Życzenia noworoczne z Wierszyny

Z okazji nowego roku składamy sobie życzenia, szczególnie w obecnym czasie podkreślamy, żeby ten nowy czas był lepszy od minionego. Również ojciec Karol przesyła życzenia z Wierszyny na Syberii:

(pg)


Lubliniec: Jest bratem zakonnym i pielęgniar...zem

Jest bratem zakonnym i ukończył studia medyczne z zakresu pielęgniarstwa. Na co dzień posługuje w tzw. „oblackiej infirmerii”, gdzie przebywają starsi i schorowani misjonarze. Ale można go również spotkać w miejskim szpitalu – na oddziale chirurgicznym, czy ostatnio wśród chorych na COVID-19. Nie jest kapelanem, po prostu tam pracuje. W Lublińcu niemal wszyscy go znają.

A wiesz, zajmował się mną dzisiaj braciszek z Oblat – często komentują chorzy z lublinieckiego szpitala

Br. Grzegorz Walczak OMI

P. Gomulak OMI: Czy czujesz się bohaterem?

G. Walczak OMI: Dobre pytanie. W ostatnim czasie w mediach, w kontekście pandemii Covid-19, często pada słowo bohater. Nie. Myślę, że nie czuję się bohaterem. Bohater to zbyt podniosłe słowo. Na oddziale covidowym pracowałem przez ostatnie 1,5 miesiąca. Będąc pracownikiem służby zdrowia, praca w takim miejscu nie jest czymś nadzwyczajnym. Człowiek w szpitalu musi liczyć się z wieloma nieprzewidywalnymi sytuacjami. Tak jak w każdych innych służbach związanych z ratowaniem ludzkiego życia, istnieje pewne ryzyko zawodowe. Bardziej bohaterami nazwałbym wolontariuszy, niepracujących w zawodach medycznych, a decydujących się na pracę na oddziale covidowym.

Dzisiaj mamy trochę inną mentalność niż np. 100 lat temu. Kiedyś choroby zakaźne, czy wszelkiej maści inne choroby, które wówczas powodowały dużą śmiertelność, były na porządku dziennym. Opieka nad takimi ludźmi również była sprawą oczywistą. Trzeba pamiętać również o tym, że kiedyś nie było takich środków ochronnych, jakie mamy do dyspozycji dzisiaj – to byli prawdziwi bohaterowie.

Prawdą jest, że zawsze człowiekowi towarzyszą jakieś obawy o własne zdrowie. W tym miejscu wychodzą naprzeciw pracownikowi procedury medyczne i zasady postępowania z pacjentami zakaźnymi. Dotyczą one w sumie nie tylko oddziałów zakaźnych. Tak naprawdę, każdego dnia, niezależenie od oddziału, należy przestrzegać procedur i zasad. Chronią one pracownika służby zdrowia przed zakażeniami czy uszczerbkiem na zdrowiu. Istnieje wiele innych chorób i bakterii, którymi możemy zarazić się od pacjenta. Może być to droga tzw. kropelkowa czy poprzez kontakt z płynami ustrojowymi pacjenta. Trzeba cały czas mieć się na baczności.

Bardziej bohaterami nazwałbym wolontariuszy, niepracujących w zawodach medycznych, a decydujących się na pracę na oddziale covidowym.

Zobacz także: [Oskar Sosna OMI – Ma 23 lata. Jest oblatem. Jego wspólnotą jest oddział COVID-owy – świadectwo]

Istnieją oczywiście pewne niedogodności związane z pracą na oddziale zakaźnym. Z czasem człowiek przywyknie do nich. Przychodząc na oddział covidowy, trzeba ubrać się w odzież ochronną – maseczka, przyłbica, rękawiczki, kombinezon. Wszystko to jest zrobione z tworzyw sztucznych. Powoduje to pewne ograniczenia w poruszaniu się. Będąc kilka godzin w takim sztucznym kombinezonie, człowiek czuje się, jakby wyszedł spod prysznica. Pot w dużej ilości leje się po ciele. Kombinezon nie przepuszcza powietrza. Nie można zabrać ze sobą niczego do jedzenia ani do picia. Nie można też załatwić potrzeb fizjologicznych. Można to zrobić dopiero podczas przerwy, gdy wychodzi się z oddziału. Za każdym razem przy wyjściu trzeba się zdezynfekować, wykąpać i założyć strój jednorazowy.

Organizacja takiego oddziału, w trybie pilnym, zawsze stanowi wyzwanie dla personelu. Trzeba wypracować pewien system pracy na oddziale.

Jesteś licencjonowanym pielęgniarzem i bratem zakonnym. Niespotykane zestawienie, skąd pomysł na ukończenie studiów medycznych?

To prawda. Dołożyłbym jeszcze jedną rzecz – dodatkowo jestem mężczyzną. Dlaczego o tym mówię? W środowisku szpitalnym niewielki procent mężczyzn wykonuje zawód pielęgniarza. Na przykład na oddziale chirurgicznym, na którym także pracuję, jestem jedynym mężczyzną wśród personelu pielęgniarskiego.

