Od 12 stycznia szukają ciała młodego oblata...

12 stycznia na plaży w miejscowości Melville w Republice Południowej Afryki doszło do tragedii. Około godziny 11.00 potężna fala strąciła ze skały kleryka Collinsa Masindę OMI. Zakonnik zniknął w odmętach oceanu. Pomimo natychmiastowej akcji ratunkowej nie udało się go odnaleźć. O tragicznym wydarzeniu poinformował prowincjał Prowincji Lacombe - o. Ken Thorson OMI. Collins należał do Misji w Kenii, studiował w oblackim scholastykacie św. Józefa w Cedarze. Wspólnota przebywała w ośrodku rekolekcyjnym w Melville, była w trakcie rocznych rekolekcji zakonnych.

W tej ponurej chwili pokornie prosimy o modlitwę za br. Collinsa, jego pogrążoną w żałobie rodzinę, wspólnotę scholastykatów oblackich w Republice Południowej Afryki i wszystkich członków Misji w Kenii - zaapelował o. Ken Thorson OMI.

Wspólnota scholastykatu w Cedarze codziennie przeszukiwała wybrzeże Oceanu Indyjskiego, licząc na odnalezienie ciała współbrata.

Społeczność scholastykatu próbuje poradzić sobie ze swoją stratą, gromadząc się w miejscu zaginięcia 12 stycznia. Od jego tragicznej straty zbierają się na modlitwę, pojedynczo i w małych grupach. Łączymy się z nimi w modlitwie, zwłaszcza w modlitwie różańcowej i Eucharystii w intencji wiecznego odpoczynku współbrata - podają służby informacyjne Zgromadzenia w Rzymie.

(zdj. OMI World)

Collins Wetosi Masinde urodził się 21 lutego 1995 roku w hrabstwie Lugari w Kenii. Był szóstym z dziesięciorga dzieci Eliuda Masinde Mwangale i Florance Khakali. W 2017 roku Collins wstąpił do postulatu Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej w Meru Town. Rok później rozpoczął prenowicjat. Po rocznym nowicjacie złożył pierwsze śluby zakonne. Miał rozpocząć drugi rok studiów filozoficzno-teologicznych w scholastykacie św. Józefa w Cedarze w Republice Południowej Afryki.

(pg)


Dzięki oblackiemu dziełu wyszedł z bezdomności

Do Korei Południowej o. Vincenzo Bordo OMI przyjechał w 1993 roku. W 1998 roku założył Dom św. Anny – instytucję pomocową dla młodzieży i osób zagubionych. W zeszłym roku placówka obchodziła 25-lecie swojego istnienia. To niezwykły dom, którego dzieje pisane są ludzkimi historiami.

Korea: „Chcemy przyjąć chrzest” – wyznanie trzech młodzieńców zaskoczyło misjonarza

Mieszkam w Domu św. Anny od półtora roku. Nabrałem pewności siebie, żeby stanąć na nogi - wyjawia pan Jang.

Do oblackiej placówki trafił z ulicy. Był w kryzysie bezdomności. Znalazł tutaj nie tylko schronienie, ale udało mu się podjąć pracę, dzięki której będzie w stanie się utrzymać.

Korea: Oblackie schronisko dla młodzieży doprowadziło go do ołtarza

Dom św. Anny to coś więcej niż noclegownia. Ojciec Bordo organizuje szkolenia i spotkania z ciekawymi ludźmi, którzy motywują mieszkańców do zmiany życia.

Vincenzo Bordo OMI świętuje 30. rocznicę przyjazdu do Korei. Pokazuje swój pierwszy fartuch

(pg/zdj. V. Bordo OMI)


Komentarz do Ewangelii dnia

W ziemskiej pielgrzymce Pan Jezus czynił dobro. Ludzie, którzy szli za Nim słyszeli, widzieli i doświadczali Jego miłości. Ten, kto jest miłowany chce odwzajemniać miłość, która wyraża się w konkretnych działaniach małych i dużych. „Jego osoba [Jezusa] nie jest niczym innym niż miłością. Znaki, które daje, szczególnie wobec grzeszników, ubogich, wykluczonych, chorych i cierpiących noszą w sobie znamiona miłosierdzia”(papież Franciszek). Niech w tym czasie bardziej uwidoczni się poprzez nasze życie wdzięczność za wszystko, czego doświadczamy i otrzymujemy z Bożej Opatrzności.

