłosierdzia, do której został powołany". Czy również i on
uznał, że jest niezdolny, aby dalej na korzyść osadzonych prowadzić akcję,
która napotykała na niemożliwe do pokonania przeszkody i na opieszałość jego
kolegów? Czy dano mu do zrozumienia, że jego młodzieńcza gorliwość była nieco
przesadna i nie współgrała z tradycyjną mądrością towarzystwa? W każdym razie
nikt nie usiłował go zatrzymać. Gdyby więźniowie go stracili, dzieło więzień
odnalazło by swój błogi spokój, bowiem choćby po ocenie na podstawie
sprawozdań, ograniczało się jedynie do czysto administracyjnych zadań i dość
regularnie sygnowało nakazy nie zajmując się zbytnio pełnieniem dzieł ludzkich
i chrześcijańskich. Jednak to doświadczenie było bardzo ważne, bowiem pokazało
Eugeniuszowi ubóstwo materialne i moralne, których wcale nie przeczuwał.

J. Leflon, dz. cyt., t. 1, s. 303-304.

To doświadczenie dla młodego Eugeniusza, który żył w tym samym czasie, stało
się okazją do poznania doświadczenia zmiany życia, które prowadziło go na
osobistych sprawach rodzinnych.

Zamiast zniechęcenia i przeciwności ci, którzy są najszczęśliwsi, zdają się
posiadać sposób uczenia się, aby poprzez trudności stawać się silniejszym,
mądrzejszym, szczęśliwszym.
Joseph B. Wirthlin