Cała historia sięga czasów, gdy dziewięć lat temu byłem w domu prowincjalnym w Poznaniu. Zrobiłem wówczas kurs opiekuna medycznego. Zostałem następnie skierowany do Lublińca, gdzie planowano otwarcie tzw. infirmerii oblackiej. Miejsca dla oblatów obłożnie chorych i potrzebujących stałej opieki. Minęło w sumie kilka dobrych lat, zanim zdecydowałem się na studia medyczne na kierunku pielęgniarskim. Zaryzykowałem, stwierdzając, że zawsze mogę przerwać naukę. Ryzyko opłaciło się. Po 3 latach studiów, po setkach godzin praktyk spędzonych na wielu oddziałach i w wielu szpitalach, ukończyłem studia. Pracę dyplomową obroniłem w 2019 roku.

Nieraz, przechodząc korytarzem, słyszę rozmowy z rodzinami, czy to przy odwiedzinach, czy przez telefon: „A wiesz, zajmował się mną dzisiaj braciszek z Oblat” [oblacka parafia w Lublińcu nosi regionalną nazwę „U Oblat” – przyp. red.]. Jest to sympatyczne i motywujące w pracy pielęgniarskiej.

Pomysł na studia pielęgniarskie pojawił się podczas mojej pracy na infirmerii. Opiekun medyczny zajmuje się głównie sprawami pielęgnacyjnymi. Gdy nasza infirmeria zaczęła się powiększać i zaczęło przybywać podopiecznych, okazało się, że zaczyna się typowa praca pielęgniarska. Posiadając prawo wykonywania zawodu pielęgniarza, można zrobić przy chorym o wiele więcej, np.: zrobić zastrzyk, założyć cewnik, pobrać krew, podłączyć kroplówkę itp. Ma się większe kwalifikacje oraz wiedzę. W sumie w trakcie studiów i praktyk odkryłem, że po prostu lubię tę pracę.

Pracujesz w szpitalu w Lublińcu. Czy pacjenci wiedzą, kim jesteś? Jak reagują?

W sumie pracuję tu od roku. Jednak ze szpitalem w Lublińcu związany jestem już od czterech lat. Odbywałem w nim większość moich praktyk pielęgniarskich. Prawie na wszystkich oddziałach. Od roku pracują głównie na oddziale chirurgicznym. Czasem zdarzy się, że jestem w innym miejscu. Pacjenci doskonale wiedzą, kim jestem. Stałem się rozpoznawalny do tego stopnia, że ostatnio na oddziale covidowym – będąc w kombinezonie i masce – usłyszałem od pacjentki: „Szczęść Boże”. Dla niektórych jest to zaskoczenie, szczególnie dla rodzin pacjentów. Idąc korytarzem szpitalnym, zastanawiają się, czy to jest brat Grzegorz, czy nie? Pewnego razu patrzyła na mnie pacjentka i długo myślała. W końcu mówi: „Naprawdę?” – odpowiadam: „Naprawdę – dobrze pani myśli”. Jest to takie sympatyczne, gdy człowiek jest rozpoznawany przez innych. Szczerze powiem, że to ułatwia nawet kontakt z pacjentem. Chory, który mnie zna, czuje się bardziej komfortowo, bo jest ktoś „swój”. Zajmuje się nim ktoś, kogo on dobrze zna.

W mojej pracy, oprócz takich rzeczy jak: pobieranie krwi, zakładanie wkłuć obwodowych, pielęgnacja ran, czy robienie zastrzyków; zajmuję się typową pracą pielęgnacyjną. Trzeba pacjenta umyć, przebrać, zmienić pampersa. Trzeba szczególnie zadbać o pacjenta, który wraca z bloku operacyjnego i nie jest w stanie nic przy sobie zrobić. Zajmuję się zarówno kobietami jak i mężczyznami. Fakt, że jestem bratem zakonnym i że któryś z tych chorych mnie zna, nie sprawia nikomu żadnego problemu. Wręcz przeciwnie. Nieraz, przechodząc korytarzem, słyszę rozmowy z rodzinami, czy to przy odwiedzinach, czy przez telefon: „A wiesz, zajmował się mną dzisiaj braciszek z Oblat” [oblacka parafia w Lublińcu nosi regionalną nazwę „U Oblat” – przyp. red.]. Jest to sympatyczne i motywujące w pracy pielęgniarskiej.  Moja obecność w szpitalu ma też jeszcze jeden pozytywny aspekt. Nieraz ludzie, znając mnie, bezpośrednio proszą, abym zadzwonił po naszego kapelana, albo poinformował go, że na przykład będą chcieli skorzystać podczas obchodu z sakramentu pokuty. Często też sami proszą o modlitwę.

Reasumując, myślę, że większe zdziwienie jest wśród personelu, gdy dowiadują się kim jestem, niż u samych pacjentów.

Opiekujesz się również infirmerią – częścią klasztoru w Lublińcu, gdzie przebywają schorowani zakonnicy. Czym różni się ta posługa od pracy w szpitalu?