(S. Stasiak OMI)


Lubliniec: Powstała ikona bł. o. Józefa Cebuli OMI

W lublinieckim klasztorze powstała ikona bł. o. Józefa Cebuli OMI. Wykonał ją o. Wiesław Nazaruk OMI. W najbliższym czasie ikona i oblacki krzyż błogosławionego Józefa Cebuli dotrą do Obry, gdzie niebawem rozpoczną się roczne rekolekcje zakonne dla przełożonych, a następnie rada poszerzona Polskiej Prowincji.

Ojciec Wiesław Nazaruk OMI z wykonaną przez siebie ikoną (zdj. P. Gomulak OMI)
Lubliniec: Rozpoczęcie jubileuszu 25. lecia beatyfikacji ojca Józefa Cebuli OMI

Ikona jest zwykłe „duchowym portretem” błogosławionego lub świętego. Nie jest więc tu najważniejsze, czy jest podobny do siebie, czy też  nie. Ikona zwykle jest pełna symboli. Dlatego mówi się o mistycyzmie zawartym w ikonie. Inspiracją do namalowania twarzy było zdjęcia przedstawiające ojca Cebulę jako młodego oblata. Jednak przedstawiłem tę twarz nadając jej wyraz dojrzałego doświadczonego mężczyzny, o czym świadczą także siwe włosy na głowie, których przecież niewiele już miał przed śmiercią. Na twarzy widać powagę i utrudzenie, ale też spokojne spojrzenie w dal. On wie dokąd idzie – wyjaśnia o. Wiesław Nazaruk OMI.

Antoni Lesz OMI: „Spotkałem ojca Cebulę” [WIDEO]

Błogosławiony ojciec Cebula to kapłan-oblat i męczennik, dlatego ma czerwoną stułę, która symbolizuje męczeństwo. Są też jeszcze inne znaki jego męczeństwa. Na jednej stronie stuły znajduje litera „P” na czerwonym tle, gdyż został zaklasyfikowany jako „więzień polityczny”, przeznaczony na śmierć za to, że był „wrogiem narodu niemieckiego” – podkreśla twórca ikony.

Nad trójkątem jest numer „70”. To jego numer obozowy. Jest taki niski, gdyż należał do szczególnej grupy więźniów, przeznaczonych do szybkiej likwidacji. Ponad tymi znakami umieszczony jest wijący się drut kolczasty, jako symbol obozu koncentracyjnego, w którym się znajdował. Ten drut w górnej części stuły zamienia się w palmę męczeństwa, gdyż to w obozie koncentracyjnym był torturowany i został zamordowany ze szczególnym okrucieństwem za to, że był kapłanem – wyjaśnia ojciec Nazaruk.

„Jako czternastolatek zetknąłem się z o. Cebulą (…) Był naprawdę świętym”

Po drugiej stronie na stule znajduje się krzyż oblacki oraz skrót OMI. Dla nas, oblatów, jest to oczywiste, że błogosławiony Józef Cebula był misjonarzem oblatem, ale nie tylko oblaci będą patrzeć na ten obraz i „czytać ikonę”. Dlatego uważałem, że te znaki muszą być tam przedstawione. Ponadto ojciec Cebula był bardzo świadomy swojej oblackości i jego duchowość była bardzo zakotwiczona w Krzyżu Jezusa Chrystusa, którego znak jako oblat nosił – kontynuuje ojciec Nazaruk.