Różnica w pracy jest niewielka. Bardziej chodzi o jej specyfikę. Tak samo jak w szpitalu, praca na infirmerii polega na czynnościach pielęgnacyjnych, podawaniu leków i tym podobnych rzeczach. Z jedną różnicą – i to myślę, że istotną – infirmeria klasztorna ma bardziej charakter domowy, rodzinny. Nie są to przypadkowi pacjenci, ale nasi współbracia. Jesteśmy z nimi praktycznie cały czas. Sprawujemy nad nimi opiekę 24 godziny, 7 dni w tygodniu. Pełnimy dyżury po 12 godzin – w dzień i w nocy.

Wielu z nich jest obłożnie chorych. Tak naprawdę wielu z nich kończy swoją ziemską wędrówkę na naszej infirmerii. Tak samo jak w szpitalu, dotyka nas tutaj rzeczywistość śmierci. Niektórzy współbracia umierają w podeszłym wieku, obciążeni wieloma chorobami i nieraz od dłuższego czasu przykuci do łóżka. Dostajemy nieraz pod opiekę współbraci chorych paliatywnie, terminalnie. Wielu z nich odchodzi w domu, we własnym pokoju, są otoczeni przez współbraci.

Infirmeria klasztorna ma bardziej charakter domowy, rodzinny. Nie są to przypadkowi pacjenci, ale nasi współbracia. Jesteśmy z nimi praktycznie cały czas. Sprawujemy nad nimi opiekę 24 godziny, 7 dni w tygodniu. Pełnimy dyżury po 12 godzin – w dzień i w nocy.

Ośmielę się powiedzieć, że zapewnimy im pewien komfort odchodzenia. Wiem, że brzmi to może dziwnie, czy brutalnie, ale tak jest. Jeśli jest taka możliwość i wiemy, że podołamy opiece nad umierającym, czy paliatywnie chorym, to staramy się, aby mógł odejść w domu, w klasztorze. Wielu z nich nawet pragnie odejść w domu. Otaczamy ich wtedy szczególną opieką. Mają oni możliwość zobaczenia się jeszcze z wieloma współbraćmi. Także cała wspólnota otacza taką osobą duchową opieką. Gdy już ktoś odejdzie, zbiera się cała wspólnota, przy zapalonej gromnicy modli się na różańcu, dzieje się to jeszcze zanim przyjedzie zakład pogrzebowy. Uważam, że ten komfort odchodzenia jest im potrzebny. Stykam się ze śmiercią, ludzie często umierają w szpitalach sami, bez kontaktu ze swoimi bliskimi.

Jedną ze wspólnych cech pracy na infirmerii czy w szpitalu, jest sam problem opieki. Niezależnie gdzie, opieka nad osobą starszą czy umierającą jest pewnym wyzwaniem i zadaniem dla każdego opiekuna.

Na naszej infirmerii oblackiej wprowadzamy w arkana opieki nad starszymi także inne osoby, które nie miały z tym nigdy styczności. Jeśli jest taka możliwość pomagają nam inni współbracia ze wspólnoty. Nie jest dla nich problemem zawieźć na wózku chorego współbrata czy go np. nakarmić. Przyjeżdżają do nas również klerycy oblaccy na praktyki wakacyjne czy świąteczne. Praca ta uczy człowieka cierpliwości, a także pokory wobec samego siebie. Podczas mojej dziewięcioletniej obecności w Lublińcu, odeszło do Pana ponad 20. współbraci, z czego ponad 15. z czasu istnienia infirmerii. Przyznam, że mimo styczności z rzeczywistością śmierci w szpitalu, czy to na infirmerii, nigdy człowiek się do niej nie przyzwyczai. Za każdym razem śmierć współbrata czy pacjenta nie jest dla mnie obojętna.


Grzegorz Walczak OMI – ur. 1987 r., pochodzi z Wągrowca (Wielkopolska), oblat-brat zakonny. Pierwsze śluby zakonne złożył na Świętym Krzyżu 8 września 2007 roku, profesję wieczystą w 2014 roku. Ukończył studia medyczne w zakresie pielęgniarstwa na Akademii Polonijnej w Częstochowie. Mieszka w domu zakonnym w Lublińcu, gdzie opiekuje się tzw. infirmerią oblacką.

(pg)


O lęku o przyszłość Kościoła i czym różni się parafia oblacka od duszpasterstwa diecezjalnego - rozmowa z przewodniczącym Komisji Duszpasterskiej Polskiej Prowincji

Okazuje się, że istnieje niebo na ziemi – tym niebem jest Zahutyń – mówi proboszcz parafii pw. Matki Bożej Królowej Polski w Zahutyniu koło Sanoka.

Ta niewielka parafia w Bieszczadach tętni życiem, działają liczne grupy formacyjne, do świątyni przychodzi wiele młodych rodzin z dziećmi.

Tomasz Woźny OMI (zdj. P. Gomulak OMI)

O Kościele i duszpasterstwie, czy koniec Kościoła w Polsce jest przedwcześnie wieszczony? O marzeniach proboszcza z Bieszczad – z ojcem Tomaszem Woźnym OMI, przewodniczącym Komisji Duszpasterskiej Polskiej Prowincji rozmawia o. Paweł Gomulak OMI – Koordynator Medialny Polskiej Prowincji.

P. Gomulak OMI: Boisz się o przyszłość? Niektóre media wieszczą koniec Kościoła… Czy musimy się obawiać?

T. Woźny OMI: Nie boję się o koniec Kościoła, dlatego że „bramy piekielne go nie przemogą” (por. Mt 16,18). Zresztą, jak popatrzymy na Kościół tak szeroko, to widzimy, że są miejsca na świecie, gdzie przeżywa on tak jakby upadek, ale są miejsca na świecie, gdzie jest wiosna Kościoła, gdzie Kościół budzi się do życia.

Więc nie boję się o przyszłość Kościoła, a jeśli chodzi o wiernych w Polsce, to na pewno następuje jakaś polaryzacja, bo ludzie też w jakiś sposób się opowiadają. Kościół przeżywa oczyszczenie i w końcu zostaną ci, którzy naprawdę kochają Chrystusa, a ci, którzy na różny sposób odeszli od Niego, może dotknęli jakiejś rzeczywistości trudnej, może narodzi się w nich nowa wiara – przecież wiara to łaska – miejmy taką nadzieję. Więc nie boję się o Kościół, nie boję się o jego przyszłość.

Od trzech lat jesteś proboszczem parafii w Zahutyniu koło Sanoka. Statystyka podpowiada, że nie jest to duża parafia. Pomimo tego działa tutaj Kościół Domowy, żywy różaniec, przeszło 30-osobowa grupa ministrantów, schola, do kościoła przychodzi wiele rodzin… Jak to robisz?

Są jeszcze Przyjaciele Misji, jest dziewięć róż różańcowych… I na pewno nie jest to tylko moja zasługa, bo jestem proboszczem od trzech lat – ja tą parafię przejąłem od innych proboszczów, którzy posługiwali tutaj od 40. lat. Jest  to więc obraz parafii, na który złożyło się wiele pokoleń oblatów, tutaj pracujących. Natomiast jak to robię? Myślę, że czynię to tak, jak Kościół tego chce. Staram się słuchać ludzi, a przede wszystkim jestem dla nich otwarty. Nie zamykam się na ludzi, ale staram się być blisko nich.

Kościół parafialny w Zahutyniu (zdj. P. Gomulak OMI)

Też na pewno zaangażowanie w grupy parafialne, bo to nie jest tylko kwestia ogłoszenia: powstaje nowa grupa, ale też kontakt indywidualny, zachęta. Chodzi o podtrzymywanie w tym, żeby ludzie się nie zniechęcili. A nasza parafia jest rozmodlona. Pamiętajmy, że jest to Podkarpacie, to jest jednak taka pobożna część naszej ojczyzny, gdzie wielu ludzi chodzi do kościoła, statystyki też pokazują, że kościół jest u nas wypełniony dlatego, że mieszkają tu ludzie wierzący. Od pokoleń kochający Kościół, Pana Boga.

Jeśli mówimy o słuchaniu ludzi, to na pewno warto też dostrzegać, jakie mają potrzeby. Nie tylko od nich wymagać, ale w jakiś sposób słuchać. Takim przykładem słuchania jest w naszej parafii adoracja Najświętszego Sakramentu w każdy czwartek. Dwa lata temu była Misja Święta i postanowiliśmy przez ten czas przygotowania do Misji, podjąć dwie szczególne inicjatywy. Pierwszą był post – i ta propozycja wyszło od parafian – codziennie ktoś pościł o chlebie i wodzie. To było piękne. Drugą była czwartkowa adoracja w ciszy, aby każdy mógł się spotkać z Panem Bogiem w swojej przestrzeni. Ale po skończonej Misji Świętej, takim konkretnym owocem tego czasu było to, że przyszli parafianie i powiedzieli: Proszę ojca, brakuje nam tej adoracji, brakuje nam tej ciszy. I adoracja została wznowiona. W każdy czwartek ludzie przychodzą na adorację w ciszy.

Są też takie inicjatywy oddolne, kiedy parafianie sami troszczą się o Kościół. Kiedy widzą potrzebę zorganizowania pomocy choćby na polu społecznym, np. różnego rodzaju spotkań rodzinnych, czy festynu, pomocy potrzebującym, czy jakiegoś czasu na pielgrzymkę. W zeszłym roku udało nam się pojechać na Święty Krzyż w ramach obchodów 100-lecia Polskiej Prowincji. Mimo pandemii życie parafii w wymiarze społecznym nie ustało. Szczególnie grupy młode mają dużo pomysłów, tak jak „Niniwa”, ministranci.

Zdaję sobie sprawę, że nie tylko w kościele jestem proboszczem, ale także kiedy ludzie przychodzą do klasztoru, czy nawet robimy coś poza kościołem. Dlatego warto ich słuchać i też starać się odpowiadać na te pragnienia, potrzeby. To pozwala poznać owczarnię, i poznać Pasterza.

Czym różni się parafia oblacka od diecezjalnej?

Na pewno tym, że są w niej Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej. Myślę, że taką cechą charakterystyczną naszych parafii oblackich, jest przede wszystkim bliskość. Ludzie często to powtarzają, że oblaci są blisko ich życia, blisko ich spraw. Klasztor, który przecież sam w sobie jest miejscem zamkniętym, w naszym przypadku ta klauzura jest taka, powiedziałbym, bardziej luźna i ludzie potrafią przyjść, czy to ubodzy, czy to osoby, potrzebujące wsparcia, rozmowy. Myślę, że my jako oblaci ku temu wychodzimy, jesteśmy blisko ludzi.