Ojciec Cebula został zaaresztowany w Markowicach i wysłany  do obozu koncentracyjnego z przeznaczeniem na śmierć za to, że wbrew rozkazowi hitlerowców, nie zgodził się na niszczenie figur Matki Bożej w okolicach Markowic. Nie przestrzegał także zakazu odprawiania Mszy świętych i noszenia Komunii Świętej do chorych. Dlatego w prawym ręku trzyma monstrancję z Najświętszym Sakramentem, dla którego zawsze miał bardzo głębokie nabożeństwo. Ojciec Cebula wiedział, co go czeka, jeśli będzie wierny Jezusowi i nie przestanie odprawiać Mszy świętych i nosić Komunię świętą do chorych. A jednak rozkazu nie posłuchał. W obozie za to zapłacił najwyższą cenę, będąc torturowany przy noszeniu ciężkich kamieni i zmuszany przy tym do recytacji tekstów Mszy św. na słynnych kamiennych schodach, na których został zastrzelony przez niemieckiego oficera. Monstrancja, którą błogosławiony Cebula trzyma w ręku jest namalowana na wzór monstrancji, która znajduje się w naszym kościele w Lublińcu. Wszystko wskazuje na to, że ojciec Cebula używał tej monstrancji do nabożeństw, gdy był wychowawcą i superiorem junioratu w Lublińcu. Ta monstrancja pochodzi z tamtego czasu i jest używana do dnia dzisiejszego. Można więc chyba powiedzieć, że jest niejako relikwią po ojcu Cebuli – dodaje misjonarz oblat.

W rodzinnej Malni modlą się do „swojego Józefka”

W lewym ręku znajduje się cudowna figura Matki Bożej Markowickiej. Ojciec Cebula bronił jej i nie zgodził się, aby oblaci 7 grudnia 1941 r, w wigilię Niepokalanego Poczęcia, na rozkaz Niemców zniszczyli wszystkie figury Matki Bożej w Markowicach i w okolicy. Jest więc męczennikiem za kult Eucharystii i za kult Matki Bożej – przywołuje wydarzenia z historii ojciec Nazaruk. – W takim przedstawieniu nasz błogosławiony jest podobny do świętego Jacka, który pochodził z tej samej śląskiej ziemi, z której pochodził także ojciec Cebula. Z jego rodzinnej Malni nie jest tak daleko do Kamienia Śląskiego. Tak jest przedstawiany na obrazach święty Jacek. Tak też ukazany jest na witrażu w lublinieckim kościele. Ojciec Cebula  ten witraż widział, podziwiał i świętego swoim życiem naśladował. Godny następca świętego ziomka.

Ojciec Józef Cebula przedstawiony jest w kapłańskim stroju. Jego sutanna jest stara, wytarta i zniszczona, co symbolizują kolory: czerń, i szaroniebieskie oraz brązowe odcienie. Tak chciałem przedstawić jego kapłańską wierność. Za to komża wygląda uroczyście, jest czysta, świeża, układa się w równe fałdy, jakby była świeżo wykrochmalona. Błogosławiony ma na ramiona narzucony brązowy płaszcz. To płaszcz pasterza, wędrowca, a nie peleryna misjonarza rekolekcjonisty. Tak chciałem zaznaczyć, że trud duszpasterski błogosławionego, który nie szczędził sił, mimo słabego zdrowia, aby dotrzeć do każdego człowieka, a zwłaszcza, gdy nocą w przebraniu, zanosił Komunię Świętą do ludzi chorych. Na nogach ma ciężkie, stare buty, zniszczone od częstych wędrówek. Mają kolor brązowy tak jak płaszcz, bo to buty wędrowca i doświadczonego pasterza – wyjaśnia twórca.

Błogosławiony ojciec Cebula jest w ruchu. On nie stoi, on idzie, co zaznaczone jest wyraźnymi fałdami na sutannie i układem nóg. To krok stanowczy i pewny, ale spokojny. On wie kim jest, kogo reprezentuje, jaka jest jego misja i zadanie, które wypełnia. Ojciec Józef Cebula, wypełnił swoją misję do końca, aż do przelania krwi, aż do męczeńskiej śmierci. Teraz cieszy się chwałą nieba, co symbolizuje złoty kolor tła – kontynuuje ojciec Nazaruk.

Utwór o bł. Józefie Cebuli OMI [AUDIO]

Na złotym tle, u samego dołu znajduje się napis: „Najpierw być człowiekiem”. Umieściłem ten fragment, aby i dla nas wszystkich był inspiracją – konkluduje twórca ikony.