Na pewno kolejną cechą parafii oblackich jest też misyjność i otwartość na misje. Nie myślimy tu tylko o misjach, które prowadzą oblaci, ale też inne zgromadzenia zakonne, czy księża diecezjalni. Staramy się angażować w różne inicjatywy archidiecezjalne, ale też i ogólnopolskie. Misyjność to także po prostu myślenie i działanie w kierunku innych ludzi.

Peregrynacja kopii obrazu Matki Bożej Kodeńskiej w Zahutyniu – 2019 rok (zdj. K. Kalaczyński OMI)

Mamy akurat to szczęście, że nasza parafia jest pod wezwaniem Matki Bożej Królowej Polski. Myślę, że w parafiach oblackich bardzo mocno widoczne jest szczególne nabożeństwo i umiłowanie Maryi Niepokalanej.

Jeśli mówimy o oblatach, to z pewnością mocno przemawia sama wspólnota. Charakterystycznym znakiem naszego życia jest życie we wspólnocie. W czasach samotności wspólnota staje się luksusem, ale też pragnieniem osamotnionych ludzi. To właśnie te parafialne wspólnoty, które tak lgną do oblatów, chcą być blisko, chcą nas naśladować – myślę, że też mają coś z tej wspólnoty, którą zakładał Założyciel. Wspólnoty, której wzorem jest Pan Jezus i wspólnota apostołów, zgromadzona wokół Niego.

Przed nami nowy rok – czy proboszcz ma jakieś marzenia?

Och, jakie ja mam marzenia… (śmiech). Tak na poważnie, przede wszystkim chciałbym, żeby powróciła normalność, skończyła się epidemia – na pewno łatwiej byłoby z ludźmi się spotykać i organizować życie duszpasterskie, parafialne. To są marzenia myślę nie tylko moje. Marzę, żeby nasza parafia, nasze rodziny były zdrowe, by ludzie nie tracili pracy, środków do życia. Marzę i czekam na wiosnę.

Kościół filialny w Dolinie (zdj. P. Gomulak OMI)

Myśląc bardziej przyziemnie, są plany na przyszłość. W tym roku ze względu na epidemię wiele rzeczy zostało odłożonych. W sprawach gospodarczych chciałbym wymienić dach na kościele – jednym i drugim, także na klasztorze. Marzą mi się porządne organy w kościele w Zahutyniu. Marzy mi się wiele rzeczy. Ale marzyć trzeba, a ja wierzę że marzenia się spełniają.

Jakieś słowo na koniec?

Okazuje się, że istnieje niebo na ziemi – tym niebem jest Zahutyń. Chciałbym zaprosić wszystkich do nas. Bieszczady, bardzo blisko do Soliny, Polańczyka, Sanoka, Komańcza – piękne miejsce, piękna okolica, przyroda. Skoro Pana Boga spotykamy także w przyrodzie, to tutaj Jego ślady są bardzo obecne. Tak więc, zapraszam oblatów, rodziny oblackie, przyjaciół i tych, którzy chcieliby przyjechać odwiedzić nas – zapraszamy bardzo serdecznie.


 

Tomasz Woźny OMI – ur. 1982 r, pochodzi z Gorzowa Wielkopolskiego. Pierwsze śluby zakonne złożył na Świętym Krzyżu w 2002 roku, święcenia prezbiteratu otrzymał 31 maja 2008 roku w Obrze. Pracował jako duszpasterz w: Kodniu, Lublińcu i Kędzierzynie-Koźlu. Od 2018 roku jest proboszczem oblackiej parafii w Zahutyniu (archidiecezja przemyska). Przewodniczący Komisji Duszpasterskiej Polskiej Prowincji.


Kamerun: Główny odpust w sanktuarium Czarnej Madonny w Figuil

Na doroczną uroczystość odpustową do jedynego na północy Kamerunu sanktuarium maryjnego w Figuil od wczoraj przybywały grupy młodzieży z okolicznych misji i parafii. Diecezjalne Dni Młodzieży zakończyła tu również grupa 2000 młodych, którzy przyszli pieszo z oddalonego o 33 km Guider.

W uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki odbyły się główne uroczystości odpustowe pod przewodnictwem abp. Faustina Ambassa Ndjodo – metropolity Garoua w północnym Kamerunie. Pielgrzymów przywitał kustosz sanktuarium – o. Alojzy Chrószcz OMI. W sumie odpustowej uczestniczyło przeszło 5000 wiernych.

Misjonarze oblaci wznieśli misję i później sanktuarium maryjne Czarnej Madonny w latach 70-tych XX wieku.

(pg/zdj. A. Chrószcz OMI)


Święty Krzyż: "Ave Maria" Michała Lorenca w wykonaniu nowicjuszy

W pierwszy dzień stycznia obchodzimy Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi. Początek nowego roku wraz z wszystkimi naszymi oczekiwaniami i nadziejami zawierzamy Tej, która na świat wydała Zbawiciela – spełnienie wszystkich pragnień ludzkości. To najstarsze maryjne święto pragniemy uczcić, prezentując jedno z najpiękniejszych „Ave Maria” autorstwa Michała Lorenca. Jednocześnie w naszym filmiku pokazujemy figurki Matki Bożej pochodzące ze zbiorów muzeum misyjnego na Świętym Krzyżu. Niech w nowym, 2021 rok, Maryja wyprasza wszystkim obfitość Bożej łaski, nadziei i pokoju!

(kj)


Taki był rok 2020 - w sześciu punktach

W ostatni dzień roku proboszczowie zwyczajowo podają statystyki w swoich wspólnotach parafialnych. To dobry czas podsumowań, pomimo trudnego roku, chcemy w sześciu punktach podsumować dobro, jakie dokonało się w mijającym Roku Pańskim 2020:

1. JUBILEUSZ PROWINCJI

Pomimo pandemii i narastających ograniczeń Polska Prowincja dziękowała Opatrzności za 100-lecie obecności oblatów w naszej ojczyźnie.

W dniu dzisiejszym świętujemy 100. lecie obecności oblatów w Polsce. Jest to powód do radości dla wszystkich oblatów a także dla tych, którzy żyją w promieniach charyzmatu oblackiego i tych, którzy korzystają z owoców duszpasterskich trudów oblackich. Zdaniem Ojca Prowincjała ten jubileusz powinien jeszcze bardziej ożywić gorliwość misyjną, zakonną i kapłańską całego zgromadzenia. Winien uczynić coś więcej na rzecz najuboższych, coś więcej na rzecz tych, którzy są najbardziej oddaleni od Chrystusa i Kościoła – mówił 6 czerwca w katedrze poznańskiej abp Stanisław Gądecki – Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski – Bez oblatów Kościół w Polsce i na całym świecie byłby o wiele uboższy.

Zobacz: [Galeria zdjęć z centralnych uroczystości w Poznaniu]

Z okazji centralnych uroczystości w Poznaniu oddano do użytku „Dom Misyjny”, który służyć będzie Prokurze Misyjnej i podległym jej instytucjom, m.in.: redakcji „Misyjnych Dróg”, czy portalu „misyjne.pl”.

Uroczystości odbyły się również w Krotoszynie, gdzie ukonstytuowała się pierwsza wspólnota oblacka w Polsce. Prowincjał poświęcił tutaj pamiątkowy dzwon kościelny.

Zobacz: [Galeria zdjęć z obchodów 100-lecia Polskiej Prowincji w Krotoszynie]

Zobacz: [L. Głowacki OMI: Zanim zrodziła się Polska Prowincja, polscy oblaci pracowali m.in. wśród Polonii w Kanadzie Północnej – wideo]

Za 100-letnią posługę oblatów dziękowano również na Świętym Krzyżu. Uroczystościom przewodniczył Nuncjusz Apostolski w Polsce – abp Salvatore Pennacchio. Do najstarszego polskiego sanktuarium narodowego przybyli przedstawiciele parafii oblackich w Polsce. Przekazane zostały również słowa pozdrowienia od papieża Franciszka.

Zobacz: [Galeria zdjęć z uroczystości jubileuszowych na Świętym Krzyżu]

2. #JesteśmyzWami – inicjatywy oblackie związane z czasem pandemii

Rok 2020 będzie niewątpliwie wspominany przez pryzmat pandemii koronawirusa. Dla wielu był to ciężki okres lockdown’ów, pożegnań z najbliższymi, których zabrała pandemia, jak również zamknięcia i ograniczeń w kościołach, duszpasterstwie i posłudze misjonarskiej. Życie wiarą przeniosło się w dużej mierze do Internetu – nie zabrakło również ludzkiej wrażliwości, nie tylko ze strony oblatów, ale także parafian oblackich wspólnot.

Zobacz: [Pomysłowość naszych parafian i przyjaciół jest fenomenalna! Życzenia od wiernych…]

Zdjęcia wiernych w oblackiej parafii w Lublińcu

W czasie pandemii transmitowaliśmy Eucharystie i nabożeństwa z różnych kościołów oblackich i wspólnot zakonnych. Odbyły się rekolekcje wielkopostna dla dzieci i dorosłych. Każdego dnia w wielkim poście można było poznawać postać kandydata na ołtarze – kleryka Alfonsa Mańki OMI:

3. W roku 2020 udzielono święceń kapłańskich 12. oblatom, 8. zakonników złożyło profesję wieczystą

Najpierw cieszyliśmy się święceniami kapłańskimi dk. Piotra Malczewskiego OMI, które miały miejsce w Katowicach. Były to pierwsze święcenia udzielone w Polsce w czasie pandemii. Szafarzem sakramentu był metropolita katowicki – abp Wiktor Skworc.

Zobacz: [Galeria zdjęć ze święceń prezbiteratu dk. Piotra Malczewskiego OMI]

W Wyższym Seminarium Duchownym w Obrze święceń prezbiteratu czterem młodym oblatom udzielił abp Stanisław Gądecki – metropolita poznański.