 

„Być świętym, to najpierw być człowiekiem” [PROMO]

Zdjęcia w większej rozdzielczości można znaleźć poniżej:

(pg)


Andrzej Madej OMI: Świadectwo [POEZJA]

ŚWIADECTWO

Wśród wielu darów jakie człowiek otrzymał

jest obficie nam dany dar dobrej woli

 

w młodym wieku przejawia się tym

że człowiek pragnie dzielić się miłością z innymi ludźmi

 

nabiera doświadczenia i dojrzewa by odkryć coś zdumiewającego

że nie mniej ważną sprawą jest przyjmowanie miłości

 

pragniemy jej a jednocześnie od niej uciekamy

zranieni nie dajemy się kochać i zamykamy się na miłość

 

Jezus przywraca nam utraconą zdolność do przyjmowania miłości

On najlepiej wie jak kochać lękających się miłości

 

dlatego że nas kocha


Andrzej Madej OMI – urodził się w 1951 r. w Kazimierzu Dolnym. Po maturze wstąpił do Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. W 1977 przyjął święcenia prezbiteratu. Studiował filozofię w Wyższym Seminarium Duchownym Misjonarzy Oblatów MN w Obrze i w Krakowie, teologię na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie i Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Był bliskim współpracownikiem założyciela Ruchu Światło–Życie, ks. Franciszka Blachnickiego. W latach 80. zasłynął jako rekolekcjonista i duszpasterz młodzieży. Był inicjatorem spotkań ekumenicznych w Kodniu oraz ewangelizacji podczas festiwalu rockowego w Jarocinie. Od 1997 jest przełożonym Misji “Sui Iuris” w Turkmenistanie. Jest z powołania katolickim księdzem i poetą. Od 1984 r. wydał kilkanaście zbiorów wierszy i prozy. Jest m. in. laureatem za rok 2019 Medalu „Benemerenti in Opere Evangelizationis”, nagrody przyznawanej przez Komisję Episkopatu Polski ds. Misji za to, że “cierpliwie i z miłością głosi Ewangelię i prowadzi dialog ekumeniczny. Jest autorem poczytnych publikacji książkowych”.


Kamerun: Odzyskali wzrok dzięki pomocy z Polski

Dzięki wsparciu Fundacji Redemptoris Missio udało się przeprowadzić osiemnaście zabiegów usunięcia zaćmy.

Wczoraj wrócili do Figuil chorzy na za zaćmę, którzy dzięki pomocy Redemptoris Missio już widzą – napisał o. Alojzy Chrószcz OMI, misjonarz w Kamerunie.

Wielu mieszkańców Kamerunu nie stać na dostęp do profesjonalnej opieki lekarskiej. Dzięki misjom katolickim ludzie mają szansę na poprawę komfortu życia.

(pg/zdj. A. Chrószcz OMI)


Kijów: 75 dni, 25000 podpisów, jeden kościół...

Trwa batalia o zwrot kościoła św. Mikołaja w Kijowie miejscowej wspólnocie katolickiej. Świątynia powstała z ofiar kijowskich katolików. Wybudowana na przełomie XIX i XX wieku świątynia stanowi jedną z architektonicznych wizytówek ukraińskiej stolicy. Nad kształtem budowy czuwał wybitny polski architekt Władysław Horodecki, twórca m.in. dzisiejszego Narodowego Muzeum Sztuki Ukrainy czy jednej z siedzib prezydenta.

Kościół św. Mikołaja w 2014 roku (zdj. Konstantin Brizhnichenko/Wikipedia)

Kościół św. Mikołaja został zabrany wspólnocie katolickiej przez władze ukraińskie w czasach reżimu komunistycznego i zamieniony na salę koncertową. O zwrot świątyni wciąż stara się miejscowa wspólnota katolicka. Dodatkowym ciosem dla niszczejącego kościoła był pożar świątyni we wrześniu 2021 roku spowodowany zwarciem instalacji elektrycznej w instrumencie należącym do państwowej instytucji.