Zobacz: [Galeria zdjęć – święcenia prezbiteratu w Obrze]

Do Polskiej Prowincji należy również Delegatura na Madagaskarze, gdzie święcenia przyjęło w sumie 7. misjonarzy oblatów.

Zobacz: [Madagaskar: Sześciu oblatów przyjęło święcenia kapłańskie. Trzykrotnie przesuwano ich termin]

Zobacz: [Madagaskar: Kolejny oblat przyjął święcenia kapłańskie]

Śluby wieczyste złożyło w Polskiej Prowincji złożyło 8 profesów: jeden w Rzymie, sześciu w Obrze i jeden na Madagaskarze.

Zobacz: [Galeria zdjęć ze ślubów wieczystych w Obrze]

Cieszymy się jednocześnie, że czterech nowicjuszy złożyło pierwsze śluby na Świętym Krzyżu, a sześciu kandydatów rozpoczęło kanoniczny nowicjat.

Zobacz: [Święty Krzyż: Czterech nowicjuszy złożyło pierwsze śluby, sześciu kandydatów rozpoczęło kanoniczny nowicjat]

4. Polscy oblaci pomagają w walce z COVID-em

Nasz charyzmat kieruje nas do najuboższych. Twarze ubogich mogliśmy dostrzec m.in. wśród pensjonariuszy Domów Pomocy Społecznej, którzy cierpieli z powodu pandemii koronawirusa. W sumie kilkunastu misjonarzy oblatów posługiwało w różnych placówkach, niosąc pomoc personelowi medycznemu i podopiecznym instytucji opiekuńczych. Chyba najwięcej takich miejsc odwiedził br. Marek Motyka OMI z Katowic.

Zobacz: [„Sprzątam, myję, rozdaję posiłki, błogosławię…” – o wolontariacie kapłana w DPS z COVID19]

Z oblatami posługującymi wśród chorych na COVID19 przeprowadzony był live na jednym z portali społecznościowych

Pożegnałem z tego świata kilkanaście osób. Jestem za każde to pożegnanie wdzięczny Bogu, bo w takich sytuacjach mogłem się nad zmarłym/ą pomodlić, zamknąć oczy, skrzyżować ręce i zrobić znak krzyża na czole. Procedury są takie, że jak my zamkniemy dwa czarne worki z naklejkami COVID, to już nikt ich nie otworzy. Dlatego tak ważne jest godne pożegnanie. Niech spoczywają w pokoju! – pisze kleryk Oskar Sosna OMI

Zobacz: [Ma 23 lata. Jest oblatem. Jego wspólnotą jest oddział COVID-owy – świadectwo]

Świadectwo kleryka Oskara dotarło do przeszło 60 tysięcy użytkowników mediów społecznościowych, głównie młodzieży w przedziale wieku 13-17 lat.

5. Jubileusze w Kamerunie i na Madagaskarze

Nie możemy zapominać o naszych misjach zagranicznych. Samodzielna już Prowincja Kamerunu obchodziła 50-lecie posługi polskich oblatów, natomiast Madagaskar, który wciąż pozostaje delegaturą naszej Prowincji, świętował 40-lecie obecności misjonarzy Niepokalanej.

6. 25. rocznica kanonizacji św. Eugeniusza de Mazenoda

Dnia 3 grudnia 1995 roku św. Jan Paweł II kanonizował Założyciela misjonarzy oblatów. W bieżącym roku przypadała 25. rocznica tego wydarzenia. Oblaci na całym świecie na różne sposoby wyrażali radość z tej okazji. Media Polskiej Prowincji poprosiły ludzi, związanych z charyzmatem św. Eugeniusza, aby podzielili się swoimi spostrzeżeniami na temat duchowości Założyciela.

Zobacz wszystkie świadectwa w playliście:


Misjonarze oblaci starają się docierać z Dobrą Nowiną także przez media internetowe. Oprócz strony prowincjalnej oblaci.pl, to także profile na Facebooku, Twitterze, Soundcloud, YouTube. Od 2020 roku jesteśmy obecni na Instagramie. W bieżącym roku tylko naszą stronę prowincjalną, nie licząc mediów społecznościowych, odwiedzono blisko 400 tysięcy razy.

Dziękujemy, że jesteście z nami!

(pg)


W 2020 roku zginęło na świecie 20 misjonarzy

W kończącym się roku 2020 na świecie zginęło 20 misjonarzy: kapłanów, osób zakonnych i świeckich – wynika z raportu, ogłaszanego od wielu lat pod koniec kolejnego roku przez watykańską misyjną agencję prasową Fides.

Według tych danych wśród zabitych było 8 kapłanów, 1 zakonnik, 3 siostry zakonne, 2 seminarzystów i 6 świeckich. Najwięcej ofiar było w Ameryce (bez rozróżniania na Północną i Południową) – 8 osób, następnie w Afryce – 7, w Azji – 3 i w Europie – 2 osoby.

(pixabay)

Swój raport, opracowywany na podstawie doniesień z różnych krajów i kontynentów, agencja ogłosiła w tym roku 30 grudnia. Z danych tych wynika, że w obu Amerykach zginęło w tym roku 5 księży i 3 świeckich, w Afryce odpowiednio po jednym kapłanie i seminarzyście, trzy siostry zakonne i dwóch świeckich, w Azji – po jednym księdzu, seminarzyście i świeckim oraz w Europie – po jednym kapłanie i kleryku. Od 2000 do teraz zginęło na świecie 535 pracowników duszpasterskich, w tym 5 biskupów.

Najwięcej ludzi Kościoła zginęło w Nigerii i Nikaragui – po 3 oraz w Argentynie, Indonezji i we Włoszech – po 2. Z tych samych krajów pochodziło też najwięcej zamordowanych: po 3 z Nigerii i Nikaragui oraz po 2 z Argentyny, Indonezji i Włoch.

Ogłaszając swe doroczne sprawozdanie Fides zaznaczył, że określenie “misjonarz” odnosi się do wszystkich ochrzczonych, świadomych tego, że – jak przypomniała o tym adhortacja apostolska Franciszka "Evangelii Gaudium":

na mocy otrzymanego chrztu każdy członek ludu Bożego stał się uczniem misjonarzem (por. Mt 28, 19). Każdy ochrzczony, niezależnie od swojej funkcji w Kościele i stopnia pouczenia w swojej wierze, jest aktywnym podmiotem ewangelizacji.

(pixabay)

Od dawna już doroczny wykaz zamordowanych, ogłaszany przez Fides, nie dotyczy tylko misjonarzy „ad gentes” w ścisłym znaczeniu tego słowa, ale próbuje też uwzględniać wszystkich ochrzczonych zaangażowanych w życie Kościoła, zmarłych wskutek przemocy, nie tylko jednoznacznie “z nienawiści do wiary”. Dlatego agencja unika używania słowa “męczennicy” w jego znaczeniu etymologicznym jako “świadków”, aby nie wnikać w szczegóły oceny, które Kościół będzie mógł odnieść do niektórych z nich, przedstawiając ich później, po uważnym zbadaniu ich sprawy, do beatyfikacji lub kanonizacji, jak to często się dzieje.

W mijającym roku, podobnie jak w poprzednich latach, wielu pracowników duszpasterskich zginęło w czasie prób porwania ich lub okradzenia świątyń, przy czym nierzadko towarzyszyły temu użycie siły i okrucieństwo, strzelanina i akty przemocy. Zamordowani kapłani na ogół żyli i pracowali wśród ubogich z materialnego i kulturowego punktu widzenia, o niskim poziomie moralnym i w warunkach zniszczenia środowiska naturalnego, w których przemoc i wykorzystywanie słabszych są zasadami postępowania, przy całkowitym braku poszanowania życia i wszelkich praw człowieka. Nikt z nich nie dokonał jakichś wielkich czynów, ale dzielili oni po prostu to samo codzienne życie większości miejscowych mieszkańców, niosąc swe świadectwo ewangeliczne jako znak nadziei chrześcijańskiej.

(KAI)


Ukraina: Oblaci współorganizowali wigilię dla ubogich w Kijowie

Ze względu na sytuację pandemiczną na Ukrainie świąteczne spotkanie połączono z zakończeniem starego roku. 29 grudnia na placu kościoła pw. św. Aleksandra blisko 200 bezdomnych otrzymało ciepły posiłek oraz zestaw upominkowy. Akcja odbyła się dzięki zaangażowaniu Caritas Spes Ukraina oraz Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej na Ukrainie. Koordynatorem wydarzenia ze strony oblatów był br. Sebastian Jankowski OMI. Duże wsparcie okazała również Ambasada Kanady na Ukrainie.

Obecnie na Ukrainie działają 23. kuchnie dla ubogich, z których korzysta ponad 30000 ludzi. W Kijowie, dzięki współpracy ukraińskiej Caritas ze Zgromadzeniem misjonarzy oblatów, działa dojazdowa kuchnia polowa, kierowana przez br. Sebastiana Jankowskiego OMI. Dwa razy w tygodniu posiłki dowożone są do sześciu punktów stolicy – każdorazowo korzysta z nich około 200 ubogich i bezdomnych. Oprócz rozdawania jedzenia i środków higieny osobistej, brat Jankowski organizuje rekolekcje dla potrzebujących.

W 2020 roku kuchnię dla bezdomnych wsparli m.in.: Ojciec Święty Franciszek, Ambasada RP na Ukrainie, Ambasada Kanady, czy Kijowski Klub Kobiet.

(pg/zdj. Caritas Spes Ukraina)


Zahutyń: Boże Narodzenie w Bieszczadach [wideo]

Wielu ludzi zastanawia się, jak wyglądają święta Bożego Narodzenia w klasztorze… Podobnie jak w każdej rodzinie. Świętowanie zazwyczaj rozpoczynamy od modlitwy brewiarzowej nieszporów, a następnie zasiadamy do tradycyjnej wieczerzy. Tak wyglądały tegoroczne święta w klasztorze w Zahutyniu koło Sanoka. Wideo wzbogacone jest zdjęciami parafian, którzy odpowiedzieli na zaproszenie proboszcza, aby podzielić się przeżywaniem świąt w domach rodzinnych.

(pg)