Łączy nas nie tylko pragnienie uratowania świątyni, ale także proste ludzkie pragnienie sprawiedliwości, aby ten dom Boży, który został siłą skradziony przez komunistów w 1938 r., a do tej pory ich różni następcy używali i czerpali zyski ze skradzionych dóbr, ukrywając je pod niesprawiedliwymi ludzkimi prawami, mógł w końcu zostać zwrócony swoim właścicielom - wyjaśnia o. Paweł Wyszkowski OMI, proboszcz parafii.

Kijów: Pokonał 800 km pieszo z krzyżem na plecach [WIDEO]

"25000? Nie zbierzecie tyle głosów"

Po złamaniu przez rząd memorandum o zwróceniu kościoła, parafianie zaczęli zbierać głosy pod petycją skierowaną do ukraińskiego rządu. Pułap 25000 osób w czasie wojny wydawał się nieosiągalny. Niejednokrotnie aktywiści działający na rzecz odzyskania świątyni spotykali się ze sceptycyzmem a nawet wrogością ze strony władz i przeciwników.

27 października 2023 r. na stronie internetowej Gabinetu Ministrów Ukrainy zarejestrowano petycję w sprawie przekazania kościoła św. Mikołaja wspólnocie religijnej Kościoła rzymskokatolickiego, co było już wcześniej zapisane zarówno w rozporządzeniu Rady Ministrów, jak i w Memorandum między Ministerstwem Kultury a parafią. Tak się jednak nie stało. A kościół wciąż niszczeje. Jednak my, Ukraińcy, nie poddajemy się. Niemal natychmiast wierzący i zaniepokojeni obywatele zaczęli aktywnie wyrażać swoje stanowisko obywatelskie - relacjonuje proboszcz.

Podpisy pod petycją (zdj. P. Wyszkowski OMI)

Nie obyło się bez problemów technicznych. Wiele razy użytkownicy platformy nie mogli skutecznie podpisać petycji. Zdarzało się, że formularz był nieaktywny przez kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt godzin. Niektórzy próbowali zarejestrować swój głos aż osiem razy.

"Nie uda ci się" to zdanie, które prawdopodobnie najczęściej słyszano w ciągu tych 75 dni - podkreśla ojciec Wyszkowski.

Kijów: Kościół św. Mikołaja się rozpada. Protest przed ministerstwem

A jednak udało się. Teraz nad petycją obywatelską musi pochylić się rząd.

Wsparcie spoza granic, celebrytów...

Proboszcz parafii zabiegał o poparcie organizacji międzynarodowych, nagłaśniał sprawę w mediach ukraińskich i zagranicznych, odwiedzał zagraniczne parafie, które podejmowały modlitwę w intencji zwrotu kościoła św. Mikołaja.

Proboszcz parafii św. Mikołaja w Parlamencie Europejskim (zdj. P. Wyszkowski OMI)
O kijowskim kościele w Parlamencie Europejskim

Odznaczyła nas Irena Karpa (znana ukraińska pisarka). Ona jest z nami! – wspomina Maria Teresa, parafianka.

Sprawa zwrotu kościoła zjednoczyła celebrytów i ludzi niewierzących, którzy podpisywali petycję oraz udostępniali w mediach społecznościowych.

Polubienie od piosenkarki Jerry Heil. Wchodzisz i widzisz udostępnienie artystki Viviene Mort. Dalej - wsparcie Gudkovej Alyony - organizatorki słynnej imprezy Courage Bazar w Kijowie. To było niesamowite. Od tej jedności i wsparcia naprawdę kręciło mi się w głowie. Ludzie powinni o tym wiedzieć. To więcej niż tylko 25 000 głosów. To jest dowód. Dowód jedności Ukraińców w walce o sprawiedliwość – dzieli się wspomnieniami Maria-Teresa.

Zbieranie podpisów (zdj. P. Wyszkowski OMI)

Znane osoby publiczne, dziennikarze, aktorzy, znane osoby konsekrowane różnych wyznań. Wszyscy oni byli zaangażowani w poparcie i podpisanie petycji - wyjaśnia o. Paweł Wyszkowski OMI.

List do premiera

Wraz z zebraniem wymaganej ilości głosów, proboszcz parafii św. Mikołaja w Kijowie skierował list do premiera Ukrainy - Denysa Szmyhala. W liście ojciec Paweł podkreślił, że przekazanie kościoła św. Mikołaja jego prawowitym właścicielom - parafii, jest potrzebny przede wszystkim Ukrainie i władzom ukraińskim, które od prawie dwóch lat zmagają się z wielką niesprawiedliwością ze strony rosyjskiego agresora i dlatego nie mogą tak samo niesprawiedliwie postępować wobec swoich obywateli.

Kiedy tak ważne jest dla nas pokonanie wroga zewnętrznego – Federacji Rosyjskiej, ważne jest również, abyśmy się zjednoczyli i przywrócili sprawiedliwość historyczną w naszej Ojczyźnie. Bo kościół św. Mikołaja jest miejscem, z którego nasi obrońcy i wszyscy obywatele będą mogli czerpać tę duchową, tak potrzebną nam siłę do zwycięstwa - napisał o. Paweł Wyszkowski OMI.

Kijów: Obiad dla 250 ubogich [ZDJĘCIA]

Kościół św. Mikołaja to nie tylko miejsce modlitwy. Świątynia była miejscem schronienia podczas dramatycznych nalotów ukraińskiej stolicy, to właśnie tutaj znajdował się jeden z największych magazynów pomocy humanitarnej, z którego pomoc docierała do najbardziej zniszczonych miejsc na Ukrainie.

Każdego dnia w naszym kościele rozbrzmiewają modlitwy o zdrowie i ochronę sił zbrojnych Ukrainy oraz czczona jest pamięć poległych żołnierzy. Od pierwszego dnia wojny na pełną skalę świątynia funkcjonuje zgodnie ze swoim przeznaczeniem: odbywają się tu nabożeństwa, a jednocześnie udzielana jest różnorodna pomoc humanitarna, wspierając osoby dotknięte kryzysem i zapewniając tymczasowe schronienie osobom wewnętrznie przesiedlonym - wyjaśnia proboszcz.

Teraz trwa oczekiwanie na krok władz Ukrainy...

(pg)


Nowa Delegatura Zgromadzenia

Po konsultacjach asystenta generalnego - o. Raymonda Mwangala OMI, które przeprowadził z oblatami Prowincji Belgii i Holandii w październiku zeszłego roku, administracja generalna podjęła decyzję o restrukturyzacji oblackiej jurysdykcji. 16 stycznia br. superior generalny wraz ze swoją radą powołał Delegaturę Belgijsko-Holenderską. Podlegać ona będzie Prowincji Francji.

Nowa delegatura liczy blisko 40 zakonników, ale średnia wieku wynosi tutaj 79 lat. W minionym czasie wyjeżdżało stąd wielu misjonarzy do pracy "ad gentes". Obecnie, oprócz rodzimych powołań, są tutaj zakonnicy z Surinamu, Peru, Francji i Kanady.

Na terenie Belgii funkcjonuje jednocześnie Delegatura Polskiej Prowincji, która zajmuje się duszpasterstwem polonijnym.

(pg/OMIWorld)


Z listów św. Eugeniusza

RZECZYWIŚCIE MAM POWODY, ABY PŁAKAĆ Z RADOŚCI MAJĄC W ZGROMADZENIU TEGO POKROJU LUDZI

Eugeniusz zawsze uważał się za ojca swojej misjonarskiej rodziny. Był założycielem i superiorem generalnym, a jego rola była nie tylko administracyjna. Musiał podtrzymywać więzi i ducha rodzinnego. Eugeniusz był ojcem, który kochał każdego ze swoich synów misjonarzy i cieszył się z ich wzajemnych relacji. Oto, co ukazuje zapis w jego dzienniku:

Święcenia naszych trzech diakonów: Bernarda, Gaudeta i Keatinga. W sobotę 18 wyświęciłem ich na diakonów, a dzisiaj wyświęcę ich na kapłanów. Ach, jakże okazali się godni tej łaski ci trzej zakonnicy gotowi, aby wyjechać: jeden na wyspę Cejlon, dwóch kolejnych do Kanady, w naprawdę godnym ich powołania nastawieniu. Nie wiem, którego z tej trójki najbardziej podziwiać? Ojciec Keating jest bardziej oschły i nieśmiały, ale ojcowie Bernard i Gaudet z wylewnością i naprawdę synowskim oddaniem wyrazili czułe uczucia swych serc, z pewnością nie pozostałem obojętny na te tak wzruszające świadectwa ich miłości. Nigdy opuszczający ojca syn nie dał mu większego świadectwa miłości. Ojciec Gaudet wyjeżdża jutro. Chciał na piśmie zostawić mi uczucia, które go ożywiają. To dokument, który nie powinien zaginąć. Chcę, aby przetrwał dla zbudowania tych, którzy przyjdą później. Już kiedyś napisał do mnie doskonały list, aby mi wyjawić pragnienie, jakie miał, abym w wyborze, który mam podjąć nie zapomniał o członkach do Kanady, do tego kraju nękanego tyfusem, który na oczach wszystkich już pochłonął ponad dwunastu kapłanów i już dotknął czterech naszych. Dzisiaj, aby mi podziękować, że wysłuchałem jego prośby. Rzeczywiście mam powody, aby płakać z radości, mając w zgromadzeniu tego pokroju ludzi.

Dziennik, 24.09.1847, w: PO I, t. XXI.

 

Miłość Boga do ludzi. Mówię, że to znane mi uczucie pochodzi od Tego, który jest źródłem wszelkiej miłości; ona jest cechą charakterystyczną naszej umiłowanej rodziny.

 

List do o. Mouchette, 2.12.1854, w: PO I, t. XI, nr 1256.


Komentarz do Ewangelii dnia

Stań tu na środku! Jezus prosi sparaliżowanego o dwie rzeczy: by stanął oraz wyszedł na środek. Słowo “stań” we wspólnocie Ewangelisty Marka miało to same znaczenie co “wskrzesić”. Sparaliżowany musi “zostać wskrzeszony” – czyli powstać, dołączyć do wspólnoty i zająć swoje miejsce w nim. Odrzuceni i marginalizowani muszą stanąć na środku we wspólnocie. Muszą być razem z innymi! Jezus ich powołuje do bycia częścią wspólnoty wierzących.

Jezus nie anuluje, ani nie krytykuje Prawa Mojżeszowego, gdyż On sam przestrzega jego przykazania i udaje się co sobotę do synagogi. Jezus krytykuje wąską interpretację Prawa, którą wykładają uczeni w Piśmie i faryzeusze. Interpretację, która zostawia mało miejsca na miłosierdzie.
Jezus Chrystus przyszedł ogłosić Ewangelię prawdziwej wolności, jednakże jego przeciwnicy niechętnie to przyjmują, szukają przeciw niemu dowodów: „Był tam człowiek, który miał uschłą rękę. A śledzili Go, czy uzdrowi go w szabat żeby Go oskarżyć”(Mk 3,1-2). W tym samym czasie, gdy jesteśmy świadkami działania łaski, doświadczamy zatwardziałości serc niektórych ludzi, myślących w swej pysze, że prawda jest po ich stronie. Doświadczyli radości faryzeusze na widok uzdrowionego? Nie, wręcz przeciwnie, zostali niejako „zaślepieni”, aż do tego stopnia, iż udali się do zwolenników Heroda, swoich wrogów, aby naradzić się w jaki sposób Go zgładzić. Przedziwny sojusz! Swoim działaniem, Pan Jezus uwalnia także szabat z „kajdan”, którymi go opletli uczeni w Prawie i faryzeusze, i przywraca jego prawdziwy sens: „dzień komunii człowieka z Bogiem”, dzień wyzwolenia z niewoli, dzień uwolnienia od sił zła. Święty Augustyn mówi: „Kto ma pokój w sumieniu, jest spokojny, i ten właśnie spokój jest szabatem serca.” W Jezusie Chrystusie, szabat otwiera się na dar niedzieli.

(S. Stasiak OMI)